Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 31 may 2011

Familoki

Tu elita ślońsko mieszko, z chopa chop hajer przodowy
W grubie żodyn nie fedruje, to o geltach nie ma godki
 
I ochoty ni mo żeby łokna sztrajchnonć na cerwono
Pedzom jesce, że komuna i zasiłek weznom żonom
 
Trza nam bydzie iść pod kościół ufechtować ło drobnioki
Co sie napić, no bo fto by za robotom w świat szeroki
 
I do haźla lyźć sie nie chce, chocioż w pyncherz ciśnie piwo
Toć już prawie się rozlecioł, koło muru stoi krzywo
 
No i baba w każdym łoknie gafcy jak się chopy wijom
Na mur szczajom, w szkata grajom, z nudów się o baby bijom
 
A na Barwnyj dom się polił, dziesięć straży przyjechało
Z familoka wylyź nie chcioł nikt, choby żaru mało
 
Fojermany za oszywki wytargali chopów z łognia
Tego chyba nie widzieli, to im sie nie zdarzo co dnia
 
Łodleciały kajś gołymbie, ni ma już niebieskich ptoków
Coś się tukej zawaliło i to wszystko przez Poloków
 


To mój wiersz, przetłumaczony na "bardziej śląski" z pomocą Tovy


number of comments: 5 | rating: 3 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 17 july 2011

Niebo i ziemia

 
tuż obok miejsca w którym niebo
sączyło soki ziemi zespalając
cudowne z materialnym
poznawałem pierwsze dni
łany zbóż falowały po horyzont
tam przechodziły w obłoczne niebo
i wracały przemienione nad moją głowę
 
od początku wiedziałem że tam
ziemia i niebo stanowią jedno
że umierający ludzie odchodzą poprzez zboża
do miejsca wniebowstąpienia
i jednym krokiem przekraczają próg
niższy niż w sieni dziadka
i są w niebie
 
jak było nie wierzyć że anioły czuwały
nad każdym moim krokiem po wąskiej kładce
skoro tak blisko było ich mieszkanie
a cmentarz dotykał go krzyżami
 
po latach szedłem przez pola porośnięte
pszenicą jęczmieniem prosem i widziałem
jak chmury nad głową opierają się
na niezliczonych łodygach
a polna droga do kościoła sprzed lat
kończy się w obłoku dzwonnicy
zobaczyłem to co zapomniałem
 
zachodziło słońce za plecami
patrzyłem na wschód
kiedyś tam pójdę
 


number of comments: 5 | rating: 4 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 5 june 2011

Błogosławienstwo

Błogosławię dzień jasny który ciebie stworzył
Zanim ze świata wyszłaś na nasze rozstaje
Bym mógł wraz z tobą witać te świąteczne maje
I gołębia czułości w darze Bogu złożyć

Błogosławię godzinę w której cię szukałem
By znaleźć zagubioną w chwili nienazwanej
U stóp bramy dzielącej znane i nieznane
By wspólną drogę wybrać na życie nietrwałe

Błogosławię tę miłość którą mnie obdarzasz
Kamień węgielny losu w tym świata obłędzie
Twe ciało wciąż wibruje pożądania przędzie

Nić na kokon jedwabny który przepoczwarza
Ciała starsze na słowa anielskie by potem
Pod niebo wzlecieć razem z radosnym łopotem


number of comments: 5 | rating: 2 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 8 june 2011

Wiosna

Wczesnym rankiem zobaczyłem słońce
świeciło
nad horyzontem mojego pojmowania dnia
zdziwiłbym się bardziej gdyby nie fakt
że poruszyło się we mnie dziecko
o rysach łagodnych młodością
rozpychało się rękami w płucach pełnych
słodkiego zapachu porannego sadu
wyglądało przez moje oczy na biel śliw
tupało do rytmu gołębich skrzydeł
bolało bardzo przypominało
po raz pierwszy

dzisiaj rano zobaczyłem młodą dziewczynę
spała
zawinięta we wszystkie słowa które powiedziałem
mojej żonie od początku świata w świeżej zieleni
była rzeczywista jak dotyk dłoni młodego mężczyzny na jej ciele
w sieć zmarszczek pochwycona
była piękna pierwszą wspólną wiosną


number of comments: 5 | rating: 5 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 12 september 2012

Stabil

 
Wysysa mnie ze snu każdego ranka. Niezmiennie.
Wektor zmienności, jak nurt Rzeki, do której ni razu
nie wszedłem w obawie, że płynie, i że stanę się nurtem
i zmiennością.
 
Póki co, chwytam nadbrzeżnych kamieni,
z determinacją potencjalnego topielca szukając
stabilnego punktu dla nóg, rąk, umysłu. A
nadbrzeżne wystawy oferują stabil gładź, stabil lek,
stabil krem, stabil forte, stabil buty.
Małą „stabil” stabilizację.
 
Jest z nią jak ze słowem rewolucja, które utraciło kły,
występując w niezliczonych metaforach dopełniaczowych,
reklamujących majtki, podpaski i kaszkę manną,
z którego zmyto krew pokoleń,
ofiarując zamiast szminkę czerwoną jak prostytucja.
 
Stabilizacja niczego. Nijakich słów, czynów, temperatur,
metafizyk, pogody, krajobrazu, wiary.
 
Pięćdziesiąt lat nieustannej stabilizacji. Braku zmiany.
Dorosłem. Mam dom. Samochód. Pracę.
Duże dzieci i żonę. Dziś mogę zostać rewolucjonistą.
Wejść do rzeki. Ona także zmywa krew.
 
Rozumiem, że rewolucja oznacza zmianę.
I rozumiem także, że młodzi nie rozumieją.
Bo czy można zostać rewolucjonistą,
mając kredyt hipoteczny?
 
 


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 21 april 2015

Beznogi


 
tymczasowo zmieniłem nietrwałą pełnosprawność
w kalectwo
już nie chodzę dumnie wyprostowany jak homo
erectus
sapiens
zachwycający się rozbuchaną wiosną
której erotyzm drażni zdrowe zmysły
a chore doprowadza do bólu
bez zręczności homo habilis pokonuję
każdy stopień
jaki życie i schody kładą na mojej drodze
 
ona nadal jest
 
nie wiem czy dla kalekich
przystępna
pomimo że leży pomiędzy
tym co jest i będzie
wystarczy znowu stać się
dwunożnym marzycielem
 
marzenia jednonożne
są jak jednorożce
niespełnialne
kuleją
jak ludzie
 


number of comments: 4 | rating: 7 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 21 september 2011

Jaskółki

 
pod sklepieniami stajni lepią gniazda
z nich bezbłędne drogi do owadzich łąk
wiodą wolne w przyjaźnie koni i ludzi wpisane zjawy
duchy zamarłych w zadumie wiejskich czasoprzestrzeni
 
prostokąty podwórek trójkąty na wpół opuszczonych stodół
owalność katedr plennego boga owadów i myszy
przecinają czarnostrzelną krechą niby
ciężkich chmur błyskawice modlitewne wezwania
na tablicach nieba wkreślone zygzakiem
 
ze studni ludzkich wodę piją z inwentarzem luster
ludziom przypisane na wspólne bytowanie
obecne i niedotykalne w czas letni ciepłym łopotem
znaczone swobodne myśli
 
 


number of comments: 4 | rating: 2 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 20 august 2011

villanella w promieniach słońca

 
kiedy słońce zachodzi wiedz że znowu wstanie
lub zza chmur wyjrzy chyłkiem by ci dzień wyzłocić
więc smutku swego miarą czyń nasze kochanie
 
ono zawsze powrotu gwarancją zostanie
dnia i nocy i nie wierz że nas osieroci
brak poranka wszak słońce znowu dla nas wstanie
 
bym mógł cię kochać czule na dnia powitanie
ciepłem całą wypełnić po nocnej zmarzłoci
radości swojej miarą czyń nasze kochanie
 
potem ufaj w dnia biegu w życia kruche trwanie
że godzin z ich radości czas nie ogołoci
a nadzieja jak słońce znowu dla nas wstanie
 
i będzie trwała wiecznie ponad umieranie
tylko w miłości naszej musisz się zatracić
nadziei swojej miarą czyń nasze kochanie
 
a kiedy na dni końcu tylko zasłuchanie
i w oczach iskra wiary kropelka wilgoci
kiedy człowiek umiera znów z martwych powstanie
 
są wschody i zachody i w nich nasze trwanie
sobą i światem wiarę pragniemy podnosić
kiedy słońce zachodzi wiemy że znów wstanie
więc wiary swojej miarą czyń nasze kochanie
 
 


number of comments: 4 | rating: 1 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 25 march 2012

Gdybym się dziwił...

Wszystko na tym świecie jest takie,
jakie powinno być. Myślę o tym szczególnie wtedy,
kiedy wszyscy pytają: dlaczego?
Przecież mógł jeszcze żyć. To niesprawiedliwe!
 
Ja  nie pytam, dlaczego jest pustynia,
a rzeki płyną tam, gdzie nie są potrzebne.
Nie pytam, dlaczego tygrys rozszarpuje
łanię o zapłakanych oczach. Nie dziwię się,
bólowi matki nad zmarłym dzieckiem.
Współczuję.
 
Co rano wschodzi dla mnie słońce. Takie samo.
A wiosną wyrastają kwiaty. Cieszę się bez zdziwienia.
Są piękne. Jak życie. Chociaż wciąż przychodzi ktoś
w ciężkich buciorach, bez przeczucia piękna.
 
Kiedy składam dłonie, pojawia się obok Bóg.
Rozmawiamy. On jest cierpliwszy niż ja.
I ma więcej czasu. Nie dziwi się, że jestem
zabiegany. Więc dlaczego ja mam się dziwić?
Przecież jestem na wzór i podobieństwo!
 
Gdybym się dziwił i pytał: dlaczego?,
chciałbym mieć odpowiedź na moje zdziwienie.
Chciałbym zerwać nie swój owoc z pięknej jabłoni.
Zgrzeszyłbym niewiarą w porządek. Brakiem posłuszeństwa.
A ludzie i tak umieraliby, a rzeka niosła swoje ryby i czas,
Który dwa razy nie moczy nóg.
 
Gdybym się dziwił i pytał o sprawy najprostsze,
które ludzie czynią w swym zdziwieniu najtrudniejszymi,
czy mógłbym naśladować Boga, który się nie dziwi,
bo wie. Ja wiem, że On wie.
To mi wystarcza do akceptacji faktu,
że płynie rzeka, a ludzie kochają i nienawidzą.
 
Czy jestem poetą? Przecież poeta powinien się dziwić.
Pytać. A ja wierzę.
 
 
 


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 25 october 2011

Śmieci

 
 
śmieci naszego życia w pokojach piwnicach
z pedanterią i troską ułożone równo
materia całość bytu co oczy zachwyca
 
potem złotem pisana kamienna tablica
głosząca brak nadziei gdy ostatnie gówno
zostaje po nas śmieci w pokojach piwnicach
 
przesiąkłe smrodem śmierci zbrudzona miednica
tłumoki starych ubrań pacierz za nich zmów no
materia która po nas oczu nie zachwyca
 
lecz słowa co zostają choćby o księżycach
i bólu żyją nawet kiedy mówić trudno
nie pochłoną ich śmieci w pokojach piwnicach
 
słowa są nieśmiertelne choć bytu gnilica
duchy rzeczy rozłoży i wokół tak brudno
poezja w czas wpisana co rozum zachwyca
 
pomoże odejść godniej w przedśmiertnych tężycach
wrzucaj człeku do ognia różańcowe drewno
by spalić śmieci nasze w pokojach piwnicach
materię całość bytu co oczy zachwyca
 
 


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 21 july 2011

Gusła

 
I
jak coś zgubisz to się pomódl do świętego Antoniego,
złap za guzik kiedy widzisz na ulicy kominiarza,
trzykroć puknij w drewno, złego precz odgonisz od swojego,
za rozbite lustro siedem lat nieszczęścia się przydarza.
 
dać kolację dla trzynastu, pech na dom swój ściągnąć znaczy,
sól z podłogi zbieraj garścią, poprzez ramię rzuć na czarta,
po pogrzebie nie patrz w lustro, umarłego w nim zobaczysz
i nie przechodź pod drabiną, stryczka ta przechadzka warta.
 
z łóżka nie wstań lewą nogą, na nieszczęście strój zielony,
za to w chabrach będziesz zdrowy, kwiat choremu wróżem śmierci,
gdy w czerwieni cię zobaczą, każdy czuje się zgorszony,
a krzaczaste brwi na bezwstyd, niech ta myśl w twój brzuch się wwierci
 
koc na łóżku u chorego powieszony, śmierć przywoła,
usta gdy otwarte zasłoń dłonią, by nie wleciał diabeł,
zamknij okna przed strzygami, od wampirów uciec zdołasz,
kiedy ktoś cię obgaduje, to cię piecze ucho prawe.
 
a jak pali ucho lewe, ktoś o tobie pięknie śpiewa,
szanuj każdą kromkę chleba i ją całuj kiedy spadnie,
nie jedz pestek od owoców, bo wyrosną w brzuchu drzewa
no i nie smaż tłuszczu w ciąży, bo jak kapnie znamię snadnie.
 
