Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 16 september 2012

Pleśń

Pleśń
 
Te plamy, które pan widzisz, nie są wcale martwym brudem, lecz — zbiorem istot żyjących. Niewidzialne dla gołego oka, rodzą się one, wykonywają ruchy, (…)  zawierają związki małżeńskie, wydają potomstwo i wreszcie giną. Co godniejsza uwagi, tworzą one jakby społeczeństwa, (…) uprawiają pod sobą grunta dla następnych pokoleń, — rozrastają się, kolonizują niezajęte miejscowości, nawet toczą między sobą walki.
Bolesław Prus: „Pleśń świata”
 
 
Właściwie nie wyróżniają się niczym.
Pomimo wielu znamion zewnętrznych. Są.
W swojej masie stanowią siłę, wciskają się
w każdy zakamarek życia, w każdą jego szczelinę,
elastyczni w zdobywaniu nowego.
 
Im bardziej żyzne podłoże,
im więcej można z niego wydoić soków, wypić,
tym mocniej się do niego przyczepiają,
tym pięknej rozwijają się w wielobarwne kolonie.
Czerń jest dla nich ostatnim stadium doskonałości.
 
To - w swoim rozumieniu - uczciwi ludzie,
bywa, bogobojni, co niedziela w kościele,
przyjaciele proboszczów i prokuratorów.
Nie widzą zła w tym co robią.
 
Nazywają się zwyczajnie, po polsku.
Antoni Kropidlak, Jan Sierpik, Alojzy Pędzlak,
Konstanty Pleśniak. Sami swoi.
Choć już taka Jadwiga Sprzężniak, z domu Zygomycetes,
nie budzi zaufania. Chyba Żydówka.
Choć ustosunkowana. No i piękna. Nie to, co
niedoskonała w ruchach Grzyb Jadwiga albo
Workowiec Anastazja, pokraczna jak kangurzyca.
Żyć trzeba, a tu wszyscy nasi.
 
Nie widzą brudu, wszak nim się żywią, milczą.
Mówią nawet, że są pożyteczni dla społeczeństwa,
wszak produkują sery, lekarstwa, wina,
rozkładają glebę, przyśpieszają wzrost roślin
 
Nie sprzeciwiają się złu, chyba że ich zabiera.
Tworzą jednorodne formacje.
Klany, rodziny, towarzystwa, partie.
Polegają na bracie, szwagrze, żonie,
koledze z liceum, kumplu z podwórka.
Z nimi Polska jest kolorowa.
Cała gamą kolorów pleśni.

Polska powiatowa. Moja Polska.
Skolonizowana.
Gnijąca.

 
Zwieńczeniem jest pleśń Stachybotrys-  czarny, toksyczny grzyb. Świat usłyszał o nim po raz pierwszy w latach 30 XX wieku, gdy ten wywołał szereg zachorowań u koni gdy zwierzętom dawano do jedzenia zanieczyszczone pleśnią siano. Obecnie przypuszcza się, że Stachybotrys jest także odpowiedzialny za tzw. "syndrom chorego budynku"  (za Wikipedią).


number of comments: 8 | rating: 5 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 29 may 2011

Offelia

Zaryczy z bólu ranny łoś,
Kto żyw przemierza knieje,
Ktoś nie śpi, żeby spać mógł ktoś
To są zwyczajne dzieje.





Miłość przydrożna jak upiór ma włosy
puszki red bólu ustawione w trawie
gra w nich chichocząc wiatr obcymi słowy
być albo nie być od zgrozy zachowaj
któryś jest ślepy a widzisz jej mękę
zrzucona łatwa zdobycz z więzów ciała
wybita ciosem zawistnego losu
ze szlachetności w morzu cichej nędzy
„ścierpi pogardę i zniewagę świata
krzywdy ciemięzcy obelgi dumnego
lekceważonej miłości męczarnie
odwłokę prawa butę władz i owe
upokorzenia które nieustannie
cichej zasługi stają się udziałem”


być albo nie być zbyt wielkie pytanie
na małe życie które nożem przetnie
alfons lubiący pohamletyzować
albo rozbije na dwoje jak głowę
pijany klient zło z góry wiadome
to jak uciekać kiedy jest za dobro
rozwaga która czyni nas tchórzami
pęta co ranka wyśnionym marzeniem
o życiu lekkim jak kuchenny garnek
z gazet dla kobiet które znacznie droższe
nie muszą pytać dawać odpowiedzi

szpetna Offelio nimfo rozjechana
legionem opon mokra krwista plamo
w krzyki asfaltu wtopiona jak żaba
umrzeć czy zasnąć śnić jest niebezpiecznie
za grzechy innych ktoś musi zapłacić
las ponad śpiesznym do miłości płatnej
tłumem kołysze w swym wnętrzu tragedię
bólu bez wycia najwyżej w poduszkę
kiedy usypia gdy inni usnęli
na łonach kobiet żon swoich kochanek
mając zwyczajną Offelii tragedię


number of comments: 8 | rating: 1 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 16 october 2011

Żółta róża

 
drzewa w żółcie w czerwienie stroją się na starość
fałszując piękno wiosny która już nie wróci
w złudzie trwając przez chwilę że czas się odwróci
nim zima dni ostatnie spowije w swą szarość
 
w sadzie wśród melancholii uwiędłych badyli
między przygniłe deszczem zielniki pachnące
wykwitła żółta róża księżniczka po łące
korowód wiedzie świata który w nic się chyli
 
wiją się barwy wokół na wiatr nanizane
jak chorągwie w orszaku tej infantki słońca
której nie da korony czas zimą strwożony
 
ale w pamięć dziewczęcą ją wpiszą zebrane
w kartki zeszytu płatki marzenia różane
jak ucieczka  od czasu który nie ma końca
 
 


number of comments: 8 | rating: 6 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 9 september 2012

muszę coś napisać

Muszę coś napisać na przebłaganie
poezji, która odeszła jak zdradzona żona,
nieledwie trzaskając drzwiami, chociaż to były jedynie
okładki zapomnianej książki.

Muszę coś napisać na przeprosiny tych dni,
z których nie wyłowiłem najmniejszego słowa,
nie wywąchałem nuty zapachu rozrzuconych liter,
tak przydatnych do opisania kwiatów i miłości,
nie zachwyciłem się gwiazdą,
kończącą kolejny dzień.

Muszę coś napisać na ponowne przywitanie
przyjaciół poetów, o których zapomniałem,
jakby byli jedynie szeregiem liter w imieniu,
a nie bukietem pięknych umysłów,
stwarzających światy jak bogowie.

Wszak na początku było słowo.
Piękne. A ja zapomniałem.

Pozdrawiam znowu wszystkich.


number of comments: 8 | rating: 8 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 7 april 2012

Patrzę przez okno


 
Siedzę przy oknie i patrzę przed
siebie.
Rozważam, na ile mogę, patrząc
przez nie,
poznać tajemnice wszechświata.
 
Wiem, że nie przeczytam opasłych
tomów
o naturze rzeczy
czy matematycznych podstaw
filozofii przyrody,

ani nie  podążę gwiezdnymi
drogami.
 
Czy zresztą takie podróże są sposobem
na poznanie wszystkiego?
Zawsze spotkać można przydrożnego głupka,
który nie wie i pytaniem zburzy spokój filozofa.
 
Wolę popatrzeć na moje cztery
śliwy,
zbierające się do wiosny w
przeczuciu nowego,
na trawę, która zielenią zasnuwa przeczucie
końca,
na księżyc, nocną gwiazdę, z którą
jestem zaprzyjaźniony.
 
Co wieczora szepce mi tajemnice
kosmosu,
łagodnie, bez szlochu
supernowych,
a śliwy, gdy Bóg da urodzaj, wesprą
mnie
w rozumieniu najtajniejszego.
 
Bo czyż jest większa tajemnica od
tajemnicy dni,
w których na spółkę z Bogiem hoduję
życie,
nawet tak małe, jak życie śliwy?
I kiedy mam
pełne dłonie dojrzałych nagród,
oczekując nagrody?
 
Tu, gdzie smutek miesza się z
radością,
tworząc upojny napój każdego
dnia,
patrzę przez okno i wiem.
 
 


number of comments: 7 | rating: 2 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 9 november 2011

Europa

 
w maniakalnym wracam uporze
do źródeł rzeki w której wciąż woda
czysta wypełnia misę morza zdobioną
achajskimi wojownikami dzielnymi wtedy
gdy nagą księżniczkę porywał zeus
jurny biały byk na świeżą młódkę
płodzili  po jaskiniach
jaskiniowych przodków
po których tylko skorupy
i zapluty słowami demos
krater nicości
 
śnię nowożytny sen o pięknej
europie w strojach z epoki
mniej lub bardziej frywolnej
która marzyła być ponad
rzezie dżumę i brud
ucieleśniająca pożądanie
w złudzeniu Tycjana
pompatyczna u Rembrandta
chłopsko nieprawdziwa u Lorrain
najbliższa chcianej prawdy o sobie
pornograficzna u Moreau
 
lustra próżności
kto jest najpiękniejszy w świecie
 
kiedy mitu nie nazywano już mitem
wybłyszczały brutalną siłę sztandarów
karol wielki barbarossa napoleon i hitler
cycata na białym byku
markietanka znudzona niemyślą
odmieniała woltera na rousseau na marksa na lenina
w żądzy wszechzmieniającej sile obietnicy
porywana do morderczych świętych orgii bawiła
narkotyzowała dupczyła pod egidą
atomowym parasolem
 
kiedy wszystko już było
post- i neo- jednocześnie
potrafiła skurwić tak pięknie dać
biednym śmierć i cierpienie
bogatym festiwal hipokryzji ekologii
współczucia psom i brojlerom
kiedy w świecie płonęły łodzie trumienne
chińczycy zawijali trupy w kulturalne rewolucje
wietnamczyków smażono w napalmie
argentyńskie anioły wyfruwały z samolotów
chrześcijanie hutu wyżynali chrześcijan tutsi
nie mówiąc o wice i versa
w sudanie mordowano chrześcijan czarnych
w srebrenicy rozstrzeliwano muzułmanów białych
wojska onz bały się o swoje dupy
przynależne mitologii strachu i niemożności
ona zawinięta w szmaty pokoju
roiła o pierwotnej arkadii
 
nieudane pomiotła czasu urodzaju i pokoju
politycy od Alicji w króliczej norze
mają pomysł na wojnę
bo stracili pomysł na kredyty
za które kupowali europę
by ją rżnąć
 
kiedy żaden biały byk nie potrzebuje
starej baby z wyciętymi zmarszczkami
która przeżyła plastykę krocza
niezliczone orgie w brzuch nieogarniony
znarkotyzowała się i skurwiła
nawet nie umie się pomodlić przed śmiercią
przychodzi czas czarnego
albo żółtego a potem
przychodzi czas dewocji
albo morderstwa
 
obnażona
lady Makbet z przydrożnego burdelu
szaleństwo masz w oczach
i strach
 
 


number of comments: 7 | rating: 3 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 27 november 2011

Cóż to jest prawda?

 
Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu. Rzekł do Niego Piłat: Cóż to jest prawda? To powiedziawszy wyszedł powtórnie do Żydów i rzekł do nich: Ja nie znajduję w Nim żadnej winy
 


Pytający o prawdę są od niej na wyciągnięcie dłoni
czasami dzieli ich tylko jedno słowo
skinienie głowy uniesienie brwi
 
kiedy oczekują szczegółowego
zdefiniowania
nie dostrzegają
że ma wymiar człowieka
 
gdy pyta ludzka pycha
prawda nie ma nic do powiedzenia
ubierze ją w lśniący płaszcz na pośmiewisko
pokaże gawiedzi
wyszydzi
a głupi śmiać się będą
z prawdy
z siebie samych
ich chichot pobrzmiewa przez wieki
 
prawda jest w nas dlatego
nienawidzimy tych którzy jej szukają
bo otwierają nasze serca
grzebią nam w żołądku
trepanują czaszkę
patrzą głęboko w oczy
 
to takie osobiste
 
 
 


number of comments: 7 | rating: 6 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 30 may 2011

Statek trzeźwy starością

 
Korytem  starej rzeki niesiony na morze,
Pośród znajomych mielizn i na wyspach krzaków,
Mijałem obojętnie,  ciągnących w uporze
Stare statki na linach, znużonych burłaków.
 
Już swobodny u ujścia, ster twardo trzymałem,
Świadomy, że w ładowniach  wełny są i zboża,
I że dopłynąć muszę, właśnie tam, gdzie chciałem,
A nie tam, gdzie nad morzem krwawa błyszczy zorza.
 
I choć przypływy wściekłe w statek uderzały,
A odpływy go niosły w niezbadaną stronę,
Dziecięce me wspomnienia pierwszeństwa nie miały
Nad rozumu zimnego logiki skończone.
 
Nie spałem pośród burzy, zakręconych wirów,
Nad statku dzikim tańcem  czuwałem wśród nocy,
Ułuda świateł znikłych,  kosmicznych  kadrylów,
Na dwie czwarte, sześć ósmych, wołała pomocy.
 
Fala wielka i czysta na statek się wdarła,
Spłukała z niego brudy wspomnień i urojeń,
Resztkami sił upadła, rozklapła umarła,
Oddając mi do władztwa całe morze swoje.
 
I odtąd już płynąłem swobodny i pewny,
Przez wody wypełnione Muzyką  zachodu,
Do którego prowadził ślad  powietrzem, zwiewny,
Na gwiazdach rozwieszony, umarły za młodu.
 
Na wodach, które mają marzenia żeglarzy
Zamknięte w swojej toni jak w grobowca skrzyni,
Wymyślałem od nowa do marzeń tych twarze
Prawie tak, jak na Końcu dobry Bóg uczyni.
 
Nie godziły się na to pękające nieba
Gromami, które do mnie pędziły z łoskotem.
Woda i elektryczność; do stworzenia trzeba
Jeszcze tchnienia jedynie, które przyjdzie potem.
 
Teraz słońca widziałem wirujące wkoło,
Ptaki w szaleństwa locie pośród sinych toni
I grzędy  piany białej zwieńczającej czoło,
Tego co z wody morskiej wkrótce się wyłoni.
 
Czekałem i marzyłem pośród fal olśnienia,
Pośród srebrzystych uciech, szafirowych dzwonów
W głębinie dźwięków sytych,  niegodnych istnienia,
Płytszych od wielkiej ciszy nabrzmiałych balonów.
 
Modliłem przeciw morzom modlitwy wytrwałe,
Raf czerwonych grzebienie myślami gładziłem,
Jasne stopy Maryi rozgniatały skałę,
O którą okręt stary   omal nie rozbiłem.
 
Dotykałem bajecznych podwodnych ogrodów
Gdzie się wiły istoty pozbawione duszy,
Wierzyłem w odpocznieniu u początku schodów
Że mnie żaden poczwarny lewiatan  nie ruszy.
 
Przepłynąłem  przez bagna, fermenty i sieci,
Pokonałem  wód spadek  w niezmierzoną głębię,
By przejść na drugą stronę, tam gdzie tylko dzieci
Sny swe opowiadają beztrosko zupełnie.
 
Łapałem ryb tęczowych ławice ulotne
W dłonie,  ryb śpiewających w lotną siatkę nieba,
Trzymałem je nad głową, gdzie słonce samotne
Wysuszało ich ciała  na pokarm, do chleba.
 
Który nie znam języków, poplątania mowy,
Tłumaczyłem dla dzieci jasne wierszowiny
Ze statku wyrzucane, w nadziei słów nowych,
Węzłów  mowy, potrzebnych jak od logu liny.
 
Chłodem Morza Zimnego porażony  biegłem
Przez namorzyny ostrej  zagony czerwone,
Palące niby Piekło, póki nie dostrzegłem
Drogowskazów wiodących na wód dobrą stronę.
 
Przesunąłem bieguny na przeciwne skraje
Morza magnetycznego, gdzie tańczą fizyki.
Ptaki tęczowe, wyspy, ich dziewicze raje,
Zamknąłem pośród linii biegnących do nikąd
 
Kruchy statek płynący nad glonów brodami,
Chociaż w eter i światło wiodła mnie pokusa,
Z każdym węzłem trzeźwiałem bardziej, gdy przed nami
Z wody się wyłoniła jasna twarz Chrystusa.
 
Dość już miałem majaczeń, spijania otmętu,
Pogrążania w młodości narkotyku słodkim,
Krzyknąłem gdzieś za siebie, do widma okrętu,
Zabierz ze sobą rymy, przenośnie i zwrotki.
 
Utoń wraz z nimi w  wirze, zabierz swoje czary
Ułudne i wraz z nimi pogrąż w wiecznej toni,
Zatrać oczy panterze, olbrzymie wężary,
Drzewa na skroś przeżarte jadem czarnych woni.
 
Nie jesteś już potrzebny okręcie widmowy,
Twa tęsknota kałuży jest czystym fałszerstwem,
Europa dziś mówi wyrazem gotowym,
Fastfudy dziś,  jej mowy, są udzielnym księstwem.
 
A co do mnie, to wiatry nadal mi sprzyjają,
Twarz Chrystusa na żagle zabrałem w pokorze,
I choć tak mały jestem, to Słowa mi dają
Siłę taką, że mogę w każde płynąć morze.
 
I do portu potrafię dopłynąć z towarem,
Poprzez sztormy i wały, bieguny, szafiry,
Poprzez ssawki, wichrzyce wzmacniane bezmiarem,
I niewarte tu wzmianki, zwykłe wodne wiry.
 


number of comments: 7 | rating: 2 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 27 december 2011

Dies irae?

W opozycji do  Tomasza z Celano
 
Śpij spokojnie. Za oknami
Tylko Noc się kłóci z psami.
Gość zwyczajny między nami.
 
Nie bój się. I nie drżyj w trwodze.
Żaden Sędzia jeszcze w drodze
Nie jest. Lęk twój załagodzę.
 
Cisza. Spokój. Nikt nie woła.
Leżą zmarli w swoich dołach.
Żywi plenią się dokoła.
 
Albo leżą i nie wstają,
Bo wygodne łoża mają.
Tylko przez sen coś gadają.
 
Zagłuszają trąby sumień.
Czytać zwojów nikt nie umie.
Jak więc sądzić grzechów strumień?
 
Nawet Sędzia, choć rozkaże,
Ślepcom światła nie ukaże.
Zanurzone  w nicość twarze.
 
Nie wyznają w swojej nędzy
Grzechów, kiedy im pieniędzy
Zbywa jako owcy przędzy.
 
Cóż obrońca. Temu biada.
Prawem włada? Święta Triada
Na obrońcę się nie nada.
 
Cóż powiedzieć? Zbaw mnie Panie?
Zbaw od czego? Słońce wstanie
I zapomnę swe wahanie.
 
Krzyż to tylko skrzyżowanie.
Dżizus  zbawia na śniadanie.
Alem cierpiał, miły panie!
 
Nie wiem komu to potrzebne,
Ten trud, te kazania zgrzebne,
Te wołania tak podniebne.
 
On wybacza, więc cóż trwoga?
Sądy, kary i gniew Boga?
Niepotrzebna cnoty droga.
 
On wybaczył grzech Maryi,
Więc i mi nie zrobi chryi,  
Nie zażąda mojej szyi.
 
Czyżem owcą Jego stada?
Ja na jagnię się nie nadam,
Które chwałę Panu składa.
 
U stóp tronu, w prawej stronie,
Nie chce mi się stać w tym gronie,
Wyśpiewując na Syjonie.
 
Wierzyć? Bać się? Nie na dzisiaj,
Jest ta moda zgoła mnisia.
Ja nie wierzę. Tak jest dzisiaj.
 
A gdy kiedyś śmierć zapuka?
Do drzwi? Nie wiem. Niechaj szuka
Tych, co dla nich ta nauka.
 
 „Błagam kornie bijąc czołem,
Z sercem, co się zda popiołem,
Wspomóż go  nad śmierci dołem.
 
O dniu jęku, o dniu szlochu,
Kiedy z popielnego prochu
Człowiek winny na sąd stanie.
 
Oszczędź go, o dobry Boże,
Jezu nasz, i w zgonu porze
Daj mu wieczne spoczywanie”.
 
 
 


number of comments: 6 | rating: 4 | detail

Andrzej Talarek

Andrzej Talarek, 21 september 2011

Las

 
las rósł za rzeką
znałem go z opowiadań
było w nim dużo drewna
którego brakowało z tej strony
 
podobno były też jagody i grzyby
równie egzotyczne jak pomarańcze
więc nikt się nimi nie zajmował
zwierzęta mieliśmy w gospodarstwie
wilki straszyły w bajkach
 
czerniał odległą ścianą tajemnicy
odpychał ziemię od nieba barierą drzew
wejście w niego było pogrążeniem się w czarnym
niebycie bez szans na spotkanie
jasności
 


number of comments: 6 | rating: 8 | detail


  10 - 30 - 100  



Other poems: Psalm Pięćdziesiąty Pierwszy. Zmiłuj się nade mną miłosierny Boże, Psalm Pięćdziesiąty. Wciąż mówisz Boże, lecz cię nie słyszymy, Psalm Czterdziesty Dziewiąty. Kto chce dziś słuchać, że warto być biednym, Psalm Czterdziesty Ósmy. Jerozolimo sławna, Syjonie odwieczny, Psalm Czterdziesty Siódmy. Wielki jest Pan nasz, stwórca Wszechświata, Psalm Czterdziesty Szósty. Jest ucieczką, jest pomocą, Psalm Czterdziesty Piąty. Chcę Panu memu zaśpiewać pieśń nową, Psalm Czterdziesty Czwarty. Boże, to słyszeliśmy swoimi uszami Lamentacja prawdziwego Polaka, Psalm Czterdziesty Trzeci. Krzywdę, która na ziemi, Psalm Czterdziesty Drugi. Jak łania pragnie wody ze strumienia., Psalm Czterdziesty Pierwszy. Myślę, że ten szczęśliwy, co swe szczęście dzieli, Psalm Czterdziesty. Gdy dom Pana się chwieje, Psalm Trzydziesty dziewiąty. Nie mów, nie pisz. Nie myśl zatem, Psalm Trzydziesty Ósmy. Skąd, Boże, ma choroba, skąd moje cierpienie?, Psalm Trzydziesty Siódmy. Kiedy dostrzegasz zło dokoła siebie, Psalm Trzydziesty Szósty. Świat i Bóg w zapętleniu, Psalm Trzydziesty Piąty. Do Ciebie, Panie, po pomoc uciekam, Psalm Trzydziesty Czwarty. Abimelek, Dawid, martwe przeszłe byty, Psalm Trzydziesty Trzeci. Coraz mniej w partyturach nut ku chwale Boga ., Psalm Trzydziesty Drugi. Czyste sumienie. Co to dzisiaj znaczy?, Psalm Trzydziesty Pierwszy. Powracam wciąż do Ciebie po mich ucieczkach., Psalm Dwudziesty Dziewiąty. Zabieramy ci, Panie, kolejne przymioty., Psalm Dwudziesty Ósmy. Do Ciebie, Panie, moją prośbę wnoszę., Psalm Dwudziesty Siódmy. Pan mym światłem i zbawieniem., Psalm Dwudziesty Szósty. Ty wiesz Panie, że jestem i znasz moje czyny., Psalm Dwudziesty Piąty. Abym nie stracił, co zachować muszę., Psalm Dwudziesty Czwarty. Wszystko, co nas otacza i to co nas zmienia., Psalm Dwudziesty Trzeci. Pan jest pasterzem mym, przewodnikiem, Psalm Dwudziesty Drugi. Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?, Psalm Dwudziesty Pierwszy. Boże, wódz się weseli z Twojej wielkiej mocy, Psalm Dwudziesty. Niech cię Pan wysłucha w dniu twego zmartwienia., Psalm Dziewiętnasty. Kosmos brzemienny tajemnicą Boga., Psalm Osiemnasty. Na wojnie jesteś potrzebny, Panie, każdemu, Psalm Siedemnasty. Czy twoje wsparcie mogę mieć Panie?, Psalm Szesnasty. Po byle jakich drogach się włóczyłem., Psalm Piętnasty. Dzisiaj nikt nie wie, gdzie przebywasz Panie., Psalm Czternasty. Myślą ludzie, nie ma Boga., Psalm Trzynasty. Szukam cię Panie ciągle, a jakbyś nie istniał., Psalm Dwunasty. Twej mądrości daj Panie, byśmy potrafili., Psalm Jedenasty. Dla Pana śpiewam głośno, chociaż wielu nie słucha., Psalm Dziesiąty. Dlaczego z dala stoisz, dlaczego, Panie?, Psalm Dziewiąty. Wciąż ci śpiewam, mój Boże, dla tak wielu darów., Psalm Ósmy. Boże nasz, który patrzysz sponad nieba., Psalm Siódmy. Sędzią narodów, Panie, byłeś zawsze., Psalm Szósty. Panie, Ty byłeś zawsze Bogiem miłosierdzia., Psalm Piąty. Usłysz, Panie, głos z Twej ziemi., Psalm Czwarty. Sprawiedliwość wymierzasz Boże w swej mądrości., Psalm Trzeci. Dlaczego przemoc, Boże, Twym światem rządzi?, Psalm Drugi. Ludzie wprzęgnięci w rytm dzisiejszych czasów., Psalm Pierwszy. Idź zawsze swoją drogą, ktoś ją w ciebie wpisał., Wielkanoc Jana Sebastiana, Prawda w ministerstwie, W sprawie logosu, Wielopole, Eden, Wołanie o Eurydykę, Niemiłosierny Samarytanin, znak, wojna w pokoju, budowanie, Lacrimosa, Komórki rakowe, Ikar Upadły, oswajam śmierć, w każdej kropli, ziemia usuwa się spod nóg, 94, Beznogi, popiół, Intro, skamlenie, Przed Wielkanocą, Via, słuchając, Ginczance, Vide, cui fidis, list do kończącego epokę, ekstraordynaryjny poeta, element łączny, Cyjanowodór, Ołów-ek, świnie, Trzydziestu?, stara kobieta, Nowe Campo di Fiori?, Na śmierć Dworca, Mater Meus, Boże Narodzenie w mojej głowie, Faszyści, Błędne tropy, Ryba z Jeziora Tyberiadzkiego, Betlejem, Hotel Paradise, Łuk Wilsona, Radość świętego Franciszka, Na Dolinie Jozafata, Rachela, Byli, Głód, Pleśń, Stabil, Józef Kret, muszę coś napisać, Pentaemeron, Kiedy delikatnie odchodzi natchnienie, Przesilenie wiosenno-letnie, Mam sześćdziesiąt dwa lata., Nie lubię poetów cierpiących..., A gdy otworzył pieczęć piątą..., Jak bardzo jestem..., Ten ciemny element ..., Źle mi jest ze świadomością.., Dzisiejszej nocy przyszła do mnie…, Nasi zmarli..., Coś się zmieniło...., Patrzę przez okno, Nazwałem, Niedziela Palmowa, Rozległe pole, Gdybym się dziwił..., są sprawy małe, Tuwimem na odczepne, Modlitwa człowieka osiadłego, Z życzeniami noworocznymi dla wszystkich poetów Trumla, Dies irae?, Grzebacze popiołów, Kiedyś, Sikając do Renu, Sikając do rzeki, Woda i krew, Namiestnik i prawda, Na początku był obraz, Ewangeliczny embrion demokracji, Kobiety, Cóż to jest prawda?, Ja, Piłat, Święto (z Pierwszą Brygadą w tle), Dom niespokojnej starości, Listopad, Po dwu stronach Rzeki, Europa, Śmieci, Wyhodowałem ojczyznę, Grochowiska, Cieszę się, Szedłem, Żółta róża, Wczesna jesień, Jaskółki, Las,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1