Marzena Przekwas-Siemiątkowska | |
PROFILE About me Friends (33) Events (1) Forums (2) Books (10) Poetry (182) Prose (20) Postcards (4) Diary (5) |
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 23 july 2011
świt
skamląc pod oknem
otrzepuje się z kałuż
dzielnice marszczą
brwi
drzewa które straszą
mają brązowo-rude
grzbiety i pazury
piszę nekrolog w przypalonych
garnkach
od lat chora od
wewnątrz oddycham przez nos
kiedy psują się zęby
nie myślę o otwieraniu
zostały pospolite
sny o chusteczce do nosa
zupie z wkładką i
małym chlebie
w zakurzonej
modlitwie o nasycenie
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 21 april 2011
chwieję się
zniżam do poziomu kopyt na chodniku
zbyt grząskie myśli o poprawianiu
by postawić stabilnie dom
babcine paciorki
zamiast rodziny
wynaturzone palce
ścierane o kręgosłupy wierzeń
ginę
bez przypisów do szczęścia
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 25 may 2011
chwała Bogu że nie mieszkam tutaj od zawsze
byłabym wypaczona jak futryna drzwi
dzięki którym mam wciąż świeże powietrze
w moim niepokoju
zbliżam się do nich
czuję jak wiatr
pod halką
studzi przypływ sutka
bose stopy
perwersyjnie fioletowe
zanurzam pomiędzy twoje kolana
czy to cienie na zasłonie
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 4 july 2011
po co wódka z musztardówki skoro
kapela może tak do rana
wyliczać kwatery na cmentarzu
w odstępach pomiędzy stopami
podryguje spróchniała podłoga
tempo na trzy czwarte
trzonowce łyżek cieszą się z bigosu
w przerwie na żołądkową gorzką
gniją opowieści o zasługach stryja kłusownika
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 3 may 2011
mój świat to wylęgarnia hien
liżę szczeniaki od głowy po ogon i koniecznie pod sierść
gryzą sutki
łapczywie mlaszczą
żółć
pierwszy łyk
ślepe wkładają łapy do uszu
przerażone zahaczają o powroty
do jamy brzucha
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 21 april 2011
umieram nasadami włosów
do kaplicy zgrzytów
składają rozszarpaną cerę nocy
śmierć smaczniej podaną
łatwiej się przełyka
potrawa z hadesowych piszczeli
przejadła się już
zasztyletowani bezwietrznością
znieruchomiejemy jak pnie
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 27 april 2011
Oliwii oraz Ewelin
deszcz biega po parapecie
w jednym pantofelku
popijając siebie
spod (do)słownej powieki
podglądamy świat
a tuż przy stole
pluszowy zając z odprutą nogą
potyka się o świt
obudziłam czajnik
gwiżdże na bezsenność
jeszcze chwila
szósta rano spadnie z krzesła
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 20 december 2015
mży
w tym małomiasteczkowym horrorze
śpią klony dzieci
zbyt spokojne by budzić się na nocne karmienie
wydmuszki i piaskowe ludziki
niosą torebki saszetki oraz ścięte kwiaty
w uniformach fartuszkach czy mundurkach
opasani jak popręgiem
przymykają oczy
na rodzinne wędrówki kaczek
ptaki kolebią się dalej
nikt nie prosi o ogień
krzyżują zimne ręce na piersiach
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 17 december 2015
lekkomyślne ptaki
żegnaliśmy białymi chustami
teraz biedują przetrząsając polne trumienki
w nocy padają płoty od strony sąsiada
woda zamarzła w dzbanach
bo nie umiemy prosić
ciężkie wozy posłali po medyka
babcia widząc boga każe nam błagać
pod wspólną kołdrą śnimy kluski na mleku
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 23 december 2015
bliżej wieczoru chłód sięgał ramion
umoszczony na piersiach
jak do snu
kładł cień za cieniem prężąc grzbiet
nie miałam nic do powiedzenia
piętrzyłam kamienie
niezdecydowana czy to będzie stół czy kołyska
wolę jasne zakończenia
jak to muchy nakrytej szklanką
żadnego skamlania czy gimnastykowania
nic nam z nieba nie spadnie
dziecko ni żaden cud
skoro wymieniamy nieuprzejmości
wynieśmy kanapę do wiatrołapu
tam wciąż trwają rozmowy
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 27 december 2015
byłaby to nienawiść do ciała dowolnej Isabell
gdyby nie należała do mnie
magia sukienki w drobne kwiaty kończy się kiedy patrzę w lustro
pod nią wciąż to samo dotykane ciało
mierzone brudnymi palcami
kolejne warstwy napotkanych spojrzeń oblepiają
odległość pomiędzy ramieniem a linią podbródka
ale to nie plastry miodu raczej zastygająca smoła
po tej stronie stopy są ciężkie
nie pozwalają na podnoszenie kolan czy zadzieranie nosa
w środku może pod żebrami a może w dole brzucha
sama nie wiem
mieszka mała dziewczynka
z trudem przełyka wodę
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 11 june 2020
babcia i dziadek poszli do piekła
chcieli dobrze
wychowywać mnie na mądrą pannę
wolałam mężczyzn z tatuażami i kolczykiem w nosie
po spotkaniach podskakiwałam by wyrzucić ich z siebie
jadłam mięso palcami i kładłam się spać w makijażu
psułam cerę
mówili że już nic ze mnie nie będzie
skończyłam pod kreską
nauczyłam się że nie wylewa się szczęścia za kołnierz
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 13 december 2015
babci Stasi
małe dziewczynki nie kłamią w sprawie całowania
niosą przez łany rzepaku zaognione policzki
w podskokach i piruetach przecierają usta
tymczasem spłoszone zające rozbiegły się we wszystkie strony
dziadek widocznie rozbawiony
stanął na baczność
co myśli to jego
małym chłopcom należy się świat i scyzoryk
jedna panna do tańca druga by wymieniać liściki
kiedy wieczorem babcia zbiera spodnie do prania
odkrywa miłostki
zawstydzona biegnie do kuchni
bo mleko na ogniu
zanim dzieci zasną adapter przypomni
że ja od wschodu aż do zmierzchu dnia wciąż bardziej cię….
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 20 june 2016
śnimy przypadkowego boga połączenie
asymetrycznych wzorów i pustych pozdrowień
oddychanie spłyca obraz gdzie
bladość pokutnej kolejki myli rzeczywistości
w fazie czuwania
przekładamy zło nad złem
gliniane gwizdki wyschły
nie budzą szarych ptaków
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 31 december 2015
siódmego dnia kawa na ławę
mamy już łamliwe drzewa
przesuszone trawy
zaokrąglone pośladki i pełne biusty
opanowaliśmy dystans do drzwi i okien
osłuchiwanie ścian trwa z przerwami do rana
kiedy zduszone orgazmy wylęgają się w poduszkach
wilgoć posnęła w żółtawych prześcieradłach
duszno na nic płukanie ust
układam go nad sobą
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 31 may 2020
w świecie moich lęków
nie ma Zakonnicy czy Annabelle
nie urodzi się dziecko Rosemary
w świecie moich lęków
mlaszczą i siorbią staruszkowie
nieprzewijani całe dnie
w świecie moich lęków
nie wystarczy uratowanie Siedmiu dusz
by ocalić życie
w świecie moich lęków
od ściany do ściany tłuką się półsny
na chwiejnych nogach z szlafrokami zapinanymi na plecach
w świecie moich lęków
kruche żyły
przyjmują brudny deszcz
w miejscu wkłucia sine próby
postawienia się
zanikają z czasem
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 19 june 2016
nie śnię
niemowląt które kąsają penisa Tyberiusza
zapominam o cukrowym sercu na patyku
upalny dzień
owce ułożyły się pod wierzbami
nie pasują do pejzażu
nadzy biegniemy przez wysokie trawy za dom
tam szpaki napychają tłuste brzuchy
pachnie siano
sprowadzilibyśmy deszcz
gdyby nie procesja wakacyjnych dzieci
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 5 june 2016
„ Anioł czuwający nad kobietami i mężczyznami w chwilach ich samotnego spełnienia nie ma nazwy”.
Pascal Quingnard
pochodnie spoglądają chyłkiem
na posłanie z liści
gdzie rodzi się z gwałtu
brodaty twór
dopada mlaszcze
zanosi się płaczem
rażony nagłym lękiem
skarży się bogom
wyprostowany
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 6 may 2016
nie ten rozmiar kochany
zmierzony palcami
koszula w spodniach ustawia go na baczność
to dlatego na zmianę wciągasz brzuch
dziś nie niedziela
i na litość boską te skarpety do sandałów
krawat przechylony na lewo
wbijasz mi brodę w ramię
i myślisz że coś z tego będzie
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 28 april 2016
pod paznokciami wnosimy lęk
w czystą obojętność
nie było dobrej zabawy czy dzielenia piaskownicy
trochę jak na ślizgawce zdarte kolana
następnego dnia duszący kaszel
ogłuszone światło spaceruje po pokoju
napierając ławicą kolorów
mimo to mętnieją spojrzenia
spokój wytrącony z rąk
kładzie się bielą na powieki
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 11 february 2016
w tym śnie nie przychodzę po zgodę
niesiesz z szopy myszy trzymając je za ogony
pozbawiły nas ziaren słonecznika
tyją by wydać wielopokoleniową biedę i powodzie
zima będzie na wysokie cholewy
strawę grzaną nad ogniem przegryzaną słoniną
lisy przyjdą pod kurniki
na wiosnę baba wyprawi dzieci w świat
za chlebem
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 31 january 2016
wieczorem pomarszczone wyzwiska
ścieliły się pod nogami
teraz nakryte słoikiem
otwierają pyszczki i milkną
przy podnoszeniu kruszeją jak
stary naskórek
kiedy przychodzisz
tracę przyczepność
pod palcami błony prześcieradeł
miały sny że płyną
na nocnym stoliku pralinki
ostatnia przyjemność
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 10 december 2015
I tylko samotność, samotność jest panem
na końcu każdej drogi...
Czerwony Tulipan
poczekam aż skończysz palić kochanie
papierosy i mosty pozwalają wypełnić obrazy
poniosę swoją walizkę w obce pokoje
sukienka w talii podpięta agrafką podobno chudnę
jesteśmy tak blisko by zmienić temat
przy ławkach falują strzępy gazet
najpierw na palcach by opaść na stopy
do siebie i od siebie
zapowiadają
rzekomo nie zatrzymamy się na wszystkich stacjach
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 1 may 2015
na horyzoncie jesienne rozkloszowane suknie
tak postanowiłaś
spakowana po zapasowe guziki
nie staniesz na baczność z odprutą kieszenią
ja pewnie zabrałbym młotek i gwoździe
a także spodnie na zmianę
kto wie czy nie ma tam dzikich psów
pewna celu lekceważysz
nadbrzeżną trzcinę
ta gaworzy dowoli wyśmiewając zakochane żaby
wilgotną chusteczką przecierasz usta
na ten uciążliwy skwar musi wystarczyć
jednak coś zjem
trudno dotrzymać ci kroku
coś mi się zdaje że nie zwolnisz
posnęły motyle
żołędziowa armia opuściła wartę
nie odgania zmarzniętych gałęzi
musimy zawczasu rozcierać dłonie i policzki
to jeszcze daleko
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 29 march 2021
chwalmy nasze małe życie
Czyżykiewicz
przestraszyłeś mnie smutku porządnie
tego pięknego lata nie przekwitły dni
rzepak zaogniony kładł się namiętnie prawym zaś lewym biodrem
miałam piękne paznokcie
kształt jak dziadka
obcięłam je krótko
nie było czym wczepić się w życie
noce przejrzyste odprowadzały kochanków do siebie
zaszeptani odbici na rozgrzanych zasłonach
łamałam tabletki jak chleb
opuszczały mnie ręce
w pośpiechu na skróty
jak w poronnej gimnastyce
rankom śniły się drożdżowe bułki
mleko pełne maczany biszkopt
przy wdechu żal ironia strach
rozrywały płuca
przestałam się podnosić
wydech
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 29 march 2021
to nie jest dla dzieci
przecież wyrywasz się do lotu jak "Piotruś Pan"
kiedyś miałam zdrowie
dawno temu
powoli zapominam jak to było
po sześciu latach odstawiam leki
budzę się w nowej rzeczywistości
czy ją stworzyłam
nie wówczas byłaby przestrzenią alternatywną
ale może mieć to związek z "Pierwszym Poruszycielem"
który wyjął ruch z ruchu uczynił go bezwietrznym
aby znowu umieścić go w biegnącym czasie
to by się zgadzało
w tych momentach kiedy traciłam wpływ
czytałam że ataki paniki pojawiają się do 30 roku życia
miałam pecha
spanikowałam
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 26 september 2014
„Kto poluje jest polowany”
Pascal Quignard
mimowolne bazgranie tła budzi
wtórny lęk ciasnego przejścia
trawimy obrazy stół krzesło łóżko
wypieranie pożądania nieudane
natrętne światło rozwiera ciszę
ściana po ścianie
do palącego wnętrza
unosimy wyżej głowy jakbyśmy
podskórnie przeczuwali
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 25 september 2014
wyrośliśmy z babci i dziadka
puchowych kurtek oraz jednopalczastych rękawiczek
wzięliśmy pod ramię kalekich żołnierzy na strych
nie chowamy się za zasłony czy pod stoły
przed wielkookimi strachami z szaf
umarły porcelanowe wróżki
rękawy sweterka za krótkie żeby chlipać
dni okrągłe zaczynają się na obrzeżach rzęs
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 21 june 2014
przewieszone przez drzwi szafy
ażurowe swetry złożonymi do siebie rękawami
łapczywie chwytają światło
przy otwieraniu wypadają zgubione guziki
postarzałe lalki
nadstawiają łebki by zebrać grzywkę z oczu
listopadowe myszy łaskotane szalem z lisa
przytargały wkupne proso
dziadek przypomina się w pamiętniku
nadal lubi ciasto z rabarbarem
zawstydzona dopinam haftki gorsetu
przyjdę później
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 7 march 2014
„Gdyby nie słońce i coś co ono z nami robi moglibyśmy w ogóle nie wychodzić z łona, a jedynie pęcznieć jak cebula i rosnąć aż osiągnęlibyśmy słońce. Ciekawe czy udałoby się je wchłonąć.”
Wiesław Uciechowski
w agrestowym kokonie na wpół rozwinięte piersi
osłonięte puklami gałęzi gdzie
poranne robactwo przeciera oczy
niesprawiedliwy deszcz
rwie skórę mlaszcząc przy smaczniejszych kęsach
żadnego grożenia palcem czy odciągania za włosy
kiedy szyderczo dobywa soków
osiągam słońce
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga