Edmund Muscar Czynszak | |
PROFILE About me Friends (32) Books (6) Poetry (546) Prose (18) Photography (20) Graphics (2) |
Edmund Muscar Czynszak, 23 october 2010
Wiatr po lesie październikowe różańce
odmawia,
jeleń dostojnie przechadza się
skrajem,
ostatni śpiew ptactwa po kniejach się
niesie,
smutkiem naciąga sina kołdra mgieł z
nad bagien.
Dzień się z nocą zbratał wczesnym zmrokiem
częstuje
rozczochrane trawy naciągają wilgocią,
zasuszone bukiety letnich marzeń pod
sufitem się snują,
zziębnięta dzika grusza tkwi przy
drodze samotnie.
Zachlapana deszczem wąska ścieżka za
pagórkiem cienia nocy znika
pociąg, co odjechał czarnym warkoczem
dymu w niebo lekko kicha,
jeszcze tylko czarne wrony smutne
pejzaże lotem spenetrują,
potem tylko cichą wieczorną kołysankę
sitowia zaszumią.
Edmund Muscar Czynszak, 22 october 2010
Za lasem
raz jeszcze słońce pocałunek składa,
buki
zrzucają z ramion rude pachnące wilgocią liście,
w misternie
utkanej wątłej pajęczynie,
srebrne
krople rosy radośnie błyszczą.
Jeszcze
tylko z kilku liter kolejnych bukiet splotę,
wraz z
łupinami orzecha dzisiejszy smutek zgniotę.
Znów
przymrozek pobieli zgniłe skrawki jesieni,
bielą naciągną
krajobrazy ciszy
tylko ślady
zajęcy pokreślą polną przestrzeń,
zaspy zasłonią
to, co dzisiaj już nie cieszy.
A my znów
będziemy pili zabielaną kawę,
zegar
skwapliwie kolejne minuty wyliczy.
Edmund Muscar Czynszak, 27 september 2010
Wije się wśród lasów, w mieście się nieco gubi
w gęstych strugach deszczu się chowa
lecz nie stroni od ludzi.
Betonowymi brzegami wartko swe nurty kieruje
gdzie pola nadnoteckie nad Ujściem się snują,
czasem zatrzyma się przy Rodle
rozlewając swe wody na pobliskie alejki,
to znów przed wodną elektrownią kilka dni koczuje
krętym szlakiem przemierza pilskie dzielnice,
jeszcze się nieraz tobą rzeko zachwycę.
Edmund Muscar Czynszak, 6 october 2010
Niedokończone zdanie
pozostaje pytaniem
czas, który jaki
pozostaje zapełniam
nieznaną jeszcze mi
treścią.
Ścieżki, po których
błądzę
pokrywają się kurzem
zapomnienia,
pozostawione znaki są
ulotne,
jak myśli, które
znikają.
Przystanki, o które
się potykam,
pomalowane są na
kolor nadziei.
Noc skrywa marzenia,
dzień rozpływa się w
wirach codzienności.
Zatrzymuję się,
ślady mego istnienia,
są testamentem – pozostawionym
w słowie.
Edmund Muscar Czynszak, 24 september 2010
Pan Bóg dał mi życie,
wiarę, nadzieje inny ktoś,
człowiek dał
dni fałszem i zdradą zatrute.
Ty przyniosłaś mi smutek,
i ranę, co krwawi wciąż.
Ja tobie pozostawiam,
uścisk mych zimnych, martwych rąk.
Edmund Muscar Czynszak, 13 october 2010
Przez niedomknięte
okna
dobiegają spokojne
pomruki dnia,
stary drewniany
wiatrak
z obrazu na ścianie
milczy.
Odgłosy ujadającego
psa sąsiada,
przebijają się do
wnętrza mego mieszkania.
Usiłuje poskromić
twoje słowa,
pokreślone myśli
wypycham
na przedsionek
obojętności.
Ty oplatasz mnie
szczelnie
swym pogardliwym
spojrzeniem.
Pospiesznie wymykam
się
do swojej samotni.
Stary zegar
skrupulatnie
wylicza nam kolejne
minuty.
Edmund Muscar Czynszak, 16 october 2010
W dywanie zwiędłych
liści letnie marzenia się walają,
może jeszcze jaskółce
wiosna się przyśni.
Po duszy mroczne
wiersze stadami znów błądzą,
porzucone w nieładzie
zbieram owoce kasztana,
stara wierzba w sinej
mgle skąpana.
Szyby w naszych oknach
ciągle zapłakane,
chłodna herbata
smutkiem już naciąga,
czarna chusta nocy
łzą jesieni nasiąka.
Już kolejną stacje
życia naszego mijamy
gałąź, co wczoraj
pękła
już nam nie pokiwa.
Edmund Muscar Czynszak, 18 october 2010
Stado starych topól suknie swe zdejmuje,
potarganym niebem czarne chmury płyną,
pomarszczone jezioro liście w dal przegania.
Z zarośli wygląda para dzikich kaczek,
przełamana gałąź do odlotu wzywa.
Ślady zajęcy biegną w drugą stronę
myśli jeszcze nie pozbierane a już zagubione.
W zaroślach jelenie stoją zamyślone,
na skraju lasu sosna spokojnym spojrzeniem
swymi igłami częstuje jak cieniem.
Wnet pejzaż otuli welon mgły wieczornej
tylko zza miedzy słychać oddechy niespokojne.
Z oddali dobiega odgłos ludzkiej dżungli,
stary kruk tu zawitał, by się w ciszy zgubić.
Edmund Muscar Czynszak, 8 december 2010
Chwile spustoszone
słowem
wschód słońca tonący w mroku.
Kroki zagubione w
krzyku duszy
i marzenia, które tak
trudno porzucić.
Choć wciąż jestem
wnet spojrzenie ode
mnie odwrócisz.
Edmund Muscar Czynszak, 18 november 2010
Staje na progu
niespodziewanie
wilgocią nasącza
nasze twarze
wznieca niepokój
odbiera siły
na koniec ostrzem
bólu ugodzi
nie zdążysz
spojrzeć nawet
jej w oczy.
Edmund Muscar Czynszak, 23 november 2010
Moja muza fruwa
po internetowym wszechświecie
zbiera nutki z fal błękitu
szczodrze raczy uśmiechem
Za górą przysiadł
księżyc srebrno Oki
a ja w jej stronę
znowu liczę kroki.
Potem w mej samotni
literki z strofy składam
kiedy się zmęczę
trochę sobie pogadam.
Edmund Muscar Czynszak, 29 november 2010
Kiedy cie dotykam
językiem
jesteś mi kościołem
po schodach twych
stóp
do ołtarza się
przemykam.
Pląsem się wdzieram
w rozkoszy głębinę
jeszcze niespełniony
a już czuje, że ginę.
Po zwodzonym moście
twoich czułych
spojrzeń,
po przedsionkach
grzechu
bez obawy błądzę.
Tam gdzie słońce
południa
rozpala moje skronie
wiem, że swych
pragnień
nigdy nie poskromię.
Edmund Muscar Czynszak, 27 november 2010
Do czarnej kawy dolewam śmietany
bielą nasączam każdą chwilę
wiatr po niebie chmury przegania
stado kuropatw gałęziami kołysze
noc czarną kotarą dzień zasłania.
