dodatek111, 19 października 2017
Fale maluje słoneczny wiatr.
Horyzont przybliża zwątpienie.
Żagiel umiera w próżnym łopocie.
Świt znowu wskrzesi złe wspomnienia,
nim czas opatrzy jątrzące rany
Wyrzuć balast i płyń
Weź siłę od burzy
Z kolan wstań i walcz
Już nie bój się dłużej
Słońce nim wskaże drogę oślepi.
Maszt nie wytrzyma każdej burzy.
Szalupa tylko opóźnia koniec.
Nadzieja będzie jeszcze pływać,
nawet gdy tratwa pójdzie na dno.
Wyrzuć balast i płyń
Weź siłę od burzy
Z kolan wstań i walcz
Już nie bój się dłużej
dodatek111, 25 października 2017
Pożółkłe wspomnienia nigdy nie patrzą prosto w oczy.
Malowane wodnistą sepią na skrawku żalu,
zapamiętały tylko puste kontury zdarzeń.
Nie mają własnego zdania i często sie mylą.
Interpretacja pozbawia je formy i znaczenia,
zmieniając treść w kopię abstrakcyjnego obrazu
Na skraju pamięci czas pochłania odbity dźwięk.
Życie zostawia blizny na zmatowionej duszy,
sycąc się przemijaniem jak sucha trawa deszczem.
dodatek111, 17 sierpnia 2023
najcudowniejsze nasze sny
czekają wciąż spełnienia
by nagłej pasji uczuć zryw
zamienił w bajkę szary byt
bo szczęście to loteria
znów kusi fartem ślepy los
i każe brnąć do przodu
skrzętnie ukrywa każdy koszt
przyrzeka skończyć balem post
lecz znów ma smak zawodu
w pamięci mając dobre dni
i noce którym rozkosz
nie dała czasu żeby śnić
bo z nieba cały gwiezdny pył
zamienił wszystko w słodkość
a potem znowu chłodny mrok
zabiera całe szczęście
kolory życia nam się śnią
lecz kiedy zapał w smutek wsiąkł
po prostu nic się nie chce
dodatek111, 11 sierpnia 2011
ranek piaskiem w trybach istnienia
wstaje, aby dzień rozkołysać
brudne chmury czasowo zastępują
niebo, nie czerpiąc z tego radości
dziurawa droga zaczyna się zakrętem
kończy wieczorem
a właściwie awarią zasilania
dodatek111, 1 grudnia 2018
zobacz – płynie zmrok jak żaglowiec
tyle marzeń chce zmienić w sny
bajek ciepły szept niczym morze
rozkołysze się a ty z nim
żeby ujrzeć świat wymarzony
i do jego barw dotrzeć dziś
pośród tęczy smug słońce gonić
do łóżeczka już musisz iść
zamknij oczka więc moja mała
niechaj zjawi się piękny sen
bo gdy mocno już będziesz spała
czarodziejska noc znajdzie cię
tyle przyjdzie z nią sennych wrażeń
pokazując gdzie baśni świat
kolorowym snem wejdziesz w magię
właśnie teraz jest na nią czas
kiedy bryza snów wydmie żagle
noc wyruszy znów w długi rejs
szlakiem siedmiu wysp sennych pragnień
tam gdzie wszystko jest tak jak chcesz
a gdy rano sen zakotwiczy
na przystani wśród kołdry fal
dzień odnajdzie blask i błękity
świtem zamknie się morska dal
dodatek111, 17 sierpnia 2011
punktowe światła wydobywają z półmroku obrazy
ich spękane oblicza nie mają już nic do powiedzenia
pozostały tylko ceny zastępujące im dusze
nagie kobiety nie wzbudzają pożądania
sztuka umiera przenoszona z galerii do banku
dodatek111, 9 października 2017
Szczerość przeraża
Nie daje szansy
Bezwzględnie obnaża
Zamiary kłamcy
dodatek111, 24 lipca 2018
to co kryje pamięć jest mrzonką amnezji
podleczonym bólem nieziszczonych pragnień
rozmazanym śladem zgubionej maestrii
czegoś szarym cieniem w bezmyślnym nieładzie
barwa tła przesądza o zakresie wiary
gdy spalone skrzydła odsłaniają bezsens
choć centralnie głupi wydaje się skrajny
prometejskość nigdy nie miesza się z plebsem
