rafa grabiec | |
PROFILE About me Friends (8) Books (1) Poetry (583) Prose (6) Photography (96) Graphics (21) Diary (21) |
rafa grabiec, 5 november 2014
zgubiłem się w nagim mieście
wszędzie pomniki gdzieniegdzie deszcz wypłukał napoczęte miłości
ptaki srają niezmiennie psy szczekają
dziewczyny szukają natchnionych chłopców
udaję że nie muszę udaję się tam gdzie ktoś wyjeżdża
tam gdzie inni wpadają sobie w ramiona
do przystanków mam słabość odkąd ojciec zapominał że ma dom
później przyszło wycieranie zakurzonych fotografii
zgubiłem się we śnie
jest zawsze nadzieja że się obudzisz
że zapali się światło albo że ten który cię goni zapomni po co to robi
że nie zabraknie ci drzwi które możesz otworzyć
siadam obok ciebie wymieniamy minusy na plusy
wycinamy znaki zapytania i wykrzykniki z pola przecinków
jeszcze zasadzimy drzewo spłodzimy syna wyremontujemy siebie
rafa grabiec, 4 january 2017
taksówka oświetla nas od północy
wiatr jest zmęczony przez ruskich
pies spogląda ostrożnie spod jednej z nóg od stołu
zimno przychodzi cicho
strach wpada jak mysz w pułapkę
jak to możliwe że słonie w porcelanie czują się jak w domu
tak to
diabła widzą tylko ci co wierzą w boga
podobnie jak miłość dotyka ślepców
pamięć ma tylko sześć liter z których być może zbudujesz ognisko
i zrozumiesz po co robi się maj
rafa grabiec, 15 september 2015
z przelotnych rozmów pamiętam tylko te które kończyły się w oparach papierosów i niebezpiecznych oddechów
świat nie jest oryginalny cięgle te same pragnienia
zero jedynkowe czekanie na dżina i szóstkę
każdy poranek to kawa i czysta bielizna
później niech się dzieje i oby nie dotyczyło to nas
reszta sama się ułoży
wciąż mam problem z pakowanie się w sytuacje z którymi nie powinienem mieć nic wspólnego
ale moje fatamorgany nie pozwalają mi się zgubić
wiec biorę wszystko w ciemno
ze snów kiedyś ułożę mapę
trafię do twojego serca szybciej niż strzała
szkoda że nie będziemy młodsi o te kilka nocy
rafa grabiec, 23 august 2017
nic tak nie pachnie śmiercią jak wiara
cienie skradają się przypowieściami
słowa kuszą weżem
nic tak nie zmienia miłości w wojnę jak strach
wyjdźmy dziś wieczorem na promenadę
możemy być blisko przypływów i karmić się dymem
nie musimy być szaleni w odkupieniu siebie
z pustyni nawet deszcz nie zrobi prześcieradła
pod którym możemy schować nasze skrzyżowane ciała
nie chcę być ofiarą skłądaną słońcu
tylko klatka ochroni cię przed nadlatującym jastrzębiem
każdy poranek modli się o spacer z psem
o świeże pieczywo
kawę
córkę mówiącą przy śniadaniu zróbmy coś więcej niż wczoraj
rafa grabiec, 9 january 2015
w miejskim dymie psy szukają schronienia
podwijają ogon ścielą uszy na ziemi
wiatr zastępuje im głaskanie pana
wróble jak płoche anioły wyrywają sobie z dziobów okruchy
na tyle mogą liczy na ile pozwoli im odwaga
zastanawiam się gdzie jest człowiek
czy między psami czy wśród wróbli
chyba tylko wyprostowanie czasu dałoby odpowiedź
rafa grabiec, 19 november 2013
rozmowy o poezji zaczynają się od wypalenia
kilku paczek popołudniowego powietrza
albo jeśli byliśmy na etapie Bukowskiego od otwarcia
butelki czegoś co na pewno nie jest sokiem porzeczkowym
oczekiwania okazują się bardziej niepokojące niż spadanie Alicji w szyję czegoś czego ona z przekory
nie nazwałaby dziurą gdyby imiennik Bukowskiego zaprowadził białego królika w określone miejsce o określonej porze
ten sen nie jest już czysty podobnie jak powietrze podobnie jak rozmowa która plącze języki
w kokardy i marynarskie węzły
ale tu już musiałby być Ginsberg ze swoim Skowytem
rafa grabiec, 13 november 2014
nie porównuj smaku deszczu w Cisnej do dymu z ogniska
rozmień słowa na drobne sylaby tak by było nam łatwiej wiązać
przyjemności jak wyciągane z tali kart damy na waletach
byłaś halnym na przestrzeni wznoszenia toastów
za takich co mogli wygrać a tylko otarli się o podium
ktoś pamięta ktoś zapomina inni przytrzaskują palce
całe twoje góry morza i rozmazane okna
tęskniące kwiaty głodny pies niedokończone poezje
pozwól by wiatr szalał w twoich modlitwach
niech przeklnie chmury i zemści korzenie
rafa grabiec, 11 april 2014
nim to miasto stało się nasze
mieszkał tu deszcz i słońce
pod kątem można było dostrzec
załamania ludzi
podczas modlitwy budowali więzi
w czasie picia wódki nawiązywali kontakty
od poniedziałku na wycieraczce stało mleko
rafa grabiec, 23 january 2014
styczeń
wszystkie odcienie zimna
zaczynamy dzień od znalezienia siebie w kawie
później błądzenie w tatuażach miasta
wieczór nadziany programem telewizyjnym
luty
rafa grabiec, 21 january 2016
świat ma poplamione skrzydła mną
tobą zatrute serce
cieknie z nas ciemność
ze snów budujemy dom
nadzieje jest łatwiej spalić niż papier
trudniej napisać za jakie cudzysłowy się kochamy
próbuję wyobrazić sobie pożar na plaży
udaję że koniec wiosny nie zamieni takich jak my w Warszawę '44
pod płaszczem północnego bieguna
kryje się chłopak wychowany przez dym
rafa grabiec, 13 september 2017
odkąd zabawa w wojnę rozlała się jak mleko
można powiedzieć że oto koniec młodości
