Poetry

Arsis
PROFILE About me Poetry (314) Prose (157)


9 september 2025

Smugi kondensacyjne

Kochaj mnie tak jak… Po prostu kochaj mnie…
(poczekaj, kartka wypadła mi z dłoni i zaszeleściła w przelocie z fałszywą lekkomyślnością)
… i furkoczą skrzydła puszystej ćmy, która wiruje wokół żyrandola,
wokół płomieni świec.

I uderza o klosz, wzniecając z pajęczyn szary pył zapomnienia.

Noc… Ta noc sina. Ta noc. Ta noc kolejna bez ciebie...
Ta noc, w której zostało zanurzone nasze życie.
Ta noc…

Wiesz, ja naprawdę cię kocham...

Siedzę teraz przy stole i piję, to znaczy piszę.
To znaczy jedno i drugie.

A kiedy się zapatrzę z szeroko otwartymi oczami, widzę jak idą w oddali złachmanieni mężczyźni
takim posuwistym krokiem w fufajkach i czapkach uszatkach.

Idą po lodowym, śnieżnym piekle syberyjskiej głuszy.
Po pustkowiu. Idący z siekierami drwale
z buchającymi im z ust obłokami pary.
Pod butami trzeszcząca, oślepiająca w słońcu biel.
Usypują się im spod butów grudki lodu. Wspinają się...

A ja wspinam się razem z nimi.. Ślizgam się.
Upadam. Wstaję. Idę dalej…
Ivan Denisowicz podaje mi rękę… Skąd tu nagle… Skąd, u licha, Sołżenicyn...

Skąd tu nagle… Nie wiem, skąd ta nagła wizja... Doprawdy…

Kołuje mi się w głowie.
Majaczą widma
od nadmiaru wrażeń...

Szklanka wyślizguje mi się z dłoni. Szklanka na wpół pełna i na wpół pusta.
Z odciskami palców. Z liniami papilarnymi. Z jednoznacznym daktyloskopijnym dowodem
konsumpcji.

Wiesz, siedzę i piszę, ale czy to ma być wiersz? Czy to miał być wiersz?
Sam nie wiem, co. Może trochę za dużo wypiłem,
na pewno za dużo,
bo zapomniałem, kto miał być mistrzem nocnej ceremonii…

Jurij Kostogłotow? A ten, co tu nagle?
Skąd się tu wziął?

Ach, to ten, co umiera na raka i zostało mu pół roku życia.
Idzie, natykając się na motor wyjeżdżający z bramy.
I jedzie wciąż pociągiem do tej kobiety, której nigdy nie spotka, bo wybrała innego.

A więc znowu Sołżenicyn.
Wygląda przez okno ubielonej, małej chatki na wiecznym osiedleniu.
Za nią rozległy horyzont. I zmierzch czerwonego słońca w chmurze owadów.

Szpaler zielonych topól
majaczący w dali.
Rozwiewane przez wiatr kondensacyjne smugi....

Dlaczego to jest
tak daleko?
Tak nieskończenie…

Aleksander ubogaca krajobraz jak tylko może.
I coś szepcze do mnie. I coś mówi.
Porusza milczącymi ustami
tak, jak wtedy, kiedy się widzi we śnie.

Tak jak wtedy, kiedy mówi coś do mnie mój umarły ojciec. Nie słyszę go. Nie dosłyszę.
Albowiem zagłusza go szum upływającego czasu.
I tętno bijącego serca w tej ekstazie milczącego skupienia.

Aleksandrze, mówisz coś do mnie. Wiem, podniosłeś się,
wprawdzie tylko na kolana, ale zawsze. Wiem… Macha ręką, jakby na pożegnanie.
I znika. Rozwiewa się w jakimś uniesieniu podczas odpływającej godziny sierpniowego skwaru.

Zostałem sam.

Czy ty mnie kochasz? Zwracam się znowu do ciebie, kochana.
To twoje milczenie. Ten twój upór...

Wiesz, była tu przed chwilą moja matka. Umarła.
Przed chwilą albo i wieki temu.
Nie wiem.
To wszystko jest zbyt zagmatwane.

Stała przy otwartym szeroko oknie, wtedy, opierając się rękami o lastrykowy parapet
któregoś sierpniowego popołudnia. W aureoli słońca jej włosy wznosiły się i opadały, jakby
od oddechu...

Lecz… Nie ma. Nie ma jej tu.
Znikła. Była mgnieniem.
Jak ten krótki błysk słońca na szybie poruszanej niczyją ręką.
Jak iskra.

I to zniknięcie…
To twoje,
matko…
Pamiętasz?

Czy pamiętasz jeszcze?

Podziwialiśmy samoloty lecące, te srebrne ptaki w kobaltowym niebie, któregoś tam święta…
I znowu te kondensacyjne smugi,
jakby powracające wciąż w to samo miejsce obłe ciała pierzastych węży...

Wtedy...

Te majestatyczne, masywne byty,
a jednak lekkie jak piórko.
I ze świstem wiatru
na ostrzach lśniących skrzydeł.

Na parapecie srebrna obrączka i łańcuszek. Zostały. I korale z plastiku bez żadnej wartości.
A jednak ..

Spójrz, jeśli widzisz.

Trzymam właśnie w dłoni twoje przetarte zdjęcie.
Jedyne. Choć nie jedyne wcale z młodości.

Popękana emulsja na twarzy,
na powiekach
zmrużonych od blasku.

Na krawędziach z plamami zacieków. Wygiętych.

Od ciągłych
powtórzeń.
… Od ciągłych...

(Włodzimierz Zastawniak, 2025-08-31)

***

https://www.youtube.com/watch?v=SBvaXQMkusA



other poems: Kocham cię, Smugi kondensacyjne, Pójdźmy, Zanim dosięgnie nas światłość, Owoc wyobraźni współczesnego mistrza, Migoty blasku. Drżenia, Przeskok, Przepływ, W mozaice szeptów, Dotknij, Ta cała jaskrawość, To od księżyca taka cisza, Unicestwienie, Moje hikikomori, I tylko cisza, cisza..., Wróciłem do domu, Mamo, Drżenia niewidzialnych membran, Fluktuacje, Muslimowo. Szczypce śmierci, Norylsk. Nieskończony deszcz, Dudinka. Beton i stal, Nierzeczywista, Underground, W deszczu spadających ptaków, Nieuchwytne, Nadejście, Nokturn, Składasz się z ciągłych powtórzeń, Bądź, Weltschmerz *, Nic, Nie było tam nic oprócz pustki, Rozpad połowiczny, Śmiercionośny serwis gracza na trawiastym korcie, Kocham cię, Wychodząc w słońce światłością się staję, Obecność, Nieobecność, Złuda, Wyznanie majowe, Pamięć, Jasność enigmatyczna, Chciałem ci powiedzieć…, Biały szum, Stalker experience, W ciszy, Westchnienia w otchłani nocy, Zona (Strefa), I uleciał cały ten zgiełk, Abyss, Miłość jest pragnieniem, Anemoia*, Fernweh*, La Douleur Exquise*, Entropia, Grobowiec na atolu, Byliśmy we śnie, jesteśmy, Ptaki śpiewały o tobie, Schizoid man, Jesteś, Misterium III: Drugie przyjście, Misterium II: Kolęda, Cicho, Misterium, Twoja twarz w snopach jaśniejącego deszczu, To wszystko przybywa z samotności, Bo tak, Odejście, Rozpad pamięci, Psychodelium, Budowanie wieży, Ocean zapomnienia, Oczekiwanie, Byliśmy, Przeszywa mnie tęsknota twojego widzenia, Coś ruskiego się zwaliło, Dwie miłości, Operation Greenhouse, Truchła, maszkary, szkielety…, Biała melancholia, czyli życie w epoce oszołomienia, Tajemnica światła, Kocham, Unisono, Tutaj nie ma już nic, Rozdarcie, Drzewa, liście, wiatr…, Tęsknota w słonecznych prześwitach, Oczekiwanie, Zatrzymaj się, obejrzyj…, Preludium do wieczności, Otchłań zapomnienia, W kołysce dłoni mych, Spójrz na mnie, Immersja, Ohyda, Wiem, mamo, Umiem ciebie na pamięć, Poza nami, Kocham cię, Niespełnione, Kiedy tak, Idą poprzez mury, podłogi, szyby…, Miłość, Komorebi, Może, Migotanie, Opuszczenie, Otchłań martwego domu, Kocham cię, Ocean, Nie chcę, abyś była historią, Drżąca, Jest w nas, Nocne misterium, Ręce, dłonie, gesty..., Cienie, Na ile starczy sił, na ile starczy życia, Jesteśmy, Echa, Forsaken, Inny, Krzyk, Przebłyski szczęścia, Jesteś westchnieniem, Łąki pamięci, Wracam, Czy mnie znów słyszysz?, Byłaś, Do kogo to mówię? Do samego siebie, Zamiast wiersza o miłości, Suita na młoty i świdry, czyli remontowy hardcore, To, co zostało, Kobieta w gęstej czerni rozwianych włosów *, Idę, Bądź, Odejście, I omiata wiatr, Śnię, Ślad, Powrót, Cryogenic memory, Nighthawks, Matko, moja jedyna!, Epsilon Eridani, Miejsce oczekiwania, Chiaroscuro, Szczegóły milczące, Negatyw, Jesteś taka piękna, Strefa ciszy,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1