Pi. | |
PROFILE About me Friends (26) Poetry (472) Prose (19) Photography (1) Graphics (1) Diary (3) |
Pi., 31 august 2010
teraz mnie nie ma
się katurlam wokół
prawoskrętnie
prawosławnie
praworządnie
i grzecznie
jak wrócę
w nowe teraz
opowiem
o ile będzie o czym
i wtedy co
i jak kto
i z kim
prawdopodobnie
fałszopodobnie
bylepodobnie
Pi., 28 august 2010
zawartość wewnątrzigielnej autostrady
wypełniona po programowe zakręty
nieprzewleczonymi na wskroś wielbłądami.
dysk. error w error brną jedynki i zera.
grzeszny trop ku zakazanemu kusi, by
nazwać posiąść i to nowe i to. nieznane
emocje ascetycznie zapięte po sam nawyk
w obronie. sroży się klawiszowy skrót śmierci.
runęła wendetta świętej trójcy przenajklętszej.
alt + control + delete i szumu nic. teraz!
i oto ósmy sens stworzenia - karma systemu!
a Bóg kiwa słynnym niebieskim ekranem:
- zacznijże od nowa mój ulubiony użytkowniku!
ograniczono ci dostęp do życia po życiu!
tym razem piekło ci się upiekło na sucho.
i tak to ci dopomóż, ktokolwiek zechce,
kto choćby uchyli systemowej powłoki,
o cal od przeterminowanego zbawienia.
Pi., 25 august 2010
ten akurat poeta, zanim w okolicznościach chaosu
zadecydował, że wbrew regułom zostanie poetą, ten
poeta więc, potrafił niemiłosiernym schlaniem się
uczcić miękkie lądowanie papieża na skraju Okęcia.
w trakcie czczego profanum, poeta był zdegustowany,
że pomarszczony papa w coraz śmieszniejszej czapce
wybrał się na spacer do własnego kraju nad Wisłą,
dokładnie tego samego dnia, w którym przyszły poeta
zaplanował test wewnętrznych granic tabu i upodlenia.
to musiał być przecież znak! skrajnie podatny na znaki
(z telewizorów zstępował spiritus nadwiślańskiej ziemi),
wciąż niepoeta, szybował gładkimi jak pełne ducha szkło,
spiralami po krainach olśniewającej nieprzytomności.
jakimś cudem wszyscy byli szczęśliwi. kto by nie był? kac
dopiero wschodził, a historia ledwie zwiastowała czkawkę.
Pi., 25 august 2010
kobieta którą kocham,
wyrywa mi wiersze z głowy
i mówi - to chwasty, a miały tu być
peonie i niezapominajki.
wiem, obiecywałem wrzosy,
zachody słońca i fotel z wikliny.
toskańskie wina nabierające chłodu
z migotania intymnych gwiazd.
a tu, pleśnią oksymoronów
zarosły mi źrenice od wewnątrz.
chcesz, to rozpalę w sobie skruchę?
oczyścić mam składnię do naga?
ona teraz częściej śpi...
ja, ostrożnie napięty, chomikuję
osmalone apostrofy pod samo bielmo,
póki co - nierozpoznawalne.
kobieta którą kocham,
mówi że ślepnę już jej, ze starości
i książek o coraz mniejszej czcionce.
ja widzę swoje. dotkliwiej.
Pi., 23 august 2010
w poprzednim odcinku
poeta pędził aż mu wiało po literach
odrywając się od śródsłowia
kostniały w tym samym języku
co kolejne stacje ku golgocie
można by przypuszczać że to zamierzone
niedokręcenia:
zaznacz czas od "G" do "A"
miejsce i przestrzeń oznaczą się same
i nie pomijaj nie pomijaj nie pomijaj
a nie będzie ci minięte męczeństwo
w następnym odcinku
poeta namaści nas objawieniem:
ale was wystrychnąłem za dudki
pokaże środkowy palec - ucięty w pół
i streści się z treści publicznie
czekamy
karnie tulimy więdnące zainteresowanie
kondukt tkwi
konduktor podnosi gwizdek: czas minął
można już ofuknąć płaczki
ale nie można zabrać ze sobą dziury w ziemi
na wieczną pamiątkę
Pi., 22 august 2010
aktualności najnowsze, albo najpopularniejsze, jakiś wybór
należy wreszcie do ciebie. nie czuj się odpowiedzialny za tych
przyjaciół, którzy tylko twierdzą że są. za tych, którzy
przymykają oko mrucząc kursywą: wiemy co w tobie siedzi.
Tasha z Indonezji została dziś znajomą Katriny z Mińska
i pyta, czy nie mógłbym jej dodać do swoich, bo bardzo
się kochają. więc dodaję. gdzieś na Białorusi i gdzieś
na abstrakcyjnym końcu świata wschodzi pełnia szczęścia.
Jane z realnego Bostonu proponuje abym zaopiekował się
animowanym gangsterem za prawie darmochę. biorę. Alexia,
o dziwo jest polką, choć z dumą kręci amerykańskie lody,
a w świat posyła swój manifest: pierdol się, ty świecie!
tylko Ira mnie kocha. wiem to, ponieważ w jej publicznie
roznegliżowanym statusie, każdy może dziś przeczytać jeden
z moich wierszy. niektórzy nawet zrozumieją. jakaś osoba
lubi to, ale mam uzasadnione wątpliwości. jest z Tajwanu.
do Jowity, którą przytuliłem niedawno po przyjacielsku,
dokleiła się wredna szmata, która od lat burzy mi żółć,
choć staram się obchodzić szambo niewygodnym poboczem.
mam dylemat. od kiedy przyjaźń towarem lekkiego obyczaju?
od kiedy stała się wyścigiem awatarów, aukcją kolorów
licytacją na jak najwięcej egzotycznie peplających ikonek?
czy ten jest neoJudaszem, kto zwątpił w swego Nauczyciela,
czy ten, który wystawił na allegro swoich 4731 przyjaciół?
Pi., 21 august 2010
wspinam się
w poprzek postrzępionego Montegrino
tu tkwią te same kamienie
poranione stopami pątników
z żyłkami grzechów wrośniętych
w marmurowe plecy i sumienia
kamienie
usypane w kopczyk pod ścianą kościółka
każdy z własną intencją
inny
na szczycie dzwonnicy
rozkołysany San Paolo przebacza
dla mnie
zaległe echo dzwonu
odbija się w tafli Lago Maggiore
pora się odwrócić
do ludzi
Pi., 21 august 2010
daję słowo,
wszyscy moi Polacy czują się świetnie,
szanowny żurnalisto z Polszy.
ci niemoi chcieli iść do więzienia.
sami.
pomogliśmy im
zasłużyć na pajdę chleba w odpowiednim
języku.
to wy im dajecie domy. cóż za marnotrawstwo!
my odbieramy, co chcemy. czysty ten zysk.
tylko wymiana zamków i krat w oknach
na świeższe.
i prześcieradeł na pokapitulacyjne.
Pan wie, że plamy po ludziach
ciężko doprać?
Pi., 20 august 2010
za piędź ziemi za kromkę chleba
za moment triumfu - zawsze lśniący nowością
i tę doświadczoną gorycz porażki
za łyk mleka i smak łzy
za udany błysk sierpniowych perseid
za dudnienie gromu i za bezpieczne echo
tak za pocałunek pierwszy jak i za ten ostatni
którego jeszcze nie jesteś w stanie wyobrazić sobie wargami
za aromat roztartych na udach malin
i zapach świeżych borowików
nawet za brzęczenie natrętnego krwiopijcy
i kleistą zawiesinę między latem a jesienią
za grzechów parę i jeszcze więcej pragnień
za wiersz którym teraz myślę i ten który mnie wybierze jutro
za waszą i naszą i ich - choć może nie docenią
a przede wszystkim za nieskończoność
by zawsze dążyła wszystkimi porami dnia, roku
i spoconej życiem skóry
warto
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
26 november 2024
Gdy rozkołysze wiatrJaga
26 november 2024
0020absynt
25 november 2024
AfrykankaTeresa Tomys
25 november 2024
2511wiesiek
25 november 2024
0019absynt
25 november 2024
Pod skrzydłamiJaga
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0015absynt
24 november 2024
2411wiesiek