Florian Konrad | |
PROFILE About me Friends (1) Books (14) Poetry (511) Prose (226) Photography (279) Graphics (73) Video poems (5) Diary (9) |
Florian Konrad, 3 may 2018
porwijmy zaproszenia. nie ma dokąd iść
mierżą mnie te wszystkie
kinderbale dla kilkudziesięciolatków
stypy połączone z imprezami noworocznymi
ludzie celebrujący przyszłą śmierć
ględzący o młodości, z którą się rozminęli
- to mrówki, co walczą o półcentymetrowy
ochłap owocu
dom kultury ożył, w oknach drży światło
zaraz zlezą się bandy nosicieli prawd
(każdy ma swoją, przyrośniętą do kręgosłupa
- nie oderwać)
przyjdą pochlebcy ze zwierzętami
przywloką na smyczach pupilki
pokryte śliską łuską
i będą się mieszać, łączyć z nimi, przelewać poglądy
(z pustego w otchłań - bezcelowa gadanina
od słuchania której tylko się wrzodzieje)
strach przed nabraniem złych cech
zakażeniem solą i czerwienią
(czym potem wywabić plamy ze związku, wie ktoś?)
każe się alienować
lepiej zatrzasnąć drzwi, połknąć klucz
nie przekazywać się dalej, w obce ręce
niech jedyną filozofią będzie bliskość
powtarzajmy ten cytat z jasnej książki
ciągle i ciągle
aż nie będziemy potrafili powiedzieć nic innego
Florian Konrad, 2 may 2018
dom - jaskinia wykuta w ścianie dźwięku
(jeśli będziemy zbyt szybko powtarzać słowo kocham
- zbryli się, stanie cegłą)
plakat nieulotny rozklejony na niebie
(kochaj. znielub wszystko inne - prosi napis)
pod okna podchodzą fantastyczne zwierzęta
pawie - albinosy o ludzkich twarzach
mówiące gołębice i kruki
rzucamy kromki chleba, zatrute ziarno
chciałoby się pójść na spacer
jak najdalej od rzeczywistości
w siebie (to ogród, gdzie rosną
wyłącznie kwiaty ze szkła
nie depcz, bo się skaleczysz)
albo stanąć z nożem w dłoni
naprzeciwko Gordiosów
(plątaninę języków - ciach - jednym, energicznym ruchem)
Florian Konrad, 25 april 2018
twoje myśli - swego rodzaju kwazikryształ
pozornie reguralna struktura
jednak - wiele odmian
skupiska niepowtarzalnostek:
- błędy językowe (cisza zamiast krzyku
nawet, gdy mi się należy)
- rany defensywne, głęboko w podświadomości
(czarny kufer z zardzewiałą kłódką
na dnie rzeki. dotknięcie grozi śmiercią!)
- kartka pocztowa między stronami księgi
(lepiej nie pamiętać nadawcy)
szczegółowy opis symboli - dozwolonych
jak i tych, które wolno jedynie przeklinać
chcę jeden, na dzisiejszy wieczór
aby go rysować, przy świecach
ostrożnie wyciągam palcami
są lepkie, trzeba uważać, by się nie wyślizgnął
patrz, co wybrałem:
mleczna kropla pada na glebę
złotoziem twardy jak beton
to wsiąka. zbyt wolno, ale
i tak się ukorzeni, wyda przezroczyste owoce
nie przejmuj się
Florian Konrad, 23 april 2018
dostaliśmy prezent od losu:
(niespokrewniony wujek okazał się
być bardzo hojny
kto by się spodziewał)
paczkę chwil skażonych alkoholem
wspomnienia, cierpkie i wyraźne
minuty nie podlegające większości praw
(w tej krainie obowiązuje jedno
- do bycia wolnym od trosk)
rozpakowywaliśmy podekscytowani.
szeleścił średnio czysty papier
wiem, że można poprosić o jeszcze
zażyczyć sobie garść obrazów
każdy - wielkości dłoni
na jednych - my; nadzy, i uśmiechnięci
trzymający gałązki oliwne, szyszki
świece z czarnego wosku
inne zaś - niech by były karykaturami: ja i ty
złączeni w jedno ciało, zrośnięci w budynek
(okropna hybryda pewnie zdechłaby chwilę
po namalowaniu)
ale jakoś - nie śmiem. po co być zachłannym?
a teraz się przytul. wręcz ci nakazuję
za chwilę może być kiepsko
w progu, szerokim jak horyzont
stoi strach, wielkookie zwierzę. nie łasi się
wyciągasz rękę, aby pogłaskać
ugryzie?
Florian Konrad, 9 april 2018
szkicuj wojnę. tak, jak ją czujesz:
ma nie mieć kształtu
infragromady zmieszane ze sobą, nie odróżnić
kto należy do rodziny, a kogo trzeba
sprzątnąć; zdrajca zmienia się w dym
po chwili - wraca w skórze naszego wspólnego brata
łam gałęzie, na pokaleczonym papierze
musi zostać spisany akt kapitulacji. żywicą
i sokami
(nim wejdzie w życie - zostanie porwany
co do słowa)
złe czai się za biblioteczką
w kieszeni ma atomizer. chce rozpylić
blask, płynne światło
od którego oślepniemy
może tak będzie lepiej? nie można ciągle patrzeć
łapczywie, wręcz - na umór
pożerać się wzrokiem
to grozi ciężkimi powikłaniami
jeszcze by nam wyrosły żółte obręcze na palcach
i serce - stałoby się ciężkie, nie do udźwignięcia
czyż nie lepiej jest patrzeć na rysunek z góry
kłócić się półgłosem, ciągle mając świadomość
że wszystko jest śmiertelne
a nawet najgłębsza czerwień może wypłowieć?
Florian Konrad, 22 march 2018
choć czułem się całkiem nieletalnie
(zainteresowany zwykle dowiaduje się na samym końcu)
gdzieś na górze uznano, że nadeszła pora
aby mnie zagrzebać. mało istotne, w którym żywiole
podczas egzekwii padały słowa maszynowe
co drugi gest - był z automatu
z oczu blaszanych płaczek ciekł smar
potem, jak łatwo się domyślić - pełen turpizm:
jeziorko, do którego wrzucane są prosektoryjne odpady
pochylony witam się z setkami odciętych dłoni
patrzę w blade oczy
za chwilę - niżej i niżej, wciągnie nas toń
na dnie śpi mały Titanic, porośnięty ukwiałami
zardzewiały szkielet dinozaura
wpłynę do środka jednej z kości
i będzie narodzenie. wstecz. wyschnie ostatnia kropla
to dopiero sztuczność
Florian Konrad, 15 march 2018
w przeważającej części składam się ze wspomnień
przeszłości - więcej, niż mięsa
rzadko udaje mi się odróżnić noc od dnia
to dwie strony monety wycofanej z obiegu
gdy próbuję nie rozpamiętywać - morzy sen
przychodzi w nim dziewczyna
jest niczym rozpoczynające się misterium
prolog poematu
kreśli mi na skórze tajemne znaki
rysuje węże i skorpiony
zdrapuję, zanim ożyją
warstwa po warstwie, zagłębiam paznokcie
a tam, w ciele- twarze, skorodowane samochody
rudery na chwilę przed katastrofą budowlaną
tyle we mnie miejsc: placów, ślepych uliczek
po których chodzą ludzie bez twarzy
trudno dopełnić
ale próbuj, jeszcze się nie budzę
Florian Konrad, 10 march 2018
satelity pod skórą zderzają się
koniec podróży, nie dotarłem nawet
poza własną myśl
a chciało się dalej, wybiegać w przyszłość
uścisnąć rękę kosmitom (naiwniak! frajer!)
zasługuję na dyshonorowe obywatelstwo wsi, w której
coraz rzadziej bywam, należy mi się
każda z antynagród
jakie przyznawane są przez światłogłowców
szydercze loże, gdzie zasiadają analfabeci
ostatnio wychowawczyni skrzyczała
mam zakaz bawienia się
kolcami z ikony cierniowej - bo jeszcze niechcący odłamię
i kto przyklei? a bez niej postać będzie brzydka
igła wkłuwa się w okrąg. po raz ostatni słyszę
kołysankę, za którą grozi dożywocie (zaśpiewana
ze szczególnym udręczeniem nut - orzeknie sędzia
o wyjątkowo tępej twarzy
na chwilę przed wysłaniem mnie do poprawczaka
z którego nie da się uciec inaczej, jak przez chłodnię)
i pęka okrąg. i leje się czerń
z mego ciała wypadają niedopalone skrawki metalu
maluczcy wyciągają ręce, by złapać choć jeden nit
niepotrzebnie nastawiałem tę płytę
dźwięki nie prowadzą w kosmos, ani do wnętrza
Florian Konrad, 25 february 2018
obrazki znalezione na spacerze
dotknięci trzydziestotą wpełzają w związki
i wielosettysięczne kredyty
(garby jak u słynnego dzwonnika)
bladzi, z pierwszego odrzutu, ciągle in blanco
a ja właśnie doszedłem do wniosku
że całkiem fajnie byłoby stać się Jafarem
z disneyowskiego Alladyna
to piękna myśl. ma konsystencję kefiru
(może służyć jako lubrykant)
***
niepokojący szelest nad brwiami
-sarna przedzierająca się przez ostępy
idea zaplątana w kołtun
zobaczysz, co będzie gdy rozsadzi skroń!
***
TO MIEJSCE CZEKA NA TWOJĄ REKLAMĘ
***
jeśli potrzesz lampę na chwilę przed północą
olej zmieni się w whisky
to dobrze
pij i nie przejmuj się. jeszcze trwa bajka
tysiąc i jeden animowanych cieni
blaknie
Florian Konrad, 17 february 2018
odmówiono terminacji, choć od początku było wiadomo
że nic dobrego nie ma prawa wyrosnąć
papiery nabrały mocy urzędowej
wręcz każda litera dostała odleżyn
a i tak na drugie wezwanie
zjawiłem się mocno spóźniony
dwie i pół godziny po zgaszeniu światła
(tak to jest, jak się nie ma zegarka)
cud, że wpuścili
- typ w zmechaconym swetrze, z teczyną pod pachą
oszust - nie oszust, ze ślepi źle patrzy, kacersko
stosunki z ludźmi - nieuporządkowane
- kręcił nosem pan rekruter wgapiając się
to we mnie, to w plik starodruków
i jeszcze ten gladius iustitiae - po co on panu?
piwa nie ma czym otwierać?
- a, żłobi się różne rzeczy. serca, inicjały
czasem nawet wyjdzie herb powiatu
to jak - pozwolicie się przyjąć?
- popatrzyłem błagalnie
wyciągając czarne pazury
- wczepiaj się, tylko nie przez główne wejście
- padła odpowiedź
- posiedzisz w zakamarkach, podrośniesz
myśl się ukorzeni, może zacznie kwitnąć
za parę lat stwierdzimy, czy byłeś udany
wyszedłem bez słowa
Florian Konrad, 17 february 2018
traktowanie meblościanki siekierą, przez
łeb. skostniałe struktury państwa, o którym
wiadomo tylko tyle, że jest dość przytulne i małe
stolica leży między wazonikiem, a rybą ze szkła
- w jednej chwili stają się trocinami
półki łączą się z powietrzem, można położyć
wszystko na Wszystkim
- pięknie spadnie na podłogę, z hukiem
wybieram antydesign, przezroczystą tkankę
nieskończenie wiele konfiguracji
roztrzaskane filozofie
zmieniłem ustrój. od dziś panuje pandestrukcja
rodzice chowają przede mną książki
przez które starzy nudziarze mówią
głosem z papieru (Zbiór zadań z molestatyki
PIW, 1976). była dziewczyna
w pośpiechu wynosi pamiątki
porcelanowe kajdanki, kneble
najwyższym prawem jest pył
uporządkowany w pewien sposób, wżarty w szyby
na gruzowisku, ruinach domów z płyt paździerzowych
położy się nowe gatunki bibelotów, czaszki zwierząt
i wszystko będzie proste
jak koszmar, który niedawno ci objaśniłem
Florian Konrad, 15 february 2018
zmieniamy się, rzekłabym - dość gwałtownie
gdy słyszymy szepty ze wschodu
zapominamy o kraju, udając ślepców
wędrujemy pomiędzy bruzdami
wyostrza się obraz, jeden po drugim
czujesz? – układają się warstwami
w brudnym rękopisie o czarnych okładkach
na ciemność nachodzi druga
cała w srebrze (paradoks!)
