Pi. | |
PROFILE About me Friends (26) Poetry (472) Prose (19) Photography (1) Graphics (1) Diary (3) |
Pi., 19 august 2010
widziałaś tego Dawida?
w niecierpliwym kamieniu wciąż
gotowość
do skazanego na porażkę mezaliansu z Goliatem.
brawura wepchnięta porowatą dłonią Mistrza
pod powieki.
widziałaś człowieczka,
którego lepiłem grube pół godziny?
glina jest jeszcze ciepła
i lśni,
a palce brudne od napęczniałego
pośpiechu wciąż stygną.
dwie nogi - każda jest ludzka jak marzenie.
dwie ręce - lewa pęka w łokciu.
ugniotek głowy ze śladem po nieprzyciętych
paznokciach.
pierś rozsadzona z dumy.
prawie jak ten Dawid przecież...
dlaczego więc nie klękasz
niewierna?
Pi., 16 august 2010
Cornelio przyjechał tutaj z Mołdawii
i krzywi mi się w twarz gdy kiwam głową: ach znam, to Rumunia.
nie - mówi Cornelio - Rumunia to Nadia Comaneci, Nicolae
Ceausescu i książę Drakula.
przy tortellini con porcini Cornelio
koryguje ogólnoświatowy dogmat, że Drakula to w Transylwanii.
nie - cierpliwy Cornelio - Vlad Palownik nie oglądał gór
od zacienionej strony zboczy.
Emilia milczy. pewnie dlatego, że ma usta pełne
frutti di mare. nie przerywając krwawej opowieści Cornelio
zgrabnie nabija ośmiorniczki na miniaturowe paliki
i topi je w ustach kochanki.
Emilia drży. ja też drżę, gdy Cornelio wymachując mi
przed oczami nadzwyczaj ostrą wykałaczką, pyta czy wszystko
zrozumiałem. Cornelio przyjechał tu z Mołdawii, ja z Polski.
kaleczymy w Ponte Tresa angielski.
nocą Cornelio szepnie - hai gusto mare nero cara mia,
gdy tradycyjnie nabije Emilię na pal. nie z miłości.
z tęsknoty.
Pi., 16 august 2010
nagie wargi są rozgoryczone gdy
mówisz
że jest prze re kla mo wa ny
mówisz
głupie ruchy w tę i z powrotem
mówisz
ciało pociera o ciało szybciej mocniej głębiej
mówisz
trochę gwałtownej lepkości na koniec
mówisz
nie ma w tym nic z filozofii zen
a ja myślę podrażnionym zmysłem
o tych tysiącach bladych wytrysków
spływających po gorących udach kobiet
właśnie w tym samym wilgotnym momencie
gdy ostro migoczą mi sugestywne obrazki
bezwstydnie nas dwojga ucieleśnionych
i doznaję nieposkromionej erekcji
jest piekielnie blisko byś uległa
tak namacalnym argumentom chwili
jak ja
Pi., 15 august 2010
Janina K. pasjami uwielbia boks
w tiwi gdzie napakowani osiłkowie
tłuką się nawzajem po facjatach
aż jucha chlapie w oko widzom
gong i Janina K. wyprowadza ciosy
z wolnej amerykanki pod meblościanką
jest trzecia trzydzieści trzy w nocy
a Zenon chrapie jak po nokaucie
lewy prosty prawy sierpowy garda
teoretycznie tę flądrę z parteru
może spotkać udana apokalipsa
we wtorek Janina K. poćwiczy zwody
w praktyce powiedzą sobie dzień dobry
potem o pogodzie łupaniu w krzyżu
i na odchodne wymienią proporczyki
Janina K. zwycięży dopiero u siebie
Pi., 13 august 2010
tam wciąż umierają niewidzialni
z głodu z zimnego smutku
ze zwykłej konieczności zbiorowej
tam blakną pasiaki i tatuaże
na zdjęciach utlenia się ból
coraz głębiej w limbo niepamięci
tam zadrutowany siny wiatr
kaleczy kakofonią otwartego jęku
manekiny uświęcone popiołem
tam i wtedy nie byłbym godzien
tu i teraz wstrzymuję oddech
zgęstniały wobec słonej ciszy
Pi., 11 august 2010
ci barbarzyńcy, których zwiastował prorok Kawafis
są już na przedmieściach. okopali się drewnianym
monumentem, podzielili bruk na ten swój i ten nasz
jak parodię powszedniego chleba. obły kamień
puchnie w pięściach każdemu, lecz to nie tłusta ryba
więc lud nie będzie syty nim nie pogasną igrzyska.
niczym orda Abena Humei w wąwozie Alpuhary, ci krzyczą
o Bogu, który tylko z nimi. nie będę grał gwoździem
w kółko i krzyżyk, ale nadstawię banitom nietknięty
policzek. byłem altruistą w swoim czasie. w naiwnej
przestrzeni dbałem o niewidzialność rąk u progu żniw.
dziś szorstki duch bliższy mnie samego niż tlący się lont.
możesz być królem Grenady lub pomnikiem Krakowskiego
Przedmieścia, ale żadna chamsa skutecznie nie chroni
przed barbarzyństwem. za późno. zawłaszczone pogardą
symbole śnią już wyłącznie o własnych rozgoryczeniach.
Pi., 11 august 2010
najdroższy - ty wiesz, że zdefiniujesz wcześniej lub
później swoje grawitacje, swoje gęstości, częstotliwości,
zakres pasm pod- i nad- postrzegania. uszeregujesz
statystyczne wnioski od najmniej prawdopodobnych
po iście sterylną nieprzewidywalność. azymuty
nastroisz wytrawnie na wskazane podstawowe kierunki
ekspansji. tam na wschód, na zachód, północ i południe.
na zawsze w zgodzie z instynktem głodnego drapieżnika.
lecz ja wiem, że wcześniej czy później, gdy nie będzie już
po co pytać, a niewiedza skurczy się wewnątrz implozji,
gdy bezwzględnie przestaną się liczyć wyizolowane sieroce
odpowiedzi to wtedy. wtedy otworzysz moje pudełko.
Pi., 10 august 2010
jak zwykle nie zapytam cię o zdanie. ty nie odezwiesz się
do mnie przez całą obiecaną wieczność aż do czwartku,
a potem i tak będziesz mnie ułaskawiać. nasz gniew
schowamy do tych samych zakurzonych walizek, w których
śniedzią porastają ślubne prezenty. te z pierwotnego zaskoczenia.
rano przystrzygę żywopłot według jednej z twoich zachcianek
i będzie jak w angielskim programie prosto z satelity.
ty spędzisz trzy minuty dłużej przy cząstkowaniu brokuł
do migdałowej sałatki. będę pochłaniał je palcami patrząc ci
w nieobecne oczy i modlił się byś nie krzyknęła "eureka",
bo według recepty skracają mi doczesność. jak Szecherezada
zamknę opowieść pocałunkiem, wcale nie pytając cię o zdanie.
Pi., 24 july 2010
nie wszyscy chętni załapali się na nimb katastrofy.
nadrabiają zaległości strojąc wyćwiczone miny;
ściskają w spoconych palcach faksy, bilety, zaproszenia;
rozpościerają dłonie poziomo niby ikaryjskie skrzydła
i symulują start lądowanie ze sobą na pokładzie.
taka idealna katastrofa! ileż ta katastrofa przyniosła
nowych relikwi umęczonemu narodowi wybranemu.
rośnie przemyt podsmoleńskiej ziemi. garściami.
co bardziej przedsiębiorczy rosjanie uruchamiają
chałupniczą produkcję szczątków Tu-154 na zachód.
biuro podróży "In Memoriam" proponuje pielgrzymkę
szlakiem trumny od Okęcia aż po nocleg na Wawelu.
młodzież, studenci i zarząd pewnej partii: zniżkowo,
a dziatwa dostanie jeszcze pamiątkowego lizaka
w bielach i czerwieniach oraz fotkę z katafalkiem.
o tam. tam jest to skrzyżowanie z nagłym korkiem.
dzięki anonimowemu robotnikowi od pękłej rury,
nie zdążyłem na katastrofę i teraz niestety żyję.
popatrzcie, jak mi jest żal okazji na męczennictwo.
od dziecka fotogeniczny jestem w kirach i sepiach.
już nawet próbne zdjęcie umieściłem na "Naszej Klasie"
i dostałem dziesiątki komentów z obfitymi kondolencjami.
nie przeżyję, że taka katastrofa na sto dwa i beze mnie.
Pi., 24 july 2010
Janina K. zaparkowana
w głównej alei na lewo od wejścia
w trakcie rytualnego dokarmiania
bezgniezdnych gołębich głodomorów
mimowolnie niechcący i w ogóle wbrew
podsłyszała jak on do niej
- zajebałem się w tobie jak chuj
Janina K. nie zrozumiała
czy on taki zapracowany
czy on taki samokrytyczny
czy w końcu (nie daj Panie Boże tfu tfu)
stała się świadkiem oferty korupcyjnej
tyle teraz o tym mówią że człowiek
już się gubi
Janina K. nie wie i się nie dowie
co było dalej i co ona do niego na to
bo suszona bułka wyszła
a wredne gołębie odleciały - to głupie
przez durne durne ptaki konsumpcjonizmu
umrze teraz i pójdzie do niedoinformowanego piekła
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
27 november 2024
0023absynt
27 november 2024
0022absynt
27 november 2024
Jedno pióro jest ptakiemEva T.
27 november 2024
Mgła ustępujeJaga
27 november 2024
Camouflage.Eva T.
26 november 2024
2611wiesiek
26 november 2024
0021absynt
26 november 2024
Gdy rozkołysze wiatrJaga
25 november 2024
AfrykankaTeresa Tomys
25 november 2024
0019absynt