Poetry

Arsis
PROFILE About me Poetry (272) Prose (124)


Arsis

Arsis, 18 february 2023

Czy mnie znów słyszysz?

Być może słuchasz…

Wiem.

Skrzydlata szarość dnia przytłacza
wszystko swoim ciężarem.
W zgiełku napastujących dźwięków, w fałszywym wyciu klaksonów. W rozgwarze życia.

Zamyka się nade mną i otwiera
przestrzeń osnuta muzyką.

Skąd dobiega?
Z ciszy.
Z mroku.

Z oddechu pustki…

Czy mnie
słyszysz?

Ja słyszę bicie twojego serca.

Czy widzisz?

Ja widzę pęk róż i cień twój na ścianie, choć oczy mnie bolą od niedowidzenia.

Zaciskam
powieki.
Otwieram.

Szczypią mnie i palą
wspomnienia
minionego blasku,
które krążą niczym gwiazdy po nieboskłonie.

Które płoną…

Wysypały się
ostatnie
krople,
okruchy pyłu,
ziarenka piasku.

To koniec.

Stało się wszystko zimnym kamieniem,
który wrósł w ziemię posągami zmarłych bez imienia.

Gdzieś w półmroku, za starym domem, w miejscu zacienionym od wielkiego drzewa.

Omszałe,
zatarte napisy
na własnych krzyżach.

Milczenia…

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-02-18)

***

https://www.youtube.com/watch?v=FYRHlVRfj-0


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Arsis

Arsis, 16 may 2021

Samotność w blasku

gdzieś tam
nade mną
migoczące słońce
w prześwitach

szelest kasztanów
kwiatów upojenie
drgający w źrenicach
perlisty szmer strumienia
opadająca płetwą
srebrnej ryby strzała

czyjeś cienie i kroki
gwar rozkrzyczanych dzieci
motyl chwytający skrzydłami
westchnienia upalnego lata

na palcu – biedronka
łaskocząca odnóżami
wzlatuje znienacka
zostawiając po sobie
słodkawy zapach owadziej limfy

w smugach światła
roześmiane twarze
uważne spojrzenia
przyśpieszone oddechy

stłumione szepty
nieostre widma
przeszłego czasu
piaszczyste ścieżki

para zakochanych
trzyma się za ręce
podąża żwawo
grupa biegaczy

unoszą się w powietrzu
mydlane bańki
na patykach
cukrowa wata

moje zakurzone buty
nogawki spodni
szpecą ten obraz
sprawiają wrażenie brudu

muszę odejść
zniknąć
usunąć się z drogi
rozpędzonemu życiu

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-05-16)

***

https://www.youtube.com/watch?v=TPh1V2EnwVw


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Arsis

Arsis, 7 may 2021

Powiedz czemu

jesteś daleko
pochodzisz już z innej krainy
innego czasu

nie wiem czemu
ale wciąż myślę o tobie –
kochana

powiedz czemu pachną nadal bzy
które już dawno spłonęły
w błysku słodkiej melancholii

czemu tak bardzo ciężkie są dni
tak bardzo ranią promienie słońca
albo deszcz spada ciężkimi kroplami
na ukrytą pod makijażem klauna
zniszczoną twarz

powiedz czemu
spływa wciąż łza za łzą

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-05-07)

***

https://www.youtube.com/watch?v=xImIOpAIbJM


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Arsis

Arsis, 11 november 2023

Budowanie wieży

Śpiewam i tańczę. Nie, nie śpiewam i nie tańczę.
Powiedz, gdzie ty jesteś?
Ja tylko tak. ja tylko tak chciałem…

Zresztą wiesz. Wiesz, prawda?

W pustym pokoju. W półmroku pokoju.
W szarej, deszczowej egzystencji.
W kroplach ściekających mi po rzęsach, twarzy…

Gdzie jesteś?
Powiedz…

Ja nie tańczę.
Nie prawda…
Nie tańczę i nie śpiewam...

Tęskno mi…
A czy tobie…

Piszę do ciebie list, pisałem.
Coś pisałem.
Co? Nie pamiętam.
Urwane w połowie zdania, jakieś gryzmoły, schizofreniczne wizje w odmętach mroku.

Strumień świadomości wylewa się ze mnie i zalewa niezapisane do końca kartki, albo
i zapisane, tylko nie wiadomo czym…

Poplamione,
podeptane,
pogniecione kartki…

Powiedz, gdzie ty jesteś? Ja jestem tutaj, o, tutaj…
Spójrz na mnie.
Jestem tutaj i nigdzie.

Jak długo?
Nie wiem.

Ale wiem, że czekałem we śnie i czekam nadal,
zaplątany jak motyl
w pajęczej sieci żeliwnych rur.

Wsłuchany
w ich jęki i bulgoty…

Plątanina starych żeliwnych rur.
Rdza pokrywająca moje dłonie…

To miał być wiersz?
Nie. Nigdy nie będzie to wierszem, bo i nigdy nie miało to był gównianym, pieprzonym
wierszem. Ugładzonym, wymuskanym, wycacanym…

Co najwyżej brudną maligną
chorego umysłu
zanurzonego w oparach rozgorączkowanego absurdu.

Gdzie ty
jesteś?
Jesteś? Gdzie?

Szukam cię
i nie widzę.

Macam wokół rozedrganą ręką jak ślepiec.

Nie widzę nic. Niczego. Nic…

Wiesz, kocham cię. Tęskniłem i tęsknię jak wtedy,
kiedy wracałem w środku lata, w pomarańczy zachodzącego słońca.

Wracałem
w pełnej
melancholii
samotnego człowieka.

Skąd? To nie ma znaczenia, skąd.

Wracałem
pustym
autobusem…

Spoglądając przez okno…

A wszędzie rozkopane doły. Jeden wielki plac budowy.

Były kładzione torowiska, rozjazdy,
betonowe płyty
nie wiadomo czego.

Betonowe tunele,
wzmocnione fundamenty.

Spawacze w czarnych maskach
przypięci do butli ze sprężonym powietrzem…

Wiszący jak
grona na krzewie.

W chmurze pyłu, w jaskrawych blaskach acetylenu
wznosiła się kratownicowa wieża do samego nieba pełnego ptaków.

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-11-11)

***

https://www.youtube.com/watch?v=Dzf3kBdqePY


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Arsis

Arsis, 12 february 2024

Jesteś

Gdzieś w blasku słońca, w rozmigotanej zorzy gorącego lata. Czekasz u stóp strzelistej topoli
zamknięta ramionami obcego cienia, w szeleście liści…
Na skraju czasu, na skraju widzenia biała smuga po odrzutowcu.

Znowu mówię do samego siebie, wsłuchując się w swój własny oddech i szept
tak jakby we śnie.

I mgły z łęciny płyną nisko polami, nad łąkami płyną daleko,
za las.
W zapachu skoszonej trawy.

Byliśmy tu. Jesteśmy. I jesteśmy wciąż…

Choć coraz dalej nam
do tej woni igliwia,
kiedy sen rozpływa się i taje.

Czy ty mnie
kochasz?
Czy kochasz?

Ja kocham. Czy wiesz? Powiedz mi. Powiedz…

Nasłuchuję. Nie słyszę…

Mimo to widzę coś w tym twoim przelotnym spojrzeniu. Jakieś niedookreślenie.
Błysk.
Cokolwiek znaczy.

Śniłaś mi się i śnisz, śniąc wespół ze mną.
Choć śniąc osobno,
wiem, że jesteśmy razem..

Idziemy…

I gdybyśmy mogli tak iść jeszcze w tej ciszy nadciagającego zmierzchu,
w której słońce płonie czerwienią.

Chciałem jakoś inaczej,
prościej.
Lecz, cóż inaczej,
kiedy miłość rozdziera serce.

I nie wiem cóż mam jeszcze, cóż jeszcze…

Lęgną się pod płotem czerwone maki. A między sztachetami blask jaśnieje
w tej oto godzinie,
w której wiatr tarmosi liście łopianu.
W otwartych szeroko oknach opuszczonego domu niewidzące spojrzenia przeszłego czasu.

Skrzypienie drewnianych schodów od czyichś kroków.

Czyich?

Twoich?
Moich?

… niczyich…

Przekrzywiona weranda
z rattanowym
stolikiem i krzesłem.

Coś stuknęło
o blaszaną konewkę
w rozpełzłej przy ziemi koniczynie.

Wśród malw i anemonów. W kosmosie podwójnie pierzastym…

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-02-12)

***

https://www.youtube.com/watch?v=Y9FIBhCcC-A


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Arsis

Arsis, 3 december 2023

Misterium

Oto ołtarz. Ten oto ołtarz z zimnego kamienia, z pajęczyną pęknięć. Po jego obu stronach
wsącza się światło z księżyca przez szpary wąskich witraży.
Światło lodowatej jak grób nocy.

Jakieś stukania i szepty z pogłosem echa.
Jakieś roje nie wiadomo czego. Rozmyte cienie w niekończącym się korowodzie
sennej maligny.

Gdzieś tutaj… Gdzieś tam i nigdzie.
Zatopione
w ekstazie smutku…

Trwające przygotowania do nocnego misterium.

W półmroku, w sennym widzeniu.
W dobywających się z otchłani gongach stojącego zegara…

Ktoś tu kiedyś umarł, nie umierając wcale… Ty żyjesz, prawda? Żyjąc raz jeszcze
po śmierci.

Żyjąc w pamięci, bądź na jawie
tuż po przebudzeniu,
kiedy jeszcze,
kiedy wciąż jeszcze…

Srebrzą się krawędzie przedmiotów
w świetle schodzącym z wysoka.
Ono zstępuje, gdzieś spod łukowego sklepienia.

Gdzieś znad
regału
zakurzonych książek?

Prezbiterium?

Albo księgozbioru,
które stało się prezbiterium?

Zstępuje za plecami długowłosej, tworząc nad jej głową coś w rodzaju aureoli.
W blasku stworzenia podczas milisekundowej ekspansji rodzącego się wszechświata.

Idzie wolno. Bardzo wolno, a raczej spływa,
jakby z Raju (z piekła?)
Pani w sukni do samej ziemi czarnej
i w czarnej na głowie zdobionej dziwnymi znakami infule…

Biskupie, to? Nie-biskupie?
Co to takiego?
Jakby nie z tego świata mędrca jakiegoś przybycie.

Albo tak się przynajmniej wydaje
skołatanemu,
choremu umysłowi.

To trwa od wieków, od wieczności całej.
Ta maestria smutku i melancholii
była już zapowiedzią podczas moich narodzin.

Przyszła wtedy
pierwszy raz
majowym deszczem.

W białej i opuszczonej od zawsze sali pustego szpitala.

Wybacz, wszystko mi się miesza.
Nachodzi na siebie falami szumiącego oceanu.

Pamiętasz, jak ci o tym mówiłem? Wtedy, w sennym widzeniu rzeczy.
Byłaś tam
i nie byłaś, zarazem.

Ale czułem twoją obecność
w tym jarzeniu z wnętrza przedmiotów.

Pełza po plątaninie żeliwnych rur moje zdegradowane jestestwo,
ukrywając się w falujących płachtach pajęczyn pełnych przeznaczenia dla martwych motyli
i ciem.

Kochanie. Tak, kochanie. Ale, czy to na pewno ty, kochanie?

Albowiem twoje milczenie
miażdży mnie,
jakby betonową płytą.

Zaciska się wokół głowy
stalową obręczą niemówienia.

Nie wiem.
Nic nie wiem…

Ale widzę, jak w jakieś coraz donioślejszej muzyce
rozkłada ramiona ta postać, ta zjawa kobiety
w mżącej gwiazdami sukni z bardzo szerokimi mankietami…

Odchyla głowę,
ukazując
w półmroku nocy
piękność swojej twarzy.

Odchyla ją
jak w orgazmie,
w pełnej melancholii ekstazie.

To trwa od milionów lat. W tym pozbawionym czasu miejscu. W tej świątyni skruchy…

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-12-03)

***

https://www.youtube.com/watch?v=cOUeBXE6IFU


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Arsis

Arsis, 18 april 2024

I uleciał cały ten zgiełk

Spójrz. Ten deszcz padał w 1954. I pada dalej. Dalej. Ten deszcz. Albowiem deszcz…

Nocne ulice miasta w żółtawych kręgach światła.
Migający neon. Bar dla samotnych ze znudzoną obsługą w brudnych kitlach.
Ktoś siedzi za szybą.

Pochylony nad talerzem owsianki.
Czy kaszy mannej podlanej owocowym sokiem.

Nie wiem. Twarz skryta w dłoniach.
Zgarbiony profil. Wytarta szara marynarka…

Lśniące kocie łby…

Sunie powoli zgrzytający tramwaj, strzelając iskrami z pantografu.

Powiedz mi.
Jak długo już cię nie ma?

Skąd?

Od kogo
to bijące,
nagłe cierpienie?

Milczysz…

Wiem.
Nie jest lekko .

W kaskadach powietrza aerozol drobinek wody.
Rozpryskują się na twoich wargach i rzęsach…

Skapują z gzymsów krople ciężkie jak niebo. Jak cała bez ciebie wieczność.

Przykładam ucho do rynny.
A w niej jakieś kołatania, wiry strumieni.

Pochylone słupy latarń nad trotuarem.
Porozwieszane sznury prądu od jednej do drugiej…

I znowu: od drugiej do następnej…

Kołtuny.
Supły…
Szmaty…

Samochód tapla się w kałużach pełnych wody.

Księżyc uśmiecha się do mnie.

Nie. To nie księżyc,
tylko globus biura podróży na dachu stylowej kamienicy.

Przechylony…

Przejdę
pod nim.

Przechodzę. Niech spadnie i zmiażdży…

W antykwariacie
kurz na witrynie.
Na blacie. Na okładkach książek…

Obok precjoza. Muszelki.
Żaglowiec w butelce.

Wydłubana
w korze
maska czarownika.

Chiński cesarz budowniczy.
Wypchany słowik zapomniany na półce.

Kto tu jest? Czy jest tu kto?

Przykładam twarz
do zimnej szyby,
wypatrując najmniejszego szczegółu wśród mżących pikseli samotności…

Lecz jedynie wiatr targa połami
dziurawego płaszcza
a wraz z nim szumi w uszach piskliwa cisza.…

A więc nie ma tu ciebie.
I nigdy nie było…

Za płotem szeleszczą płachty folii
na placu budowy.
I tarmoszą się nisko przy wilgotnych grudach rozkopanej ziemi.

Te zmory.
Te widma ze snu
udręczone cierpieniem.

Szpalty fruwających gazet niczym łopoczące ptaki lepiące się do skroni…

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-18)

***

https://www.youtube.com/watch?v=DuqPzDBVAVo


number of comments: 0 | rating: 5 | detail

Arsis

Arsis, 26 march 2024

La Douleur Exquise*

(Z cyklu: Określenia)

Ja też widzę. Widzę to. Tak, widzę. Spójrz tam, gdzie i ja spoglądam. A spoglądam w przesyt
nieba, w którym szumi rzeka bezkresnego czasu.

… i ten powolny przepływ obłoków niosących w sobie jakąś tajemnicę…

Widzę to!

A czy ty… Powiedz. Czy ty…

Kocham cię w tej tęsknocie przestrzeni i blasku.
W słońcu. W szeleście
nadbrzeżnych łodyg i traw…

Widzę tę całą jaskrawość,
którą i ty dostrzegasz.
I słyszysz całą tę muzykę ziemi.

I czujesz ją w muśnięciach spływających po twojej twarzy.

Skąd? Od kogo ten
powiew tęsknoty?

To westchnienie
jak ocean wielkie?

Rozmijamy się we śnie niczym mary pełne sennego znoju, co wrastają w ciszę
wieczornego wiatru.

Omiatasz mnie
włosami
i wzrokiem.

I w takim zbliżeniu
na grubość kartki papieru, źdźbła trawy…

W migocie liści. W światłocieniach.
W kontrastowym pejzażu chiaroscuro.

Powiedz mi.
I mów wciąż.

I jeszcze…

Wiesz? Płonę…

Tak oto toczą się w blasku spienione fale.
W plusku srebrzystych ryb opadających płetwą.

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-03-26)

***

*) Określenie z jęz. francuskiego oznaczające ogromny ból w sercu, z powodu pragnienia kogoś, z kim nigdy się nie będzie

***

https://www.youtube.com/watch?v=eXYcDf62WdQ


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Arsis

Arsis, 25 november 2023

Bo tak

Wiesz, tak mi jakoś. Za oknem deszcz stuka o blaszane parapety. Za oknem szumiący wiatr.

Kwiaty w wazonie, miłe dla oka barwy. Na stole okruchy chleba raniące do krwi.

Rozsypane resztki,
porzucone
wspomnienia.

Krawędź filiżanki nosi ślad twoich ust, z której piłaś jeszcze kawę o poranku.

Smutno mi, bo ty… Bo widzę cię teraz zamkniętą w krysztale ciszy,
wśród chłodnych płaszczyzn wilgotnych ścian. Wilgotnych od łez, od samotnych, pustych
nocy…

Gdzieś
tam,
daleko.

Gdzieś tam…

Bo ty. Ty… Ty…

Kocham cię.

Ale chyba już o tym wiesz. Wiesz, prawda?

Jedyna,
moja.

Kocham cię, bo tak,
bo tak właśnie jest.

Chodź. Przeniesiemy się w czasie,
w głęboką otchłań nieistnienia.
I będziemy tak. Będziemy zawsze.

Powiedz
mi…
Wiem.

Widzę w twoich oczach
blask,
ten oto blask.

Ten blask, co jest jedyny taki.
Ten właśnie blask…
Nie musisz mi nawet nic mówić. Ja, wiem…

Ja,
wiem.
Ja,
wiem.

… wiem…

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-11-25)

***

https://www.youtube.com/watch?v=fiXPPPzFz34


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Arsis

Arsis, 30 april 2024

Biały szum

Przedzieram się przez gąszcze traw. W słońcu padającym z ukosa. W zarysie obłoku…
W deszczu. Idę. przemieszczam się jak cienista, senna mara…

Wszędzie wokół radioaktywny pył…
Nie zmyły go deszcze.
I nie zmyją.

Zbyt głęboko
wryła się straszliwa śmierć.

Tam, w tej kępie krzewów, wątłe korzenie. Ostre liście raniące do krwi.

Jestem jak ta barowa ćma, co się miota ze skrzydłami
oblepionymi błotem.

To już się działo tyle razy.
I dzieje nadal. I wciąż…

Jak te przechadzki wzdłuż żeliwnych rur
w podziemiach jakiegoś dawnego życia.

W tej pustej ziemi całują mnie czyjeś lodowate wargi.

Kto tu jest? Czy jest tu kto?

Znowu te same majaki.
Mrugają do mnie
w oparach absurdu.

Jakbyśmy się znali od lat.

Wlecze mnie po bezdrożach mojej podświadomości
cała flotylla
niestrudzonych widm.

(Dla nich to żaden mozół)

I mimo powtarzalnych do znudzenia chwytów wciąż daję się na to nabierać.

Bolą mnie już te słowa
wypowiadane z metalicznym zgrzytem, w stukocie żelaznych kół.

Kto go wystukuje?

Nie wiem.

W przedziale wagonu, obok,
przytula się
do mnie
pusta przestrzeń.

Skrzydła zasłon
omiatają w pędzie skronie…

Dokąd tak jadę w tym szale podróży i gubiąc samego siebie?

Szepty w półmroku. Jakieś ciche westchnienia…

Ktoś coś pisze, próbując ułożyć z rozsypanych fragmentów spójną całość.
Pod dyktando sennej zjawy zakutej w mżącą szarymi pikselami zbroję. O twarzy jakoś
dziwnie znajomej.

Kto tu jest?

Ja? Ty?

Czy może ktoś jeszcze? Wiesz, nie mam siły
wstać.

Przetacza się w tę i z powrotem,
po podłodze,
pusta butelka po alkoholu.

Więc leżę, patrząc jak przepływa nade mną to sine oblicze pełne obojętności.

Mówi do mnie, poruszając
w milczeniu obrzękłymi ustami.

Tato, to ty?

Nasłuchuję…

Lecz nic. Jedynie pulsująca w uszach cisza.
Jakby odkupywał w ten sposób winę
za sprowadzenie mnie na ten padół. Spętany światłem.

I rozpraszał się stopniowo, zamieniał w jednostajny biały szum…

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-30)

***

https://www.youtube.com/watch?v=loTWQnd8NYI


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Arsis

Arsis, 2 may 2021

Melancholia przyszła do mnie w snopie deszczu

stoi w progu… jej lodowaty chłód napastuje moje kości

chce powiedzieć, że...

tańczą rozmyte widma, przesuwają się cienie

słyszę jakieś stukania i zgrzyty
w otchłani opuszczonego domu…
otaczają ją mżące piksele szarej nicości



stoi w progu… krzyżuje na piersiach dłonie,
przytula do siebie kroplisty mrok

chce powiedzieć, że…

wszystko szeleści, porusza skrzydłami…

krzesła, wersalka, stół –
przestępują niecierpliwie z nogi na nogę…
patrzą na mnie z wyrzutem martwych przedmiotów



stoi w progu... opuszcza powoli głowę
w niedosłyszalnym szepcie…
piskliwy szum w moich uszach…

chce powiedzieć, że…

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-05-02)

***

https://www.youtube.com/watch?v=ImrCpkGMVJs


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

Arsis

Arsis, 18 april 2021

Milczenie rzeczy

(Mojej śp. Mamie)

naciera zewsząd — piskliwy szum tętniącej melancholii…



skryłaś się już dawno za horyzontem zdarzeń —
rozpływając się
— w snopie srebrzystego deszczu…

wśród niepojętych widm przeszłego czasu… zamazanych — zapomnianych twarzy…



kiedy nucę ci kołysankę —
kroplisty pył
— osiada na wyblakłej ze starości fotografii…



daleko mi do ciebie…

coraz
dalej…



a może
— blisko?

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-04-18)

***

https://www.youtube.com/watch?v=caDO1uabmj4


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

Arsis

Arsis, 1 june 2021

Lady

Widziałem panią… — Dlaczego tak krótko?

Uchwycony w przelocie błysk szklanych źrenic…Westchnienie wiatru na twarzy…

Melancholia
przemijania…



Widziałem
panią
w urzędzie…

Długie włosy splecione w warkocz…

Niebieskie
oczy…

… lekki chód…

Poczułem muśnięcie palców, kiedy podawałem wniosek
o odpis skrócony aktu zgonu mojej matki…
Spięcie mózgowych neuronów wytworzyło iskrę — zapalającą niemalże papier…

Spopielone piksele — spadały powoli…

… zasypując szarą powłoką martwą ziemię …



Zapatrzona w ekran komputera, w cyfry, urzędowe formuły…
Nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi, nie zdając sobie sprawy, nic nie wiedząc…



Po prostu
— spodobała mi się pani…

Czy to źle?



Zakochałem się.