Za oknem chłodne krople bębnią w szyby
stare wspomnienia oznaczam słowem
w oddali czyjeś kroki słyszę
to jeszcze nie ty.
Daleka droga
jeszcze przed nami.
Edmund Muscar Czynszak, 11 november 2010
kiedy dzień się rozpoczyna i sny odfruwają do nieba
twarz na twej fotografii posępna milcząca
jak zapisane na kartkach wyblakłe wspomnienia
słońce przykucnęło za starym parkiem
nieśmiało w mglistą dal na przestrzał spogląda
nagie ramiona drzew gałązkami ozięble pozdrawiają
swym chłodem do spacerów nie zachęcają
przemarznięte chryzantemy dawno straciły urodę
martwe pejzaże naciągnęły chłodem
bure koty po opłotkach plądrują
po kościach coraz bardziej reumatyzm jesienny się snuje
w szklance chłodnej kawy grzęzną moje spojrzenia
tak wiele jeszcze miałbym ci do powiedzenia
Edmund Muscar Czynszak, 25 november 2010
Czasem jest pogodna
to znów jak listopad
wilgotna, zimna i okropna.
Dzień z ciśnięty z mrokiem
w kałuży się babra
nie pomoże mu żadna
abrakadabra.
Edmund Muscar Czynszak, 24 may 2010
Tafla mojego spokoju zburzona słowem.
Chaos umysłu wylewa na zewnątrz mego ja.
Podrażniony przeciągłym, powtarzającym się płaczem,
otaczam się wulgarnym słowem.
Grzech dotyka wszystkich moich członków
i fala goryczy przelewa przez tamę mojej prywatności.
Słone łzy matki, nie mają smaku goryczy.
Moja postać staje się mi obca,
a ruchy nie są pochodną moich myśli.
Każdy gest ukochanej osoby jest obcy,
budzący sprzeciw.
Tylko znaki czynione wieczorem
przypomina mi, że jestem
tym samym człowiekiem.
Edmund Muscar Czynszak, 20 november 2010
Czasem, kiedy sen
nasze powieki przygniata
twój oddech splata
się z moim oddechem.
Gdzieś za oknem
gałąź do nas pomacha
twoja twarz w myślach
odbije się echem.
Spokojną strugą sen
przez strudzone ciała przepłynie,
i niech ten stan
się nigdy nie skończy,
co Morfeusz złączył
niech nic nie rozłączy.
Edmund Muscar Czynszak, 30 november 2010
Wiatrem targane bielą
nasiąknięte pejzaże
świerki w szkółkach
dojrzewają
o świętach znowu
marzę
zapach pierników
ze smakiem karpia się
miesza
cień gwiazdy
betlejemskiej
radość w sercach wznieca.
Komu rózga a komu podarek
proste pytania wciąż te same
i słowa które od lat
powtarzam
czy jeszcze tego roku
na coś się nadam?
Edmund Muscar Czynszak, 11 september 2011
idę do ciebie
a los swoje puzzle układa
szukam cię nocą
talizman z gwiazd na szyje zakładam
idę do ciebie
po dźwiękach twego głosu
szukam cię wszędzie
a ciebie nie ma
myśli zaplątana w amoku
Edmund Muscar Czynszak, 26 december 2011
Kiedy oko stwórcy i człowieka
zawisło na kruchości
przemijania czasu darowanego,
rozbite na odłamki tysięcy pytań
w jaskrawych monitorach okien świata.
Starzec w bieli
z pęcherzykami wydzielin
bezwładnie opadających
poza próg gasnącego uśmiechu,
bez teatralnych gestów
przekraczał kolejny dzień miłosierdzia.
Jedynym
dowodem istnienia było
chaotyczne rzężenie ust,
z niewyreżyserowanym grymasem twarzy
dawał świadectwo heroicznej walki
człowieka, podążającego na spotkanie
nieuniknionej prawdzie istnienia.
Obnażony ze swych słabości
z bolesną prawdą o przemijaniu,
pokonany choć nieugięty
jeszcze nie do końca rozpoznany
atleta, przyjmujący wezwanie
niepokonanego goliata.
Zaprzeczenie naszej, jak że innej
w multipleksach zapisanej
współczesności.
Edmund Muscar Czynszak, 8 june 2013
spijam pianę z półmroku
ustami miażdżę gładką stronę ciszy
nieczyste pejzaże jutra chowają się
w zakolach księżycowej poświaty
po kolejnym zdaniu chwytam
wszystkie puste gesty jakie
poza horyzont myśli przeszły
zanurzam się w szorstkiej chwili
dookoła nas fruwają gwiazdy
ludzie są szczęśliwi
jak w miasteczku debili
Edmund Muscar Czynszak, 27 january 2013
Tak mało wiem
choć przemierzyłem
już szmat czasu
wciąż się mozolnie ucząc
czytać z przepastnych ksiąg
życia mojego atlasu
Dotykając prawd
w schowkach pamięci
internetowych niusów
nachalnie wtłaczanych
Zagubiony
w architekturze blokowisk
zaludnionych choć martwych
przecieram oczy
zamglone pajęczyną zdarzeń
Pogrążony w wirtualnej
choć realnej
świata obecności
wyjałowiony ze złudzeń
odarty z marzeń
to nadal w swych poglądach
pogodny i bez troski
Usiłuje siebie odnaleźć
w czasie rzeczywistym
Już mi dalekim
choć wciąż bliskim
Edmund Muscar Czynszak, 24 march 2012
Moje myśli jak nietoperze
wplątują się w rwący potok zdarzeń,
szare piktogramy mego dzieciństwa
zamknięte w schowkach wspomnień
raz po raz wypływają na powierzchnię.
Szorstkie monologi ojca z wczoraj
pozostają drogowskazem dziś,
matka dobrodusznym spojrzeniem
błogosławiła wszystkie zawirowania losu.
Talizman interpunkcji nie jest
kołem zamachowym, jakiego oczekuje.
Moje słowa dryfują w stronę odkupienia
ciało nabiera odcienia starości.
Na dnie szuflady dostrzegam
ułomne kroki innego człowieka.
Jestem karłem
ubezwłasnowolnionym swymi słabościami
obumieram idąc w nieznane.
Moje spojrzenie jest zagubione
jak świat na skraju samotności.
Edmund Muscar Czynszak, 2 december 2012
,,Nie mów wierszy bo dziś nie pierwszy”
Czasem mówię nie wiele
lecz nie stronie od wierszy
Choć nie zawsze
zdarza mi się pisać
kiedy przypada pierwszy
Bywa że trzynastego w piątek
napisze jakiś ciekawy początek,
aby dwudziestego pierwszego
dopisać coś zgoła innego.
By następnie ostatniego
stwierdzić.
Nic z tego.
Napiszę jutro coś nowego.
Edmund Muscar Czynszak, 17 february 2012
Jest uczucie co komunią ciał się mierzy
bukietem słów niedopowiedzianych
zagubionych w przelotnych spojrzeniach.
Jest miłość co rani ciało i duszę
pragnieniem krępuje każdą chwilę
i myśli nasze do niewoli zmusza.
Jest dzień co kiełkuje długo
lecz kiedy zajrzy nam w oczy
dźwigamy go w sercach latami.
I nic go nie zaskoczy.
Edmund Muscar Czynszak, 12 november 2011
Las wypełniony drzewami
świerków i sosen
z długim pajęczym warkoczem,
gdzie dzięcioł wystukuje
dobrze mi znaną balladę
znużenie oplata ciało
świat milczy.