nadszedł wraz z pierwszym krokiem Guliwera
byliśmy kiedyś braćmi spod klatki schodowej
siostrą była krew lejąca się z nosa
za błędy trzeba drogo płacić na ulicy
matki kamienice dawały schronenie
przed burzami w domowym ognisku
ojciec pas dyktował zasady
i pozwalał stać się mężczyzną
odkąd miasto z prochem w tle stało się za ciasne
karabiny naładowane dorosłością
poczuliśmy że wszędzie możemy być Wołodyjowskimi z Sienkiewicza
rafa grabiec, 29 june 2016
w poszukiwaniu odpowiedniego pleneru wymyśliłem
przejście dla pieszych między tym co się nie udało a tym co śpi
światło jako koc w który tulisz się jak rzeka w brzegi
dzień jak zapach ciężkich perfum przed którym uciekasz
w noc bezpieczną jak zagranica odwagi
na wyciągnięcie ręki jabłko
rafa grabiec, 5 february 2015
nad rozlanym mlekiem
nieco płaczu
za jakieś dziewięć pełni będziemy się z tego śmiać
z każdym człowiekiem możesz zamienić słowo na słowo
ale słowo w czyn jak pies z kotem
w domu mieszkają kąty
ciągną się żyły
okna szukają powietrza
dzieci potrzebują ciepła
wódka musi mieć temperaturę pokojową
z przyjaźni najlepiej się wychodzi w plastikowym worku
rafa grabiec, 15 april 2015
wiatr pozamykał usta
powstanie to nieosiągalna część jutra
wszyscy przed telewizorem
żeby nie ufać temu co było
wystarczy wierzyć w to co jest
rondo bez wylotów
pozwalam sobie być tym kim mnie urodziłaś
matko nosisz mnie po swoim brzuchu
rzeki obmywają stopy
pamięć musi mieć ramy
kąty proste między słowami
rafa grabiec, 28 december 2013
starość
wieki średnie
(okresy)
dojrzałość
dojrzewanie
dzieciństwo
resztę klocków porwał odkurzacz
święty Mikołaj zgubił brodę na strychu
te i inne historie opowiadane przy kolacji
rafa grabiec, 30 november 2017
gdybym był zabójcą kwiatów mogłabyś mnie nie podlewać
gdybym był kochankiem chmur pewnie byłabyś ptakiem
śmiejemy się z odjeżdżających pociągów
możemy nie zdążyć na wiatr
albo opuścić jesień żeby złapać przedwiośnie
kiedy byłaś pijana macierzyństwem byłbym pijany razem z tobą
kiedy byłaś papierosem paliłem cię aż po ustnik
sny w których szukamy drzwi mogą być życiem
karty w które gramy mogą być cegłą domu
rafa grabiec, 13 february 2016
raj to dziura z której się nie wydostaniesz
pozwoliłem sobie wymodlić taką przepaść z jakiej spada się na cztery łapy
rozganiam chmury na zawołanie
jeszcze Polska jeszcze piekło jeszcze wojna nie minęła
ale tak na poważnie to dlaczego my nie w drodze
dlaczego ty masz brzuch pełen nadziei
a ja brzuch pełen dymu
możemy wypluć z siebie miłość
składam palce w warkocz
serce w ognisko
słowa to cicha kalwaria
błądzę między sobą
rafa grabiec, 2 january 2014
napotykam ogień pośrodku labiryntu sekrety zakrętów
jak w szufladzie miasto papierów zapisanych obcym pismem
spopieleją odpływające łodzie
zaczynam rozumieć krzyk zaczynam oddychać mgłą
tak by nie pamiętać tak by wiatr ostudził czerwień
wychodzą z trumien puste słowa tak by można o nich rozmawiać
przy świecy znaki zataczają kręgi miotają się po parkiecie
roztańczeni w ramionach fal radiowych
pojedziemy tak by nikt nie widział
by nikt nie pamiętał o czyimś śnie
rafa grabiec, 8 november 2016
stół to plaża gorących słów
wymieniamy słońca na szczere relacje
tylko przypływy katastrof rzucają nas na wydmy łóżka
wschód tłumaczy wczoraj
bez pytań wchodzimy w nowe
pod falami wymówek ścielą się dni
karmimy się chlebem jak kłamstwami
to okruchy budują zapomnienie
tajemnice zrywają się jak ptaki do odlotu
powroty do próba odzyskania liter miłości
pięknie jest rodzić się z czystymi skrzydałmi
i niebezpiecznie wyrywać pióra tęsknocie
rafa grabiec, 3 april 2014
są płyty które trzeszczą i dudnią podobnie
jak serce
nie chcę być czarowany i stawiany po lewej strony marginesu
wolę spacerować po kręgosłupie i budzić się przy ścianach żołądka
bomba nieba wybucha w okolicach zielonego pojęcia
czyli tam gdzie jest ślepa uliczka
tam gdzie dzieci obijają ściany piłką
kiedyś pękło piekło i wyszliśmy przewietrzyć chmury z dymu
potrzebuję skrzydeł pegaza by rozgonić kołdrę baranków
rafa grabiec, 9 december 2013
praca domowa miała na celu naukę trzymania noża
do krojenia chleba potrzebne są dwie ręce z tego samego ciała
łatwiej znaleźć wyjście ewakuacyjne nad drzwiami
gdy zielone światło woła do nas
oddzielić chłopców od mężczyzn przez anteny i kable
dochodzimy do bliżej nieokreślonych centrów
za chwilę podwiniesz suknię śniegu
i bałwania mina i marchewa
struchleje jeszcze jeden obraz odwróconej strony internetowej
z nadmiaru centymetrów do południa zostały nam jakieś minuty
na kształt kosmosu odnosimy się psim swędem
to zawsze więcej niż do placów cmentarzy
rafa grabiec, 8 september 2016
twoja ulubiona kapela to Cigarettes After Sex
trudno cię nie palić po
nie ma takiego bólu z którego się nie rodziliśmy
wymieniamy równoleżniki na świeże iphone'y
bliskie spotkania drugiego stopnia to Syria tych czasów
pieprzymy się ze światem by mieć pełne konto marzeń
rafa grabiec, 17 march 2015
jeszcze tylko sushi na kolację powiedzmy rok 2030
wesele córki później już z górki
