Marzena Przekwas-Siemiątkowska | |
PROFILE About me Friends (33) Events (1) Forums (2) Books (10) Poetry (182) Prose (20) Postcards (4) Diary (5) |
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 4 january 2011
kłócę się z
lusterkiem o scenografię ust
wśród tłumu samotnych włosów
grzebień łamie przyzwyczajenia
przestrzelone bólem powieki
zaniemówiły
nie bój się
nie będę patrzeć na ciebie jakbym prosiła
o miskę mleka
nie będę podpinać swojego życia wsuwkami
żeby znowu się nie rozpadało
nie świecie
nie będę siebie
powlekać tobą
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 28 december 2010
W kąciku sofy z
reumatyzmem
kot mruczy zaklęcia
obserwuje pająka
który na dekolcie
purpurowych krzeseł
pogrążył się w
marzeniach
obok
szydełka
sprawnie upięły wełniany
kok
będzie czapka
opadająca na oczy
pachnąca konfiturą z
porzeczek
potem
przyjdzie
babcia
powie coś o dorożce
Gałczyńskiego
i skórzanych bytach
stryja
przez które musiał
pójść na wojnę
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 15 march 2011
Godziny w których powinno się tańczyć
I łamać obcasy
upłynęły
Teraz znalazło się miejsce pod miotłą
obok myszy
Przestało wrzeć
tylko cisza dramatycznie kipi
Później o piątej rano
dzwonią cienie
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 26 december 2010
Z mostu zwodzonego
podbrzusza
Paznokieć wychyla się
poza pasek spodni
Naskórek dreszczem
powstał zbrojnie
Rozpętała wojnę
z chciwości ciała
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 14 february 2011
Połówki zapałek które już nie dadzą ognia
To co było
zostaje rozsunięte
jak parapety nieba
Rozchwiana
spóźniłam się z jesienią
Szarość sadzi słoneczniki
w głodnym ogrodzie
Zbieram czułości by mieć na miłość
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 10 march 2011
Nie jestem amatorką powrotów
buty już tyle razy
podkładały sznurówki pod nogi
Uparcie wodziłam drzwi na pokuszenie
by rozsunęły uda
raz jeszcze dotknąć twoich obecności
Stałeś w sieni
naszych wczorajszych ciał
żałośnie pochłonięty zbawianiem świata
Przekonałam się
że nie było warto
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 3 may 2011
sofa uwydatnia rumiane usta
kochanek palcami naśladuje szminkę
odważnie nakłada poduszki zielone cienie
na nabrzmiałe piersi materiału
pled utkany ostatnim kuszeniem parzy pośladki
w dłoniach zmięte napięcie
próbuję wycisnąć z materiału
trochę krwi
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 21 january 2011
Gdyby zatrzymać się na krawędzi lustra
nie spoglądać w nie
nie splatać fragmentów ciała
Kochankowie dotykają się
zsuniętymi powiekami
bo na to pozwala wrażliwe sumienie
Na tym polega
dramat lustrzanych odbić
realność demaskuje
zwierzęce instynkty
chęć pożerania
doświadczamy nagości
zhańbienia
modlimy się
by śmierć była tylko i wyłącznie końcem
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 3 september 2011
słońce
obnaża stróżkę kurzu
chciwie zagląda przez dziurkę od klucza
pogłębia językiem i wkłada
nogę pomiędzy drzwi
garnek podrzuca nie do swojego domu
potem w kolejce cieni obiera gruszki
gotuje kompot na pożyczonym cukrze
fartuch zawiązuje na biodrach
kroi cebule do jajecznicy
syte kładzie się na wznak
poklepuje po brzuchu
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 19 march 2012
mosty wiszą jak wisiały
bezmyślnie blakną w ostrym świetle
w lesie dzieci palą słońca
gorący popiół w kieszeniach
topi cukierki czekoladowe
starsze panie skupione poprawianiem
portmonetki w biustonoszach
skurcze nadal bez nagrody za przetrwanie
jutro dorosnę mamo
by minąć
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 26 february 2012
...bo pełni jesteśmy pustych foteli, które tak skrupulatnie przygotowywaliśmy w złych i dobrych przebłyskach, bo mamy głowy pełne przeludnionych kanap, które wysiedziały się na samym środku.... Ustawiane w drodze do wyjścia klinują się w drzwiach...
pełna jestem pustych foteli i przeludnionych kanap
śnię strachy na wróble które hodują
pasożyty wróżą długość orgazmu wyciągając patyki
spod obrusa pogłębiane
pępki ze słomy butwieją
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 29 january 2012
wieczory zimne nosy wpychają
za pazuchę werandy
ogonem wymiatają spięcia
na wędkę z wierzby łowią klucze
ukryte pod schodami
krople zjeżdżają po poręczy
radośnie gubiąc kapcie
zastanowienia ubrane w epickie mundurki
salutują wydętym piersiom ogrodu
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 15 december 2011
"Nie
potrzeba mi zachęty, bo sam dbam o instrumenty"
z podręcznika do muzyki
dmę w róg
krzyczę
piersi do odwrotu
przynajmniej nie
stracę wojska
jak głupi Roland
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 10 february 2014
złożona z mniejszych i większych pęknięć
rękojeść ułożyła się pod żebrami
co chwile porządne kopnięcie
zimne okłady na kark jak kadzidło
pięści pod pośladki
podobno lepiej wtedy widać zmiany
obce ułożone w łonie
podpływa pod sam brzeg
karmię krwią
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 27 october 2011
wyrwane ze snu powieki
nie mrużą nagłych zawahań
pod piersiami łomoczą zdeformowane dzieci
w zapadniętych policzkach szukamy
narośli poprzedzających oddychanie
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 27 september 2011
Henrykowi
milczenie zaschło w gardle
to ostatnia przepustka by przemoknąć
złota rybka ma obgryzione płetwy
nie podpłynie kiedy zgłodnieje
kurz pośliznął się na chodniku przed drzwiami
włosy przyprószył oczekiwaniem
wypłowiałe cienie śpią na kaloryferach
wygrzewają ogony
pieką policzki pocierane śniegiem
w tym roku zabraknie choinki
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 30 august 2011
naucz się kręcić
nie tańczę przecież z nogą od stołu
depczesz mi po palcach
myślałam że tylko kobiety noszą obcasy
w swojej niezdarności
zapraszam do walca opuszczonych
podniesiony kołnierz zasłania przedsionki
zaciekawień i oddaleń
parkiet zaprzedaje lustra
chwyta w talii
falują
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 17 august 2011
w za ciasne buty
obleczone poranne chłody
składasz chusteczkę na popołudnia
wspólne mieszkanie
odkładnie kubków uchem do okna
przybierasz tort w nowe wzory
ja przyklejam łatki udomowionym szpakom
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 22 september 2013
Marysia
śpiewa ćmom pieśni żałobne
pod kamienie
upycha tekturowe trumienki
skubiąc koniczynę dla królików
do wiatru wystawia miejsca po nerkach
Marysia moja
śpi w lepiance wśród grobów listnych
gdzie padają ślepe koty
larwy przymarznięte do traw zbiera
razem z chrustem na rozpałkę
* coś z Kotów:)
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 12 march 2013
Wyciągaj mnie ze snu za właściwy koniec.
Wiesław Uciechowski
poduszki na wygnaniu
u stóp wszczynają bójkę
z łoża dochodzą zaśpiewy
oblubieniec nie zważa na dysputy
w pamięci ćwiczy rozchylanie i zanurzanie
ona łasa pochwał
pręży się wije
on dobija do brzegu
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 9 march 2013
papierowe łódki wysyłam na śmierć
popychane kijem trzymają dzioby nad wodą
w podbieraku deszcz bezradnie
zamyka im skrzela
miała rude włosy
na nadgarstkach bransoletki z rumianku
kamienie śliskie zzuły buciki
potem w gorączce upuszczali krew
nazajutrz po zdrowaśce zmarła
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 11 february 2013
bose dzieci kluczą nad głowami
obserwują zerwane huśtawki
porośnięte kąkolem
na karuzeli wiatr odpycha się nogą
wróbel w samotności
zjada wyprażoną słońcem pszenicę
źdźbła podają rosę
spragnionym kamieniom
czekamy
babcia wraca do dziadka
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 30 december 2012
nie wypada tak w gościnie brać z talerza rękoma
pchać do ust ssąc nieustannie
uczoność nie pozwala wziąć Wać panny pospiesznie
na kuchennym blacie z sukienką zadartą
trzeba wtopienia w skórę bóstwa
oj kochliwy pan
cierpliwość cnotą
me łono jednak zmącenia pragnie
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 3 november 2012
ucieram liście
przysypiemy osty przed mrozem
w lawendzie obtoczymy ogrodowe bujaki
kot na czatach
posila się nalewką miodowo-mleczną
sprawdza czy zima nie nadchodzi znienacka
dym improwizuje na ganku
jak pies liże łapy
potem goni ogon
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 31 october 2012
mężczyzn wyłuskać ze skóry
łupiny zostawić w słoiku
ku przestrodze i statystyce
w domu naszło samotności pod parapety
zbutwiałe pościele wchłaniają
odgrzewany wstyd
opiekunka wiesza kaftaniki
dzieci dokończą pomidorową na kościach
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 30 october 2012
czuję śmierć wyraźnie
trochę jak wanilia z pieprzem
nie notuję oddychania
behawioralne złudzenie bez ujmującej myśli
jak spadanie z drabiny
w ostatnim momencie chwytam się szczebla
by puścić tuż nad ziemią
przez chwilę orgazm ze strachu
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 24 july 2012
docenię błoto na sienniku u obcych
w ramach wdzięczności sama zasłonię dłonią usta
mamo
obetnę włosy przy skórze
dziękując mężowi za to że mnie chciał
zasnę bez kolacji
przestanę dokarmiać ptaki
ukręcę ocalonym kotom karki
tyle ich zalęgło się tej wiosny
przecież nie mamy miejsca
mamo
zaprószone ogniem poranki
uduszę kocem
już zawsze będę cicho
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 23 may 2012
rozchylone usta sine w pęknięciach
zmiętą chusteczką nanoszę rumianek
pomaga jak kadzidło
zamykanie w pęcherzach dymu elementów skóry
wydzielone z oddychania i parowania
osiadają na linii podbródka jak bandaże
w miejscu policzków świadectwo błędu
bóg stoi z boku
trzyma ręce w kieszeni
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 21 may 2012
warta przed wygładzoną kołdrą
złożona broń
przyniosłam wiadra pójdziemy po wodę
tyle czasu nam zostało
koty zaczekane na progu
trzeba rozlać mleko
trzonek grabi wsparty o płot
pęcznieje od potu pasuje do ręki
babciu garbię się
pomóż wyprostować
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 28 july 2011
W kieszeniach tłoczą
się palce i zamki
z piasku okna
deszcz napiera
zgubiłam klucze
przy kolejnej fali
wiatr wyrzuci śnięte talerze i sztućce
głuche garnki
uderzają o siebie
tłuką głowami
krzesła chwytane za
grzbiety milkną jak zabijane króliki
nadstawiam karku
domy powinny zostać zamieszkane
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 23 july 2011
świt
skamląc pod oknem
otrzepuje się z kałuż
dzielnice marszczą
brwi
drzewa które straszą
mają brązowo-rude
grzbiety i pazury
piszę nekrolog w przypalonych
garnkach
od lat chora od
wewnątrz oddycham przez nos
kiedy psują się zęby
nie myślę o otwieraniu
zostały pospolite
sny o chusteczce do nosa
zupie z wkładką i
małym chlebie
w zakurzonej
modlitwie o nasycenie
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 21 april 2011
chwieję się
zniżam do poziomu kopyt na chodniku
zbyt grząskie myśli o poprawianiu
by postawić stabilnie dom
babcine paciorki
zamiast rodziny
wynaturzone palce
ścierane o kręgosłupy wierzeń
ginę
bez przypisów do szczęścia
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 25 may 2011
chwała Bogu że nie mieszkam tutaj od zawsze
byłabym wypaczona jak futryna drzwi
dzięki którym mam wciąż świeże powietrze
w moim niepokoju
zbliżam się do nich
czuję jak wiatr
pod halką
studzi przypływ sutka
bose stopy
perwersyjnie fioletowe
zanurzam pomiędzy twoje kolana
czy to cienie na zasłonie
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 4 july 2011
po co wódka z musztardówki skoro
kapela może tak do rana
wyliczać kwatery na cmentarzu
w odstępach pomiędzy stopami
podryguje spróchniała podłoga
tempo na trzy czwarte
trzonowce łyżek cieszą się z bigosu
w przerwie na żołądkową gorzką
gniją opowieści o zasługach stryja kłusownika
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 3 may 2011
mój świat to wylęgarnia hien
liżę szczeniaki od głowy po ogon i koniecznie pod sierść
gryzą sutki
łapczywie mlaszczą
żółć
pierwszy łyk
ślepe wkładają łapy do uszu
przerażone zahaczają o powroty
do jamy brzucha
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 21 april 2011
