14 june 2024
Wychodząc w słońce światłością się staję
W słońcu. W stepie. W dalekich echach nie wiadomo czego. Na tej równinie pod wielkim kloszem
kobaltowego nieba…
Jestem tutaj w tej udręce oczekiwania (na ciebie?)
nie wiem. Być może. Kiedy wychodzę z bunkra.
Kiedy się opieram o betonową ścianę łapię chciwie hausty skażonego powietrza…
Powyginane żelazne pręty fundamentów. Rozdarte trzewia.
W blokach betonu. Pomiędzy blokami…
To się przekształca.
Faluje na wietrze.
Podarte łachmany. Zawieszone.
Leżące obok. Wszędzie…Kiedy idę. Albo, kiedy nie idę.
Kiedy się przeciskam rodnymi kanałami nuklearnej śmierci. Wychodzę w światło.
W jaźń jaskrawszą od gwiazdy. Wyłaniam się. Wnikam w ciepło powietrza.
I wyłaniam się w tym wyłanianiu
do nie wiadomo czego. W nadziei wniebowstąpienia.
Cały w świętości.
Z ramionami rozwartymi szeroko, jak krzyż wynoszony w męce,
przez kogoś
przytłoczonego jego ciężarem. Przez kogoś, kogo już nie ma.
Wyłaniam się w nieziemskiej infule, jarząc się na krawędziach.
W rozbłyskach neutronów.
Spopielony radiacją.
Gdzieś z tyłu.
W półmroku.
W nocy podziemi.
Trzask drzwi w ogromnym przeciągu. Metaliczne
uderzenie. I jeszcze raz. I jeszcze…
Takie ciągłe uderzenia kowalskim młotem.
Skrzypienie
zawiasów.
Przeciągłe.
Ciągnące się długą frazą…
Kiedy mówię w gorączce. Kiedy śnię, śniąc dalej na jawie. Słyszę wołanie.
Tam.
W głębi niczego, gdzie bez powietrza w mur wrasta skrzydlata trwoga.
Wśród okrzyków. Wśród niewyraźnych słów
zdegradowanych milczeniem.
A więc rozkładam szeroko ramiona, unosząc wysoko głowę.
Jakbym szedł w rozstrzelanie przez cząsteczki blasku.
Idę wolniej po gruzie, ciągnąc za sobą szatę asymetrycznego cienia. W odorze rozkładu.
W cichym chrzęście rozbitego szkła.
W zwojach splątanych kabli. Popękanych kineskopów.
Wśród nowotworowych guzów
naciekających ściany
cichym szmerem nieskończonego wzrostu.
Wśród pyłu.
Rury znikające w głębi…
Dziurawe. Pozrywane. Pogięte...
Coraz więcej tu tego.
Rozbłysków gamma.
I całej menażerii zwidów
nacierającej zamaszystym krokiem.
Nacierającej na coś, co było kiedyś człowiekiem.
(Włodzimierz Zastawniak, 2024-06-14)
***
https://www.youtube.com/watch?v=qn9Uo-Kz7L8
21 november 2024
21.11wiesiek
21 november 2024
Światełka listopadaJaga
20 november 2024
2011wiesiek
19 november 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.
19 november 2024
1911wiesiek
19 november 2024
Jeden mostJaga
19 november 2024
0011.
19 november 2024
0010.
19 november 2024
0009.
19 november 2024
0008.