po rozliczeniu się z ZUS-em (nie mylić z Zeusem)
wybiorę się na plażę nudystów
i tak będę leżał
aż przyśni mi się sytuacja z której znajdę wyjście
ale nie będę się w stanie wytłumaczyć dlaczego znalazłem się
tam i później
rafa grabiec, 14 december 2013
malowaliśmy na murach tylko nam znane podmioty
na ławkach określaliśmy podejście do świata
światło załamywało się nam w rękach
morze rozciągało się na długość łóżka
(takie piękne oddychanie w czasie przypływów)
kiedyś były w nas kryształy
dzisiaj przeglądamy się w telewizorze
tu za szeroko tam za krótko
każda wojna ma na koncie stracone bitwy
rafa grabiec, 24 february 2015
ocierniam się na podstawie cichej nocy
sczerniam pod wpływem nieprzespanych rozmów
rozgrabiam krótkie listy
przytulnie jest wśród twoich żeber
śnieg na nadgarstkach
pożar w stodole
świeża żywica pachnie jazzem
próbuję zrozumieć ciągnącą się wzdłuż drogi białą farbę
kruki na zaoranym polu
nie przeszkadzasz mi w znalezieniu tego co kiedyś zgubiłaś
jabłko nieodłącznie kojarzyć się będzie z ucieczką
rafa grabiec, 26 august 2015
strach ma takie miękkie nogi unosi się nad chodnikiem
widzisz chłopca na deskorolce koloruje nudny okres dorastania
z tych murów które w koło przypominają o naszych dziadkach
można wyczytać że jakoś to było małymi krokami i żeby zdrowie było
drzewa co chwilę zmieniają płaszcze światło załamuje się nie pod takim kątem jak byśmy chcieli
i gdybym powiedział że smutno mi boże to mogłabyś parsknąć śmiechem
nie te czasy i nie to picie wódki
kiedyś mój ojciec przynosił z pracy płyty winylowe
mama zapach eteru
moje paznokcie były pełne miąższu z mirabelek
w piwnicach dziewczyny pokazywały nie tylko majtki
teraz tylko kościoły i szkoły noszą te same imiona
na stołach nie ma zsiadłego mleka nie wierzy się w pasjansa
rafa grabiec, 20 march 2014
trzy kilometry dalej był przyczółek piekła
ręcznik i mydło jak nadzieja i miłość
więcej niepokoju nie pamiętaj
z wielkiego grzmotu
Hatikwa
rafa grabiec, 23 november 2016
samochodami do pracy z pracy
z bólem głowy od wszystkiego co nas nie musi dotyczyć a dotyka
samochodami po tej samej trasie w transie rozmów płynących z radia
o tym co jest dla nasz lepsze i zdrowsze na przykład od papierosów
od wódki przy lustrze nie musisz robić głupich min
możesz pokazać całe swoje serce do komputera
nie musisz parkować na nieswoim miejscu i wysiadać na nieswojej ulicy
wystarczy że jest ci ciepło i przez okno wpada sygnał
powiedzmy kłótnia kochanków albo pisk opon
samochodami do marketu po pachnące pieczywo
(po wpół do dwunastej nie uda się zamówić sushi możemy zamówić kebab)
zbliżamy się do siebie reflektorami ale czujniki parkowania nie dają nam pola manewru
odstawimy się na parking torby pełne nerwów
myśli niespokojne wytatuowane jutrem
nie musisz odśnieżać tylnej szyby by zobaczyć jak jestem daleko
wystarczy boczne lusterko wystarczą ślady dookoła bloku
wystarczymy dla siebie jeszcze jakiś czas
samochody stają na czerwonym
na zielonym biegają wilki za sarnami
rafa grabiec, 16 april 2015
wściekły pies
śliski sutek
orgazm
dziś idę spać po kinie
nocnym
poranki niech będą po to żeby przepraszać
*Jaś Wędrowniczek - Rymanów
rafa grabiec, 4 november 2014
święta trójca we wnętrzu światła
zamieniała dziś na wczoraj
kilka lat temu zapytałem poetę gdzie szuka wierszy
odpowiedział
wiersze są jak koty sama się odnajduje
pozostały obrazy i litery
słowa niczym porzucone dzieci muszą dorosnąć
zdać maturę założyć rodzinę
*Różewiczowi, Miłoszowi, Szymborskiej
rafa grabiec, 2 february 2017
nigdy nie będzie czasu na prawdę
więc budujmy mosty nie mury
przeliczając minuty na kromki chleba
a lata na odzyskane niepodległości
postawmy się pod ostrzałem pytań dziecka
mamo
tato
po co jest słońce i dlaczego pies merda ogonem
rafa grabiec, 6 may 2014
nigdy nie myślałem że stać nas będzie
powiedzieć przepraszam
aż stopniowo pod wpływem mało istotnych zbiegów okoliczności
zaczęło przechodzić nam przez gardło przepraszam
jak to łatwo usłyszeć i jak trudno nauczyć się z przepraszam żyć
kiedy ktoś stoi w oknie
ktoś inny być może zbiera potłuczone talerze
kiedy ktoś płacze
inny jakiś roztrzaskuje się o niebo
kolejny poniedziałek jak nowo otwarty sklep
będziemy płacił za dziękuję i kupować proszę
rafa grabiec, 8 may 2014
Jack wpisuje swoje videożycie w 42 cale
unika sąsiadki z którą jeszcze miesiąc temu palił na klatce świeżo nabitą armatę
teraz prosi dziewczynę Vito by zamówiła margeritę
X podniósł się z łożka
za kwadrans dzieci wrócą ze szkoły
jeszcze zdąży podgrzać wczorajszą zupę
w międzyczasie zmieni bieliznę
Anka musi wyjść do spożywczaka
zabrakło cukru
zresztą wszystko się skończyło więc będzie o pół portfela lżejsza
jeszcze staremu kupi Przegląd Sportowy bo wczoraj nasi grali
a stary przysnął
pod wieczór od wschodu mogą przechodzić burze
z grilla nici
rafa grabiec, 4 august 2014
czas mieszka między iskrą a płomieniem
miłość to słońce po zachodniej stronie horyzontu
później jest ciemniej aż możesz znów podnieść głowę
zmówić pacierz i napromienić weselników
na białym krześle powiązane pępowiny
pomyślałem przetnę uwolnię niech idzie
przeciąłem uwolniłem nie poszło
stoi i waruje nic się nie zmieniło
co było pępowiną stało się małżeńskie
a co białe wyrosło na komunijne
po ciemności przychodzi anioł
a po aniele już niewiele dobrego
rafa grabiec, 17 june 2014
spaceruję palcami po twoich udach
wiesz że zaprowadzą mnie do czegoś więcej
jeśli mam być szczery
dajmy sobie więcej świeżego powietrza
są filmy w których ona wsiada do samolotu i pada deszcz
a on musi wyciągnąć broń by wyrównać rachunki
do zobaczenia śnie
pamiętaj dokąd zaprowadziły nas tytoniowe ścieżki
w następnej roli ty będziesz Esther ja wymażę swoje imię
rafa grabiec, 21 may 2014
boli
przylega całunem do kości
w najmniej oczekiwanym momencie wiąże warkocze
albo wzlatuje gołębiem ponad stodoły
nie palmy liter
nie zalewajmy słów w spirytusie
niech wije się wężem
i wspina się na drzewa
grzechy budują na wyciągniecie
ślepe korytarze
rafa grabiec, 10 may 2014
jadam po restauracjach zimne obiady i znów
rzucam na podłogę spodnie i koszule
Neruda
po wejściu w jednoosobowe kłamstwo
próbuję zmieścić się igle łóżka
po nocy wytartej z ciemieniuchy
poezja ma imię dziecka
rafa grabiec, 9 june 2014
moje nawiasy to twoje cudzysłowy
już nie musimy napełniać kaflowego pieca
rachunkami za niezapłacone wczoraj
ogień jakim palimy w naszych sercach
nosi imię dziecka
twoje równowagi to moje huśtawki
rzeczy z których składa się dom
to chwile do jakich wracamy
cóż po meblach cóż po kilku kultowych płytach
będziemy zanosić się śmiechem na dywanie jutro
nasze marzenia to nasz wspólny mianownik
rafa grabiec, 7 june 2017
są domy w których mieszka wiatr
i na przeciąg mówi się córko
gdzie byłaś poprzedniej nocy
są zakręty zza których wyłania się koniec
drogi jest chleb i pocisk miłości
co przebija kokon mięśni serca
cień wychodzi z metamorfozy kłamstwa
jeśli słowo nie ma nic do powiedzenia
lepiej zakopać niedomówienia między liśćmi jutra
są domy pełne zakrętów
a zakręty dają schronienie w domostwie
rafa grabiec, 24 may 2017
spacer to jeszcze nie grzech
chyba że chodzisz po cienkiej linii
coś jak granica między Kainem a Ablem
z rozmowy między dobrym a złym ty
możesz napisać piosenkę o fali która rozdzierała Jezusa
ale to będą tylko słowa które wymykają się zardzewiałej klatce
są światynie pod którymi zdychają psy
są przyjaźnie które dojrzeją w niebie
jest młodość która napisze nowy rozdział
R.I.P.
Ch.C.
rafa grabiec, 16 march 2017
nigdy nie byłem papierowym chłopcem
na którym mogłaś zapisywać listy zakupów i wyznania jak typu R+M= PZPR
nigdy nie byłem na tyle mądry by zrozumieć jak człowiek miał odwagę stanąć na księżycu
ale mogę zrozumieć jak człowiek może stanąć na krawędzi okna
nigdy nie byłem gościem z którym nie da się wypić wina w bramie
a później dla zabawy ukraść z ogródków działkowych garść świeżych pomidorów
czas jest jak telewizor im więcej się gapisz tym szybciej mija coś ważnego
rafa grabiec, 20 july 2014
Jak to dobrze, że słowa potrafią żyć
w ciszy. Chodzić z ust do ust. Przemieszczać się
z kąta w kąt. Z ulicy przenieść się na drugą stronę chmur.
Jak to dobrze, że poznałem cię w hałasie.
(w hałasie jest bezpieczniej, nie musisz rysować sobą obrazów)
Wystarczy, że zaznaczasz miejsce. Rozchodzisz się
dymem po ubraniach.
Teraz już nie muszę chcieć.
Chcenie mnie boli.
Nadcinam przestrzeń. Wyprowadzam siebie na spacer.
Załatwiam potrzeby i wracam
pod innym nazwiskiem. W obcym języku
zaczynam uczyć się alfabetu.
rafa grabiec, 24 july 2014
po dotknięciu języka polskiego
czuć mleko matki
powoli udomawiasz grzechy i cienie
szukasz wsparcia w lustrze grobów
a znajdujesz zdjęcie choroby
w takim korytarzu jak czyścić nie ma czasu na szukanie przyjaciół
to jeszcze nie noc moje dziecko do rozpoczęcia snu
masz pół paczki papierosów
rafa grabiec, 13 october 2014
z poezją jest jak w lesie
im dalej tym ciemniej
trudno zrozumieć wycie psa w bezpieczną noc
można zrozumieć wycie poety w taką noc jak ta
powinno się zrozumieć wycie sąsiada w czasie meczu reprezentacji polski w piłce nożnej
pozwoliliśmy sobie na wygranie z mistrzami świata
tylko czy nam sie to opłacało
teraz będziemy się musieli z tego wyspowiadać
rafa grabiec, 17 february 2017
jest jedynym grzechem matki
ostatnią klaustrofobią w którą wpadła
pierwszym oddechem i kolejną nieprzespaną nocą
teraz okna otwiera tak by ptaki przyniosły jej jakąkolwiek odpowiedź na niezadane pytania
teraz gotuje zupę tylko po to by ją wylać do zlewu
dziś nawet spacer z psem może zmienić dzień na ważny
rafa grabiec, 22 october 2014
być w mieście i nie zobaczyć cmentarza
to jak rozmawiać z kobietą i nie rzucić okiem na jej biust
nigdy nie zapomnę jak ojciec bez pukania wszedł do mojego pokoju
światło leżało wtedy na podłodze podobnie zresztą jak ja
i on powiedział masz tylko jedną matkę
słowa mogą być cięższe od stali
a miłość prostsza od alfabetu
wymieniam się z bogiem myślami
świat jeszcze zatoczy koło
albo koło potoczy się przez świat
rafa grabiec, 27 may 2014
dziś będę malował zło