dodatek111, 6 października 2017
Zabijasz barwy szarością słów
wabiąc je okruchami milczenia
zmieniasz ich martwy sens
wilgotny od łez
potem
leczysz złamane kwiaty
dajesz barwy słowom
osuszasz łzy
jesteś radością
znowu
dodatek111, 5 października 2017
Znów piszę wiersz myśli wielkie zamieniam na małe słowa
Na palcach ślady farby przypominają temat płótna
Za paznokciami resztki ziemi przyniesione z ogrodu
Czas jakby się zawiesił w oparach domowego wina
Tak gęstych ze w powietrzu nie ma przestrzeni dla muzyki
Żal tylko deszczu że niczym Syzyf trudzi się bez sensu
Tymczasem słońce wtedy beztrosko odpoczywa sobie
dodatek111, 29 sierpnia 2011
świtu intro rozbrzmiało w blasku lanc na niebie
z chrap buchnęła melodia mgły współbrzmieniem
metaliczna cisza wolno śladem dnia podchodzi
nisko łby spuszczone jeszcze błądzą na jawie
w sile wielkiej stanęli uskrzydleni rycerze
wiatr na harfie piór orlich daje ton świętej pieśni
jeszcze promień osuszy z rosy zwiewne proporce
jeszcze mięśni kurczenie czasu resztę doliczy
nagle runął mur stali najeżony lancami
szum przeciągły unosi tętent kopyt do nieba
oszalały chorągwie w kolorowym amoku
pędzi jazda pancerna w zatraceniu wyniosła
teraz właśnie jej chwała gdy stalowe kły wbija
z kakofonii melodią nie dla uszu stworzoną
miażdży blachy i działa z ludzi życie wyrywa
czas zapomniał że jeszcze że świat ciągle istnieje
nagle zwalnia stopniowo równa szereg powoli
łukiem manewr zaczyna jak świąteczną paradę
cichnie pole czas ruszył przesądzona victoria
wraca jazda jak strzała do sajdaku chowana
dodatek111, 27 marca 2018
zgubiony akord marzenia dźwięczy w tłuczonym talerzu
kiedy drożdżowe wariacje rosną taktami schumanna
perfekcja każdego tonu śpiewa zapachem obrzędu
chwila nachalnie się łasi najdłuższym biciem zegara
kominek ciepłym spojrzeniem łaskocze blask porcelany
pasterka wciąż kocha chłopca od stu lat patrząc mu w oczy
nocna muzyka przynosi jakieś pamiątki z otchłani
chopin snujący się w kuchni pogłębia jeszcze niedosyt
sen lekko walcem się tuli patrząc szkarłatem z kieliszka
nie mając ciągle pomysłu na kolor budzenia świtu
świeżość wypieków pąsowi blade zmęczenie policzka
księżyc w sonacie dogrywa nocne sobotnie postscriptum
dodatek111, 23 października 2017
Czas zmatowił złoto na jesiennych liściach
Pod drzewami leżą ospałe kontrasty
Październik zabiera co dzień jakiś kolor
Wymyśla dla zimy czarno biały deseń
Urodzaj już dawno zniewolony w kopcach
Mgła maluje pola jak impresjoniści
Rosa szuka w słońcu kropelki zachwytu
Jeśli tylko złapie choćby krótki promień
Mrok szybko zabiera jesienne obrazy
Zanim rano skona spiskuje z przymrozkiem
Listopad przychodzi nostalgią chryzantem
Malując zadumę łunami cmentarzy
Chłód patrzy posępnie na zgaszonych ludzi
Próbujacych ciepło obronić szalami
Radości otaczają wszędobylskie smutki
Zimowe zwątpienia do wiosny zostaną
dodatek111, 8 listopada 2017
słońce ogrzało resztką czerwieni
chłodną jesienność słotnej szarości
mglista tęsknota kroczy polami
zabiera radość nic nie przynosi
jeż z głową w liściach cichutko fuczy
żali się pewnie na lichą dietę
pamięta przecież wrześniowe uczty
wie jaka skąpa jest późna jesień
trudno jej jednak robić wyrzuty
gdy zima w polu obóz rozbija
harcowny oddział z lodu wykuty
