Hefajstos44, 29 april 2012
Każdym swym krzykiem budziłem demony
W bólu pamięci kotwicą siedzące
Sięgać wciąż chciałem po swe nieboskłony
I wciąż byłem sam, sprzed lat małym brzdącem
Bezdechem sennym ku śmierci wołałem
Aby swe ostrze polerem znaczyła
Spokoju duszy w ten sposób czekałem
By śmierć tak piękną mi przyszłość wróżyła
Lecz ta ucieczka znów na nic się zdała
Serce wciąż biło potrzebą niezmienną
I myśl niezmienna codziennie wracała:
Masz żyć człowieku: choć wiara dziś ciemna!
I już się śmierci nie lękam w ogóle
Celu, marzenia dociekam gdzieś w sobie
Ubieram w kwiaty radosną koszulę
W tłum idę ludzki, by nie zostać w grobie
Hefajstos44, 4 may 2012
Zasiedział się rycerz w swym zamku
Na skale ogromnej i zimnej
A w bramie nie było już klamek
I okna też w zamku zabite
Wciąż patrzył do góry bo można
I cień orłów gonił spojrzeniem
Wokół szyi boli obroża
Więc do nieba śle znów westchnienia
Ni do orłów mu wzlecieć teraz
Ni się z murów w przepaści rzucić
Wiatr w komnatach nim poniewiera
Deski w oknach zdają się smucić
Gdzie marzenia co rosły w sercu?
Kiedy młode i chrobre było
Jeszcze w głębi co dzień się wiercą
Choć tak wiele marzeń ubyło
Gdzie te cele od zamku wyższe?
Drogi jasne po widno kresy?
Czy zabiły je przejścia przykre?
Czy porwały je z piekła biesy?
Smutno patrzy rycerz znów z wieży
Może jakaś księżniczka słodka
Znajdzie zamek i tu przybieży
Aby inne życie w nim utkać
Może przyjedzie i tu zostanie
Znajdzie w sercu radość za dwoje
I ożywi tę martwą skałę
I otworzy zamku podwoje?
Hefajstos44, 22 september 2010
W spełnienia czasie i ciał dwu popędzie,
Od lat czekana ta bliskość zbudzona
Ze środka marzeń wszystko wydobędzie
By oddać siebie stale niestrudzona....
Niech noce będą niby ta wspaniała
Która słodyczy z miodu oraz kwiatów
Podczas uniesień pełno nazbierała
I wzniosła ciała do innego z światów...
Spragnione usta , wygłodniałe dłonie
Pieszczotą słodką siebie radujące
Dały nam poczuć jak się w ogniu płonie
Kiedy dokoła światy nieżyjące....
Hefajstos44, 4 february 2012
Ty przecież znasz moją życia drogę
Co mieści co dzień curriculum vitae
Jednak przypomnę, bo dziś chcę i mogę
Myśli me czyste i te nieumyte
Wyzwania stale stawiałem przed sobą
Skrojone miarą wiary w swoje siły
Lecz nie dość wcale korzyłem przed Tobą
I nie dość wcale serce me wierzyło
Żem jest stworzony by sięgać po wszelkie
Bogactwa świata, nie tylko te z duszy
Dawałem siebie, korzyści niewielkie
Dość były co dzień, abym mógł się wzruszyć
Kobiet czekałem, którym Mesjasz niby
Dawałem wino i chleba bochenki
A one mi w zamian wciąż zatrute grzyby
Smacznie smażone w ich piekła kuchence
I dość już Panie, wystarczy i tyle
Czekam spokoju w spokojnych ramionach
I bogactw czekam, i po nie się schylam
Aby marzenia swoje już dokonać
I wierzę wielce, że Ty to przeczytasz
CV to moje, głupoty i bólu
I ze mną razem szczęście moje schwycisz
Ucieczko moja, i twierdzo, i królu
Hefajstos44, 4 february 2012
Gdzie jest granica? Gdy wrażliwe serce
Oddać chce siebie ukazując duszę,
Kiedy umiera w wielkiej poniewierce
W każdej sekundzie rozpaczy i wzruszeń.
Dokąd posunąć pragnienie zwycięstwa,
Ról głównych w życiu, imion na afiszu?
Czy bić rywali skrycie i bez męstwa?
Czy zabić siebie? Wszyscy z nas tak muszą?
Traci się wątek, gubi gdzieś osnowę,
Gdy cel poznany, niepoznana droga,
Wtedy o skałę trzeba rozbić głowę,
Złamać paznokcie drapiąc się do Boga.
I jeśli szlaki nie wykrwawią jeszcze,
I samobójstwo nie wyjdzie z rozpaczy,
Wtedy dopiero można poczuć dreszcze,
Drogi do siebie, którą się zobaczy.
Hefajstos44, 23 october 2011
Chciałbym usiąść przy Tobie i szeptem
Powiedzieć to co się
zdarzyło w drodze
Do Ciebie
Rano wspólne śniadanie i uścisk
Potem zwyczajne sprawy, zajęcia
To niebo
Szeptem rysować marzenia wspólne
Dom, kwiaty, ogród, droga do domu
To bliskość
Kłaść Twoje włosy na ustach wieczorem
Pieścić masażem stopy i dłonie
To czułość
Emocje odrzucić z
głowy, serca
Nie podnosić ich znaczeń używką
To dobroć
Być i znowu być najbliżej jak można
W chwili każdej- potrzeba taka
To serce
Słyszeć co boli kochane serce
I ciepło myśleć o tym że nie chcę
Szacunek
Tak chcę wracać i żyć co dzień, stale
Bo to sens ma i niesie radości
To miłość
Hefajstos44, 7 august 2011
Dziadku mój dobry, który miłość swoją
Dawałeś co dzień, niby kwiaty świeże
Bądź mi oparciem, drogą mą i zbroją
Bo Ci wierzyłem, i wciąż Tobie wierzę
Dziadku mój dobry, z Bogiem pogodzony
Jego miłością dni swe świętujący
Bądź ze mną stale gościu upragniony
Dający znaki i tak kochający
Dziadku mój dobry, który pokazałeś
Kim jest Bóg miły i jak Go radować
Daj mi swe wsparcie, jak zawsze dawałeś
Bym umiał ludzi i świat tak miłować
Dziadku mój dobry, bądź mi intuicją
Siłą co wskaże dokąd wiedzie droga
A kiedy trzeba bądź też mi policją
By złą już ścieżką nie stąpała noga
Dziadku mój dobry, prowadź mnie za rękę
Jeśli sam tego umiał wraz nie będę
Kocham Cię bardzo, składam Ci podziękę
Za Ciebie w życiu, z Tobą świat zdobędę.
Hefajstos44, 13 april 2012
Śniąc beznadziejny, mój szalony sen,
W zmaganiu z wrogiem niepokonanym,
I niosąc smutek, ten zmartwienia cień
Wciąż biegnę tam gdzie już brak odwagi,
I będę prawy, gdzie rodzi się zło,
I lepszy mimo słabości ramion,
Sięgać po gwiazdy- życia mego tło,
Dążenie wieczne, mimo blizn i znamion.
Odrodzę gwiazdy- to niemożliwe?
Dalekie temu w co wierzymy dziś?
Wystarczy dawać, w końcu nie lękliwie,
Nawet gdy nie ma w sobie sił by być.
Znów jestem gotów aby umrzeć za,
Sprawiedliwość i honoru znaki,
I choćbym jeden miał naprzeciw stać,
Umrę spokojny, znając życia smaki,
A moje serce w spokoju i ciszy
Spocznie na wieki, błogosławione,
Bo świat zostanie odrobinę milszy,
I bliższy temu co tak wymarzone,
Bo jeden człowiek, zraniony i słaby,
W ostatniej chwili, swojego żywota,
Sięgnie po gwiazdy, dla ludzkości chwały,
Sięgnie po gwiazdy i w spokoju skona.
Hefajstos44, 29 september 2010
Co będzie jeśli tak dalej popłynie
Nasze poznanie i wiara, że będzie,
Czy dusza moja Twą duszę ominie,
Czy może w końcu przy Twojej usiądzie?
A ranki miła, czy będą radosne?
Ze wspólną kawą i śmiechem dokoła,
A w duszach stale mieć będziemy wiosnę,
Także i wtedy, gdy nas pech zawoła?
A praca nasza, czy będzie przeszkodą?
Albo wyzwaniem, by wspólnie dorastać?
Ile radości da weekend nad wodą?
I szron co zda się włosy nam porastać?
Hefajstos44, 4 december 2010
Pragnę cię bardziej niż myślisz,
Chciałbym być w tobie w tej chwili,
Spełnić sen każdy mój brzydki,
I noce rozkoszą milić .
I chciałbym w dłoniach już piersi
Pieścić , ugniatać znów czule,
Językiem w rozkosz się wwiercić
Podrzeć na tobie koszulę.
Tulić i pieścić powoli.
By nagle posiąść znów dziko,
I na twym łonie swawolić,
Językiem, dłonią i piką.
Pośladki dłońmi rozpalić,
Językiem zlizać ich słodycz,
W uścisku zaraz się spalić,
Lodu nam dać dla ochłody,
Pomiędzy piersi tak słodkie,
Kosteczki lodu co chłodzą,
Niech spłyną kropelki gładkie,
Do łona gdzie soki rodzą,
Rodzą się soków nektary,
Co spijać pragnę w radości,
I pieszcząc wyczyniać czary,
W rozkoszy, no i w miłości.
Chciałbym być w tobie co chwilę,
Raz wolno , potem pośpiesznie,
I szeptać wciąż słowa miłe,
Całując uszka nieśpiesznie.
Może się spełni marzenie?
Bo jestem niby Lord Byron.
Gdy wyrwę ostatnie tchnienie,
I umrę. Niech płynie Charon!
Hefajstos44, 16 october 2010
Zdziwienie miła, które jest przy Tobie,
Od tej niedzieli, ciepłej i czerwcowej,
Niech pozostanie, lekko żyje sobie,
Jest wierzę dobre, i jest stale nowe.
Dzięki zdziwieniu labirynt zamknąłem,
Który mi mieszał co dzień moje drogi,
I chcę Cię tulić, odkąd Cię objąłem,
Raz pierwszy wtedy. Zawsze jest mi błogi.
Przytulać wierzę będę Cię codziennie,
W czas letniej burzy, zimowej zamieci,
I serce Twoje całował niezmiennie,
I je ozdabiał coraz nowym kwieciem.
Kocham te chwile, które są nam dane,
Twój uśmiech ciepły i ten z błyskiem w oku,
Gdy Cię przytulam, gdy jemy śniadanie,
I gdy dłoń trzymam dotrzymując kroku.
Nie będę wieszczył, ani jasno widział,
Tylko zamarzę, by odnaleźć siłę,
I cel mój jasny, mój życiowy przydział,
By z Tobą razem spędzać dobre chwile.
I zanim życie się potoczy kołem,
Ja je zamienię w fortun wszelkie moce,
I siądę z Tobą gdzieś przed naszym stołem,
A gdy mi zmarzniesz okryję Cię kocem.
I wierzę jeszcze, że niedziela owa,
Obojgu ważna stała się i bliska,
Bo jestem gotów i Tyś jest gotowa,
Siebie dla siebie w tym świecie odzyskać.
Hefajstos44, 22 november 2010
Latem, jesienią me ciepło dawałem,
Całe, ogromne jak serca potęga,
Rzuciłem moce, szeroka ich wstęga,
Płynęła pięknie do ciebie kanałem.
Ogrzałem dłonie, włosy i to serce,
Które czekało od wieków na życie,
Utkwione w sieci bólu i niebycie,
W marzeń i świata swojej poniewierce.
I chciałaś przyjąć przez chwilę te dary,
Zmienić swe losy, inną znaleźć drogę,
Lecz przyszły słowa, inne przyszły czary,
Wróciłaś z drogi do swojej przeszłości,
Gdzie znałaś tylko rozpacz oraz trwogę,
Nie znając dobra, szczęścia i miłości.
Hefajstos44, 17 november 2010
Zapomniałem o sobie skąpany w miłości,
Która stała się złudą, pragnieniem dziecinnym,
I stałem się niewolny, nadzwyczajnie prosty,
Dając wszystko co w sercu ogromnie niewinne.
Zapomniałem o sobie, nie widziałem siebie,
Zamknąłem swoje oczy patrząc w innych zdroje,
Lecz one nie są ciepłe gdy jestem w potrzebie,
Bo patrzą beznamiętnie i się ich dziś boję.
Zapomniałem o sobie w tamten dzień czerwcowy,
Wierząc znowu naiwnie, że słowa się w czyny
Przekują bez hamulców, bez zwątpienia głowy,
I oboje ruszymy bez strachu i winy.
Zapomniałem o sobie w przepaść się rzucając,
Nowych znowu doświadczeń, wiary w czyjąś miłość,
Nie widziałem że znowu, nic nie biorę dając,
I wszystko co jest teraz, kiedyś, gdzieś już było.
Zapomniałem o sobie, lecz dziś przypomniałem,
Że moje własne życie, sam przeżywać muszę,
I jak ciebie utracić tak bardzo się bałem,
Że nie żyłem już sobą, byłem martwym duchem.
Zapomniałem o sobie, lecz na drogę wracam,
Moich marzeń ogromnych, mojej w siebie wiary,
Jeśli zechcesz dołączyć, przyjdź – nie będę wracał!
Idę znowu przed siebie, z życiem wziąć za bary.
Hefajstos44, 11 november 2010
Najwięcej życia raz widziałem w życiu,
W szpitalnym łożu dziecię położone,
Prosiło wzrokiem: kilka chwil w tym bycie,
Bo ziemskie jeszcze wcale nie spełnione...
Dobre i miłe, i cierpiące męki
Nie od choroby, lecz od beznadziei
Bo żaden bóg mu nie chciał podać ręki
A wraz z porankiem przyszedł brak nadziei...
I oczy ciepłe się zamknęły wiecznie
Do innych światów nagle przeniesione
Może szczęśliwe, może i bezpieczne
Jakiego szczęścia jednak pozbawione?
Brak mi nadziei z tamtych oczu dobrych
Brak mi uśmiechu, który miał przekonać
Wszystkich tu bogów , obcych ale chrobrych,
By zakazali tamtym oczom konać ...
Hefajstos44, 11 november 2010
Niebieska sukienka i Twój uścisk dłoni,
Codziennie są ze mną i cieszą niezmiennie,
A serce co rano jak rumak wciąż goni,
Po łąkach zielonych i mostach kamiennych,
Stukając kopytem Twe imię kochana,
I niosąc uczucie radosne i ciepłe,
W galopie szalonym, bo droga utkana
Pomiędzy tym niebem, pomiędzy tym piekłem.
Niech serce z rumakiem tę drogę obiorą,
Bo ona najbliższa nam miła jest wszakże,
A życie radością nam będzie nie zmorą,
I dobrem przyjaźni, i miłością także.
Poniosą nas wszędzie gdzie chcemy się ponieść,
W jedności serc naszych, a mimo podziałów,
Więc wsiadam na niego, do Ciebie znów gonię,
By Ciebie przytulić, bez ceremoniałów.
Hefajstos44, 8 november 2010
Zamknąłem oczy aby usnąć w końcu,
I cię zwidziałem pośród nocy ciemnej,
Stałaś w uśmiechu grzejąc serce w słońcu,
Które z mych oczu rozświetlało cienie.
Sięgałaś słońca, które życia pragnie,
Ono swe dobre wyciągało dłonie,
Kto naszą przyszłość moja miła zgadnie?
Trę w zamyśleniu swoje stare skronie.
Kto poza nami odgadnie co jeszcze,
Nas szczęśliwego spotka w dni co w drodze?
Czy wciąż radośni się zbudzimy w dreszczach?
Zechcemy więcej!? Czy umrzemy w trwodze?
Wierzę w nas dwoje, wiesz kochanie o tym,
Czekam by wiatru, co ożywia duszę,
Z czerwcem w mym życiu, okres nastał złoty,
I mam nadzieję - dał ci wiele wzruszeń?
Czuję od ciebie takie same dary,
Jakie ja tobie staram co dzień dawać,
Wiem że to prawda, choć patrzy na czary,
I że przed nami szczęście i zabawa.
Hefajstos44, 24 october 2010
Znów bolą dłonie pomiażdżone,
W okowach szczypiec, w ręku kata,
Nogi nie niosą poranione,
Co się dziś z dłońmi mogą bratać,
Z miłością w słowie wciąż katują,
Mnisi me członki niedowładne,
Z miłością w słowie wciąż ratują,
Z otchłani piekieł dech bezładny.
Mówią żem zdradził kościół święty,
Żem z dogmatami się powadził,
I umrę w stosie w dąb rozpięty,
Aby umarło com wymarzył.
Aby umarło ze mną wreszcie,
Marzenie ludzkie o wolności,
Więc drodzy ludzie znowu grzeszcie,
Znów zapomniawszy swej godności.
Bo ja nie widzę pośredników,
Pomiędzy ojcem- jego synem,
Ojciec nie szuka tu uników,
Syn się nie gubi w słów tych młynie,
I chcą rozmowy w cztery oczy,
Sercem chcą mówić, między sobą,
Bez nauk zgubnych i zamroczeń,
Sercem chcą mówić a nie głową.
Hefajstos44, 24 october 2010
Timur się uparł zwodzon wiarą,
Że świat zdobędzie, calutki świat,
A jeśli wcale- piekło karą,
I na tym wzrośnie grobowy kwiat.
Zawładnął armią, islamem też,
I podjął walkę swą ze światem,
Zabitym wrogom rozkazał: leż!
Zapomniał wreszcie- życie kwiatem!
I mimo zwycięstw, bitew na plus,
Nie widział kresu, wrogów wciąż stu,
Za nim nieszczęście, ruiny, gruz,
I wilczych wkoło tysiące kłów.
Zrozumiał chwilę przed śmiercią swą,
Że walka żadna nie daje nic,
Jest tylko chwilą, żałosną grą,
Dobro zwycięży, reszta to pic.
Hefajstos44, 24 october 2010
Jestem dziś wściekły, bo odbieram prawo,
Aby żył każdy, jak mu serce szepce,
Chce swej zatraty? Bijmy wszyscy brawo,
Niech więc trwa próżność i tak czule łechce.
Niech w bez miłości, uległości żyje,
Kto tego żąda, czuje że tak lepiej,
I sobie byt swój, na swą miarę szyje,
I swoją biedę, swoich uczuć klepie.
Co mi do tego? Po co wściekłość moja?
Kiedy na wolę, wpływu nie mam wcale,
I wszyscy sobie, swoją odzież kroją,
Nie ważne przecież - słabo i niedbale!
Naiwność moja, tej wściekłości służy,
Lecz po co one? Każdy los wybiera,
Nieważne wcale, czy swe życie burzy,
I swoje baty w swoją dupę zbiera.
Zapomniał pewnie, że uczciwość niesie,
Odpowiedź każdą, na pytanie każde,
Byle ją dzielić, temu co przyniesie,
Los nasz zabawny! Może to jest ważne?
Hefajstos44, 4 december 2010
Spacer samotny wśród deszczu kropel,
Wieczór ponury, mokre chodniki,
Jakiś biedaczek zmarzł już na sopel,
W drzewach zamilkły wszystkie korniki,
Krok mój za krokiem, dziarski i śmiały,
Samotność wierna idzie wraz ze mną,
Z nią pogodzony, ciągnę ją cały,
Przez swoje życie, w dzień i noc ciemną.
I tak w tym marszu wreszcie pojąłem,
Za którymś krokiem drogi w ciemności,
Że sam z nią umrę idąc z mozołem,
Mimo słów wielu o tej bliskości,
Która się jawi, kiedy potrzeba,
Kiedy chęć taka, w siebie wpatrzona,
Bo przecież można chcieć swego nieba,
Jednak na chwilę. Spacer skończony.
Hefajstos44, 30 september 2010
Nie żyłem dotąd sobie uświadamiam,
Słońce za chmurą skryte było stale,
I krętą drogą kroczył każdy zamiar,
Aż Cię spotkałem szczęśliw niebywale.
Ptaki śpiewały głuchy byłem na to,
Radości żadnej nie dawało życie,
Dzisiaj je słyszę i dziękuję za to,
Dzisiaj nie jestem skryty gdzieś w niebycie.
Każda godzina którą Nam oddajesz,
Sprawia mą radość ponad wszelką miarę
I właśnie radość mi nadzieję daje,
Na przyszłość cudną . Mam co do niej wiarę.
Każda minuta cieszy, uszczęśliwia,
W lepszego zmienia niż bywałem kiedyś,
A Twoja miłość serce me roztkliwia,
Mej samotności mnie pozbawia – biedy!
Dziękuję za to, żeś miłością moją,
Żeś moją wiarą ponad wszelkie światy,
Żeś mą radością, szczęścia mi ostoją,
Żeś snem spokojnym, najpiękniejszym kwiatem.
Hefajstos44, 12 march 2011
Słońce w mym oknie śmieje się porannie,
Ogrzewa szybę, która zmarzła nocą,
I swe uśmiechy, wszystkim śle starannie,
A szronu resztki się na szybach pocą.
Może to znaki, aby się uśmiechać?
Może to słońce radość wnosić zechce?
Trzeba mi wstawać i przed siebie jechać,
Taka mnie myśl już coraz bardziej łechce.
Stale do przodu, świata zdobyć krańce,
Opisać wszystko, innym opowiedzieć,
A kiedy trzeba wyjść na życia szańce,
Świat swój ratować, no i o tym wiedzieć.
Zapomnieć byłe, wspominając jeszcze,
Wszystkie te cuda, które się przeżyło,
Ale od nowa żyć i radować wreszcie,
By znowu było, no i znowu miło.
Hefajstos44, 7 october 2010
Tyle musimy wzajemnie wybaczyć
Ran zadawanych, głupich czynów wiele,
Ja Wam wybaczam i już nie zapłaczę,
W żadnym moi drodzy, w żadnym już kościele.
Los sam wziąłem swój z puli przeszłych wcieleń,
I wybrałem Was, aby trudne życie!
Lecz patrzę dzisiaj w moich oczu zieleń,
I los swój widzę w dobroci, rozkwicie!
Proszę Was dzisiaj: wybaczcie co trzeba!
I już pozwólcie miłości płynąć wzajem,
Pogłaszczcie mój łeb, ukroicie ze mną chleba,
I chodźcie w pole, chodźcie ze mną gajem.
I w tamtym gaju możemy pomówić,
Oddać pieszczotę, jak rodzice dzieciom,
Zapomnieć przeszłość, każdy dzień co głupi,
Otoczyć dłońmi by rybacką siecią.
I chodźmy dalej, lasem, polem, górą,
Tak ręka w rękę, dłońmi połączeni,
Tak złu naprzeciw, wszelkim ludzkim murom,
W pełni miłości i nią otoczeni.
Hefajstos44, 7 october 2010
Pomruk narasta, dudni w uszach stale,
Niesie wiadomość - natura się zmienia,
Inna pogoda wyjdzie zaraz z cienia,
I będzie głośno, jasno i wspaniale.
Ziemia odrodzi , co wyschnięte było,
Podniesie głowę każdy kwiat na łące,
Roztoczy wonie , trzeźwe i pachnące,
Pomruk mi mówi : wszystko znów odżyło!
Gromy uderzą , postrach siejąc spory,
Tam gdzie wśród lęku , żyje ciało marne,
Co kładzie siebie na łoże ofiarne,
Marności życia , bojaźni diaspory.
A kto bez lęku , duszę swoją cieszy,
Oczy nasyca potęgą natury,
Co niszczy tamy, lęku burzy mury,
I coraz pędzi i do świata śpieszy.
By innym oczom piękno swe pokazać,
Lęki pokonać , co suche nasycić,
I wiatr we włosy swoje znów pochwycić,
I życie wrócić , bytom żyć nakazać.
Hefajstos44, 18 december 2010
Od samej siebie, od służenia zgiętą
W pas, na kolanach, szukając poklasku,
I tam wróciła, by tyłkiem wypiętą,
Razy znów zbierać, w iluzji świateł blasku
Wybrała drogę, niech nią kroczy z biedą
Brakiem miłości, brakiem snu, szacunku
Gdzie prawdy bolą, a boląc już nie są
Potrzebne wcale. I nie ma ratunku.
Zdradziła serce które wciąż mówiło,
Zmień strach tabletek na miłość i bliskość,
A potem rozum rzekł, że to się śniło,
I psychotropy mogą dać znów wszystko,
Spokój od lęku, od siebie ucieczkę,
W złudę dni pustych, niby bezbolesnych,
Recepty nowe, do końca i wieczne,
Bez lata, zimy, bez jesieni, wiosny.
Hefajstos44, 22 november 2010
W nocnej zamieci mych gwiazd milion letnich,
Szukałem ciebie w ich mądrości starej,
One w uśpieniu co dla nich jest darem,
Szeptały cicho, że ty życie kwiecisz.
Spytałem jeszcze księżyca jasnego,
Kiedy zaglądał w moje okno wczoraj,
Czy mam cię wielbić, czy jest na to pora?
Czy może tęsknić i chronić od złego?
On się uśmiechnął, głowę swoją skłonił,
By mi wyszeptać: mądrość znajdziesz w sobie!
I choćbyś tęsknił, łzy rozpaczy ronił,
Nic nie przyspieszysz, nie znasz świata kobiet,
Więc czekaj stale znaków i uśmiechów,
Aby być pewnym, nie popełnić grzechu.
Hefajstos44, 13 december 2010
Gdy nic nie mówisz, milczysz z lodem w sercu,
Aby ukarać, władzę swoją wskazać,
Sama się każesz, sama z sobą męczysz,
Bo to okrutne, a nie żadna władza.
Ale tak jest już, że zrażone czucia,
I obwinianie innych dookoła,
Serce skuwają lodem do rozbicia
Tą samą bronią. Taka życia szkoła.
Więc ja zamilknę do chwili co będzie,
Czasem rozmowy, prostych słów miłości,
Która z nas prawdę w końcu wydobędzie,
By spokój wieczny w sercach już zagościł.
Hefajstos44, 8 october 2010
Czy można dzisiaj, jutro zaplanować,
Nie wiedząc wcale, czy wstanie się rano?
I w myśli z jutrem, cwałem galopować,
Nie wiedząc wcale, co będzie nam dane?
Czy wiemy zrazu, którą pójdziem drogą?
Które nam ścieżki, wyznaczy los wierny?
Czy zwiedzie złudą, co wyda się srogą?
Czy da nam radość, czy dzień może mierny?
Ta chwila ważna, w której oddech, tchnienie,
Z duszy ulata, by ożywić członki,
I wieść przez drogę, by ponieść w marzenie,
Ta chwila ważna co zrywa postronki
Czasu i planów, co się nie wydarzą,
Bo nie znamy dziś, co nam jutro niesie,
Żyją naprawdę ci co stale marzą,
A ci rozsądni, tkwią w swym czarnym lesie...
Marzenie daje nam odwagę czynu,
I nie pozwala na chwilę zwątpienia,
Marzenie nie zna czasu który płynie,
Pozwoli znowu na nowe marzenia...
Hefajstos44, 13 december 2010
A kiedy słowa powiedziane w gniewie,
Uderzą mocno w serce które czeka,
Zapomnij zaraz, pozostaniesz w niebie,
Chroń w sobie samym dobrego człowieka.
Jeśli je przyjmiesz i siebie obwinisz,
Umarłeś wtedy, słabość weźmie górę,
Lęk się obudzi i będzie się ślinił,
Aby cię pojmać i stać z tobą murem.
Życie ucieknie, a człek na kolanach,
Prosi o więcej, okrutniejsze słowa,
Aby się łasić, zapomnieć o planach,
Poddany komuś. Nie pomoże mowa
I obietnice, ani zapewnienia,
Że to dla dobra, że z miłości czyny,
Bo lęk niczego w nikim nie chce zmieniać,
Aby się upaść bólem bez przyczyny.
Hefajstos44, 18 october 2010
Składamy litery i słowa tworzymy,
Niektóre z nich szczere, innymi dławimy,
Na wiatr są rzucone, pętają się z wiatrem,
I w trąbę zmienione, rozpalą serc watrę,
Ognistą w pożarze, bolesną ogniami,
Za często w nadmiarze, za mocne kolcami,
Ból niosą brzemienny skutkami za chwilę,
Śmiertelnie niezmienny, nieznośny na milę.
Lecz są także słowa kwiatami pachnące,
Bo nie zna ich głowa, bo w sercu wschodzące,
Niosące aromat, miłości dotknięcie,
Radosne w poemat, jak dobre zaklęcie.
I w czynach spełnione, tworzące nam światy,
Miłością zroszone, kwitnące jak kwiaty,
Ich widok nas wzmacnia i wiedzie do kraju,
Gdzie dobro wyrasta i w grudniu, i w maju.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga