3 october 2012
u drzwi mojego psychiatryka
w odwecie
za trzysta sześćdziesiąt stopni wokół osi szaleństwa
znów coś z siebie zapodziałem
nie kręci mnie beznadzieja
tak samo jak zmęczona grawitacja
śnię o lataniu
o zdrowej żywności
i wesołych oczach którymi do mnie mówisz
wtedy taborety lewitują jak klepsydry
strumieniami wyskakując spod butów zawisłego czasu
tam do licha trzecia w nocy
idę poszukać zapodzianej
koci koci łapci
kaftan uwiera moją próżnię
może na pocieszenie bóg da mi cukierka
aha
i blues mi na drogę
jesteś wariat
kocham kiedy tak do mnie mówisz
3 february 2025
0502wiesiek
3 february 2025
Majkaajw
2 february 2025
0041absynt
2 february 2025
Irminaajw
31 january 2025
3101wiesiek
30 january 2025
Nawet w styczniu jest wiosnaJaga
29 january 2025
0038absynt
29 january 2025
2901wiesiek
28 january 2025
2801wiesiek
27 january 2025
W styczniu i nie dziwi nicJaga