smokjerzy | |
PROFILE About me Friends (18) Poetry (378) Prose (17) Photography (127) Postcards (3) Diary (84) |
smokjerzy, 5 may 2018
Z jasnego snu
wysyłam wiersz
posłańcem mym
wiosenny deszcz
kropelki słów
dla smutnych ust
Na ścieżkach szyb
wypłakać chcę
modlitwy tekst
nieśmiałą prośbę
o najpiękniejszy uśmiech twój
Przytulę go
całować będę
zostanie ze mną
zawsze
wszędzie
na dobry dzień
i lek na cień
wilgotnych ust
błyszczących słońc
najcudowniejszy uśmiech twój
Ja wiem
zachłanny wiersz
zbyt wiele chce
zbyt blisko
w twoim uśmiechu
cała ty
lecz dać ci pragnę
dużo więcej
aniżeli wszystko
lotne skrzydła
sny
ciągle niewysłane
Z jasnego snu
wysłałem wiersz
posłaniec mój
wiosenny deszcz
na ścieżkach szyb
wymodlił tekst
spełnionej prośby
o najpiękniejszy uśmiech twój
smokjerzy, 1 may 2018
W dali pożar
nieskończoność płonie
Z listkami brzozy tańczą
iskierki pomarańczy
W zachwycie składam dłonie
do modlitwy
cudownie wieczornej
Plecami wsparty
o starość zadumanej gruszy
całym sobą chłonę
boskie placebo
lekarstwo na ból duszy
Razem z niebem płonę
Nie gaś mnie
mój dobry litościwy Boże
nawet ciepłą łzą
majową
smokjerzy, 30 april 2018
sobota wiotczeje
jak mięśnie staruszki
do okien głowy i drzwi łomocze czas przeszły
( umarłaś mamo
nie zagrzejesz tu miejsca tato )
zegar spuścił północ z łańcucha
czerń pomieszała się z tlenem
zapachem kociego moczu i wosku
dopijam dziewiątą symfonię ściany tańczą
pochylone
zrzucając z siebie nadmiar cienia
słowa pierzchają
srebrne ławice astralnych ryb
dotknąć
z fałszywym statusem bezstronnego świadka
ingeruję w kształt ciężarnej abstrakcji
widmo chłopca biegnie przez noc dławiąc się
wielkimi kęsami ciemności
nikła poświata absorbuje zapach żywicy
i strachu
chłopiec nigdzie nie dobiegł
w geście nadziei
rozpościeram ramiona by przekonać się
o realnym ciężarze pustki
mężczyzna szczodrze rozrzuca nasienie
zamiast drzew wyrastają krzyże
mężczyzna buduje dom - w aortach szaleją przeciągi
mężczyzna ucieka
próbując dogonić własny krzyk
( mocno
zaciskam się w sobie )
kropla potu
obca planeta uwikłana w trajektorie złych doświadczeń
szuka dróg wyjścia
smokjerzy, 25 april 2018
mówili
co robisz
żyj
lecz on
zwyczajnie
już nie miał odwagi
żeby
dalej się bać
smokjerzy, 23 april 2018
między dłońmi zakleszczył się ból
pęcznieje
w bezmięsne nic pulsującego owalu
z łokciami wrośniętymi w blat stołu
przeklinam korzenie
oczy pozbawione tożsamości i blasku
toczą się po podłodze
każde w swoją stronę
ostentacyjnie demonstrując odmienny punkt
niewidzenia
na dnie wątłej myśli o cabernet sauvignon
stygną ostatnie krople obcego słońca
w obłęd popada rachityczny płomyk świecy
potem gaśnie
dławiony przez szarość
świt jest kaskadą mgły
przez uchylone okno
wdziera się wprost do płuc
rozmazaną plamą żywicznego konduktu
z pustki oczodołów
w górę
wystrzeliwują wierzchołki drzew
emigruję w najdalszy zakątek siebie
ostatni
nietknięty
smokjerzy, 20 april 2018
sen jawa lub może tylko
boska zabawa
w szukajcie a znajdziecie
stada mleczy pasą się na łące
mniszki - euforyczne krople słońca
z pszczelim psalmem we włosach
dusze dmuchawców nie tęsknią jeszcze
za wiatrem
uwiedziony teatrem
wszechwładnego suflera
szukam i nie znajduję
bezwstydny wiatr podwiewa
kwiecisto-białe sukienki
zalotnie szeleszczą naiwne panienki
nie wiedząc że wkrótce zawstydzą się
wiśniowo
kluczem mantrą słowem
usiłuję otworzyć drzwi
do nie swojego snu
gdzieś w górze skrzydlata libacja
- skowronki nałykały się błękitu
razem z aniołami już od świtu
wniebogłosy wyśpiewują melodie
całkiem nie święte
drzwi ciągle zamknięte
porzucam utopię
o śnie przepięknie wspólnym
w śpiewnym rozszeptaniu polnej trawy
czterolistna koniczyna
przeistacza się w dziewczynę z oczami
jak niebo szeroko otwarte
tylko dla mnie
smokjerzy, 18 april 2018
Żółte ściany, drzwi - WC dla pacjentów. Pół głowy i kontuar,
brunetka, wiek nieokreślony, cicha jak szept klawiatury. Dlaczego żółte?
Okno, biała krata, mało delikatna granica między my a oni, oni wchodzą
i wychodzą. My czekamy. Biała? Na mdłym suficie blade gwiazdy,
tuż poniżej trzecie oko zegara, biblijny trójkąt z nożycami do odcinania minut.
Wszechobecne wieszaki, wieszak tu, wieszak tam i jeszcze jeden - tam.
Brązowy kapelusz jak latający talerz. Szary płaszcz - wisielec bez duszy.
Książka usnęła na stronie wszystko jedno jakiej. Telefon nie dzwoni,
bo nie wypada. Wróbel? Wróbel. Oczy i pióra za szybą - wstyd dla krat.
I znów kapelusz - dlaczego brązowy? A potem już tylko krzesła,
osiem pustych krzeseł. Na dziewiątym przysiadło milczenie, za którym
Bóg wie co.
smokjerzy, 13 april 2018
opętało mnie nic
całym sobą łudząc
że jest jedynym materiałem na coś
formuję wyobraźnię w nóż
ostrzę wybieram miejsce napinam się
wbijam
piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
ciche pokrzywione anemiczne
na pewno nie wiersz
być może pies przez nie swój sen
lub we mnie nic twardym paznokciem
rysuje na szkle
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
26 november 2024
2611wiesiek
26 november 2024
0021absynt
26 november 2024
Gdy rozkołysze wiatrJaga
25 november 2024
AfrykankaTeresa Tomys
25 november 2024
2511wiesiek
25 november 2024
0019absynt
25 november 2024
Pod skrzydłamiJaga
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0015absynt