Las pełny zapachu żywicy
i tylko spokój się liczy
historie szemrane
w gąszczu własnym samotności
i tyle jeszcze do spełnienia.
jak dobrze
być tu teraz.
Edmund Muscar Czynszak, 12 may 2012
Pokłady ciszy zalegają bulwary
wezbraną Gwdę mącą rwące wiry,
samotny łabędź pod prąd płynie,
w welonie nocy głos dalej się niesie.
Światłem latarni poprzestrzelane
czarną jak ziemia przestrzenie czasu.
Czupryny drzew targane wiatrem
szept sitowia brzegiem się niesie.
Milczące cienie zagnieździły się w starym dębie
sylwetka ojca, którego już nie ma- jest wszędzie.
Nad mostem srebrny księżyc zawisł.
Zaszyty w wilgotnym mroku ciszy
swoje myśli najlepiej usłyszę,
tu jeszcze zdarza mi się marzyć.
Wydeptaną alejką błądzą wspomnienia
i czasem jeszcze tylko zadrży ziemia.
Ostrożnie stawiam kolejne kroki
by nie uronić nic z tego,
co było i nigdy już nie powróci.
Wszystko się zmienia
biegu rzeki nie da obrócić
żadnej historii nie da powtórzyć.
A mury pamięci nigdy nie runą.
Edmund Muscar Czynszak, 30 december 2011
Kto mnie skazał na życie
którego kurczowo się trzymam,
kto klucz w ręku dzierży
do złej i dobrej chwili,
rozdając karty w grze
gdzie dobro ze złem
zasiadło pospołu.
Kto spokoju dogląda
gdy mnie nie ma w domu
drogę wskazując,
kiedy w marszu się zagubię
poddając losu trudnej próbie.
Kolejny rebus rozwikła
inną prawdę odsłoni
kto mnie ciebie przestawi
już tamtej stronie.
Kiedy ty jak zawsze ukryty
w kokonie wielkiej tajemnicy
do której trudno się przetrzeć
człowiekowi z zatłoczonej ulicy.
Lecz wiem, że zawsze jesteś
zemną na odległość oddechu
pozostając wiernym cieniem
przymnie jak echo.
Edmund Muscar Czynszak, 12 january 2013
zaszyty w zakamarkach ciszy
gdzie zanikają myśli
kiedy wszystko
staje się historią
i nic nie potrafię
sobie już wyśnić
usiłując wadzić się ze słowem
przed pustką się bronie
gdzie zagubiłaś się weno
że niema cię koło mnie
Bogini moich
urojeń
Edmund Muscar Czynszak, 12 august 2012
Płótno dnia
wymoszczone płatkami śniegu
rok bieg swój skończył
kiedy wszystko się zaczęło
pierwszy krzyk
pierwszy łyk
pierwszy głęboki oddech
Długiej drogi nieznany wątek
z tysiącami chwil jasnych wstążek
historii ze swym
początkiem i końcem
I choć los obiecał
się z tobą nie droczyć
nie raz Cię zasmuci
nieraz zauroczy
A reguły gry
od pokoleń
pozostają te same
kochaj ojca i matkę
szanuj ludzi
nie daj zagonić się pod ścianę
Kochaj życie
i bądź kochanym.
Edmund Muscar Czynszak, 16 june 2012
W zwierciadle nieba
przeglądają się dawne marzenia.
Na telebimie wspomnień
powtarzane stare sekwencje zdarzeń
ty zagubiona na parkowej ławce
zdania długie jak upalne wieczory.
Jak wiele mieliśmy sobie
wówczas do powiedzenia?
Z bagażem doświadczeń
dźwiganych mozolnie we dwoje,
małe ciche stacyjki
i torba podróżna
pozostawiona w ostatnim wagonie.
Dziś pozostał w ręku wilczy bilet
z bezsenną nocą i snem niedokończonym.
Edmund Muscar Czynszak, 28 july 2012
Za nami już wiele nocy
i kolejny znów świt
bez ciebie
jak ogromna dziura
na wypłowiałym
od deszczu łez niebie
Chciałbym ją zapełnić
swymi marzeniami
lecz czy to możliwe
kiedy taka przestrzeń
pustki dnia
wciąż między nami
Wiruje po przewietrzonej
powierzchni mieszkania
w której wciąż
tak niewiele jest
do zatrzymania
Wychodzę na ulice
by tam poszukać ciebie
w twarzach przechodniów
odnajduje jednak tylko
inne nieznane mi cienie
Obdarzony uśmiechami
udawanej szczęśliwość
w której nic nie jest proste
choć czasem bywa łatwiej
Nic nie jest wstanie
zastąpi mi Ciebie
w której tylko słowo
miłość świeci
naturalnym blaskiem
Edmund Muscar Czynszak, 28 july 2012
Coraz dalej mi do Ciebie
nikt na mój telefon nie czeka
posłane kiedyś kwiaty
dawno w wazonie
twym już zwiędły
nawet w snach przestałaś
mnie odwiedzać
Coraz dalej mi do Ciebie
a jeszcze wczoraj szczelnie
wypełniałaś każde chwile
byłaś przymnie, kiedy do lotu
z pegazem się wznosiłem
byłaś, kiedy smutkiem broczyłem
Coraz dalej mi do Ciebie
choć myśli wciąż trwają
wciąż po twojej stronie
kiedy na mnie czekałaś
za słonecznym uśmiechem
cukierkowym pogodnym głosem
namaszczałaś znużone
losem skronie
Powiedz, co się stało
że już tak daleko
jest Ci do mnie?
Czy to tylko był sen?
a tobie daleko
już do mnie
Edmund Muscar Czynszak, 18 november 2012
Na ołtarzu marzeń
bezszelestnie miłość przygasa
kolejne chwile bezsenne
myśli trzeszczą w zawiasach
Kurtyna nocy zdaje się podnosić
boje się otworzyć oczy
by snu na jawie nie spłoszyć
Jeszcze słyszę zdania
obce złowrogie nie twoje
dotykany zimnym słowem
twego cień już nie ma koło mnie
nigdy nie byliśmy razem
choć dzieląc prozę dnia na dwoje
złączeni węzłem wspólnych wspomnień
Dziś już coraz dalej i dalej
rozdzieleni urwanym głosem
złym niepotrzebnym gestem
mój świat zburzony chaosem
ty tkwisz w swojej beztrosce
Czy jeszcze kiedyś zdołam
ciebie w swoim świecie odnaleźć
nim pociągnie mnie na dno
mej bezradności kamień
Edmund Muscar Czynszak, 29 december 2012
Do przypadkowych przyjaciół
Jak mam się odnaleźć?