przykryj ją, kochanie
płótnem. ale nie białym
po co się poddawać? tyle jeszcze
przed nami - poziomów, granic
tak wiele do nie obejrzenia
kraje kolorowe, pełne kontrastów
które aż się proszą by
odwrócić od nich wzrok
czarnoziemy owinięte flagami
Florian Konrad, 11 february 2018
odwróć głowę, szybko! jak, kto to był?
krygant, ofiara nieudanego restylingu
nosi w sobie teatry i firmy kosmetyczne
całe fabryki w nim drzemią, czort raczy wiedzieć
co się tam produkuje
kiedyś przejechał sobie nożem
przez całą szerokość czoła
chciał postarzeć się w jednej chwili
w czerwonej zmarszczce świecą
jego myśli. dobrze, kochanie
że się nie przyglądałaś
wariat z niego, wstydzi się być młodym
każdego wieczora pada i umiera. publika przywykła
że nigdy nie dogra jak należy
ostatnia scena - pokraczna jak zawsze
u niego w pokoju, znajoma opowiadała
- rzędy misiów i lalek, nieme audytorium
kończy się tam, monologując
o wyższości ostrza nad telefonem
gada o sobie z nutą poezji w głosie
że jest jak gorsza połówka domu - bliźniaka
niezasiedlona przez dziesięciolecia
śmieją się barbie, biją brawo pluszaki bez głów
Florian Konrad, 7 february 2018
łapią się za ręce
taki udawany cmetarz, łąka z drzemiącą
wewnątrz bielą. przestrzeń pomiędzy palcami -
statyczne szalenisko, niby tętniące gwarem
jednak - kamienne, dyskoteka, na którą spadł
niewystygły popiół. próbujemy szukać kogokolwiek
po datach, twarzach
odbitych na muszlach porcelanek
pozornie - nikogo nie ma
przemarznięci żołnierze, cudem uratowani
alpiniści - oni wszyscy - w gorącą zamieć
domyślamy się, że panuje
zazdrość wsteczna, sięgająca głębiej, niż kość
bohaterowie oraz łajzy, odkrywcy pustyń na Księżycu
i pan - pierwszy zdobywca, przecieracz szlaków
- jakby mieli za złe, że dopisujemy
nowe wersy, że umiemy czytać alejki
dzieciaki wracają do domów
- ciągle gapimy się w ziejącą wyrwę
jaka została na placu zabaw
rozpadlinę, w którą można
krzyknać dowolne słowo
echo powtarza jedynie
-późno -óźno -źno
Florian Konrad, 4 february 2018
autentyczny sen mojej Dziewczyny
znajduję się w hotelu zbudowanym na środku jeziora
by się do niego dostać
trzeba odszukać kładkę
wąską na szerokość męskiej stopy
jest zalana wodą i nie mam pojęcia
jakim cudem ją znalazłam
wchodzę do siebie
(wynajęłam obskurną klitkę)
- a tam jakaś kobieta przesadza kwiaty
używa ziemi z biogranulatem, ekonawozem
każe mi zanieść doniczki na ostatnie piętro
pokój sama mam znaleźć, nie podaje numeru
iść po schodach? nie ma głupich
zastanawiam się dlaczego w nowoczesnych hotelu
zainstalowane są windy z lat dwudziestych
o kratach pokrytych rdzą (windoruiny!)
nie mogę otworzyć, szarpię je
jeden kwiatek wypada z rąk
zbieram ziemię i w pewnym momencie
uświadamiam sobie, że nawóz gapi się na mnie
chcę go wchłonąć
półświadomie zjadam napęczniałe kuleczki -
oczy, paskudne i jakby nie z tego świata
czuję jak się we mnie rozrasta, mutuje
zaczynają wychodzić suche pędy. każdy
wieńczy ususzona główka. ludzka
część ciała jakiegoś nieszczęśnika
który miał nieszczęście zbłądzić na Borneo
(czym się staję?)
o dziwo nie czuję strachu, tylko ból
przejażdżka starą windą zamienia się
w dreszczowiec: gaśnie światło i wysiadam
drzwi. klamka. naciskam.
