18 october 2014

Wkrótce otwarcie

Czwartek. Boże ciało. 3.00 rano. Media markt. Sochaczew. Pod przeokrutnie wielkim gmachem z napisem „Mega przeceny przecen” zebrał się tysięczny tłum. Co się tutaj dzisiaj wydarzy tego nikt nie jest w stanie przewidzieć. Każdy liczy na swój niezwykle skromny  udział w tym soczystym kąsku. Otwarcie co prawda ma być o godzinie 10.00, ale lepiej być wcześniej. Wszystko bez vatu, walkmany po zetówie, laptopy za pół ceny, gry na plejaka za darmola. To ma się rozumieć zobowiązuje. Pomimo nocy i rozstawionych wszędzie namiotów jest dość hałaśliwie. Można kupić hot doga, zapiekane z serem, colę i wieś maka (akurat dostępność tego produktu w takim miejscu nie powinno w ogóle zaskoczyć – oczywiście tych, których tam niema). Jest też  wata cukrowa i pańska skórka. Ktoś rozpalił na parkingu podręcznie działkowego grilla i rozdaje kiełbe po trzy zeta. Zainteresowanie jest. Musztarda gratis. Trąbienie, klaskanie, pokrzykiwanie i gwizdy jak na odpuście. Burmistrz ponoć scenariusz organizacyjny zapiął na ostatni guzik. Jak rzekł na konferencji prasowej: Zawsze pragnąłem uczynić coś sensownego dla mieszkańców. Co prawda początkowo miał być basen, korty tenisowe, siatkówka plażowa, kosz, kręgle i boisko, ale jednak to, że jestem blisko ludzi i znam ich od podszewki pomogło utwierdzić moje przekonanie o wybudowaniu dobrego kompleksu handlowego - Tego wam trzeba kochani. Za jednym zamachem przyjemne z pożytecznym. Zakupy, konkursy, kiermasze, restauracje, kąciki zabaw dla naszych pociech, koncerty wybitnych gwiazd i oczywiście codzienne promocje na miliony artykułów przez okrągły rok. Coś niesamowitego! Będzie super! Zobaczycie! – Aha! A co do łobuzów, to ja już osobiście przypilnuję, żeby nikt nie pozwolił sobie w moim mieście na jakiekolwiek rozpierdziuchy. Będzie bezpiecznie, zadowalająco, wzniośle i w ogóle extra do bólu. A później dodał z szyderczym uśmieszkiem: To mój cyrk i moje małpy! Rozkazy i dyspozycje zostały już miesiąc wcześniej wydane szczeblowo po sam dół. Specjalnie wzmożono siły porządkowe. Nie może być żadnej mowy o pomyłce. O jakimkolwiek niedociągnięciu, błędzie lub rysce na marmurze. Policja w kamizelkach kuloodpornych z pałami do samej ziemi. Trzy jednostki straży pożarnej, pogotowie z punktami do opatrywania rannych. Dwóch psychiatrów (tak na wszelki wypadek), tyleż samo specjalistów z dziedziny masowej nieobliczalności i jeden negocjator, gdyby ktoś wziął zakładników. Półtora metrowe tytanowe barierki mają powstrzymać niesfornych i nadpobudliwych z adhd. Ogólnie mówiąc wszystkich zebranych. Na wpół wygłodniałe wilczury tylko czekają na komendę. Wręcz namacalnie daje się wyczuć podniecenie. Wyczekiwaniu udziela się radość i pogoda ducha za czymś bliżej niewiadomym. Drobienie nóg, zgrzytanie zębów i pobrodowo ściekająca ślina ma promować popularne motto „nie dla idiotów”. Czasem wyleje się śmiałość, żeby zagadać sąsiada i podzielić się swoim entuzjazmem. Zapytać za czym pan/pani stoi, aby ploteczki na czasie i niusy spijać sobie z ust. Zdarzy się też brak kultury i chwilowa pyskówka wobec arogancji wpychającej się bez kolejki. Wiadomo, jakby to ujął Kloss „stawka większa niż życie”. Trzeba wykazać się sprytem, aby zaszczycić grono zwycięzców. Może akurat im przytrafi się wymarzony sprzęt i elektroniczne zabawki dla dorosłych dzieci sapiących nowoczesnym niedorozwojem. Nawet pojawił się jeden krótki okrzyk „mistrzem Polski jest legia”, jakby miało to jakikolwiek związek z tym jakże uroczystym zgromadzeniem miłośników katolicyzmu na pokaz. Teraz nie jestem już pewien, ale później dołożył ktoś jeszcze coś w stylu „zamknij ten ryj chuju” i poleciały w tamtym kierunku ze dwie butelki (daję sobie rękę uciąć, że na pewno nie plastykowe) 7.00. Gdzieś z trzeciego rzędu zaparkowanych samochodów od lewej dochodzi rytmiczny utwór zespołu bajer full porywając do tańca jakieś zgarbione dziołchy.                                                                                
-          Takie rzeczy tylko w erze – reklamowe sapnięcie operatora wepchnęło swój jęzor w nadstawione uszy i nie tylko.
