Poetry

Arsis
PROFILE About me Poetry (266) Prose (122)


Arsis

Arsis, 7 may 2021

Powiedz czemu

jesteś daleko
pochodzisz już z innej krainy
innego czasu

nie wiem czemu
ale wciąż myślę o tobie –
kochana

powiedz czemu pachną nadal bzy
które już dawno spłonęły
w błysku słodkiej melancholii

czemu tak bardzo ciężkie są dni
tak bardzo ranią promienie słońca
albo deszcz spada ciężkimi kroplami
na ukrytą pod makijażem klauna
zniszczoną twarz

powiedz czemu
spływa wciąż łza za łzą

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-05-07)

***

https://www.youtube.com/watch?v=xImIOpAIbJM


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Arsis

Arsis, 23 february 2021

Portugalski blues

… ocean z hukiem naciera na piaszczysty brzeg… rozmywa białymi językami piany ―
ślady bosych stóp…



… nad przechylonymi masztami rybackich kutrów…

Opuszczonymi
skamielinami
― dawnego życia…

… białe krzyże rozkrzyczanych mew…



Wszystko lśni ― tym lśnieniem smutnego zachodu ― wieszczącym deszczową noc…



Wiatr przetacza się po niebie…

I jakimś nagłym tchnieniem
― spada na moje czoło i skronie…



… ogarnia
mnie ―
chłód
― i mrok…

… przeciąg pustej plaży o zapachu soli…



Łopot chorągiewek…

… szumiący pisk ―
szalejącej
we mnie
― gorączki…



… raniący oczy ― kurz…



… drewniana przystań ― z nieostrymi widmami mojej wyobraźni…



Dobiega skądś
rozedrgany
― kobiecy śpiew…

… Fado* ― portugalski blues…



Otwieram
ramiona…

… zamykam…



Nic…



Przeszywam próżnię…

… powietrza ― wilgotny chłód…

(Włodzimierz Zastawniak, 2018-06-19)

***

Fado* (los, przeznaczenie) – gatunek muzyczny (jego początki są datowane na XIX wiek) powstały w biednych dzielnicach portowych miast Portugalii. To melancholijna pieśń wykonywana najczęściej przez jednego wokalistę przy akompaniamencie gitar. Z powodu tego, że jest to muzyka płynąca prosto z serca, wyrażająca żal, smutek, tęsknotę i samotność, nazywana jest czasami portugalskim bluesem.

***

https://www.youtube.com/watch?v=CAuX5n-_ogE


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 11 november 2023

Budowanie wieży

Śpiewam i tańczę. Nie, nie śpiewam i nie tańczę.
Powiedz, gdzie ty jesteś?
Ja tylko tak. ja tylko tak chciałem…

Zresztą wiesz. Wiesz, prawda?

W pustym pokoju. W półmroku pokoju.
W szarej, deszczowej egzystencji.
W kroplach ściekających mi po rzęsach, twarzy…

Gdzie jesteś?
Powiedz…

Ja nie tańczę.
Nie prawda…
Nie tańczę i nie śpiewam...

Tęskno mi…
A czy tobie…

Piszę do ciebie list, pisałem.
Coś pisałem.
Co? Nie pamiętam.
Urwane w połowie zdania, jakieś gryzmoły, schizofreniczne wizje w odmętach mroku.

Strumień świadomości wylewa się ze mnie i zalewa niezapisane do końca kartki, albo
i zapisane, tylko nie wiadomo czym…

Poplamione,
podeptane,
pogniecione kartki…

Powiedz, gdzie ty jesteś? Ja jestem tutaj, o, tutaj…
Spójrz na mnie.
Jestem tutaj i nigdzie.

Jak długo?
Nie wiem.

Ale wiem, że czekałem we śnie i czekam nadal,
zaplątany jak motyl
w pajęczej sieci żeliwnych rur.

Wsłuchany
w ich jęki i bulgoty…

Plątanina starych żeliwnych rur.
Rdza pokrywająca moje dłonie…

To miał być wiersz?
Nie. Nigdy nie będzie to wierszem, bo i nigdy nie miało to był gównianym, pieprzonym
wierszem. Ugładzonym, wymuskanym, wycacanym…

Co najwyżej brudną maligną
chorego umysłu
zanurzonego w oparach rozgorączkowanego absurdu.

Gdzie ty
jesteś?
Jesteś? Gdzie?

Szukam cię
i nie widzę.

Macam wokół rozedrganą ręką jak ślepiec.

Nie widzę nic. Niczego. Nic…

Wiesz, kocham cię. Tęskniłem i tęsknię jak wtedy,
kiedy wracałem w środku lata, w pomarańczy zachodzącego słońca.

Wracałem
w pełnej
melancholii
samotnego człowieka.

Skąd? To nie ma znaczenia, skąd.

Wracałem
pustym
autobusem…

Spoglądając przez okno…

A wszędzie rozkopane doły. Jeden wielki plac budowy.

Były kładzione torowiska, rozjazdy,
betonowe płyty
nie wiadomo czego.

Betonowe tunele,
wzmocnione fundamenty.

Spawacze w czarnych maskach
przypięci do butli ze sprężonym powietrzem…

Wiszący jak
grona na krzewie.

W chmurze pyłu, w jaskrawych blaskach acetylenu
wznosiła się kratownicowa wieża do samego nieba pełnego ptaków.

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-11-11)

***

https://www.youtube.com/watch?v=Dzf3kBdqePY


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Arsis

Arsis, 18 february 2023

Czy mnie znów słyszysz?

Być może słuchasz…

Wiem.

Skrzydlata szarość dnia przytłacza
wszystko swoim ciężarem.
W zgiełku napastujących dźwięków, w fałszywym wyciu klaksonów. W rozgwarze życia.

Zamyka się nade mną i otwiera
przestrzeń osnuta muzyką.

Skąd dobiega?
Z ciszy.
Z mroku.

Z oddechu pustki…

Czy mnie
słyszysz?

Ja słyszę bicie twojego serca.

Czy widzisz?

Ja widzę pęk róż i cień twój na ścianie, choć oczy mnie bolą od niedowidzenia.

Zaciskam
powieki.
Otwieram.

Szczypią mnie i palą
wspomnienia
minionego blasku,
które krążą niczym gwiazdy po nieboskłonie.

Które płoną…

Wysypały się
ostatnie
krople,
okruchy pyłu,
ziarenka piasku.

To koniec.

Stało się wszystko zimnym kamieniem,
który wrósł w ziemię posągami zmarłych bez imienia.

Gdzieś w półmroku, za starym domem, w miejscu zacienionym od wielkiego drzewa.

Omszałe,
zatarte napisy
na własnych krzyżach.

Milczenia…

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-02-18)

***

https://www.youtube.com/watch?v=FYRHlVRfj-0


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Arsis

Arsis, 12 february 2024

Jesteś

Gdzieś w blasku słońca, w rozmigotanej zorzy gorącego lata. Czekasz u stóp strzelistej topoli
zamknięta ramionami obcego cienia, w szeleście liści…
Na skraju czasu, na skraju widzenia biała smuga po odrzutowcu.

Znowu mówię do samego siebie, wsłuchując się w swój własny oddech i szept
tak jakby we śnie.

I mgły z łęciny płyną nisko polami, nad łąkami płyną daleko,
za las.
W zapachu skoszonej trawy.

Byliśmy tu. Jesteśmy. I jesteśmy wciąż…

Choć coraz dalej nam
do tej woni igliwia,
kiedy sen rozpływa się i taje.

Czy ty mnie
kochasz?
Czy kochasz?

Ja kocham. Czy wiesz? Powiedz mi. Powiedz…

Nasłuchuję. Nie słyszę…

Mimo to widzę coś w tym twoim przelotnym spojrzeniu. Jakieś niedookreślenie.
Błysk.
Cokolwiek znaczy.

Śniłaś mi się i śnisz, śniąc wespół ze mną.
Choć śniąc osobno,
wiem, że jesteśmy razem..

Idziemy…

I gdybyśmy mogli tak iść jeszcze w tej ciszy nadciagającego zmierzchu,
w której słońce płonie czerwienią.

Chciałem jakoś inaczej,
prościej.
Lecz, cóż inaczej,
kiedy miłość rozdziera serce.

I nie wiem cóż mam jeszcze, cóż jeszcze…

Lęgną się pod płotem czerwone maki. A między sztachetami blask jaśnieje
w tej oto godzinie,
w której wiatr tarmosi liście łopianu.
W otwartych szeroko oknach opuszczonego domu niewidzące spojrzenia przeszłego czasu.

Skrzypienie drewnianych schodów od czyichś kroków.

Czyich?

Twoich?
Moich?

… niczyich…

Przekrzywiona weranda
z rattanowym
stolikiem i krzesłem.

Coś stuknęło
o blaszaną konewkę
w rozpełzłej przy ziemi koniczynie.

Wśród malw i anemonów. W kosmosie podwójnie pierzastym…

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-02-12)

***

https://www.youtube.com/watch?v=Y9FIBhCcC-A


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Arsis

Arsis, 21 november 2023

Rozpad pamięci

Tęsknię za tobą, tak po prostu.

Kocham cię.

Byłaś tu i jesteś, i jesteś wszędzie. To było wtedy, pod wieczór. W lecie dusznym i parnym.
Byliśmy… Wśród kwiatów, wśród płatków nasturcji, w cienistości, w blasku…

Pamiętam…
Cóż pamiętam?

Pamiętam twoje oczy i usta twoje,
olśnione blaskiem wieczoru. Drżące w kącikach refleksy…

Pamiętam… i pamiętam wiele.
A czy ty…
Powiedz, czy ty…

Budzę się w jakimś starym pogorzelisku pełnym skorodowanego żelastwa.
Wokół mnie, nade mną kłębowisko żeliwnych rur, poplątanych kabli…

Opuszczona fabryczna hala, cuchnące smarami wypatroszone frezarki, pozacierane tabliczki
znamionowe, walający się pod nogami pogięty złom.

Co to takiego? Nie mam pojęcia. Od zawsze to nie miało sensu

Dokąd one…
Dokąd tak…
Donikąd tak…

Tak jakby zastały krwiobieg kogoś albo czegoś… Jakiegoś pradawnego bytu, zagadkowej
egzystencji.

Czekałem wtedy na przystanku,
jeszcze żyła moja matka,
ale wiedziałem, że już wkrótce jej nie będzie.

Ona umarła i umiera nadal,
umierając w nieskończoność na moich rękach
z wielkim zdziwieniem w oczach. Takim niepojęcie wielkim.

Tak więc przechodzę przez długie przedpokoje, ciemne pokoje z oknami
zaciągniętymi ciężkimi storami.

Ranią mnie i oślepiają nitki
deszczowego świtu,
które przesączają się, które wpadają, które…

Tak więc przechodzę powoli, albo raczej płynę wcale nie dotykając ziemi. Więc skąd to
skrzypienie podłogi?
Ułożonych w jodłę dębowych klepek?

Opuszczona otchłań wypełniona potęgą
piskliwej w uszach ciszy,
mżeniem wirujących cząsteczek kurzu w szarych tu i ówdzie prześwitach…

Skąd
idą?
Dokąd?

Spójrz, znowu się zapadłem
w bezkresie,
tym właśnie bezkresie.

Wyszedłem z ziemi,
idąc do niej na powrót...
włócząc się zatęchłymi piwnicami

Ściskam palcami cząsteczki powietrza. Dużo go między tobą a mną,
coraz więcej.

Oddala nas od siebie rozszerzająca się przestrzeń
rozpędzona nieubłaganą entropią.
Aż do ostatecznego rozdarcia, unicestwienia wszelkich resztek czasu, wszelkiej pamięci.

Spadają zewsząd wzniecane przez wiatr
szeleszczące gazety, śmieci, ptasie pióra i powtarzają się w oddali wciąż jakieś westchnienia
na zasadzie echa.

Czyje?
Nie
wiem.

Twoje?
Moje?
… niczyje…

Nie ma to już żadnego znaczenia, albowiem nie ma…
.
(Włodzimierz Zastawniak, 2023-11-19)

***

https://www.youtube.com/watch?v=Xg1nI9Y6isU


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 31 march 2024

Fernweh*

(Z cyklu: Określenia)

Patrzę. Spoglądam w dal. W tę przestrzeń senną, gdzie bezkres otwiera się cichą rozpaczą.

A, gdzieś tam — ty. I ty. I, tylko ty. Albowiem tylko ty, moja jedyna.
Spadasz na mnie wiatrem
z otchłannych pól. Wiatrem wonnym i tkliwym.

Idzie przez rozfalowane żyto uderzeniowy szturm jakiejś tęsknoty. Poprzez kwiaty
i cienie strzępiastych obłoków,
które snują się po tej ziemi ciężkiej…

… w której było coś
jedynie chwilą.
Albo nigdy nie było…
… bądź było, nie będąc wcale…

Słyszysz,
jakie to
ciche wszystko?

I w tej ciszy światło nasyca głębię,
wpadając mi prosto w ramiona rozwarte szeroko na przyszłość.

Otulam je. Przytulam. Przygarniam jak kwilące dziecię.

Trzymam je tylko przez moment, przez ten krótki moment. Bowiem uskrzydla się
i wzbija strzeliście.

Wywija się słowiczym śpiewem
w gałęziach topoli.
Smukłej jak palec na ustach.

Cóż takiego
stało się
przed chwilą?

To tylko przypomnienie,
błysk sennej iluminacji,
po której stałem się na powrót ślepy niczym pień pochylonego drzewa.

Ślepy
bez
ciebie…

Jak ten brodaty faun,
co zanurza swoje ręce w czarnej wodzie.

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-03-31)

***

*) Z języka niemieckiego: tęsknota za rozległą przestrzenią, za nieosiągalną dalą.

***

https://www.youtube.com/watch?v=crWM8ogZ18M


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 6 january 2024

Cicho

Spójrz, ja tu, ty, gdzie indziej… Ty, gdzieś tam, ty, gdzieśkolwiek, gdzieś…

Spójrz, nie ma już nic, albowiem jest tylko nic,
gdzie nic jest w tej właśnie nicości, jedynej
takiej…

Nie wiem, dokąd iść, tak jak się idzie
w noc bezkresną, w mrok i chłód.

Nie wiem. Już nic nie wiem.
Powiedz mi, czy ty mnie…
Dobrze, jeśli nie chcesz nic mówić, milcz.

Milcz w tej ekstazie oczekiwania, w tym bezlitosnym pulsowaniu czasu,
który dudni w żyłach, w głowie i w sercu, i który…

Czy
ty
mnie…

Nie dostrzegasz mnie,
mrużąc załzawione
od wiatru oczy.
Albo dostrzegasz,
tylko udajesz niewidzenie.

Na tych polach zasnutych mgłą ze stogami siana,
z przekrzywionym płotem wokół samotnego domu…

Kto
tu
jest?

Kto?

Opuszczone to wszystko i ciche
tą cichością zagnieżdżoną
w ślepym kącie sanktuarium.

Wiesz, ja się
zmieniłem
od tamtego czasu.

Jestem jak ten brodaty faun,
co klęczy na brzegu
i przegląda się w spokojnym nurcie rzeki
na podobieństwo pochylonego, starego drzewa.

Dokąd tak idę
w tym zapamiętaniu?

Idę, bo szukam, przechodząc przez bramy z mgieł i powietrza.
Zbieram rozrzucone na polu dawne momenty niczym ziarna życiodajnej gleby.

Czy
ty
mnie,
powiedz.

Czy ty…

Przedzieram się przez niepotrzebne nikomu zagaje
W chłodzie, w mroku, w oblepiającej mnie
miękkim całunem wilgoci, jakby pocałunkiem.

Szum. Na liściach szmer
padającego deszczu.
Na drodze, na rozmokłej ziemi. Na rozmiękłej…

To wciąż szumi, w uszach.

Sam już nie wiem,
co jest realnym
spostrzeżeniem rzeczy,
a co fantasmagorią potrójnego wniebowstąpienia we śnie.

Sam już
nie wiem.

Ale jak mam wiedzieć i co?

Kiedy ty, kiedy tak…

Czy ty mnie, powiedz. Czy ty…

Widzę zapłakane oczy mojej umarłej już matki,
kiedy idzie polami, kiedy tak idzie serpentyną dróg.

Skąd
ten
płacz?

Ona wie.

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-12-13)

***

https://www.youtube.com/watch?v=eFGp_OHlFzc


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Arsis

Arsis, 3 december 2023

Misterium

Oto ołtarz. Ten oto ołtarz z zimnego kamienia, z pajęczyną pęknięć. Po jego obu stronach
wsącza się światło z księżyca przez szpary wąskich witraży.
Światło lodowatej jak grób nocy.

Jakieś stukania i szepty z pogłosem echa.
Jakieś roje nie wiadomo czego. Rozmyte cienie w niekończącym się korowodzie
sennej maligny.

Gdzieś tutaj… Gdzieś tam i nigdzie.
Zatopione
w ekstazie smutku…

Trwające przygotowania do nocnego misterium.

W półmroku, w sennym widzeniu.
W dobywających się z otchłani gongach stojącego zegara…

Ktoś tu kiedyś umarł, nie umierając wcale… Ty żyjesz, prawda? Żyjąc raz jeszcze
po śmierci.