W ciąży także zdejm korale, bo owinie dziecku szyję
pępowina, po kiszonych mleko w kwaśne się zamieni,
włosów wtedy nie obcinaj, mądrym dzieciak niechaj żyje,
chłopu nie daj, bo zropieją dziecku oczy na jesieni
 
gdy mężowi dajesz śluby, w tył się nie patrz po oddali,
nie oglądaj sobie dłoni, bo na pogrzeb pójść cię zmuszą,
abyś miała łatwe życie, nie noś krzyża lecz medalik,
a po soli rozsypanej mąż i żona na bój ruszą.
 
zamiast mleka krew da krowa, gdy jaskółkę zachcesz zabić,
byś miał źrebię zdrowe zawiąż wstążkę, kiedy się urodzi,
jak kobiecie w ciąży nie dasz czego zechce, myszy zwabi,
zjedzą cały twój majątek i na dziady będziesz chodził.
 
 
II
trzymaj agat na odmianę, z ametystem cię nie strują,
bursztyn przed chorobą chroni, granat wpływa na potencję,
jaspis swojej daj kochance, rubin to jest prawie ruja
diament twojej psyche broni, no i daje ci atencję.
 
przed złem turkus zachowuje, ze szmaragdem przyszłość jasna,
szafir lotny umysł daje, przed złem wszelkim turkus chroni,
opal, zamęt i nieszczęście, perła wieści śmierć twą własną,
z malachitem urok rzucisz, koral twych przyjaciół broni.
 
gdy potomstwa dużo pragniesz, kup żonie lapis lazuli,
a kamienie księżycowe od nieszczęścia sny twe chronią,
akwamaryn jest na kryzys, by psychikę twą utulić
a granitu wielki kamień najpewniejszą twoją bronią.


number of comments: 4 | rating: 0 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 28 january 2014

Mater Meus


 
 
Nie mogłem przed Tobą ukryć
pożyczanych od bądź kogo poglądów,
które zakwitały trującym kwiatem, bogów,
jaskrawych jak kłamstwo, przynoszonych
w zbyt obszernych kieszeniach i w głowie,
rozpalonej młodością. Parzyły w dłonie
jak kradzione jabłka, wykwitały rumieńcem
zawstydzenia na twarzy.
Byłaś strażą przednią Boga Jedynego,
przy której jego niepokój o mnie był mały,
jak moje błędy.
 
Łagodna niby ofiarne jagnię, nie użyłaś nigdy słowa
przeciwko ludziom. Jakżeby mógł ktoś pomyśleć,
że imię Pana swego weźmiesz w innym celu,
jak święty. Pozostał po Tobie jedwab słów,
który wisi nade mną jak błogosławieństwo.
 
Kalendarz miał trzysta sześćdziesiąt pięć
kartek. Co dzień wyrywałaś jedną z przepisem
na obiad i na zostanie świętą. Święciłaś
każdą minutę, każde rozpoczęcie pracy
i zakończenie, każdy kęs od Boga.
Nie trzeba było pamiętać,
by dzień święty święcić.
 
Moja Matko święta.
Mój Ojcze godny świętego szacunku.
I ty, moje życie długie na ziemi, którą już dostałem.
Czy już się wypełniło, skoro mam?
I cóż to jest długie życie, skoro nadal żyjesz
w mojej miłości, choć za wcześnie umarłaś,
 a ja w Tobie kocham świat, który był
i nadzieję, która nie umiera.
 
Życie było dla Ciebie najświętsze.
Nawet zwierzęce było wyzwaniem,
kiedy nóż w dłoni przed świątecznym obiadem
nad kurą, jak ofiarą z najbliższej istoty.
Każda kropla krwi, mgła zasłaniająca oczy.
Ofiara za kogoś albo dla kogoś.
I Brat, który za późno się narodził
i jest
 
Dłonie miałem mieć czyste,
i myśli. Cudzołóstwo było
kradzieżą. Kradzieżą uczuć.
Nie znałaś fałszywego słowa,
uśmiechu, gestu, świadectwa
przeciw bliźniemu swemu.
Wystarczało Ci to, co miałaś.
Mało rzeczy, mało pożądań.
Ogromna wiara.
 
Dopiero dziś, kiedy moje pożądanie
domu bliźniego mego,
pragnienie żony jego i
sługi, służebnicy,  wołu, i osła,
i każdej rzeczy, która jego jest,
potrafię okiełznać, zabić w sobie,
myślę o Tobie od nowa,
i o tym, jaką musiałem przejść drogę,
aby Cię wpisać w kamienne tablice
przykazań miłości.
 


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 23 december 2011

Grzebacze popiołów

 
Panowie, właśnie nastaje nowy świat. 
L. Fuks "Palacz zwłok"
 
Dziewiczość przyrody jest już tylko dekoracją biura podróży,
Bożkiem na ołtarzu nowej religii, podświadomą tęsknotą
Za utraconą bezpowrotnie niewinnością.
Sterylność mieszkań, poglądów, miłości i umierania.
Sklonowane obrazki, potwory na podobieństwo.
Marzenia niedoskonałego umysłu o doskonałości
Ciała. Piszą niezborne w ruchach wyrazy, pokraczne poezje
Egzystencje, gotyckie skrzywienia wieczoru. 
Las milczy gwiazdami. Maria, królowa ziemi, ucieka.
 
Zagłaskany na śmierć policzek, uśmiech wyszydzony.
Bebechy wywlekane i na nowo upychane. Nowe. Znane.
Święte. Rewolucja każdego dnia. Wywracanie do środka.
Wyciąganie na zewnątrz. Nicowanie.
Na widoku żołądek i płuca. Wątroba i trzustka. Rozum.
Wagina zamieniona z odbytem. Kutas jako narząd mowy.
Słowa odwrócone lustrzanie. Modnie. Wieloznacznie?
Części mowy zastępujące części ciała. Rozum?
 
Nie rokuję dla nowego obrządku. Odejdzie. Wierzę.
Wywleczony za mordę jak soliter. Zadeptany.
Smród sterylności. Spopielony. Ale będzie wisiał nad nami
Jak niespełnienie, jak okrutnie delikatny uśmiech
Knopfrkingla. Będzie trwał wsparty na naszych trzewiach,
Głowach, mackach swojego pożądania. Obrzydzenie.
 
Popatrzy na grzebiących popioły jego życia,
Uśmiechnie się niematerialnym uśmiechem ludzkich bojaźni,
Pogładzi po policzkach. Pochwali. Jesteście prawdziwi.
Jesteście czyści. Wasza rasa jest cieleśnie doskonała.
Posiada wszystkie atrybuty boskie. Po was popiół.
Proch piekieł.
 
 
 


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 24 july 2011

Na skrzydłach Ikara

 Dzięki Miladora. Myślałem, ze wyślę im dla wygłupu, bo tak mi się szybko napisał, ale jak się zastanowiłem, to pomyślałem sobie, że napiszę jeszcze oprócz tej częsci pierwszej z dopiskiem - prehistoria, także część drugą - historia, a moze także trzecią - współczesność. A kiedyś sobie uwspółcześniłem jedną z pieśni Horacego (Nie na skrzydłach żelaznych pod niebo się wzniosę...) i to mi akurat pasuje by opisać dokonania naszego nieżyjącego już dyrektoera od lotnictwa. Najgorzej będzie ze wspólczesnością, bo pewnie podpadnę obecnej władzy, ale spróbuję. Wiersz poprawiłem zgodnie z Twoimi sugestiami. Przepraszam tego kogoś, kto na ten wiersz głosował. Wszystkie trzy wiersze opublikuję po 20 sierpnia. Pozdrawiam
 


number of comments: 4 | rating: 1 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 16 february 2016

Wołanie o Eurydykę




Samotność to nie tylko brak przestrzeni
wypełnionej marzeniami
samotność to ból każdej drobiny
świata
którego byłaś pełnią
 
wyjęta z niego niewidoczną siecią
drżysz w chłodzie jeziora niepamięci
 
stoję
a wszystko przesuwa się cieniem
zakrywając jasne
chwile
jakbym sam przechodził w cień
stając się zjawą
dla siebie
 
tak trudno wyobrazić sobie światło
kiedy panuje
ciemność
jaśniejsze punkty przeszłości zbyt nikłe by dawać
iluzję nadziei
Bóg światłości zniknął w zamęcie zdarzeń
nie odpowiada
pośrodku labiryntu w przerażeniu ostatniej drogi
chłodzie przeprawy gdy coraz wyżej zimny jak śmierć
dotyk fali
 
Nie patrz za siebie bo zmienisz się
w słup soli martwy kamień pamięci
a życie jest jak promień światła
za niepamięcią wspólnego
za wodą
jak brylant słońca do którego zmierzasz
jaśniejący
w okruchu niezdarzenia
 
dni wspólne były niekończącym się zbieraniem darów
dotknięcia dłoni jak pocałunki
rodziły ptaki
Boże
dlaczego zabrałeś
tę która była
nad królestwem światła zapanował cień
twojego sprawstwa
 
Bóg światła i Władca ciemności zmówili się przeciwko
rzucili kości grając o mój świat
moją miłość
wkładam dłoń głęboko w czeluść nieskończoności
ja
najzwyklejszy ze zwykłych
wierny
 
jak możesz żądać bym nie oglądał się za siebie
jak możesz mówić że wtedy wróci szczęście i będzie
jak odradzająca się wiosna
w której oddasz mi to wszystko
coś zabrał
 
czy możliwym jest znaleźć światło gdy przeszło się przez piekło
umierania
obwiniają mnie przyjaciele za śmierć i samotność
za to że odeszła
jakbym zgrzeszył brakiem miłości
niewiarą gorszą niż trąd samotności który odpycha
przyjaciół i wrogów
 
nie wierzę w powtórne narodziny
w zapomnienie
w szczęście które po nim
nastanie niby rozkwitająca łąka
dziś
nie mogę pieścić kobiet
bachicznie wesołych szczęściem ulotnym
jak duch winorośli
nie mogę zatracić się w bezpamięci
bo ja
to wciąż pamięć przeszłości
 
„czy przepaszę moje biodra jak mocarz
pouczę Boga gdy spyta
połamię jego prawa które cię zabiły
czy wykażę Mu zło?
czy przywdzieję potęgę i wyniosłość
przystroję się pięknem i siłą
a mój gniew pyszny
poniży dumnych?”
 
nie
po stokroć
mój gniew zabije mnie
samego
rozerwie na strzępy
a usta będą wciąż szeptały
Imię


number of comments: 3 | rating: 2 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 6 january 2012

Modlitwa człowieka osiadłego

 
Nie muszę podróżować po świecie który stworzyłeś Panie
nie dlatego nawet że nie chcę bo nie wiem
czy stworzyłeś go dla mnie
bo nawet gdybym wiedział i był przekonany
to pewnie i tak nie wychodziłbym z domu
 
cieszę się że w swej niezmierzonej dobroci
nie zmuszasz mnie bym patrzył
na akropol rozbity jak teatralna maska
kiedy na przedstawienie spadła zasłona a aktorzy piją wino
albo na luwr pełen sztuki nieskończenie doskonałej
przy której czułbym się
jeszcze mniejszy i bardziej godny pogardy
 
nie musze patrzeć na ludzi odległych krain tak różnych
z pozoru tak podobnych do mnie analizować ruchów ich ust
dłoni smakować potraw podziwiać kolorów sukni wszak
i tak najważniejsze ukryte jest takie samo jak moje
podobne
 
dziękuję ci Panie za świadomość piękna wszystkich gór
na których wychowałem swoją młodość
zieloności drzew dzikości zwierząt i mórz
samotności pustyń i ludzi jak uczłowieczone wielbłądy
bo zaspokajasz moją potrzebę poznania bez konieczności
zginania kolan w drodze
 
nie pójdę nieznanymi drogami od zawsze na nich
moja myśl pomiędzy miejscami wiecznego spoczynku
i chwały Leonidasa Langiewicza Cezara
wrosła w ziemię jak przydrożny głaz
unieruchomiła marzenia o podróżowaniu
 
nie pójdę po via dolorosa wpasowując podeszwy
butów w ślady Twoich stóp wierząc że ich echo
jest głosem wybaczenia i nie zapłaczę płaczem kobiet
stojących przy drodze bo świadomość żem mniejszy
od kamienia i niegodny by patrzyły na mnie ściany Jeruzalem
ziemską kulą u stóp moich waruje
 
wiem że wszystko pozostanie na swoim miejscu
albo zmieni to miejsce niezależnie od tego czy moje buty
będą trącały kamienie odległych miast
a ciało pogrąży się w wody mórz południa
gwiazdy będą krążyły tak jak je uczyniłeś
kobieta wciąż będzie czerpała wodę ze studni w Samarii
młodzi malarze od nowa będą stwarzali za Tobą Twój świat
a poeci mówili od początku słowa które były dotychczas
poza ich świadomością
 
w tym świecie jestem tomaszem który nie musi włożyć palca
w każdą dziurkę klucza zawiesić wzroku na każdej górze
przyłożyć ucha do każdej mysiej nory każdego domu
by uwierzyć Ci Panie że stworzyłeś świat piękny i różny
a jeśli jest to Twoje uwodzenie jestem uwiedziony na zawsze
jak Poeta z którego źródła piję jak z Twojego
 
dziękuję ci Panie że nie muszę opuszczać progów domu
który jest całym moim światem ze wszystkim
co dla mnie stworzyłeś
 
 


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 31 august 2015

Ikar Upadły

Lament Dedala nad ciałem Ikara i upadkiem miasta.
 
Mówiłem ci: marzenia. Z nich rodzi się człowiek.
I jego budowanie: domu, wiersza, skrzydeł.
I wzlot ku nieznanemu, tam gdzie leci orzeł,
a duch wyzwala z więzów, uwalnia z prawideł.
 
Mówiłem także: praca. Ona stwarza nowe.
Marzenia w stal obleka, myśl w przedmiot zamienia.
Jak Stwórca, nowe słowa możesz dać swej mowie.
Nazywasz, a więc stwarzasz. Masz udział w tworzeniu.
 
Zachęcałem do myśli swobodnego lotu.
Tyś zrozumiał dosłownie i dał skrzydła ludziom,
Jak ogień dał Prometej, niszcząc bogom spokój,
I zemstę poprzysięgli. Latać – to zbyt dużo.
 
Różni na ich usługach – błazny i trefnisie,
Hetmanowie bez armii, skarbnicy bez złota,
Spętali cię na rozkaz, i udało im się.
Bez tożsamości, brudna uliczna hołota.
 
Spętali by zarobić. Jak alfonsów zgraja,
Na boku wziąwszy złoto, co znieczula winę.
I wypuścili, dzierżąc! A tyś się pokajał!
Do nogi ci przykuli długą, mocną linę.
 
Mówiłem: nie leć! Zginiesz! Linę wielu trzyma!
A w niebiosach nie znajdziesz w locie wspomożenia.
Nie żeglarz żeś! Nie krzykniesz, gdy nadziei mało,
Z radością, gdy przed tobą pojawi się  ziemia.
 
Bo ona wszystko przyjmie w swe zachłanne wnętrze,
Stal skrzydeł i ulotność twoich młodych marzeń.
Sknery i liczykrupy w fotelach, naprędce
Spiszą cię w bilans stratą, zamkną łańcuch zdarzeń.
 
Dzisiaj płaczę nad tobą i nad sobą płaczę!
Com ja, Dedal, uczynił, krzesząc marzeń ogień?
Nieśmiertelność za życie! Czy mi Bóg wybaczy?
Pazurami rozdzieram głębiej rany obie.
 
I dziś płaczę nad miastem, co nas wychowało,
Które nas w ulic siatkę złowiło za młodu.
Tyś skrzydła mu przyprawił! A teraz tak mały
Leżysz krwawy na placu, jak zwiastun zachodu.
 
I nie wiem, czyj smutniejszy jest z wyżyn upadek?
Ikara, w krwi kałuży, czy miasta, w bezruchu?  
Nad kim się bardziej smucić, gdzie udać po radę,
By uratować resztkę do latania ducha?
 
Bez skrzydeł – zwykłe miasto! Bez skrzydeł – kaleka!
Zastygnie już na zawsze w zabytek epoki.
Podskoczy, nie pofrunie, nie spojrzy daleko,
By wiedzieć, gdzie kierować w przyszłości swe kroki.
 
Zamrze niebo nad miastem, gdy Ikar nie stanie
Na krawędzi, by frunąć z matczynego puchu?
Wbrew ciążeniu? Wbrew ludziom? A po nas zostanie
Tylko chichot wśród nocy i przekleństwo wnuków?


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 2 december 2011

Na początku był obraz

 
Pies wpadł do jaskini nie była to jaskinia Platona
ze skrępowanymi swoim losem ludźmi
 
pies wpadł do jaskini na której ścianach było życie
zaklęte w obraz przez kamiennych przodków
przebiegały bizony wyginały się koty tańczyli szamani
wzywali tego który daje i odbiera
 
nie wiedzieli że na początku było Słowo
znali jedynie obraz i nic się nie stało dla nich
przez słowo a bez niego także nic się nie stało
co się stało
 
bo słowo było u Boga schowane przez niepiśmiennymi
za ekranami obrazów malowanych sadzą i ochrą
 
kiedy mózgi odtajały Bóg nazwał po imieniu
ludzi i rzeczy bo sądzić można kiedy podsądny ma imię
 
i zrozumiał człowiek swoje imię i imię psa i stołu
wiedział już że na początku było Słowo
które stwarzało wszystko nazywając
a jeśli nie nazwało nie stworzyło
 
kiedy człowiek myślał intensywnie jak Bóg
stworzył siebie na nowo i nie chciał być sądzony
ani nazywany
wpatrzył się w ekran jaskini na którym cienie
i tak pozostał
 
 


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 22 september 2011

Wczesna jesień

 
początek jesieni jest cyfrą w kalendarzu niezauważalną
w radości nad ostatkiem lata na odległość lotu jaskółki
jeszcze ciało promieniuje niewidocznie w świetle słońca
odczuwalnie dla dłoni wsuniętej w dłoń
 
wciąż puls ciała jest silniejszy od pulsu ziemi gotowej do snu
nie patrzymy pod nogi na wyboje zerkamy w niebo śmielej
niż kiedyś w rozgałęzione korony zwieńczenia lata
 
już nie tacy zwinni schylamy się po liść dębu który rósł
z nami liść lipy tulący przesłanie miodu
dzieciństwa  lekkiej choroby czujemy zapachy
mięty rumianku i dziurawca w usychającym bukiecie łąki
brązowiejącym słoju
 
jeszcze umykamy myślom na które spadnie śnieg
siwych włosów zaczesanych na wszelki wypadek
bo nie wszystkie ptaki odleciały na południe
 
prócz kruków łażących leniwie po polu
kolorowe bażanty dojrzałej uczty krzyczą z oddali
wysmakowaliśmy życie w pełni lata
biesiadowaliśmy a wczesna jesień jest deserem
podanym na pamięci
o najlepszym
 
 


number of comments: 3 | rating: 2 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 5 july 2011

Zawracam

Jestem z gliny ulepiony ciężką chłopską dłonią
nie z prochu ziemi lekkiego Bożym tchnieniem
który tworzywem dla nieśmiertelnych być może
a dla mnie jedynie pyłem w oczy

i dziw że istotą żywą stałem się wbrew Bogu
ciężki jak golem bez poezji w żyłach
siadają na mojej głowie ptaki niebieskie
niestraszne im opowieści psalmisty

unoszą glinę po części maleńkiej na gniazda
gdzie wykluwa się puch najdelikatniejszy słów
na zawsze już będą pachniały prostotą narodzin
i śmierci tak oczywistej jak stworzenie z ziemi

słowa rodzi mi stajenka
i pole aż po las dalekie
a śmierć pośród pól
je zbiera


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 11 july 2011

Droga

to nie tylko wydarta drzewom leśna poręba
wytatuowana bruzdami ziemia polnego gościńca
krzywizna uników przed nadchodzącym zmierzchem
gliniaste koleiny pełne zroszonych dni
 
ne tyko śieżka milionów stąpnięć wiodąca
ku spiżowemu dźwiękowi ulatujących dzwonów
duchem cmentarna aleja ozdobiona
obrazkami z przebytego razem czasu
 
nie tylko sklepiona tryumfalną bramą drzew
parada koni ciągnących osnopiony wóz
lub zawiana miriadami białych kryształków
dzwoneczkami sań wybielona w nicości przepaść
 
to także słowo uczucie podanie ręki
uścisk łagodny pocałunek fizyczne zbliżenie
początek i koniec rozmowy miłości
początek i koniec
z życiem pośrodku
 
 


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 19 april 2015

popiół

pozostałość
jako produkt spalania
oczywistość
gdy nie pytamy z czego
i dlaczego
 
jego pyliste cząsteczki osadzają się na twarzach
w płucach na butach
bezboleśnie
zrodzone z bólu drażnią spojówki
wyciskają łzy
 
cząsteczki popiołu są szare
z białymi ziarenkami kości
rozsiane w ziemi wrastają w nią znakami
trudnymi do odczytania
 
pozostałość to pamięć do rozdzielenia
mak kosteczek dla kopciuszka
popiół dla macochy
 
czy lepiej się nie urodzić?
nie czekać nie szukać?
lecz jeśli jest wybór
to musi być coś przed
i coś po
 
popielec pokutny
bezcielesny
postny
 
pozostałość
po nim radość?


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 20 march 2023

Psalm Pierwszy. Idź zawsze swoją drogą, ktoś ją w ciebie wpisał.

Biblia Tysiąclecia: Dwie drogi życia
Jan Kochanowski: Szczęśliwy, który nie był miedzy złymi w radzie
Księga Psalmów dzisiejszych: Idź zawsze swoją drogą, ktoś ją w ciebie wpisał,


Idź zawsze swoją drogą, ktoś ją w ciebie wpisał,
może matka przy piersi, ojciec gdy kołysał
lub Bóg. Ty możesz jednak na twych skrzyżowaniach
wybierać smaki życia lub Panu się kłaniać.

Jak dziś żyć Bożym prawem pośród praw wielości.
praw człowieka każdego, praw do odrębności?
Gdy trudno znaleźć kogoś, kto Twym prawem żyje
i swoim życiem Ciebie hańbą nie okryje.

I kto mi wreszcie wskaże Ducha Twego Prawa
z tłumu nauczycieli, abym bez obawy
przyjął i jak twe drzewo nad płynącą wodą
owocował miłością i na życie zgodą?

Czy ci co Cię nie znają lub Cię odrzucili,
kiedy doszli do końca, w plewę się zmienili
życia, które umarło nie rodząc wieczności?
Czy może miłość Twoja także w nich zagości?

Wiem, że miła jest Bogu droga sprawiedliwych,
żyjących wolą Boga, w wyborach uczciwych.
I tak chcę żyć, by nie kryć na końcu zdziwienia,
że śmierć mi nie przynosi z życia wyzwolenia.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 12 december 2011

Sikając do Renu

 
Mam po kieszeniach resztki sławy
wyschnięte ziarna z gleb jałowych
dziecięcych zabaw bohaterów
imiona noszę w mojej głowie
matczyne hafty na sztandary
wklejam uparcie pełen wiary
że pokolenie dezerterów
jednak odmieni świat plugawy
 
wierzę na przekór tej mądrości
co każdą zdradę wytłumaczy
każde skurwienie piękniej nazwie
i na pogrzebie nie zapłacze
lecz śmiechem bluźnie nowoczesnym
bądź kolorowy bądź współczesny
na przekór wierzę tej mądrości
co napluć chce na przodków kości
 
jej śmierdzą przodki zabobonni
stęchlizną polską straszną wiarą
bogiem ojczyną i honorem
współcześni mają inną miarę
europejskość drang nacht osten
berlin i paryż aż pod mostem
skończą na renie polskie lenie
słudzy na zawsze i dozgonni
 
wierzę że śpiewy nas nie zwiodą
syrenie w szprewie i w sekwanie
i przepłyniemy mimo głusi
na prośby piękne na wołanie
przez wiry rafy do przystani
gdzie ciągle czeka matka pani
do której każdy polak musi
by polską cieszyć się swobodą
 
 


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 31 december 2011

Z życzeniami noworocznymi dla wszystkich poetów Trumla

Kolejny Nowy Rok
 
Ile już dni ostatnich zmienianych na pierwsze?
Tęsknot pozostawionych innym do spełnienia?
Marzeń rytych w kamieniu, po których wspomnienia
Tylko cieniem zostały wpisanym w rytm wierszy?
 
Drzewa bardziej potężne, wielu ludzi nie ma,
Miasta barwniejsze co dnia choć straszniejsze lasy.
Żyjesz! I chociaż patrzysz w czarną otchłań czasu,
Możesz brać piękno z życia rękami obiema.
 
Zamknij oczy, usłyszysz cichutki plusk wioseł.
Łódź do brzegu dobija, ale nie po ciebie.
Obłok ci w dłonie kładzie biały diament – rosę.
 
Niech życie które w tobie, rozbłyśnie w klejnocie,
Którym od swych początków jest w swojej istocie,
Choćbyś marzył na co dzień o zwyczajnym chlebie.
 


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 19 march 2021

Wielkanoc Jana Sebastiana

Wielkanoc Jana Sebastiana (Erbarme dich)

….jemu wiele zawdzięczam. No i wielkim chmurom.
I wielkim rzekom. I piersiom twoim, Naturo.
KI Gałczyński: Wielkanoc Jana Sebastiana Bacha

Umarł książę Leopold. Z Pasji mu oddałem
Najpiękniejsze fragmenty na pogrzeb marcowy
Teraz znowu poskładać wszystko muszę w całość,
Przygotować śpiewaków, orkiestry i chóry.
A czasu na to wszystko zostało tak mało
I Anna Magdalena cierpi na ból głowy.

Trzeba mi o nią zadbać, dzieci już dwanaście
Wychowuje, tak swoje, jak Marii, jednako,
Często smutna, choć przecież taka młoda jeszcze.
Gdy śpiewa swym sopranem mym kosom i szpakom,
Jej piersi tak falują, że głosu nie słyszę.
A Bóg nam nie pozwala o sprośnościach myśleć.

Jej piersi. Jeszcze młode, piękne jak Natura
Z dnia szóstego Stworzenia, godne pożądania
I jej ciało, którego pragnę nazbyt często.
W nim rozkosz jak muzyka. Aria przebłagania?
Kocham i Boga mego obrażam oczami
Pożądliwymi swymi i członkami memi.

Więc Zmiłuj się nade mną, Mój Boże, łaskawy
Poprzez wzgląd na łzy moje, którymi przepraszam
Spójrz tutaj, gdzie pożądam, chociaż mi nie wolno,
Więc serce me i oczy same gorzko płaczą.
Muzyka najwspanialsza ku Tobie popłynie
Kastrat ci ją wyśpiewa w Twej męki godzinie.


Jan Sebastian Bach spłodził z dwiema żonami dwadzieścioro dzieci. Lubił też wino i dobre jedzenie.


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 11 march 2012

są sprawy małe

są sprawy małe
z których składa się życie
zupełnie mnie nie interesują
nie przekładam ich niby kawałki
puzzli
by ulepić wielką całość jak
człowiek czy świat
nie przypatruję się z osobna
każdemu okruchowi
nie badam jego ciśnienia krwi
samopoczucia
koloru wagi oddziaływania na moje
palce
powiązań z innymi kawałeczkami
cierpienia
 
nie jestem Panem Bogiem z garścią
ziemi
w dłoni z której wszystko
 
patrzę na świat
od urodzenia do śmierci
wymyślonej
ogrom który mnie podnieca
w którym prosta zamienia się w
okrąg
wywraca góry odwraca kierunki
czyni względnymi ruch i prawdę
gładzę dłońmi przysposabiam
oswajam jak dzikiego konia
daję się ponieść nieskończoności
 
i choć nie ogarniam tego co
czynię
wszak nie jestem Panem Bogiem
to jest piękne


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 15 april 2012

Dzisiejszej nocy przyszła do mnie…

Dzisiejszej nocy przyszła do mnie starość.
Bez przywitania przerwała sen, tasując
przed oczami obrazki przyszłości.
Dmuchałem na nią, ale wracała
zapachem zapuszczonego domu,
widokiem samotnej nieporadności,
drażniła pomarszczoną skórą,
rozpiętą transparentnie.

W tę noc Bożego Miłosierdzia
nie miała litości starego człowieka,
który przeciągnął pług przez wszystkie zagony
i uśmiecha się do plonów życia.
Wynajdywała wszystkie grzechy,
które odcisnęły swój ślad
na skórze, co nad głową powiewa
jak naruszony zwój Prawa.

Zapomniałem tak wiele, ale starość pamięta.
Nie interesuje się dzisiejszą dobrocią,
czyta co było, wymyśla przyszłe.
Jest bezwzględna jak Sąd
Ostateczny, choć nie ma prawa sądzenia
młodości.

Dopóki ona we mnie jak gęś kapitolińska
gęga rankiem, jakby rodziła kolejne jajo,
albo porywała do walki,
nie boję się tej, która jak śmierć.


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 5 june 2013

Hotel Paradise


 
 
Tu nazwa nie definiuje.
Jest słowem przyczepionym na tymczasem,
jak metka od innego towaru, która ma zachęcić
kupującego. Chociaż może jest wyrazem nadziei,
że biblijny raj kiedyś i tutaj się spełni?
 
Tu, za murem rozdzielającym
dwie biblijne rzeczywistości,
świat potomków יִשְׁמָעֵאל Izmaela, pierworodnego,
i świat potomków יִצְחָק Izaaka, wybranego,
obok grobu Estery za wielkim muralem
młodej Palestynki z kałasznikowem w dłoni,
nie ma raju.
 
Jest tylko bezładnie rozrzucona garść
białych domów, jak garść manny
dla głodujących.
 
Nad Doliną Pasterzy wojskowa regularność
Har Homa, poindustrialnego raju,
powstałego na mocy decyzji Sądu
Najwyższego, z kpiącym uśmiechem 
patrzy w okna hotelu.
 
Ja, pielgrzym obcej wiary,
klient betlejemskiego Muhameda,
którego przodkiem był إسماعيل Ismail,
łagodnego jak baranek,
płacę i wymagam. Uśmiechy. Usłużność.
Łandolar za bądź co.
Łandolar za kawałek raju.
Łandolar Paradise.
 
 
 


number of comments: 2 | rating: 1 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 10 february 2014

Na śmierć Dworca


 
 
Umarł Dworzec, z którym byłem zaprzyjaźniony.
Poznaliśmy się w odległym jak galaktyka dzieciństwie,
kiedy rowery były podramne i pozbawione skrzyń biegów,
a plac zabaw był znacznie węższy niż ekran tableta.
 
Podchodziłem do niego, skradając się wzdłuż
nieskończenie długiego kowadła, podobnego
do tego, na którym Ojciec prostował gwoździe.
Czasami przelatywał obok sapiący parowóz, jakby na widok
Dworca wypluwał kolejny orgazm. Rozkraczony metalem
od jednego kawałka stali do drugiego, straszył mnie
przeraźliwą niemożnością kontaktu.
 
W końcu obaj wpadaliśmy w objęcia dworca.
Parowóz stał wyczerpany do szczętu hamulców,
tylko krople potu spływały po jego zaoliwionej łysinie.
Stary ogier. Wciąż pożądający różowości dworcowej poczekalni.
Ja ukrywałem się pośród ludzi, wyplutych jak resztki
niestrawionego przez parowóz opału i niespokojnie patrzyłem
na różowość wypudrowanych kasjerek.
Były samym pożądaniem nieskończonych podróży,
których można było doznać z ich dłoni o czerwonych paznokciach..
 
Miały to coś, czego pragnął każdy dorastający chłopiec.
Obietnicę spełnienia chłopięcych marzeń,
do których można było dojechać jedynie,
których nie dało się wyklikać.
Miały bilet.
 
Wiele lat później wyjeżdżałem i wracałem. Po wielokroć.
Za każdym razem narastające pożądanie  i niepokój
spełnienia. Aż kiedyś zdradziłem go. Kupiłem samochód.
 
Był już stary, ale wtedy bardziej pochylił się w ziemię.
Oblazły go robaki graffiti, obsikali włóczędzy, którzy nie pragnęli
Podróży, ani tego, że wszystko zostaje w tyle.
Wszak mieli to już od dawna.
 
Przestałem go odwiedzać, kiedy jeszcze usiłował handlować
meblami, piwem i zaprawą cementową.
Ostatni oddech wydał jak stara dziwka,
która wysprzedała wszystko, nawet dziecięce marzenia,
i umiera, a dawni klienci odwracają wzrok,
jakby nie stracili z nią cnoty.
 
Dzisiaj jedynie towarowe przetaczają się obok.
Brudne, ociekające olejem, zgnojone węglem.
Nie patrzą na biało czarny nekrolog:
Mielec
 
Ja też tęsknię do przeszłości,
Która odjechała.


number of comments: 2 | rating: 5 | detail


  10 - 30 - 100  



Other poems: Psalm Pięćdziesiąty Pierwszy. Zmiłuj się nade mną miłosierny Boże, Psalm Pięćdziesiąty. Wciąż mówisz Boże, lecz cię nie słyszymy, Psalm Czterdziesty Dziewiąty. Kto chce dziś słuchać, że warto być biednym, Psalm Czterdziesty Ósmy. Jerozolimo sławna, Syjonie odwieczny, Psalm Czterdziesty Siódmy. Wielki jest Pan nasz, stwórca Wszechświata, Psalm Czterdziesty Szósty. Jest ucieczką, jest pomocą, Psalm Czterdziesty Piąty. Chcę Panu memu zaśpiewać pieśń nową, Psalm Czterdziesty Czwarty. Boże, to słyszeliśmy swoimi uszami Lamentacja prawdziwego Polaka, Psalm Czterdziesty Trzeci. Krzywdę, która na ziemi, Psalm Czterdziesty Drugi. Jak łania pragnie wody ze strumienia., Psalm Czterdziesty Pierwszy. Myślę, że ten szczęśliwy, co swe szczęście dzieli, Psalm Czterdziesty. Gdy dom Pana się chwieje, Psalm Trzydziesty dziewiąty. Nie mów, nie pisz. Nie myśl zatem, Psalm Trzydziesty Ósmy. Skąd, Boże, ma choroba, skąd moje cierpienie?, Psalm Trzydziesty Siódmy. Kiedy dostrzegasz zło dokoła siebie, Psalm Trzydziesty Szósty. Świat i Bóg w zapętleniu, Psalm Trzydziesty Piąty. Do Ciebie, Panie, po pomoc uciekam, Psalm Trzydziesty Czwarty. Abimelek, Dawid, martwe przeszłe byty, Psalm Trzydziesty Trzeci. Coraz mniej w partyturach nut ku chwale Boga ., Psalm Trzydziesty Drugi. Czyste sumienie. Co to dzisiaj znaczy?, Psalm Trzydziesty Pierwszy. Powracam wciąż do Ciebie po mich ucieczkach., Psalm Dwudziesty Dziewiąty. Zabieramy ci, Panie, kolejne przymioty., Psalm Dwudziesty Ósmy. Do Ciebie, Panie, moją prośbę wnoszę., Psalm Dwudziesty Siódmy. Pan mym światłem i zbawieniem., Psalm Dwudziesty Szósty. Ty wiesz Panie, że jestem i znasz moje czyny., Psalm Dwudziesty Piąty. Abym nie stracił, co zachować muszę., Psalm Dwudziesty Czwarty. Wszystko, co nas otacza i to co nas zmienia., Psalm Dwudziesty Trzeci. Pan jest pasterzem mym, przewodnikiem, Psalm Dwudziesty Drugi. Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?, Psalm Dwudziesty Pierwszy. Boże, wódz się weseli z Twojej wielkiej mocy, Psalm Dwudziesty. Niech cię Pan wysłucha w dniu twego zmartwienia., Psalm Dziewiętnasty. Kosmos brzemienny tajemnicą Boga., Psalm Osiemnasty. Na wojnie jesteś potrzebny, Panie, każdemu, Psalm Siedemnasty. Czy twoje wsparcie mogę mieć Panie?, Psalm Szesnasty. Po byle jakich drogach się włóczyłem., Psalm Piętnasty. Dzisiaj nikt nie wie, gdzie przebywasz Panie., Psalm Czternasty. Myślą ludzie, nie ma Boga., Psalm Trzynasty. Szukam cię Panie ciągle, a jakbyś nie istniał., Psalm Dwunasty. Twej mądrości daj Panie, byśmy potrafili., Psalm Jedenasty. Dla Pana śpiewam głośno, chociaż wielu nie słucha., Psalm Dziesiąty. Dlaczego z dala stoisz, dlaczego, Panie?, Psalm Dziewiąty. Wciąż ci śpiewam, mój Boże, dla tak wielu darów., Psalm Ósmy. Boże nasz, który patrzysz sponad nieba., Psalm Siódmy. Sędzią narodów, Panie, byłeś zawsze., Psalm Szósty. Panie, Ty byłeś zawsze Bogiem miłosierdzia., Psalm Piąty. Usłysz, Panie, głos z Twej ziemi., Psalm Czwarty. Sprawiedliwość wymierzasz Boże w swej mądrości., Psalm Trzeci. Dlaczego przemoc, Boże, Twym światem rządzi?, Psalm Drugi. Ludzie wprzęgnięci w rytm dzisiejszych czasów., Psalm Pierwszy. Idź zawsze swoją drogą, ktoś ją w ciebie wpisał., Wielkanoc Jana Sebastiana, Prawda w ministerstwie, W sprawie logosu, Wielopole, Eden, Wołanie o Eurydykę, Niemiłosierny Samarytanin, znak, wojna w pokoju, budowanie, Lacrimosa, Komórki rakowe, Ikar Upadły, oswajam śmierć, w każdej kropli, ziemia usuwa się spod nóg, 94, Beznogi, popiół, Intro, skamlenie, Przed Wielkanocą, Via, słuchając, Ginczance, Vide, cui fidis, list do kończącego epokę, ekstraordynaryjny poeta, element łączny, Cyjanowodór, Ołów-ek, świnie, Trzydziestu?, stara kobieta, Nowe Campo di Fiori?, Na śmierć Dworca, Mater Meus, Boże Narodzenie w mojej głowie, Faszyści, Błędne tropy, Ryba z Jeziora Tyberiadzkiego, Betlejem, Hotel Paradise, Łuk Wilsona, Radość świętego Franciszka, Na Dolinie Jozafata, Rachela, Byli, Głód, Pleśń, Stabil, Józef Kret, muszę coś napisać, Pentaemeron, Kiedy delikatnie odchodzi natchnienie, Przesilenie wiosenno-letnie, Mam sześćdziesiąt dwa lata., Nie lubię poetów cierpiących..., A gdy otworzył pieczęć piątą..., Jak bardzo jestem..., Ten ciemny element ..., Źle mi jest ze świadomością.., Dzisiejszej nocy przyszła do mnie…, Nasi zmarli..., Coś się zmieniło...., Patrzę przez okno, Nazwałem, Niedziela Palmowa, Rozległe pole, Gdybym się dziwił..., są sprawy małe, Tuwimem na odczepne, Modlitwa człowieka osiadłego, Z życzeniami noworocznymi dla wszystkich poetów Trumla, Dies irae?, Grzebacze popiołów, Kiedyś, Sikając do Renu, Sikając do rzeki, Woda i krew, Namiestnik i prawda, Na początku był obraz, Ewangeliczny embrion demokracji, Kobiety, Cóż to jest prawda?, Ja, Piłat, Święto (z Pierwszą Brygadą w tle), Dom niespokojnej starości, Listopad, Po dwu stronach Rzeki, Europa, Śmieci, Wyhodowałem ojczyznę, Grochowiska, Cieszę się, Szedłem, Żółta róża, Wczesna jesień, Jaskółki, Las,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1