już szyk bojowy szronem rozwija
w ogrodzie jeszcze gdzieniegdzie sprzeciw
ostatni okrzyk czerwienią róże
ciemiernik mężnie bielą zakwiecił
on będzie walczył z zimą najdłużej
heroizm jednak dużo nie zdziała
mądrość natury da im zwycięstwo
w pamięci nasion wiosenna chwała
w korzeni sprycie tkwi całe męstwo
dodatek111, 11 października 2017
Smutki jesienne same przychodzą
Siadają sobie cicho przy piecu
Czasem rozśmieszą zabawną miną
Nie przeszkadzają w domowym szczęściu
W kuchni niekiedy garnek potłuką
Wychłepcą kotu resztówkę mleka
Patrząc przez okno szybę pobrudzą
Przyjaciół zawsze widzą z daleka
Nie robią krzywdy lecz dokuczają
Dużo nie zjedzą tylko marudzą
Rano zbyt późno z łóżeczek wstają
Wieczorem za to siedzą za długo
Choć ciągle mówią że już odchodzą
Dalej się plączą między nogami
Dni w kalendarzu wciąż wykreślają
Wyjdą na wiosnę z przebiśniegami
dodatek111, 16 lutego 2018
samotność ulic płynie w noce
przebite srebrem gwiezdnej ciszy
odarte mrokiem z ludnych wizyt
świecą oknami jak przezroczem
wyblakłe dniami o świtaniu
sycą fioletem szarość cieni
by nie dać swiatłu szans na remis
ścielą się plonem ludzkich łanów
bruk tuli ściany cudzym blaskiem
wijąc się miedzy przechodniami
w podwórza wnosi zgiełk bramami
lekko skrzywiony złym zapachem
już się nie łudzi że za rogiem
zupełnie inne są ulice
bo prosta droga wciąż jest mitem
a odór niesie każdy powiew
gdy dzień załatwi wszystkie sprawy
szarość zagłuszy zwiewny przepych
a z zakamarków wyjdą grzechy
by znaleźć w mroku nocny azyl
samotność niczym okręt - widmo
żeglować będzie ulicami
po lśniących falach którym granit
wmówił bezwzględny bruku syndrom
dodatek111, 22 marca 2018
wydrapana paznokciem na przydrożnym kamieniu
rysą śladem a czasem tylko luką w pamięci
idealnie bezkształtna kiedy lepił ją demiurg
poszarpana kłamstwami niby szmata na strzępy
a gdy ranek dosypia pustkę nocy bezdennej
uśmiechnięta naiwnie mruży oczy zalotnie
bez patosu od ręki zapisana w przysiędze
błyszczy jaśniej niż promień załamany w klejnocie
matowymi lustrami śni się czasem w koszmarach
gdy oszuści sprzedają hurtem tanie podróbki
i choć zawsze jest ważna to czasami jak balast
a niekiedy potrzebne są z niej tylko połówki
w prostych słowach rozmowy czasem barwą w obrazie
świtem kiedy szarością opowiada szczegóły
ktoś ją siłą przynosił nieraz poszło na szable
zawsze była ofiarą głupiej butnej cenzury
dodatek111, 17 listopada 2017
ukryte w leśnym gąszczu czekają matki głodne
do siebie przytulone wierzą że z łupem wróci
puszyste łobuziaki zabawne nieporadne
nie wiedzą co je czeka co spokój ich zakłóci
chcą bawić się chcą psocić uganiać za muchami
figlować pusty brzuszek nigdy im nie przeszkadza
głód zawsze wielki mają bo przecież są wilkami
ich matka silna groźna po własnych drogach chadza
szczęk stali skowyt bólu cisza i tylko jeden strzał
bez ruchu w trawie kona szczeniąt swych nie zobaczy
kłusownik czy myśliwy do czorta z tym jak go zwał
już zwłoki zakrwawione po leśnej ścieżce włóczy
choć żyła wilczym prawem z natury niepokorna
szlachetna w swym instynkcie watasze ciągle wierna
wyklęta rzadko syta jednak do końca wolna
wiedziała ze w tej walce przyszłość jest zawsze marna
wilk żyje wilczym prawem umierać musi ludzkim