-          Przepraszam, pan do jakiego sektora, rtv, czy agd? – zaczął pierwszy odważny.
-          Jakie agd, panie?! Ja tu po laptopy żem przyjechał. Przynajmniej po pięć – odpowiada ten od niechcenia zaczepiony.
-          A na co tyle? – ciągnie dalej.
-          Jak to na co? Na handel! Mam już na nie zamówienia. Zrobię wszystko żeby je dostać, panie. Nie na darmo tu stoję, o nie! – ten drugi.
-          Słyszałem, że jednego asortymentu można tylko sztukę – wtrąca słyszący rozmowę nieznajomy z boku.
-          Gdzie panu takie brednie sprzedali? – znów drugi.
-          Wiadomość z pierwszej ręki. Kumpla żona to kasjerka.
-          A pan za czym? – pytanie do pierwszego.
-          Ja tam panie sam jeszcze nie wiem. Szwagier do mnie wczoraj zadzwonił i prosił o zajęcie kolejki, a jak nie zdąży z roboty, to żebym kupił cokolwiek, oby tanio. W końcu promocje, trza korzystać.
20 metrów dalej.
-          Postanowiłem sobie, że kupię jak największy telewizor – zaczyna blada chudzina z czołem lekko zachodzącym na plecy  – Podłączę do niego kablówę i przy pomocy brutalnych scen plantacyjnej chłosty brazylijskich seriali, będę wyobrażał sobie w namiastce zemsty swojego szefa upadającego pod ciosami bata.
Zasypana łupieżem koszula bocznego słuchacza powiewa na wietrze. Jego rozmarzona twarz socjopaty zgodnie potakuje satysfakcją zrozumienia.
-          Taa, niema nic lepszego. Też se kupie i też se tak zrobie, che, che.
9.30. Przez głośniki zamkniętego jeszcze domu handlowego reklama zdecydowanie zachęca do tego co tam. Co w zasięgu ręki i prawie tuż tuż. Co już wkrótce będzie widać. Że jest w środku i niespokojnie czeka na zakup. Co za chwilę może być tylko twoje. Za pięć dziesiąta. Wybudzony lew zaryczał. Dżungla ożyła. Wszystko nagle rzucone, pozostawione na pastwę. Nikt już nie siedzi przy żubrze. Przyjacielska do niedawna atmosfera poszła w zapomnienie. Żadnych rozmów. Skupienie. Nikt nikogo już nie chce znać. Rozgrzany do czerwoności tłum z obgryzionymi do krwi paznokciami postanowił nie czekać. Sytuacja się zagęściła. Wzrok wrogości analizuje potencjalne zagrożenie. Pięć minut w tą czy w tamtą nie robi różnicy. Nikt tu nie przyszedł dla przyjemności, ale w sprawach niezwykle pokoleniowo wzniosłych. W przedsionku chaos wgryzł się w tłum. Napierają na drzwi. Ktoś dostał po mordzie łokciem. W kotle wirówki słychać sapanie i charczenie. Wszystko skrzypi, nawet stawy deptanych nóg. Pajęczyny pęknięć na szybach. Zniecierpliwienie daje się wyczuć w zadziornym charakterze przygniecionego emeryta – No dalej, cioty! – krzyczy – Co tak słabo, do przodu! Sznela, towar stygnie! Puszczają zawiasy i zabezpieczenia. Wreszcie wyłamane drzwi padają jak kłoda. Jak ścięta spalinówką przydrożna sosna. Ruszyli. Na pierwszy ogień poszły głowy familiady. Już wiadomo kto rządzi i kto ma jaja. Wielkie susy wygłodniałych sportsmanów Benów Johnsonów. Za nimi nieogolone na nogach i wąsate na twarzach oponiaste mamuśki z dzieciakami błagającymi o walkmana. Emeryci i renciści jak gepardy przestrzeni w samym epicentrum peletonu. Obok idą łeb w łeb ci na wózkach i ci o kulach. Kopyta pędzące w jednej linii. Wręcz niedościgłe, jak wzmocnione sneakersem niedołężne staruszki widzące w autobusie zwalniające się miejsce. Tym to akurat nie wiem co jest potrzebne? Chociaż każdy ma jakieś kieszonkowe zachcianki. Swoje popiwnicznie ukryte wekowe perswazje. Pendraiwik 8 giguniów, elsidiczek 32 caliki, a może mahoniowy laptopik. Komu, bo idziemy do domu? Wedle natchnienia, mdłej miesiączki i wybrednego życzenia. Wśród naszych produktów spotka cię lawina uniesienia. Ktoś upadł, ale kogo to teraz obchodzi. Nawet tornado nie jest w stanie zatrzymać tak ogromnej siły, porównywalnej jedynie do jazdy konnej z pól Grunwaldu. Myślę, że podczas powodzi ludzie dotarliby tu po prostu łodziami, motorówkami, kajakami, pontonami, a nawet promem, jeśli byłoby to możliwe. Pały policyjne nie nadążają w chłostaniu, ale to nic. Nikt nie czuje. Wszyscy w amoku. Wyniuchiwacze okazji drżąc podnietą świeżo wydepilowanej cipki nie spoczywają na laurach. Na nogach, kolanach, brzuchach, biegają, przeciskają się, doczłapują, aby wspiąć na następny regał i dosięgnąć, liznąć – wręcz zaszczycić ręką coś z kolejnej półki wyprzedaży. W głównym holu emocje. Pachnący potem bezrobotni wybebeszają kartonowe opakowania, aby wygłodniale ujrzeć playstation - Przed użyciem zapoznaj się z ulotką dołączoną do opakowania lub skonsultuj się z kierownikiem sklepu lub jego zastępcą. Zamieszki w dziale empetrójek. Rozgrywa się jakaś zażarta, dramatyczna walka. Ktoś kogoś dusi przedłużaczem nie obejmującym promocji  Zaskowyczał odgłos gwałtownego, desperackiego wprost darcia ze strony tutejszej wycieczki szkolnej. Oczy galopują niespokojnie, błyszczą marzycielsko. Aż w końcu wszyscy nasyceni stanęli zgodnie do kas niczym marketowy team. Strażacy polewają wodą pikające z prędkością światła czytniki cen, żeby nie uległy przegrzaniu. Zbierający na wakacyjną wycieczkę harcerze starannie pakują zakupione towary do ekologicznych toreb. Ich puszki jałmużny po godzinie tyrania wciąż puste i takież pozostały już do końca. Ostatnie niedobitki wychodzą i uśmiech na twarzy żegnających ich kierowników. Kłaniających się w pas, całujących rączki i dżentelmeńsko zanoszących pakunki do samochodów, bo przecież nasz klient, nasz pan! I oto ukazał się pusty sklep, jak bęben maszyny losującej przed zwolnieniem blokady. Zmaltretowane kasjerki z  pręgierzem bólu i rwą kulszową kulejąc idą do domu. Harcerze nigdzie nie wyjadą. Pustymi, blaszanymi pojemnikami, do których nadziejnie zbierali tworzą echo, hałaśliwie kopiąc w pustym korytarzu. Na parkingu, a raczej miejscu, które do niedawna tak się nazywało leży pełno kartonów po pizzy, puszek, rozbitych butelek, zużytych kondomów, złamanych tipsów, gazet, okresowych tamponów i po wymiotne ślady refluksu. Nawet powiem w tajemnicy, że ekipa sprzątająca znalazła gdzieś około półtora kilogramowe gówno, lekko zapieczone. No raczej nie psie. Papieru toaletowego brak. 21 wiek. Cywilizowany kraj. Polska.   
 




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1