bez stałego adresu
na ścieżce bez wyznaczonego celu
Jestem włosem dzielonym
na czworo różnych myśli
zapożyczonym frazesem
sloganem z reklamowego baneru
któremu czasem coś się przyśni
Drzwi pozostawiam otwarte
choć nikt do wnętrza nie zagląda
pozostaje wciąż nieodgadniony
jak nienaruszoną ołowiana plomba
Czasem szukając drogi na skróty
błąkam się w labiryncie pytań
każda myśl jest banalna
i wszystko jest do odkrycia
Tylko klucz wydaje się niedopasowany
gdy w głąb siebie usiłuje wniknąć
nie pasując do żadnej ramy
Edmund Muscar Czynszak, 2 december 2012
coraz dalej Ci do domu
w którym jak poranny dzwonek
pobrzmiewał matki głos pogodny
jak na pogodę śpiewający skowronek
jej kroki czasem spóźnione
wzywane twoim płaczem
nawet kwiaty w ogrodzie
pachniały jakoś inaczej
wieczorem wspólne kolacje
okraszone landrynkowym uśmiechem
czasem chmurne karcące spojrzenie
niepozostające na długo echem
bezpieczne noce w cieniu
jej zawsze wiernego oddechu
i sny beztroskie z księżycem
o tajemniczym spojrzeniu
dziś już nic nie pozostało
dom obrósł bluszczem tęsknoty
obraz dzieciństwa zroszony
dzisiejszą październikową rosą
i wszystko wokół
jest dziś bardziej ogromne
jak troski, które los mnoży
w czasie już bardziej spełnionym
Edmund Muscar Czynszak, 2 december 2012
Czas zaciera rysy twarzy
odległość pomiędzy
wczoraj a dziś
pęcznieje do rozmiarów oceanu
Serce czuły instrument zmysłu
odczytuje kolejne obrazy
ze skrawków dzieciństwa
zapisanych na dysku wspomnień
Matka
Zwierciadło twego ja
zapisane w programie istnienia
nie poddaje się defragmentacji
dawnych zdarzeń losu
żyje nadal dzięki tobie
do końca twego świata
bo czas nie znosi pustki
stając się przedłużeniem
zachowanego wątku
Aby ponownie
się spotkać w innej
czasoprzestrzeni początku
Edmund Muscar Czynszak, 18 november 2012
Na wysypisku ludzkich złudzeń gdzie skończą się marzenia
Kamienne twarze pomników o modlitwę cicho proszą
Spakowana w bezimiennych kopcach milczy czarna ziemia
Strudzony tułaczym losem zatrzymany wpół kroku wędrowiec
Na proste pytanie, kiedy kończy się życie nikt mu nie odpowie
Bóg stał się człowiekiem, człowiek nigdy nie będzie Bogiem
I tylko czas starą prawdę dopowie jesteś tu tylko moment
Edmund Muscar Czynszak, 18 november 2012
Wyrwany z zacisz bezdomności myśli
w snopy składam słowa pełne nowych treści
Oswobodzony z ucisku własnej nieśmiałości
niczym pisklę skryte w pajęczyny intymności
Swoje fascynacje odczytuje wciąż jak nietakt
gdy w wieku przejrzałym usiłuje być poetą
Jak bezimienny statek błądzę galaktyką marzeń
może w niej ugrzęznę może jeszcze się odnajdę
Obciążony stekiem prawd szeptem podawanych
pilnuje by życia, iluzją nie omamić, prawdy nie zatracić
A gdy czas z pochodem lat ścieżką życia się przetoczy
czy jeszcze coś pozostanie z tego, co umysł mój spłodził
Edmund Muscar Czynszak, 11 november 2012
Życie już oswojone
za wami wiele już przegadanych dni i nocy
choć los czasem usiłował beztroską mamić
to dobrym to złym próbując zaskoczyć
zawsze odważnie patrzeliście mu w oczy
Za wami już wiele chwil
w schowku pamięci spisanych
kiedy ona mówiła do ciebie misiu
ty do niej czule wróbelku kochany
nic z wczoraj nie tracą do dziś jak gwiazdy trwacie
Dziś jesień już oswojona
szronem zdobi wasze skronie
w tym samym zaprzęgu zawsze ty i ona
a wszystko pozostaje w milczących
niewidzialnych dłoniach Boga
kiedy wy potraficie niełatwym sprawą sens nadać
Edmund Muscar Czynszak, 11 november 2012
Rodzi się wszędzie
w Internecie, pustym domu
na zatłoczonej gwarnej ulicy
pod parkowym drzewem,
na którym dojrzewają kasztany
jak wymarzone szczęście
Czasem bywa fatamorganą
kiełkuje podczas porannej kawy
więdnąc w mroku różnych zdarzeń
Ślad w sercu pozostawiając
jak wypalony znak
na drewnianej postrzępionej łacie
I choć czasem bywa
zakotwiczy na stałe
Najczęściej przechowywane
na twardych dyskach
naszych marzeń
Edmund Muscar Czynszak, 3 november 2012
Wosk pozostawiony na płycie,
zapisuje się trwałym śladem
jak łzy, które dawno wyschły
na dnie duszy znak pozostawiają.
Nie zagłuszą go kolejne
inne strony zdarzeń
Edmund Muscar Czynszak, 20 january 2013
Siermiężne myśli uciskają dusze
po mapie mojego nieba
defiluje kondukt czarnych chmur
Otrzymane wiadomości
przytłaczają mnie do posadzki ziemi
milczenie spływające po twarzy
wnika w ukrwione tkanki
rzeczywistości
Świąteczny nastrój rozpływa się
niczym wczorajszy śnieg
pod naporem ciepła
Jestem soplem
zawieszony pod pułapem świta
nie ogarniającym wszystkie
zawiłości losu
Ucząc się życia co dzień od nowa
pozostaje nie dedukowanym
traperem życia
w ulicznej latarni
przepala się żarówka
noc tracąc swą barwę
Edmund Muscar Czynszak, 12 january 2013
I znowu kolejny rok
a ja nie wiem
czy jestem nadal u siebie
Słońce zachodzi
jak zawsze za bryłą wieżowca
każda chwila jest inna
jakby nie moja obca
Ty, jak co rano
pozostajesz w kokonie
swej tajemnicy
I tylko czas zdaje się
dni skrupulatnie liczyć
Wciąż te same pretensje
powtarzające się pytania
Od lat uwikłany
w ten sam
chocholi losu taniec
te same kroki powtarzam
Wciąż nie przestaje marzyć
Edmund Muscar Czynszak, 23 december 2012
Zwykłe niedzielne przedpołudnie
za oknami rozlało się
letnie pomarańczowe słońce
Wczoraj były urodziny
z wazonu dobiega
pachną świeże kwiaty
na stole rozpakowane prezenty
W głowie wczorajszy zamęt
porozrzucane słowa
nad sufitem sina serpentyna dymu
Otwieram okno
w usta nabieram
świeżego oddechu
A Ciebie już nie ma
Chwilo
pozostająca wspomnieniem
Edmund Muscar Czynszak, 29 december 2012
Często skrywam się
za wachlarzem słonecznego
uśmiechu
zaglądając ukradkiem
w twarze spojrzeń
nieznanych
ludzi
Nie
oceniam
znikając
w gwarze dnia
jak niezidentyfikowana
planeta
Edmund Muscar Czynszak, 23 december 2012
Dom osacza pajęczyna zgiełku
twarze gości
obklejone uśmiechami
wyszukanej sympatii
nie zdradzają swoich zamiarów
Na kieliszkach wina
pozostawione papilarne ślady
udawanej przyjaźni
wyszukane słowa
spakowane w konwenanse
Siedzimy oddzieleni
racjami
swoich argumentów
krusząc kopie
w błahej sprawie
Szukając równowagi
emigruję w strefę
milczenia
Goście wychodzą
po północy
Edmund Muscar Czynszak, 23 december 2012
Jesteś ciszą
co wyrównuje wszystkie
nierówności tekstów
Boginią
odkrywcą drzemiącego talentu
zagubionego w zakolach
własnej bezradności
A wszystko to się mieści
w jednym niewielkim
nadwęglonym życiem sercu.