w pokoju, za ogromniastym biurkiem
siedzi kompletnie łysy facet
młody, taki dwudziestoletni Telly Savalas
jest napalony i obleśny, rozbiera mnie wzrokiem
gorąco mi, chcę go całować
pieścić owymi łepetynkami
jakie mi nagle wyrosły na ciele
(niech umrze! niech umrze!)
przyciągam bliżej ohydynusa, poddaje się
mojej woli. doprowadzam go
do eksplozji krwistocieplnej
jego czerwień wsiąka w zaschłą skórę
i wtedy, dopiero wówczas staję się w pełni sobą
dopełnia się jakiś akt, podniosły
i niosący wyzwolenie (Floracja?)
budzę się spełniona
w krainie, jaka została za mną
oślepło wszystko co złe
będzie szukać, po omacku
może nawet każdej nocy
ale już nie trafi
Florian Konrad, 4 february 2018
dwa zegarki stojące na telewizorze
którego nie sposób wyłączyć
(prąd w moim pokoju ma świadomość
to wyjątkowo wyjątkow złożliwy organizm):
elektroniczny - działa, co do sekundy
(odbieram go jako alegorię nudnej normalności)
i stary budzik, nakręcony ostatni raz za komuny
ten drugi - mieści w sobie muzem czasu, który
ledwie zaistniał, chwil widmowych
niby z bajki w reżyserii Tima Burtona
krótko po wybiciu godziny duchów
złażą się, mitologianci
spieszą w maskach p - gaz
na imprezę haloweenową
może udawane konklawe
potykają się o za długie suknie
w skórę i metal wżera się dym
czarny, znaczy - znów kłótnie na szczycie
ciężko wybrać kozła ofiarnego,
który wziąłby odpowiedzialność za wszystko, co niedobre
a ja? stoję poza wszelkim porządkiem
już nie umiem czasu
całe szczęście
Florian Konrad, 3 february 2018
bloczysko, gdzieś na marginesie województwa
drzwi i okna łuszczą się, odpadają wraz z tynkiem
podwórko w kolorze ecru
pomiędzy śmietnikiem a parkingiem
- ściana straceń, na której wyświetlane są
mało wesołe kreskówki, filmy dokumentalne
o świeżo wytrzebionych gatunkach
widownia - od lat ta sama:
garstki skruszeńców, pracownicy patologiarni
każdy z nich w suchych dłoniach trzyma
bukiecik skarg i zażaleń
prośby spisane solą na pergaminach
chodzę między nimi, cicho pytam:
masz nowe pretensje do świata?
- daję stówę za każdy uzasadniony powód
zawsze coś się znajdzie
jak nie nóż, to stracona szansa
spóźnienie się, czy w ogóle - narodziny
sprzedają też drogocenne, choć potłuczone
okulary. resztki różowych szkieł
przypominają ostrza (małe gilotyny do oczu
by nie trzeba było oglądać
kolejnej szmiry)
kupi je ode mnie artysta z sąsiedniej parafii
od lat, mozolnie kleci witraż
w przydomowej kaplicy
Florian Konrad, 3 february 2018
porównywanie do kwiatu jest banalne
ale czasami nie da się inaczej, przecież
widzę w tobie lawsonię bezbronną
dziewczynę o oczach słodowych,
w które nie można patrzeć zbyt długo
(kończy się odurzeniem, co nigdy nie przechodzi)
mój dom to kosmos. rzuciliśmy się w niego
mając za nic grawitację. spadamy wzwyż
(szlaczek, serpentyna między skupiskami planet
każda - pokryta żużlem, pełna utajonego życia
ludzi udających domy z zamurowanymi oknami)
kiedyś była tu Wiara, nie najwłaściwsza
rodzimowierstwo satanistyczne, powykręcane
kły, ostrza wideł; brzydkie grymasy
pozostaje Nadzieja, na jak najdłuższy lot
bezkolizyjny
i M...ść (litery w środku wyrazu zajęły się ogniem
spłonęły od wewnętrznego gorąca
ale myli się ten, kto uważa że chciałem
powiedzieć Małość, lub inną bzdurę )
zderzenie się z jakimkolwiek innym ciałem niebieskim
(żarzą się, bezmózginie, których głupota
jest wielkości UY Scuti)
będzie niezwykle bolesne
zwiędniemy w jednej chwili
Florian Konrad, 3 february 2018
powinnaś znać prawdę
mówi do ciebie Niebol zapatrzony w obłoki
zabujany w gwiazdach i kometozbiorach
skażony jak mury Zakładów Wytwórczych Lamp Rtęciowych
w głębokich sejfach z kamienia trzymam
radio - aktywa, świecące płatki skóry
włosy rosną mi do wewnątrz, oplatają mózg
więc próbuję udawać nieokiełznańca
z marnym rezultatem, plastik wytrąca się
na wewnętrznej stronie dłoni
znaczy - jestem za głęboko cywlizowany. szkoda
wydajesz się być czysta i obca
(kto wie, co naprawdę lęgnie się w głębi bieli?)
niczym wyrazy nie używane przez domowników
które pierwszy raz usłyszało się w telewizji
albo od nauczycielki polskiego
w nocy, gdy jesteśmy dziećmi
(po zmroku każdy ma najwyżej dziesięć lat
za dnia - więcej)
marzy mi się, że oklejam cię błyszczącym
i ciemnieje, wżera się, ten mój ex libris
znak nie do podrobienia
ech, niestety - zawsze nastaje ranek
przychodzi pan krojczy
z przezroczystymi nożyczkami
https://www.youtube.com/watch?v=FgxwKEuy-pM
Florian Konrad, 26 january 2018
nie od dziś
w ludziach - wyjątkowo paskudna pogoda
społeczeństwo jakby targane wiatrem
(trudno ustalić, kto wzbudził zamieć)
gryzący piach, od którego ślepną prorokinie
pełno go na ulicach
rytualne kłótnie o najczystsze nic
zagryzanie się, co do komórki
nacyjka, którą kieruje Głupi Żart
śmieszą nas worki pełne śmieci, szmat
pozostawiane codziennie w oknach życia
pranksterzy oblewający przechodniów
czerwoną farbą
(przez gardła - sierp i krzyk!)
w oddali kiełkuje słońce, kropelki mgły
osiadają na papierowych tęczach
kwiatach ze szkła
obawiam się, że niedługo
przestanę widzieć wszystko w niejasnych barwach
(ociemniałość - skuteczna forma
walki z czarnowidztwem)
Florian Konrad, 26 january 2018
nadmiar wyobraźni: patrzę na popękany sarkofag
i widzę mapę: każda szczelina w marmurze
to granica odgradzająca jedyną, prawdziwą śmierć
od innych, fałszywych
śmierci ościennych, na próbę, na pokaz
śmierci demo, błahych i odwracalnych
(wiesz? nie sposób nie otrzeć się o gotycki patos
egzaltowany kicz, fluid i brokat
kapiący z symfonicznego metalu
wycia Tristanii i Sirenii, żenadokapel dla nastolatków
gdy stoisz w krypcie
którą właśnie wymyśliłeś na potrzeby
kolejnej bajki)
jest sztuczna, papierowa noc i mam ochotę
zapoczątkować tradycję, parszywy rytuał
(świeca w oczodołach mumii
albo coś równie wyrazistego)
muszę się spieszyć, zaraz zbiegną się
wieśniacy z pochodniami, osinowy kołek
przebije mi serce
(każdy mój sen to film z początków dwudziestego wieku
niema komedia grozy)
chodź, kochanie - zapraszam trójcę
Ciebie Realną, Ciebie Wybzdurzoną i Ciebie Niepojętą
- popatrz, jak opowieść dobiega końca
uśmiechnij się, gdy wymyślę puentę
przyjdą tłumy grabarzy i egzorcystów
to tylko żart, skarbie
kwiatek wyrosły na grobie narratora
mało udanej książki
nasz mikrochaos
Florian Konrad, 18 january 2018
,,Nie mieć ani krwi, ani limfy, ani ciała. Płynąć tym długim kanałem ku tamtej bladości. Być tylko chłodem."