na ścieżce pozostawi krwi ślad przegranej bitwy
bo musi płacić za to że chce pozostać dzikim
choć może to oznaczać ze pozostanie martwym
dodatek111, 4 listopada 2023
pamiętam zapach wilgotnej ziemi
kiedy jesiennie szeptał w ogrodzie
i gdy kolumny za długich cieni
rzeźbił na trawie słoneczny ogień
a wiatr się cieszył z dezercji liści
i wciąż namawiał je do upadku
barwy widziane w malarskiej fikcji
drzewa wzniecały jak na obrazku
zmyślona czerwień dzikiego wina
zgubiła ściany w barwnej kurtynie
lato uciekło w pstrokaty miraż
żeby nie myśleć o mroźnej zimie
dodatek111, 16 sierpnia 2018
nikt nie wie ile wierszy wciąż można jeszcze stworzyć
uchwycić skrytą pasję w zdobionych sensem słowach
przez chwilę poczuć przestrzeń w miejscu życiowej prozy
wyraźnie słysząc rymy w rozkołysanych dzwonach
są jakby świtem myśli falami różnych doznań
nie zasiedlają lądów o niegościnnych brzegach
szukając czystej wody żeby w niej odbić obraz
karmią idee treścią jak okruchami chleba
spisane tracą magię niczym przywiędłe kwiaty
zakute w szklany wazon wciąż wierne swojej misji
gotowe oddać wszystko sprzedają suchy zapis
skrytych głęboko przeczuć i niewyraźnych wizji
dodatek111, 23 listopada 2017
to nie takie proste łzy nie zmienią życia
łatwiej niż otworzyć jest zatrzasnąć drzwi
zaczynasz rozumieć wiesz już że jest sposób
jednak właśnie teraz los bezczelnie drwi
szczery żal to mało kiedy czas już minął
drogi nie wracają gdzie rozeszły się
ręce zamiast leczyć rozszarpują rany
nie błysną uśmiechy pozostanie gniew
najtrudniej zatrzymać najlepsze pamiątki
tak bardzo daleko oddalił się świt
odleciały myśli unosząc marzenia
jeśli się zatrzymasz nie dogonisz ich
dodatek111, 3 lutego 2018
wlokąc za sobą puste sztandary różowych cieni
szukają blasku w odbitej myśli pustej przestrzeni
cyniczna szarość wczesnego świtu nic nie rozumie
kiedy przynosi dni pełne żalu chwaląc się bólem
tępe pokoje gubią kolory gwiaździstych tapet
śnią godzinami strojąc się w tezy brudnym zapachem
lubieżnie płaskie skąpane w świetle pogańskiej orgii
piją blask niczym krew życiodajną z źródeł niczyich
gdy się upoją błyszczącym jadem rozpustnych zasad
szargając kredo esencją bytu w sennych obrazach
oddają patos za porcję mięsa czy szklankę wódki
w słowach brak prawdy a myśli mają status kreskówki
dodatek111, 3 października 2018
jeszcze nie boli smutek odchodzącego lata
i ufna zieleń w słońcu z pasją maluje obraz
jednak paletę dawno ustalił wieczny traktat
który wyraża myśli w ciepło jesiennych ochrach
latawce widzą z bliska odpływające ptaki
gdy powierzają kluczom swoje podróżne modły
i łapią z wiatrem w skrzydła enigmatyczne mapy
z którymi będą lecieć w łańcuchach setek ogniw
sen kolorami liści roi bezbarwną niechęć
budzony mrokiem splinu tęskni za wczesnym świtem
dzień jest łudząco ciepły bo to dopiero wrzesień
i ciągle jeszcze myślom nie oberwano skrzydeł
słońce boleśnie spada nim je przytuli zachód
roniąc bezcenne ciepło niczym chłodu zły omen
latu już nie pomoże nawet wysokie wadium
czy zaklinanie prawdy bo to po prostu koniec
dodatek111, 3 października 2018
marzenie urodzaju zdziwione tęczą zbioru
poi motyle sokiem opadłych z drzewa śliwek
wszędzie roztacza zapach fermentujących plonów
lato próbuje chyba utopić jesień w winie
szczodra obfitość zjadła wszystkie ciepłe kolory
nie ukrywając pychy słodko zaprasza osy
każdemu według potrzeb gotuje jakąś korzyść
nawet dla późnych jabłek chowa w zanadrzu pąsy
przysypia wczesnym zmierzchem a budzi się impresją
jakby monet malował świtem pola znad wisły
koniec lata jest czasem który kocha poezja
bo woń jesiennych tonów to pewny weny przypływ
dodatek111, 30 października 2017
To nie takie proste, łzy nie zmienią życia
Łatwiej niż otworzyć, jest zatrzasnąć drzwi
Zaczynasz rozumieć, wiesz już że jest sposób
Jednak właśnie teraz, los zaczyna drwić
Tak trudno zatrzymać dobre wspomnienia
Tak bardzo daleko oddalił się świt
Nocne koszmary zostają do rana
Dzień też nie przestraszy ich
Szczery żal to mało, kiedy czas już minął
Drogi nie wracają, gdzie rozeszły się
Ręce zamiast leczyć, rozszarpują rany
Nie błysną uśmiechy, pozostanie gniew
Tak trudno zatrzymać dobre wspomnienia
Tak bardzo daleko oddalił się świt
Słońce przywraca zgubioną nadzieje
Znowu jest powód by żyć.
dodatek111, 24 marca 2023
ile już razy powstawał wiersz
żeby zamienić pustkę na słowa
i dawać ciepło jak miękka sierść
czasem gdy smutno cicho zaszlochać
tyle ma w sobie ten zlepek słów
smutków skrywanych w banalnej treści
albo radości z niepewnych wróżb
bo los ma ciągle jakieś wykręty
więc żeby pisać wciąż powód jest
lepszy czy gorszy to bez znaczenia
jak to się mówi liczy się chęć
i to by umysł szybko nie rdzewiał
kolejne wersy odliczą czas
i poprowadzą prosto do wiosny
znów będzie można zmyślać i łgać
użyć porównań oraz przenośni
zatem poezja ciągle ma sens
bo wciąż jest powód żeby ją pisać
i chociaż nie ma w niej prawdy zdjęć
przecież tematu nigdy nie spłyca
dodatek111, 28 lipca 2023
a gdy po nocy wzejdzie słońce
stonuje burzę zmysłów
zakończy blaskiem żądzy koncert
by zmierzch rozpocząć nowym wątkiem
i znów z ciał rozkosz wysnuć
znaleźć w ciemności barwę doznań
tworząc dotykiem dłoni
lipcowych odczuć ciepły obraz
by cisza szepty podniet wzmogła
ciał do wszystkiego skorych
tak upojonych gwiazd muzyką
i roztańczonych winem
w nagości której dawna skrytość
odsłoni swej podniety dzikość
rozkoszy już nie skryje
już tylko letnie nas marzenia
będą mogły dotykać
a barw sierpniowych ciepła rewia
przyniesie dary dobrych przemian
i wenę żeby pisać
dodatek111, 5 października 2017
Słowa grzęzną w mulistej treści
Zepchnięte w otchłań nieznaczenia
Włożone w usta niczym śmieci
Dają w efekcie brak zaufania
dodatek111, 14 września 2013
letnie dni zamienione w wyblakłe obrazki
w bezistnienia melodii gubią lekkie tony
rozwieszone gronami na drzewach owoce
kolorują wspomnienia ciepłymi plamami
deszczu krople jak ćwieki mocują zimny całun
nucąc szare inskrypcje mętnymi polami
liście mówią barwami ostatnie życzenie
kat w milczeniu spogląda mroźnymi oczami
dodatek111, 12 sierpnia 2011
odwracamy przemijanie sprzedając marzenia
deficyt uczuć łatamy wspomnieniami
zasady kupione na metry wypełniają kieszenie
zazdrościmy buszmenom bo im nie wypychają się
kolana w spodniach od ciągłego klękania
nie będzie już lata
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
19 maja 2024
1905wiesiek
19 maja 2024
Świat LucaArsis
19 maja 2024
DystansMarcin Olszewski
18 maja 2024
Amatorzy antychrystówkb
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek