rafa grabiec | |
PROFILE About me Friends (8) Books (1) Poetry (583) Prose (6) Photography (96) Graphics (21) Diary (21) |
rafa grabiec, 25 may 2017
dom jak nos wydmuchany w chusteczkę
marzenia z którymi prędzej czy później trzeba się rozstać
podobnie jak z dziewczynami które teraz są matkami
sny otwierają drzwi do trójwymiaru
możesz porównać samotność z dyskoteką i pierwszym zakrztuszeniem się papierosem
kolejny krok to wybudzenie się z miłości
przystankiem jesteśmy dla siebie
i niech tak będzie bezpieczniej dla czekających na świeży chleb
rafa grabiec, 24 may 2017
spacer to jeszcze nie grzech
chyba że chodzisz po cienkiej linii
coś jak granica między Kainem a Ablem
z rozmowy między dobrym a złym ty
możesz napisać piosenkę o fali która rozdzierała Jezusa
ale to będą tylko słowa które wymykają się zardzewiałej klatce
są światynie pod którymi zdychają psy
są przyjaźnie które dojrzeją w niebie
jest młodość która napisze nowy rozdział
R.I.P.
Ch.C.
rafa grabiec, 16 may 2017
Mother am I still your son
MOFO-POP-U2
mówiłaś że dalej pójdzie jak po porodzie
(drzewa skarżą się na połamane przez huśtawki gałęzie)
kilka szwów i modlitwa na dobranoc
(nim zrozumiesz o czym mówią zrzucą liście)
z natury nie odwracam się za siebie
co było niech o to będzie lżej
(jakiś gówniarz wyrył PUNK'S NOT DEAD,
zawsze to lepsze niż BĘDĘ KSIĘDZEM JAK MÓJ OJCIEC)
rafa grabiec, 15 may 2017
życie jest jak litera S
początek
co najmniej dwa zakręty
koniec
nim ukradłem ojcu kandyjskie dolary
miałem zamiar być co najmniej grzecznym synkiem
później już było łatwiej zaglądać do rodzinnych szuflad i majtek koleżanek
i tu i tam można było znaleźć coś cennnego
dzieciństwo to albo Bolek albo Lolek czasem po kradzieży jabłek Tola
później kilka zdjęć Kasi Figury i rozbita warga po studniówce
raz i dwa kochanie to liczenie na pójście do łóżka
rafa grabiec, 10 may 2017
pożary rodzą się po to by je gasić
miłość rozniecamy by płonęła
pieprzone anomalie
rafa grabiec, 9 may 2017
ludzie też potrafią chodzić po dachach jak koty
gorzej jest ze spadaniem
cztery łapy nie gwarantują miękkiego lądowania
grawitacja niesie liście wiatrem
gdzie pozwolisz być tam zasadzę drzewo
rafa grabiec, 9 may 2017
mój ojciec to wąż matka
miała kształt gałęzi z której
spadliśmy na małomówne klify
tam morze wycierało sobie z nas usta
plaża jak pole tuż po żniwach
pełne rozoranych piaszczystych żył
my to kamienie wśród wron i mew
rafa grabiec, 5 may 2017
z tej strony księżyc wydaje się
mieć jaśniejszy płaszczyznę
niż podczas pierwszego postawienia stopy przez Armstronga
mój księżyc zerwałem tuż po tym jak Ewa jabłko
później już tylko cieminiejsze strony młodości
aż z marzeń wyrosły kaktusy
niektórzy malują obrazy po to by choć przez chwilę być gdzie indziej
oni piszą wiersze by wyjść z siebie
inni śpiewają piosenki żeby być modelem człowieka
elementy łączą się w ludzką niewiedzę
rafa grabiec, 25 april 2017
układam czas pryzmatem spadających liści
dzisiaj podmiejskie kolejki jak pełne brzuchy niosą do centrum zastrzyki grubego naskórka
nim wyprowadzę psa przez żaluzje wpada znak zapytania
tydzień liczę od piątku tak by zawsze mieć w zanadrzu wigilię czegoś przed wschodem
jutro znów pijane okna przez których połamane widoki zamrożą obraz miasta
nie trzeba rozumieć płaczących kamienic i gołębi na dachach podobnie jak kobiet na plażach ulic
nie ma jak betonowe sny o płaskorzeźbach sianokosów
i zapachu licealnego wyjścia do knajpy
rafa grabiec, 30 march 2017
kiedy kwiecień będzie nas przeplatał między palcami
miasto pokryje się ciastem z chmur i słońca
kiedy jutro wsiąknie w skórę jak deszcz w płaszcz
będziemy o kilka chwil bardziej samotni i małomówni
kiedy nie będzie wyjścia ze ślepej uliczki
spróbujemy wygrać w pokera jeszcze jedną szansę
kiedyś myślałem że dni wyrywa się z kalendarza
po to by za chwilę być dorosłym
dziś zawsze jest poniedziałek i wszystko zaczyna się od nowa
rafa grabiec, 29 march 2017
jeśli mamy sobie łamać serca jak krakersy z lajkonika
to pozwól że wyjdę z tego całunu równie długim rozlaniem
dom to zoo gdzie dzikie koty nie tolerują kundli
więc będę szukał sobie pustego pudełka po butach Ryłko
światła latarni wskażą drogę do nieczynnych ulic
ojciec do którego wyłem w każdą pełnię
przyjmie mnie w ślepym zaułku
jeśli mamy nosić zamiast żył szerokopasmowe sieci
to ja dziękuję
dziękuję nie za bardzo
rafa grabiec, 16 march 2017
nigdy nie byłem papierowym chłopcem
na którym mogłaś zapisywać listy zakupów i wyznania jak typu R+M= PZPR
nigdy nie byłem na tyle mądry by zrozumieć jak człowiek miał odwagę stanąć na księżycu
ale mogę zrozumieć jak człowiek może stanąć na krawędzi okna
nigdy nie byłem gościem z którym nie da się wypić wina w bramie
a później dla zabawy ukraść z ogródków działkowych garść świeżych pomidorów
czas jest jak telewizor im więcej się gapisz tym szybciej mija coś ważnego
rafa grabiec, 16 march 2017
po pierwszej miłości widzisz wszystko w lustrze
po pierwszej setce czas na następną
po pierwszej jest w pół do drugiej
najsłodsze są robaczywe jabłka po pierwszym gryzie
dalej występuje jakiś procent ryzyka
rafa grabiec, 15 march 2017
wieczór
jeszcze nie noc a tak blisko końca piekła
wieczór
jeszcze nie deszcz a kręci się w oku tańcem pustynia
wieczór
już wiszą z ulicznych latarni elektryczne wodospady
tatuś przyniósł z pracy pełen portfel zmęczenia
mamusia ucieka w świat seriali które dadzą jej miłość
córka chce tylko pogadać o tym co widziała na szkolnym korytarzu
wieczorem cienie chodzą po ścianach jak pająki
wiecznie dobijają się przez ściany sąsiedzkie liturgie
więc zróbmy sobie na balkonie plażę i zamknijmy zachód słońca w więzieniu
rafa grabiec, 8 march 2017
chodzę po mieście z bratem deszczem
rozmazane ulice jak senne zdobywanie bieguna
tłoczą się mgłą rozmowy przy kioskach ruchu
chodzę po mieście o głupiej godzinie
aż złapie mnie radiowóz na nieczynnych światłach
wytłumaczyć się z chęci powrotu do domu będzie trudno
chodzić po mieście i myśleć o Bieszczadach to syndrom wieku i wielu
dlatego spróbuję odciąć się od pępowiny odkładających na emeryturę
zacznę jeszcze raz badać ulice jak kiedyś bawiliśmy się w doktora
i nikt nie był chory i wszyscy byliśmy młodzi
*przy dźwiękach St. Germain
rafa grabiec, 2 march 2017
do ciebie tylko można wejść przez próg
dalej korytarzem gdzie na ścianach chmury i odlatujące ptaki
aż do sypialni skąd przypływy wdzierające się znad morza
idziesz chodnikami wśród pomalowanych blokowisk
a z chodu wyłania się panterka i pończosze oczy
tyle zostało z tego co zabrał wiatr
wymijasz koleżanki wierzby pod którymi puste piersiówki jak porzucone dzieci
śledzę odciski szpilek w okopach armatniego mięsa
gdybyś jednak wyszła z kogoś innego palcem bym nie kiwnął
rafa grabiec, 17 february 2017
jest jedynym grzechem matki
ostatnią klaustrofobią w którą wpadła
pierwszym oddechem i kolejną nieprzespaną nocą
teraz okna otwiera tak by ptaki przyniosły jej jakąkolwiek odpowiedź na niezadane pytania
teraz gotuje zupę tylko po to by ją wylać do zlewu
dziś nawet spacer z psem może zmienić dzień na ważny
rafa grabiec, 11 february 2017
niebo jest po to by odkrywać na nim gwiazdy
każdy ma swoją przeszłość i zakręty przyszłość
celuję do ciebie z palców w kształcie O
punkt jak kot napłakał a marzenia sięgające po za talerz
niebo jest po to by kłamać i śmiać się z wczoraj
nie trzeba chować wspomnień do kieszeni żeby być na czasie
wystarczy wyjść czasem z rami zapomnieć się na chwilę
rafa grabiec, 2 february 2017
nigdy nie będzie czasu na prawdę
więc budujmy mosty nie mury
przeliczając minuty na kromki chleba
a lata na odzyskane niepodległości
postawmy się pod ostrzałem pytań dziecka
mamo
tato
po co jest słońce i dlaczego pies merda ogonem
rafa grabiec, 1 february 2017
podobno widziano wolność gdzieś w okolicach Jarocina
droga to wydeptane śladami stóp odcinki od niewinności do dorosłości
prawda nie mieszka w telewizji tylko w poezji Bukowskiego
podobno widziano wolność przed bramą Stoczni Gdańskiej
każdy mur jest po to by go przeskoczyć
dalej jest okno na coś nowego
podobno widziano gdzieś wolność
tylko ile w niej jest cmentarzy i naładowanych karabinów
rafa grabiec, 31 january 2017
mówiłaś że nie ma czasu opierać się snom
że nawet wiatr rodzi się by w końcu osiąć na gałęziach drzew
każdy przez chwilę jest panem wieczorów i każda dzięki nocy może być królową
mówiłaś że miłość to zlepek liter i że budowanie rodziny to nie z talii kart
wczoraj z alfabetu wybraliśmy imię dla córki a w domu na półce leżą damy na asach
każdy przez lata wychodzi do ludzi a ludzie robią z nas człowieka
rafa grabiec, 26 january 2017
zamykasz się w paczce papierosów i pustej butelce
możesz nawet być wypalonym zniczem na grobie niewyrozmawianego ojca
modlitwa to rozmowa o schodzącej lawinie
jeszcze nie wiesz jak głęboko się posunąłeś a już czujesz że nie jesteś na swoim miejscu
idziesz kanałami żył i trujesz mi głowę
im więcej milczysz tym więcej poluzowanych śrub mam w sobie
droga wzdłuż cmentarza jak dwupasmówka do ołtarza wchodzi w pięty
i będziemy zimni i szczęśliwi aż popołudniowe zorze siądą nam na maskach samochodów
rafa grabiec, 25 january 2017
jaką prognozę pogody
z zachodu przyjdzie z brzuchem
pełnym dzieci
nim zaciśnie zęby wschód okaże się farsą
bocian znów założy gnizdo
a słowa matki zamienią się w odlatującą przestrogę
z drzew macie papier na donos i ciepło
dla córek pieniądze na taksówkę
rafa grabiec, 19 january 2017
korytarzem możesz wyjść na świat
aż świat wejdzie w ciebie kablem
droga do bycia tu i tam jest krótsza niż po chleb
próbuję jeszcze łapać zapachy za skrzydła
ten obcy z lektury szkolnej wciąż mieszka na wyspie
im mniej nieślubnych posiłków tym mniej głodnych dzieci
rzuciłem miłość na barykady
albo ktoś ją rozstrzela albo szlag trafi
kości są po to by je wylizać ze szpiku
związki są po to by nie były radzieckie
rafa grabiec, 18 january 2017
nie było mnie tu trzy finały ligi mistrzów bez udziału Barcelony i naście paczek lucky strike'ów
w tym czasie żadna modlitwa nie zaprowadziła by mnie do konfesjonału
wszędzie grzech jak kurz a kurz jak miłość włazi w każdy kąt
teraz wracam starszy o Zofię i głupszy od Magdaleny
ale już nie schowany za cieniem tylko za bałwanem lepionym bez 500+
życie rodzinne toczy się w HD czyli handlujących dupami
nie ma świętości w obrazie telewizyjnym
nie jestem trudny w związkach a w szczególności w tych na odległość
ona mówi że telefon zastępuje jej moje usta
ja że słuchawka to kobieta
teraz nie wychodzę z siebie prawie wcale
jestem zamknięty aż pod szyję
rafa grabiec, 12 january 2017
próbuję wyjść ze spodni Bruce Lee
krokiem szerszym niż cios szach mat
w stosunkach emżet trzymam się zasady na marchewkę
bo kto kogo ma w garści nie jest wróblem
spowalniam dyskusję do samogłosek
każde nowe dziecko to nie same plusy
idziemy pochylnią do nieba choć ślisko i nudno
splute miasto niesie nas jak pies wilgotną sierść
ale jak nie zakochać się lepiej niż z deszczem na twarzy
kiedyś usłuszałem skąd się bierze tęcza
tęcza bierze się z dupy koników Pony czyli szczęście
może jest ważne ale zawsze czymś śmierdzi
rafa grabiec, 4 january 2017
taksówka oświetla nas od północy
wiatr jest zmęczony przez ruskich
pies spogląda ostrożnie spod jednej z nóg od stołu
zimno przychodzi cicho
strach wpada jak mysz w pułapkę
jak to możliwe że słonie w porcelanie czują się jak w domu
tak to
diabła widzą tylko ci co wierzą w boga
podobnie jak miłość dotyka ślepców
pamięć ma tylko sześć liter z których być może zbudujesz ognisko
i zrozumiesz po co robi się maj
rafa grabiec, 3 january 2017
wychodzimy ze świąt jak z supermarketu
bogatsi o prezenty ubożsi o dym z ogniska
na skrzyżowaniu nie szukamy policyjnej choinki
w żłóbku leżą zeszłoroczne postanowienia
trzej królowie Kościół Militaria Benzyna
potrzebujemy małych trzęsień ziemi
by wyciągnąć wnioski z kocich poranków
telewizor mówi językiem domokrążców
radio gra przeboje na spacer z babcią
najpierw długie smarowanie chleba margaryną
(masłem smarowała matka bolące kolana)
później killing in the faith
i niech moc będzie z głową w chmurach
rafa grabiec, 15 december 2016
miasto i miłość bywają za ciasne
w przymierzalni lustra mówią że jest dobrze
sprzedawcy nucą że jest jeszcze lepiej
ulice plączą się ślimakami na szyi
kamienice to stare kurwy które miały w sobie niejednego
trudno wierzyć w pacierze
bardziej niebezpieczniej zaufać kobiecie
z którą sakramenty remanenty i łóżko
rafa grabiec, 24 november 2016
co dzień widzę setki ludzi na ulicach
szeleszczących jak jesień w tym kraju
co dzień widzę setki na półkach sklepów monopolowych
gorących jak dziewczyny ze słonecznego patrolu o których szybko się zapomina
co dzień widzę resztki z setki rzucane na ladę
kiedy trzeba kupić kiełbasę i coś do niej
nikt nie chce pamiętać że odsetki
są pewniejsze niż obrączka albo że od setki głowa nie boli
tylko chce się jeszcze śledzia
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga
10 may 2024
Tangerines SingSatish Verma
9 may 2024
0905wiesiek
8 may 2024
0805wiesiek
8 may 2024
Touching EverywhereSatish Verma
7 may 2024
0708wiesiek
6 may 2024
Taking RevengeSatish Verma
5 may 2024
Poetic JusticeSatish Verma