14 april 2024
Abyss
Podziemny test nuklearny… A więc te monstra przechodzą przeze mnie. Idą na wskroś,
rozsyłając wokół promieniotwórcze bakterie.
Idą na przestrzał. Przez całą amfiladę pokoi, w których noc.
W których mrugają obskurne światła kinkietów na ścianach…
Pochwyciła mnie w swoje szpony ostra jak brzytwa
gorączkowa maligna,
podczas której obijam się o ściany. W półmroku. W ciszy. W łomotach bijącego serca.
Przywieram do zimnej powierzchni.
Zlizuję tynk…
Te osypujące się mikroskopijne grudki gorzkiego kwarcu…
W plątaninie
pajęczyn.
Kurz na języku…
Całuję lodowate, martwe usta. ..
Jak bardzo martwe?
Jak kawał zimnego mięsa.
A więc
to tutaj.
Żelazne, skorodowane drzwi z zatartym napisem:
STAYING IN THIS PLACE MAY RESULT IN CANCER
Zwisające fragmenty nie wiadomo czego.
Jakieś szmaty…
Bijąca woń
zgnilizny.
Odór rozkładu…
Otwieram. W zgrzycie.
Skrzypieniu. Mordędze naporu…
W powietrzu czai się woń czegoś bardzo przykrego. Nowotworowe guzy naciekają plątaninę
żeliwnych rur…
Z betonowej bryły grobowca… W betonowej bryle pęknięcia.
Odłupane fragmenty od natarczywych prób wydostania się na zewnątrz.
Przez kogo? Przez, co?
Odór rozkładu PRZYTŁACZA.
W pulsującym, czerwonym świetle stroboskopu
dudnią w głowie kopyta pędzących po moich śladach diabłów.
Dudnią udziwacznione chorobą zmory.
Widziadlane kreacje
psychodelicznych fascynacji.
Coraz tu
ciaśniej
i gęściej.
Coraz bardziej zawile.
Coraz częściej zawadzam o jakieś pogięte,
powyginane blachy
o nieznanym przeznaczeniu.
W opuszczonej fabrycznej hali frezarki opuszczają głowy. Jak podpierający ścianę ludzie
w kolejce do NICZEGO.
Puste. Wybebeszone.
Cuchnące smarem, chłodziwem, krwią…
Wypatroszone
artefakty
industrializmu.
Próbuję wyłapać licznikiem Geigera
uciekające po ciemnych kątach cząsteczki straszliwej radiacji.
Wysypują się zewsząd
w piskliwym szumie.
Coś tu umarło.
Lecz, nie wiadomo, co…
Jakieś pradawne jestestwo
o nieznanej proweniencji.
Zalegające teraz w formie
trudnego do zdefiniowania symbolu.
.
Na podłodze stosy powyrywanych z notesów kartek…
Poowijane w gazety
metalowe skrawki
nie wiadomo czego…
Jakieś szafy. Gabloty z powybijanymi szybami. I twarze, nie-twarze. Ale, czy to są
twarze?
Patrzą się na mnie. Nie patrzą.
Jakieś eksponaty.
Monstra nie z tego świata:
Neurofibromatosis, Proteus syndrome… — i mnóstwo innych etykiet, opisów…
Pod spodem brunatne smugi zakrzepłej formaliny. Rozlane wokół kałuże…
Materace cuchnące moczem.
Pokryte szarym pyłem
stosy szpitalnych łóżek.
Korytarze. Spirale…
Zakosy. Zakola. Schody. Zejścia. Piwnice.
W mroku. W półmroku…
Odgłosy czyichś kroków. Dziecięcych truchtań. Starczych szurań. Dalekich skowytów..
Lecz oto wyłania się z mroku
korpus kobaltowej lampy.
Mordującej niegdyś potokiem światła.
Coś żywego. Wciąż żywego.
Rozłażącego się w szmerze nieskończonego wzrostu.
Kiedy idę, liżą mnie po twarzy zwisające zewsząd fragmenty skóry z resztkami siwej sierści.
(Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-14)
***
https://www.youtube.com/watch?v=UNuvfpRrIGs
21 november 2024
21.11wiesiek
21 november 2024
Światełka listopadaJaga
20 november 2024
2011wiesiek
19 november 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.
19 november 2024
1911wiesiek
19 november 2024
Jeden mostJaga
19 november 2024
0011.
19 november 2024
0010.
19 november 2024
0009.
19 november 2024
0008.