Nic pani nie wie… Nic…

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-06-01)

***

https://www.youtube.com/watch?v=SO_JzsHy21s


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Arsis

Arsis, 4 january 2021

Kusząca śmierć

Słyszę ― jak mówi szeptem ― kokietując ptaki ― i tysiącletnie drzewa…

… zapatrzona w blaski ― nieruchomej rzeki…



Jest taka piękna i świadoma swojego czaru ―
kiedy stoi na krawędzi światła…
… ubrana ― jedynie w cienie… ― chodzące po niej konturami liści…

… czeka cierpliwie ―
z refleksem
słońca
― na ustach…

… z dłońmi złożonymi na piersiach…



Czeka ― aż nadejdę ―
jako szum leśny
― albo ― szelest łąki…

… by mnie
porwać ―
ku niebu
― w zorzy witraży… ―

… bym się zatracił w białym obłoku…



I uświadomiłem sobie ― całe życie ― pomiędzy dniami zgasłego lata…

… mój dom ―
dzieciństwa…
… tętniące źródła…

I każde ―
inne
― miejsce… ―

… które po mnie… ―

… stanie się p u s t k ą…

(Włodzimierz Zastawniak, 2014-03-29)

***

https://www.youtube.com/watch?v=duPqWFA8bK8


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

Arsis

Arsis, 29 december 2020

Zmierzch

Jest ―
tak
― cicho…

… to samotność nam coraz bardziej dokucza ― i ― podwieczorny skwar…



Pamiętasz ― jak się szło?

Idziemy brzegiem pól…
… bezpowrotnie ― inaczej…

… jakże brakuje nam ―
naszych
oczu
― i ust…

… nadciąga mrok…



Coś zaszeptało ― w przelocie ― spoza purpurowych kwiatów dzikiego bzu…

… w ciemniejącym
świetle ―
wyłania się ―
Chrystus
― na wskroś dębowy…

… ze wzrokiem ― utkwionym w cierpieniu…

I w tym bzie ―
ma dłonie ―
przybite
― do krzyża…

… złączone stopy…



Pamiętasz ― jak się szło?

Przymglone niebo…
… księżyc ― powoli nachodzi…

(Włodzimierz Zastawniak, 2015-04-03)

***

https://www.youtube.com/watch?v=d8gKvhnVrb0


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Arsis

Arsis, 17 march 2023

Jesteś westchnieniem

Skąpani w słońcu, w pyłkach lata. Na pociętej cieniście parkowej alei. Jesteśmy tutaj.
I jesteśmy, będąc jeszcze.

Powiedz mi, mówiąc szeptem. Mów i muskaj czule.

Dotykaj palcami twarzy. Dotykaj ustami ust.

Mów.

I nie przestawaj, albowiem w tym przestaniu nagłym serce boleśnie przestaje bić.
Albowiem w tym nieistnieniu nie ma nic gorszego od śmierci.

Więc całuj i zmyślnych nie odrywaj ust.

Całuj
i mów.

Tutaj, w tkliwym ogrodzie, w pełnej melancholii czerwonych róż.
W kwiatach, w anemonach,
w kosmosie podwójnie pierzastym…

W szumie liści i w tym wietrze, co łka.

*

Otwieram oczy — nie ma ciebie. Zamykam — jesteś.

Dotykam ręką tej drżącej na ścianie
poświaty bijącej od stawu.

Krew pulsująca w skroniach.

Szum.

Cała ziemia jest pusta, kiedy nie widzę ciebie.

I choćby tak dotknąć, poczuć,
choćby grudkę twojej uśmiechniętej twarzy.

Rozrzuconych
na płótnie,
rozwianych włosów.

I choćby okryć się niebem, w którym jeden tylko anioł.

To moje
o tobie
wyobrażenie.

Mąci mi się w głowie, albowiem jesteś powietrzem, które pieści wzdętymi żaglami obłoków.

Jesteś westchnieniem

Poranną
rosą
na trawie.

Drżącą
pajęczyną…

Kocham cię…

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-03-17)

***

https://www.youtube.com/watch?v=I4yUJkOUfOk


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 24 april 2021

Pożegnanie

zakurzone zdjęcie
popękana emulsja
wyblakłych ust

zatrzymane w czasie
rozwiane włosy
uśmiech na twarzy

spomiędzy kwiatów
pożółkłej melancholii
spomiędzy rozkwitłych
wesoło krzewów –
wygląda twoja
filuterna młodość

w aureoli słońca
pożegnalny gest

pocałunek na dobranoc

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-04-24)

***

https://www.youtube.com/watch?v=_rChF1RCSMo


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 22 april 2021

Płoń

płoń…

płoń jak gwiazda, jak kometa
w oceanie granatowego nieba…

rozsnuwaj to drgające światło…
pozłacaj kwiaty
kosmicznym pyłem…

płoń - tym płomieniem wiecznej miłości…

bo jesteś już wolna…
całkowicie wolna, mamo…

(Włodzimierz Zastawniak, 22-04-2021)

***

https://www.youtube.com/watch?v=w1_9heSuUmg


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 15 august 2021

Resztki

Wychylam się na zewnątrz czasu, poza powłokę z cementu i cegieł… Ściany zdają się wybrzuszać,
kiedy nabieram w płuca powietrze…

… falują pajęczyny, kurz osiada w szczelinach pęknięć…

Spoglądam na pusty, wytarty po ojcu fotel…

… stojący nieruchomo dowód
zamierzchłej egzystencji,
jakby skamieniały artefakt…

A jeszcze, w którymś niedawnym śnie ―
przestępował nerwowo z nogi na nogę…

… trząsł się jak w ostatnim stadium delirium, albo ― jak łaszący się, skomlący pies…

Fotel po matce,
nasiąknięty
jej zapachem…

… to świeża rana…

Widać na nim,
tak jakby
― zaschnięte ślady krwi…

… a przecież ―
umarła ―
w zupełnie
innym miejscu
― na łóżku, za dnia,

… trzymałem ją w ramionach, aby nie zsunęła się na podłogę, niczym zwiędnięty, bezwładny liść…

Wszędzie ―
jakieś
papiery…

… pożółkłe listy…

… poplamione,
zmiętoszone
ochłapy
― dawnego życia…

Nastawiam płytę…

Igła przeskakuje… Zacina się…

… w uszach ― narasta piskliwy szum…

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-08-15)

***

https://www.youtube.com/watch?v=mH6wJgwnuuU


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 7 april 2021

Podróż bez powrotu II / Niepotrzebność

Idę ulicą… Nade mną — martwa lampa księżyca… Żółtawe światło latarni…

Nasila się w moich uszach —
coraz większy pisk
— pochłaniającej mnie stopniowo nicości…

Szalejące piksele ciszy — zagarniają powoli przestrzeń…

Milczące drzewa…

… czarne okna… drzwi…



Ranię do krwi opuszki palców,
trąc nimi o mur z czerwonych cegieł…

Pleśń i grzyb…
… odór rozkładu…

… moich własnych dziurawych butów … stąpania kroków… szurania…



Na poboczach — skorodowane wraki samochodów… — wypatrują czegoś nadaremnie —
ślepymi oczami…



Szumią liście drzew…

… szeleszczą na pożegnanie…

*

Chyba wszystko… tak — chyba wszystko… Deszcz spada lodowatymi kroplami… Perlisty
szum…

Milczenie…

Chwieją się łagodnie szpalery strzelistych topól…



Otwieram oczy — ciężkie żarna powiek…

Zamykam…
… ćwiczę umieranie, aby nikt nie musiał za mnie, aby nikt nie musiał oglądać mętnego
spojrzenia…



Wszystko skamieniało…

Pokryło kurzem…

… rozsypały się w pył — ostatnie skrawki pustego życia…



Odtrącam krzesło…

… idę do ciebie — Mamo…

(Włodzimierz Zastawniak, 6-7 kwietnia 2021 r.)


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 22 may 2023

Kocham cię

Widzę wciąż ciebie. Tam, w tym blasku na skraju ciszy.
Widzę ciebie olśnioną pięknem,
idąc ku tobie przez łąki, rozchwiane kwiaty.

Przesłaniam dłonią oczy przed światłem
z wnętrza gwiazdy,
która roztacza tajemnicę blasku,
przeciekając strugami przez palce.

W migotach, w drżeniach zroszonej pajęczyny…

Kocham cię.

Dla ciebie chcę wymościć gniazdo,
jak ten ptak stroszący pióra w zalotnym tańcu.

Dla ciebie
pragnę,
moja jedyna…

Do ciebie płynę, rozgarniając na boki złote kłosy,
falujące morze, przygładzane do ziemi niewidzialną dłonią.

Tonę w zbożu,
w tym zbożnym chlebie.

Nade mną
ogrom
błękitnego nieba…

Milknące burze
i wiatr, co czesze włosy…

… pcha obłoki, które ciągną za sobą swoje własne, opierzone smutkiem cienie.

Kocham cię.

Jesteś
tam,
daleko.

Wciąż daleko.

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-05-22)

***

https://www.youtube.com/watch?v=5-IxkvaXlzE


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 25 may 2023

Umiem ciebie na pamięć

Piszę do ciebie wciąż… Który to już raz? Wiesz, zakochałem się w tobie.

Teraz po deszczu w sadzie, w ogrodzie rozmiękają twoje ślady w ziemi,
w trawie…

Jeszcze krople skapują z liści, z gałęzi, z kwiatów…
Jeszcze woda chlupocze w blaszanej konewce.

Tak jakoś smutno się zrobiło
i tęsknie
w tej tkliwości lata.

Tak jakoś żal ścisnął moje serce. Skarbie…

Tutaj, przy tym drzewie,
przy tym murze
z kamienia
widziałem cię piękną.

Widziałem blask w twoich oczach.
Otwierałaś usta, mówiąc do mnie, jakby szeptem.

Niedosłyszałem,
ponieważ
przerastało cię
brzęczenie pszczoły.

I ta woń upojna, duszna, tkliwa…

Co ja umiem?

Umiem na pamięć wiatr i słońce na twarzy.
Umiem deszcz, jego kroplisty szmer,
co rozpryskuje się na trzymanej przeze mnie masce klauna.

I umiem
ciebie,
jedyna.

Twój uśmiech
i opadające ci
kosmykiem włosy.

W powietrzu piszę twoje imię. W tym śnie lekkim, ulotnym jak piórko.

W tym śnie
tęsknym
o tobie, o nas…

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-05-25)

***

https://www.youtube.com/watch?v=50wJJqccBV


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 23 february 2021

Portugalski blues

… ocean z hukiem naciera na piaszczysty brzeg… rozmywa białymi językami piany ―
ślady bosych stóp…



… nad przechylonymi masztami rybackich kutrów…

Opuszczonymi
skamielinami
― dawnego życia…

… białe krzyże rozkrzyczanych mew…



Wszystko lśni ― tym lśnieniem smutnego zachodu ― wieszczącym deszczową noc…



Wiatr przetacza się po niebie…

I jakimś nagłym tchnieniem
― spada na moje czoło i skronie…



… ogarnia
mnie ―
chłód
― i mrok…

… przeciąg pustej plaży o zapachu soli…



Łopot chorągiewek…

… szumiący pisk ―
szalejącej
we mnie
― gorączki…



… raniący oczy ― kurz…



… drewniana przystań ― z nieostrymi widmami mojej wyobraźni…



Dobiega skądś
rozedrgany
― kobiecy śpiew…

… Fado* ― portugalski blues…



Otwieram
ramiona…

… zamykam…



Nic…



Przeszywam próżnię…

… powietrza ― wilgotny chłód…

(Włodzimierz Zastawniak, 2018-06-19)

***

Fado* (los, przeznaczenie) – gatunek muzyczny (jego początki są datowane na XIX wiek) powstały w biednych dzielnicach portowych miast Portugalii. To melancholijna pieśń wykonywana najczęściej przez jednego wokalistę przy akompaniamencie gitar. Z powodu tego, że jest to muzyka płynąca prosto z serca, wyrażająca żal, smutek, tęsknotę i samotność, nazywana jest czasami portugalskim bluesem.

***

https://www.youtube.com/watch?v=CAuX5n-_ogE


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 22 may 2023

Niespełnione

Spójrz, uśmiecham się do ciebie. Dotykam dłonią chropowatej kory drzewa. Tego właśnie,
przy którym mogłoby być nasze pierwsze spotkanie, ale nigdy ostatnie rozstanie.

Gdzieś tutaj, wśród dębów, kasztanów…

W trawie konar spróchniały, czerwony mak - samosiej, brzęk pszczół
w koniczynie…

Zaiste, gorąco tu i duszno.
Sentymentalnie, tkliwie.
Rojnie przed burzą od ptasiego śpiewu…

Na piasku parkowej alei
cienie gałęzi
znieruchomiałe.

Podążam do ciebie…
Spóźniony o krok,
ale zakochany szczerze.

Uwierz,
proszę.

Wiesz, że
ciebie
kocham?

Czy wiesz?

Być może z mojej winy, nie mojej, miłość to nieodwzajemniona,
bez szansy powodzenia.

Wszystko, co chcieliśmy sobie powiedzieć,
zaprzepaściło się,
utonęło w głębokiej rzece czasu.

Idę w blasku prześwitów,
ostrym migocie liści.

Po ziemi idę zielonej,
po której
śmiech idzie i gwar
a przedmioty jarzą się i złocą.

Nadciąga przeciągłym westchnieniem wiatr.

Błądzę wśród płynących powietrzem pyłków upalnego lata, pierwszych kropel na twarzy.

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-05-22)

***

https://www.youtube.com/watch?v=qg4SgNYeCgU


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 18 july 2021

Przybycie

Spójrz na mnie… ― widzisz mnie? Twoje oczy są takie puste, pełne czarnej otchłani…

Szalejąca wokół cisza anihiluje każdy,
nawet najmniejszy odruch życia…

Za oknem wiatr ―
oddech
przestrzeni…
… migotliwa, gwiaździsta noc…

Przytulam się do drzewa, wyczuwając porami skóry chropowatość kory…

Słyszę szum płynącej w żyłach
krwi…

Jest tu kto?
Czy ktoś tu jest?

Przywierają do moich ust
― twoje spierzchnięte gorączką usta…

Przychodzisz każdej nocy ― martwa… Nieulękła śmierci, całkowicie wolna…

Kochasz mnie, prawda?
Powiedz,
że mnie kochasz…

Powiedz to,
Jewgienijo…

Gałęzie kreślą kręgi,
tak bardzo wolno…
… tak bardzo powoli…



Uchylam drzwi ― stoisz na schodowej klatce…

… zaciskam
powieki…
Otwieram
― nie ma ciebie…

Niedowidzę, ponieważ przeskoki czasu
załamują obraz…

Dotykam ścian mrocznych pokoi, szukając ciebie wśród drżących pajęczyn i drobin kurzu…

Skrzypienie podłogi ―
zwiastuje
― przybycie tęskniącej duszy…

… odwracam się… ― rozwieram z uśmiechem ramiona…

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-07-18)

***

https://www.youtube.com/watch?v=IC3GY8yNnAo


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 2 september 2021

Cichy świadek sennych wyobrażeń

… na butelce załamuje się obskurne światło żarówki… ― obserwują mnie istoty ukryte w słojach czasu…

Na fornirze drzwi skrzypiącej szafy ― odkształcają się dwoiste cienie…

Ćma uderza o lampę…

Stojące
lustro ―
paruje
― od krzyku…

To tu, to tam ― wyglądają jakieś niepojęte zwidy, jakieś widma ― obojętnych za życia ludzi…

… wodzą za mną wzrokiem, gdziekolwiek stanę, gdziekolwiek siądę z ciężkim westchnieniem…

Idą powietrzem ― powoli ― w brzęczącym kondukcie
zapomnianych obrazów w kolorze sepii…
Lecz, zanim nikną na wieczność, przystają, co chwila, jakby wspominając (w pochyleniu) ― swoje dawne
dzieje…

I przybywają nowe, wciąż nowe…



Kurz pokrył książki…

… wyszczerbione szklanki
z nalotem pleśni, talerze…

Nasłuchuję
szeptów ―
sennych
― wyobrażeń…

… rozkołysanych, uporczywych… drwiących…

Wszędzie wokół ―
szurania krzeseł…

… stukania obcasów…

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-09-02)

***

https://www.youtube.com/watch?v=HU6OnWhyBL0


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 13 june 2021

Introversion IV: … jak ci na imię, powiedz…

Gdzieś w ścianach słychać szepty, nieustanne monologi jednakowych twarzy…

Przykładam ucho do chłodnego tynku…
Wiatr za oknem
kołysze drzewami…

Widzę ciebie…

… nie chowaj się…

Umykasz mojemu zapatrzeniu…

Nasłuchuję…

Nic…

… straszliwy szum
gorączki
— miażdży obolałe skronie…

Wołam ciebie zdławionym głosem, gdyż czekanie staje się nie do zniesienia…

Kroki
pod
oknami…

… to ty?

Nie…

Przeszło…

… ucichło…

Rozsypało się w rozgwarze nocy,
w westchnieniach mroku…
Żółtawe światło wiszącej lampy — razi moje suche oczy…

Zaciskam
żarna
powiek…

… rozwieram…

Drewniana szafa ze słojami czasu,
regał z książkami,
lustro stojącego trema…

Wszystko milczy, okryte warstwami minionych epok, jakby złuszczającym się naskórkiem…

Uśmiechnięte,
znajome twarze…

… znikające widma…

Obsypana kurzem sterta archiwalnych czasopism… Zdjęcia z lat 50. XX w., w kolorze
sepii…

Uśmiechnięty Ray Charles —
obserwuje każde
moje poruszenie
— z wielkiego plakatu…

... jego czarne, jakby spawalnicze okulary, kontrastują z oślepiającą wręcz białością zębów…

Nawiązuje się
między nami
— jakiś rodzaj symbiozy…

… poprzez tajemnicze znaki, gesty i symbole,
niezauważalną mimikę twarzy…
Nachodzisz mnie wciąż, zjawo, kusisz bezsłowną konwersacją…

Jak ci
na imię…

… powiedz…

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-06-13)

***

https://www.youtube.com/watch?v=QfFnXUbmA7U


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 21 may 2023

Idą poprzez mury, podłogi, szyby…

Wiedzą, że jestem sam, dlatego dotrzymują mi czasem towarzystwa, te zwidy, mary, milczące
widma…

Twoje usta, twoje usta… Twoje sine, lodowate dłonie…

Drżę w gorączkowym majaku, widząc leżącego na podłodze ojca, który oddycha
i jęczy, który umarł, niedoumierając, wcale.

Ojciec do mnie mówi. Poprzez martwy sen wyczuwam jego puls i krew.

Matka w drugim pokoju
rozmawia
przez telefon.

Z kim? A z kim można rozmawiać po śmierci?

Widzę, jak rozpływa się w aureoli słońca,
podążając do swoich umarłych,
znajomych widm, sama przecież będąc jednym z nich.

A więc,
matka
też nie żyje.

Objawiło się jedynie
dalekie jej odbicie
w szybie poruszanego przez wiatr okna…

Wracam do ojca.

Ojciec, o dziwo,
podnosi się
powoli.
I jak za życia
kuleje na lewą nogę.

— A, dokąd to, tato?
Szepczę, łkam…

Ojciec ręką kreśli w powietrzu półokrąg, jakby chciał ukazać jakąś tajemnicę.

— Do niczego, synku.
— To tam nic nie ma?
— Nic, poza pamięcią w otchłani milczenia.

Jak odpowiedział,
tak znikł.
Rozpłynął się
w mżącej szarymi pikselami ścianie.

*

Czyje to
bicie?
Czyje to
serce
tak krwawi?

Gdzie
ja
jestem?

Nade mną kamienne niebo.
Pode mną absolutna czerń kosmosu.

Spętany bez wyjścia. W zatrzaśniętej z wielkim łoskotem obojętności.

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-05-21)

***

https://www.youtube.com/watch?v=YDItkpDpO9I


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 26 september 2021

W westchnieniach mroku

Twój smutny wzrok… - wyraz przepełniony cierpieniem…

Jesteś już poza granicą czasu,
na skraju widzenia…

Spójrz, przytulam się
do zimnej,
popękanej ściany…

W świetle obskurnej żarówki wchłaniam tytuły książek…

… lśniące,
złote
litery…

… wyblakłe kanty…

Jesteś
tutaj…

Obok,
przy
mnie…

… daleko…

Każdej nocy nachodzi mnie całe twoje jestestwo…

Zbolała
dusza…

… stłumione głosy…

Wychodzę naprzeciw niedosiężnym gwiazdom, wymawiając twoje imię…

W westchnieniach mroku drzewa szeleszczą jesiennymi liśćmi…
Oklaskują nie wiadomo kogo, szepcząc smutne pieśni, jakby na pożegnanie…

Wiem, że tu jesteś…

… jakżebym mógł
nie wiedzieć…

Zresztą wiesz…

… wiesz, prawda?

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-09-26)

***

https://www.youtube.com/watch?v=ZFtJ3hfw5TM


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 23 september 2021

Kocham

Przychodzisz każdej nocy… ― z burzą doskonale czarnych włosów, w powiewie nocnej otchłani…

Podążasz z przeszłości
w przyszłość…
… będąc w teraźniejszości jedynie chwilę…

Zbyt krótką, abym ci mógł spojrzeć w oczy, zamknąć w ramionach…

Obejmuję ―
próżnię…

… lodowatą
samotność,
zgrozę
istnienia…

… bezsensowność trwania…

Ktoś szarpie
za klamkę…

… otwieram…

Wiatr prześlizguje się
po poręczy
schodowej klatki..

… stuka niedomkniętym oknem…

Na posadzce ―
kawałek
― odłupanego tynku…

… wirują cząsteczki kurzu… ― mienią się i srebrzą w potokach księżycowego blasku…

Ćma puszyścieje
w przelocie…

… uderza ―
z cichym
furkotem
― o płomień żarówki…



Jesteś
tam
― wciąż?

Jesteś?

… znikasz…

Rozpadasz się na miliardy mikroskopijnych nieistnień…

Jak ci
na
imię?

Dorota?
Julia?

Jewgienija?

… nie dosłyszę, albowiem przerasta cię gorączkowy, piskliwy szmer nicości i zagubienia…

Choćbyś
jeden,
jedyny raz…

… choćbyś raz…

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-09-23)

***

https://www.youtube.com/watch?v=Tfqt5YARv8w


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 29 may 2021

Miłosna melancholio

Jest już późno…

Noc mnie dopieszcza kryształowymi łzami, które skapują na kartkę niedokończonego tekstu
o samotności…

Kto do mnie mówi?

— Ach, to ty, nocy moja, jedyna… Piękna i miłosna…

Patrzę na zwiędnięty w wazonie kwiat.
Pajęczyny kołyszą się na suficie, ścianach. Drobinki kurzu wirują w obskurnym świetle
słabej żarówki…

Szepty w mojej głowie.
Gorączkowy gwizd
sennych koszmarów…

Nocy moja… jedyna… piękna…

Kochasz mnie, prawda?
— Miłością niewysłowionej tęsknoty…



Chłód zatyka płuca…
Prostuje i gnę
trzeszczące place…

Próbuję pisać, wciąż pisać na rozrzuconych, poplamionych alkoholem kartkach…

Co? —
Nie pamiętam…

Jakaś dziwna tęsknota ściska pulsujące skronie stalową obręczą.



