3 października 2012
u drzwi mojego psychiatryka
w odwecie
za trzysta sześćdziesiąt stopni wokół osi szaleństwa
znów coś z siebie zapodziałem
nie kręci mnie beznadzieja
tak samo jak zmęczona grawitacja
śnię o lataniu
o zdrowej żywności
i wesołych oczach którymi do mnie mówisz
wtedy taborety lewitują jak klepsydry
strumieniami wyskakując spod butów zawisłego czasu
tam do licha trzecia w nocy
idę poszukać zapodzianej
koci koci łapci
kaftan uwiera moją próżnię
może na pocieszenie bóg da mi cukierka
aha
i blues mi na drogę
jesteś wariat
kocham kiedy tak do mnie mówisz
15 maja 2025
Bezka
15 maja 2025
wiesiek
15 maja 2025
violetta
14 maja 2025
wiesiek
14 maja 2025
Toya
14 maja 2025
Bezka
14 maja 2025
Misiek
13 maja 2025
marka
13 maja 2025
marka
13 maja 2025
marka