24 march 2024
Entropia
Zgliszcza. Ruiny. Zbutwiałe drewno połamanych stropów. W kurzu i pyle unicestwienia.
Wiatr szeleści liśćmi. Zamiata. Kołysze. Wiatr za oknami. W mojej głowie. We mnie
i wszędzie…
Coś tutaj, gdzieś, coś… Coś tutaj i tam. Albo nigdzie.
W powietrzu. W szumie.
W piskliwym szumie.
W skowycie. W astmatycznym oddechu nocy…
Ptaki. Słońce…
Nie. Tylko omszone kamienie i spróchniały konar zwalonej wierzby…
Coś się przemieszcza w swoim powolnym prologu pędu,
jakby zatopione w jakimś zaczynie nie wiadomo czego…
Wychodzą mi naprzeciw,
przerażając rozmiarami.
Idą w wietrze niezmordowani, niezmordowane.
Stąpają po swoich dawnych śladach poprzez śmiertelną ciszę.
Umarłem na powrót.
Umieram nadal
zmęczony zmartwieniem.
I wzdycham do cienia. Do nocy,
której wilgoć pokrywa rdzawą powłoką tory wśród ostów wysokich, lepkich i zgniłych.
Nadbiegają znikąd i giną w sinej otchłani mroku…
Gdzieś, coś…
Daleki odgłos pędzącego składu. Cichnący powoli w okrutnej przeszłości.
Czarna ziemia.
Miękka breja.
Błoto…
To tutaj…
Tak, pamiętam…
Samotne
drzwi
do umarłego…
Zgon opuszczonych domów a wokół truchła ciężkie jak przypomnienie.
To już jest obłęd tęsknoty o tym dawno minionym życiu.
Pośród wonnych maciejek ciągle te same twarze.
Choć z każdym muśnięciem w odrobinę innej korekturze zdarzeń.
Zacierane przez atrofię pamięci w projekcjach sennych imaginacji.
Zaciskam
powieki.
Otwieram.
Wokół jakieś galaktyki. Spiralne eseje.
Miliardy mrugających nie wiadomo do kogo neonów
nad pustymi witrynami sklepów.
A więc, znowu miasto.
Przesyt światła w tej nocnej scenerii.
Zakurzone szyby nieistniejących wystaw,
które oglądała kiedyś moja nieżyjąca już matka.
Tutaj szła, wracając z pracy do domu. I wraca nadal, mimo strasznej odległości.
(Włodzimierz Zastawniak, 2024-03-23)
***
https://www.youtube.com/watch?v=8uKFlUuDgwE
29 july 2025
wiesiek
28 july 2025
Jaga
28 july 2025
wiesiek
28 july 2025
absynt
28 july 2025
absynt
28 july 2025
absynt
28 july 2025
absynt
28 july 2025
absynt
27 july 2025
wiesiek
26 july 2025
wiesiek