Kto tu jest?

— Ach, to ty, nocy moja, jedyna…

Właśnie recytowałem zduszonym głosem wiersz, zanurzony w metaforyce obłędu…

Nie potrafię utrzymać długopisu w zdrewniałej dłoni. Nie trafiam w literki klawiatury…

Słychać brzęk
toczących się
po podłodze
pustych butelek…

Już nic nie napiszę,
gdyż szaleństwo
rozerwało na strzępy duszę…



Wiem, że chodzisz za mną w szalu księżycowego blasku…




Tak bardzo…



Ja z tobą,
choćby
na koniec czasu…



Miłosna melancholio…

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-05-29)

***

https://www.youtube.com/watch?v=_Bc9BQ12CUY


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 26 may 2021

Dla ciebie, mamo

Przynoszę ci bukiet czerwonych kwiatów… Chyba to róże… Nie wiem — nie znam się
na nich. Ale powiedziałaś kiedyś, że są ładne, choć krótko stoją w wazonie…
Kładę ci je na lastrykowej płycie,
która została nadkruszona, kiedy grabarze nasuwali ją nad twoją trumną …

Mamo…

Zatyka mnie w piersiach, kiedy o tym myślę… Nie stać mnie na nową, na wyrycie
twojego imienia…
Na prowizorycznej tabliczce postawiłem zapalony znicz, aby nie porwał jej wiatr…
Przecięcie ramion krzyża każę przyozdobić mosiężną głową Jezusa, żeby było ładniej…

Ale nie teraz… Później…

Mamo…

Co u mnie?
No cóż…

Nie potrafię się pozbierać i nie wiem, kiedy to nastąpi…

Przytłacza mnie życie
z chrzęstem gąsienic
najeżdżającego czołgu…

Czasami mi się wydaje, że i ja jestem skorodowany, jak ta żelazna kupa zbędnego złomu…



Nie doczekałaś wnuka
ani wnuczki…
Nie naprawię już tego… Wybacz…

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-05-26)

***

https://www.youtube.com/watch?v=mWICm5agDOo


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 16 april 2023

Ręce, dłonie, gesty...

Znów stałem się niewidzialny.

Noc.

Ściany przytłaczają i miażdżą. Szepczą…

Ze ścian wyciągają się ręce. Rozchodzi się szmer rozbudzonych widziadeł, chcących mnie
dosięgnąć.

Poruszają żywo
kościstymi
palcami.
Rozwierają je.
Ściskają w pięści.

Rozkurcz. Skurcz. I niczym tętniące serce. Niczym drgająca bryła mięsa.

Puls
i krew.

Zegar bije w jakiejś dziwnej sentencji odwrócony czas.

Bomm…
Bomm…

Chrzęst zegarowego mechanizmu… — i znowu gong…

Jeszcze jeden raz.
Jeszcze…
— tym razem śmierć…

Wychodzę chyłkiem,
tylnymi drzwiami,
próbując się opędzić od nagromadzonych gestów, symboli i mar.

(mojego odejścia
nikt nie zauważy)

Krążą wokół mojej rozpalonej głowy.

Brzęczą, jak zgon pszczół
w koniczynie, w trawie,
w czerwonych różach, które płoną…

Które miały być
dla ciebie, jedyna…

I znowu śmierć mnie dopadła znienacka i chciwie.

W bełkocie i wrzawie
napastliwych ścian.

W pęknięciach tynku, w rdzawych nalotach skorodowanych rur, zaciekach, pajęczynach.

Nade mną trzeszczenie stropowych desek.
Ktoś tam chodzi
w tę i z powrotem. Ktoś umarł.

I przedziera się przez zimne obszary ciszy nagle zbudzonej.

Za oknem szum.

Deszcz skapuje
z liści drzew.
Za oknem szmer.
Noc jest chłodna i tkliwa.

Noc.

Przejmująca otchłań bezkresnej pustki,
która idzie przez pola, przez łąki, przez step.

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-04-16)

***

https://www.youtube.com/watch?v=6Orfjkgl_dA


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 27 july 2021

… kochana

Oddalamy się od siebie w głęboką otchłań… Przed nami miliony lat samotnego, lodowatego zmierzchu…

Ty ― w półcieniu mgławic, ja ― zroszony pyłem dalekich gwiazd…

… przywieramy dłonie do oszronionych szyb
kosmicznych kapsuł…

Przenika wszystko
echo oddechów
― zamarzających powoli drżących ciał…

Omiatają nas ramionami wirujące galaktyki, warkocze komet…

… choć jeszcze ―
splatają się
w jedno
― nasze sny…

Choć jeszcze…

Gdzie ty jesteś?
… na granicy widzenia…

A ja?

Odkąd przekroczyliśmy bramy
nieskończoności,
jak dwa maleńkie, dryfujące ziarenka piasku…

… zbyt wielka przepaść, zbyt wielkie roztacza się milczenie zastygłych słów…

Żegnaj…

… kochana…

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-07-27)

***

https://www.youtube.com/watch?v=KWq6hb5vHbk


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 31 july 2021

Wybacz mi

Pamiętasz, jak płonęły wtedy gwiazdy? Szedł z oddali omdlewający zapach łąk, poprzez wieczorną rosę…

… księżycowy, srebrny blask…

Oddychaliśmy sobą, przekazując swoje oddechy z ust do ust… ―
zaskakiwani zawsze bladą projekcją świtu…

… okryci nagością,
jakże wrażliwą… ―
czułą…

Jedyną w swoim
rodzaju
― szatą kochanków…

Wiesz…

… stanęło kiedyś (prawie) ― moje słabe serce, tak, jak serce ― mojej śpiącej już na wieki mamy…

Czułem narastający sen i straszliwą niemoc…

Wystarczyło, żebym zażył ―
jeszcze jedną tabletkę,
abym mógł dostąpić krainy wiecznego lata…

Wybacz mi, że ciebie wciąż kocham…

… wybacz mi ― za moją ― do ciebie ― miłość…

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-07-30)

***

https://www.youtube.com/watch?v=7SABcsrkEzE


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 31 december 2020

Owady wyśledziły nas w lesie

… ukazał się
przed
nami
― motyl…

… przewodnik kwiecistego szlaku…

Poszliśmy
za nim
― zaciekawieni…

… opodal ― wytężonej pracy mrowisk ― i smuklejących w przelocie ― ważek…

… byliśmy ―
pod
czujną
― obserwacją… ―

… wielkich ― owadzich ― oczu…

… cicho trzaskały
suche gałązki ―
pod naszymi
― bosymi stopami…



… to się stało
tak
― nagle…

… nieoczekiwanie…

Potknęliśmy się
― o krótki cień drzewa, który ― zaszedł nam ― znienacka ― drogę…

… abyśmy mogli ―
zetrzeć
z niego
― resztki lata… ―

… pachnące żywicą…

(Włodzimierz Zastawniak, 2013-04-04)

***

https://www.youtube.com/watch?v=8IzRQdzZqmc


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 31 december 2020

Sad rozwidniony

Pamiętam, że drzewa ― szeptały twoje imię…

… i inne
rzeczy
― w złączeniu…

… i ―
z ―
osobna…



W gałęziach ― słońce ― migotało na przeszytych krągłościami jabłkach…

… zerwałaś
jedno…

… drugie ―
w ślad
― za nim…

… spadło na wilgotną ziemię…



Wiatr nas
ciepły
― ogarniał…

… od tych ―
nagłych
― zamilczeń…

… twojego głosu…



Miałaś taką
jasność
― w spojrzeniu…

… mimo cienia, co szedł za chmurą…

… za ptakiem ―
szukającym
gniazda…

… za motylem…

(Włodzimierz Zastawniak, 2013-04-07)

***

https://www.youtube.com/watch?v=CfS_z2nYmyQ


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 14 july 2023

Tęsknota w słonecznych prześwitach

Miałem już ci to wtedy powiedzieć, już wtedy, lecz byłem sam pod tym baldachimem rozłożystych kasztanów.

Na parkowej alei ruchliwe cienie, słoneczne prześwity…
Chrzęst usypujących się spod moich stóp kamyków,
kiedy szedłem, wspinałem się ku nie wiadomo czemu.

Nie było cię, choć czekałem z nadzieją na przyjście
w tej dusznej spiekocie gorącego lata.

W tej melancholii nadciągającego zmierzchu,
w tej woni ociężałej kwiatów,
nieruchomych łodyg, liści trwających, jakby w oczekiwaniu.

Ja ciebie już wtedy kochałem
zabrnąwszy niebacznie
w jakieś niedosłyszenia,
owadzie brzęczenia w trawie.

Gdzieś w załomie
ceglanego muru
na stylowej ławce.

W ustroniu i w pustce
ptaki śpiewały
w Dolby Virtual Surround.

Duszno tu było od tej melancholii.
Pot zrosił mi kropliście skronie…
Duszno tu było i tęsknie. I tak jakoś tkliwie.

Nie było ciebie, bo chyba jeszcze
nie wiedziałaś o tym, o czym ja już od dawna wiedziałem.

Nie było ciebie. Tak strasznie nie było. Trzymałem na tym spacerze za rękę próżnię…

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-07-14)

***

https://www.youtube.com/watch?v=Uyc299rg3cQ


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 28 october 2023

Byliśmy

W tamtym śnie i w tamtym… A w każdym z nich TY.

Wiesz, jak to było?

W dusznej godzinie lata, wśród skwaru, pod baldachimem rozłożystych drzew, migoczących
słonecznych prześwitów…
Na asfalcie parkowej alei nasze ciche kroki, chrzęst żwiru, cienie…

Dmuchawce wokół nas, za nami… — wszędzie…

W rozpełzłej przy ziemi koniczynie trzmiele huczące basem, puszyściejące w przelocie
dzienne, wieczorne motyle.

Ptaki przepłukują
swoje gardła
w jeziorze nieba…

i spowite tęsknotą szepty
idą w podmuchach
nadciągającego zmierzchu, co zwiastuje noc upojną i tkliwą.

Idziemy
obok,
razem…

Odbiegasz ode mnie na kilka kroków.
Przystajesz, bym cię pochwycił.
I pochwycona drżysz, drżąc w moich ramionach od czułości i łez, pragnienia zmysłów.

A kiedy chwytasz mnie za dłoń…

… przepływamy powietrzem, przepływaliśmy
jakieś bramy z paproci i kwiatów w gęstniejącej, miękkiej jak jedwab ciszy…

Byliśmy w Raju,
będąc jeszcze
i raz jeszcze
ten jeden, jedyny…

Czas tu nie ma znaczenia,
choć i tak zapętla się dziwnie, kołysze.

Jesteśmy, byliśmy, będąc albo nie będąc, albo jeszcze…

Kiedy przechodziliśmy w teraźniejszość jasną smugą słonecznego blasku,
to wkraczając w przyszłość, tkwiliśmy jeszcze w przeszłości pełni sentymentalizmu
i wzruszeń.

Byliśmy
i będziemy,
albowiem będziemy…,

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-10-27)

***

https://www.youtube.com/watch?v=4T3GxATFtig


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 25 january 2021

Upał

Coś się urzeczywistnia ― ostrym zarysem cienia… ― zasłaniając sobą ― swoją własną
stronę…

… i przechodzi wolno
w chmurze owadów…

Wzdłuż wielo-ziela
i kwiatów
― pachnących słodko… ―

… wyschniętą ― popękaną ścieżką…



… przeciągły
gwizd wilgi ―
dobywa się
tuz obok
― i znikąd…



… nie-cielesne stopy
trącają trawę…

Dłonie ― gałęzie
― dusznego ogrodu…

… w tajemnicy przed światem… ― w brzęku pszczół… ― wśród liści nasturcji… ― wśród
skwaru…



W pobladłym
błękicie ―
słoneczniki
― chylą się ku ziemi… ―

… przytłoczone ciężarem pestek…



… w drżącym
powietrzu ―
skrzypią
― wysmukłe topole…

… ze słońcem ― gorejącym ― w prześwitach…

(Włodzimierz Zastawniak, 2017-05-19)

***

https://robertcarty.bandcamp.com/track/lost-in-suntales


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 31 december 2020

Mówisz do mnie stłumionym szeptem, synku

Kiedy ostatni raz ― trzymałam twoją dłoń… ―

… była
taka
ciężka
― i zimna…



Pamiętam, że uchyliły się przed tobą
wielkie i białe drzwi
― skrywające od zawsze ― największą tajemnicę…

Poznałeś ją
― będąc już częścią mozaiki Wszechświata ― z wiarą we wszechmoc rozumu…

… bez
wiary
― w ciało…

*

Siedzę
sama
― na ławce…

… otoczona parkowym azylem…



Doszukuję się czegokolwiek ― w rozchwianych gałęziach…

… w grze cieni na żwirowej alejce… ― w cierpkim zapachu wilgotnych kwiatów…



Uśmiechasz się do mnie
― rozgorzałym słońcem…

… i mówisz ― stłumionym szeptem…



Pragnę wciąż ―
o tobie pisać
― układać strofy…

… wyżłabiać w kamieniu słowa ― na kształt ― twojego imienia…



… masz władzę ― przenosin ― w czasie…



Jesteś tu i gdzie indziej…

… albo jesteś ―
tylko pyłem
― drgającej jutrzni…

… tęczową pół-obręczą…

*

Brama koło domu…

… przeciąg milczenia…



… ogromne
okna ―
zaciągnięte
― ciężkimi storami…



Można się spodziewać przebiegającego kota, lecz ― to przemyka całe twoje dzieciństwo…

… zbyt krótkie ― zbyt długie ― w cierpieniach…



Wszystkie nocne trwogi… ― zabawki porzucone w kącie…

Koń na biegunach ―
pokryty kurzem…

… na ścianie ―
pergamin
― wyblakły przez lata…

… fotografia uśmiechniętej twarzy…



Szron przesłonił już szyby…

… i coraz bardziej
wypełnia pustkę
― wspomnienie twojego głosu…

… rączek, co mnie radośnie ciągnęły za warkocz…

(Włodzimierz Zastawniak, 2013-12-01)

***

https://www.youtube.com/watch?v=y0m2uWs_Ezs


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 12 march 2022

Donikąd

Zachodzące słońce. Pusty przedział wagonu.

Wydłużone cienie, gęstniejący zmierzch…

W przepływających
drobinkach kurzu
― płaszczyzny milczących siedzeń…

Rytmiczny stukot kół o łącza szyn…
… rozjarzone nikłą czerwienią krawędzie…

… w źrenicach zmęczonych oczu mżą czarne piksele szalejącego czasu…

Za oknami słupy elektrycznej trakcji,
ciągnące się przewody, drzewa…
… rozpędzony fotoplastykon krajobrazu ciszy…

TAM-TAM,
TAM-TAM…

… TAM-TAM…

Zgrzyt.

Pisk
hamowania…

… i znowu wzniecany pęd ku nicości…

Kołysanie. Bezwład i apatia…

Kłębią się na skraju liliowe obłoki.
Ulegają metamorfozie nieustalone widma…

… mówią coś, poruszając nieśmiało obrzękłymi ustami…

Nasłuchuję, lecz nic…
W uszach jedynie
szum buzującej krwi…

Widnokres zapada się w sobie
z siniejącymi w mroku nocy
projekcjami sennych majaków…

Ściskam
w dłoni
pożółkły
ze starości list…

Przedarł się
przez te wszystkie lata…

... nadpalony,
pościerany,
poplamiony…
… z odciskiem żołnierskiego buta…

Wysłany z odległej przeszłości przez moje dawne „ja”…
… wyrzucony w przyszłość… ciśnięty straszliwym podmuchem nuklearnej eksplozji…

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-03-11)

***

https://www.youtube.com/watch?v=cAg3jy6X2KI


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 17 january 2021

Gerboise Bleue *

… coś się przemienia w strumieniach atmosfer ― wewnątrz białych obłoków…

… w tym powolnym przepływie
niezdefiniowanych form ―
na granicy
― półkolistej widzialności…

Przemienia się
w źrenicach
― moich oczu…

… kłują mnie ― skrzące się ― ziarenka piasku…



Tutaj
i tam…

… obok…



… zaszeptało w przelocie…



W powietrzu piszę…

Trącam skronie
― zmarszczone czoło…

… odganiam od siebie wszystko…

… jednak ―
wszystko
― powraca…



Wychwytuję nikły powiew
owadzich skrzydeł ―
patrząc daleko przed siebie
― jakby ― w oczekiwaniu na coś ― albo ― na nic…



… upływają ―
coraz
głośniej
― sekundy…―



… ostatnia…



Nie…
Nie…

… niee…



Zakrywam twarz…

… zbyt silne to światło ― zbyt piękne…



… straszliwy żar ―
przerasta
słońce
― rozpala niebo…



… kwiat przede mną dojrzewa… ― jedyny i śmiertelny…

(Włodzimierz Zastawniak, 2016-08-27)

---

* Gerboise Bleue (fra.) – Niebieski Skoczek. Nazwa kodowa pierwszej francuskiej próby nuklearnej, która miała miejsce 13 lutego 1960 roku, w saharyjskim dystrykcie Reggane, w środkowej Algierii. Eksplozja miała siłę ok. 70 kiloton, czyli równoważyła siedemdziesięciu tysiącom ton trotylu. Nazwa nawiązuje również do pierwszego koloru francuskiej flagi.

Gerboise (fra.), Jerboa (ang.) - Skoczek Pustynny. Rodzaj myszowatego gryzonia o silnie rozwiniętych tylnych kończynach. Występuje min. na terenach północno-środkowej Sahary, czy pustynnych obszarach Bliskiego Wschodu.

---

https://mickchillage.bandcamp.com/track/pixels-iii-pt-1


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 5 january 2021

Opowieść ducha

Opowiadał mi o ciszy… ― o pustce ― ze smutnym wzrokiem utkwionym w istocie
Wszechrzeczy…

… o przebywaniu, gdzieś poza granicą neonu…

Przenikał przeze mnie bez trudu,
omiatając moje skronie nikłym powiewem…

… omiatając pieczołowicie,
jakby zadumą
rozpostartą na nowo…

Opowiadał o ukrytym słońcu
i obłokach
w niedostępnym niebie…

… prawie ― nie podnosząc oczu…

I nie musiał patrzeć przed siebie, by wszystko odgadnąć…

… był ogromnym
zbiorowiskiem
poznania
― niczym drgające światło…

… jak nagły prześwit w szepczącym drzewie, bądź jak cień tego drzewa przerastający mnie pod wieczór…

Szedłem z nim?

Naprzeciw
niemu?

… nie wiem…

Ale wiem, że rozpościerał się…

… rozpraszał się… ― z a n i k a ł…

(Włodzimierz Zastawniak, 2014-06-13)

***

https://www.youtube.com/watch?v=F7JqK0w4FBo


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 15 january 2021

Moai *

... spoglądają przed siebie ― od tysiąca lat…

Oparte plecami o zbocze Rano-Raraku ** …

… spływała
tu kiedyś ―
rozpalona
― kipiąca lawa… ―

… jak ― z ropiejącego wrzodu…

… teraz ― zastygła ― skamieniała forma…



Mijam
armię
― posągów… ―

… arcydzieła minimalizmu ― w czerwonawych Pukao *** na głowach…

Żeby je móc poruszyć… ―

… trzeba by
najpierw ―
wstrząsnąć
― całą wyspą… ―

… tym czystym słońcem nieznanych łąk



… stojące bryły... ― leżące…

Zakopane w ziemi…



Nade
mną
― obłoki…

… metamorfoza kształtów…



Sylwetki niewzruszonych bogów… ―

… wyznaczają ― koralowymi oczami ― bezkresne ― szumiące morze…

(Włodzimierz Zastawniak, 2015-09-20)

---

* Moai – monolityczne figury na Rapa-Nui (leżącej na południowym Pacyfiku - Wyspie Wielkanocnej), wykonane prawdopodobnie przez polinezyjskich osadników, którzy przybyli na nią około 1000-1100 r. naszej ery. Figury są wykonane z wulkanicznego tufu. Mają od kilku do kilkunastu metrów wysokości i ważą od kilku do kilkudziesięciu ton.

** Rano-Raraku – krater wygasłego wulkanu na Rapa-Nui o około kilometrowej średnicy. W jego obrębie znajdował się kamieniołom, w którym wykuwano Moai.

*** Pukao – wykonane z czerwonawego tufu polinezyjskie nakrycie głowy dla Moai, przypominające kapelusz.

---

https://www.youtube.com/watch?v=ExJLqwwvpUg


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 28 september 2023

Operation Greenhouse

Weź mnie za rękę, pójdziemy w głąb. Pójdziemy tam, gdzie noc, gdzie nic. Spójrz,
noc nachodzi na nasze brwi po tym nagłym wniebowstąpieniu samego Lucyfera.

Patrzy się jeszcze tym swoim wzrokiem…
O, Boże, jak patrzy!

Weź mnie za rękę i chodź. W szumie oceanu, w cichnącym krzyku martwych już mew.

Krocząca śmierć w aureoli blasku.

Idzie w spazmie agonii, skręcając w spiralę czas. Przeszywa drgające ciała
miliardami igieł w eksplozji słońca.

Zresztą do tej pory ten wschód
odbija się echem
od czarnych masywów spalonych wniesień.

Weź mnie za rękę i chodź.

Pójdziemy
w śmierć.

W ten jaskrawy potok nuklearnego piekła. Zapatrzeni w świetlistą, wabiącą wszystko rozkosz.

Umarliśmy? Umrzyjmy jeszcze raz. I jeszcze, i wciąż…

Kochanie, czy słyszysz gwizd
umykającego czasu?
To o nas tak śpiewa. To o nas, to o nas…

To o nas…

T o
o
n a s…

W starej gazecie sprzed siedemdziesięciu lat czarno-białe zdjęcie.

Nas?

Idziemy wciąż.
Idziemy
prosto w noc.

Idziemy, uchwyceni w kadrze.
Zatrzymani
w dziwnej substancji czasu
na równi pochyłej samotności.

Ogłuszeni hałasem
zniżamy swój lot,
ku innemu światu pełnego drzew.

Gdzie cisza zwiesza gałęzie do samej ziemi.

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-09-28)

***

Operation Greenhouse – seria amerykańskich testów broni jądrowej, która miała miejsce w 1951 roku na atolu Eniwetok w archipelagu wysp Marshalla, na Pacyfiku.

***

https://www.youtube.com/watch?v=5kXF85xbpQg

https://www.youtube.com/watch?v=obywi9-jS0g


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 10 april 2024

Miłość jest pragnieniem

Spójrz, jak słońce prześwieca przez gałęzie topoli. W chłodnawym jeszcze wietrze. W cichym
szumie.
Na płaszczyznach liści migoty i lśnienia. W jednym skurczu miliardy iskier, znienacka…

Coraz wyżej wznosi się stos.
Nieba…
Liściowe bożki. Drzewne tchnienia w podszeptach niedomkniętych ust.

Kocham cię, wiesz?
Odpowiedz…

Kładziesz mi palec na ustach w rozchwianym cieniu topoli,
jakby to było pierwsze spotkanie, ostatnie rozstanie…

Drzewa, obłoki. Kwiaty… Plejady gwiazd…
Słońce rozparte jak twój uśmiech.

Leżę, zapadając się w twoich długich włosach, którymi można przykryć wszystko, co zimne.

W wysokiej trawie wyczuwam
ciepłe wargi.

Rozchylone. Zroszone
tkliwym majem…

Jezioro westchnień
pełne rosy…
Ale jaki bije od niego blask!

Czy wiesz?
Odpowiedz…

W jakimś niedomówieniu szepczesz moje imię.

Blisko. Bliżej…

Na granicy oddechu.

Układasz mięśnie twarzy w odpowiedni grymas… do pocałunku…

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-10)

***

https://www.youtube.com/watch?v=kG3BhCKWJmo


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 14 march 2024

Grobowiec na atolu

Gdzieś na krańcu. Na krawędzi szkła, na zakrzepłej strudze krwi, zwisają resztki cienia
z kawałkami siwej sierści.
Te oto reszki, sponiewierane w tę i we w tę. Te oto tam i tam… Te oto…

Krew jakaś, jakby nie krew. Ale na pewno rdzawa smuga,
która drąży żelbetonowy mur przeciwatomowego bunkra. Rdzawa smuga. Smugi…

Nuklearne
purchle…

Zgrzybiałe,
zrakowaciałe narośla.

Napromieniowane błyskiem flesza w potwornym natłoku gorąca
jak spod kobaltowej lampy
z wyrzutami śmiertelnego strumienia.

Kto tam idzie? Kto tam się tak kolebie i chwieje?
Kto, albo co?

Czai się w półmroku i patrzy.
Wypatruje swojej ofiary
w cienistym tchnieniu, wielkim…

W częstokrotnych oddechach, coraz szybszych,
jak podczas sennego koszmaru, który naciera zewsząd piskliwym szumem gorączki.

I czeka na dogodny moment pośród ostów
rosnących między
czarnymi kamieniami.

Między murem a korzeniem.
Między czymś a czymś, między czymś a niczym.

Albo niczym
a niczym…
… w gęstej zawiesinie
sennego
unicestwienia…

W ciemnych kątach laboratorium
pęcznieją
nowotworowe guzy.

Naciekają sąsiednie ściany
w cichym szmerze nieskończonego wzrostu.

Na popękanych kineskopach martwych telewizorów
jakieś poruszenia,
odbicia zdeformowanych twarzy…

W wilgoci i kurzu poplątane, zleżałe taśmy od szpulowych magnetofonów.
W pokrywającym wszystko pyle czernieją nagłówki spleśniałych gazet
o kolejnych próbach wniebowstąpienia, gdzieś na Pacyfiku, wśród kokosowych palm.

Zatarte w połowie ślady
z resztkami
betonowych kołysek,
spalonych w potoku straszliwej radiacji.

Milczący świadkowie przeszłości.
Wielokrotnego wschodu słońca po niewłaściwej stronie.

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-03-14)

***

https://www.youtube.com/watch?v=RsTDKuZ4RsE


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 20 april 2024

Zona (Strefa)

(Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)

***

Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi,
które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.

Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd…
Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…

Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz?
Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?

Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy.
Bardziej na powrót wskrzeszony.
Pijany. Duszący się językiem w gardle.

Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.

Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy.
Padającymi pod kątem
strumieniami, protuberancjami…

Ktoś tutaj był (byli?)
Bez wątpienia.

Byli bez jakiegokolwiek celu.
Obserwował (ali)
z powodu śmiertelnej nudy.

Więc oto bije mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.

Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.

Tylko po co?

Piknikowy
śmietnik?
Być może.

Więcej nic.
Albowiem nic.

Te wszystkie skazy…

Raniące ciała
artefakty
o upiornej obcości.

Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek,
próbujemy dopaść
umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii

Przedmioty w strumieniach
laserowego słońca.
W zimnych okularach mikroskopów…

Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.

Bez rezultatu.

*

Zaciskam
powieki.

Otwieram.

*

Przede
mną
pajęczyna.

Srebrna.

Na całą elewację opuszczonego domu.
Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?

Pajęczyna, jak pajęczyna…

Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.

Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…

Te głosy. Te zamilkłe.
Wryte w kamień
w formie symbolu.

Nie wiadomo po co.
Kompletnie nie do pojęcia.

Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza,
co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.

W szumie przeszłości.
W dalekich lasach.
W jakimś oczekiwaniu na łące…

Elipsy.
Okręgi.

Owale…

Kształty w przestrzeni…

Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży.
W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…

Rozpędzonych przez co?

Przez nic.

Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki.
Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.

Sprawiają, że widzę swoje
odbite w lustrze
znienawidzone JA.

W głębokich odmętach schizoidalnego snu.
Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe.
Pozbawione fizycznego sensu.

(W barze na rogu podają właśnie czarci pudding w promocyjnej cenie)

Dużo tu tego.
W powietrzu. I w ziemi.

W nagrzanych od słońca
koniczynach, liściach babiego lata.

Krążyłem tu wokół
jak wielo-ptak.
W kilku miejscach jednocześnie.

I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie.
Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł

Tak bardzo daleko…

Wystarczy dotknąć złotej sfery,
aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…

Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)

***

https://www.youtube.com/watch?v=l-6H38NmQkI


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 8 march 2024

Byliśmy we śnie, jesteśmy

Poprzez pyłki odczytujemy nasze palce, poprzez płatki, dmuchawce… Usta. Nasze usta
nabrzmiałe czerwienią krwistej róży…

I te usta znojne, wilgotne. Te usta wspólnym oddechem spętane…

Powiedz mi. Spójrz, jak płoną kwiaty.
Jak wonnym niosą się echem na skraj widzialnego lata.

Te usta nasze. Sperlone rosą dłonie.
W tym dusznym ogrodzie,
wonnym, ponętnym, nieśmiałym …

Widzimy piękno.
Słońce spomiędzy liści wychyla się kulą.

I jakiś obłok jak żagiel
zagubiony, senny…
… biała smuga po odrzutowcu…

Co z rozpostartymi skrzydłami nad polami leci, nad łąką…

Daleko
leci…
… za las…

Tu w poświacie zachodu
długie cienie
umykają na wskroś.

Łączą się i giną
w liliowej purpurze.

W nadciągającym zmierzchu jesteśmy. Odkrywając się, kiedy ciemność spowija nas
niczym kołdrą.

Dotknij moich ust. Dotknijmy nawzajem siebie.

Jak kochankowie
zagłębieni
w trawie,
co posiedli niebo.

Dokąd poprowadzi nas teraz wzrok?

Wyżej. Jeszcze wyżej…

Aż po wierzchołki strzelistych topól,
których szpaler kołysze się na skraju i chwieje.

Kocham
cię…

… wiem…

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-03-07)

***

https://www.youtube.com/watch?v=fiXPPPzFz34


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 21 november 2023

Rozpad pamięci

Tęsknię za tobą, tak po prostu.

Kocham cię.

Byłaś tu i jesteś, i jesteś wszędzie. To było wtedy, pod wieczór. W lecie dusznym i parnym.
Byliśmy… Wśród kwiatów, wśród płatków nasturcji, w cienistości, w blasku…

Pamiętam…
Cóż pamiętam?

Pamiętam twoje oczy i usta twoje,
olśnione blaskiem wieczoru. Drżące w kącikach refleksy…

Pamiętam… i pamiętam wiele.
A czy ty…
Powiedz, czy ty…

Budzę się w jakimś starym pogorzelisku pełnym skorodowanego żelastwa.
Wokół mnie, nade mną kłębowisko żeliwnych rur, poplątanych kabli…

Opuszczona fabryczna hala, cuchnące smarami wypatroszone frezarki, pozacierane tabliczki
znamionowe, walający się pod nogami pogięty złom.

Co to takiego? Nie mam pojęcia. Od zawsze to nie miało sensu

Dokąd one…
Dokąd tak…
Donikąd tak…

Tak jakby zastały krwiobieg kogoś albo czegoś… Jakiegoś pradawnego bytu, zagadkowej
egzystencji.

Czekałem wtedy na przystanku,
jeszcze żyła moja matka,
ale wiedziałem, że już wkrótce jej nie będzie.

Ona umarła i umiera nadal,
umierając w nieskończoność na moich rękach
z wielkim zdziwieniem w oczach. Takim niepojęcie wielkim.

Tak więc przechodzę przez długie przedpokoje, ciemne pokoje z oknami
zaciągniętymi ciężkimi storami.

Ranią mnie i oślepiają nitki
deszczowego świtu,
które przesączają się, które wpadają, które…

Tak więc przechodzę powoli, albo raczej płynę wcale nie dotykając ziemi. Więc skąd to
skrzypienie podłogi?
Ułożonych w jodłę dębowych klepek?

Opuszczona otchłań wypełniona potęgą
piskliwej w uszach ciszy,
mżeniem wirujących cząsteczek kurzu w szarych tu i ówdzie prześwitach…

Skąd
idą?
Dokąd?

Spójrz, znowu się zapadłem
w bezkresie,
tym właśnie bezkresie.

Wyszedłem z ziemi,
idąc do niej na powrót...
włócząc się zatęchłymi piwnicami

Ściskam palcami cząsteczki powietrza. Dużo go między tobą a mną,
coraz więcej.

Oddala nas od siebie rozszerzająca się przestrzeń
rozpędzona nieubłaganą entropią.
Aż do ostatecznego rozdarcia, unicestwienia wszelkich resztek czasu, wszelkiej pamięci.

Spadają zewsząd wzniecane przez wiatr
szeleszczące gazety, śmieci, ptasie pióra i powtarzają się w oddali wciąż jakieś westchnienia
na zasadzie echa.

Czyje?
Nie
wiem.

Twoje?
Moje?
… niczyje…

Nie ma to już żadnego znaczenia, albowiem nie ma…
.
(Włodzimierz Zastawniak, 2023-11-19)

***

https://www.youtube.com/watch?v=Xg1nI9Y6isU


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 1 march 2024

Ptaki śpiewały o tobie

Idąc wtedy, będąc w parku myślałem o moim miejscu, gdzieś tam w pół drogi. Bliżej
albo dalej. W cieniu drzewa, w słońcu…

Gdzieś między krzakiem jaśminu a ceglanym murem,
bądź ławką, bądź inną pustką
wypełnioną jedynie powietrzem.

Szedłem, licząc, że będziesz
pod baldachimem dębów, kasztanów,
w którym migotały gwiazdy prześwitów w tej znojnej duchocie gorącego lata.

To było wtedy,
kilka lat temu, bądź dopiero.

Cóż jeszcze?
Cóż więcej?

Tęsknię.

Tak
po
prostu…

… zwyczajnie…

W tym zapachu słodkiej melancholii, w świergocie ptaków…

Byłaś
tam,
prawda?

Powiedz, czy byłaś…

Byłaś wszędzie. Najdalej. Bliżej. Na wyciągnięcie ręki.
Czekałem pod rozłożystym drzewem. Czekałem długo, w natchnieniu. Z nadzieją na jutro.

I coś się wciąż wydarzało w tej maestrii
nadciągającego zmierzchu.

Dobiegały zewsząd
jakieś westchnienia i szepty.

Skąd? Od kogo?

Od nikogo.
Ode mnie samego.

Nie przyszłaś. I nie myślałaś wcale przyjść!
Nie wtedy. I nigdy. Jednak wciąż. I być może... A nóż?

Tak było
wtedy.
I jest wciąż.

Więc staram się oswoić twoją nieobecność, przytulając się do powietrza
w nagłym wykwicie pelargonii.
W tym milczeniu parkowych rzeźb.

Wiesz? Spoglądają na mnie.

Obserwują z ukrycia,
spomiędzy gałęzi jaśminu,
omszone przez czas brodate fauny.

Zstępują i zachodzą mi drogę skrzydlate, splątane cienie. W tej dolinie opuszczenia i blasku.

(Włodzimier Zastawniak, 2024-03-01)

***

https://www.youtube.com/watch?v=ZFtJ3hfw5TM


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 24 april 2024

W ciszy

Elewacje kamienic w słońcu padającym z ukosa. Puste ulice jakiegoś tkliwego lata. W jakiejś
zatajonej otchłani czasu.

Przechodziłem tędy wiele razy. Przechodząc, przechodzę raz jeszcze…

I wciąż
jeszcze…

W powiewie nostalgii lekkiej jak piórko przelatującego ptaka.

Przemieszczam się w tej iluminacji powolnym krokiem,
w tej pustce zagubienia.

Idąc śladem kogoś dawnego. Kogoś, kto szedł tędy
na starej, pozrywanej celuloidowej taśmie.

Tak oto tkwiąc jeszcze połową ciała w przeszłości,
drugą wnikam w przyszłość.
Przenikając teraźniejszość w nagłym błysku pamięci.

Jakie to lata?
50. XX wieku.

Coś koło tego.

Stojące na poboczach auta połyskują grubymi wargami chromowych zderzaków.

Ich spocone czoła szyb, masywnych karoserii.

Czuć od nich benzyną
i nadtopioną gumą.

Stoją samotne.
Nagrzane słońcem…

Parkowe ścieżki
z chrzęszczącym pod stopami żwirem…

Most ze spiralą schodów
po obu brzegach rzeki,
w której ryby opadają z pluskiem srebrzystą płetwą.

Postukują cicho świetliste w wietrze okna. Poruszane niczyją ręką.

Ceglany
mur…
Siatka
ogrodzenia…

Za siatką żywopłot w gąszczu
trawy.

Korzenie…
bez
woni.

Kwiaty
w betonowych donicach.

I furtka do ogrodu,
co się otwiera z cichym skrzypieniem…

.(Włodzimierz Zastawniak, 2024-0424)

***

https://www.youtube.com/watch?v=vfidEeWF-AI


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 28 april 2024

Stalker experience

Ja tu umarłem. W tym bezkresie smutku. W tej pustce… W ziemi jakieś ostatnie oddechy.
Splątane w bezładzie korzenie…

Sen trwający wiecznie… I w tym śnie powracam krokiem schwytanego.
Chyłkiem, tymi drzwiami w zimnych sześcianach powietrza.



Przed chwilą był tu regał z książkami, teraz fasada domu,
jakże do niego podobna!

Znowu nawiedzają mnie jakieś majaki.
Mieszają wszystko, co widzę.
Wciągają podstępnie w świat urojonych imaginacji.



Stoję na opuszczonym podwórzu,
między
fasadami kamienic.

Noc ściska
moje
skronie.

Wirują mgławice…

Nade mną niebo
pełne odprysków mżących jak kryształ.

Z okien pierwszej widzę okna naprzeciw, skryte w gałęziach szumiących topoli.
Albo milczących doskonalą nieruchomością rzeczy.

Z okien drugiej -- fasada czysta bez skaz.
Jednak i tu są one ciemne i puste.
Omiatane jedynie księżycowym snopem srebrnego blasku.

Lecz oto wspinam się po krętych schodach z kamienia.

Wysoko.

… wysoko…. jeszcze wyżej…

A więc, znowu idę w tym migocie gwiazd,
które są tak przerażająco zimne.

Dotykam szczytu grani. Srebrnego masywu na wyobraźnię.
I w tym zimnie płynie w dole rzeka sennych widm.
Przekazują coś sobie w świetle, nie-świetle padającym od wiszących lamp.

I w tym świetle płyną
obszerną halą
jakiegoś wernisażu,
niosąc wielkie fotografie mówiących twarzy.

Co mówią?

Nie dosłyszę.

Albowiem przerasta je gwar
szumiącej zewsząd trawy.

Jesteś obok.
Ujmuję
twoją dłoń.

Wiem, że mnie kochasz.
Szepczesz. Szepczesz...
Poruszasz milczącymi ustami…

Dajesz mi
obrączkę
podczas tych
swoistych zaręczyn.

Ja daję tobie…



Gdzie ja jestem?

Na polu. Pośród wilgotnych grud
rozjechanej ciężarówkami ziemi.
Stoją w nieładzie. Przeżarte rdzą.

Opuszczone. Zdewastowane artefakty zdewaluowanych koszmarów.
.
W straszliwej radiacji
okadzającej umysł.
Wodzę wkoło oczami.

Wyciągają się ręce,
czyjeś ramiona otwarte szeroko jak grób.

Ciemną kreskę
dalekiego lasu
opływa flotylla mgieł.

W tej ciszy urojonej.
W piskliwym szumie gorączki…

W karmazynowym blasku
nadciągającego zmierzchu
otwiera szeroko usta, by przemówić… śmierć…

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-28)

***

https://www.youtube.com/watch?v=HPL1BmZ_EIw


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 6 january 2024

Cicho

Spójrz, ja tu, ty, gdzie indziej… Ty, gdzieś tam, ty, gdzieśkolwiek, gdzieś…

Spójrz, nie ma już nic, albowiem jest tylko nic,
gdzie nic jest w tej właśnie nicości, jedynej
takiej…

Nie wiem, dokąd iść, tak jak się idzie
w noc bezkresną, w mrok i chłód.

Nie wiem. Już nic nie wiem.
Powiedz mi, czy ty mnie…
Dobrze, jeśli nie chcesz nic mówić, milcz.

Milcz w tej ekstazie oczekiwania, w tym bezlitosnym pulsowaniu czasu,
który dudni w żyłach, w głowie i w sercu, i który…

Czy
ty
mnie…

Nie dostrzegasz mnie,
mrużąc załzawione
od wiatru oczy.
Albo dostrzegasz,
tylko udajesz niewidzenie.

Na tych polach zasnutych mgłą ze stogami siana,
z przekrzywionym płotem wokół samotnego domu…

Kto
tu
jest?

Kto?

Opuszczone to wszystko i ciche
tą cichością zagnieżdżoną
w ślepym kącie sanktuarium.

Wiesz, ja się
zmieniłem
od tamtego czasu.

Jestem jak ten brodaty faun,
co klęczy na brzegu
i przegląda się w spokojnym nurcie rzeki
na podobieństwo pochylonego, starego drzewa.

Dokąd tak idę
w tym zapamiętaniu?

Idę, bo szukam, przechodząc przez bramy z mgieł i powietrza.
Zbieram rozrzucone na polu dawne momenty niczym ziarna życiodajnej gleby.

Czy
ty
mnie,
powiedz.

Czy ty…

Przedzieram się przez niepotrzebne nikomu zagaje
W chłodzie, w mroku, w oblepiającej mnie
miękkim całunem wilgoci, jakby pocałunkiem.

Szum. Na liściach szmer
padającego deszczu.
Na drodze, na rozmokłej ziemi. Na rozmiękłej…

To wciąż szumi, w uszach.

Sam już nie wiem,
co jest realnym
spostrzeżeniem rzeczy,
a co fantasmagorią potrójnego wniebowstąpienia we śnie.

Sam już
nie wiem.

Ale jak mam wiedzieć i co?

Kiedy ty, kiedy tak…

Czy ty mnie, powiedz. Czy ty…

Widzę zapłakane oczy mojej umarłej już matki,
kiedy idzie polami, kiedy tak idzie serpentyną dróg.

Skąd
ten
płacz?

Ona wie.

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-12-13)

***

https://www.youtube.com/watch?v=eFGp_OHlFzc


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 6 january 2024

Misterium III: Drugie przyjście

Czekam w cieniu. Ty, wychodzisz ze światła. Cała w świetle, w świetlistej aureoli.
Wychodzisz. Wyłaniasz się. Zstępujesz…

Jestem ukryty w cieniu
pod powałą
ciężkiego mroku.

Widzę ciebie. O, jakże wiele widzę!

Czy ty płoniesz?

Zaiste, jakbyś płonęła rojem gwiazd, które mżą miliardami iskier
na twojej długiej do samej ziemi, mniszej czarnej szacie.

Idziesz powoli, rozjarzając witraże,
wiszące płótna obojętnych twarzy…

Ja tu czekam na ciebie od zawsze, w misterium nocy,
w rozgorączkowanej melancholii
nacierających zewsząd zwidów i mar.

Czemu tak płoniesz?

Ciągniesz kometarny warkocz
swoich długich włosów,
przybywając z lodowatej pustki kosmosu.

Jesteś tu jeszcze?
Czy to tylko
o tobie wyobrażenie?

Twoje długie włosy
rozciągnięte w czasie niczym warkocz Andromedy…

Migoczące refleksy
schodzą z łukowatego sklepienia,
na kamienną posadzkę,
na pełne naskalnych malowideł ściany…

W chóralnym śpiewie organów, w akordach, w strumieniach ponownego stworzenia…
Stajesz na środku przed ławami pełnymi skrzydlatych cieni.

Rozkładasz szeroko ramiona cała w czerni i w czarnej na głowie infule.

I w tej biskupiej kreacji odchylasz się powoli w tył,
wywracając z jękiem białka zamglonych oczu.

Osiągasz potęgę orgazmu, w którym nie ma zmiłowania,
tylko galopada, galopada, galopada, coraz intensywniejsza, nieubłagana galopada…

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-12-25)

***

https://www.youtube.com/watch?v=IJp9JTVKGxU


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 1 may 2024

Chciałem ci powiedzieć…

Kiedy przechodziłem obok, to zajrzałem do twojego świata, płynąc w cichej smudze czasu.
Szłaś w świetle padającym z ukosa. W szumie liści, którejś wiosny, któregoś lata…

Patrzyłaś na mnie, patrząc przeze mnie
na rozkwitające pąki anemonów.
W ekstazie i upojeniu. W kosmosie podwójnie pierzastym.

Nie widziałaś mnie w tym niewidzeniu, w tym oddechu słodkiej samotności.
Ale byłem tu i jestem, stojąc naprzeciw ciebie na grubość kartki papieru, źdźbła trawy …

Chciałem ci powiedzieć
o miłości.

Co pali serce.
Wyrywa się
do ciebie i płonie.

Dotykałem twoich włosów w pocałunkach ptaków,
co otulały drzewa swoim śpiewem.

Wyrażając to
subtelnymi
słowy.
Takimi właśnie.

Ale tak teraz nie jest, tak było we śnie.
Więc umieram od słowa do słowa.
O tobie. O nas…
W objęciach słońca gorącego lata.
W światłocieniach czerwonych kwiatów miłości.

Wiesz, kocham
cię.

Jedyna.

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-01)

***

https://www.youtube.com/watch?v=oaaZMJ-u-DQ


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 22 april 2024

Westchnienia w otchłani nocy

Okno otwarte na oścież… Ściana pełna okien. Zasłony powiewają. Wybrzuszają się firanki…

Za oknami szepczą… Szeleszczą tkliwie topole.

I w tym deszczu żółtych liści księżyc idzie na przestrzał. Przenika ciszę pełną oddechu.

Pada u moich stóp smugą światła.
Zanurzam się w niej.
I płynę. Posrebrzony.

Przepływam przez całą amfiladę
jednakowych pokoi,
w których noc. W których milczą puste fotele, jarząc się lekko. Całe w odpryskach gwiazd.

Kurz osiadł na sztućcach, talerzach…

Portrety na ścianach.

Spoglądające
w ciemność
owale twarzy.

Na mnie — rozsnuwającego pajęczynę mroku.

Bo i cóż mi innego zostało?

Gdzieś
tam,
daleko…

W głębokościach opuszczonego domu.
Zaraz po gongu wielkiego zegara
westchnienia mojej umarłej matki.

Albo umarłego jeszcze przed nią ojca.

Pojawiają się w samotnych snach.
Takich tułaczych, jakby to były filmy drogi. Swoiste road movies po dzikim zachodzie.

Są… I znowu ich nie ma.

Albo znowu są,
lecz
gdzie indziej.

W miejscu o innej symbolice znaczeń.

Objechali już chyba
wszystkie stany
mojej podświadomości
swoim wysłużonym fordem „junkiem”.

To dziwne,. bo nigdy takiego nie mieli za życia.
Pewnie wynajęli go za niebiańskie grosze. Z dala od metropolii.

Podroż pośmiertna
rządzi się swoimi prawami.

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-22)

***

https://www.youtube.com/watch?v=u48ZFYfpExI


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 1 april 2024

Anemoia*

(Z cyklu: Określenia)

Widziałem cię. Widzę nadal. A raczej twój cień na ścianie. Ten oto cień, co wydłuża się
pod wieczór.

W słońcu. W nadciągającym zmierzchu gorącego lata.
Gdzieś tam, w przestrzeni pustego pokoju. W opuszczonym teraz miejscu.

Siadam pośrodku na samotnym krześle
i wpatruję się w czerwonawą smugę,
która pełznąc po podłodze, przymila się do mnie w jakiejś nostalgii przemijania.

Zmierzch zalewa ściany,
jakby to było
powolne
zamykanie powiek.

Teraz,, kiedy przychodzą do mnie wszystkie te zjawy.

Czymkolwiek są.

Czym
one są?

Nie
wiem.

Nic
nie
wiem.

Nie mają w twarzach wzruszenia ani trwogi.
Takie obojętne oblicza,
jakby wyszły ze starych fotografii o popękanej emulsji zwietrzałych barw.

W tle domy z drewna, kamienia i cegły.

Pełne ulice, tramwaje...
Fasady w słońcu.
Podwórza. Schody w półcieniu…

Mozaika
wejść
i wyjść.

Jawi się coś w tym spojrzeniu chiaroscuro. Jak w obrazach
mistrza Caravaggio.

Wychodzą skądś.
Przechodzą.
Zatrzymane w kadrze jakiegoś miasta unisono …

Drzewa
olśnione
blaskiem
.
Mury kamienic w świetle padającym z ukosa.

Pod grubą warstwą pyłu nawarstwione przez lata skamieliny przeszłego czasu.

Przeziera ze wszystkiego
jakaś dręcząca tajemnica słońca.

Faluje na wietrze.

Tu i gdzie indziej. Albo nigdzie. Albowiem nigdzie…

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-03-31)

***

*) Z jęz. starogreckiego: nostalgia za przeszłością, za dawnymi czasami, w których się nie żyło.

***

https://www.youtube.com/watch?v=Fnl28YLElaI


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 21 november 2023

Odejście

Nuklearne popołudnie. Słoneczny skwar. Na ostatnim piętrze czteropiętrowego bloku
przyklejona do szyby moja twarz.

Melancholia i smutek. Nieustające odliczanie. Tykający w uszach czas.

To koniec.

Ten
oto
koniec.

Ten koniec…

Tyle tych końców mających nastąpić
w krótkim unicestwieniu
eksplodującej wodorowej bomby. W ryku budzącego się Lucyfera.

Tykanie ściennego zegara.

Chrzęst zegarowego mechanizmu.

Kapiąca woda
do przerdzewiałego zlewu
w monotonni przeciągającego się konania.

Ktoś tu umarł i umiera po raz wtóry. I umiera wciąż, mimo że już dawno umarł. Rozsypał się
w proch.

Ale to ciągłe konanie.

Umierałem już
tyle razy,
to i mogę umrzeć po raz kolejny.

Jedno więcej
czy mniej,
co za różnica.

A czy to kogoś…
A gówno to ich.

Niech się bawią i gżą
w głupkowatej choreografii niby-szczęścia.

Napijesz się ze mną? Masz, pij! Wychyl ten kielich do dna, tę resztkę krwi.

Marynarz tak pięknie się uśmiecha,
prosi i kusi
spod przystrzyżonego krótko wąsika, tego wąsika, ach, tego…

Aż chciałoby się zaśpiewać
na modłę Sempolińskiego.
Wyrecytować te słowa Hemara.

Spogląda na mnie zalotnie w nabitej błyszczącymi ćwiekami czarnej skórze.

I zrobiło się momentalnie
sado-maso, pejczowato…

… świsty, batogi, rozkoszne jęki…

Odwracam
głowę…

Kto tu jest?

Na podrapanych drzwiach
jakieś napisy,
bazgroły pięciolatka…

Klęczę albo stoję przed wielką planszą
z kolorowymi kołami
obrazującą spektrum autyzmu, bądź sam tylko Zespół Aspergera…

Przed moimi oczami migotanie blasku i barw.
Na liściach szeleszczących dębów, kasztanów kładzie się jaskrawa smuga.
W lustrze zniszczona twarz od ciągłego otwierania i zamykania zapiaszczonych powiek..

Pod powiekami pulsujące obrazy
czegoś, czegoś… Czego?

Nacierają na mnie artefakty
dawnego, chorego życia,
wśród zrywających się do lotu szeleszczących gazet:

Ponawiane z uporem maniaka
kręcące się jak w starych,
czarno-białych filmach noir nagłówki:

Autism Spectrum Disorder, Asperger’s Syndrome…

Asperger’s Syndrome!

Asperger’s Syndrome!


Asperger’s Syndrome!

Atakują mnie. Napastują jakieś widziadła o stalowych dziobach i ze skrzydłami tnącymi
warstwy atmosfer…

Jestem tutaj i znowu mnie nie ma. Ale znowu jestem tu i gdzie indziej…

To jakaś pracownia pozazmysłowego postrzegania rzeczy, choć w okrutnej scenerii
absolutnego osamotnienia.

*

Jaki znowu wiersz!

Czego znowu!

*

Jakieś nagłe wtrącenie
i walenie łbem o betonową ścianę…

*

Za ścianą, za szafą, za fotelem o podartych oparciach
od ciągłego pocierania dłońmi podczas epileptycznego umierania z pianą na ustach.

Ktoś umarł. Czy to ja?

Ktoś już
umarł,
ale żyje.

Przecież żyje,
tak jak w snach o moim ojcu!

Ojciec przychodzi i odchodzi. Coś mówi. Porusza sinymi ustami jakie miał,
leżąc w przycmentarnej kaplicy, w otwartej jeszcze trumnie.

Asperger’s Syndrome
— mówią wciąż widma o nieustalonych rysach twarzy.

Takie to wszystko
pod jedną linijkę,
takie pospolite i bez wyrazu…

Ha! Przechodzę dalej, przynajmniej staram się iść.

W drugim pokoju łózko z pogniecioną pościelą.
Tu leżała moja umierająca z kolei matka
z utkwionym w suficie wielkim zdziwieniem.
Ale zamknęła powieki. Sama, układając się do wiecznego snu.

I tak oto śpi, śniąc razem ze mną, kiedy śnię o niej w sen zapadając się potrójny.

O czym? Nie wiem.
Ale zapewne… Zapewne…

Kto tu jest?

Dlaczego słyszę ciągłe drapania i szmery za drzwiami, za ścianą?
Atak mięsożercy nie musi być nagły.
Łasi się do mnie i przymila, udając kwilenie lecącego majestatycznie albatrosa.

Ojciec już umarł. Matka też.
Przychodzą zatem do mnie.

Chodzą. Wchodzą i wychodzą oknem
otwartym na przyszłość
albo na ciągłe zapomnienie.

I tak wylewa się ze mnie strumień świadomości.
Wylewa się, przelewa. Brunatne zacieki na suficie, ścianach…

Chodzę wkoło, czekając
i trzymając się usilnie
starych, żeliwnych rur,
które ciągną się kilometrami

Przezywają wszystko…

Końcowe odliczanie na pustyni. Gong wiszącego zegara…
Krzyki umierającej matki,
umierającego ojca i mnie, kiedy miałem,
kiedy mam 3 lata albo i mniej. Raczkuję po parkiecie pustego korytarza…

W echach agonii, w kurzu, w apopleksji…
Na ścianach
jakieś obrazy, portrety przodków,
co patrzą obojętnie na każde moje poruszenie.

A więc znowu przeskok w czasie.
Odrodziłem się na nowo, ale tylko na chwilę.

Leżę twarzą do ziemi. Na zewnątrz samotnego domu.
Wokół mnie skrzą się drobinki rozpalonego w słońcu kwarcu.

Wypadłem z wózka?

Widzę ojca jak wychodzi z domu
i idzie po twardym piasku pustyni. Idzie, kulejąc na prawą nogę…

Oddala się, malejąc na tle widnokresu,
w rosnącym coraz bardziej słońcu…Idzie za rękę z matką, idąc powoli, powoli… powoli…

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-11-21)

***

https://mickchillage.bandcamp.com/track/pixels-iii-pt-1


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 28 november 2023

To wszystko przybywa z samotności

Jakieś truchła, rozwarte gęby maszkaronów… To tu, to tam nieznośne pokrzykiwania, mlaskania oblizujących się lubieżnie zwidów.

Ich czerwone usta, nabrzmiałe,
przekrwione usta…
Ich rozwarte, bliskie śmierci ramiona, jak te poroża wyostrzone cierpieniem.

Kto tu jest?
Ja tu jestem

Chodzę wkoło, błąkam się, rozgarniam z metalicznym pogłosem
jakieś porzucone sprzęty, radiole, kineskopy starych telewizorów…

Cuchnące trupim tłuszczem,
zastałym w trzewiach frezarek smarem.

Pełno ich tu.

Podnoszę z podłogi, upuszczam.

Odrzucam, podrzucam, przerzucam… Ostukuję młotkiem, żelaznym prętem to tu, to tam…
Jakieś zakamarki, załomy, otwarte, zamknięte żelazne drzwi…

Za nimi kolejne i kolejne zakręty, pomieszczenia, fabryczne hale…

Plątanina korytarzy, prowadzących donikąd rozgałęzień, arterii…

Półmroczne,
pełne
pajęczyn,
opiłków żelaza…

Ściany. Pełne złogów ściany.
Zbroczone chłodziwem, potem i krwią.

Przez wąskie, wysokie okna katedry wsącza się szary świt,
który pada na kamienny katafalk, na zardzewiały złom, plątaninę kabli…

Skąd tu nagle krzyż?

Wielokrotne
spojrzenia
czarnych oczu…

*

Chyba się obudziłem z aureolą światła nad głową.
Wisząca lampa niczym słońce, ale to noc,
okrutna noc spotęgowana w swojej maestrii lodowatej pustki.

To noc…

Ta oto
noc
Ta noc…

Siedzę na podłodze z dębowych,
ułożonych w jodłę klepek.
Siedzę, a może i leżę. Nie wiem.

Tam, nade mną,
a może
poza mną...

Gdzieś w oddali drugiego pokoju,
Po drugiej stronie
mrocznego przedpokoju…

Wchodzi się do niego…
— wychodzi po miliardzie lat…

Siedzę na podłodze, oparty plecami o zimną ścianę.
W dłoniach: „Opowiadania odeskie”, Izaaka Babla.

Przynajmniej jakiś jeden konkret w tej całej pozazmysłowej gmatwaninie nie wiadomo czego.

Chyba czytałem.
I czytam wciąż.
Poznaję te odległe w czasie historie…

I tak oto Benia Krzyk, wygłasza mowę nad grobem swojego przyjaciela.
Nad jego głową słońce w kolorze sepii,
w pełnym jakichś chropowatych przebłysków niebie.

Tak, jak na starej,
celuloidowej
filmowej taśmie…

Coś mówi…

Porusza ustami jak mój nieżywy już ojciec,
podczas nagłych odwiedzin we śnie.

I mówi…

Nasłuchuję, lecz zamiast słów,
tylko szumiąca w uszach,
piskliwa cisza gorączkowego zwidu.

Znowu się tego namnożyło w formie mżących,
kalejdoskopowych plam, kiedy zaciskam je mocno powiekami.

Pełno tu jakichś kantów,
geometrycznych figur,
niekończących się fraktali.

Nachodzących na siebie, przenikających się nawzajem spiral, jak w ciągu Fibonacciego.

Ktoś tu bez wątpienia jest.
Jest i we mnie, i na zewnątrz. Wszędzie…

Ktoś tu jest zatopiony w melancholii przeszłego czasu.

Ktoś
tu
jest.

Przechadza się w tę i z powrotem. Chodzi wkoło.
Schodzi, gdzieś spod sufitu,
podnosząc ręce w geście tryumfu.

Wygraża palcem, wygłasza coś oskarżycielskim tonem…

I wszystko zatopione w piskliwym szumie gorączki. W kompletnej głuchocie.

Bez sensu to
i jakieś niedorzeczne.

Lecz już niedowidzę. Nie widzę konturów rzeczy.

Pulsująca, rozmazana plama przybliża się, to znów oddala… Jakby oddziela się od reszty…

Płynie…

*

Otwieram oczy. Jadę w pustym przedziale pociągu.

Za oknami mrok.

Odbita w szybie zniszczona twarz.

W moich dłoniach… Cóż w moich dłoniach…

Jedynie próżnia, pamięć twojego dotyku.
Ostatnie kęsy wspomnień, przelatują z szelestem ptasich piór, wylatują, mkną…

W pustym przedziale pociągu puste, obite czerwonym skajem siedzenia.

Ze śladami wgnieceń po nieżywym ojcu i nieżywej matce,
kiedy byli tu jeszcze za życia.

I mimo że umarli, to czasami ich widzę.

Machają mi wtedy z daleka,
kiedy przychodzą razem
albo osobno.
Albo, kiedy odchodzą, gdzieś, nie wiadomo gdzie.

To dowód na to, że są.

Metafizyczny bardziej, ale zawsze.

Tak więc leżę na linoleum, mrużąc oczy od światła.
Przesłaniam je rozkrwawionymi palcami po delirycznej walce ze ścianą.

Zaiste, zimno tu
i samotnie.

Toczy się w tę i z powrotem
pusta butelka po alkoholu.
Zdążył się już rozlać w żołądku cudownym ciepłem.

Na podłodze wyrwana
z zeszytu kartka,
pożółkły ze starości, podeptany list…

Coś pisałem,
lecz zapomniałem, co.

Jarzeniówki przygasają w rytm stukających kół.

Dokąd ja
tak jadę?

Do ciebie?

… donikąd… w noc…

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-11-28)

***

https://www.youtube.com/watch?v=lSwc-Zydhoo


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 30 november 2023

Twoja twarz w snopach jaśniejącego deszczu

Ono śpiewa.
To śpiewa.
Coś, to coś…

To szumi w uszach jak wiatr, co nadciąga znad bezbrzeżnych pól i sypie w twarz ostrymi
drobinkami zmrożonego deszczu.

To wciąż do mnie mówi i szepcze. Czy słyszysz ten szept? Powiedz cokolwiek. Mów…

Czemu milczysz? Albowiem twoje milczenie…
Ten ciągły,
gorączkowy w uszach pisk…

Twoje usta…
Te twoje
kamienne usta.

Tej nocy, tej oto nocy…

Zagłusz to, bodaj swoim oddechem, swoim biciem serca, skoro tak ma być. Skoro tak…

Widzę kamień, zimny głaz z niewidzącymi oczami. Pokrytą pajęczą siecią,
niczym woalką marmurową twarz.

Wykutą w kamieniu z obojętnością wpatrzoną we mnie. Z wielkim milczeniem rzeczy,
na której zdążył już osiąść kurz..

Puste fotele i krzesła. Kanapa ze śladami wgnieceń.
W przedpokoju wisząca na wieszaku
papierowa torba,
stara po ojcu szpicruta… Więcej nic.

Jakby resztki jakiejś pradawnej ekspozycji,
dawnego życia.
W ogromnym muzeum zapomnienia z trzeszczącą cicho podłogą o nikłym zapachu
woskowej pasty..

Stalowy świt terminatora
nie przesuwa się dalej,
lecz stoi w miejscu
od wieku, wieków, amen…

Nie przesuwa się czas milczących zegarów
o nieruchomych wahadłach.
Okrągłych cyferblatów, pozłacanych, bądź pokrytych zielonkawą patyną wskazówek…

Wpadają przez wysokie okna
snopy jaśniejącego deszczu.
Jarzą się lśniącymi kryształkami na krawędziach przedmiotów.

Oślepiają
i ranią.

Tworzą pod powiekami
mżący powidok.

Rozpryskują się
na porzuconej,
ciśniętej w kąt masce klauna…

Ściekają z wilgotnych ścian. Wszędzie…

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-11-30)

***

https://www.youtube.com/watch?v=00FLVIMa8eU


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 6 january 2024

Misterium II: Kolęda

Jest tutaj tyle czasu. Za dużo jest tego czasu, który wiruje i kłębi się w oceanie powietrza.

Nadciągający mrok idzie polami,
nadciąga szeptem w podmuchach szeleszczącego wiatru.

Wiesz, chciałbym wyśpiewać,
wyśpiewać głośno.

Wyśpiewać
chrapliwym
głosem….

Wyśpiewać!

Płyniesz tu.
Płyniesz
wewnątrz niczego, wewnątrz,
w podziemiu, w ziemi. Wewnątrz niczego…

Wieje chłodem ten przeciąg trzaskający jakimiś dalekimi drzwiami. I wspina się
po ornamentach pozrywanych tapet, które liżą mnie czule po twarzy.

W deszczu wirujących płatków spopielonego czasu, co opadają na zamknięte powieki,
na brwi, włosy, coś się do mnie przymila i łasi. Mruga porozumiewawczo w oparach absurdu.



Przechodzą obok mnie. Idą pojedynczo albo parami.
Wychodzą ze ścian,
wchodząc na powrót w ściany.

Skąd to się nagle tu wzięło?

Nie
wiem.

Z szerokich mankietów peleryn do samej ziemi
wystają ich kościste palce kościstych dłoni…

Idą powoli i w pochyleniu.
Klekoczą
kośćmi szkieletów…

Zamykam
oczy.
Zaciskam
mocno powieki…

To się przejawia pod postacią kalejdoskopowych wizualizacji zmieniających płynnie
swoje niepojęte gorączką kształty.

Zapomniałem, gdzie to było.
Z pewnością, gdzieś tutaj albo nigdzie…
Nie pamiętam miejsca tego upadku.
Nie pamiętam tego uderzenia meteoru…

Gdzie ty jesteś?

Nie.

To ja wołam
do samego siebie,
aby odzyskać
swoje odbicie w lustrze.

Wznoszę oburącz napełniony kielich pod światło wiszącej lampy, pod czujnym wzrokiem
mistrza ceremonii.

Tej piekielnej nocy. W tej piekielnej otchłani,
co kłębi się we mnie, co szumi i szeleści,
i postukuje cicho w ciemnych kątach opuszczonych pokoi…

Tak sobie mówię do samego siebie,
próbując zagłuszyć
te westchnienia sennych widm,
jakby mniszej modlitwy.

Coś do mnie mówią, nie-mówią.
Coś szepczą w meandrach mojego mózgu.

I patrzą tymi białymi oczodołami
w białych czaszkach jakichś pradawnych ptaków.

Ich wydłużone dzioby
jak maski
średniowiecznych lekarzy,
przechadzających się nocą
po ulicach zadżumionego miasta.

Idących powoli z pochodniami w rękach,
oświetlając puste bramy i puste okna, puste place, puste…

Ktoś tu umarł straszliwą śmiercią samotności, w malignie zapomnienia…

W srebrzystej poświacie zimnej nocy spirala schodów. Wytarta , błyszcząca poręcz…

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-12-24)

***

https://www.youtube.com/watch?v=0VR178NCTCM


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 25 february 2024

Schizoid man

Twoje usta… Śnię o twoich ustach. Na jawie śnię, we snie, w sennej projekcji,
w kalejdoskopie niedoistnień…

Dlaczego milczysz?

Albowiem
twoje
milczenie…

W lodowatej
pożodze
kamiennego jestestwa. W lodowatym piekle milczenia.

… ja tu wciąż, ja wciąż…

Wiesz? Popadłem w wyciszenie.
W ślepotę barw,
brnąc przez zszarzałą znienacka luminescencję przemijania,
co opada powoli miliardami płatków w tej dziwacznej substancji czasu.

Doskwierają mi cienie, które przymilają się
w jakiejś schizoidalnej malignie,
aby zniknąć zaraz
w księżycowym mroku nocy.

Przechodzę wciąż wśród echa
odbijającego się od ścian pustego domu.

W dalekim gongu
stojącego zegara.

Wśród oddechów,
niezrozumiałych,
jakby mniszych szeptów…

Do kogo tak mówię, łykając chciwie kęsy powietrza?
Do nikogo, ponieważ do nikogo idę po równi pochyłej samotności.

Aby stoczyć się do końca
z wielkim jak wszechświat łoskotem.

Puste krzesła. Stół z pękniętym wazonem na wpół
i okruszynami
czerstwego chleba…

Niedokończone popiersia,
portrety umarłych
w zakurzonych ramach…
Na podłodze
stosy prześwietnych foliałów, na pólkach…

Zaciskam
powieki.
Otwieram.

Wszystko to spopiela blask
ledwie tlącej się lampy,
kiedy tłumię ciężki w ukryciu oddech
z bólem wdeptanym, jakby w ślad stopy na piasku.

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-02-25)

***

https://www.youtube.com/watch?v=rOZPuTfxQQc


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 31 march 2024

Fernweh*

(Z cyklu: Określenia)

Patrzę. Spoglądam w dal. W tę przestrzeń senną, gdzie bezkres otwiera się cichą rozpaczą.

A, gdzieś tam — ty. I ty. I, tylko ty. Albowiem tylko ty, moja jedyna.
Spadasz na mnie wiatrem
z otchłannych pól. Wiatrem wonnym i tkliwym.

Idzie przez rozfalowane żyto uderzeniowy szturm jakiejś tęsknoty. Poprzez kwiaty
i cienie strzępiastych obłoków,
które snują się po tej ziemi ciężkiej…

… w której było coś
jedynie chwilą.
Albo nigdy nie było…
… bądź było, nie będąc wcale…

Słyszysz,
jakie to
ciche wszystko?

I w tej ciszy światło nasyca głębię,
wpadając mi prosto w ramiona rozwarte szeroko na przyszłość.

Otulam je. Przytulam. Przygarniam jak kwilące dziecię.

Trzymam je tylko przez moment, przez ten krótki moment. Bowiem uskrzydla się
i wzbija strzeliście.

Wywija się słowiczym śpiewem
w gałęziach topoli.
Smukłej jak palec na ustach.

Cóż takiego
stało się
przed chwilą?

To tylko przypomnienie,
błysk sennej iluminacji,
po której stałem się na powrót ślepy niczym pień pochylonego drzewa.

Ślepy
bez
ciebie…

Jak ten brodaty faun,
co zanurza swoje ręce w czarnej wodzie.

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-03-31)

***

*) Z języka niemieckiego: tęsknota za rozległą przestrzenią, za nieosiągalną dalą.

***

https://www.youtube.com/watch?v=crWM8ogZ18M


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 27 september 2022

Powrót

Powiedz mi. Powiedz…
Dlaczego
wciąż milczysz?

Widzisz, stąpam cicho po ścieżkach pełnych pożółkłych już liści… Stąpam cicho
cienistym krokiem po śladach zacieranych przez czas.

W promieniach jaskrawiejącego słońca.
W zapachu ciepłej jesieni. W intensywnej woni zwiędniętych kwiatów.

Refleksy w gałęziach.
Gdzieś spoza ogrodu, między szpalerami drzew.

Czyhające szczegóły, kształty.
Zatrzymane nieoczekiwanie.
Czekają rozchwiane, drgające,
jakby zatopione w krysztale wody…

Spójrz!

Jesień mnie otula mgielnym tłem
majaczącym w oddali,
mimo gwaru, śmiechu rozbieganych w parku dzieci…

I te światła coraz niżej wirujące. Wchodzące powoli w niebyt. W noc…

Drżę…

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-09-27)

***

https://www.youtube.com/watch?v=5h0nqw1DYuI


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 19 september 2022

Cryogenic memory

Pędzę przez
czas
i przestrzeń,
zamknięty w łupinie z tytanowego pancerza.
Zamrożony. Zeszklony.

Rozsadzony kryształkami lodu
śnię o zmorze
napastującej
moje nieruchome ciało…

Otwieram drzwi. Przechodzę przez popękane ściany… Mury. Obrośnięte mchem kamienne
bryły…

Przechodzę przez okna z falującymi firanami,
wzburzonymi zasłonami pełnymi jakichś
wirów,
podwodnych uskoków, kominów hydrotermalnych,
wokół których skupiają się wąsate, zeskorupiałe stwory o wielu odnóżach…

Przechodzę
albo raczej
przepływam
bez ciała
i czucia
jak na próbie
wniebowzięcia.

Albo ciężki jak stutonowy głaz
spadam w otchłań
wielką jak wszechświat…

Jakieś przebłyski o nieznanej naturze. Jakieś zapętlenia materii.

Elegie powietrza,
które
prawie czuję
w tej nieczułości doczesnej…

I próbuję przywłaszczyć sobie tę cząstkę bytu. Wilgotną zalążnię. To ziarno…

I jestem w innej rzeczywistości jakimś innym zdarzeniem, dryfującym ciałem, co przecina
trajektorie planet,
tarcze galaktyk,
obce nieboskłony.
Tam, gdzie się coś nieustannie spełnia
w szale oczekiwania albo w trwodze pragnienia.

Lecz spełnia się,
spełniając
za późno.
Wywołuje
zdarzenia
z przeszłości.

Na jawie? We śnie?

I ten błysk otwieranego ręką matki okna. W słońcu. W którymś gorącym dniu lipca…

Albo którejś jesieni…

Rozedrgane słoje na fornirze szafy,
dębowej klepce.
Uśmiech matki zniekształcany
drgającą smugą powietrza,
co ją przecina, otacza i wchłania.

Jej dłonie gładzące w donicy kwiaty…

Lecz, gdy tylko zamykam oczy, otwieram ― widzę jedynie ― martwe przedmioty
z żelaza.
Skorodowane.
Okryte patyną mosiężne klamki…

I słyszę ciszę bezmierną zapomnienia, która jarzy się na krawędzi szklanki
stojącej na stole.

Gdzieś w głębokich pokładach czasu, jakieś poruszenia. Liście. Drzewa…

Wiodąca do ogrodu ścieżka… Gong stojącego zegara, nieustanny jak bicie serca…

Boję się głębiej odetchnąć, aby nie zburzyć obrazu i tak trwającego jedynie mgnienie.

Zamykam oczy.
Otwieram.
Cóż widzę?

Wydeptane przez lata
drewniane schody.
Wygładzoną poręcz.

Na ganku drzwi otwarte na oścież.

Za nimi ―
półmrok
opuszczenia.

Wschody
i zachody księżyca.

Ćmy jak nagłe
westchnienia
kołują uparcie
wokół płomienia świecy…

… talerza, pustej butelki po alkoholu…

I wszystko pokryte kurzem.
Szarym pyłem cementu…
Przesypujące się
przez palce
porzucone artefakty
jakiegoś dawnego życia.

Nadziei…

Całe flotylle sennych majaków
o rozwianych grzywach
niewidocznym wymiarem wkraczają w nieistnienie…

Jest tak przerażająco zimno.

Moje oszronione ciało
w wirującej kapsule.

Niewidzące już oczy
spoglądają w pustkę
jedynie resztkami pamięci,
skrząc się nikłym blaskiem dalekich gwiazd…

Pędząca w kosmicznej zawiei radioaktywnych cząstek, przeżarta na wskroś bryła lodu…

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-09-18)

***

https://www.youtube.com/watch?v=ZKZHOrAoIyQ


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 20 october 2022

Ślad

Przedzieramy się przez łąkę w chmurze wirujących pyłków. Pod nieboskłonem
rozsłonecznionego lata.

W którymś upalnym dniu lipca. Na stepie.
W opuszczonym raju nuklearnego piekła.
Gdzieś tutaj opuszczone miejsca, przedmioty…

Palą i kłują rozpędzone atomy
archaicznej radiacji.
Przedzieramy się przez spróchniałe deski, skorodowane blachy, pręty…
Chrzęści pod stopami spieczony szklisty popiół osuwający się na zboczu.

Wspinamy się…

Słońce oślepia i rani. Przesłaniamy oczy.

Zaciskamy mocno powieki.
Pod powiekami
pulsuje boleśnie
powidok pamięci.

Przestrzeń załamuje się.
Tętni od natłoku
gorącego powietrza.

Chmury płyną donikąd,
wodząc po ziemi
cieniste plamy nieokreślonych bytów.

Dynamika obrazu.
Lotność powietrza…

Uwidocznione jaskrawo przemiany
mieszają się z metafizyką istnienia.

Kształty. Formy. Wizje bezgranicznej pustki…

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-10-20)

***

https://www.youtube.com/watch?v=2egjGfuDF5s


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 29 december 2021

Umarła twarz

Powiedz mi, powiedz, zjawo, tajemnico… Wchłania mnie półmrok pustego pokoju, głęboki fotel…

Ogromna twarz księżyca wypełnia szczelnie witraże okna…

… szepty, ciągłe szepty w mojej głowie, ktoś wciąż do mnie mówi poruszając sinymi wargami…

Na podłodze ― srebrna powłoka, akceleracja cząstek…

Ktoś, wciąż mówi, namawia, ostrzega…

Testy nuklearne…
Nowotwory,
malformacje…

Humphrey Bogart, John Wayne, Gary Cooper, Pedro Armendáriz, Agnes Moorehead, Dick Powell,
Susan Hayward…

… migracje zrakowaciałych komórek…
Szarozielone stepy, szare pustynie,
pożółkłe plakaty, czasopisma, gazety…

Lata 50., 60. XX wieku…

Rozbryźnięty mózg Kennedy’ego na oparciu samochodowej tapicerki…

… noc miażdży moje skronie,
pulsujący ból przenika ciało…

W radiowym głośniku głosy, wciąż głosy…

Kurz i pajęczyny,
falujące zasłony...

… szepty przeszywające czaszkę…

Głos umarłej niedawno mojej matki, a może umarłego ojca, który się czegoś dopomina, a zapomniał za życia…

Westchnienia,
płacze,
lamenty…

… zakurzone archiwum…

Fioletowe stemple: ściśle tajne, niejawne…

… układające się w pajęcze wzory zacieki na ścianach, suficie…

Na balkonie:
Martin
Luter King…

Napromieniowane Las Vegas…

… tajemnica
Przełęczy
Diatłowa
― historia bez końca…

W lustrze
stojącego trema
― widma umarłych…

… w lustrze ― moja ― umarła twarz…

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-12-29)

***

https://www.youtube.com/watch?v=qvf48kKEDKQ


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 8 september 2022

Matko, moja jedyna!

Spójrz, coś wyrasta na skraju kobaltowego nieba…
Coś się rodzi na nowo.
Spala. Płonie nuklearnym blaskiem…

Spójrz, moja jedyna! Kwiat przed nami rozkwita, przecudnej urody, tylko że śmiertelny
i jakże morderczy w swojej kreacji.

Zachodzi. Ciemnieje nieskazitelną purpurą.

Gaśnie.

Wyżarzone
do cna
popielisko.

Matko,
moja
jedyna!

Drżę.

Przepływam przez poszczególne warstwy czasu, wyławiając echa przeszłych epok…

Powiedz mi.
Powiedz mi,
proszę…

(co mam ci powiedzieć?)

Cokolwiek.

… nasłuchuję…

Lecz,
tylko
― cisza.

Lecz nic…

Jedynie otchłań milczenia, którą eksploruje lodowaty wiatr.

Rozwieram
szeroko
ramiona.

Chwyć
mnie
za rękę.

Zamykam dłoń. Obejmuję próżnię. Wciąż próżnię…

Zaciskam
powieki.

Pod powiekami pulsuje bolesny powidok…

Otwieram…

*

Samotny
dom
na stepie,
w którymś słonecznym dniu lipca..

Samotny dom…

Nie widzę za wiele, bowiem razi mnie światłość z wnętrza przedmiotów…

Skąd
ten
blask?

To jasnowidzenie?

Menażeria
kształtów.

Coś jest. Za chwilę tego nie ma…
I znowu jest, ale w innym miejscu i czasie…

Przecieram
łzawiące,
szczypiące oczy…


Przede
mną
białe
ściany.

Otwarte
okna.
Drzwi…

Białe ściany.
Popękane…
Białe ściany
pełne rdzawych smug… …

… naznaczone brunatnym żarem eksplodującego przed dziesięcioleciami słońca…

Samotny dom. Opuszczony. Od dawna nieżywy.

W porywach wiatru powiewają niecierpliwie
poszarpane szmaty
ze śladami dawnego życia…

Matko,
moja,
jedyna!

Nachodzisz mnie w snach i o coś nieustannie prosisz…

… spomiędzy spróchniałych resztek, chwastów, wątłych łodyg…

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-09-07)

***

https://www.youtube.com/watch?v=nVu9fypUS5U


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 7 november 2022

Śnię

Czekałem na ciebie tamtego lata., aby móc cię zobaczyć w zwiewnej sukience.
Czekałem długo, pełen nadziei i udręki smutku.

Spójrz
na
mnie…

Czy
widzisz?

Ptaki przed burzą zawadzają nisko skrzydłami w koszącym locie…
Widzę twój cień na ceglanym murze.
Migot refleksu w nadbrzeżnej trawie. Na zmarszczkach jeziora.

W ciszy i tajemnicy.
Bez podejrzeń.
W okrutnej spiekocie wieczornego skwaru
śnię.

Póki jeszcze można, póki czas…

Chciałbym, abyśmy mogli sobie powiedzieć,
okryci prześwitami,
co migoczą w pustce lotu, wśród krzaków jaśminu, bzu…

Spójrz
na
mnie.

… wśród szumiących drzew wciąż na ciebie czekam, wśród czerwonych róż…

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-11-07)

***

https://www.youtube.com/watch?v=n-po58A47EA


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 26 may 2023

Wiem, mamo

Tak, mamo, wiem. Szepczesz do mnie niemalże każdej nocy. Przychodzisz sama
albo z ojcem…

Materializujecie się nad łąkami snu, w zbawiennym dla duszy słonecznym blasku
i wietrze.

W falującym zbożu, w tym zbożnym chlebie.

Cóż mogę ci powiedzieć…

No, cóż…

Położyłem dzisiaj czerwone róże
na twoim grobie,
które przecież
tak bardzo kochałaś.

Wiesz, pojawiła się kobieta w moim życiu,
ale ty to przecież wiesz, bo ty już wszystko wiesz, prawda?

Razem z ojcem przenikasz czas,
w potędze ciszy…
W niewidzialności, w jasnowidzeniu…

W tajemnicy znanej już tylko tobie, w stwarzanej przez ciebie aureoli blasku.

Kocham ją, tak po prostu, jak tylko może kochać mężczyzna swoją ukochaną kobietę.

Czy ona wie?

Mam nadzieję, że tak,
choć mi tego
na razie nie mówi.

Boję się
bardzo,
co mi powie.

Jeśli, cokolwiek powie.

Wiesz, mam trochę
bałaganu w domu.
Ale staram się
to jakoś uporządkować.

Jakoś umościć to gniazdo przyszłego szczęścia.

Gdzie ustawię kołyskę?

No, popatrz, jakoś w tym natłoku nie pomyślałem o tym, ale przyjdzie i na to czas,
uwierz mi, mamo.

Co
ja
robię.

To jest tak odległe, nieostre i mgliste…

Nie ma cię już dwa lata. Wszystko pokrył kurz. Falują pajęczyny…

Twoje zdjęcia, przedmioty, rzeczy…

Wspomnienia,
wspomnienia…

Wspomnienia…

Kocham ją, mamo.

Ale, czy ona
kocha mnie?

Wyznałem jej już wszystko
w liście, wierszach, najpiękniejszych piosenkach…

Cóż mogę więcej zrobić?

Mogę jedynie czekać. W nadziei. W trwodze. W udręce niepewności…

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-05-26)

***

https://www.youtube.com/watch?v=OgIaiysO_rQ


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 15 november 2022

I omiata wiatr

Ładnie jest w ogrodzie. Tak jesiennie, sentymentalnie, pusto… I tylko mgła czai się po kątach,
niewyraźność kształtów…

I cisza. Moja cisza jedyna i duch zapomnienia…
Ale, nie zapomniałem.
Mówiąc do ciebie szeptem, śnię…

Wiesz, tak oto tędy idę, jakbym płynął w zaświatach podczas próby wniebowzięcia.
Wśród widm o nieustalonych rysach twarzy.
Jakbym był świadkiem wszelkiego przejawu niematerialnego życia…

Wróć do mnie.

Jeśli możesz…
… jeśli chcesz…

Usłysz moje wołanie odbijające się echem
w przepaściach
milczącej otchłani.

Tam wiatr pędzi znikąd, donikąd. Trwa… Omiata chłodem kosmiczne bramy nieskończoności…

Wróć…

Jestem tu i czekam
w perlistym snopie deszczu…

W łkających westchnieniach nadciągającej nocy.

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-11-15)

***

https://www.youtube.com/watch?v=EC8FdUM-7gg


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 11 february 2023

Zamiast wiersza o miłości

Powiedz mi.
Ach, tak.
Pamiętam.

Nie chcesz nic mówić.

Wiem.
Więc,
milcz.

I rozsadź tym milczeniem moje uszy. Niech zatonę w pulsującej ciszy. W szumie wodospadu
buzującej
w uszach krwi.

Czy mnie słyszysz?

Nie.

Ponieważ zagłusza mnie zgiełk rozsuwanych w lokalu krzeseł.
Występy tanich grajków i potok słów.

Bezsensownych,
banalnych treści.

Nie mów.
Wiem. Bo i cóż mówić w tym rozgwarze śmiechów?

Bo i cóż mówić do cienia,
kiedy pada jaskrawy reflektorów blask?
Bo i cóż prawować z kimś, kto jest bliżej śmierci?

Tak, bliżej.

Może,
lada
dzień?

Jestem w królestwie braku wszystkiego.
W zasadzie już mnie nie ma.

Idę wzdłuż muru z wilgotnych,
omszałych cegieł, kamieni.
Mur ciągnie się donikąd, ponieważ przybywam znikąd.

Przytulam się do niczego
i będąc w objęciach niczego.

Ściskam w ręku bukiet (miały być dla kogoś kwiaty, lecz zamieniły się w pęk traw bez woni)

Nadzieja zgasła.
Rozprysła się
w drobny mak.

*

Wiem, moja wina. Moja cholerna, pieprzona wina.
Nie musicie mi tego ciągle powtarzać.

Chcecie
pogadać?

Mój telefon znajdziecie
na mankiecie koszuli
albo na blacie stolika w podrzędnym barze,
z mokrymi kręgami alkoholu.

Zapytajcie barmana.
On mnie tu zna.
I wielu podobnych do mnie, którym już dawno wyrosły skrzydła jak u ciem.

Czyści teraz mozolnie
kieliszki i szklanki.
Ogląda je pod światło.

Pucuje
dalej…

Niech
pucuje.

Tak, wiem. Często w moim odtwarzaczu
wiruje „Clutching at Straws”, Marillion.
Stąd te powtórki, te pierdolone powtórki.

I ten rozdzierający głos Fisha…

Co?
Brzydko?

Bo tak ma być,
właśnie tak.
Kurewsko i parszywie.


Powiecie, że cham, że wychowała go ulica.
Patrzcie, państwo, odezwała się kultura.
Powiem wam coś, mam to gdzieś i te wasze dyrdymały o bzdetach…


*

Ile jeszcze przede mną kroków?

Nie wiem. Nie ma nic.
Jedynie pustka pól
i cisza nieba wysokiego.

W błękicie świtu.
W granacie nocy.

Próbuję ująć twoją dłoń, lecz nie ma takiej dłoni.

Obejmuję
próżnię.

Ona i ja.

Odtąd już
na zawsze niemi.

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-02-11)

***

https://www.youtube.com/watch?v=b0wi5uuLm5Y

https://www.youtube.com/watch?v=ecUWafiuj3c


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 7 february 2023

To, co zostało

W ogrodzie nostalgii rozgarniam zasłony z mgieł, stąpając po zatartych częściowo śladach
glinianego fauna…

W tej ciszy bezdrożnej
drzewa bez liści.
Omszone korzenie…

Widzę ciebie, zaciskając powieki, w tej melancholii nagle zbudzonej.

Śniąc na jawie,
widząc sennie.

Otwieram.

Za oknami świergot wróbli. Rozkołysane na ścianie cienie
gałęzi płaczącej wierzby,
co czeszą w wietrze wysokie, pożółkłe już trawy…

I mam chęć iść na przestrzał,
donikąd, jak wtedy,
kiedy szliśmy razem,
przechodząc jeszcze raz i przechodząc jeszcze…

Ja to wiem,
pamiętam,
ale, czy ty wiesz na pewno?

Krople deszczu na twarzy, wiatr… Zatopiony w perlistym szumie twój szepczący głos…

Odpowiadasz z pogłosem echa,
niczym z głębokiej studni minionego czasu…



I wciąż przechodzę
między łodygami
zgiętymi do samej ziemi.

Zgniłymi
resztkami
dawnego życia…

Co kwitło kiedyś w słońcu, w malwach, anemonach…

Na krętych
ścieżkach ogrodu.

W liście leżącym na dnie szuflady, zamkniętej na twoje imię.

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-02-07)

***

https://www.youtube.com/watch?v=inYj_KdR31Y


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 10 december 2021

Burn The Sun

(Z cyklu: Albumy muzyczne)

***

Teksty z cyklu „Albumy muzyczne”, nie są przekładami. Są one jedynie luźno związane z oryginalnymi tekstami utworów, zawartymi na prezentowanych przeze mnie albumach muzycznych. Zarówno sama muzyka jak i treść utworów śpiewanych są dla mnie niejako pretekstem i inspiracją do przedstawienia swoistego konceptu fantastycznego.

***

Jesteśmy ― coraz bardziej ― nieczuli.

Z coraz większym trudem odbieramy dźwięki, mając uszkodzone w uszach echosondy.

Z coraz większym trudem
natrafiamy na ślady
fotonowych cząstek,
mając uszkodzone w oczach szybkostrzelne kamery.

Przepięcia
i zwarcia…

Przepalone układy scalone,
iskrzenia transformatorów.
… wszechogarniająca czerń…

Opadające
maski ―
odsłaniają
― wykrzywione grymasem bólu i nienawiści twarze.

… ktoś ―
wzywa
― pomocy…

… wysyła zakodowaną wiadomość
do milczącego właściciela wszechświata…



… nastaje czas ―
śmierci
i zniszczenia…

… lecz nadciągająca z hukiem ściana wody, uleczy wstrząsaną uderzeniami ziemię.

*

Przesuwa się w blasku
płonącego słońca
― kosmiczny talerz,

pozostawiając
na trawie ―
uciekający,
metaliczny cień.

Biegnę za nim uparcie, tak, jak biegłem wtedy,
kiedy będąc jeszcze dzieckiem
― stłukłem sobie kolano, potknąwszy się o wystający z ziemi kamień,

z rozłożonymi ―
szeroko
― ramionami…

… obok dojrzałych pąków planet, konwalii…

Omiatając je warkoczami jasnych włosów,
niczym
paranormalne,
autystyczne dziecko,

… które celuje w słoneczną tarczę, próbując ją jeszcze bardziej rozpalić.

*

Przytłaczało mnie
ogromne serce
ciężarem smutku…

… jednak zrzuciłem to z siebie…

Stoję na pustym polu z rękami skrzyżowanymi na piersiach.

Walczyłem w samotności, zabijając w finale okrutną przeszłość, zmartwychwstając
w straszliwym blasku,

i unosząc się ―
tryumfalnie
― w nuklearnym grzybie…

*

Zakurzona, popękana od pustynnego skwaru asfaltowa droga…

… opuszczony hotel.

Stoję w progu otwartych drzwi,
patrząc na pozostawione w nieładzie przedmioty.

Wysłałem kiedyś do ciebie list, który trzymam teraz w dłoni z adnotacją:

”Nie ma
takiego
adresata”

Pożółkła koperta ―
z odciśniętym
na niej śladem
― ubłoconego buta…

… pognieciona, podarta kartka…

(Włodzimierz Zastawniak, 2019-03-09)

***

Burn The Sun – jest to drugi album muzyczny (studyjny) nieistniejącego już norweskiego zespołu ARK. Album został wydany w 2001 roku.

***

https://www.youtube.com/watch?v=ALCcnrZ9UYo

https://www.youtube.com/watch?v=565un4CXDkA

https://www.youtube.com/watch?v=tCXOsxKfVqM

https://www.youtube.com/watch?v=eP4_dCqegWk


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 25 november 2022

Bądź

W gęstej czerni, w popiele długich włosów, bądź… Mówiłaś, że… ― mów jeszcze,
jak wtedy, kiedy szliśmy przez duszny ogród klaszczących pinii…

W śpiewie ptaków,
pamiętasz?
Ale, czy chcesz
jeszcze pamiętać?

Bądź…

Będziemy szli i wciąż…
Wśród gorącego lata,
wśród skwaru.
W ciasnej uliczce otwartej na renesansowe okno.

Wśród oliwnego gaju,
wspinając się
na grzbiet
rozpalonego wzgórza…

Amorgos, w wielkim błękicie morza,
w bieli klasztorów i domostw
wykutych w pionowej skale, jak monastyr Hozoviotissa, sprzed tysiąca lat…

Bądź.

Ja, jestem w głębokościach czasu…

Słyszysz zgiełk szarżujących fal?
To wre morze
żarłocznym gejzerem rozbryzgów,
które chlaszcze wściekle ostrza brunatnych skał…

W wietrze o zapachu soli śnię…
Wśród rybackich kutrów wciśniętych w piach, w przeszywającym powietrze krzyku mew…

Gdzie idziemy?
Idziemy tam,
gdzie oślepiający ginie dzień.

Idziemy w zmierzch,
zanurzając stopy
w wilgotnym piasku.

Idziemy w mrok,
prześcigając spłoszone cienie,
prosto w zorze nadciągającej nocy.

Weź
mnie
za
rękę.

Bądź…

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-11-25)

***

https://www.youtube.com/watch?v=Z7uBEpelThs


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 14 september 2022

Nighthawks

Noc okrywa wierzchołki drzew siną powłoką pochmurnego smutku. Krople skapują
z ulicznych latarni, parapetów,
łopoczących w porywach wiatru reklamowych szyldów…

Zatrzymane
w kadrze
uśmiechnięte twarze…

Wygaszone
witryny
sklepów,
w których snują się jedynie
duchy zapomnienia,
muskając niewidzialnie kontury przedmiotów…

Moje własne
w szybach
wielokrotne odbicia…

Ciemne zakamarki, skrzydlate cienie…
Zatarte ślady stóp mojej matki,
która za życia przechodziła tędy wiele razy …

… wyrastające
łodygi
ze szczelin
zmurszałego,
wilgotnego muru…

Zacieki.

Pajęczyny
pęknięć
puchną
i kurczą się
od oddechu,
od nadmiaru powietrza…

Żółtawe plamy świateł rozpełzłe przy ziemi,
wspinające się po ścianach kamienic,
po wstrząsanych dreszczem drzewach…

Ktoś spogląda na mnie ze smutkiem
zacinającego deszczu, skłębionych obłoków.

Przepływa nade mną.
Mówi przez sen,
poruszając obrzmiałymi ustami…

Lecz wszystko jest zamknięte i ciche.
Pocięte dalekim mrokiem zamglonych cmentarzy.

W nocnym barze
cztery osoby.
Jak w obrazie
Edwarda Hoppera.

Wpatrzone
przed siebie.

Kroki u szczytu kamiennych schodów, którymi idę, są jedynie epizodem jesieni…

Wspinam się.

Ściskam
żelazną,
zimną poręcz…

Plączą mi się wspomnienia, epoki i lata,
jak te byty
o zatartych już rysach twarzy…

Wiatr łopocze
ogromnymi
skrzydłami.
Wznosi się i opada
w sinej politurze nieba.

Szeleści w głębokiej rozpadlinie mroku…

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-09-14)

***

https://www.youtube.com/watch?v=X96aLsNoaoA


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 21 january 2022

Adagio

Nie widzę już niczego…

… jakaś mgła zasnuwa kontury przedmiotów…

Bezwład,

noc…

… nic…

Mrok potęguje się z każdą chwilą
i jakiś pęd nieustanny…

Dokąd?

Do wieczności…

… rozlewa się przede mną ―
milczący bezkres czasu
― i kres wszelkiego cierpienia…

Spójrz, mamo, na moją skostniałą twarz z oczami ślepca, które już nigdy nie odzyskają
blasku…

Gdzieś tam, w nieskończoności,
gdzie nic już nie ma żadnego znaczenia…

… gdzieś tam,

łączę się
we śnie ―
z twoim
― wieczystym snem…

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-01-21)

***

https://www.youtube.com/watch?v=GajDw1NSFuw


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 28 july 2022

Gdzie ucieka wiatr?

Powiedz mi, gdzie jesteś? A, gdzie ja jestem?

Jestem w miejscu zapomnienia.
W miejscu nostalgii okraszonej deszczem. I słońcem patrzącym spoza wysokich chmur…

Gdzie ja jestem? Nigdzie.
W bezkresie pustki,
królestwie wiatru.
Wśród złudzeń i widm…

I wszystko milczy
przejęte chłodem
― wiecznego oczekiwania.

Coś się przemienia.
Przychodzi. Odchodzi…

… zataja w sobie cząstkę istnienia…

Korzeń. Drzewo. Rysa na polodowcowym głazie…
Kwiaty pachną w półcieniach.
W poduszkach zwilgotniałego mchu apteczna woń zleżałych ziół…

Czyjeś
kroki.

Twoje?
Moje?

Niczyje.

Spadają echem
na równi ―
pochyłej
samotności…

… uciekają, gdzie cisza…

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-07-28)

***

https://www.youtube.com/watch?v=ZvAWXxKvp9I


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 20 march 2022

Nic

Coś się przekształca i płonie w otchłani kosmosu…

Otwieram okno… W głębokim granacie nocy
jedynie pulsowanie ciszy
i chłód bezkresnego wiatru,
co się przetacza nad pożółkłymi polami…

… lodowaty oddech nieboskłonu oszrania szyby i szkliste źrenice martwych oczu…

Chrzęst zegarowego mechanizmu…

g o n g…

I znowu tykanie ―
przeskakującej
― wskazówki sekundnika…

Zgarniam palcem kurz
z olejnego widoku
w drewnianych ramach…

… zdają się
oddychać
popękane ściany…

Otwieram drzwi ― na schodowej klatce pustka i mrok,
zatrzaśnięte na wieczność
mieszkania umarłych dawno sąsiadów…

Ktoś miał przyjść,
lecz zapomniałem, kto…

Siedzę na podłodze oparty plecami o szafę i wpatruję się w mdławą poświatę wiszącej lampy…

… lubię tak patrzeć pod niekonwencjonalnym kątem na milczące przedmioty,
porzucone rzeczy…

Firanki wybrzuszają się,
zapadają…

… i znowu
puchną…

Cisza przeszywa mózg piskliwym szumem…

Stół ze stosem
papierów,
puste krzesła…

… w lustrze serwantki zniekształcona postać…

(Włodzimierz Zastawniak 2022-03-20)

***

https://www.youtube.com/watch?v=FYRHlVRfj-0


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 22 march 2022

Point of Know Return

Cykl: Albumy muzyczne

***

Teksty z cyklu „Albumy muzyczne”, nie są przekładami. Są one jedynie luźno związane z oryginalnymi tekstami utworów, zawartymi na prezentowanych przeze mnie albumach muzycznych. Zarówno sama muzyka jak i treść utworów śpiewanych są dla mnie niejako pretekstem i inspiracją do przedstawienia swoistego konceptu fantastycznego.

***

Leżę na czymś twardym i chropowatym… Przed oczami latają czerwonawe plamy…
W skroniach
― bolesne pulsowanie…



Pamiętam, że spadałem z bardzo wysoka… Porwał mnie rwący nurt
wodospadu…

… coraz większy
ogarniał
mnie
mrok,

gorączkowy,
piskliwy szum…



Zaciskam
powieki
― otwieram…

… jarzą się oślepiającym, drżącym blaskiem ― ostre krawędzie przedmiotów…

Wszędzie
wokół
― spalona ziemia…

… pył…

*

… wzlatują,
opadają…

Próbują się
od nowa
poderwać…

… pokaleczeni przez światło,
beznadziejnie ludzcy…

Rozsypują wokół siebie słoneczne drzazgi,
wskazując głowami skłębioną, siną chmurę burzowej apokalipsy…

Wymachują
skrzydłami,
czyniąc wiatr…

… osiadają kurzem…

(Włodzimierz Zastawniak, 2018-09-20)

***

Point of Know Return – jest to piąty album muzyczny (studyjny) amerykańskiej grupy Kansas, wydany w 1977 roku.

***

https://www.youtube.com/watch?v=9fNrJMkTWEE

https://www.youtube.com/watch?v=aK2UhmduRvk


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 28 march 2022

Introversion VI: … metamorfoza kształtu

Przestrzeń otwiera się, zamyka… Coś nieustannie błyska w mrocznych, zakurzonych zakamarkach
pokoju…

Stroboskopowe światło radioaktywnych cząstek…

… zanurzam się w piskliwym szumie rozgrzanej gorączką rzece krwi…

Ktoś umarł i zmartwychwstał…
Sprzecza się ze śmiercią
pełną melancholii, smutku…

… wygłasza coś oskarżycielskim tonem,
urywa wątek…
… zaczyna od nowa…

Wygraża na próżno palcem…



Jest.

Nie
ma.

… znowu jest…

Sine ciało mojej matki, przesiąknięte
chłodem i obojętnością,
pogodzone z końcem istnienia…

Zamknięte oczy, opadowe plamy… Nic…



Zaciskam powieki.

Otwieram…
Puste łózko…

… zaciskam znowu…

Otwieram…

Jest.

Sine,
lodowate…

… coś usiłuje przekazać, poprzez obrzmiałość kamiennych ust, coś, czego najwyraźniej zapomniało
za życia…



Szarość dnia spopiela resztki nocy…

Za oknem ulica, kocie łby…

Wiatr roztrąca uschnięte liście…

Lekko przechylony Plymouth Cranbrook Club Coupe z 1953 roku
z grubymi wargami zardzewiałych zderzaków,
opiera się o krawężnik sflaczałymi od dawna kołami…

… wytłuczone oczy
reflektorów …

W ogóle wszystko tutaj umarło
i przepadło w pomroce szalejącego czasu…

Czołgam się, tężeję ― i znowu pełznę do ciebie ― donikąd…

… na wprost,
po skosie,
aby się zwinąć
― w rozedrgany kłębek…

Ktoś wyciąga dłoń… ― Nie, to rzeźbiona noga fotela, wyszczerbiona, pościerana i martwa…

Wiatr kołysze
drzewami,
szeleści liśćmi…

Noc, to?

A przecież ―
dopiero
― był dzień…

Miałem coś zrobić, lecz ― zapomniałem, co…

W lustrze
trema ―
niewyraźna postać…

… metamorfoza kształtu…

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-03-28)

***

https://www.youtube.com/watch?v=ZRqBSNHUXrY


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 20 may 2022

Maj

Maj umajony…

Maj mój
jedyny,
pachnący bzami…

Zawsze było w tobie tyle smutku i milczenia,
melancholii utkanej łzami,
kropelkami drżącymi
na srebrnej pajęczynie,
lekkim powiewem na skroni…

Byłeś we mnie i jesteś
od kiedy żyję,
a kiedy umrę
zapłaczesz tkliwie…

I zapłaczesz cicho.
Spod gałęzi
wywiniesz się gwiazdą.
I zieleń zatrzepocze, zaszeleści, załka,
herbaciane wiechy otumanią omdlewającą wonią.

Maj mój
jedyny,
pachnący bzami…

Czy mnie znów słyszysz?

Idę parkową aleją, którą szliśmy, idziemy…
I jeszcze…
W słońcu zatopieni jak wtedy…

Czy pamiętasz jeszcze?

Ja pamiętam, mimo niepamiętania
i czasu rozdzierającego
duszę,
i czasu zacierającego ślady.

Pamiętam i słyszę,
choć nie mogę,
choć słyszeć przecież nie powinienem…

Maj mój’
jedyny,
sperlony rosą…

Ukochany, nasycony miłością…

W cieniach gałęzi na drodze,
w słonecznych prześwitach…
Zatrzymuję się i chłonę,
ściskam twoją dłoń niewidzialną.

Obejmuję próżnię…

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-05-20)

***

https://www.youtube.com/watch?v=y8QphHEznXk


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 2 april 2022

Trying to Kiss the Sun

Cykl: Albumy muzyczne

***

Teksty z cyklu „Albumy muzyczne”, nie są przekładami. Są one jedynie luźno związane z oryginalnymi tekstami utworów, zawartymi na prezentowanych przeze mnie albumach muzycznych. Zarówno sama muzyka jak i treść utworów śpiewanych są dla mnie niejako pretekstem i inspiracją do przedstawienia swoistego konceptu fantastycznego.

***

… pojawiają się prześwity…

Znikają…

… i znowu słońce ―
całuje mnie
― po twarzy…

Między palcami wystawionej dłoni przesączą się jaskrawe nitki…

… strumienie
ostrego
― światła…

… drżą w wieczornej łunie
strzępy
― krajobrazu…

… migawki życia

… czekam ―
okryty
cieniem
― drzew…

… cichym poszumem szepczących liści…



… gdzieś ―
wokół
― ptaki…

… wszędzie…

*

Idę wolno, pochylony do przodu, szukając w kałużach odbicia własnej twarzy…

… nie znajduję niczego ―
poza melancholią…

Ręce w kieszeniach
dziurawej jesionki…
… podniesiony kołnierz…

Uliczny gwar
wtapia się
w szum rzęsistego deszczu…

… przede mną ― lodowata pustka…



Wracam
― do domu…

(Włodzimierz Zastawniak, 2019-02-15)

***

Trying to Kiss the Sun – jest to drugi album muzyczny (studyjny) niemieckiej grupy neoprogresywnej RPWL, wydany w 2002 roku.

***

https://www.youtube.com/watch?v=383PoTqelHE

https://www.youtube.com/watch?v=aSadFNA_zkA


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 18 april 2022

Wasteland

Cykl: Albumy muzyczne

***

Teksty z cyklu „Albumy muzyczne”, nie są przekładami. Są one jedynie luźno związane z oryginalnymi tekstami utworów, zawartymi na prezentowanych przeze mnie albumach muzycznych. Zarówno sama muzyka jak i treść utworów śpiewanych są dla mnie niejako pretekstem i inspiracją do przedstawienia swoistego konceptu fantastycznego.

***

Wilgoć i chłód…

… śnię swój sen ― nie-sen… ―
pełny wyrazistych
― zdewastowanych wizji…



Kołyszą się w porywach wiatru bezlistne drzewa…

… lśniące od deszczu ―
rozczapierzone palce…



Powolny przepływ skłębionych obłoków ― zasnuwa moje oczy siną melancholią…

… rozbrzmiewa
wokół ―
piskliwy
― jednostajny szum…

… jakby ― śmiertelnej gorączki…



… wyczuwam
obecność ―
w tym wielkim
― opuszczonym domu…



… nie wiem ―
dokąd iść…

… wszędzie ―
tylko
korytarze
― labiryntu…

… z półmroku pokoi ―
naciera na mnie
― milczenie przedmiotów…



… zakurzone twarze ― spoglądają obojętnie ze ścian…



Coś nagle spada w oddali
― z metalicznym łoskotem…

Gdzie?

… idę oniemiały…

Błądzę…

Macam jak ślepiec…
Dotykam palcami
― lodowatych płaszczyzn…



Ogromne drzwi z mosiężną klamką na wysokości wzroku…

… skrzypienie
zawiasów
― rozdziera ciszę…

Owiewa mnie przeciąg ogromnej sali ― spowitej potokiem szarego światła…



Jakieś popiersia
okryte folią…
… odkryte posągi z kamienia…



Jeden
ma
― rozłupaną twarz…

… jej fragmenty
leżą u jego stóp…



Spoglądają
z nich
― ocalałe oczy…

… oczy niewidzące... martwe…

*

Brnę ostatkiem sił przez piaszczyste wydmy rozpalonego kwarcu…

… padam na twarz…



… podnoszę się…

Idę przed
siebie…
… donikąd idę…



Gdzieś na końcu
drogi
― majaczy widmo wysokiej góry ― rozżarzone słońcem…



Nie rzuca cienia…



Faluje
i znika…

… pulsuje…

*

Spadające ptaki przebijają ze świstem pokłady nieba…

Pękają rozgrzane
kamienie…
… puszczają spoiny ścian…

… na zewnątrz ―
rozlewa się
― płonące morze…



Jeszcze przed chwilą ―
patrzyłeś ze zgrozą
― wielkimi oczami małego dziecka…


… teraz, obsypana białym pyłem, tulę do piersi twoją skrwawioną… ― urwaną dłoń…



Nie płaczę, synku…

… nucę ci tylko do snu,
okrywając czule
― spaloną ― martwą ziemią…

(Włodzimierz Zastawniak, 2018-12-31)

***

Wasteland – jest to siódmy album muzyczny (studyjny) polskiej grupy progresywnej Riverside, wydany w 2018 roku.

***

https://www.youtube.com/watch?v=fzF4QQCQTYQ

https://www.youtube.com/watch?v=KW_H8qM6mCc

https://www.youtube.com/watch?v=7QUz9bBmg1g


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 29 april 2022

Cicha korelacja

Krople deszczu na mojej twarzy… Ściekające po policzkach strużki…

Otumania mnie sobą ciepła wiosenna noc,
jakby nieśmiałością
pierwszych porywów miłości.

Skąd, od kogo ta mnogość słodkich pocałunków i westchnień?

Nic.

… niesie się wciąż czyjś nieustanny szept…

Czyj?
Niczyj.

… spowolnione oddechy,
dziwna zawiesina
zamglonego czasu…

Cienie wokół i wszędzie. Kołyszące się gałęzie, ciche skrzypienia konarów…

Twoje imię…

Jakie jest
― twoje imię?

Szum w mojej głowie.

Szmer deszczu
na liściach
dębów, kasztanów…

… parkowych ławkach…

Mnożą się
senne
widziadła…

Przechodzą…
… przenikają i nikną…

Krople na mojej twarzy…
… rozpryskują się, rozmazują maskę klauna…

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-04-29)

***

https://www.youtube.com/watch?v=W_NhbYqTq0A


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 19 march 2022

Powiedz...

Leżę na podłodze… Oślepia mnie słońce wpadające przez otwarte okno…

Dzień, to?

A przecież dopiero miażdżyła mnie
swoją potęgą
okrutna, lodowata noc…

… powiedz mi coś,
kimkolwiek
jesteś,
powiedz mi…

Jesteś
obok,
daleko…

… dotykasz mnie krawędzią cienia…

Kim jesteś albo – czym?

Chwytam uschniętymi, popękanymi ustami hausty powietrza, jak ryba wyrzucona na brzeg…

Słońce oślepia i razi,
kłuje miliardami igieł…

… powiedz,
kim
jesteś,
wyśniona maro
z kolekcji koszmarnych widziadeł …

Milczenie, piskliwy szum
promieniowania kosmosu…

W świetlistych smugach
wirują powoli drobinki kurzu…
… wszędzie wokół milczenie przedmiotów…

Nie mogę się ruszyć…

Absolutny
bezwład
i beznadziejność…

Za oknem rozchwiane gałęzie bezlistnych drzew…
… rozczapierzone palce, które rozkrwawiają płaszczyzny ścian ostrymi cieniami…

A może pełnymi liśćmi
gorącego lata?

Jeszcze raz
i jeszcze,
raz za razem…

… i znów… wciąż bez końca…

Kto ma przyjść?

Czekam cię,
blady -
po
nocy
przebytej…

Kto
ma
przyjść?

Kto?

W ogromnym przeciągu pogłos zatrzaskiwanych w oddali drzwi bez klucza…

Kto
ma
przyjść?

Nie przyjdzie nikt…

Ciebie,
tylko
chcę…

Spójrz!

Pełzam w otchłani ciszy do kresu, wdychając nikłą woń woskowej pasty…

… w prostokątnym,
słonecznym
błysku
tajemnicy czasu …

Za oknem szum przejeżdżających samochodów,
rozgwar spacerujących chodnikiem ludzi…

Rozmowy,
śmiechy,
nawoływania…

… gdzieś w oddali -
niosą się gromy
- spadającego nieba…

… takie zwyczajne spadanie nuklearnego piekła…

Powiedz
mi,
czy
umarłaś?

Chyba tak, ponieważ zdradzają cię śmiertelnie blade usta…

… milczące, kamienne, które nie są dotykane i nie dotykają niczego… i nie dotkną już niczego…

Jedynie
światło,
jedynie cień…

Muszę jeszcze przebrnąć
przez chrzęst czasu,
przez gruzowisko, splątane korzenie…

… wyłaniam się
przed tobą
w ceglanym pyle…
W wielkim pędzie,
w migotliwym lśnieniu…

Chcesz?

Powiedz,
czy chcesz?

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-03-19)

***

https://www.youtube.com/watch?v=fiXPPPzFz34


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 17 march 2022

Introversion V: … od nikogo

Powiedz mi… tak, wiem – nie wypowiesz słowa… Twoje usta, kamienne usta…

Noc mnie miażdży, czy to rozumiesz?
Powiedz… ― milczenie,
świdrujący szmer rozsadza uszy…

Jestem w bezkresie czasu,
w przestrzeni milczenia…
… cienie wokół, bezwład melancholii…

Światło obskurnej żarówki roztacza mdławą poświatę…
… płachty pajęczyn falują od czyjegoś oddechu… czyjego?

Jestem tutaj,
gdzie nie ma
nikogo
i nigdy
nie będzie…

Książki… ― wezmę sobie jakąś z regału…
Nie, nie dam rady
wspiąć się po drabinie…

Za oknem śnieg, stalowe niebo…

Gdzieś
sobie
pójdę,

w siny
mrok,
szklisty…

… do pustej przystani zmrożonej cierpieniem i ciszą… jeszcze, tylko przewertuję zakurzone bruliony,
kołonotatniki…

Mieszają mi się słowa,
zapętlone myśli…

Wszystko się kołysze…
… upada z chrzęstem butelek…

Ach,
to
― ty…

Jesteś
przez
chwilę
― i zaraz znikasz…

Musisz
już
kończyć,

ciągle
to
słyszę…

Słońce wpada do środka, oświetla oszklone gabloty z porcelanową zastawą…

Zakurzona serwantka zwieńczona martwym zegarem…
Klucz spoczywa obok, powyginany, zapomniany przedmiot…

Ojciec nakręcał nim,
kiedyś mechanizm…
Ustawiał czujnie wskazówki…

Kogo
to
teraz
― obchodzi?

Nikogo…

Wiem,
że nikogo…

Czas zatrzymał się w chwili śmierci, która wzdycha wciąż lodowatym chłodem…

Słońce
wpada
do wnętrza…

Słońce?

Skąd ―
słońce?

Przecież
przed
chwilą ―
szumiała
― otchłań nocy…

... rozbestwiona
samotność
melancholii…

Zatem, świeci żarówka w gazetowym kloszu…

Pusty stół
i krzesła,
wersalka…

Trzydrzwiowa szafa ze słojami czasu, z modelem japońskiego pancernika na górze…

Siadam na podłodze…

… wśród stosu fotografii i listów…

Skąd?

Od
kogo?

Od nikogo…
… od siebie samego…

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-03-17)

***

https://www.youtube.com/watch?v=js5Kajnf5N4


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 16 march 2022

Insomnia

Dotykam chłodnej szyby… Za oknem smugi padającego deszczu…

Włączam światło obskurnej żarówki, wyłączam…
Całuję pęknięcia poplamionego tynku…

Okrywa
mnie
okrutna,
lodowata noc…

Padam na kolana zatykając uszy. Coś rozsadza czaszkę i przetacza się z gwizdem przez meandrujące
korytarze mojego mózgu…



Otwieram szczypiące, załzawione oczy…

Czuję ciągłe
pulsowanie
― wewnątrz niczego…

Jestem, gdzieś na zewnątrz,
to znowu zapadam się w sobie,
miażdżony grawitacją własnego istnienia…



Otwieram oczy…

W ciemności
drugiego
pokoju ―
dokonuje się
― zmartwychwstanie.

Ktoś wygłasza coś oskarżycielskim tonem, występując w roli mistrza ceremonii…
Stwierdza, że dowody przeciwko mnie są jednoznaczne…

Często
gubi
wątek…

… to znowu
szlocha
i milknie tak,
jak zamilkła moja umarła, zsiniała już śmiertelnie matka…

Słucham
nieuważnie,

bowiem,
niknie
wszystko ―
w piskliwym
― szumie gorączki…

Leżę na podłodze, wpatrzony w rdzawe plamy zacieków,
pokryte rozmytymi kręgami mdławego światła…
… w stół z wyszczerbioną krawędzią blatu, puste fotele…

W lustrze trema
odblask natury,
niewyraźne
wyobrażenie…

Regał z książkami,
których brzegi
wybrzuszają się i kurczą,
aż czuję ten oddech na twarzy…

Zresztą, wszystko
oddycha i mówi…
… bulgocze w kącie plątanina starych żeliwnych rur…

Wszędzie wokół zapisane maszynowym pismem,
porozrzucane pogniecione kartki, gazety z lat 50. XX wieku.…

Podbój kosmosu,
testy nuklearne,
moratoria,
dysydenci z ZSRR…

… zniszczony egzemplarz „Oddziału chorych na raka”, Sołżenicyna…

Czarno-
białe
zdjęcie ―
umierającego
― pod kobaltową lampą…

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-03-16)

***

https://www.youtube.com/watch?v=M5i_iMvojEs


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 27 february 2022

Oceanic waves

Odbita w lustrze czyjaś twarz, czyja?

Powiedz
mi…

… milczysz…

Przenoszę się w bezświat
zasnuty mgielną
powłoką horyzontu…

… za oknem zaśpiewał ptak… odleciał, zostawiając po sobie rozkołysaną gałązkę kasztanu…

Do kogo
tak
szepczę?

… do nikogo…

Milcząca samotności mroku,
nie musisz
nic mówić…
… nie mów nic…

Szarość dnia nasyca sobą
zakurzone
przedmioty…

Wszędzie wokół
jakieś popiersia,
porzucone dłuta…

… opuszczone w nieładzie pracownie…

Przerwany
znienacka
rozgwar pracy…

Pajęczyny…

Ktoś,
coś
zaczął,

… nie skończył…

Jestem tutaj, gdzie i ty byłaś, albo może to nie byłaś ty, tylko rzucony na ścianę cień?

W otwartym
oknie
falują firanki…

… oceaniczne fale…

Fale…
… fale…

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-02-27)

***

https://www.youtube.com/watch?v=_Jb8AYfEPow


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 1 march 2022

Nierzeczywista III

Niedosłyszę, co do mnie mówisz, bowiem zagłusza cię szelest liści, ciepłego wiatru, odmętów
czasu…

Słoneczne prześwity na twojej twarzy,
na mojej…

… śpiew ptaków niesie się nieskończony…

Powiedz mi… tak wiem, milczysz… Przepojone milczeniem twoje usta,
twoje dłonie
nieruchome, blade…

… jesteś,
nie
ma
ciebie…

… daleka, odległa… bliska…

I znowu dotykam twoich skroni, przedzierając się przez burzę rozwianych włosów…
Jesteś taka nierzeczywista, odrealniona, przejrzysta tym tchnieniem gorącego lata…

Obejmuję ciebie, przeszywając próżnię, obejmując drzewo, całując pachnącą żywicą korę…

Szepcze do mnie,
wywołuje moje imię…

Skąd
wie?

Jakim
cudem?

… wśród zgiełku owadów
roztrącających powietrze,
wśród wieloziela, wśród skwaru…

Przede mną cień rozbujanej gałązki zastyga…

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-03-01)

***

https://www.youtube.com/watch?v=ZOIe_vDjZ14


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 6 february 2022

Miłość?

Przestrzeń skręca się w spiralę, zasnuwa się mgłą nieprzeniknionej tajemnicy…

Następuje kontakt pomiędzy mną a nieskazitelnym statkiem-matką,
zaczajonym gdzieś w czeluściach wszechświata…

Maria…
… Maria…

Tak wołał mój kompletnie pijany ojciec
chwytając mnie za nogawkę spodni,
kiedy leżał
w słonecznej smudze słońca
― na podłodze zrujnowanego domu…

… na szarym stepie,
w którymś ―
gorącym dniu lata…

Maria…
… Maria…

A może
― Sylwia?

Dźwięczy mi w uszach furkot przelatujących za oknem ptaków,
ginących na horyzoncie
w skłębionych obłokach przeszłych epok…

Płoną od śmiertelnej gorączki
neurony w moim mózgu
― zatopione w piskliwym szumie…

W zaparowanym lustrze przesuwa się ciemna plama czyjejś twarzy…

Twojej?
Mojej?

… niczyjej…

Być może cię kocham,
kimkolwiek jesteś,
istoto zrodzona z cienia…

… być może ― cię kocham…

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-02-06)

***

https://www.youtube.com/watch?v=OgIaiysO_rQ


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 15 march 2022

Rozbłysk

Powiedz mi, dlaczego rozciąga się pomiędzy nami granica milczenia, pomiędzy nami…

Horyzont zasnuty
flotyllą mgieł…
… powolne, senne widma…

Gdzieś tam, zagubione w otchłani słowa, gdzieś tam…

Czy słyszysz?

… nie słyszysz nic…

Spójrz, jak na horyzoncie śmierć kroczy tryumfalnie w oślepiającej koronie…

… wstrząsa umęczoną ziemią w spazmie agonii, spopiela wszystko na swojej drodze…

Pomiędzy nami
rozciąga się
mur okrutnego czasu…

… pomiędzy
nami
― milczenie rzeczy…

… a jeszcze przed chwilą był zgiełk upalnego lata…



Nie wiem, czy jeszcze kiedyś…

… powiedz mi,
czy jeszcze
kiedyś?
… czy jeszcze…

Chcesz, abym wypowiedział
twoje imię?
… a jeśli znowu zatrzęsie się ziemia?

Spójrz, jak wyrastają na horyzoncie brylantowe obłoki…

… dotykają nieba, rozwiewając się w swojej skłębionej, morderczej kreacji…

Ktoś
mi
coś
obiecał…

… nie, nie obiecał nikt…

To tylko złudzenie
odbite
w jeziorze…

Jakiś refleks ―
rzucony
niedbale
przez słońce…

W nadbrzeżnych
szuwarach,
wśród splątanych korzeni…

… nagły rozbłysk mojej tęsknoty…

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-03-15)

***

https://www.youtube.com/watch?v=CmoXB7J1mJc


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 12 february 2023

Do kogo to mówię? Do samego siebie

Dzisiaj jest piękny wieczór. Piękna noc. Przepiękna otchłań rozpaczy. Noc. Nicość. Nic…

Jest pięknie jak tylko
może być pięknie
w bezdennej przepaści zapomnienia.

Słyszysz?

Ja słyszę szum wodnych kaskad, które spadają za krawędź czasu.
Na horyzoncie mroku.

Śnił mi się dom zapomnianej,
ogród umarłej,
w jakimś nieustalonym momencie kończącego się lata.

Przychodziłem znikąd, przychodząc wiele razy i jeszcze…
Jak wtedy, kiedy o wieczorze szły znad łąk flotylle mgielnych oparów.

Muzyka
płynie
z głośników.

Przytulam się do drżącej membrany i tańczę, wykonując dziwne poruszenia z przymkniętymi oczami.

I ta rozdzierająca wszechświat melancholia, w który się właśnie staczam z wielkim łoskotem
unicestwienia.

Tańczę, obejmując ramionami samego siebie w półmroku pokoju, w szarości wieczoru albo granacie
nocy.

Za oknami liście szeleszczą, szepczą…
Opowiadają cicho
podszytą spazmem historię.

Opowiadają ze znawstwem dzieje poranków i zmierzchów…

Zakrywam twarz
wspomnieniem.

Tańczę.

Spójrz na mnie. Nie odwracaj głowy.

Patrz!
Oto
moje ręce.

Rozczapierzone palce,
którymi chwytam
zimne struny powietrza, jakby harfy.

Wszędzie
wokół
fotografie.

Zapomniane widma.

Kiedy przechodzą przeze mnie, grzęzną w lodowatej pustce. Wśród wdechów, wydechów. Sennych
westchnień.

Tańczę w półmroku milczenia.
W melancholii nocy.

Chwieją się puste,
zakurzone krzesła, fotele…

Nachodzą na siebie ściany z kreskami popękanego tynku…

W topolach drżą liście, w dębach, w kasztanach…
Toczy się po podłodze pusta butelka, lśniąc odbitym blaskiem…

Od czego
ten
blask?

Ten błysk na poruszanej
przez nikogo
okiennej szybie?

To od
księżyca
taka cisza.

Słyszysz, jaka cisza?

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-02-12)

***

https://www.youtube.com/watch?v=ZS9X-mmNHJk


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 7 november 2023

Ocean zapomnienia

Cicho tak. Przechodzę w słonecznych prześwitach, co się zalęgły w gałęziach rozkołysanego
drzewa.

Gdzie tak idę?

Podążam powietrzem, niedomówieniem, wyszeptaną zaledwie chwilą.

W tych cienistych smugach zapomnienia,
w tych ramionach mrocznych i zimnych.

Czy ty
mnie…
Powiedz…

Ja szepczę, niosąc na ustach twoje imię.

I jeszcze, i wciąż, i raz jeszcze
w tej otchłani nieba.
Ptaki fruną w migocie blasku.

I mnożą się nawoływania, i dzielą.
Scalają na nowo w jeden pogłos życia.

Tak mi jakoś.

Gdzieś tutaj,
bądź gdzieś…

Przybywam z głębokich pokładów czasu, zbyt odległych, aby można je było przywołać
w pamięci.

Przybywam,
materializując się we śnie.

Po co?

Nie wiem, ale wiem, że wychodzę drzwiami
otwartymi na przyszłość,
następując próg
z cichym trzaskiem dębowej deski.

Spoglądam przez ramię i widzę przeszłość
(dawną teraźniejszość)
w wirującym kurzu zapomnienia.

W przedpokoju, w tym chwilowym bycie,
słońce kładzie ukośne promienie światła
na ścianie, podłodze,
na każdym sęku, pęknięciu, załomie…

… wbijającej się pod paznokieć drzazdze,
kiedy ściskam, ściskałem
drewnianą poręcz schodów, dotykałem ramy obrazu, niczego…

Ja tu byłem,
nie będąc
wcale.
Bądź jestem.

Coś się pomieszało,
ugrzęzło w chaosie.
Spadło z łoskotem,
z brzękiem tłuczonego szkła…

I jeszcze
raz,
i wciąż…

Szło jak ginące z wolna echo,
długo, długo… odbijało się od sufitów, ścian…

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-11-07)

***

https://www.youtube.com/watch?v=BS5K_8ZFpgM


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 16 july 2023

Drzewa, liście, wiatr…

Ten dom, w tym domu… Wśród milczących przedmiotów, w przygaszonym świetle szarego
dnia…

W cichym szumie płynącej rzeki czasu, w piskliwym szumie buzującej w uszach krwi…

Gdzież ty?
Gdzieś tam, gdzie nie ma nic.

Albo nic…

Gdzieś
tutaj,
tam
i nigdzie…

… bądź tylko nigdzie…

Kochasz mnie?

A jak? Powiedz jak, mówiąc to szeptem i z cichą nutą nostalgii, o tak, właśnie tak.

Powiedz…
Mów…

Czy
bardzo…

Za oknem chwieją się gałęzie i liście szeleszczą, i wiatr…

Porusza ustami z liści
zielony bożek.

Coś do mnie mówi
i mówi wciąż…
I wyznaje
swoje dzieje
ta bożkowa twarz.

Lecz w szumie przemijania nie dosłyszę słów,
albowiem przerasta je
brzęczenie pszczoły,
przerastają oddechy kasztanów.

I trzeszczenia pni,
w których żywiczna płynie krew.

Słońce wyłania się znienacka kaskadą blasku.

Oślepia, drży i migocze
w prześwitach,
liściach,
w źrenicy oka…

Jesteś?

Milczysz jak ten kamień
wrośnięty w ziemię,
jak ten głaz
obrośnięty mchem.

W powietrzu płynie kurz tym swoim powolnym ruchem.

Mży drobinkami,
osiadając
na mojej twarzy,
zamkniętych powiekach.

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-07-16)

***

https://www.youtube.com/watch?v=aqdCzLtT80M


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 10 july 2023

Oczekiwanie

„Niektóre słowa to muszle w czasie,
być może kryje się w nich
wspomnienie o tobie”.

Jon Kalman Stefansson: „Smutek aniołów”

***

Wróć. Wróć do mnie… Jesteś daleko, tak bardzo…

Spójrz, stąpam po popękanej ziemi ulicy, spękanym asfalcie martwego miasta. Albowiem
jesteś daleko, jakby pochłonęła cię otchłań czasu opierzonego smutkiem.

Nie. Pomieszały mi się epoki
i lata…

Jestem, gdzieś tam,
gdzie indziej.

Wybacz. Pomyliły mi się sny, albowiem w ich nawale gubię się
i spadam na samo dno niepamięci.

Dzisiaj jest wiatr i morze ucieka przede mną.
Odpływają fale białymi językami…
Odsłaniają wilgotny piach lśniący w tej pomarańczy słońca.

Jesteś tu? Byłaś?

Pozostał po tobie jedynie ślad
zagrzebany
natłokiem
minionych chwil.

Wiesz, dzisiaj jest wiatr, co szumi w uszach tym piskliwym szumem samotności, co toczy
moje chore ciało.

I łopocze chorągiewkami
opuszczonych
rybackich kutrów.

Lecz, cóż one, kiedy rdza je zżera.
Drąży puste w środku kadłuby
przesypująca się przez palce pamięć, szarpie za zwisające liny.

W głębokim niebie
biała smuga
po odrzutowcu…

I krzyk mew
przejmujący
od nawoływania…

W natarciu skłębionych fal huk i nawała soli.
W oddechu oceanu.
Perliste rozbryzgi uderzające o dalekie skały, ociekające brunatne, szare ostrza…

Wróć.
Wróć, proszę.

Jestem tu i czekam…

*

Dzisiaj jest deszcz. Nie, to nie deszcz.
To Wielki Wóz jarzy się nade mną
i lśni.
I spada na moje oczy kroplami łez.

W tej ciszy.
W tej nocy.
W tym długim oczekiwaniu…

Podnoszę muszlę,
którą przykładam do ucha
i słucham wspomnienia o tobie
w szumie fal, w słońcu, w liliowej poświacie….

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-07-09)


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 12 june 2023

Otchłań zapomnienia

Do kogo ja mówię? W nocy, w pokoju bez światła. Przez otwarte okno wpada zapach
jaśminu.

Słyszę szept, jakieś szepty w głowie. Do kogo tak mówię?

Do melancholii, która weszła
z burzą czarnych włosów.

I owiała mnie tkliwością smutku, nostalgii i ciszy.

Już nie muszę
nic mówić,
bo i do kogo?

Ale mówię, mówię wciąż.

Zwierzam się półgłosem, zadaję pytania. Nie kończę, urywam w połowie zdania.

Odpowiada mi jedynie milczenie rzeczy,
piskliwy w uszach szum.

Skąd to nadpływa?
Znad jakich pól i łąk?

Otaczają mnie zakurzone popiersia.
Porzucone wokół dłuta, młotki…
Czyje to wytwory geniuszu? Zapomniane. Niczyje…

*

To znowu
mnie
dopada.

Czerwcowe widma zwątpienia
snują się po domu.
Przepływają przez ściany.

Nie patrzą wcale na mnie.
Nie widzą, nie dostrzegają.

Idą ze spuszczonym wzrokiem dalekie echa jakiegoś dawnego życia.

Pełno ich tu,
utraconych
na zawsze,
zagubionych.

Gdzieś tutaj i tam, i tam
skrzypnięcie podłogi,
gong stojącego zegara…

W bezkresie nocy czas stanął w miejscu,
pośród kamiennych twarzy z zastygniętą bielą warg.

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-06-12)

***

https://www.youtube.com/watch?v=LisTlkrl6Oo


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 30 july 2023

Rozdarcie

Przykładam do chłodnej ściany pulsujące ucho. Nasłuchuję. Gdzieś w głębokościach czasu
jakieś ciche szmery,
jakieś szeptane, niewyraźne słowa, oddechy…

To znowu jest i trwa
w tym swoim
wiecznym
oczekiwaniu.

… w tej wiecznej nocy…

Jestem tylko tutaj, gdyż nie stać mnie na podróżowanie po odległych zaświatach.

Dlatego przybywają do mnie te zjawy, te widma o nieostrych, nieustalonych rysach twarzy.
Przechodzą przez pokój niespiesznym krokiem,
choć bardziej, jakby płynęły w żółtawej aureoli wiszącej lampy.

Pochylone, zakapturzone truchła
w jakimś mniszym korowodzie
i w długich do samej ziemi szatach.
Podzwaniające dzwoneczkami w kościstych dłoniach…

Wychodzą ze ściany, znikając w następnej, co zasklepia się
za nimi
z cichym mlaśnięciem
oblizujących się lubieżnie wilgotnych warg.

I znowu cisza,
ta okrutna,
szumiąca cisza.

Za oknem pada deszcz, albowiem dzisiaj jest znowu deszcz
albo wiatr…

… albowiem jest…

I ta piskliwa
w uszach
otchłań rozpadu…

*

Kiedy wracałem i wracam nadal przez labirynty nocnego parku, wiatr szarpie liśćmi dębów,
kasztanów…

Gdzieś w splątaniach gałęzi, pohukiwania i szepty spadające lekkim powiewem na skronie.

Kto tu jest? Czy ktoś tu jest?

Z pewnością jest i spogląda przyczajony w ukryciu, obserwując z wielkiego, czarnego okna
opuszczonego domu.

Gdzieś
zza
ściany…

… z bezgranicznej otchłani smutku…

Wydaje się, że widzę to oko
lśniące od łez,
wycelowane we mnie.
Wpatrzone czujnie
w każde moje poruszenie.

Oko mojego własnego ja.
Moje własne oko
patrzące na mnie.

W to moje jestestwo
rozdarte jakąś
pradawną eksplozją.

… w to moje rozdwojenie…

Drzewa szumią, trzeszczą, chwieją się. Snują jakąś melancholię.

… kiedy
idę,
śnię…

Tu…

… i tam…

To jest —
jak ja

I ja-on.

Albo
— ono…

Ja tu
byłem.

Albo
nigdy —
nie byłem.

Jestem…

… bądź jestem…

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-07-30)

***

https://www.youtube.com/watch?v=GpYyj2mz1vI


number of comments: 0 | rating: 2 | detail


10 - 30 - 100  



Other poems: Chciałem ci powiedzieć…, Biały szum, Stalker experience, W ciszy, Westchnienia w otchłani nocy, Zona (Strefa), I uleciał cały ten zgiełk, Abyss, Miłość jest pragnieniem, Anemoia*, Fernweh*, La Douleur Exquise*, Entropia, Grobowiec na atolu, Byliśmy we śnie, jesteśmy, Ptaki śpiewały o tobie, Schizoid man, Jesteś, Misterium III: Drugie przyjście, Misterium II: Kolęda, Cicho, Misterium, Twoja twarz w snopach jaśniejącego deszczu, To wszystko przybywa z samotności, Bo tak, Odejście, Rozpad pamięci, Psychodelium, Budowanie wieży, Ocean zapomnienia, Oczekiwanie, Byliśmy, Przeszywa mnie tęsknota twojego widzenia, Coś ruskiego się zwaliło, Dwie miłości, Operation Greenhouse, Truchła, maszkary, szkielety…, Biała melancholia, czyli życie w epoce oszołomienia, Tajemnica światła, Kocham, Unisono, Tutaj nie ma już nic, Rozdarcie, Drzewa, liście, wiatr…, Tęsknota w słonecznych prześwitach, Oczekiwanie, Zatrzymaj się, obejrzyj…, Preludium do wieczności, Otchłań zapomnienia, W kołysce dłoni mych, Spójrz na mnie, Immersja, Ohyda, Wiem, mamo, Umiem ciebie na pamięć, Poza nami, Kocham cię, Niespełnione, Kiedy tak, Idą poprzez mury, podłogi, szyby…, Miłość, Komorebi, Może, Migotanie, Opuszczenie, Otchłań martwego domu, Kocham cię, Ocean, Nie chcę, abyś była historią, Drżąca, Jest w nas, Nocne misterium, Ręce, dłonie, gesty..., Cienie, Na ile starczy sił, na ile starczy życia, Jesteśmy, Echa, Forsaken, Inny, Krzyk, Przebłyski szczęścia, Jesteś westchnieniem, Łąki pamięci, Wracam, Czy mnie znów słyszysz?, Byłaś, Do kogo to mówię? Do samego siebie, Zamiast wiersza o miłości, Suita na młoty i świdry, czyli remontowy hardcore, To, co zostało, Kobieta w gęstej czerni rozwianych włosów *, Idę, Bądź, Odejście, I omiata wiatr, Śnię, Ślad, Powrót, Cryogenic memory, Nighthawks, Matko, moja jedyna!, Epsilon Eridani, Miejsce oczekiwania, Chiaroscuro, Szczegóły milczące, Negatyw, Jesteś taka piękna, Strefa ciszy, Gdzie ucieka wiatr?, Widzę ciebie w ciągłych powtórzeniach, Maj, Cicha korelacja, Introversion VII: … spopielony tynk, Wasteland, Jesteś?, Miała takie smutne oczy, Trying to Kiss the Sun, Introversion VI: … metamorfoza kształtu, Point of Know Return, Nic, Powiedz..., Introversion V: … od nikogo, Insomnia, Rozbłysk, Donikąd, Nierzeczywista III, Oceanic waves, Rendez-Vous ze śmiercią IV, Sekret, Miłość?, Sanktuarium, Adagio, Innerspace, Wybrzeże zapomnianych, Odkupienie, Atrofia, Schizoid Man, Niespokojny oddech, Umarła twarz, Tajemnica czasu, Aris, Przechodziłaś tędy wiele razy, Burn The Sun, Man in the Moon, Expresso-Noir, Mångata, Komorebi, Waldeinsamkeit, Cafuné, Ennea,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1