rafa grabiec | |
PROFILE About me Friends (8) Books (1) Poetry (583) Prose (6) Photography (96) Graphics (21) Diary (21) |
rafa grabiec, 5 september 2012
synchronicznie
kula usiadła na skroni
wwierciła się w membranę czaszki
patroszyła lekcje historii
rozdzierała zdjęcia rodzinnego albumu
wszystko płynęło ciałem ku ziemi
a może to była ulica odjeżdżających samochodów
pozostał ślad palonych opon
i dziura z rozlanym wspomnieniem
obiecała się nie zakochiwać na wiosnę
rafa grabiec, 17 september 2012
rozebrałem się ze swych słabości
i teraz marznę
przy stole pełnym niczego
co może mnie obudzić
od niechcenia towarzyszą mi blizny
i nieudane próby niczym labirynty
samobójcze sny
o spadaniu z wysokości ust
rozumiem zbyt dużo
a wiem za mało
uśmiechnij się do mnie kochanie
i patrz
nasza córka potrafi już
oddychać podwórkiem
rafa grabiec, 4 november 2012
przez sen wychodzą lęki
jak czarne modlitwy
u progu łóżka
autostrada paznokci wije się we włosach
jeszcze jedna mała rączka cementuje język
i cisza zgniata piramidę nocy
rafa grabiec, 25 may 2012
opuściła niejedno ramiączko
zostawiła nie ostatnie łóżko
miała na sobie telewizyjny uśmiech
dwóch synów i wciąż rozmiar 36
głaskała językiem usta
być może kiedyś otarła się o szczęście
była jedną z niewielu które płonęły
teraz zamyka się w okularach przeciwsłonecznych
jak perła chowa się w muszli
rafa grabiec, 4 october 2013
Narysuj ołówkiem dom.
Wiesz, kwadrat, trójkąt i sprężyna dymu.
Nas umieść w kreskach i kółkach. Jeszcze
buda dla psa i płot, możesz kredką, najlepiej ciemną. By nic już nie było możliwe.
Ta gumka, która tu leży, nie jest przypadkowa. Dla ułatwienia możesz wymazać
czarne charaktery.
rafa grabiec, 24 april 2012
litery układasz w wyraz
dodawanie wyrazów to zdanie
zdania potrzebują rozmowy
nic z tego nie będzie
jeśli telewizor mówi za nas
i szeleści klawiatura komputera
rafa grabiec, 22 may 2012
cmentarz to najbezpieczniejsze miasto
gdzie sąsiedzi są cisi
między alejami ciągną się bezkierunkowo
możesz usiąść na ławce i nie myśleć o przyszłości
kiedy jej nie ma
słuchasz rozmów zniczy
wszedłem na wzgórze o zmroku
unosił się dym dusz
nad drzewami najprawdopodobniej było niebo
ale tego nie mogłem być pewny
rafa grabiec, 25 october 2013
przed wejściem do czyjegoś domu najpierw wycierasz buty
miejsce nazwane deszczem pozostawia ślad na krótką chwilę
pręty żeber dla białego grzechu podłączone do odruchów wymiotnych
moglibyśmy taki dzień ochrzcić idealnym ale
(zawsze jest jakieś ale) drzwi do pustki są zimne
zostawiasz światło i szukasz schodów czasem powtarzasz jak mocno jesteś niczyj
rafa grabiec, 21 august 2013
tory dzielą to miasto na ciebie i mnie
nieplanowana arytmia oczekiwania na windę
ile razy ci mówiłem że wyglądasz na deszcz
pochmurna i oddalająca się
nim zamieszkaliśmy w trójkącie graliśmy w dwa ognie
nagle dorosłem i czuję się podle
rafa grabiec, 14 march 2018
teraz będę kolorował twoje zmarszczki na czerwono
jak główne drogi w państwie na pe i nad wu
(gdzie pe to pewnego razu
gdzie wu to wódka)
później będę cię rozbierał
jak rozbieramy się do rosołu w niedzielę
wolno i bez komentarza
(gdzie niedziela to już niedziela
gdzie wolno to bez komentarza)
jutro znów będziemy wczorajsi
i za kołnierzem ukryjemy miłość
(gdzie będziemy
gdzie miłość)
rafa grabiec, 7 november 2014
chodzi o człowieka który przestał wierzyć słowom
teraz milczy
teraz już nie chce wyciągać wniosków
zapomina że wiosna kojarzy się z wagarowiczami
chodzi o człowieka który nie nosił maski
definiował życie wynalazkiem niedopracowanym przez kształt ryby
rafa grabiec, 25 january 2017
jaką prognozę pogody
z zachodu przyjdzie z brzuchem
pełnym dzieci
nim zaciśnie zęby wschód okaże się farsą
bocian znów założy gnizdo
a słowa matki zamienią się w odlatującą przestrogę
z drzew macie papier na donos i ciepło
dla córek pieniądze na taksówkę
rafa grabiec, 14 february 2015
"Tak więc pojawiło się niemowlę i ustał deszcz, i ..."
Gdy oślica ujrzała anioła - Nick Cave
z trójkąta ulepiłem serce
ostre kąty wyprofilowane w bezpieczne zakręty
ze słów zbudowaliśmy noc
z trzęsień ziemi życie
świat nie należy do małomównych
raczej do ptaków o zasznurowanych skrzydłach
ale my omijamy to szerokim łukiem
stąd do autostrady dzieli nas rondo
śmiech wymieszany podczas tańca na linie
rafa grabiec, 28 march 2014
niby mężczyźni walczą
na niby
obchodzą roztańczone wojny
doświadczalne poligony
zapinane na guziki bluzeczki
w rytm walczyka w cieniu błonki pełnej grzechu
matki mateczki mamusie
pluszowe misie do budowania domów
z konia na biegunach machają szabelką
ptaki wydziobują ziarno z małomównego pola
należało nam się życie
a mamy przeprawę promową
rafa grabiec, 29 november 2013
zamieszkały w dymie od dziesięciu lat maszynowy aż do dzisiaj
słów uczyliśmy się z chodnika
z rozłupanych orzechów i ciemnych piwnic
wychodziliśmy mocniejsi o sny
gdyby odcedzić jakieś momenty przybrałyby kształt pomników
opuszczam wiek chrystusowy
trzeba coś wypić i wzmocnić falochron
rafa grabiec, 8 january 2015
za plecami mam czarne
toczy się cisza jak mysz
strach nie boli strach męczy
kobietom puchną stopy
mężczyznom trzeba przeprać koszule
przede mną jest ulica
gęsta od zaparkowanych aut
gdzie niebo odbija się w lusterku
rafa grabiec, 20 march 2014
trzy kilometry dalej był przyczółek piekła
ręcznik i mydło jak nadzieja i miłość
więcej niepokoju nie pamiętaj
z wielkiego grzmotu
Hatikwa
rafa grabiec, 15 april 2014
w grobie miasta wyciągnięte ulice przed
skrzyżowaniem wiją się promienie tęczy
kiedy dochodzą cię klaksony aniołów
wsiąkasz w zebrę i idziesz koleiną piekła
w ciele pomarszczonych pragnień i nie napisanych wierszy
matka być może nastawia pranie
ojciec gasi papierosa
Bug wsiąka w Drohiczyn
nim cię zawiodę poczujesz kłucie żeber
cierpieć to nic innego jak oddychać
więc nie myśl o mnie inaczej niż przez lustro jutra
gdybym mógł rozprostować skrzydła
nad trzecim piętrem zamieszkałyby akrofobie
i skrócilibyśmy drogę
stąd do ran
rafa grabiec, 18 november 2013
szukam płomienia dla świecy
był całkiem niewielki i nieco bezpieczniejszy od lodówki
ale przecież tam mieszkają tylko szczątki kłamstw
w takim razie piję herbatę nieświadomy otaczającej mnie czerwieni
ta pora roku powinna nosić rozpuszczone włosy
zza okna wszystko wydaje się płaskie
być może uspokoi mnie przewietrzenie domu z siebie
rafa grabiec, 13 december 2013
napisać wiersz jakby nie było jutra
kiedy nie byliśmy jeszcze wystarczająco zrównoważeni psychicznie
a do zapachu chleba skradaliśmy się jak we śnie
gdzie nie ma tła i tylko emocje wybuchają nie budząc dzieci
rozciągnąć minuty w godziny a godziny w jeszcze jedno spotkanie
o którym będziemy mogli powiedzieć to było kochanie
tylko z małomównego wczoraj została niedopita butelka
rafa grabiec, 15 april 2015
wiatr pozamykał usta
powstanie to nieosiągalna część jutra
wszyscy przed telewizorem
żeby nie ufać temu co było
wystarczy wierzyć w to co jest
rondo bez wylotów
pozwalam sobie być tym kim mnie urodziłaś
matko nosisz mnie po swoim brzuchu
rzeki obmywają stopy
pamięć musi mieć ramy
kąty proste między słowami
rafa grabiec, 8 august 2014
epilog
kończymy piwo tak mniej więcej w pół
do czwartej ale nie kończymy dyskusji
czy w finale (chyba to było w '89) mistrzostw między blokowiskami
piłka przekroczyła pole bramkowe czy zatrzymała się na linii
gol był nieuznany
skończyło się na podbitych oczach i krwi na koszulkach
prolog
Kochanie dzisiaj wrócę trochę później
idziemy z chłopakami na karty
akcja
jedna flaszka druga flaszka
czas jak sznurówki pęta buty
wyjść stąd albo zostać wyprowadzonym
więcej pytań nie zadawaj
i tak wygramy tę wojnę
rafa grabiec, 11 august 2014
niepodobni do nikogo w lustrze zamknięci
na ulicy jak z opłatkiem na językach
po piąte nie zabijaj po pół litra
wynoś się z domu
w szczegółach tkwi pieniądz
planuję wybudować igloo z liści i siku
marzenia w papierku po wedlowskiej czekoladzie
uronię siebie dla zabicia wiosny
później będziesz mogła mnie szukać w ogłoszeniach matrymonialnych
w szczegółach budzą się niedomówienia
nie ma już w nas nas
jesteśmy my w nich
rafa grabiec, 25 june 2014
wyciągasz z nawiasów płaszcze
wpisując w to samo koło kroki
przydeptujemy granice państw i miast
(na pewno w to grałeś)
światło nie puka tylko wchodzi bez pytania
pozwól dzieciom wycierać brudne rączki w kołysanki
zapłacę za wszystko wspomnieniami
zdjęcia niech będą na to dowodem
milczenie jest czekaniem
a mowa matką uciekających
rafa grabiec, 16 june 2015
na dłoniach noszę papilarne kraty
w gardle kulę ziemską
przecież po to jestem żeby zbierać dla ciebie puszki
wymieniać je na kawałki chleba
oddycham pustą piwnicą
tam gdzie pająki czekają na owady
szukam włącznika światła
słońce ma kolor zwietrzałego piwa
tak cudownie czułem się przy piersi matki
ale to było kiedy po ulicach jeździły czołgi
są takie miejsca gdzie nie musisz wyciągać wniosków