Edmund Muscar Czynszak, 15 december 2012
za każde przeczytane słowo
kamień wrzucony
do papierowego ogródka
za wytknięte błędy
kiedy droczę się z życiem
jestem pod prąd płynąca łódka
że jeszcze chcesz
mnie słuchać
kiedy wszystkie
dni wokół są szare
a ja przesiąkam nudą
niczym skruszony
życiem człowiek
Edmund Muscar Czynszak, 15 december 2012
Ninie M.
Jak to się stało?
że nigdy nie wysłałem
do Ciebie listu
w kopercie za znaczkiem
serwując swoje
półprodukty
SMSy, maile
zostawiając wiadomości na GG
Jak to się stało?
że nie dosięgając
swoim wzrokiem
źrenic twoich oczu
zadowalam się fotografią
w szklanym zwierciadle monitora
Jak to się stało?
że nie obejmując
swymi dłońmi
wątłej masy mego ciała
uzależniłaś mnie od siebie
jednym prostym słowem
Na które czekałem
od początku istnienia
mego świata
Zniewalając czas
Edmund Muscar Czynszak, 15 march 2013
Białym kirem pokryta ziemia
w żyłach czerwona struga toczy się niemrawo
na stronie cienia przeszło milczące serce
i w inną stronę kręci się kula słońca
choć wskazówka czasu tak samo na przód kroczy
żółć z octem w tyglu głowy się miesza
bezsilność knebluje bezpańskie myśli
ona już z cierpień życia wyzwolona
z niebiańskich łąk bukiet wiosennych wspomnień
pocztą senną już tylko czasem prześle
o trzeciej nad ranem skończona warta
włócznią bólu przebita dusza
jaką oddać byłeś gotów
by od złego losu wykupić
z marcowych dni wycieka smutek
i tylko ona już nic nie musi
z oddali śledząc nasze ruchy
zdając się mówić
jak bardzo świat ten bywa kruchy
Edmund Muscar Czynszak, 8 december 2012
Noc obcasami ciszy
puka do mojego okna,
zrywam kolejną kartkę
z kalendarza zdarzeń,
żaluzje spokoju
zasłaniają gwarne obrazy dnia
Szara paleta nieba
pokryta siwą kotarą mgieł
osiada na skroniach
Przygasające źrenice
sygnalizują sen
Zanurzam się
w szeleście twego oddechu
intymnej strefie milczenia
gdzie dojrzewają marzenia
I choć
zasypiamy po przeciwległych
biegunach naszych światów
czytając z tej samej mapy gwiazd
wszystkie znaki tak samo
To wciąż jest nam siebie za mał
Edmund Muscar Czynszak, 8 december 2012
Cisza rodzi smutek
myśli beznadzieją zatrute
czarny kot ulicą się błąka
jesień mgłą naciąga
Wszystko się skończyło
szczęście stanęło obok
bokiem przeszła miłość
siedzę w gwarnym domu
nie mam zwierzyć się komu
Kalendarz gubi kartki już zapisane
telefon przestał już odpowiadać
czasem sms ktoś przypadkiem nada
W schowku pamięci
spoczęło to co niemiłe
niechciane fragmenty
pamięć wykreśliła
szalem mgieł szczelnie otoczyła
Powracam do tego co jeszcze
nie stracone
zanim ostatni próg przekroczę
Edmund Muscar Czynszak, 8 december 2012
W piątą rocznicę niezwyczajnej przyjaźni
Za nami już tak wiele
dni losem starganych
w zenicie drzemią
niespełnione plany
Wciąż tak samo tętni ziemia
i tylko my już nie ci sami
wciąż w tę samą historię uwikłani
Na niewidzialnej linie
rozdzielającej nasze światy
trwa słów naszych taniec
W akompaniamencie piosenki
przez Ciebie śpiewanej
która na dnie duszy pozostaje
Marzenia spakowane w snach
czekają swojej chwili
które spełnić jeszcze mogą
a życie jakby nic się nie stało
spokojnie podąża swoją drogą
To nic że za chwilę będzie zima
twój przemoknięty maślaczek
wszystko przetrzyma
pozostając tuż obok
by zawsze kroku dotrzymać
Edmund Muscar Czynszak, 15 december 2012
Mamieni wyszukanym
słowem
będącym odwrotnością
życia zdarzeń
Skrywane maski
odsłaniamy
tylko czasem nocą
z dala od świata ludzi
By w dzień
chełpić się prawością
która czerstwieje
w zetknięciu
z niestałością świata
jak tombak, co nigdy
nie będzie złotem
Z czasem co
pozostaje martwą próżnią
Promujemy
modele
zmyślonych wartości
Edmund Muscar Czynszak, 3 november 2012
W blasku cmentarnych zniczy
bledną wszystkie marzenia,
krople rozsypane jak różaniec
na martwej płycie milczą
W cieniu kamiennych krzyży
rodzi się pytanie,
ile z naszego dziś
jutro pozostanie ?
Edmund Muscar Czynszak, 16 september 2012
dlaczego nie potrafię
snów okiełznać
zagubić w wietrze
resztki słów
zapisanych w wierszach
dlaczego jestem
niewolnikiem światła
które przytłacza kolejny poranek
motylem odurzony wonią kwiatu
księżycem, co o świcie
traci swą magie i czary
dlaczego?
nie wiem
Lecz czy to ważne
kiedy jestem tylko
przemijającym wspomnieniem
Edmund Muscar Czynszak, 3 november 2012
Staje na placu utkanym krzyżami
wosk jak niekontrolowane myśli
zalewa zimną płytę pomnika
niebo posępne kroplami łzawi
przy grobie wdowa z losem pogodzona
z uśmiechem lekko wyszczerbionym
dźwigając smutek na chudych ramionach
Mała butelkę w kieszeni chowa
toast wzniosła właśnie za tego,
co ziemia skrzętnie skryła
by dawne chwila już nie powróciły
w starej odsłonie do świata żywych
Na zmartwychwstanie już nie czeka,
bo powrócił by dawny bolesny poranek
z nocami co rzadko bywały przespane
A kiedy ostatni płomień
znicza już zgaśnie
jeszcze wypowie życzenie
niechaj to życie piorun trzaśnie
wszystkie doczesne smutki
zabierze ziemia.
Edmund Muscar Czynszak, 16 september 2012
co zrobić z chwilą niechcianą
która odleżyny tworzy
zasuszone strony zdarzeń
zapomnieć nie sposób
stary przykurzony obrazek lata
naciąga jesiennym chłodem
młode brzozy pochylone
północnym wiatrem
w deszczu mokną
w przedsionkach wspomnień
napotkam to, co było a nie jest
łzami rosy zbroczone
moje wczorajsze marzenia
i tak wiele do zapomnienia
Edmund Muscar Czynszak, 5 august 2012
Czas mi się zatrzymał
rozum w głosie zatracił
dzień do dnia podobny
lecz słońce świeci inaczej
na południu jak zawsze
kwitną zielone oczy
serce znów przyspiesza
podrygując beztrosko
z ciała zdaje się wyskoczyć
chmury jak co dnia
za krawędzią zmroku znikają
w kałuży tapla się wróbel
swoją sieć zaplata zwinnie
szary jak noc pająk
ty jeszcze mnie nie czujesz
mój cień na twym cieniu się kładzie
chociaż wciąż jest daleka
droga od prawdy do marzeń
wszystko jeszcze
może się zdarzyć
Edmund Muscar Czynszak, 1 september 2012
Powiedz mi kim jestem
kiedy żebrzę o każde słowo
intruzem czas kradnącym
starą zużyta winylową płyta
której słuchać nie sposób.
Czekając wydaje mi się
jak zamykasz kolejną bramę
gasisz wszystkie światła
odchodząc bez pożegnania.
Powiedz mi kim będę
kiedy mój czas dobiegnie końca
zasuszoną łzą w kąciku nocy
zagubioną w natłoku zdarzeń
bez początku i bez końca
Edmund Muscar Czynszak, 1 september 2012
za oknem znowu
zaciąga mrokiem
na szybie osa
zgubiła swą drogę
uchylam okno może pomogę
i znów zapłoną
uliczne latarnie
wszystko już było
sylaby w słowa
splatam niezdarnie
ciało bezwładne
zastyga w fotelu
próbuje walczyć
nie widzę celu
ulegam zmęczeniu
niedawno jeszcze
byłem wędrowcem
teraz wszystkie plany
poszyły na manowce
może jutro będzie prościej
Edmund Muscar Czynszak, 25 august 2012
Dogasa słońca
czerwony słonecznik
łzawią mgły
na polach pod lasem
senną ciszą
naciągają nasze myśli
które wiatr burzy czasem
wtedy sny dotykają marzeń
jeśli będziesz samotna
pomyśl
może o mnie czasem?
Edmund Muscar Czynszak, 25 august 2012
Pewien zbieracz grzybów i przygód
co w życiu miewał pod górkę
postanowił wybrać się na kurkę
i nie było by w tym nic dziwnego
lecz zamiast grzybów spotkał leśniczego
co w dubeltówkę przystrojony
zachodził zwierzynę z drugiej strony
trafiając w niego tak przypadkiem
ten stracił swą pewność i kochankę
do domu wracał już odmieniony
z zadkiem prochem przepełnionym
wyzbyty wszelkich innych pokus
do własnej żony pociąg poczuł
a leśniczy dalej swą walkę z wilkiem toczył
kapturek bał się gajowemu spojrzeć w oczy
Edmund Muscar Czynszak, 19 august 2012
Powiedz mi, kim jestem
kiedy żebrzę o każde słowo
intruzem czas kradnący
starą zużytą płytą
której słuchać nie sposób.
Czekając wydaje mi się
jak zamykasz kolejną bramę
gasisz wszystkie światła
odchodząc bez pożegnania.
Powiedz mi kim będę
kiedy mój czas dobiegnie końca
zasuszoną łzą w kąciku nocy
zagubioną w tłoku zdarzeń
bez początku i bez końca
Edmund Muscar Czynszak, 18 august 2012
każdy ma swój krzyż
do którego zmierza
kroki stawia równo i dostojnie
w marszu nie próbując przyspieszać
w starej alei dęby rosną wysokie
drocząc się z wiatrem co hula po drodze
marzenia nasze często w deszczu mokną
nieraz bywając jesienią nieraz wiosną
przy drodze stara zmurszała kapliczka stoi
zatrzymaj się na chwilę czasu nie da się dogonić
nie szukaj zbawienia w swoim ocaleniu
nie da się ochronić przed losu spełnieniem
Edmund Muscar Czynszak, 12 august 2012
Ryszardowi S.
Jestem tylko zwykłym wierszokletą
i nigdy nie pisałem dzieciom
tobie napisze
choć nie wiem czy potrafię
Świat zna wiele bajek
śmiesznych radosnych
choć w życiu
nie zawsze bywa tak samo.
Czytanie jest przygodą wspaniałą
robiąc to wspólnie z tatą lub z mamą
Kiedy zanurzamy się
w niebezpiecznej przygodzie
zawsze w suchym miejscu
stawiając nogę
A przy okazji wiele się dowiesz
że przyjacielem może być także zwierzę
choć to nie jest przecież człowiek
Książka przybliża nas do ludzi
i szybko przestaje nam się nudzić
zwiedzamy inne dziwne kraje
i choć bywa różnie
nigdy nic złego się nam nie stanie
A gdy za oknem nastaje wieczór
bajka nie znika gdzieś w powietrzu
lecz do snu się z nami kładzie
przenosząc nas w krainę marzeń
I z tego mam dla Ciebie
morał prosty
Czytają bajki
świat jest bardziej
kolorowy i radosny
a zimą łatwiej doczekać wiosny
Edmund Muscar Czynszak, 11 august 2012
Stado czarnych
jak wrony myśli
w szczeliny prozy
mojej codzienności
się wdziera.
Jeszcze to nie zima
a już chłodem trąci,
za pazuchą skrywam
ostatnie ciepłe
wspomnienia
ze szczebiotem
naszych głosów
przechadzających
się lipową aleją.
Woni twego ciała
szybującą nad ziemią
szelest polnych traw
jest naszą spowiedzią.
Dlaczego tak mało
mamy już sobie
dziś do powiedzenia?
Edmund Muscar Czynszak, 22 september 2012
Ile będę wart na giełdzie życia
gdy zdrowie mnie porzuci
ze straganą czasem twarzą
pomarszczonymi chwilami
co już były, lecz nigdy nie powrócą
Wychudłego konta dziurawy trzos
z ogromnym debetem na młodość
zszargany szarością zwykły dzień
skrywane wspomnienia
zatrzymane pożółkłej fotografii
Jaką wartość będę przedstawiał
pozbawiony patentu na szczęście
co przemija jak złoto jesieni
Czy wystarczy
zwyczajna stara pordzewiała uczucie
co nigdy się nie skończyło?
Edmund Muscar Czynszak, 22 september 2012
Wszystko już wiem
choć nie wiem już nic
zwyczajny stary grzyb.
Wszystko mi się plącze
stare z nowym się kręci
tak mało już pozostało
w schowku zwietrzałej pamięci.
Wszystko, ale to już za mało
aby dosiąść marzeni, których
tak niewiele do spełnienia pozostało.
Wszystko się kończy
świt zachodu dotyka
lecz ty życie pozostań
po drugiej stronie cienia nie znikaj.
Edmund Muscar Czynszak, 3 november 2012
W kwaterach ciszy stłoczone pytania,
anielski orszak dawno już przeszedł
przekraczając drugą stronę cienia,
stare wierzby przy płocie drzemią
wiatr w konarach nuci o cierpieniu
Płomieniem świecy znaczymy ślady
okaleczonych dotykając myśli
Za górą zanika wypłowiałe słońce
melancholią czasu przesiąka ziemia
Kogo spotkamy tu w następnym roku
jest jedną z tajemnic Boga
Edmund Muscar Czynszak, 28 october 2012
na zielonym świetle
progi marzeń przekraczam
dawnymi obrazami
wciąż się ubogacam
do starych historii
zdaję się powracać
w zapomnianych zdaniach
czasem się zatracam
i tylko jej obraz
lekko już zwietrzały
w mej karcie pamięci
zawsze pozostaje
jak w studnie
rzucony
milczący kamień
Edmund Muscar Czynszak, 28 october 2012
Dotykam kamiennych ust
milczenie zalewa oczy
wąwozem żył
życie się toczy
Kamienną płytę
pokrywa
wykute zdanie
Spoczywaj w spokoju
Końcowy przystanek
nieskończoność czasu
zamknięta w słowach
wieczne odpoczywanie
z pozostawionym pytaniem,
które jak echo pozostaje
Edmund Muscar Czynszak, 28 october 2012
Gaszę światło
zamykam oczy
cisza zagłusza słowa
w słuchawce piętrzą
się nasze oddechy
zwykła nocna rozmowa
Słabnie zasięg
przerywane zdanie
kąsają komary
żołądek boli
i ząb przypominać
o sobie nie przestaje
Czasem zasypiasz
znużona w pół słowa
pokonana zgiełkiem losu
by jutro powrócić znów od nowa
do spotkania, którego zakończyć
nie sposób
Edmund Muscar Czynszak, 20 october 2012
Jeszcze pod powiekami
Drzemią dawne popołudniowe obrazy
Oczy koloru soczystej trawy które nigdy nie kłamią
Jeszcze myśli powracają
Uparcie do tych pogodnych wieczorów
Które cieniem się kładą na dzisiejszym mroku
Jeszcze księżyc ciekawski
Po zakamarkach nocy się błąka
Choć już dawno opustoszała szarobłękitna gwiezdna łąka
Jeszcze sny skrywają
przepastne po świt rozmowy
Z wyznaniami postrzępionymi ciszą co wciąż słyszę
Czasem tylko szkoda marzeń co na skraju dnia się kończą
Edmund Muscar Czynszak, 20 october 2012
Słowo, które nie przekracza
progu moich ust
jest jak sucha kromka
która grzęźnie
w wąwozie krtani
Uwolnione
pęcznieje na pustej
kartce papieru
do rozmiarów zdania
Przesuwając się wolno
po paterze zdarzeń
w stronę światła
przeistoczone w ciało
jest fragmentem chwili
odbitej na szklistej
tafli nieba
Stając się kalką
powielanych myśli
wplatanych
w moją codzienność
Edmund Muscar Czynszak, 20 october 2012
Jak nazwać
to, co nienazwane
kiedy uczucia
nie mieszczą się
w życia ramie
Jak zatrzymać to
co zawsze powtarzam
że jesteś
że będziesz
Kiedy nie potrafię
przekroczyć progu marzeń
Edmund Muscar Czynszak, 14 october 2012
Ja
cisza
i ty
przerywana
krótkim oddechem
To tak niewiele
kiedy milczenie
jest naszym spełnieniem
Edmund Muscar Czynszak, 14 october 2012
Zwykłe niedzielne wrześniowe przedpołudnia
i tylko kwiaty w ogrodzie spoglądają smutniej
śmierć znowu wybrała się na swoje żniwo
nawet niebo spogląda dziś jakoś okrutniej
Dino pustki jeszcze przez futerko nie czuje
choć już smutek wszystkie pokoje plądruje
w kapsule czasu zamknięte myśli
z chwilą, co może się już tylko przyśnić
ktoś bliski podążył za tymi, co odeszli
wiatr za oknami szumi swoje smętne pieśni
Na pożegnanie zawsze jest za wcześnie
pegaz zbroczony bólem skrzydła chowa
banalnie brzmią dziś wszystkie słowa
Obraz wspomnień
za kurtyną powiek skrywanych
jest najcenniejszą pamiątką
jaka pozostaje
Edmund Muscar Czynszak, 14 october 2012
Gdy rozpoczyna
się era księżyca
wszystko tonie
w pajęczynie ciszy
Milczymy
Po przeciwległych
stronach naszych światów
zasłuchani w delikatną
symfonię naszych oddechów
Delektując się marzeniami
bez wytchnienia
w zaciszu myśli
Edmund Muscar Czynszak, 30 september 2012
W drugą rocznicę
Już nie dławi oczy
łez gorzkich rwący potok
Czasem tylko we śnie
odwiedzasz mnie nocą
Porośnięte anielską ciszą
dawne życia ścieżki
z kartą kodu pamięci, w której
wciąż tak wiele się mieści
Pierwsze zasłużone lanie
wieczorem czytane bajki
wspólnie odmawiana modlitwa
i ty wiosną sadząca bratki
Dziś nie ma już takich dni
inaczej teraz pachnie ziemie
A ja
wciąż miałbym Ci
tyle do opowiedzenia
Tylko ty jesteś już tam
gdzie kończą się marzenia
Edmund Muscar Czynszak, 30 september 2012
Ciało zbryzgane starością
nie dozna już cudu rozkoszy
noc potargana wspomnieniem
zaćmą czasu pokryte oczy
Krok stawiany pomału
z oddechem, co spokój gubi
przemierzając te same ulice
wciąż nowych spotykamy ludzi.
Słońce blednie w oddali
liść wnet spadnie ostatni
chryzantemy swój urok traci
coś się kończy się właśnie
Ta sama historia
powielana przez życie
jak zawsze
Edmund Muscar Czynszak, 11 august 2012
Wędruję po lesie
a za mną wiatr słowa niesie
marzenia zapodziały
się w kniejach
sklepienie z sosen
poprzestrzelane słońcem
i myśli bez początku
i bez końca
miękki dywan mchu
odgłosy kroków pożera
każdy pień drewna
inne historie zawiera
Czerwony kapturek
już tu się nie błąka
zielony liść dębu
zdobi zbłąkana biedronka
Kiedy nowa fraza
umysł zaprząta
w pajęczynę wiersza
spinam sylaby i zgłoski
zgrzebnym ruchem pająka
myśli przemieniam
w wyraz prosty
Tylko grzyb
skutecznie
przed wzrokiem
moim się chroni
Edmund Muscar Czynszak, 19 may 2018
słowa bez wyrazu
zdania bez treści
dzień przymyka oczy
usiłuje sobie go wyśnić
dna jutra nie widzę
pusta butelka milczy
noc jest wielorybem
Edmund Muscar Czynszak, 1 june 2013
miałem sen
na kolorowej fotografii
w miejscu mojej twarzy
wyblakła plama niepamięci
z wilgotną kroplą łzy
wszystko pokryte stosem słów
zapomnianych treści
i ty już taka inna obca
u dołu dopisek
każdego szkoda
bądź dzielny
nic nie trwa wiecznie
Edmund Muscar Czynszak, 26 may 2013
chciałbym tak jak ty
nie czuć zgrzytających myśli
kiedy wieczorem domykam
zdrętwiałe od czekania
żaluzje powiek
o poranku jednym ruchem dłoni
strząsać z prześcieradła nocy
niechciane sny co uwierają
jak niedopasowane obuwie
potem przez długie godziny
zaszywać się w zatłoczonych
pomieszczeniach zdarzeń
chciałbym bezboleśnie usuwać
z pamięci wszystkie chwile
które nie miały prawa się zdarzyć
a w sercu jak drzazga pozostały
lecz nie potrafię
każdego szkoda
mnie Nie
bo nie żałuje się
niechcianych gratów