kolory muszą być ciepłe
tak by nie oszaleć
z widokiem na niesłabnące natężenie ruchu
Azrael niesie pełny dzban dla spragnionych końca
Rafał mógłby coś zmienić
rafa grabiec, 24 december 2015
w takie dni jak dziś zaprzedaję się zamglonym popołudniowym minutom
naciągam czapkę na marzenia i zapominam o tym że nie mam skrzydeł
zaparowało mi serce już nie płonę ciepłym ogniem
w takie dni jak dziś uciekają pociągi
wymieniam się na coraz drobniejsze słabości i próbuję wczytać się w papilarne listy
wiatr pomieszał mi myśli już nie spotykam się z muzyką świerszczy
w takie dni jak dziś człowiekowi brakuje psa
by miał kto ogrzać zimną pościel
dobrze jest obudzić się pod koniec następnego tygodnia
rafa grabiec, 22 october 2015
To jest wszechświat
Bezdotykowa miłość
Zabawki na strychu
Biało czerwona flaga raz do roku
To i księdzu wolno
Boję się dotykać
Mimo że mamy do siebie zaufanie
Kolory miasta kolory paznokci kolory linii lotniczych
Mamy aż za dużo by wyrazić siebie
rafa grabiec, 15 december 2015
już nie ma znaczenia co widzisz
jakie kolory mówią co jest czarne a co nie czarne
narąbmy drewna na zimę
niech wióry lecą a butelki jak kobiety niech się roztrzaskują o zimne serca
mężczyzna to obiekt prędzej czy później przywiązany do ławki
jestem stąd i nigdzie nie idę
miasto u nogi
za progiem wietrznie i zawracają kruki
niech spadają na nas cyrkowe sztuczki
wyjdźmy z krzywego zwierciadła jak z supermarketu
wbrew pozorom bądźmy jak molo wyciągnięci w morze
rafa grabiec, 30 march 2017
kiedy kwiecień będzie nas przeplatał między palcami
miasto pokryje się ciastem z chmur i słońca
kiedy jutro wsiąknie w skórę jak deszcz w płaszcz
będziemy o kilka chwil bardziej samotni i małomówni
kiedy nie będzie wyjścia ze ślepej uliczki
spróbujemy wygrać w pokera jeszcze jedną szansę
kiedyś myślałem że dni wyrywa się z kalendarza
po to by za chwilę być dorosłym
dziś zawsze jest poniedziałek i wszystko zaczyna się od nowa
rafa grabiec, 26 november 2015
patrzy na nas telewizor
ściany nadstawiają uszu
krzesło plącze nogi
nad rozlanym mlekiem płacze stół
język korytarza zatrzaśnięty w drzwiach
lornetka okna skierowana na rynek gdzie światło miesza się z fontanną
cieszy mnie coraz mniej
rafa grabiec, 26 october 2016
piszesz jak kurwa
pazurem
dobrze usłyszeć że jest się dystrybutorem białego
mięsa
rafa grabiec, 2 march 2016
przez bańkę my to jakby oni
próbujemy wyciągnąć się z mgły
ręce jak sprężyny
elastyczne liturgie w bagnie wiją się węgorzem
marzę o świeżym powiewie przemijania
zamiast serca noszę pod płaszczem czołg
głęboka studnia w której topielec ja
kiedyś jabłko kojarzyło się z grzechem dziś ze złodziejem
Maria dała syna
syn dał słowo
słowo stało się dziwką
rafa grabiec, 20 april 2016
kłam mnie nocą jak tania kobieta
w śnieżnych obłokach lulaj w zaciszu pościeli
spadam aż po margines snów
w ustach mam linię autobusową
pod paznokciami zagadkę inicjałów
w odtwarzaczu ostatnia płyta Kamasi Washington'a
zakop mnie jak pies kość
pieść pod wpływem głodu zapomnij się raz na zawsze
schodami wyżej niż szyja windy
próbujemy się wydostać z pajęczyny
ulice są zbyt smutne by pokolorować kontury nas
obejmuję trójkąt gdzie ty ja i dziecko
wymień mnie jak szewc obcas
nie chcę zostawiać śladów wystarczy że wybudowałem mur
rafa grabiec, 9 december 2015
ani bóg ani
śnieg
przez las śladami prosto
w żyły
żołnierze z pełnymi magazynkami plemników
pod ścianą wiosna z majem w dekoldzie
świta i poranna mgła
zachodzące księżyce na policzkach
piramida zatrzaśniętych drzwi
tunele rozmów
szczury ucieczek
iść za nosem psa by nie minąć celu
przez zapory much
idę jak w dym
buduję nową ciszę
matka kłamstwo rodzi piękne dziecko
z europy do polski mamy parę minut snu
rafa grabiec, 12 september 2015
przydrożne lampy jak policjanci
późną nocą prosto w źrenice
nie ma miłości
w paczce papierosów
wszyscy spłoniemy
nie ma bezpieczeństwa
w bramach w parkach
pod pierzyną nocy chłopcy i kobiety-butelki
prosimy o tabletki w kolejce do apteki
lekarstwo na życie
spożywcza wymiana walut
nie ma miłości
na plaży o zachodzie młodości
nie ma czystości w małżeństwie
jest alejka w którą wchodzimy
jesienią się liście
zamiast skóry krzyżowanie relacji
ojciec córka
w miejscu serca mam szufladę
gdzie noszę cmentarzysko marzeń
rafa grabiec, 2 june 2016
ta gra ma jeden koniec
już nic nie musisz udowadniać
wystarczy że zajazzujesz po drugiej stronie czerni
rafa grabiec, 22 october 2015
mięso zmienia barwy komunikacji z tego czym było
na to kim nie chce być
musi się utożsamić
z pokorą nie wychodzi się dobrze nawet na zdjęciu
dzieci w szkole
na ulicach szalik samochodów
religia to Hamlet
wnioski jak liście spadają pod nogi
ciało próbuje odnaleźć się w sytuacji
bez wyjścia są psy uwiązane do budy
kocham patrzeć jak lądują ptaki
wiem jak się czuje dziewczyna czekająca na autobus do nikąd
później krzyżówka facebook'a z ławką w parku
iloraz inteligencji do mieszanych uczuć
bóg raczy wiedzieć co się z takiej przyjaźni urodzi
wytatuujmy sobie picie wódki zlizywanie ran über alles
