Ludwik Perney

Ludwik Perney, 7 grudnia 2011

Che Guevara zaciąga się dymem

                       Bądźmy realistami, żądajmy tego, co niemożliwe.
                                                                          Che Guevara

Szczupły mężczyzna o twarzy studenta
komentuje zdjęcia z wycieczki do Nepalu
– chłopcy oczyszczają rzekę Bogmati,
wyławiają kawałki niedopalonego drewna.

Po chwili parafrazuje Che Guevarę
– Bądźmy realistami, spełniajmy marzenia,
które są nierealne.

Dopala się ciało nasączone olejkami,
z kłębu dymu wypływa łódka.

Camal zanurza rękę w brudnej wodzie,
wyjmuje spore polano, chlapie Raja
i śmieje się. Nieźle dzisiaj zarobią!

„Nie możemy pozostać obojętni na to,
co się dzieje w najdalszych zakątkach świata”
krzyczy Che Guevara,

ale mijam podróżnika,
zostawię go w przekonaniu,
że chłopcy czyścili rzekę.


liczba komentarzy: 9 | punkty: 8 | szczegóły

Ludwik Perney

Ludwik Perney, 25 lutego 2011

Ez 3:15

                                   Przybyłem do zesłańców, do Tell-Abib,
                                   osiedlonych nad rzeką Kebar i wśród słupów
                                   pozostawałem przez siedem dni.
 
 
Nie pamiętam stylu, w jakim było wykonane biurko
i lampka – jej włącznik idealnie pasował do dłoni.
Zajmowałem lokal w zachodniej stronie wieżowca
– dni kończyły się wszystkimi odcieniami czerwieni.
 
Ceniłem funkcjonalność i prostotę; koncepcje
okrągłe i mocne jak modernistyczne biurowce.
Moim głosem przemawiał bóg – byłem posłańcem,
a słowa przestrogą, obietnicą, objawieniem.
 
Któregoś dnia obudziłem się pod zwałami pyłu
i gruzu – chcę wierzyć, że to limbus. Ciekawi mnie,
czyja krew zakrzepła na moich czterech twarzach,
jak zaszło słońce siedemdziesiątego siódmego dnia.


liczba komentarzy: 8 | punkty: 9 | szczegóły

Ludwik Perney

Ludwik Perney, 30 września 2011

***

Wpatruję się w zdobienia i myślę, że jestem prawdziwy,
dziś na przykład spałem spokojnie, gdy nagle przyszła zima
i nie miałem szans wydostać się z kotliny zasypanej śniegiem.
 
Jestem ci wdzięczny, nawet po przebudzeniu, że przybyłaś
z czekanami, rakami – gdyby nie ty, zamarzłbym w lesie
i dzień zacząłby się złowrogą aurą.
 
Tę noc spędzimy pod wysokim stropem Pałacu Niewodniki,
wpatruję się w zdobienia, wiem, niedługo wszystko zniknie
ukołysane widokiem twojego słowiańskiego biustu.


liczba komentarzy: 7 | punkty: 5 | szczegóły

Ludwik Perney

Ludwik Perney, 12 września 2011

Kto ma najszybszy skuter w mieście?


Martwe od lat przeboje obijają się o surowe zbocza
przy Szosie Transfogaraskiej, szukają powietrznego
pochówku, ale tu nie ma sępów, tylko owce i świnie.
 
Szymon domyka zamek tropiku, wtula twarz w śpiwór
i złorzeczy, że zaraz pójdzie do diabelskiego koczowiska,
spojrzy demonowi w oczy i wykpi jego muzyczny gust.
 
Cyganie zasypiają, dwa tysiące metrów nad poziomem
morza zapada cisza. Szymon włącza idiotyczny kawałek,
wyskakuje z namiotu i drze się z wokalistą i chórkiem:
 
„Nie, Sydney, nikt cię nie dogoni!”. Owinięty śpiworem
skacze wśród owczych bobków, rozkoszuje się myślą,
że refren będzie nękał Cyganów przynajmniej całe jutro.


liczba komentarzy: 7 | punkty: 7 | szczegóły

Ludwik Perney

Ludwik Perney, 30 sierpnia 2011

Gdzie podział się rumuński demon?

Kościelny dzwon wisi na tymczasowej konstrukcji
tuż nad ziemią. Dzwonnik – chudy, szary chłop
o charakterystycznej twarzy – to idealny obiekt.
 
Szymon skupił się na nagrobkach, nie zauważa
demonicznie zaklinanego sakramentu chrztu
– matka klęczy pochylona w niewygodnej pozycji,
 
trzyma dziecko tuż pod grymasami popa i dłonią
która jest mimem rozgniewanego Boga. Edyta
szuka najlepszego światła, naciska spust.
 
Demon chyba nie chce opuścić ciałka, modlitwa
trwa już kilkadziesiąt minut. Głos dziecka zachrypł,
wrzask nie ustaje. Twarze demona zastygły
 
na matrycach Edyty i Kachy. Szymon unosi obiektyw,
dzwonnik uderza w dzwon i pojawia się pytanie,
które zostanie w Szymonie do końca wszystkich chrztów.


liczba komentarzy: 6 | punkty: 5 | szczegóły

Ludwik Perney

Ludwik Perney, 9 czerwca 2012

Deszcz i herbata – rynny

1.
Deszcz nie brzmiał w taki sposób
zza okna domu. Teraz jest bliższy,
bardziej niechlujny – jakby woda
bryzgała z dziurawej rynny,
jakby spadała tuż obok głowy.
 
2.
Darjeeling – królestwo herbaty.
Kelner mógłby wyprać fartuch,
umyć dłonie, później szklankę.
Herbata w papierowej torebce
– w końcu król jest tylko jeden.
 
3.
Deszcz brzmiał w taki sposób
zza okna pokoju w indyjskim hotelu,
– woda ściekała najkrótszą drogą,
niechlujnie bryzgała z dziurawej rynny,
jakby spadała tuż obok głowy.
 
4.
Jestem niegrzeczny wypytując o rynnę
nad balkonem twojego mieszkania?
– kto administruje budynkiem? Woda bryzga
ze szczeliny na łączeniu, uderza w kafle.
Wiesz, uwielbiam twoją zieloną herbatę.


liczba komentarzy: 5 | punkty: 5 | szczegóły

Ludwik Perney

Ludwik Perney, 31 sierpnia 2011

Czy mogę przywiązać się do twoich przedmiotów?

Monastyr okazał się krzyżem pomalowanym 
wściekle czerwoną farbą. Kuszące fantazje 
o noclegu w ogrodzie pod okiem Boga prysły. 

Szymon, Agnieszka i Kaźmirz zasypiają w fotelach
Alhambry na parkingu obok przydrożnej knajpy.
Ryglując wszystkie zamki wspominali ostrzeżenie: 

„Otwarte drzwi stanowią dla Cyganów zaproszenie” 
– ciekawe jak odbierają lekko opuszczoną szybę?
Szymon śni przebudzenie, smagłą twarz za oknem,

próbuje odczytać jej wyraz. Przejeżdżający samochód
oświetla ją na moment – ciemne oczy wyraźnie pytają.
Pytanie zostanie w Szymonie do końca wszystkich snów.


liczba komentarzy: 2 | punkty: 10 | szczegóły

Ludwik Perney

Ludwik Perney, 16 stycznia 2012

Drugi piątek stycznia 2012

1.
Piątek zaczął się od kałuży krwi
rozlanej pod drzwiami hurtowni na Podwalu 
– chwilę czekaliśmy razem: ja trochę krócej,
krew dłużej.  Nie zamieniliśmy ani słowa,

choć pamiętam najbardziej uniwersalne zdanie 
– trzymam je na wypadek musu konwersacji
w windach, czy kolejce (jak tutaj): „Różnie bywa” 

– z takim orężem zachowam się społecznie
 w każdej sytuacji. Zagiąć mnie można
jedynie pytając „która jest godzina”,

ale to pytanie, nawet zadawane bełkotem, 
poznam po charakterystycznej intonacji.

2.
Odwiedziłem ojca, zjedliśmy śniadanie
i zastanawialiśmy się 
czy można włożyć sobie lufę pistoletu do ust
i nie trafić w głowę.

3.
Dzwoni Edyta, wścieka się. Jej klient nie przyszedł
na umówione spotkanie, w dodatku nie odbiera telefonu.
 – jestem bezsilna – mówi – Marek, 
przywaliłbyś mu, gdybyś go teraz spotkał?

4.
Można.

5.
Dzwoni Edyta, mówi, że nie uwierzę:
klient odezwał się w końcu. Okradziono go,
a wcześniej oczywiście pobito – piątek
zaczął się od kałuży krwi na Podwalu.
 


liczba komentarzy: 1 | punkty: 8 | szczegóły

Ludwik Perney

Ludwik Perney, 3 stycznia 2013

Inochodem po schodach

Przez tę bramę nie mogła przechodzić służba. Przechodzę
i dosiada mnie pogarda. Wbija pięty między żebra
– nie pozwala zgadnąć kto kim gardził, kto kim gardzi.
 
Słyszałeś jak skrzypiały schody? Zadzwoniłem, ktoś otworzy,
spojrzy na mnie i zapyta po co przyszedłem, a pogarda wierzga
jakbym to ja jej dosiadł. Kto kim gardził, kto kim gardzi?
 
Słyszę kroki za drzwiami, ale nikt nie otwiera. – Słyszę cię
– myślę. – Widzę cię – myśli ktoś za szkiełkiem judasza.
Pięta przeskakuje między żebrami. Kto kim gardził, kto kim gardzi?
 
Schodzę po skrzypiących stopniach, zbliżam się do bramy.
Pogarda zostaje za dębową framugą. Odchodzę i gardzę nią,
bo nie zdołała mnie ponieść. Gardzę sobą, że mnie dosiadła.


liczba komentarzy: 1 | punkty: 7 | szczegóły

Ludwik Perney

Ludwik Perney, 30 grudnia 2011

Podglądamy cię

Przekazywanie historyjek służy podglądaniu tańca
motyli – delikatnych struktur zaprojektowanych
z geniuszem przegrywającym jedynie ze światłem.

Jest coś przyciągającego w opisach tego błędu
zamieniającego duszę czy mózg w kilka neuronów
noszących jedną informację – jak w taniej zabawce.

Histeryczne uderzenia skrzydłami skupiają uwagę
– umiejętność zapamiętania najefektowniejszych
ruchów przyda się na pewno po kolejnej wylince.

Mówisz, że każdy pragnie poczuć się szczególny,
milczymy wystarczająco długo, żeby każdy z nas
zdążył zapytać siebie jak bardzo wciąż tego chce.

Nieważne o czym później rozmawiamy, meritum
okazuje się być rozżarzonym drucikiem pod owalną
banią szkła, o którą obijamy się dopóki nie zaśniemy.


liczba komentarzy: 0 | punkty: 3 | szczegóły


  10 - 30 - 100




Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


kontakt z redakcją






Zgłoś nadużycie

W pierwszej kolejności proszę rozważyć możliwość zablokowania konkretnego użytkownika za pomocą ikony ,
szczególnie w przypadku subiektywnej oceny sytuacji. Blokada dotyczyć będzie jedynie komentarzy pod własnymi pracami.
Globalne zgłoszenie uwzględniane będzie jedynie w przypadku oczywistego naruszenia regulaminu lub prawa,
o czym będzie decydowała administracja, bez konieczności informowania o swojej decyzji.

Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1