Poetry

Arsis
PROFILE About me Poetry (304) Prose (153)


Arsis

Arsis, 2 december 2021

Cafuné

(Z cyklu: Określenia)

***

Jest tak spokojnie, tylko liście szeleszczą nad nami, niczym spienione fale…

Chwieją się od wiatru gałęzie kasztanów.

… kwiaty w słońcu, zapach lata,
barwne korale
― w przestrzeni łąk…

Zsuwa się obłok
na skraju nieba…

… dotyka ziemi…

Słuchamy ―
ptasiej
― melodii…

Kładziesz głowę
na moim torsie,
przymykając oczy.

… prześlizguje się po trawie
jaskrawy
prześwit…
… migocze.

Pomiędzy ―
moimi
palcami,
twoje długie włosy…

… twoje wilgotne usta ― przywierają do moich…

(Włodzimierz Zastawniak, 2016-03-31)

***

Cafuné (por.) – czułe przeczesywanie palcami włosów przez drugą osobę.

***

https://www.youtube.com/watch?v=44wvpW1wWtY


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Arsis

Arsis, 2 december 2021

Ennea

(Z cyklu: Albumy muzyczne)

***

Teksty z cyklu „Albumy muzyczne”, nie są przekładami. Są one jedynie luźno związane z
oryginalnymi tekstami utworów, zawartymi na prezentowanych przeze mnie albumach
muzycznych. Zarówno sama muzyka jak i treść utworów śpiewanych są dla mnie niejako
pretekstem i inspiracją do przedstawienia swoistego konceptu fantastycznego.

***

Wirują planety… ― ciągną za sobą rozpłomienione strugi…

… pędzą ―
wprost
― na mnie…

Błękitny Saturn ― przecina pierścieniami obłoki…

Tnie je szybko, jakby mechaniczną piłą…

… spada ―
z bardzo
― wysoka…

Na jego lśniącym pancerzu widzę
― wykrzywioną
przerażeniem
― olbrzymią twarz…

Owiewa
mnie
wiatr,
który przybywa z otchłani…

… z głębin,
z nocy…

Przechodzę jakiś nieznany proces…

Jakąś
― próbę…



Coś nieustannie
mlaszcze,
połyka kęsy…

… pręży muskuły…

Chodzi w górę i w dół ― ostra jak nóż ― grdyka…

Uciekam,
biegnę, co sił…

Zostaję ―
jednak
― dopadnięty…

… stalowe
imadło ―
miażdży
― moją krtań…

Walczę!

Zrzucam to z siebie
― z najwyższym trudem…

Pociągnięty w bezdenną czeluść
― chwytam się rozpaczliwie krawędzi Wszechświata…

… stacza się ―
razem
― ze mną…

… z wielkim
łoskotem
― nieskończoności…

*

Cofające się fale zostawiają białe języki piany
o zapachu soli…

Nacierają z hukiem…

… wychodzisz
z oceanu,
niczym
― Afrodyta…

Nasycam się widokiem długich, ociekających wodą włosów…

… jaskrawego
słońca
― na twojej skórze…

(Włodzimierz Zastawniak, 2018-09-05)

***

Ennea – jest to drugi album muzyczny (studyjny) amerykańskiej jazz-rockowej grupy Chase, wydany
w 1972 roku.

***

https://www.youtube.com/watch?v=vXFY_WqYVxs

https://www.youtube.com/watch?v=ZeNqyiFC8hg


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Arsis

Arsis, 29 november 2021

The Visitor

(Z cyklu: Albumy muzyczne)

***

Teksty z cyklu „Albumy muzyczne”, nie są przekładami. Są one jedynie luźno związane z oryginalnymi tekstami utworów, zawartymi na prezentowanych przeze mnie albumach muzycznych. Zarówno sama muzyka jak i treść utworów śpiewanych są dla mnie niejako pretekstem i inspiracją do przedstawienia swoistego konceptu fantastycznego.

***

Rozpryskują się na mojej twarzy ostre krople drobnego deszczu…

W chłodzie ciągnącym od wilgotnej ziemi
sine obłoki zakrywają niebo.

… wiatr rozwiewa włosy, szarpie za poły dziurawego płaszcza…

Dmą w tył i do przodu te zrywy zimnych obszarów,
jakie tylko mogą dopaść człowieka w ciszy nagle zbudzonej.

Mijam poczerniałe od niewyobrażalnego żaru nuklearnych wybuchów popękane, żelbetonowe
bunkry poligonu.

… przypominające surrealistyczne dzieło
jakiegoś szalonego artysty
wystające, zbrojeniowe pręty.

Teraz: zastygłe - na kształt pazurów prehistorycznego gada,
z resztkami morderczej radiacji.
Niegdyś: rozciągnięte i poskręcane z dziecinną łatwością,
rozgrzane uprzednio do białości, niby w hutniczym piecu…

Jestem mocno
wyczerpany,
jakbym przebiegł kilka maratonów…

A przecież
― przeszedłem

t a k

― n i e w i e l e…

Opierając się spoconym czołem
o betonową ścianę,
łykam hausty
skażonego jadem powietrza.

… wypuszczam je z astmatycznym świstem pękających płuc.

Przed oczami latają mi szare plamy,
jakieś formy mglistego niby-życia,
co przeobrażają się
w czyhających wszędzie szczegółach.

Czyżby
ktoś,
coś do mnie szeptał?

Trzymał
za
rękę?

Oglądam się za siebie, przecierając załzawione oczy
od gwałtownych
porywów
szalejącego smutku.

Krew pulsuje mi boleśnie w skroniach,
jakby zaciskała się
wokół mojej głowy
rozżarzona, stalowa obręcz.

Zagłębiam w mokry piasek bose stopy,
wyczuwając aż nadto to przegniłe próchno martwej ziemi.

… kiedy
nagle ―
rzeka
rozjarza się
― w rozbłysłym znienacka słońcu!

W głębokim
cieniu
pochylonego drzewa
― zakrywam dłońmi płonącą twarz…

*

Spójrz, jak rozchylają się moje umalowane z przesadą usta, odsłaniając wybrakowane
na przedzie zęby.

… uśmiecham się do ciebie…

Jest tak radośnie
wokół,
beztrosko i zabawnie.

Moje oczy…

Spójrz na moje
komiczne oczy!

… pod jednym z nich namalowałem czerwoną łzę.

Spływa po bladym od pudru policzku,
zostawiając po sobie rozmazany ślad.

Mam na sobie buty, które są o wiele za duże. Połatane spodnie, przyciasną marynarkę…

Czyż nie jest to zabawne?

Powiedz:
― bawi cię to?

Każde moje poruszenie wywołuje burzę oklasków,
każdy mój
udawany,
nieporadny krok.

Jest tak miło, kiedy przezabawnie
uśmiecham się do słońca,
człapiąc jak kaczka i kręcąc drewnianą laską.

„Milcz, błaźnie!” ―
karcę
siebie
samego.

― „Milcz!”

Lecz nie milczę, trwając dalej
w tym bezsensownym cyrku
i coraz ciężej dysząc…

… z rozhukanej widowni słyszę:

„Jaka wspaniała bestia”

„Brzuch ma ―
jak gruszka
― Bessemera” *,

„Nie da rady wykonać salta”…

Wywracam się…

Wstaję
i tańczę…

Potykam się w burzy
oklasków i śmiechów.

… wśród błagań o powtórzenie…



Na zewnątrz: udawane wniebowstąpienie i gra pozorów.

Wewnątrz: nocny taniec wariata,
który na przemian śmieje się i płacze…

Tapla się jak dziecko w kałużach ulic pustego miasta…

Nie zważa wcale na krople padającego deszczu,
co rozpryskują się coraz intensywniej
na jego wpatrzonej w skłębione niebo, rozmazanej twarzy…

Powiedz:
― bawi cię to?

(Włodzimierz Zastawniak, 2019-05-18)

***

The Visitor – jest to trzeci album muzyczny (studyjny) brytyjskiej grupy Arena. Album został wydany w 1998 roku.

* Gruszka Bessemera – jest to nazwany na cześć brytyjskiego inżyniera i wynalazcy Henry Bessemera, pierwszy przemysłowy konwertor do produkcji stali o charakterystycznym wybrzuszonym kształcie, który został uruchomiony w 1856 roku.

***

https://www.youtube.com/watch?v=EF5ANZhDE3E

https://www.youtube.com/watch?v=98u2kMlFYTs


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Arsis

Arsis, 29 november 2021

Próba niepowrotu

Doskwiera mi chłód… Nade mną ogromny baldachim głębokiej nocy, doskonała bezgwiezdna
czerń…

Chyba sobie pójdę,
wybiorę się
w podróż
bez powrotu…

… w otchłań migających świateł przejeżdżających aut…



Raz już próbowałem,
lecz zawróciłem
w ostatniej chwili
z niekończącej się drogi…

Wracając,
wszedłem
do księgarni…

… spoglądały z okładek zasmucone twarze…

Znudzony kasjer utożsamiał się za ladą z niebieskawą poświatą smartfonu…

… ktoś o coś zapytał…
ktoś zaszeleścił
stronicami książki…

Ktoś przystanął
na chwilę
za oknem witryny…

W wieczornej ciszy
― tykanie ściennego zegara…

To wtedy
ta noc ―
stała się
― moją miłością

… w bezkresie
upajającej
melancholii…

Obszedłem nieśpiesznie
starą kupiecką halę,
pamiętającą jeszcze młodość
― mojej umarłej niedawno matki…

Ktoś, pijany,
śpiewał przy
ceglanym murze…

… sprzedawał z barłogu niepotrzebne nikomu resztki…

Lumpeks z natłokiem asortymentu używanych płaszczy i toreb,
chemiczna pralnia, ekskluzywny salon z ukrytą za ekranem monitora samotną ekspedientką…



Kołuje pod
kolumnadą
― lodowaty wiatr…

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-11-29)

***

https://www.youtube.com/watch?v=hZvrF4yn0iY


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Arsis

Arsis, 27 november 2021

Clutching At Straws

(Z cyklu: Albumy muzyczne)

***

Teksty z cyklu „Albumy muzyczne”, nie są przekładami. Są one jedynie luźno związane z oryginalnymi tekstami utworów, zawartymi na prezentowanych przeze mnie albumach muzycznych. Zarówno sama muzyka jak i treść utworów śpiewanych są dla mnie niejako pretekstem i inspiracją do przedstawienia swoistego konceptu fantastycznego.

***

Pójdę sobie. Na zewnątrz kłębi się w swoim mroku noc… Przede mną długa podróż…

W pustym, ciemnym pokoju szepczę do samego siebie.

Księżyc zagląda przez okno,
kładąc się na podłodze zimnym blaskiem…

… obserwuję ten przekrzywiony prostokąt…

Zanurzam w nim
dłonie
i twarz…

… wyczuwam wibracje zderzających się atomów…

Tykanie ściennego zegara… Zgrzyt przesuwających się trybów
i przekładni
starego mechanizmu…

…G O N G…

Boję się unicestwienia,
niespodziewanego
kolapsu cząstek
substancji czasu…

Pójdę sobie,
dokąd?
― przed siebie…

Zakładam
płaszcz,
aby wyjść
naprzeciw gwiazdom.

… zamykam za sobą drzwi…

Omiata mnie chłód
schodowej klatki,
zamkniętych na wieczność mieszkań umarłych dawno sąsiadów.

W półmroku opuszczonych pracowni milczące popiersia, porzucone w nieładzie
dłuta…

… narzędzia
zbrodni
― na kamieniu…

(To już kiedyś było, wiem…)

… na zewnątrz zamiata liście wiatr…

Stawiam
kołnierz
dziurawego płaszcza.

Na pustej, przymglonej ulicy
latarnie kołyszą swoimi zwieszonymi głowami…



Moje stałe miejsce jest puste.
Czeka jak zwykle na mnie.
Przyglądam się pozostawionym na blacie wilgotnym kręgom…

… alkohol rozlewa się
tak ciepło
w żołądku…

Kolejny drink.
― już nie wiem, który…

Barman poleruje szklanki, spoglądając na nie pod światło obojętnym wzrokiem.
… odbija się przede mną w lustrze szaleństwo, moja wykrzywiona, zniszczona twarz…

*

Nie ma żadnego wytłumaczenia.

Jestem bezbronny,
jak foka
― wyrzucona na brzeg.

Pochłaniam
chciwie
kęsy powietrza.

Dudni mi w pulsującej głowie nieskładny, pijacki gwar.

Ściskam w dłoni długopis
czy plastikową słomkę…
Na poplamionej kartce
― urywki jakiegoś tekstu…

Nie mogę,
nie potrafię…

W obłokach papierosowego dymu
kołują nieustannie barowe ćmy.
… spalają się w obskurnym świetle kinkietów…

W miejsce poprzednich przybywają nowe…
… męczy mnie odgłos spadających z wysoka miękkich, puszystych ciałek…

Czuję, że i mnie
zaczynają
― wyrastać skrzydła.

*

Gram w szachy na pogiętych szczątkach cywilizacji.
Moim przeciwnikiem: szaleństwo.

Właśnie
― dostałem mata…



Coraz większe porywy lodowatego wiatru
uderzają
w moją twarz.

Nic nie czuję.
Nic.

Już dawno stała się biała,
jak zmrożona przestrzeń
śnieżnego piekła
z łagrami nienawiści…



Wszystko zaczyna się dziwnie kołysać…

Przytłacza mnie
ciężar
spadających bomb…

Zawadzam wciąż nogami o jakieś żelastwo, zardzewiałe, porzucone karabiny i hełmy…

O spalone szczątki z ponurym spojrzeniem,
które odradzają się na nowo.

Które podnoszą się i pędzą,
aby zadać śmiertelne pchnięcie bagnetem
w powtarzającym się w nieskończoność natarciu…

… popełniam błąd, myśląc, że to jest wzdęty trupim rozkładem post-apokaliptyczny
krajobraz…

Walka!

Wciąż
― walka…



Coś strasznego zeszło do podziemi
i czai się w mrokach.

Wystrzeliwuje z każdej bramy swój okrutny jad plująca kobra.
Otwierają się czarne gardziele z cuchnącym szlamem.

… strumienie szamba zalewają wszystko, zatapiają…

Gdzieś tutaj ―
musi być
zejście
― do piekła…



Obrzygane farbami mury
chylą się ku upadkowi,
które podpierają bez wiary
― obrośnięte mchem, brodate fauny.

Słychać trzask łamiącego się, przegniłego drewna, odgłosy miażdżenia…



Jąkają się i krztuszą gołębie w kałużach.
Załamują skrzydła w nieszczęściu.
… na kolczastych drutach zwisają resztki poszarpanych jelit z siwą sierścią kozła…

Nie przeskoczył!



Mijam szare, bezimienne szeregi skazańców
o czarnych,
pustych oczodołach.

Wczepione w stalową siatkę po napięciem
pokrzywione,
spalone palce..

… swoisty performance nieudanej próby ucieczki…

*

Otwieram załzawione, szczypiące oczy.

Wysypują się na moją twarz czarno-białe piksele z ekranu szumiącego telewizora…

Noc?

Dzień?

Brzęk tłuczonego szkła.

Bełkotliwy
rozgwar.
… kłębiące się pod sufitem chmury…

Brakuje słońca,
ale za to
świeci się lampa w poplamionym, żółtym abażurze.



Coś sobie zaplanowałem,
lecz zapomniałem, co.

Miałem chyba dokądś pójść,
aby spotkać się
z własnym cieniem.

Jestem nikim.

Jeśli ktoś chce pogadać, to numer mojego telefonu jest na nogawce spodni…

Moja
wina,
wiem…
… wiem…


Wszystko jest moją cholerną winą…

Nie musicie mi już o tym ciągle przypominać…

Schylam się, aby podnieść zdeptany, ubłocony zwitek papieru.

… coś pisałem…

Upadłem.

Nie mogę się podnieść..
…kto mi pomoże wstać?

Nikt…

Tuż przed moją rozkrwawioną twarzą porusza nerwowo wąsami słodka, biała mysz…

(Włodzimierz Zastawniak, 2020-01-17)

***

Clutching At Straws – jest to czwarty album muzyczny (studyjny) brytyjskiej grupy Marillion. Album został wydany w 1987 roku.

***

https://www.youtube.com/watch?v=4bi-xj-cpFU

https://www.youtube.com/watch?v=4bi-xj-cpFU

https://www.youtube.com/watch?v=sOgpkvZJIa8

https://www.youtube.com/watch?v=ecUWafiuj3c


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Arsis

Arsis, 25 november 2021

Cardington

(Z cyklu: Albumy muzyczne)

***

Teksty z cyklu „Albumy muzyczne”, nie są przekładami. Są one jedynie luźno związane z oryginalnymi tekstami utworów, zawartymi na prezentowanych przeze mnie albumach muzycznych. Zarówno sama muzyka jak i treść utworów śpiewanych są dla mnie niejako pretekstem i inspiracją do przedstawienia swoistego konceptu fantastycznego.

***

Pędzą przed siebie z zimnym wiatrem rozwiewającym włosy, widząc światło,
które pochłania dusze…

Roztrzaskują się z krzykiem w błękitnym oceanie –
przerażeni świadkowie wniebowzięcia…
I wciąż przeciąga się w przestrzeni
szaleńczy skowyt zmaltretowanych ptaków,
których pióra opadają puchowym deszczem…

… ktoś chciał komuś
coś powiedzieć,
lecz ― nie zdążył…

W blasku jaskrawego słońca,
w majestacie przemijających obrazów, tylko szum i łopot rozrywanej koszuli…

Na brodzie ―
strugi krwi
z przygryzionej wargi…

Cierpienie i ból
mieszają się
z rozkoszą śmierci…

… ktoś chciał komuś coś powiedzieć.
lecz…



Lecieć,
lecieć…

… jedyna miłość…



Podniebny rejs szaleńca…

Krzyki mew…

Płacze anielskich istot... Cienie obłoków na mojej twarzy…

Przemijające kontury życia… Zamglone prześwity… Nagłe uderzenie blasku w źrenicę oka…

… pełgający,
lśniący
potok,
na obrysie
― wystawionej dłoni…

*

Prześlizguje się po szybie strumień światła…

Nabieram
rozpędu…

Wiatr i niebo…

Cisza i świst powietrza…

Dotyka
Mnie…

… obmacuje ciało…

Przybliżam się,
wciąż się przybliżam…

(Ile jeszcze potrwa ta rozkosz?)



Dostrzegam wiele nieruchomych, pooranych bruzdami blasku twarzy…
Żywych?
Umarłych?

Obtłuczone,
kamienne maski…



Po korytarzach mojego mózgu
rozchodzą się jakieś pogłosy
i echa … Kto mnie wciąż pyta o drogę?

K t o?

… zmieniłem trasę…

Dotyka mnie
płomień…
… szkło kaleczy ciało…

*

Martwe od dziesięcioleci cielsko pokrywa szary pył przeszłego czasu…

W rozsłonecznionej scenerii gorącego lata,
w zielonym piekle rozgałęzionych łodyg…

… pogięte szczątki
z zatartymi
symbolami
przynależności…

Wryte w omszoną glebę, splątane ze sobą żelazne wstęgi…

I wszystko takie wątpliwe,
nieruchome, zatopione w milczeniu…

Szum listowia…

Pełgające blaski prześwitów…

Cienie
i zmierzchy…

Trzymam w dłoni kawałek rozbitego szkła…
Mieni się w słońcu, migocze…
Jaskrawy poblask przesłania obłok…

Nastaje mrok. Nastaje chłodny powiew samotności…

Spoglądam w górę…

… unoszę się ponad rozłożyste konary prastarego drzewa… ― unoszę się… ― lecę…

(Włodzimierz Zastawniak, 2020-04-19)

***

Cardington – jest to drugi album muzyczny (studyjny) brytyjskiej grupy progresywnej Lifesigns,. Album został wydany w 2017 roku.

"Cardington, to miejscowość, gdzie mieściły się hangary, w których konstruowano statki powietrzne. W latach 30. ubiegłego wieku trwała inżynierska rywalizacja, pomiędzy angielskimi i niemieckimi konstruktorami. Jej przełomowym momentem był tragiczny lot sterowca R101, który rozbił się w trakcie swojego dziewiczego rejsu do Francji w wyniku, czego śmierć poniosło 48 spośród jego 54 pasażerów. Na polach nieopodal Cardington do dzisiaj stoją hangary, które są pomnikiem i hołdem pamięci ofiar tamtej katastrofy…”. (Z recenzji Artura Chachlowskiego, ze strony: https://mlwz.pl/recenzje/plyty/19156-lifesigns-cardington)

***

https://lifesigns1.bandcamp.com/track/n

https://lifesigns1.bandcamp.com/track/touch

https://lifesigns1.bandcamp.com/track/cardington


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 21 november 2021

Pamięć

Planeta mroku… Błękitne słońce jarzy się niewiele ponad pełnię księżyca… Planeta ciszy…

Drgające,
zimne
gwiazdy…

… pędzące okruchy kosmosu…

Wpatruję się w twoje odbicie na gładkiej ścianie kamienia…

… na twoją twarz
z opuszczonym
ku ziemi
― spojrzeniem…

… jej rysy zaciera wiatr…

… roztapiasz się ―
w bryłę soli…

Znikasz…

… rozpuszczasz
w bijącej ―
o dalekie skały
― goryczy morza…

Wyciosany przez nie wiadomo kogo
prastary, wielki obelisk
przeslania tarczę słońca, z której wytryskują meandrujące promienie straszliwej radiacji…

… omiatają wiązkami śmierci wyjałowioną już ziemię…

A jeżeli coś żyje,
to tylko dlatego,
że trwać może bez ciała…

Ciało stoczyło się dawno
― w przepaść przeszłego czasu…

… żyjesz odtąd we mnie, w pamięci mojej zabalsamowana…

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-11-21)

***

https://www.youtube.com/watch?v=l0b-IORFU8k


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 17 november 2021

Byłem dzisiaj o zmierzchu, mamo

Słońce już zaszło… Nastał chłód przejmującej ciszy…

Nieruchome, nagie drzewa…

Pod stopami ―
szelest
― uschniętych liści…

… przywitałaś mnie smutkiem, mamo…

Pustka, całkowite
opuszczenie…

Ściskający serce mrok
― listopadowej samotności…

Zapalałem na twoim grobie lampkę pośród tłumu umarłych o zapadniętych oczach…

… nieprawda,
oni ―
nie umarli,
im tylko
― zaparło dech…

(ukazała mi się na chwilę bezkresna,
śnieżna biel
bez jakichkolwiek śladów… )

Kiedy odchodziłem,
płomień drgnął,
jakby tchnięty niewyczuwalnym powiewem…

Wiem, że dałaś mi znak, ponieważ inne były niewzruszone…

Drżał ―
tylko
― twój…

… jedynie ― twój…

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-11-17

***

https://www.youtube.com/watch?v=DPGVtkjwjZ4


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 15 november 2021

Byliśmy

Przychodzimy za późno, przechodząc obok tego drzewa z wyrytym imieniem na korze…

Obok drzewa pamięci w szumiącym lesie, w pochyleniu, w rozpaczy ciszy…

Nad nami ocean nieba,
płynące wolno obłoki…
… słońce uwięzione w gałęziach…

Byliśmy tu i tam, i gdzie indziej, przechodząc z przeszłości w przyszłość,
przekraczając teraźniejszość rozmytą bladą światła…
… i przechodząc raz jeszcze, schodząc w kręgi zapomnienia, rozmyci, pełni cienia…

Byliśmy – i to chyba wystarczy za wszystko, byliśmy tak, jak tylko można być w szaleństwie miłości…

Jakaś muzyka daleka
przechodzi teraz
przez szkło tęczowe…
… i drżenia kropel po niedawnym deszczu…

Wszystko pachnie
apteczną wonią
zwilgotniałych ziół…
… nienasycone nami łąki…

Pamiętasz?

To okrucieństwo czasu oddala nas od siebie…
Jakby to była ciemna, rwąca woda, co wszystko pochłania…

Milczysz…

Razem milczymy…

Obcy
już
sobie,

dalecy…

… a wokół las szumi złowrogi…

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-11-15)

***

https://www.youtube.com/watch?v=d7DSLDW4aGQ


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Arsis

Arsis, 13 november 2021

Jesteś tam, prawda?

Przychodzę tutaj, mimo zimnego wiatru, mimo deszczu, który rozpryskuje się
na mojej twarzy…

Na mojej twarzy ―
namalowana
nieudolnie
― maska klauna…

… na mojej twarzy ― łza…

Jesteś tutaj…
… otaczasz mnie…

W kołysce dłoni
― zapalona świeca…

W mroku ― jedynie słaby blask, ściskana oburącz iskierka smutku…

Tęskno
mi,
mamo…

… przefruwają zwiędnięte liście…
Chłód wieje z przestrzeni
z nadciągającym szeptem…

Ładnie wykuli
twoje imię
na kamiennej płycie…

Jeszcze mosiężna głowa Jezusa na krzyżu, i będzie dobrze…

Tęskno
mi,
mamo…

… pozostały już tylko sny…

W snach jest mi ciepło, albowiem słońce ogrzewa z uśmiechem moją twarz…

Spogląda z błękitnego oceanu nieba…

Jesteś
tam?

Jesteś
tam,
prawda?

(Włodzimierz Zastawniak, 2021-11-13)

***

https://www.youtube.com/watch?v=sXpU-eIDdM8


number of comments: 0 | rating: 1 | detail


  10 - 30 - 100  



Other poems: Ta cała jaskrawość, To od księżyca taka cisza, Unicestwienie, Moje hikikomori, I tylko cisza, cisza..., Wróciłem do domu, Mamo, Drżenia niewidzialnych membran, Fluktuacje, Muslimowo. Szczypce śmierci, Norylsk. Nieskończony deszcz, Dudinka. Beton i stal, Nierzeczywista, Underground, W deszczu spadających ptaków, Nieuchwytne, Nadejście, Nokturn, Składasz się z ciągłych powtórzeń, Bądź, Weltschmerz *, Nic, Nie było tam nic oprócz pustki, Rozpad połowiczny, Śmiercionośny serwis gracza na trawiastym korcie, Kocham cię, Wychodząc w słońce światłością się staję, Obecność, Nieobecność, Złuda, Wyznanie majowe, Pamięć, Jasność enigmatyczna, Chciałem ci powiedzieć…, Biały szum, Stalker experience, W ciszy, Westchnienia w otchłani nocy, Zona (Strefa), I uleciał cały ten zgiełk, Abyss, Miłość jest pragnieniem, Anemoia*, Fernweh*, La Douleur Exquise*, Entropia, Grobowiec na atolu, Byliśmy we śnie, jesteśmy, Ptaki śpiewały o tobie, Schizoid man, Jesteś, Misterium III: Drugie przyjście, Misterium II: Kolęda, Cicho, Misterium, Twoja twarz w snopach jaśniejącego deszczu, To wszystko przybywa z samotności, Bo tak, Odejście, Rozpad pamięci, Psychodelium, Budowanie wieży, Ocean zapomnienia, Oczekiwanie, Byliśmy, Przeszywa mnie tęsknota twojego widzenia, Coś ruskiego się zwaliło, Dwie miłości, Operation Greenhouse, Truchła, maszkary, szkielety…, Biała melancholia, czyli życie w epoce oszołomienia, Tajemnica światła, Kocham, Unisono, Tutaj nie ma już nic, Rozdarcie, Drzewa, liście, wiatr…, Tęsknota w słonecznych prześwitach, Oczekiwanie, Zatrzymaj się, obejrzyj…, Preludium do wieczności, Otchłań zapomnienia, W kołysce dłoni mych, Spójrz na mnie, Immersja, Ohyda, Wiem, mamo, Umiem ciebie na pamięć, Poza nami, Kocham cię, Niespełnione, Kiedy tak, Idą poprzez mury, podłogi, szyby…, Miłość, Komorebi, Może, Migotanie, Opuszczenie, Otchłań martwego domu, Kocham cię, Ocean, Nie chcę, abyś była historią, Drżąca, Jest w nas, Nocne misterium, Ręce, dłonie, gesty..., Cienie, Na ile starczy sił, na ile starczy życia, Jesteśmy, Echa, Forsaken, Inny, Krzyk, Przebłyski szczęścia, Jesteś westchnieniem, Łąki pamięci, Wracam, Czy mnie znów słyszysz?, Byłaś, Do kogo to mówię? Do samego siebie, Zamiast wiersza o miłości, Suita na młoty i świdry, czyli remontowy hardcore, To, co zostało, Kobieta w gęstej czerni rozwianych włosów *, Idę, Bądź, Odejście, I omiata wiatr, Śnię, Ślad, Powrót, Cryogenic memory, Nighthawks, Matko, moja jedyna!, Epsilon Eridani, Miejsce oczekiwania, Chiaroscuro, Szczegóły milczące, Negatyw, Jesteś taka piękna, Strefa ciszy, Gdzie ucieka wiatr?, Widzę ciebie w ciągłych powtórzeniach, Maj, Cicha korelacja, Introversion VII: … spopielony tynk, Wasteland, Jesteś?, Miała takie smutne oczy, Trying to Kiss the Sun, Introversion VI: … metamorfoza kształtu,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1