Jean - Paul Sartre Mdłości
obydwoje - na próchniejącym konarze
wiatr kołysze nimi powoli. leniwe, zaspane ciała
- w prawo, to w lewo
są do siebie podobni. dziewczyna ma ciemną
karnację (niespotykane w tych stronach)
facet urodził się o wiele za wcześnie
nie może pamiętać, gdzie leży źródło Winy
(czy można dać się skończyć
kompletnie za nic? - pyta przechodzące dziecko)
w oddali rosną niespieszne miasta
ewolucja w ślimaczym tempie:
dom zmienia się w morze
to - w naparstek błota. dekoniunktura, pauperyzacja
i tysiące trudniejszych słów na opisanie nudy
ktoś chowa śmierć do walizki, by była na zaś
niejedno pokolenie oślepło
od wypatrywania gorętszych czasów
stara bieda:
liny wrzynają się w gardła
dojrzewają owoce
Florian Konrad, 18 january 2018
,,nadgryzione jabłko zgnije, wyjdźmy z tej pestki"
Paweł Bagiński ,,Ujścia"
śnię automaty: noc na korbkę
igłę żłobiącą rowki między gwiazdami
telewizor zasilany tłuszczem (szklane postaci
każdego dnia stają się grubsze, po tygodniu
od zakupu odbiornika
- wylewają się na dywan)
i czytam cię jak przez mgłę
bluszcz oplata kartki (znacie bajkę o kobiecie
zamienionej w mechaniczną książkę?
ja też nie)
marzę o raju niczym z filmów Antonisza
bylibyśmy pierwszą parą na Ziemi
z jabłoni sypałyby się koła zębate
(widzisz? zaczyna być groteskowo
a to dopiero pierwsza z Ksiąg)
Florian Konrad, 1 january 2018
parę dni temu kazałaś mi być wolnym
co za tortura
wyobrażasz sobie? - śnieżnobiałe, puste hale
wyrastające jedna po drugiej w powietrzu
zimna przestrzeń, gdzie nawet wiatr za oknem
krzyczy w obcym języku
paragony, faktury kurzą się na półkach
ani jednej książki w promieniu kilometra
i powrót do epoki plastiku łupanego
rozbijanie sztucznych głów, by wydrzeć z nich
trochę miedzi, sprzedać na złom
wolność? a idź, nie strasz więcej
- uśmiecham się zaciągając zasłony
na tę planetę nie ma prawa dotrzeć światło
bo spali to , co kruche i najcenniejsze
wraz z nim nadlecą roje much
przyjdą ludzie o brudnych dłoniach
rozszarpią
https://www.youtube.com/watch?v=YdOYC67PKPU
Florian Konrad, 25 december 2017
,,nigdy ci tego nie mówiłam teraz"
Ewa Kosim
jeśli połączymy kropki okaże się
że z nieba spogląda (nieudolnie zaszyfrowana) twarz
znasz gnoja
stajemy się bieglejsi w wywoływaniu
pojawia się ósmy, jedenasty grymasiarz
kilku wyziera z zacieków
na kamiennoszarych elewacjach bloczysk
nie mija doba, jak całe miasto zostaje wchłonięte
przez rzędy gęb, poszatkowane zmarszczkami
mimicznymi. kruszą się ściany
asfalt faluje na ulicach
(swoisty rodzaj uśmiechu)
chłopiec myje buzię w strumyku
zapiamiętale, pumeksem
zdziera skórę za skórą
dotrze do pierwszej warstwy i
okaże się że to on zaludnił całe kwartały
wille, dzielnice, klitki
jest wszechmieszkańcem
pozostanie krajobraz księżycowy
kwiatek w plastikowej czaszce
(nawet każdy z butelkowo zielonych lasów
jest z sztuczny, co dopiero myśl
- nie zauważyłaś?)
Florian Konrad, 18 december 2017
wymaga rozsiania się, najlepiej po zmroku
musi dostać się w jak najżyźniejszą powierzchnię
(skóra, lub myśl - wybór należy
do was, nosicielki)
chce zawłaszczyć możliwie duży obszar
(to zrozumiałe, trudno być prorokiem
w obrębie własnego pokoju, nawracać biel ścian)
wlizać się, aż pod spód, zapuścić korzenie
jego głos musi brzmieć donośnie, żaden tam
przepocny dyszkant, zniszczony nałogami szept
trzeba, byście poczuły, że choć dziś
to jedynie zło sprowadzone do parteru
zdrabniane tak często, że wręcz
stało się zełkiem, niewidoczną drzazgą
przyjdzie wiosna i wyrośnie z niej kwiat
łodyga oplecie wam gardła
Florian Konrad, 18 december 2017
mikrozanik:
jesteśmy widzialni co drugą - trzecią chwilę
zbyt płascy, niczym płócienie (uważaj -
tu właśnie, z premedytacją został popełniony neologizm
zamierzony błąd, z którego tworzy się nowe!)
jakby nasze kontury były odrysowane
na kłębowisku szmat
porwanych prześcieradłach
(kto wcześniej tu spał? wiesz - daj mi znać)
i nie istniała postać właściwa, krew oraz tłuszcz
a z kości wyrosła książka o treści tak śmiesznej
że aż chce się ją śpiewać, podniośle
przekręcać słowa (przyspieszanie ewolucji?)
mijani przechodnie - uparcie milczą
mimo to słyszymy wyraźnie
każdy ton
Florian Konrad, 17 december 2017
pomiędzy okładkami Dziejów bezgrzechu
rośnie nasz pokój, sterylnie różowy i czysty
dzielimy się tam na bilon, monety twarde
niczym kilkudniowy chleb, równie suche
(najosobliwsza z walut!)
zadziwiające, jak niewiele można za nas kupić
jedynie kiść, pierwiastek, kroplę
(nie trzeba być szczególnie mądrym
kończyć Harvardów i Sorbon
by umieć złożyć z tego budynek
nazwać go zwyczajnie: dzień)
w ścianach tętni wino, czerwone języczki świec
(jedna gromnica będzie na pogrzeb, pozostałe
stworzą klimat gdy będziemy jeść kolację)
odbijają się w szybach
właśnie zamknięto ostatni kantor w mieście
pozostaniemy więc niewymienni
uodparniamy się na nieśmiertelność
Florian Konrad, 14 december 2017
kot leży na kolanach. patrząc mu w oczy
wyobrażam sobie odpalenie strzelanki na oscyloskopie
iskrę żłobiącą ścieżkę w malachicie
podnoszę butelkę. zielony płomyk
- w większości kropli
(przedpojka - prawdziwy trunek odkorkuję
dopiero wiosną)
za oknem topi się plantacja choinek
(oszuści ulepili każdą ze śniegu i wmawiali
że to prawdziwe drzewka)
szkło ze stłuczonych bombek
wbija się w podeszwy przechodniów
czekam na ulubionego poborcę
jak nic - przyjdzie przed Nowym Rokiem
będę musiał oddać kolejne święto
na szczęście to już ostatnie
potem - już tylko lot w górę
popełnienie paru grzeszków, żeby było śmieszniej
(ateizator od paru miesięcy
pracuje na pełnych obrotach
więc nie poszybuję zbyt długo!)
rozbłysk, wbicie się w chłonną czerń
zwierzak usiłuje mruczeć
miedź brzęczy w gardle
więc chyba nie zrozumiał
Florian Konrad, 13 december 2017
,,dom jest magazynkiem pistoletu"
Warsan Shire ,,Dom (2)"
idą ku nam, ubrani jak na stracenie
dziewięćdziesięcioletni szczyle
pełni uświęconych psychoz
dziadwa w wiankach z igieł i gałęzi
oplecionych taśmą klejącą
co jeden to i gorszy, niektórzy
cierpią na nagłotwór, chorobę powstałą z brudu
deprywację lęku, nadmiar snów
paskudniarze
gasimy światła, chowamy się za meblościanką
(to chyba nic nie da, skarbie
oni nas wchłoną, nastąpi końcowa przemiana
- usiłujesz myśleć racjonalnie
każę milczeć)
chciałbym wydrapać dziurę w podłodze
tam jest pełno tuneli
którymś na pewno będzie można dojść
do wcześniejszego stadium
istnieje zaklęcie cofające czas
cienka żyłka zakończona ostrzem
młodość to miejsce pod ziemią
gdzie zapada mrok, nie do przeniknięcia
chłopczyk walczy o odrobinę światła
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
5 may 2024
N2absynt
5 may 2024
Poetic JusticeSatish Verma
4 may 2024
N1absynt
4 may 2024
Izerska rzekakalik
4 may 2024
0405wiesiek
4 may 2024
Suffering Was RightSatish Verma
3 may 2024
M1absynt
3 may 2024
0305wiesiek
3 may 2024
I Was LostSatish Verma
1 may 2024
DogmaticallySatish Verma