wystarczy że spaliny mieszają się żelbetonem
przecież po to jestem żeby grabić liście z twoich włosów
podpalać niedokończone listy
rafa grabiec, 26 august 2015
strach ma takie miękkie nogi unosi się nad chodnikiem
widzisz chłopca na deskorolce koloruje nudny okres dorastania
z tych murów które w koło przypominają o naszych dziadkach
można wyczytać że jakoś to było małymi krokami i żeby zdrowie było
drzewa co chwilę zmieniają płaszcze światło załamuje się nie pod takim kątem jak byśmy chcieli
i gdybym powiedział że smutno mi boże to mogłabyś parsknąć śmiechem
nie te czasy i nie to picie wódki
kiedyś mój ojciec przynosił z pracy płyty winylowe
mama zapach eteru
moje paznokcie były pełne miąższu z mirabelek
w piwnicach dziewczyny pokazywały nie tylko majtki
teraz tylko kościoły i szkoły noszą te same imiona
na stołach nie ma zsiadłego mleka nie wierzy się w pasjansa
rafa grabiec, 23 january 2014
styczeń
wszystkie odcienie zimna
zaczynamy dzień od znalezienia siebie w kawie
później błądzenie w tatuażach miasta
wieczór nadziany programem telewizyjnym
luty
rafa grabiec, 9 june 2014
moje nawiasy to twoje cudzysłowy
już nie musimy napełniać kaflowego pieca
rachunkami za niezapłacone wczoraj
ogień jakim palimy w naszych sercach
nosi imię dziecka
twoje równowagi to moje huśtawki
rzeczy z których składa się dom
to chwile do jakich wracamy
cóż po meblach cóż po kilku kultowych płytach
będziemy zanosić się śmiechem na dywanie jutro
nasze marzenia to nasz wspólny mianownik
rafa grabiec, 30 may 2014
codziennie przechodzę samego siebie
na trasie imię ojca i syna
ducha świętego szukam
nie chwalę nikogo
jako w domu tak i na ulicy
chleb smaruję głosami
i ważę słowa
bo między słowami odnajdziesz człowieka
a pokuszenie było i będzie
rafa grabiec, 17 august 2015
uciekam przed Niemcem z bagnetem na karabinie w uliczkę
z napisem JEBAĆ BROŃ identyfikują się chłopcy z młyna
nasze miasto ma biało-zielone serce
mój anioł tchórz zapomniał w czym jest rzecz
do końca gry jeszcze pójdę z dziewczyną na dach
będziemy liczyć spadające z nieba papierosy
będziemy dla siebie jak papier i nożyczki
rafa grabiec, 14 january 2014
przecież każda z was kiedyś usłyszała chodź
do tatusia. przez palce rozlewał się chaos podwórka.
koty tak dumie prowadzają się po płotach, gdy młodzi
tak bezczelnie za nic mają teraźniejszość. staramy się zrozumieć
kierunki odjazdów, przyjazdów.
niekonsekwentni w swym łapaniu przyczyn i skutków, wciąż
poszukujący i jeszcze niezagubieni.
rafa grabiec, 2 february 2014
będąc częścią schematu
wyprowadzasz swoje ja jak psa
by załatwił wszystkie potrzeby
inni zapominają po co było wczoraj
nie chcą wiedzieć dlaczego będzie jutro
dzisiaj to tylko rozlane mleko
wiersz inspirowany "Przeprawiając się promem Brooklyńskim" W.Whitman'a
rafa grabiec, 12 august 2013
ona ma cytrynę w ustach
słucha ojca który oddycha nią w nocy
śpiewamy rdzawe pieśni
kiedy spadają koty
kolory ulic wchodzą na nasze ręce
piękna jest wiolonczela na dzień dobry
pachniemy poranną trawą
i możemy być młodzi przynajmniej do godzin przedpołudniowych
rafa grabiec, 3 june 2012
obojczyk prawdy zastygł
na stelażu opowieści
rosną skrzydlate słowa
co przyniesie wiosna
z zadartym nosem
dziewczyna
i parki pełne piskląt
odkryją liście
rafa grabiec, 5 september 2012
piszę list do wujka
wiem że tęskni za ojczyzną
i że został sam w małym domku
na przedmieściach Montevideo
wujek przyjaźni się z panem Suarezem
często grają w warcaby nad Atlantykiem
piszę do wujka list
o tym co się wydarzyło zeszłej niedzieli
(wujek uwielbia jak opisuję
niedzielne spotkania na wsi)
do listu załączam życzenia zdrowia
i zdjęcie źrebaka który przyszedł wczoraj na świat
(wujek kocha konie)
jest 5 sierpnia 2005 roku
list powinien dotrzeć do Urugwaju za około 10 dni
rafa grabiec, 25 september 2013
nie może być nic złego w obrazie czasów utkwiły szklane menażerie
samo centrum pogrzebu jak główka zapałki popieleją
oddechy na smutnym kręgosłupie kołyszą się wiatry
czterech synów spotyka się po wyjściu z wojska
matka wyciąga pieczeń zdjęć
nikt nie odnajduje ojca w zaciasnej skórze
kot liże migdałowe futro
w innej czasoprzestrzeni
jutro też będzie Boże Narodzenie
rafa grabiec, 4 february 2013
patrol dosięga nas
za judaszem
nie ma ucieczki z klatki
jedynie piwnica pełna kiszonych ogórków
lub strych otulony sobotnim praniem
na półpiętrze jest okno i kaloryfer
metal czy szkło
wybieraj
przeciwność półkul wpisanych we wścibstwo
narodowe odrabianie pracy domowej
na przestrzeni jesieni i zimy
z początkiem wiosny zacznie się
ławka i ogródek
rafa grabiec, 3 september 2012
Na ulicy dzieci grają w zapomnianą grę
w klasy. Kłócą się i godzą z logopedyczną
wadą. Rodzice okupują okna i ławki. Rozmawiają
o zwyżce czynszu. Rozmyślają
za co sąsiad spod dziewiątki pojechał
na wakacje. Podobno zdradza go
żona. Zawsze ta sama
komunia w niedzielę. Zawsze
te same otrute spojrzenia. Listonosza
jeszcze nie było z wezwaniem na komendę,
ale to nieuniknione.
rafa grabiec, 4 february 2013
zmyka się i siedzi
maluje usta winem
czasem kolaboruje z odgłosami miasta
kiedy indziej warczy
by kiedyś móc się skulić
jak włóczka
ręce na dwóch końcach strachu
język ma niepolski kształt
udaje huśtawkę
góra - pancerz
dzień - dół
przychodzi listonosz
pies głupieje
zapachy osiedla pustoszą powonienie
rafa grabiec, 11 october 2013
bywa
przykryta ciężką puchową kołdrą
spod której wystają stopy
nos ma ujście w zakładach bukmacherskich
rafa grabiec, 9 august 2012
w stodole śpią diabły
mówiła babcia
nie wchodź tam po zmroku
ciekawość dziecka
jest pierwszym krokiem do piekieł
rafa grabiec, 17 october 2012
wyszedłem z kobiety
by stać się mężczyzną
przestałem udawać
płacz
rafa grabiec, 31 may 2012
z atomów
ja
forma inna niż poprzednio
np. rano nie dotknąłem maszynki do golenia
nie zaparzyłem lnu
zapomniałem z premedytacją
ja
inna forma niż jutro
obetnę paznokcie
połknę aspirynę przepiję kranówką
z atomów
ja co sekundę
nowy stary atom odejmuję dodając
rafa grabiec, 11 june 2012
a gdyby tak chcieć prawdziwie
dojrzeć
co na zewnątrz słów
wewnątrz usłyszeć
ze zrozumieniem choćby fragmentu
stóp oddalających się na śniegu
w wiatr zanurzyć ręce
i dotknąć ciało obecnością
rafa grabiec, 23 january 2013
jeszcze wczoraj byliśmy przyrośnieci do ławek
dziś tylko skorupa farby przykleja się do rąk
jeszcze tak niedawno znałem godziny odjeżdżających pociągów
do lepszych miast do weselszych stacji
dziś nie czytam dzienników i oglądam się za siebie
jeszcze kilka par butów będę musiał zedrzeć
nim zapomnisz jak miałem na imię
rafa grabiec, 9 june 2013
wiesz że ona nie lubi kotów
sen jak kawa
nie widzę czerni
tylko muszle
rafa grabiec, 29 september 2012
jutro będzie padać
słońce zaczyna się i zaczyna
tylko po co powielać Syzyfa
wszystko na nic to i tak to się ma
jak zapałka do draski
rafa grabiec, 18 october 2013
teraz widzę kochanie twój śpiący oddech
tu na liściach sarny ścielą swe ciała
wychodzę z ramion bogatszy o ciepło
tam sny zataczają koła a młode chmury rozciągają się na plamie słońca
można taką miłość nazwać białym pokojem
można takie ciche umieranie zaznaczyć na ściennym kalendarzu
albo rozpierdolić lustrzaną butelkę o klamkę
i modlić się do drzwi
modlić się do wycieraczki
pod obrusem jest nieociosane dziecko
ale ty przecież nie wiesz że kochać to być bliższą niż zaćmienie księżyca
rafa grabiec, 24 august 2012
widzisz - odchodzę
nocna wariatko
ostatnie co potrafisz to milczenie
i nawet przyszłe wersy tego nie zmienią
nie ukrywam że bolało
kiedy indziej byłem zarośnięty knajpami
i mimo wszystko gdzieś był w tym sens
jedyne co zostało to wycie psa
rafa grabiec, 20 august 2012
w tę szarpaną noc
zadzwonimy na policję
i zgłosimy kradzież marzeń
dyspozytorka poprosi o numer telefonu
na wariata podam 600921749
rozumiem, przyjęłam - syknie do słuchawki
a my pójdziemy w miasto
jak w prerię skojarzeń
rafa grabiec, 11 may 2012
kochanie idę do łóżka
jeszcze jeden papieros jeszcze
jeden drink jeszcze
jeden koncert
w tańcu epilepsji
powiedz Ian’owi że
stracił kontrolę
Curtis'owi
rafa grabiec, 8 november 2013
moje serce to ćma
chce być bliżej żarówki i przytulać elektryczny wiatr
chować takie małe zapomniane obrazki pod dachówkowate skrzydła
tak więc szuka latarni szuka morza przed odpowiednim padaniem do portów
wieczorem zanurza się w tłumie podobnych
albo z jednolitego tła atakuje jaskrawą ripostą
rafa grabiec, 27 april 2012
patrzył się na kamień
w rzece
widział siebie
na drugim brzegu
dzieci topiły marzannę
woda była brudna
rafa grabiec, 11 september 2012
nie kochaj mnie
nie jestem do kochania
lepiej zrób mi kanapkę z radamerem
lub uprasuj koszulę
wiem że tego nie znosisz
ale zrób chociaż tyle
i mów do mnie za dużo o różnych rzeczach
nawet jeśli udaję że nie słucham
mów
to taki ludzki odruch
chcę słyszeć głosy
chcę wiedzieć o czym myślisz
jak rozumiesz świat
rafa grabiec, 22 april 2012
ja jestem trup. ty jesteś
anioł. w przybliżeniu
pszczoła napoczyna kwiat. jest
tuż przed żniwami.
w porze obiadowej. ty jesteś
zajęta. ja jestem trup.
wszystko dojrzewa. do przydrożnych kapliczek
niosą plony. fabryki wydają
ostatnie tchnienie. ja jestem trup.
ty jesteś matką.
rafa grabiec, 6 september 2012
podobno był w tym dobry
nosił niski stan spodni
a grzywkę miał zaczesaną na bok
kochały go dziewczyny i niektóre profesorki
potrafił porządnie rzucić kamieniem w pociąg osobowy
i pił nie mniej od innych
zakochał się w takiej jednej z małym biustem
ale potrafiła kochać jak żadna
i nie udawała kogoś kim nie była
wracał od niej nad ranem
kiedy tamci szli do fabryk
zatrzymywał go nocny patrol
imię nazwisko ulica
nazwisko rodowe matki
miał to gdzieś
bo za miłość się nie sądzi
rafa grabiec, 29 may 2012
kiedy krzyczysz kwitną przebiśniegi
kiedy milczysz na parapecie siadają wróble
lecz kiedy zamykasz uśmiech pestką i skórką cytryny
stygnę na krześle i więdną żarówki
rafa grabiec, 12 august 2013
wycieram rękawami odwłok twojego kochania
mam zdjęcie w portfelu gdzie my
kurwa czy to istotne
karzesz mi być mężczyzną
rozciągam dom do kwadratu wszechświata
nie lubię wielkich słów
kobieto
karzesz mi być mężczyzną
te wielkie słowa to na przykład miłość
płaczesz kiedy nadchodzi zmęczenie materii
nie oczekujesz wrażliwości
karzesz mi być mężczyzną
kwiaty na parapecie popełniają małą śmierć
w telewizji szukamy czasowników
chcę oddychać jak drzewa
rafa grabiec, 18 october 2012
bóg nie jest
modnym tematem
podczas picia wódki
otwierasz swoje świństwa
rafa grabiec, 15 september 2012
i nigdy nie kończ wierszy milczeniem
w ciszy odchodzą tchórze od swoich kobiet
a nie mężczyźni
dlatego kończ wiersze wyciem
zostawiaj je jak psa który przytula
nos do progu domu
jeśli wrócisz puenta owinie się na nodze
i nie puści cię w przepaść ucieczki
rafa grabiec, 29 july 2013
opamiętanie od wódki dzieli kobieta
deszcz spada na nas śmiechem
by zatrzasnąć się w klatce rozmowy
o drugim dziecku śpiewają sosny
wybiegam ze snu ciężki od potu
niosę klucz wycięty z przeprosin
bardzo długi biały korytarz
tam przywiązałem Chrystusa
rafa grabiec, 21 september 2012
nie porównuj mnie do wieszaka
i do histerii z nim związanych
owszem możesz się na mnie powiesić
tylko kto wtedy zajmie się naszą córką
rafa grabiec, 27 march 2018
nie będzie takiej Nirvany
nie będzie takiej mafii
nie będzie takiej samowoli
dojrzewanie to wysłany list z doręczniem przez Pocztę Polską
może poręczysz a może poszedłeś na wagary
nigdy nie byłem w wojsku
(i co mi zrobisz)
rafa grabiec, 10 october 2015
gdybym chciał byłbym wirtuozem frezarki
gdybym musiał zrozumiałbym swoje sny
gdybyś chciała pokazałbym ci na jakich wzgórzach rosną maki
sobota to margines tygodnia
dzielenie nocy na godziny
ostatni taniec ostatni kieliszek ostanie słowo
wsłuchuję się w liturgię ulicy
ktoś potrzebuje wojny inny potrzebuje darmowej miłości
tylko dzieci niosą w sobie nadzieję
gdybym mógł wzniósłbym cię wyżej
ale przecież wiesz że gór nie przenosi się siłą
rafa grabiec, 9 january 2015
w miejskim dymie psy szukają schronienia
podwijają ogon ścielą uszy na ziemi
wiatr zastępuje im głaskanie pana
wróble jak płoche anioły wyrywają sobie z dziobów okruchy
na tyle mogą liczy na ile pozwoli im odwaga
zastanawiam się gdzie jest człowiek
czy między psami czy wśród wróbli
chyba tylko wyprostowanie czasu dałoby odpowiedź
rafa grabiec, 15 august 2014
miasto na obrzeżach ma pętlę
tam gdzie szyja wyciągnięta aż po dwupasmówkę
światła latarni przychodzą jak sztorm
od lewej burty przedszkole
w centrum kościół
miasto za kołnierzykiem chowa granicę
poproś/zatrzaśnij małomównym i cichym mówimy zapłać
stajemy na baczność na pierwszej linii ognia
jeszcze nie zginęło póki słyszymy głosy zza murów
rafa grabiec, 8 january 2016
zamieniłbym się na ślady stóp
karetki pogotowia prują miasto na pół
dobranoc to para o jakiej wciąż chce mi się marzyć
codziennie słychać złe wiadomości
codziennie falami płyną brudne czyny
codzienne spacery by nie zgubić tropu
blisko domu wita mnie PROCH KING
JEBAĆ BROŃ i jak się z tym nie zgodzić
jak wejść bez kastetu w ciemność
można kupić ocet i gąbkę
półki pełne są argumentów
rafa grabiec, 9 march 2016
nie nazywajmy ulic imionami bohaterów
niech dowcipy o polaku niemcu i rusku znikną jak elementarz
próbuję zrozumieć otwieranie drzwi nieznajomym
łamanie się opłatkiem ze śmierdzącym jezusem
kiedyś to były zimy
była wiosna wagary i dziewczyny w których szukaliśmy czegoś więcej niż wilgoci
kiedyś mieliśmy pięści pełne koktajlów mołotowa
na drzewach rosły papierówki
przypomnij sobie o czym rozmawiano przy stole kiedy byłeś młody
przypomnij sobie co było ważne
rafa grabiec, 25 november 2015
proszę mamy zapewniam że się nie biłem
za to co inni poszli do wojska ja musiałem sprzątać sale pooperacyjne
przyjaciółko boga już nie musisz wracać do swojego chłopca
z pięści też rodzą się piękne dzieci
wypluję wczoraj z samego rana na ulicę
by mieć miejsce na jutro
a pojutrze zabierz mnie byle dalej byle szybciej
nalewanie nie boli
bolą przyziemne rozmowy o tym co ważne
z placów zabaw najbardziej lubię
kręcące się karuzele
zamienię pełną paczkę papierosów
na jednego przyjaciela
tylko żeby się nie wypalić przed czasem
zza krat nawet ksiądz
wygląda na sąsiada
później zęby trzonowe miłość aż po konfesjonał
stopy oblepione grzechem
mam na sobie tylko lustrzane odbicia
małomiasteczkowe animozje
zima zawsze zamyka rok
rafa grabiec, 26 april 2016
kiedy jestem w stanie rozmydlenia
czuję niedoszłe skargi
że powinienem być i sprawować się
a nie tylko rozciągać się jak guma
wiążę ręce do ogona
naprężam cięciwę do granic alarmu
na usprawiedliwienie wożę w bagażniku pół litra i klucz francuski
albo komuś dasz w mordę albo wlejesz na zdrowie
rafa grabiec, 23 december 2013
Panie i panowie. Oto siadłem z wami do stołu. Spożywam wypracowaną
przez wasze ręce kolację i opowiadam wam o moim ojcu, który również
zaczynał tak jak wy, pracą rąk i serca, tak serca, którego tak wielu się wstydzi
i tak niewielu je ma.
W moim domu piec wygasa tuż po ostatniej niewiadomej. Cudze wszyscy liczą,
dlatego wychodzę przed mury tego miasta, przed wasz ostatni oddech, kochani.
Pamiętam, choć to miasto zapomniało tak niewiele, tak wielu.
Uwaga, to że uciekł nam pociąg z nad przepaści nie znaczy że przepaść się skończy
z pierwszym snem. Panie i panowie, dziękuję za niezamieszkały kąt i za niewytrzepany dywan.
rafa grabiec, 8 march 2017
chodzę po mieście z bratem deszczem
rozmazane ulice jak senne zdobywanie bieguna
tłoczą się mgłą rozmowy przy kioskach ruchu
chodzę po mieście o głupiej godzinie
aż złapie mnie radiowóz na nieczynnych światłach
wytłumaczyć się z chęci powrotu do domu będzie trudno
chodzić po mieście i myśleć o Bieszczadach to syndrom wieku i wielu
dlatego spróbuję odciąć się od pępowiny odkładających na emeryturę
zacznę jeszcze raz badać ulice jak kiedyś bawiliśmy się w doktora
i nikt nie był chory i wszyscy byliśmy młodzi
*przy dźwiękach St. Germain
rafa grabiec, 26 february 2014
nawet o centymetr nie przesuniesz terytorium czekania
mimo że na rewersie jutra jest kałuża
sadzasz na kolanach reklamówki z Lidla
w zawołanej taksówce wracasz do domu
jak z jakieś pielgrzymki bogatsza o mięso i podpaski
moja telewizja gra tylko TVP Kulturę
kiedy klucz wierci się w drzwiach przychodzi reklama
przypomina panią z T-mobile’a proponująca nowy tańszy abonament w konkurencyjnej cenie 19,90
lekko chowasz buty do szafki
a ja wkładam mięso do lodówki
podpaski niech czekają w reklamówce
rafa grabiec, 30 march 2017
kiedy kwiecień będzie nas przeplatał między palcami
miasto pokryje się ciastem z chmur i słońca
kiedy jutro wsiąknie w skórę jak deszcz w płaszcz
będziemy o kilka chwil bardziej samotni i małomówni
kiedy nie będzie wyjścia ze ślepej uliczki
spróbujemy wygrać w pokera jeszcze jedną szansę
kiedyś myślałem że dni wyrywa się z kalendarza
po to by za chwilę być dorosłym
dziś zawsze jest poniedziałek i wszystko zaczyna się od nowa
rafa grabiec, 18 march 2014
nad rozlanym mlekiem trzeba wysypać płatki
wycisnąć ile się da z liturgii i rozdrapać strupa z dziecinną łatwością
nim pojawi się czerwone być może wylosujesz czarne
koty nie będą miały nic przeciwko
psy wręcz przeciwnie
było nas w domu o jedno za mało
tylko jak porozmawiać o tym z matką
rafa grabiec, 10 december 2013
starzenie się ma dwie ręce i nogi
czasem razem płaczemy na meczach reprezentacji polski
mali chłopcy wznoszą się na trzecie piętro by dorównać ojcom
zobacz młody jeszcze wczoraj rżnąłeś w pieluchę a dziś
dziewczyny oglądają telenowele i opowiadają o idealnej miłości
wszystko już było nawet w poezję wycierają buty
postanowiłem zachowywać się na miejscu
znaleźć robotę i odpowiedzieć za błędy
takie trudne rozpieszczanie kolejnego początku
rafa grabiec, 15 may 2017
życie jest jak litera S
początek
co najmniej dwa zakręty
koniec
nim ukradłem ojcu kandyjskie dolary
miałem zamiar być co najmniej grzecznym synkiem
później już było łatwiej zaglądać do rodzinnych szuflad i majtek koleżanek
i tu i tam można było znaleźć coś cennnego
dzieciństwo to albo Bolek albo Lolek czasem po kradzieży jabłek Tola
później kilka zdjęć Kasi Figury i rozbita warga po studniówce
raz i dwa kochanie to liczenie na pójście do łóżka
rafa grabiec, 7 june 2017
są domy w których mieszka wiatr
i na przeciąg mówi się córko
gdzie byłaś poprzedniej nocy
są zakręty zza których wyłania się koniec
drogi jest chleb i pocisk miłości
co przebija kokon mięśni serca
cień wychodzi z metamorfozy kłamstwa
jeśli słowo nie ma nic do powiedzenia
lepiej zakopać niedomówienia między liśćmi jutra
są domy pełne zakrętów
a zakręty dają schronienie w domostwie
rafa grabiec, 21 november 2017
ulice miasta ciągną się jak nogi modelki
możesz zobaczyć w nich więcej niż przez kratki konfesjonału
śmiechem wbijasz głębiej ból
niż torreador szpadę
miłość to nie tatuaż
miłość to koło ratunkowe
weszliśmy nadzy między karawany pustych pokoi
później w morze podobnych błędów
wymazać z czasu pragnienia o byciu kimś innym
niby łatwe niby kolejny krok w czasie
głód to takie coś z czym można nauczyć się żyć
(bądź moją nauczycielką
spróbuję być znów uczniem)
rafa grabiec, 18 november 2015
umówiliśmy się na kawę herbatę gdzieżby indziej jak nie w kawiarni
teraz to jest jakaś wojna z czystością powietrza
papieros przed ale szarlotka w środku
umówiliśmy że nikomu nie powiemy o co tutaj chodzi
śmiech jak cytryna w herbacie niesie kwaśne przesłanie
możemy jeszcze zacząć wszystko od miejsca na mapie
później tylko po co później czy nie może być zawsze teraz
zaczynam rozumieć dlaczego kiedyś uważano że ziemia jest płaska
perspektywa stołu daje jakże niebezpieczne pole
manewrujemy serwetkami jak czołgami
imbryk jak latarnia morska nakierowuje ręce na falochrony filiżanek
bezpieczniej jest rozmawiać o starej miłości o rozbitym kolanie
o grze w głuchy telefon nie zapamiętuj spod jakiego numeru dzwoniłem
któregoś dnia powiedzmy 20 któryś lipca 2025 dlaczego nie
data jak każda inna do której możemy ułożyć sobie śniadanie
głupie to ale ze wspomnień do rzeczywistości jadę snem
mijam przystanki byłe koleżanki byłych kolegów wiosny i płyty kompaktowe koncentracyjne palce zabaw deszcz spod matki
psa z ogonem przyciętym w drzwiach palące się śmieci śmierć w kwietniu roztrzaskane jabłko na asfalcie roztrzaskany nos
po dyskotece marsz z okazji pierwszego maja ciepła wódka nad Wisłą
sen ma to do siebie że kończy się przed czasem
wypijmy się nawzajem
napiwek ureguluję za nazwisko
kelner zrozumie
w normalnym miejscu
kelnerka rozumie więcej
rafa grabiec, 28 january 2014
odkąd zacząłem się mylić na złe
wychodzi mi wszystko przez przednią szybę
próbuję nierozumieć świtów i staram się być
na ty z wieczorną stroną miasta
chce mi się mniej więcej wcale
dochodzić i przechodzić ulice
na czerwonym świetle
wyciągać ręce z kieszni tylko po to by złapać czas
w jakim marzną ręce
odkąd każdy sąsiad jest terrorystą i każda sąsiadka
obcina moje życie z fragmentów dobrego samopoczucia
cieszę się z całodobowej opieki ISS
rafa grabiec, 29 january 2014
nazywają mnie synem niedzieli
zawsze kiedy gubię cień na połamanych płytach
wcierają proch w akompaniamencie igieł
boję się pustego pokoju córki
wycinam ze wspomnień księżyce
przeciąganie liny z obcym
od kiedy to miasto obrosło pajęczyną
nie wyciągam wniosków z siebie
już nie myślę że warto
już nie tęsknię za tamtym smakiem
już przestałem organizować się dla pomsty
nazywają mnie synem niedzieli
moja matka migrena
moja żona Barcelona
moja córka opuszcza pokój
rafa grabiec, 22 january 2014
kawałek jabłka Ewy
w gardle
rodzi grzech
cienka jest linia mostu
ręce związane metalem
Ryby Bliźnięta Lew
coś jak szkielet rodziny
żeby przyszła wiosna
potrzebne są powracające ptaki
rafa grabiec, 11 january 2014
urodziłem się wiatrem
pod stopami korony na wyciągnięcie skrzydeł fale
malowanie na płótnie rozlanym oddechem
mieszkam pod mostem spaceruję po kołnierzach
tańczę kiedy wasze miłości rozgwieżdżają nocne kałamarze
urodziłem się by wpaść przeciągiem w pokój
rozniecić ogień zerwać dach i przewracać snopki zboża
rafa grabiec, 21 january 2014
Słyszy pan, panie Anderson?
To odgłos nieuniknionego.
Wachowscy
Z wód płodowych po ślady maszerujących na przestrzeni
pukania i węgla. Widok z namszczonych pięter i kilku więcej wartych głosów
dociera w cieśniny zbiorów.
Brat który nie pamięta mego imienia niesie na ramieniu lustro. Mogę
łapać jego zepsute powietrze. Dni wciąż igielne i noce jak rozbite planety.
Jakimś cudem sztukmistrz rozdaje ogień. W domu
wybucha kolejna wieczerza.
rafa grabiec, 28 april 2015
zanim zrozumiałem skąd się biorą chmury musiałem spróbować znaleźć drabinę
mój cieśla pokaleczył sobie dłonie
z boku wychodzą śmieci potocznie nazwane duszą
stopy proszę bardzo najpierw wytrzeć
zanim mowa osiągnęła pułap telewizji ptaki musiały pogodzić się z Ikarem
przez zbitą dupę wyciągniesz wnioski
rafa grabiec, 10 january 2014
Zamiast skóry mam drewno powiedział przytrzaskując moje słowa
młotkiem. Wyciągnąłem z siebie gwoździe. Krzyż zostawiłem pod kalwarią.
Rósł tam drut kolczasty i brudne szmaty. W korycie zamiast rzeki płynęły
gorzkie żale. Śmierć jak rak zaszła nas od tyłu. Nie byliśmy sami, byliśmy na palcach jednej ręki.
Pierwszy dzień miał rozłupane płuco, drugi proszę państwa
do gazu.
rafa grabiec, 2 january 2014
napotykam ogień pośrodku labiryntu sekrety zakrętów
jak w szufladzie miasto papierów zapisanych obcym pismem
spopieleją odpływające łodzie
zaczynam rozumieć krzyk zaczynam oddychać mgłą
tak by nie pamiętać tak by wiatr ostudził czerwień
wychodzą z trumien puste słowa tak by można o nich rozmawiać
przy świecy znaki zataczają kręgi miotają się po parkiecie
roztańczeni w ramionach fal radiowych
pojedziemy tak by nikt nie widział
by nikt nie pamiętał o czyimś śnie
rafa grabiec, 24 july 2014
po dotknięciu języka polskiego
czuć mleko matki
powoli udomawiasz grzechy i cienie
szukasz wsparcia w lustrze grobów
a znajdujesz zdjęcie choroby
w takim korytarzu jak czyścić nie ma czasu na szukanie przyjaciół
to jeszcze nie noc moje dziecko do rozpoczęcia snu
masz pół paczki papierosów
rafa grabiec, 4 august 2014
czas mieszka między iskrą a płomieniem
miłość to słońce po zachodniej stronie horyzontu
później jest ciemniej aż możesz znów podnieść głowę
zmówić pacierz i napromienić weselników
na białym krześle powiązane pępowiny
pomyślałem przetnę uwolnię niech idzie
przeciąłem uwolniłem nie poszło
stoi i waruje nic się nie zmieniło
co było pępowiną stało się małżeńskie
a co białe wyrosło na komunijne
po ciemności przychodzi anioł
a po aniele już niewiele dobrego
rafa grabiec, 9 november 2017
zło pije się z mlekiem
matki powtarzają że jeśli będziesz się tam
dotykać tylko podczas snu może
bóg nie będzie pamiętał
zło bije się ręką
ojca masz tylko jednego więc
niech cię ręka strzeże
od kradzieży i ucieczki
już nie modlę się o to by matkę zjadły wilki
a po ojca przyszła milicja
z czasem trzeba być na ty
w innym przypadku wspomnienia śpią na ciele
rafa grabiec, 3 january 2015
powietrze jest tam gdzie wiążemy oddechy.
czasami wymieniamy uwagi pod wpływem oparów.
wzloty teatru mieszają się z upadkiem ulicy.
zima jest tam gdzie lód miesza się z alkoholem.
we mgle wyjemy jak dzieci.
zamykamy się w szafach chowamy pod schodami.
małe marzenia wyciągane z rękawa.
zrozumieć siebie by zapomnieć noc.
to było zimne kiedy miasto zgubiło liście.
wiatr zastąpił myśli o imitacji życia.
rafa grabiec, 24 august 2017
nazywam się grabiec to prawie jak garbage
nim stopy macierzy zaniosły mnie pod ołtarze
solidarność wałęsała się pod bramami zakładów pracy
młodość to gorąca herbata
zbyt szybko stygnie
nazwiska sie nie wybiera podobnie jak miejsca urodzenia
jestem stąd i pachnę jak stąd
moi koledzy chcą być skądś więc otaczają się drogimi spalinami
dojrzałość mówi że już nie wypada
czasem coś wpadnie do brzucha a później płacze
zwisa mi że można być tam żyjąc tu
kochanie bywa równie trudne jak wymiana żarówki
starość to wodospad
spada się systematycznie a woda nie gasi pragnienia
rafa grabiec, 26 july 2017
nie ma lata tego lata już chyba nic nas nie spotka
w takie lato tylko babie oczekiwania rosną
że może zabierzesz ją na półnagą Jamajkę
w tamto lato tylko babom oczy kiwały się na torty z torsów
nie ma lata bo lata lecą wraz z bocianami
i tylko zostają pustki w gniazdach
za niespełniony rok znów przyjdzie wiosna a później jesień
rafa grabiec, 17 december 2013
w świetle nawet miasto jest interesujące
nawet dom nie jest pusty
albo kiedy podpowiadasz mi jak ocierać się o ciebie słowem
wyciągam wnioski spod paznokci
państwo które mieści się w tym kraju jest na skraju totalnej niewyrozumiałości
to zawsze coś
więcej niż pierdolnięcie kogoś w ryj
mój dom to takie małe tabernakulum
ja one i płyny
(fajne uproszczenie trupa)
kolorujemy przymiotniki na czerwono
czerwony to nasz kolor narodowy więc dlaczego nie kolorować na czerwono nadgarstków
patrzymy na sen z perspektywy papierosów i braku alkoholu
postanawiam oglądać film o świętach
bo każde święto niesie za sobą wyjechanie przyjechanie czy chociażby słoik potworów
rafa grabiec, 13 november 2013
między wieszakiem a telewizorem jest jakieś metr czterdzieści dziecka
sięga głową ponad stół nie da się ukryć ciszy
rośnie sterta rachunków za deszcz za śnieg za ogień
ubieramy kurtki na spacer po mgle rozlane mleko
pod nosem budują gniazda gile smutne to nic dookoła
później ślady większe niż bomby zasadzone w mące
by urosła samotna wojna po ostatnich upadkach przyszła migrena na światło
rafa grabiec, 15 march 2017
wieczór
jeszcze nie noc a tak blisko końca piekła
wieczór
jeszcze nie deszcz a kręci się w oku tańcem pustynia
wieczór
już wiszą z ulicznych latarni elektryczne wodospady
tatuś przyniósł z pracy pełen portfel zmęczenia
mamusia ucieka w świat seriali które dadzą jej miłość
córka chce tylko pogadać o tym co widziała na szkolnym korytarzu
wieczorem cienie chodzą po ścianach jak pająki
wiecznie dobijają się przez ściany sąsiedzkie liturgie
więc zróbmy sobie na balkonie plażę i zamknijmy zachód słońca w więzieniu
rafa grabiec, 24 march 2015
ja jestem zero ty jesteś jeden
gdy byłem Zorro ty byłaś pierwsza
kiedy zostałem zerwany ty zamieniłaś się miejscami
wiatr który przepłynął przez pole oszukał echo i skrył się w lesie
mniej niż Zorro więcej niż jeden
pamiętaj kochanie nie dziel przez zero
bo kto zrywa będzie zerwany
z lasu do miasta jest o kilka kroków za krótko
ja nie chcę być Zorrem ty z jeden dodałaś się co najmniej o kapelusz
może byłem zero ale dawno i tak na prawdę nie byłaś pierwsza
spadłem na cztery łapy tobie zostało osiem żyć
zgubić się można nawet we własnej szufladzie
rafa grabiec, 31 october 2014
ubierasz mnie w trumnę
zamknięty pod szyję na ostatni gwóźdź
zalany żywicą nie do poznania
z Poznania mam nietrzeźwe wspomnienia
więc mówię dobranoc
umarli kołyszą swoje zimne sny
zabierają ostatnie minuty by było o czym pisać wiersze
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
8 may 2024
0805wiesiek
8 may 2024
Touching EverywhereSatish Verma
7 may 2024
0708wiesiek
6 may 2024
Taking RevengeSatish Verma
5 may 2024
Poetic JusticeSatish Verma
4 may 2024
Izerska rzekakalik
4 may 2024
Suffering Was RightSatish Verma
3 may 2024
0305wiesiek
3 may 2024
I Was LostSatish Verma
1 may 2024
DogmaticallySatish Verma