Edmund Muscar Czynszak, 26 may 2013
zmiana ciśnienia
symbolizuje pragnienie
kolejnym łykiem kawy
uzupełniam czas stracony
słodkim oddechem łagodzę chwile
szorstkość nierówności nocy
trzymając się mocno za uzdy losu
przemierzam podniebne plac
najeżony tysiącami gwiezdnych neonów
jest wędrówka jakiej
oddaje się zawsze po zmroku
na pustkę
jeden ze sposobów
Edmund Muscar Czynszak, 26 may 2013
przykute szarością dnia
ludzkie zwykłe sprawy
zanurzone w białej pościeli
uśmiech zamazany i rdzawy
i myślami w tym samym
obowiązującym odcieniu
kiedy niemodne jest
oddawanie się marzeniom
mocno trwamy jak wenflon
w swoim cierpieniu
gdy nadal kręci się ziemia
Edmund Muscar Czynszak, 19 may 2013
jej nurt zdaje się
porywać wszystko
czyjeś odbicie uśmiech księżyca
spadające jesienne liście
w niej gubią się moje myśli
pławią się słońca ostatnie promienie
często razem z człowiekiem
porywa jego najskrytsze marzenia
kiedy szczęście mnie porzuci
zabiorę się z nią i odpłynę
Edmund Muscar Czynszak, 19 may 2013
w przydomowym ogrodzie
pod szóstką na ulicy
krótszej niż życie
na Stanisławy krzew bzu
wybuchał pachnącym
bordowym kwiatem
dziś z tym zapachem
uwalnia się kiść wspomnień
mama jeszcze taka młoda
na wysokich obcasach
z promykami słońca we włosach
w sukience z kolorowego stylonu
i my z kolegami
prześcigający się w pomysłach
jak wypełnić po lekcjach czas
włóczyliśmy się po nieuprzątniętych
placach gdzie straszyły ruiny domów
bawiąc się zdobycznymi łuskami na
podwórkach naszpikowanych schronami
wieczorami grając w klipę i klasy
zaczynaliśmy nieśmiało marzyć
a kiedy ojciec po zachodzie
z działki wracał zmęczony
ja przy akompaniamencie
przydomowego ptactwa
zasypiałem dniem strudzony
dziś wszystko
się zmieniło
tylko zapach bzów
pozostaje niezmienny
z imieniem matki związany
Edmund Muscar Czynszak, 19 may 2013
trzepot biało czerwonej
z sennym obrazkiem ulicy się miesza
w ogródku piwnym
cicho gra stara rockowa kapela
z dawnych nastroszonych
pomnikowych niegdysiejszych bogów
sypią się zmurszałe tynki
chowane przed światem z trwogą
na twarzach pełnych obłudy
dawne zdania brzmią dziś jak farsa
dzieł Engelsa i Marksa
zagubione w nowym porządku
tylko w miejscu dawnej trybuny
pokutują jak zła wróżba słowa
kochani pomożecie
któremu echo pospiesznie dopowie
do pracy do pracy rodacy
wszak ważny jest naród-nie człowiek
a ja czasem wspomnę
jak stłoczony w
pochodu zwartym szeregu
usiłowałem się wyrwać
skrywając się za drzewo
dziś już mogę
sam sobie wybierać
swoją do prawdy drogę
Edmund Muscar Czynszak, 11 may 2013
czas potargany jak zerwana struna
brunatne ptaki niczym zbuntowane anioły
kaleczą wyblakłą ciszę zmroku
głęboki oddech z łykiem niepokoju
uwalnia ciało od ciężaru
wzrok zawieszony na
papierowym krajobrazie nieba
z drzewami na których
zamiast liści są słowa
szare wydmuszki życia
którego już prawie nie ma
popołudniowa ucieczka
Edmund Muscar Czynszak, 11 may 2013
zaplątany w sieć czasu
zacerowanej milczeniem
holowany na długiej linie
szorstkiej obojętności
zwisam poza burtą
będącą marginesem
nie swojego cienia
w spokojnej toni
odnajduje zapomnienie
nie potrzebny
dryfujący balast
martwy obrazek
zapomnianej historii
która się kończy
Edmund Muscar Czynszak, 11 may 2013
Kiedy otwieram oczy
w zamku przekręcam klucz
z nadzieją stawiam kroki
przez ulice przebiega
każda kolejna minut
miała być tak piękna
lecz znowu jestem tutaj
gdzie sen nie dosięga
Edmund Muscar Czynszak, 4 may 2013
Ninie Wiolettcie Malinie (Zając)
kiedy wiosenne słońce
przekroczyło próg dnia
zaglądając do twego pokoju
on zawrócił w kierunku zmroku
szedł powoli mocno utykając
przechodząc na drugą stronę cienia
oswobodzony z wenflonu rurek
które wiązały go ze światem
młotka i dłutka nie zabrał
pewnie dostanie tam nowe
co by mógł w niebie rzeźbić
z drewna św. postacie
takie inne anielsko tęczowe
pozłacane nektarem z kwiatów
i tylko czasem
jeszcze we śnie
podczas letniej nocy
jakiś żart Ci powie
Wiola !
nie za chłodno czasem tobie
Edmund Muscar Czynszak, 4 may 2013
krętymi bruzdami twarzy
spływają strugi łez
przekrwiony krajobraz ciała
pokryty wilgotnym szronem potu
porasta milczeniem
przez uchylone ciężkie
wieka powiek
prześwitują resztki
gasnącego uśmiechu
pozostałości popołudniowych
odwiedzin bliskich
nieregularnie przystrzyżona broda
jest jak samotna puszcza
zagubiona na archipelagu
białej pościeli
niedomknięte usta
skrywają ból
Edmund Muscar Czynszak, 1 june 2013
w pierwszą lepszą niedzielę
zasiadam w swoim kościele
nudzę się i grymaszę
zawsze wychodząc o czasie
idę do swego baru
gdzie czas nie ma umiaru
żółta ciecz leje się strumieniem
już po kolejnym mam
coraz większą nadzieje
że jak się jeszcze napiję
świat stanie się lepszy
i wszystko zło odleci jak
z wiatrem pusta torba na śmieci
Edmund Muscar Czynszak, 1 june 2013
wychodząc z życia jak z karuzeli
lekko już skołowany
usiłujesz przebić głową
mur przez życie zbudowanej ściany
nieszczere uśmiechy
opakowane w lukrowane gesty
łatwo przebijają kruchą naiwność
i jej słodkie teksty
jak słowo kocham
w afekcie wyszeptane
stają się afrodyzjakiem
łatwym i skutecznym
choć zakamuflowanym
i nim odkryjesz tej zasady gry
stajesz się banalnie i prosto
w czas wmanewrowany
Edmund Muscar Czynszak, 8 june 2013
prawość i poprawność to przesadne maniery
wyświechtane przez życie przemielone na żyletki
dzisiaj inne obowiązują już zasady
można bawić się w prawość lecz nie do przesady
poprawność jest dobra przy nastawianiu budzika
aby się nie spóźniać i innych gaf unikać
należy pamiętać co jest dzisiaj przebojem
wszystkie zasady są dobre lecz najlepsze moje
Edmund Muscar Czynszak, 7 april 2018
małe niewinne coś
zagłuszone
przez mijający czas
z perspektywy lat
niedostrzegalny
drobny błąd
niewinny występek
wyblakły ślad
a jednak parzy
uwiera jak kamień
niewygodny bagaż
na końcowym
przystanku zdarzeń
przypomina o sobie
w ostatnim akcie
sumienie
nigdy nie kłamie
bardzo często
dochodzi do głosu
po czasie
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
20 may 2024
Leaves Are Changing ColorsSatish Verma
19 may 2024
1905wiesiek
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma