Tomek i Agatka | |
PROFILE About me Friends (47) Poetry (97) Prose (1) Photography (20) Graphics (13) Postcards (2) Diary (5) |
Tomek i Agatka, 30 november 2011
Z dedykacją dla Marii Magdaleny, Wasinki i Pawła Stefanowicza
z podziękowaniem za wspaniały wieczór 06.11.2010
Nocą się zakradam po lipcowym dachu,
przestawiam zegary, rozciągam oś czasu.
Na palcach przemykam po sennym ogrodzie,
czas płynie jak łabędź - Mlecznej Drogi Wozem.
Kiedy błądzę okiem po znajomym oknie,
ląduję w twych dłoniach, na puchowej łące.
Tu pod twoim niebem rozsiadam się skromnie,
gonię wiatr do nie wiem, zanim mi cię porwie.
Częstuję się śladem snu spod twoich powiek,
podążam za tobą, gdzie bądź, dokądkolwiek.
Na wyspie szczęśliwej wtapiam się w ramiona,
jak maślany pączek z dotyku przesiąkam.
Tonę w arabeskach, esach i floresach,
rozklejam się z ciepła w letnich kawiarenkach.
Kiedy tonę w ciszy - błogiej aksamitce,
snuję kłębek myśli, do ciebie, po nitce.
Cudna Kasjopea przędzie nam sny złote,
wplata w nocy heban pól pszenicznych bochen.
Księżyc - rdzawy trznadel w pasmach seledynu,
miedziany pieniążek, żółtobrzuchy gliniak.
Jak chrupiący rogal cieknie lśniącym miodem,
noc pachnie maciejką, kwitnie wonnym groszkiem.
Przetaczają niebem kruczoczarne konie,
rzeźbią w chmurach kręgle, wygrywa wiatr - goniec.
Na srebrzystej lutni cicho szemrze potok,
sprawia, że śpisz jeszcze, więc patrzę z ochotą.
Tomek i Agatka, 8 december 2011
wystrzygłabym szczygła,
lecz mi brzytwa zbrzydła,
wystrzępione ostrze
wyrzucę na oślep…
rozstrzygnie na zawsze
ostrze brzytwy wszakże:
- rozpędzone pióra
niech strzyże natura!
______________________
Na krytyka' /odreagowanie
Link:
http://fotogalerie.pl/fotka/2739711163883497914,,Ostrze-krytyki.htm
_______________________
cięty szczygieł brzytwą strzygł dziobem szarpał strzępił w mig
ranny czyżyk brzytwą śmiglej jął wyżywać się na szczygle
chyżo strzyże czyżyk szczygła szczygieł tępi czyże skrzydła
czyżyk myśli co mi przyszło ja mu brzytwą on mi brzytwą
on mi brzytwą - i ja także? czyżykowi zbrzydło wszakże
na co strzępić tak językiem niech natura szczygły strzyże
szczygieł w ogon się rozwidla pręga za uszami szczygła
Tomek i Agatka, 30 november 2011
Kozioł mówił
że poniżej trzystu
siedemdziesięciu pięciu
nie schodzi w tej górskiej okolicy
niżej nie dałby rady w sumie to wykańcza
tak jak tynk pęka i złazi w końcu to nie Wersal
Tomek i Agatka, 30 november 2011
ja raczej opty ty pesy razem się niby wyrównuje
ale to równia pochyła ja w górze ty z głową
w dół jazda bez trzymanki na wierzchu
twoje nie uda nie zdążę nie będzie
na pewno odbij odbij i trochę
odbija kusząc przeciwne
lądujemy codzienne
pozycjonowanie
opanowane
do bólu
ust
Tomek i Agatka, 12 december 2011
to nasze tango na czułe dłonie miękkie palce
od ust czerwieni po miodem oczy roziskrzone
pan mnie prowadzi ja uwodzę w cienkiej halce
tors się napręża przytulam głowę pan pozwoli
że panu szepnę kilka słówek tak na wstępie
zanim się zacznie naszych zmysłów eskapada
miewam łaskotki niech więc pan się nie przelęknie
że się uśmiechnę trochę bardziej niż wypada
ha ha ha hi hi - ha ha hi hi - hi hi ha
nic nie poradzę pana wąs mnie gilga tak
nic nie poradzę że gilga mnie w momencie
kiedy ustami się pan zbliża właśnie tam
to nasze tango temperamentnie rozpędzone
na ust kardamon mechate kiwi dotyku flausz
pan się pochyla puls przyśpiesza a oddech płonie
raptem wśród piersi wybrzmiewa w tenor mniej więcej tak
pani pozwoli że jej w trakcie słówko szepnę
zanim się skończy wspólnych zmysłów galopada
miewam łaskotki niech się pani nie przelęknie
gdy się uśmiechnę trochę więcej niż wypada
ha ha ha hi hi - ha ha hi hi - hi hi ha
nic nie poradzę pani wąs mnie gilga tak
nic nie poradzę że gilga mnie w momencie
kiedy ustami pani przywiera właśnie tam
Tomek i Agatka, 18 november 2013
Po rozżarzonych węglach w półpłynne wrota baśni –
ledwie słyszalne kliknięcie – i maleńka zapadka uruchamiała szyfr,
zamieniając pojedyncze impulsy w kawalkadę dziecięcej radości.
Miedziany pieniążek wrzucony do kryształowej studni.
Plusk! – Za twoje myśli wszystko co zechcesz: księżyc i słońce i gwiazdy...
Z zegarmistrzowską precyzją kolejne światy rozpadały się na fraktale,
– wtedy jeszcze nie rozumiałam ciekawości zamkniętej w tak drobnych palcach.
Zapadnięte oczy chodzącej lalki –
miała długie włosy i ręce za które dawała się prowadzić,
mechanizm okazał się zbyt kruchy.
Zerwane struny gitary… i blizna na czole noszona z godnością,
druciki wystające z kalkulatorów, radia tracące głos,
dźwięki trzeszczącej taśmy z zapisem – a ja lubię tam gdzie jest brudno.
Kiedy strumień suszarki brał górę nad zupą ogórkową,
wszystkie te siostrzane obawy miały sens, bo przecież
kaleczyłeś stopy szkłem, rozbijałeś kolano czy łamałeś obojczyk.
Uwielbiałam te twoje cyrkowe akrobacje i leśne wycieczki
z podglądaniem saren.
Migawki zdarzeń wpisane w zębatki rozpędzonych rowerów,
wyhamowywanych nie w porę; stępione ostrza łyżew, połamane narty,
matczyny flakon, którego nie dało się poskładać.
Całe galaktyki wspólnych potknięć,
i jednocześnie odłamkowa pamięć skazująca na strzępy,
boleśnie kłująca ciszą i zamazanym tłem.
Adapterowa igła wciąż zacina obrazy,
gdy ja w twoich oczach odkrywam
zawsze ten sam kosmos.
Tomek i Agatka, 11 october 2013
grudka do grudki
kiedy ziemia pod stopami pęka w cętki
zapadnią szachownicy gdzie rozpostarte dłonie jak drapacze chmur
przechodzą z wieżyc w wyciągnięte szyje
by zebrać ustami grad
tymczasem ze szczodrości nieba hartowana stal
dlatego nożycą rozwartą na oścież
tnąc przez szkarłaty nabrzmiałych pasm
zanim przeciągną szkliste białka przez strugi metalicznych głów
byle zachłysnąć się łykiem wrzawy
wyłapując ostrze skrzelami karpia
tuż za ostatnią granią
prosto pod twoje stopy
na wszystkie świata zakręcone cztery rogi
rozsupłam garście lodowatych kul
odłamkiem oczu
podbiegniętych pod wiatr
Tomek i Agatka, 18 november 2011
nie bierz jej nawet wtedy, kiedy się będzie podkładała!
z troską wyrzuciłaś na bruk, zasiewając parszywe ziarno.
chwasty wyrywa się gołymi rękami. zło trzeba wyplenić
w zarodku! nie mniej niż słowa parzyły zwichnięte klamki.
skrzyp. skrzyp. wyważonymi drzwiami. dla równowagi
wlewała się barbórkowa zima. to nic, że rozbieli kości
aż popuszczą szczęki. skwierczące węgielki wydrzemią
pokłady zdrzewiałych paproci.
skrzyp, skrzyp. tajemnice wyszeptane nocą dołożą cieni
rysom Jasnogórskiej Pani. Madonno, Czarna Madonno,
jak dobrze twym dzieckiem być. O pozwól, Czarna Madonno,
- dodźwięczą znaczone paciorki
w modlitwach o dobrego męża.
Tomek i Agatka, 25 november 2011
ja widziałam jak pan skradał się znienacka
jak świdrował łypiąc okiem tu i tam
pan wybaczy ja nie jestem taka łatwa
już wyjaśniam iż zasady pewne mam
bo jak kochać to tak kochać się drapieżnie
nie na chwilę nie z doskoku potem pa
pan mnie chwyci jak ten tygrys mocniej prężniej
bo w tym szkopuł że w uścisku lubię trwać
czy pasuje panu takie przytulenie
zatopione usta w usta twarzą w twarz
też pan lubi dobrze wiedzieć nieodmiennie
preferuję ponad wszystko taki stan
pan prowadzi proszę pana ja zakręcę
proszę tylko mocno trzymać bo wie pan
ja z błędnikiem miewam kłopot i nie ręczę
zgubię siebie pana zgubię już tak mam
rozwichrzone miewam myśli wte i wewte
rozbieganą zieleń oczu tu i tam
z zapatrzenia stracę kluczyk czy torebkę
parasolkę płaszcz sukienkę cały świat
przyznać muszę jednak szczerze nie wiedziałam
że tak dobrze pan prowadzi że się zna
że potrafi jak aksamit blisko ciała
pierś do piersi ramię w ramię cal na cal
ja przy panu wpadam w takie turbulencje
tracę oddech plączę słowa a dreszcz trwa
jeszcze chwila zgubię głowę i co więcej
już nie puszczę pan da rękę wezmę bark
[z cyklu* - proszę pana]
Tomek i Agatka, 8 march 2021
przeglądam zakurzone szkatułki książki listy
tyle tu wszystkiego
i jednocześnie tak bardzo brak
światła żywej iskry
śmiechu który mógłby rozbrzmieć
choćby za kotarą
ktoś zaklaszcze w dłonie
ktoś pogubi kroki
ktoś drzwi podomyka
że żaden splot czy warkocz
ani gładka wstążka
cień się nie prześlizgnie
spod palców aksamit
szukam miękkich odbić
sen majaczy w lustrze
odżywają przejścia
zamiast czułych ramion
głębinowe studnie
znów sinieją usta
nim spróbuję krzyczeć
noc się rozgałęzi
o kolejną z odnóg
znam tu każdy detal
niczemu się nie dziwię
wszystkiego mogę dotknąć i niczego
stąd nie zabieram
istnieje pomiędzy tak cienka granica
światło gra w złudzenia
mieszają się światy
ciągnie ktoś warkocze
rozwiązuje wstążki
drzwi się zatrzaskują
zanim zdążę mrugnąć
znów się trzęsie ziemia
nie próbuj zrozumieć
jak można tak wracać
odtwarzać bez końca
szczegół po szczególe
wyciągając ręce po
nierzeczywiste
tyle tych powrotów
ile przywoływań
domu ze snu
dziecka
które wciąż kołacze
gdy na pamięć wraca
po swój ścięty warkocz
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
6 may 2024
Taking RevengeSatish Verma
5 may 2024
0505wiesiek
5 may 2024
N2absynt
5 may 2024
Poetic JusticeSatish Verma
4 may 2024
N1absynt
4 may 2024
Izerska rzekakalik
4 may 2024
0405wiesiek
4 may 2024
Suffering Was RightSatish Verma
3 may 2024
M1absynt
3 may 2024
0305wiesiek