Chartumes, 1 października 2010
Stare kobiety mówią: - życie zmieniło się jak chleb.
Nie wiem, czy mają na myśli, że mniejsze i droższe.
Chleba naszego poprzedniego, daj nam - szepcą,
lękliwie patrząc na coraz mniejsze kromki.
Chartumes, 16 sierpnia 2013
Gdybym potrafił wiązać krawat,
mógłbym wieść życie w garniturze,
miałbym przychylny szept za plecami,
sąsiadki wzdychałyby w innym języku.
Zasypiałbym i budził się w krawacie,
szedł w nim pod prysznic i na basen -
szczęśliwy, uśmiechnięty, zacny człowiek,
który nigdy nie wyszedł poza pętlę.
Chartumes, 27 października 2010
W piątkowe wieczory zostawiam sprawy na poczcie
i idę odwiedzić samotność starego pułkownika.
Jego nogi wdały się w romans z chorobą
i biedaczysko ma do drzwi coraz dalej.
Z zamiłowania szachista i filozof,
uwielbia pastwić się nade mną na obu tych polach.
W młodości rozpoczął gambit hetmański.
Końcówka coraz bliżej, a on wciąż bez piona
i do tego, jak mówi: wymuszona roszada -
król ukrył się za starą wieżą.
Słaby ze mnie szachista, ale znam kilka forteli.
Mówię o tym krecie, co na grządkach stawia łuki triumfalne
i panoszy się jak wróg w zdobytej fortecy.
Widzę, że męczy go walka na dwa fronty i odkładamy partię.
Wychodzę, nawet trochę mi żal - wiem, że ten kret go wciągnie.
Dwa dni poźniej, bez większego wysiłku, wygrywam na czas.
Chartumes, 22 stycznia 2011
zadrżała jej ręka albo przeoczyła coś,
więc zawstydzona - czuje wstyd jak każdy -
zdusiła w zarodku i rzuciła za siebie.
akurat wtedy,
magda z mężem wpadli na to - istny raj.
potem, biały prowadzi na ziemię,
mówi: nic z tego nie wyjdzie,
ale rzeczy nadano już imię -
są różowe ściany i gotowy życiorys
z miejscem na drobne poprawki.
dlatego,
zanosili szamanom chleb i kiełbasę.
opłaciło się - zawrócili z drogi.
dzisiaj ma dwa lata, zdrowe serce
i sliczne czarne oczy. przez wiele godzin
patrzy nimi na różowe ściany albo słońce,
wyraźnie dostrzegając różnicę ciepła.
ponadto,
posiada cztery kochające ręce,
którymi sięga znacznie dalej,
niż mógłby to zrobić za pomocą własnych.
z życiorysu -
poznałem go dokładnie
upijając się z jedną parą rąk
już po raz czwarty w tym miesiącu -
wynika, że filip jest bardzo, ale to bardzo...
nie pamiętam jakim dzieckiem.
Chartumes, 11 grudnia 2011
Człowiek przyjdzie, posiedzi trochę, porozmawia.
Pozagląda do szafy - poprzekłada.
To zerwie, tamto powiesi - przemebluje.
Bajkę posadzi - podleje, potem pójdzie gdzieś - zapomni,
i już na miejscu bajki rosną wątpliwości, rozpychają ściany.
Trzeba siedzieć - pompować myśli w porozciągane minuty.
Pierwszy raz, jak zapomni, to potem jeszcze wróci.
Obrośnięty szpilkami przytuli się jak jeż do jabłka.
Dziwi trochę ta broda, drapie tajemnicza kanciastość
w tej poprzednio tak doskonale przylegającej figurze.
Z przedziurawionego oczekiwania wyciekają pytania -
woda na młyn kręcenia głową i wzruszania ramionami.
W końcu, człowiek spływa po klamce - zatrzaskuje za sobą obecność.
Nawet jak już pójdzie - to i owo zostawi.
Rzeczy leżą, dziobią i przypominają.
W tej rozdętej przestrzeni oczy, jak muchy,
latają od ściany do ściany. Obwąchują bałagan,
który - paradoksalnie - posprzątać może tylko kurzem
bardzo leniwa sprzątaczka.
Chartumes, 17 sierpnia 2013
Człowiek przyjdzie, posiedzi trochę, porozmwia.
Pozagląda do szafy - poprzekłada.
To zerwie, tamto powiesi - przemebluje.
Bajkę posadzi - podleje, potem pójdzie gdzieś - zapomni,
i już na miejscu bajki rosną wątpliwości, rozpychają ściany.
Trzeba siedzieć - pomopować myśli w porozciągane minuty.
Pierwszy raz, jak zapomni, to potem jeszcze wróci.
Obrośnięty szpilkami przytuli się jak jeż do jabłka.
Dziwi trochę ta broda, drapie tajemnicza kanciastość
w tej poprzednio tak doskonale przylegającej figurze.
Z przedziurawionego oczekiwania wyciekają pytania -
woda na młyn kręcenia głową i wzruszania ramionami.
W końcu, człowiek spływa po klamce - zatrzaskuje za sobą obecność.
Nawet jak już pójdzie - to i owo zostawi.
Rzeczy leżą, dziobią i przypominają.
W tej rozdętej przestrzeni oczy, jak muchy,
latają od ściany do ściany, obwąchując bałagan,
który - paradoksalnie - posprzątać może tylko kurzem
bardzo leniwa sprzątaczka.
Chartumes, 22 stycznia 2011
jakiś czas temu pochowałem brata.
obyło się bez wieńca, nawet bez pogrzebu -
trochę ziemi między nami zaległo.
pojawia się czasem w różnych miejscach.
przypadkowo wchodzi w moje pole widzenia.
można pozbyć się brata, ale człowiek pozostaje:
zaglada niepokojem w sny.
trzymam wtedy noc na otwartych oczach -
w tej ślepocie dostrzegam,
że dla niego, nigdy nie byłem żywy.
Chartumes, 26 października 2010
To pojawiło się niespodziewanie.
Zwykła plama odkryta w łazience.
Prosił, żeby ją zmyła - kazała mu iść do diabła.
Całą noc szukał drogi. Rankiem, zawiesił linę i poszedł.
Mówią - dusił to w sobie, aż coś w nim pękło.
Zasraniec - powtarza ona - udało mu się postawić na swoim.
Chartumes, 12 lipca 2010
ona ma wszystko na głowie
dlatego leci jej to z rąk
na jednym gazie smaży zmywa
wyciera kurz ze Złotopolskich
potrafi być w kilku miejscach naraz
wszędzie jest jej za mało
w piątek macha ręką na obiad
szuka niedzielnego schabu
w nocy nie śpi odmierza różańcem
czy zegar na tyknięciach nie oszukuje
przed świtem biegnie obudzić koguta
boi się że słońca z dzioba nie wypuści
nosem garba podpiera i chodzi
byleby śmierć jej w łóżku nie zastała
inaczej umarłaby ze wstydu
dopiero poźniej ze zmęczenia
Chartumes, 24 grudnia 2011
przybyli trzej królowie
przynieśli to i owo
pokłonili się - pogadali - odeszli
Jezus wyjrzał ze żłobka
złoto kadzidło i mirra
nie ma grzechotki - zakwilił
Herod miał długą brodę
i paskudne myśli
brodą czyścił korytarze
myśli pakował w żołnierzy
i wysyłał do matek
puk puk
pobawimy się w kotka i myszkę
pomyślał mały Jezus usypiając na grzbiecie osiołka
ale nie do każdego domu zapukał wtedy anioł
Chartumes, 31 października 2010
Na starość, ludzie nabierają dystansu do życia,
ale dziadka pochłonęło coś i zupełnie nie ma czasu.
Przeważnie - nieuchwytny, pojawia się w domu
pod koniec października, aby przypilnować spraw.
Nie wypada mówić o nim źle, ale to dziwak:
uważa za stosowne spędzić z nami tylko jedno święto w roku
i to, najmniej poważne - głupią, listopadową maskaradę.
Stary zrzęda i maruda - ciągle coś mu przeszkadza:
a to liście rozłożyły się jak na plaży, a to chwasty
bezczelnie włażą do oczu i kłują - zawsze znajdzie powód,
żeby wyciągnąć nas na ten cholerny cmentarz. Potem,
chryzantemy i tak są zbyt białe, a znicz takie, że aż wstyd.
Sporo kłopotów mamy z dziadkiem i on chyba o tym wie:
z roku na rok jego wizyty są coraz krótsze.
Nie gorączkuje się już tak bardzo, jak kiedyś - pokornieje.
Można powiedzieć, że - w końcu - stał się ludzki.
Chartumes, 11 grudnia 2011
Keiko ceni przedmioty. W dzieciństwie ojciec,
garncarz, zabierał ją do warsztatu -
uczył napełniać gliniane naczynia człowiekiem.
Przez 20 lat Keiko zgromadziła w domu
setki ludzkich pragnień zaklętych w porcelanę.
Pieczołowicie wycierając kurz jedwabną chustką,
wyraźnie wyczuwała pod palcami bezradność,
która sprawia, że człowiek - dla własnego dobra -
staje się kamieniem.
Znała to uczucie: nie jeden raz
zamieniano ją w broszkę i wpięta w klawiaturę
posłusznie oddawała spotkanie z kochankiem.
Zgwałcona, nie śmiała potem spojrzeć mu w oczy,
chciała tylko spać.
Próbowała wyrzucić je,
ale tak trudno przeciwstawić się potrzebie.
Kiedy wczoraj, te wszystkie przedmioty zadrżały
i oszalałe zaczęły biegać po mieszkaniu,
Keiko krzyczała razem z nimi.
Chartumes, 11 grudnia 2011
to ohydne
jola urodziła kurczaka
wszyscy gratulują
ciekawe
dostał klapsa i ryczy
jola przymierza go do piersi
niech wie że jest ssakiem
gdyby były dwa mogłaby zrobić z nich biustonosz
niestety w oczy rzuca się brak symetrii
niebawem przyjdzie czas na tresurę
wiedza i dyscyplina
2+2=4
co w dowolnym przekładzie oznacza
jak zniesiesz 10 jaj to jedno jest twoje
veni vidi vici powiedział ktoś
a potem zrozumiał że to przypadek
ale kurczak i tak będzie miał z tego powodu przechlapane
siadaj pała
poki co nassał się i śpi
niespokojnie wierzga lewą nogą
śni o zadzierzgniętej na szyi pępowinie
za późno kochaniutki
cip cip cip
zostaniesz oskubany
jakie to ohydne
Chartumes, 18 lipca 2010
we Wrocławiu na czerwonym gotowała się woda i krew
jak z czajnika przez usta wybiegała złość parząc uszy
natarczywa gwiazda skladała niechciane autografy
chmury odeszły nad morze nie troszcząc się o skórę
w nocy tiry krzyczały i trzęsły domem jak burza
przerażony sok wyskoczył ze szklanki i umarł dla nas na stole
rankiem stawiałem sen na podłodze i dłubiąc palcem w oku
wydobywałem ludzi zwierzęta przedmioty
we Wrocławiu warto by zostać dłużej niż przez życie
myśmy tylko stanęli przed domem nie otwierając drzwi
Katowice Kraków Rzeszów mijane bez ukłonu
zostały pod powierzchnią jak przedostatnia noc z tobą
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
19 maja 2024
1905wiesiek
19 maja 2024
Świat LucaArsis
19 maja 2024
DystansMarcin Olszewski
18 maja 2024
Amatorzy antychrystówkb
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek