drachma | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (4) Forum (1) Książki (2) Poezja (353) Fotografia (6) Grafika (99) Wideo wiersz (12) |
drachma, 2 października 2013
Moja ukochana na małych samoprzylepnych karteczkach
zapisuje poziom poczucia szczęścia
co jest nie tylko przyjemnym doznaniem ale też czymś więcej
od kiedy w powłoce naszego ciała
zamieszkało jedno niepodzielne w którym streszczają się
wszystkie mity w różnorodnych kulturach analogiczne
(począwszy od dnia stworzenia a skończywszy na dniu potopu)
Patrzę na jezioro z podwójnym dnem
i wiem tylko jedno ona tak cudownie się przeciąga we śnie
przewraca na drugi bok mogę się do niej przytulić
dobrze jest zaraz po przebudzeniu pieprzyć
i razem zbierać puszki na wyjazd w góry lub do Izraela
względnie na tabletki antykoncepcyjne
drachma, 4 sierpnia 2013
jakbym żył w wolierze
i patrzył na kwietną śmierć w porach roku
napadli mnie ludzie odrąbali nogę i palce
w sieciach rybackich moje ręce
zamykam oczy i widzę dwie białe wrony
ich krew mięso i kości to moje siostry
złożone przez współbratymców w ofierze
dziś jestem tutaj na ulicy żebrzę
nie wiem gdzie będę jutro nie znam miejsca
spoczynku dla albinosa innego upierzenia -
zadziobać albo odpędzić taki jest los
białych czarnych w Tanzanii
drachma, 30 lipca 2013
Pukam do nieba bram to był ostatni przystanek
w ustach mam
twojej wydepilowanej cipki smak
gdyby nie mlecznobiałe światło przy którym zgasnę
w kałuży własnej krwi na 49th Street
trwałoby dłużej to co między nami
trzymam w dłoni New York Post na okładce
jest zdjęcie mężczyzny próbującego wydostać się
z torów metra ale moment później on ginie
to mogłem być ja
będąc w czyśćcu wspominam piękne chwile
gdy robiłem tobie minetkę
A może było inaczej
faktem bezsprzecznym jest że straciłem życie
ale przed tym przy tobie się nasyciłem
trzymałem w dłoni New York Times
na okładce było zdjęcie
wycieńczonej z głodu sudańskiej dziewczynki
obok tłusty sęp czekał na jej śmierć
to mogłem być ja bo dla nich lepszy martwy
skoro dzieło może przybrać na wartości
według aksjologii
drachma, 25 lipca 2013
II
Wiara
Umartwieniem kupiła łaskę
głowa wołowa zbawiona jak fiks z pobożnym
garniturem I stał się krucyfiks narzędziem pieszczoty
Tej pierwszej tej zdziwionej
przed którym biczuje ciało
nosi włosiennice taką jaką miała św. Faustyna
by wyprosić dla grzeszników skruchę
Ręce złoży i odmówi bezinteresowną zdrowaśkę
w intencji męża na wózku
do którego czuje wstręt
Brudny jest zwierzęcy seks
pod rozgwieżdżonym niebem bzykanie
gdzie każdy z każdym grzech
dobrze jest mieć różaniec
Od drzwi do drzwi
trzeba nieść nową ewangelizacje peregrynować
figurę Matki Bożej
wędrująca postać jest czymś więcej
niż krasnale ogrodowe zraszane przez
bezpańskie psy moczem
musisz mieć ubezpieczenie na wypadek
Więc uklęknij nie możesz klęczeć źle
trzeba pozbyć się sfery cielesnej
wybrzuszony kształt pupy lubią mężczyźni
nie powinieneś upatrywać wartości w prochu ziemi
a w bożym tchnieniu
woda święcona z rozpylacza
w dziesięciu przykazaniach od ojca w niebie
Skąd przyjdzie jego królestwo
ale nie dla imigrantów z ulicy i będzie wola jego
przebaczy grzechy ale nie tym co nas denerwowali
bo byli niewystarczająco higieniczni
a przecież czystość jest ponad wszystkim
drachma, 21 lipca 2013
poszły w rozsypkę dni wiatru szumiącego pośród traw
gdy leszczynowych łuków napinaliśmy cięciwy
biegnąc boso w czas beztroski przyozdabiając głowy
pióropuszem w blasku słońca lśniącym
z zacienionych wychodząc krużganków śniąc o podróżach
do krajów zamorskich gdzie marzenia beztroskie
spełniały się choćby pajdą chleba z miodem
którą częstowano podróżnych nie pytając o zapłatę
w zdrojach ogrodu finką pieczętowaliśmy święty pakt zmowy
naprzeciw światu przyłożywszy ranę do rany krwią w krew
ślubując przyjaźń po kres i pomstę za spalone wigwamy
za te ognie co przyniosły ból niczym śmierci zimny krzyż
mijały godziny błogie nikt ich nie liczył rosły drzewa
w ukryciu ptasiego śpiewu co oznaczał nam pory dnia i noce
odmieniając się przez czasy nad niebem gwiaździstym
z jabłoni papierówką napełnialiśmy brzuch sytym owocem
naznaczeni w księdze żywota wyłom w skale czyniąc
przez który woda będzie płynąć by w niej lewiatan
mógł się pluskać a niwa mogła obmyć z grzechu
gdy latem zwiędnie trawa w żywiole zaprószonego ognia
drachma, 13 lipca 2013
trzeba będzie posprzątać barłóg
wynieść rzeczy niepotrzebne
zalegające pod warstwą kurzu
odprawić egzorcyzmy okadzić ściany
odmówić kadisz nad zmarłym
z którego uszło życie a który śnił tak wiele
lepiej gdyby zajął się tym co użyteczne
zamiast kupować farby obrabiać foremki
pić i skarżyć się na ból trzustki
na kartce kaligrafując że prześcignęły
go malujące słonie - mordercy
pożywka nauk behawioralnych
wytwarzający seryjne murderabilia
nawet akwarele hitlera zawsze będą w cenie
maska normalności klasyczny gust
z odrobiną awangardy w słoniowej trąbie
wszystko to lepsze od moich nielotów
garbatych aniołków pasących się
na oślej łące
drachma, 6 lipca 2013
Łaska pańska na pstrym koniu chadza
kijem gna przed sobą tych którym nadaje ciężarów
nie do uniesienia
prowadzi ich do rzeźni
mówiąc że diabeł opętuje za pomocą Hello Kitty
gdy dzieci kłaniają się Bakuganom
trzeba przepędzić potwory do nieba tylko jeden krok
zło jest podobne do czarnych dziur
pochłania wszystko w swoim polu grawitacji
drachma, 1 lipca 2013
Przyśnił mi się sen poświęcony
motylom w brzuchu, najpiękniejszym i najrzadszym
z łuskoskrzydłych paziów.
W tym śnie podążałem za dźwiękami muzyki,
dotarłem do Grenady
w niej zwiedzałem ogrody Alhambry,
przeczytałem na murze słowa poety
Daj mu jałmużnę, kobieto, bo kogo smutniejszego znajdziesz
od tego kto ślepcem jest i jest w Granadzie.
Minąłem salę Ambasadorów,
stworzoną na podobieństwo raju.
Dziedziniec Mirtów,
w tafli wody odbijały się ażurowe krużganki,
kolumny arkad z białego marmuru,
pozostałości wielkiej kultury.
W stawie pływają ryby one tworzą komiks
dla naszych milusińskich.
Mali muzułmanie w strojach łowickich,
chciałbym, aby stali się integralną częścią i zadomowili się
u nas na dobre, nie byli terroryzowani bekonem,
który wzbudza w nich niesmak.
drachma, 19 czerwca 2013
Co by było Panie gdy wystawiłbyś mnie na próbę
nie oddał na pohańbienie ogniu
jako żagiew żywą płonącą pochodnię
w ogrodach złotego domu
w którym złote inkrustacje ornamenty mozaiki
i pijana świta Nerona
napawająca się bólem konających męczenników
oni też brali udział
w rzezi w Béziers nad rzeką Orb
najpierw w kościele św. Marii Magdaleny
wyrzucono w czeluść piekielną siedem złych duchów
bo tak Jezus kiedyś uczynił
a ponieważ ich wiara była gorliwa
trzeba pomnożyć ilość ofiar przez tysiąc
pozostałych pochwycono na ulicach
po ciężkim dniu pracy Legat papieski notował:
Dzisiaj Wasza Świątobliwość dwadzieścia tysięcy
mieszkańców
wydano mieczowi niezależnie od posady wieku
czy płci
Czy Panie w tym dniu byłeś w stanie
swoich rozpoznać odróżnić dobrych od złych?
I na tym nie poprzestano getta płonęły
oczyszczano przedmieścia
by mogła powstać monumentalna Stolica Świata
Germania trzeba przybudować miasto
zbudować arenę która onieśmiela i przytłacza
ażeby można było
uprawiać kult wodza który zasiądzie na tronie
przy fragmentach ołtarza pergameńskiego
tu gdzie trybuna i szerokie schody kolumnada
czy bym się Ciebie nie zaparł
gdy zamiast głodu i swądu dymu z płonących piwnic
gdzie specjalne jednostki dokonały deratyzacji
pacyfikując tę część Warszawy
umierałem wraz ze swoimi towarzyszami
A mogłem równie dobrze teraz przechadzać się
Nowym Światem
nosić zegarek na ręce marki Cartier
i nie będąc ostry jak miecz obosieczny nie śnić
że jestem ubezwłasnowolniony
Haloperidol ma moc nim usypiają po tej stronie
po nim chodżę po korytarzu powykręcany
Mówią kogo Bóg chce zgubić temu wpierw
rozum odbiera obok sąsiad patrzy z ciekawością
Jak płonie na nim kaftan bezpieczeństwa
nie wierzcie w to że był samozapłon
i sam zapalił się materac chcą się pozbyć
tej tkanki która „Salonowi” kością w gardle stoi
drachma, 15 czerwca 2013
Ten bezdomny starzec bezzębny z siwą brodą
w którą wplątała się jaskółka
symbolizująca dusze zmarłych
regularnie przesypia na ławce
śmierdzi wstydliwą fizjologią
uszczęśliwiony kiełbasą - matką jadalną
wiszącą na haku w mięsnym
to żaden Wojaczek tylko ja dwadzieścia lat potem
mogłeś czytać o mnie w rubryce wykroczeń
byłem wielokrotnie karany za spożywanie alkoholu
w miejscu publicznym
przestałem śnić wirtualny Sztetl
błękitną dziurę w którą wpłynął Jacques Cousteau
na swoim Calypso
tu żaden głód dziecinny już nie doskwiera
stan mój prawie idealny
odgrywam trupa w miejscu zapomnienia
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
25 listopada 2024
2511wiesiek
25 listopada 2024
Bajkaabsynt
25 listopada 2024
0019absynt
25 listopada 2024
Pod skrzydłamiJaga
25 listopada 2024
Widzenie wielu poetówdoremi
25 listopada 2024
refleksjasam53
25 listopada 2024
AniołyBelamonte/Senograsta
25 listopada 2024
Wróciłem do domu, MamoArsis
24 listopada 2024
Nie ma lekko...Marek Gajowniczek
24 listopada 2024
0018absynt