13 lutego 2025

O handlarzach artystycznym towarem

Różnica między stroicielem fortepianów a kompozytorem, należy do namacalnych namacalności i oczywistych oczywistości. Ale skoro jeden bez drugiego nie może istnieć i oboje są fachowcami w swoich dziedzinach, to kompletnym nieporozumieniem jest zamiana ich ról. Zanim pękniemy ze śmiechu, wyobraźmy sobie, że do Bacha przychodzi naprawiacz klawiszy, siada za instrumentem, wyniośle i bezceremonialnie strofuje mistrza pouczając go w sprawach polifonii, a na deser wręcza mu instrukcję obsługi organów pod tytułem Zreperuj Se Sam. Albo Beethovena, jak kupuje parę desek, pół tony gwoździ, zanosi do domu i zbija sobie klawesyn.

Podobnie w literaturze: jeden oprawia książki, a drugi je pisze. Tak jak jeden jest kulturalny, a drugi pracuje w kulturze. W tym miejscu zaczyna się robić poważnie, bo zdajemy sobie pytanie: kim jest obecny artysta, człowiek uprawiający zawód twórcy - biznesmena? I odpowiadamy natychmiast: to figura na wskroś pragmatyczna; już nie twórca, lecz złota rączka niepewnego geszeftu.
*
Słowo sprzedaż robi obezwładniającą karierę. Jest słowem kultowym. Podobnie jak niegdyś szałowy, fajowy, obłędny, odlotowy. Kultowy, znaczyło dawniej - obrzędowy, rytualny, religijny. Teraz kultowe jest wszystko, co się dobrze sprzedaje, ma powodzenie i cieszy się ponadprzeciętną oglądalnością. Kultowy może być sedes, rzecz jasna, jeżeli przedtem należał do popularnej gwiazdy.

Andrzej Wajda nakręcił film "Wszystko na sprzedaż". Film, jak na tamten czas, powiedział mi, że dla snoba nie ma takiej rzeczy, której nie można opchnąć. Dzisiaj ziejąca z niego „prawda ekranu”, śmieszy mnie swoją poczciwością, gdyż z biegiem dni niewinny okres groteskowego szpanerstwa przeszedł ewolucję: zradykalniał, wynaturzył się, rozwinął macki i porósł w normę, która już nikogo nie dziwi; absurd zmienił się w koszmar, a sprzedawanie siebie, jest hasłem na dziś.
Coraz częściej okazuje się, że produkt może być byle jaki, gdyż liczy się wyłącznie zysk. Przy czym utwór nie jest ważny. Natomiast ważna jest jego sprzedaż. Jeżeli książka spoczywa na odpowiedniej wystawie, to znaczy wbija się w czytelnicze oko, leży z dala od magazynu, a w pobliżu medialnego rozgłosu, jeśli znani recenzenci raczą przeczytać i merytorycznie ocenić to, co znalazło się między okładkami, a rankingi potwierdzą ich werdykty, autor może chodzić w roztańczonej glorii.

Ale, by tak się stało, kandydat na wniebowziętego musi spełnić szereg warunków. Pierwszym i niezbywalnym jest posiadanie finansowego zaplecza: artysta marzący o intratnym opyleniu swoich prefabrykatów, musi mieć kasę na opłacenie sukcesu. W przeciwnym razie pozostanie mu niesmaczne przeświadczenie, że choć spłodził arcydzieło, to jego twórczość bardziej pasuje do pawlacza, niż do splendorów; jakkolwiek jest znana nielicznym członkom rodziny, paru sąsiadom z bloku i jednej sklepikarce z osiedla, to przecież nie są to wystarczające powody do zadowolenia; chciałby być znany szerzej, otrzymywać dobre recenzje, pęcznieć z dumy i nerwowo liczyć szmal.

Chyba że, jako zamożny inaczej, zajmie się żebractwem i porozsyła swoje zdesperowane ogłoszenia do Stowarzyszeń Promujących Walkę Z Kulturą. Chyba, że dołączy do dzielnej grupy współczesnych przedsiębiorców kultury i na własnej skórze przekona się, co to znaczy zostać nieskutecznym profesjonalistą. Czyli fachurą w każdej dziedzinie zahaczającej o twórcze i wydawnicze procesy.

A więc musi umieć wszystko, lub prawie. Zrobić nieśmieszną korektę. Znać się na kosztach druku, łamaniu stron, właściwej czcionce, doborze odpowiedniego papieru, sensownej reklamie, szukaniu i znajdowaniu SPONSORÓW. Jednakowoż artysta szukający wsparcia,, szybko dochodzi do wniosku, że takich jak on, jest przeszło więcej i chcąc wypłynąć na szerokie wody, musi razem z nimi tłuc się po niszach, piwnicach i straconych złudzeniach.

Gdyż ponieważ nie ma żyłki straganiarskiej i nie potrafi sprzedać swoich intelektualnych artykułów. Znika więc z rynku w swawolnym rytmie cza-czy i słuch o nim wędruje tam, gdzie ciemno, głucho i milcząco. Chyba, że cierpi na nadmiar gotówki i nie kłopocze się wydaniem np. własnej książki. Wtedy poleca fachmanom swój przyszły bestseller i już oni zadbają, by miała ręce i nogi, sprzedawała się jak Bóg przykazał i nie straszyła gustem, sam zaś może zająć się pisaniem. Ma wolną głowę i nie doskwiera mu upierdliwa myśl, że aby nabazgrać książkę, powinien być drukarzem, introligatorem, czy innym Gutenbergiem.


wolnyduch,  

Gorzko i bardzo prawdziwie... Cóż, dziś to nie jakość książki decyduje tak naprawdę o tym czy będzie się ona sprzedawać, a może nie tylko dziś, może tak jest od dawien dawna, z pewnością bez kasy ani rusz, choć wiem, że niektórzy znajdują sponsorów na to, by ją wydać, sama kiedyś pomogłam komuś ze swoją cegiełką na taki cel, a było takich osób kilka, osobiście kiedyś też ktoś mnie namawiał do wydania tomiku, ale do tej pory się na to nie pokusiłam i pewnie nie pokuszę, bo w sumie po co? Czy dla satysfakcji, że będzie na półce, że może osoba zaprzyjaźniona raczy go kupić? Ile osób dziś czyta, tym bardziej poezję, w tym zaganianym wyścigu szczurów i walce o przetrwanie, albo o kolejny lot na Malediwy czy inne egzotyczne wyspy?... Może to fajne mieć coś własnego na półce, z pewnością każdego piszącego nęci taki pomysł choć przez chwilę, ale nie wiem czy rzeczywiście ma to głębszy sens, jeśli nie jest się kimś rozpoznawalnym, a żeby być, to też trzeba mieć dobre recenzje, no i pewnie na bank trzeba być znanym na fb czy w innych rozpoznawalnych mediach, ponoć jak nas nie ma na fb, to nie istniejemy, zatem ja nie istnieję, ale jakoś zbytnio mnie to nie martwi, ale martwi mnie fakt, iż wiele osób niekoniecznie zasługujących na uznanie może je mieć, a ci bez siły przebicia i parcia na szkło go mieć nie będą, nawet, jeśli są utalentowani i mają coś ciekawego do przekazania. Pozdrawiam wieczornie.

zgłoś |




Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


kontakt z redakcją






Zgłoś nadużycie

W pierwszej kolejności proszę rozważyć możliwość zablokowania konkretnego użytkownika za pomocą ikony ,
szczególnie w przypadku subiektywnej oceny sytuacji. Blokada dotyczyć będzie jedynie komentarzy pod własnymi pracami.
Globalne zgłoszenie uwzględniane będzie jedynie w przypadku oczywistego naruszenia regulaminu lub prawa,
o czym będzie decydowała administracja, bez konieczności informowania o swojej decyzji.

Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1