Żyjąc w pamięci, bądź na jawie
tuż po przebudzeniu,
kiedy jeszcze,
kiedy wciąż jeszcze…

Srebrzą się krawędzie przedmiotów
w świetle schodzącym z wysoka.
Ono zstępuje, gdzieś spod łukowego sklepienia.

Gdzieś znad
regału
zakurzonych książek?

Prezbiterium?

Albo księgozbioru,
które stało się prezbiterium?

Zstępuje za plecami długowłosej, tworząc nad jej głową coś w rodzaju aureoli.
W blasku stworzenia podczas milisekundowej ekspansji rodzącego się wszechświata.

Idzie wolno. Bardzo wolno, a raczej spływa,
jakby z Raju (z piekła?)
Pani w sukni do samej ziemi czarnej
i w czarnej na głowie zdobionej dziwnymi znakami infule…

Biskupie, to? Nie-biskupie?
Co to takiego?
Jakby nie z tego świata mędrca jakiegoś przybycie.

Albo tak się przynajmniej wydaje
skołatanemu,
choremu umysłowi.

To trwa od wieków, od wieczności całej.
Ta maestria smutku i melancholii
była już zapowiedzią podczas moich narodzin.

Przyszła wtedy
pierwszy raz
majowym deszczem.

W białej i opuszczonej od zawsze sali pustego szpitala.

Wybacz, wszystko mi się miesza.
Nachodzi na siebie falami szumiącego oceanu.

Pamiętasz, jak ci o tym mówiłem? Wtedy, w sennym widzeniu rzeczy.
Byłaś tam
i nie byłaś, zarazem.

Ale czułem twoją obecność
w tym jarzeniu z wnętrza przedmiotów.

Pełza po plątaninie żeliwnych rur moje zdegradowane jestestwo,
ukrywając się w falujących płachtach pajęczyn pełnych przeznaczenia dla martwych motyli
i ciem.

Kochanie. Tak, kochanie. Ale, czy to na pewno ty, kochanie?

Albowiem twoje milczenie
miażdży mnie,
jakby betonową płytą.

Zaciska się wokół głowy
stalową obręczą niemówienia.

Nie wiem.
Nic nie wiem…

Ale widzę, jak w jakieś coraz donioślejszej muzyce
rozkłada ramiona ta postać, ta zjawa kobiety
w mżącej gwiazdami sukni z bardzo szerokimi mankietami…

Odchyla głowę,
ukazując
w półmroku nocy
piękność swojej twarzy.

Odchyla ją
jak w orgazmie,
w pełnej melancholii ekstazie.

To trwa od milionów lat. W tym pozbawionym czasu miejscu. W tej świątyni skruchy…

(Włodzimierz Zastawniak, 2023-12-03)

***

https://www.youtube.com/watch?v=cOUeBXE6IFU


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Arsis

Arsis, 14 march 2024

Grobowiec na atolu

Gdzieś na krańcu. Na krawędzi szkła, na zakrzepłej strudze krwi, zwisają resztki cienia
z kawałkami siwej sierści.
Te oto reszki, sponiewierane w tę i we w tę. Te oto tam i tam… Te oto…

Krew jakaś, jakby nie krew. Ale na pewno rdzawa smuga,
która drąży żelbetonowy mur przeciwatomowego bunkra. Rdzawa smuga. Smugi…

Nuklearne
purchle…

Zgrzybiałe,
zrakowaciałe narośla.

Napromieniowane błyskiem flesza w potwornym natłoku gorąca
jak spod kobaltowej lampy
z wyrzutami śmiertelnego strumienia.

Kto tam idzie? Kto tam się tak kolebie i chwieje?
Kto, albo co?

Czai się w półmroku i patrzy.
Wypatruje swojej ofiary
w cienistym tchnieniu, wielkim…

W częstokrotnych oddechach, coraz szybszych,
jak podczas sennego koszmaru, który naciera zewsząd piskliwym szumem gorączki.

I czeka na dogodny moment pośród ostów
rosnących między
czarnymi kamieniami.

Między murem a korzeniem.
Między czymś a czymś, między czymś a niczym.

Albo niczym
a niczym…
… w gęstej zawiesinie
sennego
unicestwienia…

W ciemnych kątach laboratorium
pęcznieją
nowotworowe guzy.

Naciekają sąsiednie ściany
w cichym szmerze nieskończonego wzrostu.

Na popękanych kineskopach martwych telewizorów
jakieś poruszenia,
odbicia zdeformowanych twarzy…

W wilgoci i kurzu poplątane, zleżałe taśmy od szpulowych magnetofonów.
W pokrywającym wszystko pyle czernieją nagłówki spleśniałych gazet
o kolejnych próbach wniebowstąpienia, gdzieś na Pacyfiku, wśród kokosowych palm.

Zatarte w połowie ślady
z resztkami
betonowych kołysek,
spalonych w potoku straszliwej radiacji.

Milczący świadkowie przeszłości.
Wielokrotnego wschodu słońca po niewłaściwej stronie.

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-03-14)

***

https://www.youtube.com/watch?v=RsTDKuZ4RsE


number of comments: 1 | rating: 3 | detail


10 - 30 - 100  



Other poems: I uleciał cały ten zgiełk, Abyss, Miłość jest pragnieniem, Anemoia*, Fernweh*, La Douleur Exquise*, Entropia, Grobowiec na atolu, Byliśmy we śnie, jesteśmy, Ptaki śpiewały o tobie, Schizoid man, Jesteś, Misterium III: Drugie przyjście, Misterium II: Kolęda, Cicho, Misterium, Twoja twarz w snopach jaśniejącego deszczu, To wszystko przybywa z samotności, Bo tak, Odejście, Rozpad pamięci, Psychodelium, Budowanie wieży, Ocean zapomnienia, Oczekiwanie, Byliśmy, Przeszywa mnie tęsknota twojego widzenia, Coś ruskiego się zwaliło, Dwie miłości, Operation Greenhouse, Truchła, maszkary, szkielety…, Biała melancholia, czyli życie w epoce oszołomienia, Tajemnica światła, Kocham, Unisono, Tutaj nie ma już nic, Rozdarcie, Drzewa, liście, wiatr…, Tęsknota w słonecznych prześwitach, Oczekiwanie, Zatrzymaj się, obejrzyj…, Preludium do wieczności, Otchłań zapomnienia, W kołysce dłoni mych, Spójrz na mnie, Immersja, Ohyda, Wiem, mamo, Umiem ciebie na pamięć, Poza nami, Kocham cię, Niespełnione, Kiedy tak, Idą poprzez mury, podłogi, szyby…, Miłość, Komorebi, Może, Migotanie, Opuszczenie, Otchłań martwego domu, Kocham cię, Ocean, Nie chcę, abyś była historią, Drżąca, Jest w nas, Nocne misterium, Ręce, dłonie, gesty..., Cienie, Na ile starczy sił, na ile starczy życia, Jesteśmy, Echa, Forsaken, Inny, Krzyk, Przebłyski szczęścia, Jesteś westchnieniem, Łąki pamięci, Wracam, Czy mnie znów słyszysz?, Byłaś, Do kogo to mówię? Do samego siebie, Zamiast wiersza o miłości, Suita na młoty i świdry, czyli remontowy hardcore, To, co zostało, Kobieta w gęstej czerni rozwianych włosów *, Idę, Bądź, Odejście, I omiata wiatr, Śnię, Ślad, Powrót, Cryogenic memory, Nighthawks, Matko, moja jedyna!, Epsilon Eridani, Miejsce oczekiwania, Chiaroscuro, Szczegóły milczące, Negatyw, Jesteś taka piękna, Strefa ciszy, Gdzie ucieka wiatr?, Widzę ciebie w ciągłych powtórzeniach, Maj, Cicha korelacja, Introversion VII: … spopielony tynk, Wasteland, Jesteś?, Miała takie smutne oczy, Trying to Kiss the Sun, Introversion VI: … metamorfoza kształtu, Point of Know Return, Nic, Powiedz..., Introversion V: … od nikogo, Insomnia, Rozbłysk, Donikąd, Nierzeczywista III, Oceanic waves, Rendez-Vous ze śmiercią IV, Sekret, Miłość?, Sanktuarium, Adagio, Innerspace, Wybrzeże zapomnianych, Odkupienie, Atrofia, Schizoid Man, Niespokojny oddech, Umarła twarz, Tajemnica czasu, Aris, Przechodziłaś tędy wiele razy, Burn The Sun, Man in the Moon, Expresso-Noir, Mångata, Komorebi, Waldeinsamkeit, Cafuné, Ennea, The Visitor, Próba niepowrotu, Clutching At Straws, Cardington, Pamięć, Byłem dzisiaj o zmierzchu, mamo,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1