4 maja 2025
Hodowla białych myszek
Zdaniem mojego teścia i moim też, felieton nie jest rozprawą naukową. Nie jest też poradnikiem z receptami. To raczej literacki pyłek w tanecznej formie oznajmiający istnienie problemu, na który autor chce zwrócić uwagę czytelnika. Co nie oznacza, że ma go pouczać; felieton służy jako dodatek do kawy i z tej racji nie jest monumentem czy zbiorem nieomylnych instrukcji.
Zarzucanie felietoniście, że pisze teksty lekkie, nie ma podstaw. Przeto mam w sobie coraz mniej ochoty na lekturę - politycznych. Gdyż teksty obiektywne, wyważone, oceniające komentowane wydarzenie ze wszystkich stron, przestały być wiarygodne. Informacji udających rzetelne taki ci panuje natłok, że zagubiony czytelnik, nieoswojony z bezczelnością zarzeka się, że przeczytał prawdziwą.
Sądzę, że nie ma dzisiaj zapotrzebowania na rozsądek, cierpliwość i spokój. Na rozmowy bez wyskakiwania z papci. Jest za to zapotrzebowanie na brak merytorycznych analiz, emocjonalną ascezę, i teksty nie budzące żadnych refleksji.
Tu zaznaczę: nie jest ze mnie wesoły zombie lub rozpustny karawaniarz. Nie mam w sobie grama małostkowości. Uważam się za spoko dziadersa i wiem, co to dzika balanga. Ale gdy mam widzieć coś, czego nie ma, to już wolę raczej pasać białe myszki. Wolę być politycznym marzycielem, absurdalistą i nonsensowiczem przysięgającym, że bociany rozmnażają się w kapuście i czującym się, jak krasnoludek wierzący w dzieci.
Ja, niewidomy snajper, chciałbym nie mieć racji, pisać o czymś innym niż polityka i widzieć wyłącznie różowe strony życia. Bywać w idyllicznym towarzystwie fiołków i nenufarów. Cieszyć się na umór. Z byle powodu chłeptać radochę. Ot, ktoś pokaże mi paluszek, a ja w śmiech, w Homeryckie rechoty płynące prosto z gołębiego serca.
Chciałbym nurzać się w łąkach pachnących poezją. Zamiast rozwodzić się nad politycznymi głupawkami, pragnąłbym zwiedzać, podróżować, być wolnym od przesądów i urojeń. Otaczać się mądrzejszymi od siebie i czerpać z nich wzór. Trzymać się z daleka od dennych rozporządzeń, ideologicznej papki, zbankrutowanych dyrektyw i wątpliwych ordynacji. Być z dala od przepisów umożliwiających kontrolę mojego życia. Określających, co mam czytać, a przed jakimi tekstami uciekać na drzewo. Do jakiego teatru chodzić, a jakie omijać szerokim łukiem. Kogo szanować, a komu dawać sójkę w bok.
Tak mrucząc pod zdegustowanym nosem, zdałem sobie sprawę, że moja trwoga bierze się stąd, iż nie wiem, czego chcę. To znaczy niby chcę, ale nie wiem, jak. Posiadam pełen worek z koncepcjami, lecz przeważnie są one kiepskie. Mam w związku z tym tradycyjne wahania i liczne wątpliwości, bo jestem w stanie wiecznego zawieszenia. W paranoicznym rozkroku, jakbym robił szpagat przed nieistniejącą publiką
*
Jako społeczeństwo staliśmy się specjalistami od zaczynania od zera; jesteśmy ciągle na dorobku, w przebudowie, za każdym razem bez cienia pewności, co stworzymy.
4 maja 2025
Marek Jastrząb
4 maja 2025
wiesiek
3 maja 2025
marka
3 maja 2025
marka
3 maja 2025
marka
3 maja 2025
marka
3 maja 2025
marka
3 maja 2025
violetta
3 maja 2025
Marcin Olszewski
3 maja 2025
dobrosław77