umieram nasadami włosów
do kaplicy zgrzytów
składają rozszarpaną cerę nocy
śmierć smaczniej podaną
łatwiej się przełyka
potrawa z hadesowych piszczeli
przejadła się już
zasztyletowani bezwietrznością
znieruchomiejemy jak pnie
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 27 april 2011
Oliwii oraz Ewelin
deszcz biega po parapecie
w jednym pantofelku
popijając siebie
spod (do)słownej powieki
podglądamy świat
a tuż przy stole
pluszowy zając z odprutą nogą
potyka się o świt
obudziłam czajnik
gwiżdże na bezsenność
jeszcze chwila
szósta rano spadnie z krzesła
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 20 december 2015
mży
w tym małomiasteczkowym horrorze
śpią klony dzieci
zbyt spokojne by budzić się na nocne karmienie
wydmuszki i piaskowe ludziki
niosą torebki saszetki oraz ścięte kwiaty
w uniformach fartuszkach czy mundurkach
opasani jak popręgiem
przymykają oczy
na rodzinne wędrówki kaczek
ptaki kolebią się dalej
nikt nie prosi o ogień
krzyżują zimne ręce na piersiach
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 17 december 2015
lekkomyślne ptaki
żegnaliśmy białymi chustami
teraz biedują przetrząsając polne trumienki
w nocy padają płoty od strony sąsiada
woda zamarzła w dzbanach
bo nie umiemy prosić
ciężkie wozy posłali po medyka
babcia widząc boga każe nam błagać
pod wspólną kołdrą śnimy kluski na mleku
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 23 december 2015
bliżej wieczoru chłód sięgał ramion
umoszczony na piersiach
jak do snu
kładł cień za cieniem prężąc grzbiet
nie miałam nic do powiedzenia
piętrzyłam kamienie
niezdecydowana czy to będzie stół czy kołyska
wolę jasne zakończenia
jak to muchy nakrytej szklanką
żadnego skamlania czy gimnastykowania
nic nam z nieba nie spadnie
dziecko ni żaden cud
skoro wymieniamy nieuprzejmości
wynieśmy kanapę do wiatrołapu
tam wciąż trwają rozmowy
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 27 december 2015
byłaby to nienawiść do ciała dowolnej Isabell
gdyby nie należała do mnie
magia sukienki w drobne kwiaty kończy się kiedy patrzę w lustro
pod nią wciąż to samo dotykane ciało
mierzone brudnymi palcami
kolejne warstwy napotkanych spojrzeń oblepiają
odległość pomiędzy ramieniem a linią podbródka
ale to nie plastry miodu raczej zastygająca smoła
po tej stronie stopy są ciężkie
nie pozwalają na podnoszenie kolan czy zadzieranie nosa
w środku może pod żebrami a może w dole brzucha
sama nie wiem
mieszka mała dziewczynka
z trudem przełyka wodę
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 11 june 2020
babcia i dziadek poszli do piekła
chcieli dobrze
wychowywać mnie na mądrą pannę
wolałam mężczyzn z tatuażami i kolczykiem w nosie
po spotkaniach podskakiwałam by wyrzucić ich z siebie
jadłam mięso palcami i kładłam się spać w makijażu
psułam cerę
mówili że już nic ze mnie nie będzie
skończyłam pod kreską
nauczyłam się że nie wylewa się szczęścia za kołnierz
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 13 december 2015
babci Stasi
małe dziewczynki nie kłamią w sprawie całowania
niosą przez łany rzepaku zaognione policzki
w podskokach i piruetach przecierają usta
tymczasem spłoszone zające rozbiegły się we wszystkie strony
dziadek widocznie rozbawiony
stanął na baczność
co myśli to jego
małym chłopcom należy się świat i scyzoryk
jedna panna do tańca druga by wymieniać liściki
kiedy wieczorem babcia zbiera spodnie do prania
odkrywa miłostki
zawstydzona biegnie do kuchni
bo mleko na ogniu
zanim dzieci zasną adapter przypomni
że ja od wschodu aż do zmierzchu dnia wciąż bardziej cię….
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 20 june 2016
śnimy przypadkowego boga połączenie
asymetrycznych wzorów i pustych pozdrowień
oddychanie spłyca obraz gdzie
bladość pokutnej kolejki myli rzeczywistości
w fazie czuwania
przekładamy zło nad złem
gliniane gwizdki wyschły
nie budzą szarych ptaków
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 31 december 2015
siódmego dnia kawa na ławę
mamy już łamliwe drzewa
przesuszone trawy
zaokrąglone pośladki i pełne biusty
opanowaliśmy dystans do drzwi i okien
osłuchiwanie ścian trwa z przerwami do rana
kiedy zduszone orgazmy wylęgają się w poduszkach
wilgoć posnęła w żółtawych prześcieradłach
duszno na nic płukanie ust
układam go nad sobą
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 31 may 2020
w świecie moich lęków
nie ma Zakonnicy czy Annabelle
nie urodzi się dziecko Rosemary
w świecie moich lęków
mlaszczą i siorbią staruszkowie
nieprzewijani całe dnie
w świecie moich lęków
nie wystarczy uratowanie Siedmiu dusz
by ocalić życie
w świecie moich lęków
od ściany do ściany tłuką się półsny
na chwiejnych nogach z szlafrokami zapinanymi na plecach
w świecie moich lęków
kruche żyły
przyjmują brudny deszcz
w miejscu wkłucia sine próby
postawienia się
zanikają z czasem
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 19 june 2016
nie śnię
niemowląt które kąsają penisa Tyberiusza
zapominam o cukrowym sercu na patyku
upalny dzień
owce ułożyły się pod wierzbami
nie pasują do pejzażu
nadzy biegniemy przez wysokie trawy za dom
tam szpaki napychają tłuste brzuchy
pachnie siano
sprowadzilibyśmy deszcz
gdyby nie procesja wakacyjnych dzieci
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 5 june 2016
„ Anioł czuwający nad kobietami i mężczyznami w chwilach ich samotnego spełnienia nie ma nazwy”.
Pascal Quingnard
pochodnie spoglądają chyłkiem
na posłanie z liści
gdzie rodzi się z gwałtu
brodaty twór
dopada mlaszcze
zanosi się płaczem
rażony nagłym lękiem
skarży się bogom
wyprostowany
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 6 may 2016
nie ten rozmiar kochany
zmierzony palcami
koszula w spodniach ustawia go na baczność
to dlatego na zmianę wciągasz brzuch
dziś nie niedziela
i na litość boską te skarpety do sandałów
krawat przechylony na lewo
wbijasz mi brodę w ramię
i myślisz że coś z tego będzie
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 28 april 2016
pod paznokciami wnosimy lęk
w czystą obojętność
nie było dobrej zabawy czy dzielenia piaskownicy
trochę jak na ślizgawce zdarte kolana
następnego dnia duszący kaszel
ogłuszone światło spaceruje po pokoju
napierając ławicą kolorów
mimo to mętnieją spojrzenia
spokój wytrącony z rąk
kładzie się bielą na powieki
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 11 february 2016
w tym śnie nie przychodzę po zgodę
niesiesz z szopy myszy trzymając je za ogony
pozbawiły nas ziaren słonecznika
tyją by wydać wielopokoleniową biedę i powodzie
zima będzie na wysokie cholewy
strawę grzaną nad ogniem przegryzaną słoniną
lisy przyjdą pod kurniki
na wiosnę baba wyprawi dzieci w świat
za chlebem
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 31 january 2016
wieczorem pomarszczone wyzwiska
ścieliły się pod nogami
teraz nakryte słoikiem
otwierają pyszczki i milkną
przy podnoszeniu kruszeją jak
stary naskórek
kiedy przychodzisz
tracę przyczepność
pod palcami błony prześcieradeł
miały sny że płyną
na nocnym stoliku pralinki
ostatnia przyjemność
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 10 december 2015
I tylko samotność, samotność jest panem
na końcu każdej drogi...
Czerwony Tulipan
poczekam aż skończysz palić kochanie
papierosy i mosty pozwalają wypełnić obrazy
poniosę swoją walizkę w obce pokoje
sukienka w talii podpięta agrafką podobno chudnę
jesteśmy tak blisko by zmienić temat
przy ławkach falują strzępy gazet
najpierw na palcach by opaść na stopy
do siebie i od siebie
zapowiadają
rzekomo nie zatrzymamy się na wszystkich stacjach
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 1 may 2015
na horyzoncie jesienne rozkloszowane suknie
tak postanowiłaś
spakowana po zapasowe guziki
nie staniesz na baczność z odprutą kieszenią
ja pewnie zabrałbym młotek i gwoździe
a także spodnie na zmianę
kto wie czy nie ma tam dzikich psów
pewna celu lekceważysz
nadbrzeżną trzcinę
ta gaworzy dowoli wyśmiewając zakochane żaby
wilgotną chusteczką przecierasz usta
na ten uciążliwy skwar musi wystarczyć
jednak coś zjem
trudno dotrzymać ci kroku
coś mi się zdaje że nie zwolnisz
posnęły motyle
żołędziowa armia opuściła wartę
nie odgania zmarzniętych gałęzi
musimy zawczasu rozcierać dłonie i policzki
to jeszcze daleko
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 29 march 2021
chwalmy nasze małe życie
Czyżykiewicz
przestraszyłeś mnie smutku porządnie
tego pięknego lata nie przekwitły dni
rzepak zaogniony kładł się namiętnie prawym zaś lewym biodrem
miałam piękne paznokcie
kształt jak dziadka
obcięłam je krótko
nie było czym wczepić się w życie
noce przejrzyste odprowadzały kochanków do siebie
zaszeptani odbici na rozgrzanych zasłonach
łamałam tabletki jak chleb
opuszczały mnie ręce
w pośpiechu na skróty
jak w poronnej gimnastyce
rankom śniły się drożdżowe bułki
mleko pełne maczany biszkopt
przy wdechu żal ironia strach
rozrywały płuca
przestałam się podnosić
wydech
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 29 march 2021
to nie jest dla dzieci
przecież wyrywasz się do lotu jak "Piotruś Pan"
kiedyś miałam zdrowie
dawno temu
powoli zapominam jak to było
po sześciu latach odstawiam leki
budzę się w nowej rzeczywistości
czy ją stworzyłam
nie wówczas byłaby przestrzenią alternatywną
ale może mieć to związek z "Pierwszym Poruszycielem"
który wyjął ruch z ruchu uczynił go bezwietrznym
aby znowu umieścić go w biegnącym czasie
to by się zgadzało
w tych momentach kiedy traciłam wpływ
czytałam że ataki paniki pojawiają się do 30 roku życia
miałam pecha
spanikowałam
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 26 september 2014
„Kto poluje jest polowany”
Pascal Quignard
mimowolne bazgranie tła budzi
wtórny lęk ciasnego przejścia
trawimy obrazy stół krzesło łóżko
wypieranie pożądania nieudane
natrętne światło rozwiera ciszę
ściana po ścianie
do palącego wnętrza
unosimy wyżej głowy jakbyśmy
podskórnie przeczuwali
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 25 september 2014
wyrośliśmy z babci i dziadka
puchowych kurtek oraz jednopalczastych rękawiczek
wzięliśmy pod ramię kalekich żołnierzy na strych
nie chowamy się za zasłony czy pod stoły
przed wielkookimi strachami z szaf
umarły porcelanowe wróżki
rękawy sweterka za krótkie żeby chlipać
dni okrągłe zaczynają się na obrzeżach rzęs
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 21 june 2014
przewieszone przez drzwi szafy
ażurowe swetry złożonymi do siebie rękawami
łapczywie chwytają światło
przy otwieraniu wypadają zgubione guziki
postarzałe lalki
nadstawiają łebki by zebrać grzywkę z oczu
listopadowe myszy łaskotane szalem z lisa
przytargały wkupne proso
dziadek przypomina się w pamiętniku
nadal lubi ciasto z rabarbarem
zawstydzona dopinam haftki gorsetu
przyjdę później
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 7 march 2014
„Gdyby nie słońce i coś co ono z nami robi moglibyśmy w ogóle nie wychodzić z łona, a jedynie pęcznieć jak cebula i rosnąć aż osiągnęlibyśmy słońce. Ciekawe czy udałoby się je wchłonąć.”
Wiesław Uciechowski
w agrestowym kokonie na wpół rozwinięte piersi
osłonięte puklami gałęzi gdzie
poranne robactwo przeciera oczy
niesprawiedliwy deszcz
rwie skórę mlaszcząc przy smaczniejszych kęsach
żadnego grożenia palcem czy odciągania za włosy
kiedy szyderczo dobywa soków
osiągam słońce
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 26 february 2014
kobiety odchodzą z deszczem
obcisłe koszule opinają złości
w papierowych kącikach ust gałązki oliwne
sugerują ląd pościeli u stóp
najbliżej do grzechu
obcy mężczyźni zacierają ręce
chciałbym zobaczyć trwogę
większą od tej którą noszę
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 2 may 2015
na początku sierpnia
babcia Marianna wiązała snopki
z czasem twardniała jej skóra na palcach
wszystko szło sprawnie
dziadek żął pszenicę
chyłkiem zerkając na babciną sukienkę
ta raz po raz rozchylała się na piersiach
burki z pobliskiej wsi z wywieszonymi jęzorami
siadały na skraju drogi
gdzie po południu kładł się cień
ciocia Klara dowoziła żur i kompot z czerwonych jabłek
czasami jeszcze ciasto drożdżowe zawinięte w lniane płótno
wieczorami grajek bez nogi fałszował zielone wzgórza nad Soliną
tymczasem na osobności Marianna i Stach liczyli snopki w stodole
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 4 may 2015
Prosto przed siebie nie można zajść bardzo daleko (…).
Antoine de Saint-Exupéry
niby dłonie moje ale uścisk słabszy
znam swoje miejsce w tym odrętwiałym szeregu
metalowych ptaszysk
czasem zapominam się
podczas zabawy ze słońcem
przepuszczam przez palce
inni już dawno napchali się chlebem
silni z pękatymi brzuchami
mierzwią pióra
kiedy nikt nie widzi próbuję skrzydła
nisko nad ziemią
łopocę
bez jadła od miesięcy więc lekka
fantazjuję wolność
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 5 may 2015
przyszło mi na kolanach
dopinać walizkę
żeby za dnia złapać parasol na księżyc
w kieszeniach miododajny anyż
by posilać się w locie
tam wysoko mieszka dziadek i córka
całe noce zaganiają witką gęsi do szopki
przed złym wilkiem chyba
zabrałam dla nich ciepłe swetry
babcia nie darowałyby mi zapomilastwa
na osobnej chmurze Janusz
struga wariata że on tylko chwilę zabawi
bracia mu wyrośli
mocuję się z kapslem różowej oranżady
piliśmy ją razem
kiedy najmłodsza Monika szła do komunii
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 4 december 2015
Kto poluje jest polowany
Pascal Quignard
mimowolne bazgranie tła budzi
wtórny lęk ciasnego przejścia
trawimy obrazy stół krzesło łóżko
wypieranie pożądania nieudane
natrętne światło rozwiera ciszę
ściana po ścianie
do palącego wnętrza
unosimy wyżej głowy jakbyśmy
podskórnie przeczuwali
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 28 october 2020
w piekle twoich rąk
mnożą się bezskrzydłe motyle
każesz mi patrzeć jak umierają z głodu
zaszywam te chwile w ciele
by sąsiedzi spali spokojnie
na półpiętrze biorę kilka głębszych wdechów
tłumaczę przerwy kontuzją kolana
tancerzom na linie zdarza się
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 3 january 2021
„Dziecko kochających się rodziców jest sierotą”.
Z listu Stevensona do Fanny Sirvell
troi się obecność ojca w matce
kobieta zachodzi raz czerwienią potem czernią
jakby tylko głowę trzymała w cieniu
kolana wystawione do słońca
przy uchylonych drzwiach Staś
nabrał życiowej mądrości
chciał biec z pięściami ale
kiedyś przegrał z tatą na rękę
wieczorem za stawianie oporu
zrobią z niego wariata
wymyślą depresję
powiedzą
rozpuszczony jak dziadowski bicz
i tak nie pocałuję mamy na dobranoc
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 2 december 2015
mamy ten przywilej tato
prognozowania pogody na najbliższe zbiory
oraz wyliczania wisielców w wietrzne dni
rzepak zawiązuje łuszczyny
pierwsze żniwa za chwilę
i rocznica śmierci dziadka
napełniamy wóz lucerną
szare króliki
nie przesypiają głodu jak dzieci
w zagajniku dojrzewają późne truskawki
babcia mnie nie poznaje
chociaż podchodzę blisko
mamy ten przywilej tato
że jemy chleb ze smalcem
i tak jak teraz rozmawiamy w progu
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 29 november 2015
…bo deszcz --- to tylko deszcz…
Jan Twardowski
rozpisujemy na głosy
deszcz i klucze miętowych parasolek
godziny nadstawiają dzioby pod rynny
podrażnione ciszą
chrypią o ostatkach
zapożyczonych nadziejach
odgrzewamy pościel
do efektu zmęczenia i nadmiaru
niedomknięte okna znowu próbują zejść
po zasłonach na bruk
przy kuchennym stole
samotności polewają w kubełkowe liście
nie jestem pewna
może podlewają korzenie
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 23 august 2016
północny wiatr niesie długie cienie
zaplata je na nadgarstkach
ból dryfuje od prawej do lewej ręki
ugniatając skórę na piersiach
przygotowane miejsce na sen
za oknem
po bluszczu wspinają się szczury
mrużąc oczy kołyszę strachy
niech biorą całą
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 23 november 2015
Gdy po wszystkich była egzaminach
Josif Brodski
jesteśmy za starzy aby kochać się na boku
spotkania w lasku za szkołą
na dodatkowej matematyce czy wuefie
winniśmy mieć za sobą
jak dzwony taliowane w pasie rozszerzane u dołu
jaskrawe od kwiatów i materiału kiepskiej jakości
tamtego dnia stary profesor historii
przygotował dziesięć pytań o bitwę pod Grunwaldem
ukradłem babci najlepszy koc przedwojenny
podglądaliśmy jak mrówki powoli równo
niosły jeżynę do mrowiska
dzisiaj wnuczek mi powiedział że nie pójdzie na wagary
bo to za daleko i bolą go nogi
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 22 november 2015
rozpoznaję ciszę z daleka
karminowe usta opadają raz prawym raz lewym kącikiem
wydłużanie ostatnich głosek jak przy pierwszopiątkowej spowiedzi
czego tu żałować
ciepłej wódki w zasłanym łóżku
sąsiadów pod psem
walczą z sumieniem po każdej masturbacji
nie to co ja
układam kołdrę pomiędzy zaciskam uda
za oknem pijak ociera się o latarnię
wyznaje dozgonną wierność
a przynajmniej do rana
trochę jak Alladyn próbuje wydostać Dżina
w końcu przeznaczenie nawołuje go z okna
jeszcze zostało na łyk
chcesz
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 8 may 2015
podglądam przez kuchenny lufcik
wspólny obiad sąsiadów
u mnie zasłony poszarpane przez koty
rzucają się do okien jakby tam coś czekało
kurz dziobem tnie równo grzbiety dzienników
kiedy on się zbliża
gwałcę mężczyzn w mojej głowie
przyciskając do siebie
odtwarzam skurcze
szczypie jak pierwsze targnięcie na los
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 26 november 2015
Nigdy jeszcze nie rósł taki krzyk
Przez sufity w głuche okna nieba
Teraz słyszą wszyscy Jestem dziś
Z Twojej łaski prawdziwa kobieta
Wojaczek
dziewczynka odsyłana do kąta
przez okno składziku na drewno widziała pałki wodne
przywoływała je kiedy pchał w nią łapy
czasem przez wypaczone deski
dobiegała ją orkiestra pszenicznych kłosów
przed snem
łopotała nienawiść do dotykanego ciała
jakby w miednicy a może pod pępkiem
ktoś zatrzasnął skrzydła nieodpowiednie do wieku
dla uspokojenia w żadnym razie pamięci
rysowała paznokciem po skórze
otwarte i zamknięte kreski trochę kremowe trochę białe
przypominają o głodzie
dziś zamknęli serce trzeba próbować jutro
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 22 june 2016
w warkoczach śpią cmentarze czesane
babcinymi palcami
od mrozu pękają
okna za wysokie żeby wyskoczyć
za późne na słońce
straszą
nieczynne kominy pełne gniazd
uwitych z urwanych guzików
nadzieje przytrzasnęły palce szufladą
chwieją się w posadach
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 25 november 2017
wielki płacz
małych ludzi
spłoszyłam wróble
wyjadały kurom ziarno
przybłąkany czarno-biały kot
zginie pod kołami jak wszystkie
ostatni taniec
odmówiłam sąsiadowi
aby być zasuwam powieki
słuchanie jest pstryczkiem dla wyobraźni
a intensywność światła zależy od mocy żarówki
mam czarną sukienkę i rajstopy bez wzoru
mienią się w mroku
pójdę przodem
lekarze mówią że niepotrzebnie się zadręczam
kiedy co noc próbuję dotknąć rączek
ale w brzuchu przesuwają się tylko leki
zwężam suknię i płaczę
piersi jeszcze nabrzmiałe
rozmawiamy o ściętych hortensjach
zachłannym miejsca bzie
byle ominąć różowe buciki
i spakowaną do szpitala torbę
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 8 march 2017
na poddaszu z palców nie palę światła
po omacku rozbieram się z rzęs
gapie pająki rozgościły się
jakby miały nadzieje na kawałek piersi
lub kolano
a ja
nigdy tak dotkliwie nie byłam tutaj
utykam na jedną nogę
druga w czarnych rajstopach
jak sen tylko w połowie wyśniony
gdzie diabły w kątach siorbią marazm
lęk i podniecenie usta w usta
nad pępkiem chłód
pozycja ani umierać ani rodzić
w sam raz na ten niż
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 1 march 2017
lekceważąc
trzaski sosnowego zagajnika i niskie loty jaskółek
doniosę do domu antałek od dziadków
tupanie nogą w sieni pomniejsza strach
pod długą nieobecność myszy dobrane w pary
przy każdym szeleście stają na baczność
oswajanie nowych pająków trwa tymczasem
szklanki wymykają się z rąk
kożuch od niechcenia rzucony na hak
czas upiec wcześniej sprawione zające
sama zagęszczona strawa na niewiele się zda
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 14 february 2017
Nad ranem, usiądę z kawą na huśtawce w ogrodzie i będę nasłuchiwała szczekania psów, z pobliskich domostw.
potrzebne plasterki z tych zwykłych
niepowlekane złotą nitką
na osiadającą nocą mgłę kiedy wiozę małej do szpitala rosół
mała ma niemodnie długi nos zbyt bladą cerę i nie akcentuje
sąsiedzi wiedzą że krzyczy przez sen
plasterki które utrzymują kąciki ust jak do uśmiechu
wszak trzeba palić światło we wnętrzach ciasnych tętnic
kreśli w myślach esy floresy od muru do łuku od łuku do bramy
od bramy do ulic Klimka potem Kościuszki
brak wolnych miejsc
plasterki by gwiazdę przytwierdzić do nieba
zasypia w małym łóżku w dużej ciemnej sali
gdzieś tam uczy się wypalania traw by przygotować grunt
plasterki na niedomknięte powieki
bo nie wiem co ścierać najpierw
rozlaną zupę czy łzy
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 11 february 2017
na obrzeżach szklanki wiją się języki
pełzają w ciasną przestrzeń
zlizując miejsca wyszczerbione
przechylił głowę niebezpiecznie
potrzeba odrzucenia skorupy
odgryzienia ogona
by wyraźniej posmakować
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 27 january 2017
broń mnie dziecko
przed podniesionym głosem i szybką ręką
zapal lampkę
nim lęki rozdziawią paszcze
a cienie nad tobą ślinić się będą
broń mnie dziecko
przed zbyt głębokim snem
kiedy rozpamiętujesz hałas
mam szare usta
umieram momentami
broń mnie dziecko
przed lekarzami
pierwszego i ostatniego kontaktu
wypytują czy w domu wszystko w porządku
wiem
uczyłam cię kochanie
nie kłam
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 22 july 2018
„Czy zdołasz nas nauczyć, że są krzywdy inne
prócz naszej?”
Karol Wojtyła
nie myślę o rękach czy nogach
a impulsie by podeprzeć się i znowu wstać
nie myślę o smutku
a złamanych paznokciach wbitych w ścianę
nie myślę o zalanym przez deszcz mieszkaniu
a spaniu w kącie pomimo własnego łóżka
mówię o strachu który bez konwenansów
urządził się w głowie małej dziewczynki
jest z nią krok w krok
kiedy
pochyla się i sznuruje trzewiki
gra w klasy i nikt nie woła na obiad
ojciec w Barze u Henia przepija ich wspólne śniadania
i ta tęsknota
kiedy tata Ani i Stasi bierze je na ręce a ona może popatrzeć
i moja matka
co straciła trójkę dzieci
z żalu poszła w obce pokoje
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 4 august 2018
Dla prawdy przekonania są niebezpieczniejsze od kłamstw.
Nietzsche
matka mówiła że tamta dziewucha
rozkładała szybciej nogi niż ręce
z bojaźni bożej dawała gospodarzowi
rosół w soboty i uda w niedziele
matka mówiła że przez pisanie
ląduje się w rynsztoku
a już na pewno umiera z głodu
kiedy przychodziła udawałam że śpię
matka mówiła że do bycia świętymi
zawsze las rąk
a tak trudno znaleźć człowieka
matka mówiła że depresja jest dla leniwych
teraz odwiedzamy ją w szpitalu
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 26 october 2016
„Boże, strzeż mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam.”
Armand Jean Richelieu
samotność wyręcza się płaskim brzuchem
i ciągłym znoszeniem wyobrażonego ciężaru
w górę a potem w dół
to jak podążać za obcym zapachem
kiedy własny ogon podkłada się pod łapy
jesteś goniony i gonisz
za wysokie progi
małe dzieci wybijają stałe zęby
co zbyło kobietom wturlało się pod schody
przechodzimy nad tym ostrożnie do porządku dziennego
prosta zabawa dla małych panien z niedobrych domów
głód lżejszy niż sumienie
miała wykonać rysunek bioder
potrzebowała do tego matki
co potrafi człowieka docenić
złapana za rękaw powtarza nieśmiertelne
niepotrzebnie na ciebie czekałam
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 23 october 2016
Szybsze me dni niźli biegacz,
uciekają, nie zaznawszy szczęścia,
Hi 9,25.
mówienie do siebie zaraźliwe jak ziewanie
techniki zasłaniania ust są przeróżne
na unik czyli odchylamy głowę do tyłu
lub wpychamy do ust to co popadnie
mówienie do siebie zazwyczaj towarzyszy drodze
idę zbyt długo by gdziekolwiek dojść
zewsząd spadają kamienie
mają ludzkie twarze jednak to zwarte bryły
pod stopami kocie łby a na południu beton
wydaje się mniej surowy bo ubrany w jaskrawy tynk
światło przepycha się wściekłe jakby ktoś przytrzasnął mu palce
razi
dłoń nad brwiami nie sprawdza się jako osłona czy tarcza
oczy pieką i czerwieni się nos
od razu widać że tylko przechodzę
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 18 july 2018
Agnieszka wyrosła ze swojej rodziny, a jeśli się wystaje o głowę
ponad rodzinę, to już się oczy ani rozumy nie spotkają.
Krystyna Sienkiewicz
patrzę ci na ręce gdy mówisz że to dla mojego dobra
niesiesz motylową siatkę powtarzając
skradniemy słońce
szukam w myślach tajemnego przejścia
chociaż awaryjnego
mogłabym być dowolną Natalie
ale nauczyłeś mnie drwić
z prostego kuchennego ręcznika
porcelanowe kubki nadstawiają uszu porannej awanturze
wtedy przelewam kawę
nie pozwolę wygrać ci tej wojny
stanę za swoim światem
niech tylko wyjadą goście
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 21 march 2017
Kiedy czytasz tekst kilka razy, to za każdym razem czyta kto inny.
Wiesław Uciechowski
po deszczu rosną pokrzywy i złośliwe dzieci
takie co prowadzą kota na sznurku
za robakami na haczyk
przeszukały grządki tulipanów
grą w palanta
wytłukły ostatnie szyby w szklarni
winne tumany kurzu
bo przysłoniły linie boiska
babcia wystawiła na próg kompot z dyni
i chleb ze smalcem
żeby się posilić
psy wylały wodę z miski
myśląc że im też się coś skapnie
wieczorem wiadrami wniesiemy zboże do spichlerza
łagodzenie podrapanych łydek
odprawimy w kwitnącym jeziorze
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 21 april 2018
wrony okrzyczały drogę
od strony słońca
zachód
zarumieniony wygraża palcem
„Bóg robi z nami to, co
wiatr z drzewem wiśni”
pająki bujają się na bawełnianych sznurach
jak tu wieszać pranie
światło przyczepione klamerkami
suszy rękawy
w domu alternatywa
fotele szerokie w biodrach
z łatwością rodzą historię
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 5 january 2018
dusze pokutujących ojców
jeszcze nie wróciły na cmentarze
włóczą się ulicami
Wiesław Uciechowski
straszą mnie miejsca
jak wyprute brzuszyska misiaków
słońce pomimo gibkości
popełnia ścienne dramaty
kurz buja się na krześle
dotrzymuje tempa przeciągom
te grają widelcem o pokrywki
ojciec już stary
za daleko ma po witki
splatał je by bardziej bolało
teraz w czasie wolnym
strzela do zwierząt
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 25 november 2017
„Bóg nie żyje.”
Nietzsche
módl się nade mną kochanie
nim odetną drogę
albo stracę władzę w nogach
sprawdź chyba mam gorączkę
przysięgam widziałam
dziadek z babcią do nieba za rękę szli
wyżej i wyżej
ale nie było tam Boga
módl się nade mną kochanie
nikt nie przyjdzie z odsieczą
postawię kołnierz przed wiatrem
nim się zachwieje
lekarz mówił żeby nie podnosić wysoko rąk
wieszałam pranie
jedno wypłynęło po drugim
ale nie było tam Boga
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 19 june 2017
to szaleństwo tato
cały czas wyglądać deszczu
by przerwać robotę
porzucić motykę i grządki
to po śmierci mamy
palisz światło na noc
nie powinna tak przed zbiorami
zabierać cienia
w oddali kombajny warczą
karmione pszenicą
obok pastwisko
dojne krowy ryczą na całą wieś
nie ma komu
nosić wiader
już południe
kładziesz głowę na kamieniu
próbujesz ją śnić wulgarną i złą
nie była stworzona do wyższych celów
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 12 june 2017
Wtedy drżysz jak osika
na samo wspomnienie wiatru
Wiesław Uciechowski
zmiłuj się nad nami tato
zrzuciłeś ze ściany święte obrazy
kijem przez plecy
pod kolana
upadłam
po pewnym czasie wysunęłam przed siebie palec
by sprawdzić
czy ta burza ustała
źle sypiam tato
jak upity przyparty do ściany
prawie jak ty
naga i niegotowa
po co przychodzisz rano tato
szczypie
tnę skórę głowy
a krew
nie to nie jak w filmach
tak dobrze się znamy tato
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 7 may 2017
Henrykowi
milczenie zaschło w gardle
to ostatnia przepustka by przemoknąć
złota rybka ma ogryzione płetwy
nie podpłynie kiedy zgłodnieje
kurz pośliznął się na chodniku przed drzwiami
włosy przyprószył oczekiwaniem
wypłowiałe cienie śpią na kaloryferach
wygrzewają ogony
pieką policzki pocierane śniegiem
w tym roku zabraknie choinki
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 17 april 2017
myszy pchają się do domu
tobołki ze zbożem na plecy i w drogę
pająki zaś urządzają się za łóżkiem
łasi je ciepło parzonych słoików
kołyszą się na długich nogach chorowite
przy zmianie pościeli patrzą błagalnie
konfitury plotą zapachy
kłamią jak najęte o zimie która ma nadejść
w butach z kożuchem
dopijamy czerwone wino
na spokojny sen
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 7 april 2017
Trwoga oznacza nadmiar podniecenia, które blokuje ciało, które wytrzeszcza oczy, pustszy duszę, od którego zapomina się języka w gębie(...)
Pascal Quignard
była grota lekko ukryta za bukami
skąd dochodziło wróżebne krakanie wron
jakoby koczowanie zaistniało wspólne
wtajemniczeni powiadali
wziął ją z rana póki rześki
leżą zemdleni
na nic szturchanie czy nagły upływ krwi
warczenie dzikich psów budzi opiekuńcze duchy
on znów zatapia się w zacne lica
widok który przygodnym sępom
rozdziawia dzioby
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 2 april 2017
cisza zaczyna się w złotych kędziorkach
i maminych czerwonych szpilkach
świat wydaje się do zdobycia
wystarczy pokonać dwa stopnie
odwaga przychodzi w ciężkich buciorach
przy dobrze zaczesanych włosach
nie widać ściągniętych brwi
powroty przed ósmą
wyjścia po północy
albo po szesnastu godzinach pracy
do domu wszyscy mamy daleko
nieważne czy buty ścierają palce czy pięty
od przejścia do przejścia
piszemy scenariusze z wszechmogącym gdyby
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 17 february 2018
"Nigdy jeszcze nie rósł taki krzyk
Przez sufity w głuche okna nieba
Teraz słyszą wszyscy Jestem dziś
Z Twojej łaski prawdziwa kobieta"
Wojaczek
dziewczynka odsyłana do kąta
przez okno składziku na drewno widziała pałki wodne
przywoływała je kiedy pchał w nią łapy
czasem przez wypaczone deski
dobiegała ją orkiestra pszenicznych kłosów
przed snem
łopotała nienawiść do dotykanego ciała
jakby w miednicy a może pod pępkiem
ktoś zatrzasnął skrzydła nieodpowiednie do wieku
dla uspokojenia w żadnym razie pamięci
rysowała paznokciem po skórze
otwarte i zamknięte kreski trochę kremowe trochę białe
przypominają o głodzie
dziś zamknęli serce trzeba próbować jutro
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 4 august 2018
witają się jakby o witaniu zapomnieli
babcia robiła supełki na chusteczce
ku pamięci
dziadek wychodził przed szereg
by kraśne dziewczyny piszczały
kolejne lata skrobały w drzwi
już razem
Stasinka z czarną cekinową kopertówką
stanęła pod chórem
Walery podstępem wziął ją za rękę
potem czwórka dzieci
pięćdziesiąt hektarów
dwadzieścia krów
jakoś leci
dzisiaj
włożyłam taty sweter było mi samotniej niż zawsze
babcia i dziadek poszli do piekła
chcieli dobrze
wychowywać mnie na mądrą pannę
wolałam mężczyzn z tatuażami i kolczykiem w nosie
po spotkaniach podskakiwałam by wyrzucić ich z siebie
jadłam mięso palcami i kładłam się spać w makijażu
psułam cerę
mówili że już nic ze mnie nie będzie
skończyłam pod kreską
nauczyłam się że nie wylewa się szczęścia za kołnierz
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 17 september 2016
rozbijemy się o łyżkę byle jakiej zupy
żadnej wyspy i kokosów
miód do orzechów tylko na wigilię
rozpuszczone włosy zaraz po myciu
potem spętane na czas roboty
suknia na pogrzeb babci
ma przegryzione rękawy
będą z niej łaty na spodnie
zjemy dzisiaj lane kluski
wystarczą do niedzieli
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 5 september 2016
bo we mnie mamo wrzask drąży tunele
do niezgody i granic
tyle wytrzymam ile krwi napłynie do oczu
skrzepły winy na nadgarstkach jak mankiety
po łokcie zdrętwienie
bo we mnie mamo wiatr rozsiewa gorycz
lotki i przetrwalniki rozpierają bruzdy na czole
w twoim łganiu tak daleko do łóżka
nie umiem przeczekiwać drapania w okno i ścisku w żołądku
wydłubuje piekło diagnoz z każdego kąta
ponoć najczulsze guzy rosną z braku miłości
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
5 may 2024
Poetic JusticeSatish Verma
4 may 2024
N1absynt
4 may 2024
Izerska rzekakalik
4 may 2024
0405wiesiek
4 may 2024
Suffering Was RightSatish Verma
3 may 2024
M1absynt
3 may 2024
0305wiesiek
3 may 2024
I Was LostSatish Verma
1 may 2024
DogmaticallySatish Verma
30 april 2024
Justice PureSatish Verma