mgła w nas to cisza przy stole
po co komplikować spokój
po co bawić się w wojnę
kiedy jutro może być wulkanem
rafa grabiec, 18 december 2013
oprowadzam cię po pokoju wzrokiem
nie chce nam się być samotnymi
przecież każdy mężczyzna i każda kobieta
nie chcą mieć przed sobą tylko telewizora
czy lampki czegoś z nazwijmy to rozczarowaniem
pogubiłem się pod sufitem
w takim oddychaniu balkon może być zastępczym płucem
to zawsze bezpieczniejsze wyjście niż kawiarnia
rafa grabiec, 15 june 2016
my rozrzucone muszle na plaży w okolicach międzystóp
udawanie snu wśród kamieni
pamiętamy głębiny zapominamy skąd chcielibyśmy wiedzieć dokąd
wymieniam koryto rzeki na twoje usta
nosimy się w kolorach wspólnych wieczorów
tylko motyle są barwniejsze od młodości
my płaskorzeźby na czyimś gruncie
próbujemy sie wymknąć spod kontroli
przez śniegi wiatry i kamienice na przeciw zamiecionym liściom
gdybym był ziemią rosłabyś we mnie jak zborze i winogrona
chleba nam potrzeba i wina
do zabicia byka wystarczy jeden torreador
rafa grabiec, 31 march 2016
banie na równi z wytaczanym co rano kamieniem
chmur dotykanie tyle co powieszenie na krzyżu
palenie tylko papierosów nie mostów
rafa grabiec, 10 march 2016
ukradli mi młodość
gubię się we własnej kieszeni
zapominałem o kościele jak o niedzielnym teleranku
wyszedłem przed siebie i nie chcę tworzyć stycznej do okrągłego stołu
gdzie śledzie wódka i papierosy
pamięć to fragmenty rozmów przy kolacji
spacer po albumie z pozycją na baczność
lampion na grobie
ukradli im młodość
a miało być tak pięknie jak jeszcze nigdy przedtem
co teraz mam powiedzieć córce
rafa grabiec, 1 june 2016
wściekłe psy śpią w moim sercu
kiedy trzeba zwijają się w kłębek przy twoich nogach
kiedy indziej warczą na zbliżających się obcych
karmisz je pełną piersią
wyprowadzasz na spacer by załatwiły potrzebę
głaszczesz za uchem kiedy ogladasz telenowelę
moje srece patrolują bezdomne psy
daj im wodę
zasyp im miskę pełnią domu
rafa grabiec, 6 april 2016
pod skórą zamiast żył ma granice
tędy można na skróty przez płuc place zabaw albo objazdem
tuż za sercem skręca w wąski przełyk później wystarczy że obija się w rollercoasterze jelit
i nie pamiętasz jak się wydostałeś na twarde zimne i niewiadomo gdzie
można się fascynować kosmosem można się poznać na przystanku
można rozumieć teorię spadania jabłek
a tak ciężko zrozumieć codzienność i ludzką mowę
rafa grabiec, 11 december 2013
pod opieką rodziców szukamy absolutu
swoboda domu towarzyszy kontaktom ciepła
ich małe doświadczenia pozwalają okiełznać deficyt miłości
już dobrze kochanie przecież pojutrze rozkładamy choinkę
rafa grabiec, 23 may 2016
niektórym wystarcza cienka linia by iść przed siebie
innym potrzeba autostrady by sprzedać swoja dupę
Nazywam się JR, urodziłem się w Norwegii.
Nie potrzebuję trupów by zrozumieć śmierć. Szalik dzieli rok
na jesień, świeżą rzodkiewkę i katar. Być może teraz dysponuję
czasem do słuchania, uszy mam wolne od telewizji. Patrzę w ekran okna,
ludzie są jak pogoda na jutro, wystarczy zmienić kierunek wiatru.
niektórym bozia dała karabin maszynowy
innym za długi język
Nazywam się Grabiec, urodziłem się tu.
Potrzebuję do życia chleba i wody. Rok dzielę pod kątem dwunastu
apostołów z uregulowanym kontem. Dzisiaj to nie jest jutro, co jest nie znaczy że będzie. Śnieg
w Tatrach leży do dziś, mimo że maj, mimo że
dzień matki, mimo że Sodoma prawa i Gomora sprawiedliwość.
rafa grabiec, 27 april 2016
widziałem motyla o skrzydłach matczynych ramion
koloruję swój autyzm bezpiecznymi ścianami
w piwnicy snów wyobrażam sobie Jasia i Małgosię
i nie kradnę czekolady córce
cienka linia jest między niebem a drogą do domu
wybór jak gra w kości
są bóle z którymi da się wierzyć w popołudnie
ale to nie jest piękno którym malowaliśmy sobie twarze
dlatego dobrze czasem popatrzeć na rzekę lub
chmury
przemijanie ma w sobie coś z kochania
rafa grabiec, 14 august 2015
podobno Herod też kiedyś był dzieckiem
rzucał kamieniami w uwiązane osiołki
słońce miało niewiele mniej plam niż dziś
urodziłem się w sterylnych warunkach
pani nie przyniosła mnie do okna
ojciec tupał w na poligonie w Drawsku Pomorskim
syn ma z matką tyle wspólnego co deszcz do ziemi
rafa grabiec, 27 april 2016
gdzie jest moje wyjście z sytuacji
powietrze jest jak twoja sukienka
lekkie i czekające na powiew
by rozgonić atmosferę zbyt trzeźwego myślenia
gdzie jest twoje poświęcenie
próbujesz wytłumaczyć sobie skąd u licha tyle w tobie niedomówień
zabieram cię na spacer po pościeli
tak się wyśpisz jak dobry był wczorajszy wieczór
gdzie jest nasze morze
możemy odnaleźć się na plaży przez sieć
wystarczy że masz naładowane baterie
rafa grabiec, 9 june 2016
drogą przez
chwilę. cisza to
brudny dym. żołnierze
w okopach jak u pana boga
za karę.
im więcej masz słów pod kłódką tym transparentnie smakujesz dzień
wioślarze rozcinają uda rzeki
ptaki skrzydłami unieruchomiają niebo
my jak firanki w oknach do kolejnych świąt
ze snów wybuduje wieżę. jest taki krok który zamyka wszystkie drzwi.
rafa grabiec, 26 october 2016
Polska nie należy do rodzaju męskiego
dziecim należy się matka
Wisła to żyła tej ziemi
Bałtyk tonie w chmurach
z Bieszczad wyruszamy jakbyśmy głową sięgali ponad stół
rafa grabiec, 25 april 2017
układam czas pryzmatem spadających liści
dzisiaj podmiejskie kolejki jak pełne brzuchy niosą do centrum zastrzyki grubego naskórka
nim wyprowadzę psa przez żaluzje wpada znak zapytania
tydzień liczę od piątku tak by zawsze mieć w zanadrzu wigilię czegoś przed wschodem
jutro znów pijane okna przez których połamane widoki zamrożą obraz miasta
nie trzeba rozumieć płaczących kamienic i gołębi na dachach podobnie jak kobiet na plażach ulic
nie ma jak betonowe sny o płaskorzeźbach sianokosów
i zapachu licealnego wyjścia do knajpy
rafa grabiec, 26 june 2014
dzieci
szybciutko szybciutko
bo tu rośnie dym
groźny dla życia o-
men
rafa grabiec, 3 july 2014
z każdą kłótnią jesteśmy bliżej kamieni
przebywamy w dymie
puste pokoje wydeptane stopami
słyszą zderzenia czasowników
szkoda że zasłony oddzielały nas od zieleni
to była wiosna zamknięta w walizce
kiedy szum wróbla siada na parapecie
elektryczny deszcz poprawiał nastrój
most buduje się w czasie
rzeka płynie nieustannie
rafa grabiec, 21 august 2014
miłość buduje mosty między ustami
przeprawa promowa przez rzekę
miasta poklejone słowami
czasowniki w prześcieradłach
rzeczowniki liczebniki maminsynki
córeczki supermarketów
rodzice korporacji
namaluję tęczę która była minęła poszła się jebać
jak ciało ze wszystkimi cieniami nieba
zaorane jutro niech śpi snem matki polki
czasowniki w sklepie
rzeczowniki na proszę pana
córeczki mateczki
rodzice którym się nie chce naprawić siebie
pod pępkiem chowamy pana boga
wywieramy wpływ na ochy i achy
by nie czekać z czerwonego przełączmy na pomarańczowe
rafa grabiec, 16 march 2017
po pierwszej miłości widzisz wszystko w lustrze
po pierwszej setce czas na następną
po pierwszej jest w pół do drugiej
najsłodsze są robaczywe jabłka po pierwszym gryzie
dalej występuje jakiś procent ryzyka
rafa grabiec, 15 march 2017
wieczór
jeszcze nie noc a tak blisko końca piekła
wieczór
jeszcze nie deszcz a kręci się w oku tańcem pustynia
wieczór
już wiszą z ulicznych latarni elektryczne wodospady
tatuś przyniósł z pracy pełen portfel zmęczenia
mamusia ucieka w świat seriali które dadzą jej miłość
córka chce tylko pogadać o tym co widziała na szkolnym korytarzu
wieczorem cienie chodzą po ścianach jak pająki
wiecznie dobijają się przez ściany sąsiedzkie liturgie
więc zróbmy sobie na balkonie plażę i zamknijmy zachód słońca w więzieniu
rafa grabiec, 22 march 2014
wszystko co mogę to wyciągnąć wnioski
wybudować o głowę niższy mur
albo wystrzelić się sputnikiem na obcą galaktykę
i
nie pamiętać ostatniego wieczoru
bo to że naprawię kran jest praktycznie nierealne
rafa grabiec, 19 march 2014
Dzisiejszej nocy córeczce znajomych przyśniło się,
że chcą zabrać jej lalkę do transportu.
Dziennik Philipa Machanicusa, 1943r.
Będziemy oddychać gazem.
Między czyśćcem a piekłem jest drut kolczasty.
Boże, jesteśmy niepodobni do Ciebie.
Byliśmy dziećmi chleba.
rafa grabiec, 17 october 2014
wszystko wskazuje na to że człowiek którego widziałem w lustrze
nie jest tym za kogo się podaje
budzi mnie o 3.30 rano
sześcian domu
miłość kobieta dziecko
od zamknięcia drzwi do pierwszych pasów możesz
znaleźć kawałki siebie
chyba że pada na ciebie światło
spada na ciebie piekło
inne uśmiechy niech zapłacą za grzechy rachunki
później tylko polarne układanie puzzli
rafa grabiec, 20 october 2014
gdybym miał powiedzieć sobie dość
i tak byś nie uwierzyła
z taką jak ty pewne numery nie przechodzą
z literami najlepiej wychodzi się na papierze
tam nawet ona i on mają za sobą przecinki
w samą porę paznokcie mieszają się ze skórą
koszule pachną świtem
może dokonamy się na następnej stronie
rafa grabiec, 5 may 2017
z tej strony księżyc wydaje się
mieć jaśniejszy płaszczyznę
niż podczas pierwszego postawienia stopy przez Armstronga
mój księżyc zerwałem tuż po tym jak Ewa jabłko
później już tylko cieminiejsze strony młodości
aż z marzeń wyrosły kaktusy
niektórzy malują obrazy po to by choć przez chwilę być gdzie indziej
oni piszą wiersze by wyjść z siebie
inni śpiewają piosenki żeby być modelem człowieka
elementy łączą się w ludzką niewiedzę
rafa grabiec, 10 may 2017
pożary rodzą się po to by je gasić
miłość rozniecamy by płonęła
pieprzone anomalie
rafa grabiec, 9 november 2017
zło pije się z mlekiem
matki powtarzają że jeśli będziesz się tam
dotykać tylko podczas snu może
bóg nie będzie pamiętał
zło bije się ręką
ojca masz tylko jednego więc
niech cię ręka strzeże
od kradzieży i ucieczki
już nie modlę się o to by matkę zjadły wilki
a po ojca przyszła milicja
z czasem trzeba być na ty
w innym przypadku wspomnienia śpią na ciele
rafa grabiec, 15 april 2014
w grobie miasta wyciągnięte ulice przed
skrzyżowaniem wiją się promienie tęczy
kiedy dochodzą cię klaksony aniołów
wsiąkasz w zebrę i idziesz koleiną piekła
w ciele pomarszczonych pragnień i nie napisanych wierszy
matka być może nastawia pranie
ojciec gasi papierosa
Bug wsiąka w Drohiczyn
nim cię zawiodę poczujesz kłucie żeber
cierpieć to nic innego jak oddychać
więc nie myśl o mnie inaczej niż przez lustro jutra
gdybym mógł rozprostować skrzydła
nad trzecim piętrem zamieszkałyby akrofobie
i skrócilibyśmy drogę
stąd do ran
rafa grabiec, 5 september 2017
nie będę się cię obwiniał o brak kawałka lata tego lata
co było minęło i czas do szkoły po pierwszą samotność
później wstaniesz z kolan miłości i rozciągniesz parasol
nad plażą trudnych charakterów słychać powiew matczynych modlitw
nie będę ciebie siebie prowokował do zmiany pasa ruchu
każdy jeździ jak samochód pozwala chyba że
psia krew na semaforze wyje: stój!
nie będę targał win za nas na chwałę innych
z takiej gliny mnie nie lepili żeby dać się spoliczkować
byle komu za nie byle co
rafa grabiec, 19 april 2014
kiedy tamci wymieniali płyny
my przetaczaliśmy przez płuca lucky strike'i i miętowe mewy
nawet nie pamiętam jakie było wtedy w modzie wino
odkładam w sobie skrzyżowania słów
i ronda wydeptanych ścieżek
nie mogliśmy się nie znaleźć między
wschodem a zachodem
dotykaliśmy horyzont śniadań i kolacji
w pewnym mieście w kinie puszczali nieme kino
rafa grabiec, 11 march 2014
Potwornie się nudzę, Ty nie?
Jack*
nigdy nie śmiałem czytać cudzych listów
może dlatego że z listem jest jak z naznaczoną kobietą
adresat nadawca i coś pomiędzy
nazwijmy to drogą
jeśli miałbym przebyć odległość z Denver do Nowego Jorku
wybrałbym wagon towarowy Southern Pacific
kolorowym ptakom jest łatwiej zasypiać
*Kerouac/Ginsberg - Listy
rafa grabiec, 24 may 2014
Chrystusy miasta
truchleją pod krzyżami
ręce matek
w centrum Europy
kawałek żelaza
siedzi przy ranie
państwu potrzebny jest człowiek
co dziewięć miesięcy
pełne kosze jabłek
rafa grabiec, 15 may 2017
życie jest jak litera S
początek
co najmniej dwa zakręty
koniec
nim ukradłem ojcu kandyjskie dolary
miałem zamiar być co najmniej grzecznym synkiem
później już było łatwiej zaglądać do rodzinnych szuflad i majtek koleżanek
i tu i tam można było znaleźć coś cennnego
dzieciństwo to albo Bolek albo Lolek czasem po kradzieży jabłek Tola
później kilka zdjęć Kasi Figury i rozbita warga po studniówce
raz i dwa kochanie to liczenie na pójście do łóżka
rafa grabiec, 5 june 2014
bądź wierna mnie grzesznemu
kiedy rozmawiam z diabłem
dzwony biją w tulipany
w rzeczywistym mieście rodzą się sny
z których nie ma ucieczki
starzy noszą zmarszczki na językach
tam mieszka bóg w nieczynnych kapciach
rozmieniliśmy młodzieńcze jutro na nadzieje cerowane wiatrem
kiedyś chłopcy walczyli na proce
dziewczynki rywalizowały w grze w gumę
świat wycisnął nas jak reklama
za mało nas w rozlanym mleku
za ciasno w lesie
rafa grabiec, 11 february 2017
niebo jest po to by odkrywać na nim gwiazdy
każdy ma swoją przeszłość i zakręty przyszłość
celuję do ciebie z palców w kształcie O
punkt jak kot napłakał a marzenia sięgające po za talerz
niebo jest po to by kłamać i śmiać się z wczoraj
nie trzeba chować wspomnień do kieszeni żeby być na czasie
wystarczy wyjść czasem z rami zapomnieć się na chwilę
rafa grabiec, 1 november 2014
kiedy za oknem jechały czołgi
wódka była czystsza od sumienia władzy
matko wyplułaś syna
krzyk wymieszany z krwią
śnieg pod obcasami i ciepło papierosa
matko syn o którym marzyłaś zgubił drogę
zimy ścierały się z jesienią a lato z kobietami
których nie powstydziłby się diabeł
matko syn napisał ostatnie słowa
byłem ale życia nie udało mi się dogonić
rafa grabiec, 14 february 2015
"Tak więc pojawiło się niemowlę i ustał deszcz, i ..."
Gdy oślica ujrzała anioła - Nick Cave
z trójkąta ulepiłem serce
ostre kąty wyprofilowane w bezpieczne zakręty
ze słów zbudowaliśmy noc
z trzęsień ziemi życie
świat nie należy do małomównych
raczej do ptaków o zasznurowanych skrzydłach
ale my omijamy to szerokim łukiem
stąd do autostrady dzieli nas rondo
śmiech wymieszany podczas tańca na linie
rafa grabiec, 14 october 2015
przecież my się tak na dobrą sprawę proszę
pani nie znamy to jest tylko początek igrzysk
to nie ma być rozmowa o przewadze racji bytu
nad napoczętą butelką rozpaczy
wszystko kiedyś będzie odbudowane
(nawet Warszawa zasłużyła na powstanie)
nic bardziej mylnego jeśli podejrzewasz mnie że w sercu mam Drezno
to nie było aż tak dawno żeby burzyć mury
między nami jest jeszcze kilka ciekawych projektów
za nami córka dom pies
a teraz pozwól że pokażę ci kawałek nieba
z perspektywy podłogi nawet stół ma długie nogi
więc zapomnij się w krzywiźnie nocy
rafa grabiec, 16 november 2016
jestem nietolerancyjny i nietolerancji nie toleruję
L. Janerka
na murze ktoś napisał: jebać psy (drukowanymi literami)
psa codziennie wyprowadzam na spacer który tenże mur obsikuje (i robi się cieplej)
rafa grabiec, 12 january 2014
w moim domu spotykają się więzy
rodzinne podkładanie ognia pod świeczki
napoczynamy chleb smarujemy boga masłem
jeszcze kilku ojców naszych może jeszcze za zdrowie Marii
co miała syna i której imię nosi córka sąsiadki
później będzie niedziela
na obiad rosół z kury
rafa grabiec, 24 march 2015
ja jestem zero ty jesteś jeden
gdy byłem Zorro ty byłaś pierwsza
kiedy zostałem zerwany ty zamieniłaś się miejscami
wiatr który przepłynął przez pole oszukał echo i skrył się w lesie
mniej niż Zorro więcej niż jeden
pamiętaj kochanie nie dziel przez zero
bo kto zrywa będzie zerwany
z lasu do miasta jest o kilka kroków za krótko
ja nie chcę być Zorrem ty z jeden dodałaś się co najmniej o kapelusz
może byłem zero ale dawno i tak na prawdę nie byłaś pierwsza
spadłem na cztery łapy tobie zostało osiem żyć
zgubić się można nawet we własnej szufladzie
rafa grabiec, 8 november 2016
znasz mnie lepiej niż presja otoczenia
wymieniam żarówki nad głowami takich jak my
tak by światło szło ciągle z nami
ulice to niezamieszkałe cmentarze
wśród grobowców pijalnie niewykorzystanych szans
znasz mnie lepiej niż modlitwę do kogoś niewidzialnego
kieruję tę łódź na najbliższą latarnię
bezpieczniej się rozbić o coś widzialnego niż o własne błędy
rzeki to resztki sumienia
spływają z małomównych gardeł i krzyczą u wlotów by być zauważone
znasz mnie lepiej niż butelka zna smak wódki
z czasem się rozlewam i musisz mną przesiąknąć aż do rana
*tym razem zapieprzyłem tytuł kapeli Pixies
i dobrze mi z tym
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
20 may 2024
2005wiesiek
20 may 2024
Za ciepło się ubrałaJaga
20 may 2024
Leaves Are Changing ColorsSatish Verma
19 may 2024
1905wiesiek
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma