rafa grabiec | |
PROFILE About me Friends (8) Books (1) Poetry (583) Prose (6) Photography (96) Graphics (21) Diary (21) |
rafa grabiec, 23 april 2014
telefon stacji radiowej odpowiada morsem
wiadro w którym ochrzciłaś moją głowę oddaje głuchym echo
nigdy nie kochałem się pod osłoną negatywów
może pomorze mi wiatr
może nasza generacja uchwyci się mostów i pozwoli przejść nagiej wiośnie
jeśli kiedyś umrzemy zróbmy to bez wyciągania wniosków
jeśli kiedyś ona zapmni że byłem tylko mężczyzną
wszystko będzie normalne
rafa grabiec, 22 april 2014
wiekowe małżeństwo mieszka w swoim ceglanym różańcu
eter pierwszego programu polskiego radia wije się po klatce schodowej
kurz zamiatany pod wycieraczkę zaduch strychu zamieszkały na wiosennych pantoflach
każdy z nas ma swoje rozmazane dni
inni mówią że biegną do ścian Maratonu
w tym starym śnie orchidee zamknięte pod płaszczem szkła
widzimy się przez judasza
rozmawiamy w piekarni przy wyjmowaniu chleba z pieca
rafa grabiec, 19 april 2014
kiedy tamci wymieniali płyny
my przetaczaliśmy przez płuca lucky strike'i i miętowe mewy
nawet nie pamiętam jakie było wtedy w modzie wino
odkładam w sobie skrzyżowania słów
i ronda wydeptanych ścieżek
nie mogliśmy się nie znaleźć między
wschodem a zachodem
dotykaliśmy horyzont śniadań i kolacji
w pewnym mieście w kinie puszczali nieme kino
rafa grabiec, 16 april 2014
odkąd przestałem mierzyć tętno przejeżdżających samochodów
twoje poczucie humoru mogłoby być dobrem nardowym
w dziedzine rozprzestrzeniania się artyzmów i innych polokwizmów
musielibyśmy wąchać ogony mieszkańców tej ziemi skąd pochodzimy
dzień w którym miłość położyła się na talerzu
wszystkie inne kochania punka czy glam rocka
przestały patrzeć z perspektywy dworców
w tych przybliżeniach oddaleniach nie liczmy na chemię
pamiętajmy pierwsze objawy wiosny i ścisk w podmiejskim autobusie
rafa grabiec, 15 april 2014
w grobie miasta wyciągnięte ulice przed
skrzyżowaniem wiją się promienie tęczy
kiedy dochodzą cię klaksony aniołów
wsiąkasz w zebrę i idziesz koleiną piekła
w ciele pomarszczonych pragnień i nie napisanych wierszy
matka być może nastawia pranie
ojciec gasi papierosa
Bug wsiąka w Drohiczyn
nim cię zawiodę poczujesz kłucie żeber
cierpieć to nic innego jak oddychać
więc nie myśl o mnie inaczej niż przez lustro jutra
gdybym mógł rozprostować skrzydła
nad trzecim piętrem zamieszkałyby akrofobie
i skrócilibyśmy drogę
stąd do ran
rafa grabiec, 11 april 2014
nim to miasto stało się nasze
mieszkał tu deszcz i słońce
pod kątem można było dostrzec
załamania ludzi
podczas modlitwy budowali więzi
w czasie picia wódki nawiązywali kontakty
od poniedziałku na wycieraczce stało mleko
rafa grabiec, 10 april 2014
nim osiągnąłem brzeg noża
by wyciąć kontury serca
musiałem zrozumieć zasłony płaczu
jedyny okop w którym zrzucałem ciernie
deliryczne ręce platoniczne zmory
wycierałem w czarne prześcieradła
idealne nałogi
cierpienie od śmiechu dzieli parasol ciebie
pod księżycem fałszu
wychodzą na światło drapieżne sowy
rafa grabiec, 8 april 2014
płoty w kształcie rakiet
domy w podkowach mustangów
rozchwiane liście wspomnień ruchem posuwistym U spadają na patelnię ziemi
nad moim sercem wisisz splątana w łańcuchach
jak słowo wmieszane w zdanie
jak ryba w pełnej sieci
chodzą za mną dzieci i proszą o cukierki
mówię że pewnego dnia nie zdążymy zawiązać butów
i drzewom nie starczy czasu by zakwitnąć
moja siostra wiosna otacza się tatuażami młodości
rafa grabiec, 5 april 2014
czasami po prostu coś się musi wydarzyć
żebyś się odwrócił
żebyś zrozumiał na jak długo budzisz się co rano
bycie niedostępnym i zamkniętym w kratkach zeszytu
to musi otrzeć się o hałas jaki snuje się w tobie
mam boga i powiększające szkło
odkąd wypędziłem z głowy kruka
malowane ptaki wydziobują mi z ręki empatię
*pokój, miłość, empatia
z ostatniego listu '94
rafa grabiec, 3 april 2014
są płyty które trzeszczą i dudnią podobnie
jak serce
nie chcę być czarowany i stawiany po lewej strony marginesu
wolę spacerować po kręgosłupie i budzić się przy ścianach żołądka
bomba nieba wybucha w okolicach zielonego pojęcia
czyli tam gdzie jest ślepa uliczka
tam gdzie dzieci obijają ściany piłką
kiedyś pękło piekło i wyszliśmy przewietrzyć chmury z dymu
potrzebuję skrzydeł pegaza by rozgonić kołdrę baranków
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0016absynt
24 november 2024
0015absynt
24 november 2024
2411wiesiek
23 november 2024
0012absynt
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek