sam53 | |
PROFILE About me Friends (17) Poetry (1420) Prose (9) Photography (1) Postcards (6) Diary (2) |
sam53, 20 november 2012
śniło mi się że biegniesz
cała w bieli po śniegu
dłonie chłodne wyciągasz
chcesz się kochać
nie
w biegu
chwytasz mocno za rękę
pędzimy razem we dwoje
serce o mało nie pęknie
wali jak młot niespokojnie
gdzie z tą miłością we śnie
w tym nieskończonym biegu
zaprowadzisz mnie Zimo
w Krainę Wiecznego Śniegu
zatrzymaj się Zimo proszę
już padam
chodźmy do łóżka
z chęcią ciebie zaniosę
tam kołdra ciepła poduszka
nie powiem że się wyśniłaś
na miłość byłby to zamach
i wtedy się obudziłem
Zimo ty moja kochana
sam53, 20 november 2012
teoretycznie każdy może
wypić co najmniej litr gorzały
jeden się czuje po niej gorzej
drugiemu starczy łyczek mały
a ja się cieszę że nie piję
dlatego żyję
teoretycznie gdyż w połowie
czuję się niczym klucz od kłódki
na którą myśl zamknięta w głowie
pyta się drugiej
może wódki
czy problem wtedy sobie minie
choćby przy winie
którego moc teoretycznie
w nadmiarze większa od gorzały
myśli napędza ustawicznie
w jednym kierunku a nie chciałbym
swojego życia piciem skrzywiać
... kufelkiem piwa
teoretycznie a praktycznie
od piwa głowa mi się kiwa
od wina kwaśną minę mam
od wódki rozum bywa krótki
i co kochani
mam pić sam
sam53, 17 november 2012
na pochyłe drzewo nawet dziecko wejdzie
nie mówiąc o kozie która na nie skacze
drzewo tak jak drzewo zawsze krzywe będzie
i nieważna strona z której będziesz patrzeć
na pochyłe drzewo słońce nie zaświeci
kiedy zrzuca liście a zimą jest gołe
o nim piszą wiersze prości wierszokleci
wieszając w gałęziach zieloną jemiołę
a ona miłością konary oplecie
bo drzewo nie musi wyglądać jak świeca
choć kiedy jest krzywe ma jedną zaletę
trudniej je porąbać i wsadzić do pieca
sam53, 17 november 2012
oto ja służebnica twoja
gladiatorze słów
misterium tworzenia
zaczniemy wybuchem czegoś z niczego
a powstanie coś na kształt
nowej Ziemii
ze Słońcem i Księżycem
przecież wymieniając oddechy
zmysły szaleją
a nam nie trzeba miliardów lat
my się napiszemy w pięć minut
tylko zdejmij ze mnie sukienkę kosmicznego pyłu
i podaj rękę kochany
sam53, 16 november 2012
kiedyś chciałem czytać wszystkie twoje sny
przyklejać od nowa kartki w kalendarzu
niezwykłe marzenia kłaść w zwyczajne dni
by zmieniły barwę nabrały wyrazu
dzisiaj kiedy pamięć strzępi brzegi chmurom
a wspomnienia gubią obcasy po drodze
chciałbym ci powiedzieć że jesteś tą górą
na którą dwa razy z miłością nie wchodzę
sam53, 14 november 2012
zaczyna się od jednej kropli
marnego chlup chlup do kałuży
z początku chmura deszczu skąpi
jakby nie chciała sobie ulżyć
później szparami gdzieś pomiędzy
z obłoków delikatnie pryska
niby że z wiatrem razem kręci
a przecież nie da się odzyskać
i nie jest to jesienna mżawka
ani wiosenny kapuśniaczek
krople spadają może z rzadka
ale jak bomby lub kartacze
dudniąc o szyby jednostajnie
w szaleńczym tańcu sił natury
okłada okno gdzie popadnie
aż z parapetu lecą wióry
w zasadzie nie wiem skąd się wzięła
co chwila w deszczu oczy mruży
jeszcze na dobre nie zaczęła
a już spłynęła do kałuży
sam53, 13 november 2012
cisza dźwięki chwyciła na ręce
twarz wyrazem pod nogi spojrzała
jak melodia co łapie za serce
choć za słowo też pewnie by chciała
ale najpierw jak dziecko z kąpielą
jego wylać po prostu nie sposób
trzeba chęci podzielić przez zero
później kota odgonić od płotu
myśli zebrać do kupy na zapas
cisza wiecznie trwać nigdy nie może
a gdy przyjdzie się w mankiet wypłakać
załkaj głośno choć płacz nie jest w modzie
sam53, 13 november 2012
jeszcze się liśćmi z wiatrem kręci
wirując ponad płaszczem ziemi
tak jakby uśmiech swój dziewczęcy
chciała pokazać zamiast cieni
jeszcze zza chmur promieniem błyska
końcem zanurza go już w błocie
mgłę ciągnie w poprzek kartofliska
i chłód zaprasza dziurą w płocie
chowa się w ciemność pod kamienie
stąd nikt jej już nie wyrwie siłą
zimą przemarznie po korzenie
ale trwać będzie tak jak miłość
sam53, 7 november 2012
ja z szarości wspominam koszary
deszcz szarugi i błoto w kamaszach
szary zwykle kojarzył się z czarnym
a wiadomo co czarny oznacza
i choć smutek odbijał się w czerni
a noc stała od zawsze na straży
trudno takiej na słowo uwierzyć
chociaż w czarnym mi nawet do twarzy
na ten przykład berecik na głowie
już z antenką do szarych komórek
w sytuacji na pół wyjątkowej
najczarniejszą zapychał wszak dziurę
kiedyś chciałem charakter wymienić
szary zdawał się być idealnym
więc kupiłem dwa w jednym z przeceny
po tygodniu przebarwił się w czarny
los nad wyraz nie bywał łaskawy
choć powietrze wciąż miewam za darmo
zapomniałem o mleku do kawy
już zbożowej nie piję a czarną
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
19 november 2024
0010.
19 november 2024
0009.
19 november 2024
0008.
19 november 2024
Metaphysics Of ShrineSatish Verma
18 november 2024
1811wiesiek
18 november 2024
0007.
18 november 2024
0006.
18 november 2024
Śpiew ptaków to są myśliEva T.
17 november 2024
Too PrudentSatish Verma
16 november 2024
Collective LossSatish Verma