Florian Konrad | |
PROFILE About me Friends (1) Books (14) Poetry (511) Prose (226) Photography (279) Graphics (73) Video poems (5) Diary (9) |
Florian Konrad, 11 july 2017
strzeż przed najlepszym
niesie z sobą lukier, idzie się udusić
albo rozchorować
odganiaj te z brzydkich snów
zdeklarowane fanki śmierci
(słodkie to, jednak - może innym razem)
jestem twój, kamieniem wrośniętym w ziemię
pod skorupą - atrapa smutku, opowiadanie
napisane w zerówce, NIC przepasane
szarfą bez barw
(znów zganisz za nieideowość)
bywam niczyj, od czasu do czasu
smuga światła pada daleko od zabudowań
przyciągnij, to takie proste
Florian Konrad, 11 july 2017
,,jesteś moim promykiem, Księciem Ciemności który rozświetla blaskiem grafitowe zakamarki duszy"
- Ukochana
niech pierwszy będzie wrzask, gardłowe
nawoływanie się we mgle
(panika - narkotyk z krainy, gdzie rosną bajki
można zerwać jedną - dwie z drzewa
odurzyć się nektarem)
potem spadnie surowy lód
zrośniemy się na zawsze
(tak wytwarza się nieugaszalne)
na chwilę przed końcem przyjdzie dziewczyna
zacznie bredzić o miłości i związku
wystarczy spojrzenie w oczy i zrozumiesz
że to człowiek pełen zawiści
hybryda trolla, stalkera
i pospolitego wariatuńcia
(teraz już dwie osoby tobą gardzą
- wykrzyczysz natrętnicy)
ostatnia kobieta, której będę się podobać
rzuci kamieniem w żarówkę
by nie było nawet ciemności
lecz to, co potem nastanie
nie zdoła nas pochłonąć, kochana
mam pewność
więc bój się śmiało
Florian Konrad, 10 july 2017
dość nieprzyjemne uczucie:
cyfra we mnie tętni, znaczek bestii
rozmienia się na drobne. jak tak dalej pójdzie
niedługo zostaną same zera i jedynki
(czym zapłacę ostatni rachunek?)
i jeszcze ta przeklęta spolegliwość
zbyt szybko ujarzmialne instynkty
niedostatek kolców, ledwie trzy, pro forma
herezji też jak na lekarstwo, zdarza się coś
wymruczeć pod nosem - ale nie grozi to
nawet wycieczką do Czyśćca
niewiele jest powodów do dumy
może co poniektóre grzeszki, przegryzanie smyczy
(jeśli złamią się pniaki - skończę
przyrośnięty do ręki Pani)
oraz pewność, że wystarczy ukłucie
by się rozprogramować
na amen
licz mnie, ciągle od nowa
znasz działania na liczbach nierzeczywistych
scalaj je, abym był mniej pokorny
- o więcej nie śmiem prosić
Florian Konrad, 8 july 2017
wiersz nienapisany
łączy nas jedynie śmiech
puste drwiny z wartości. formułki
aż ociekające od patosu, zabazgrane banery
zostają splecione w zaklęcie gordyjskie
ogień plus ogień - i tworzy się biel
plansza ulepiona ze śniegu (milczenie oznacza
najczystszą prawdę!)
szepczę w ową pustkę: nie warto - i staje się ciemność
czerń wytrąca się pomiędzy przeźroczystymi litrami
i już wiesz: jestem Przekaz, krzyk w tobie
oto ja - niezgrabny model, którego ciągle rysujesz
w myślach, przed snem
choć twarz ciągle nie taka
imię i oczy zbyt krzywe
to ten, co nie daje się zapomnieć. choć trzeba
choć powinno się przeciąć zdanie
zakończone ostrym pytajnikiem
https://www.youtube.com/watch?v=7t8TlrnNZho
Florian Konrad, 28 june 2017
wieś satelicka: nawet przydrożne kapliczki
podporządkowane najwznioślejszej z idei
mnie i tobie
są i zawistnicy:
po dróżkach ciągną jednoosobowe procesje
tubylcy nieutuleni w żalu, że w zasadzie
omija ich cała mistyka
zazdroszczą i złorzeczą
(gorzkich łez tyle, że utonąłby niejeden Adriatyk)
a pod lasem - rozwinięte płótno
jeszcze nie kwitną na nim dwie twarze
ciężko być czystym, gdy tyle w nas świata
nie sposób wbić gwoździa w ranę
bez oczywistych skojarzeń z plemieniem, z religią
przejedz się przed snem, by mieć koszmary
przejedz się snem
aż pochłonie on mnie, materiał
tę wieś
nie pozostanie nic, prócz wielkiej figury z gliny
Florian Konrad, 26 june 2017
wstrząsy, poza skalami
pragnienie silniejsze od słońca
wyciągają się spragnione pazury
już - już cię mam, próbuję nie wypuścić z objęć
- ale - jak zawsze - światło jest za gorące
sięga zbyt głęboko
ogień tworzy arabeski na skórze
(chyba pismo, kompletnie nieczytelne)
przenosi się na park narodowy
(w zgliszcza - szalone gabinety
pełne lekarzy porośniętych paprociami)
świat płonie, kochana, co do joty
i bardzo dobrze
wiele wymagało oczyszczenia
jak oko, które trzeba wyłupić
by widziało więcej
Florian Konrad, 26 june 2017
bajka somatoformiczna
przypisano nas do siebie
na maszynie cieńszej od włosa
(uczucie to wytrawny mag, nie próbuj zaprzeczać)
i tak wtulamy się, ciągle mocniej
bez skrępowania już, bez powłok
sfera armilarna - rozgrzana do białości
nowe chwile piszą się
nerwem pokrytym czerwienią
(zamieszkaliśmy pod nowymi flagami
podobne do dawnych
tylko kolory intensywniejsze)
dla mnie zawsze miłość to pęd
rodzinny, nieznany kraj
chmura, za którą mogą zgasnąć kalejdoskopy
Florian Konrad, 24 june 2017
dziwna choroba: zasnąć w wannie
i obudzić się w sercu pustyni
(na końcu każda śmierć jest nieskończenie sucha)
dziewczyna na to cierpi
gładzę po policzku
cierpliwości, oszczędzaj się
spędzimy noc. może się pogorszy
i zobaczysz - fundacje z serduszkiem
założą subkonto na ratowanie
by wpłacać, wpłacać jak najwięcej
w walucie twardej i ostrej, pieniądzu
niczym szczecina, potłuczona szklanka
będą się słały datki ze wszystkich stron pokoju
kupimy sobie po meblościance wypełnionej narkotykami
(tusz, papier - psychodeliki dla dorosłych
o wyobraźni wypełnionej cukierkami)
potem przyjdzie się rzucić z chmur
w inne, podejrzewam że drewniane
choruj
Florian Konrad, 24 june 2017
wiersz zbyt tani, bym go napisał
tym razem na poważnie
nie ma o co kruszyć lanc, mówić w dwóch
kopiach (echo poniesie krzyk aż za płot)
śmiertelnie serio, tak, że nic, tylko uderzyć
głową w mur i patrzeć jak pęka
mówię ci: za dużo oczu w moim jednym
zgaś je, połóż litery na półkę
nie nadaję się do deklaracji
mrówka biegnie przez materiał i zostaje ślad
rana, niczym z kałasznkowa: słowo
patrzysz i rozlega się: kocham
ugryzienie, świst jak z bata
choć powinien wyjść nobliwy pan
i spod wąsów wydukać:
tu nie ma, tu się dopaliło
ale nie szkoda
Florian Konrad, 23 june 2017
nad drogą wisi chmara szarańczy
mięsożerne
no pasaran, chyba, że ruchem raka
jeden się odważył
głos (diabli wiedzą, skąd):
dalej, przekartkuj, jasnowłose smoczyce
i królewny o zielonej łusce
czekają parę stroniczek wstecz
wiem, nie zauważyłeś
dla ciebie każda książka jest dyskoteką
i na odwrót, możesz czytać w podrzędnych klubach
przeciągać poślinionym palcem po byle remiziskach
tancbudach i - choć to nie do wiary
- znajdujesz tam poszukiwane skarby
drogą idzie człowiek. w środku - obsesja niepowagi
(zawinięta w szmatkę, by nie wyparowała
- ale może to tylko plotki)
przestał szukać czegokolwiek
wie
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
23 november 2024
0012.
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek
21 november 2024
Światełka listopadaJaga
19 november 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.
19 november 2024
1911wiesiek
19 november 2024
Jeden mostJaga
19 november 2024
0011.