dodatek111, 25 july 2018
jutrzenki mgliste krajobrazy tęsknią za życiem szarą wizją
nim jeszcze słońca jasny oddech rozgrzeje blaskiem krople rosy
pod powiekami nocny bezwład zostawia tylko senny gryzmoł
a świt zamienia czułe wersy na zwykły cytat z dziennej prozy
ciemność jak łachman gubi fason gdy widzi biele w szybkim szkicu
a smak kolorów szkli impasty by ogrzać pusty chłód uniesień
lśnienie narzuca wiarę w piękno demonstrowaną w formie kiczów
błądzących barwną dosłownością przez wschód rozmyty chłodnym echem
te same prawdy budzą zmysły celem wpisując się w schematy
czas odmierzany brakiem wiary zabiera wszystkie ciepłe tony
i zamiast marzeń straszą tylko obdarte z żagli puste maszty
kościstą bielą na tle nieba wplatają w smutek śmiech ironii
dodatek111, 24 july 2018
to co kryje pamięć jest mrzonką amnezji
podleczonym bólem nieziszczonych pragnień
rozmazanym śladem zgubionej maestrii
czegoś szarym cieniem w bezmyślnym nieładzie
barwa tła przesądza o zakresie wiary
gdy spalone skrzydła odsłaniają bezsens
choć centralnie głupi wydaje się skrajny
prometejskość nigdy nie miesza się z plebsem
dodatek111, 19 july 2018
na granicy bezkresu i trywialnych konkluzji
obraz zmyśleń przysłania jasny pejzaż dogmatów
wyszydzanych medialną elokwencją inwersji
zabłoconych przeczuciem sumujących się strachów
przez dekady wpajane barbarzyńskie idee
zamykały w wiezieniu niepoprawne myślenie
usługami judaszy panowały nad gniewem
dekoracje zmieniano lecz wciąż piasek i cement
za zbyt ciasny horyzont bezkarności przywilej
gdy sakiewka czerwońców zastąpiła już honor
do sztandaru i godła odwrócają się tyłem
okazując przychylność nowoczesnym rozbiorom
nienawistnie wyniosła obiektywnie stronnicza
pokłócona z tradycją kpiną zabić chce sacrum
a najgłośniej zza grobu śmieje się targowica
chociaż wszego początek w nadgryzionym jest jabłku
dodatek111, 29 june 2018
świt budzi się tonami niedojrzałego lata
gdy cierpkim smakiem chłodu szkli ranny nastrój rosy
dzwoniący kryształami w pajęczyn zwiewnych haftach
nieśmiało zdobi niebo w sennego blasku pąsy
brzask rozbawiony słońcem składa już obietnicę
upalnej lubieżności okrytej skąpym cieniem
jaskrawiąc perspektywę letniego dnia zarysem
wycina w liściach gwiazdki ostrym słonecznym śpiewem
nurt dnia oblewa pola wchodzi blaskiem do lasu
a z nieba wysypuje dzwoniący psalm skowronka
ogród powleka gwaszem w tysiącu barw zapachów
kwiaty pociesza lśnieniem bo całe jeszcze w pąkach
smak zielonego ciepła dotyka cieni wspomnień
zmieniając laserunkiem tonacje błękitności
żali się realizmem nad subtelnością dążeń
wyczuwa czarny wariant wśród samych jasnych opcji
dodatek111, 19 june 2018
słowa proste i jasne w zamyślonym uśmiechu
widzą sens renesansu niczym ciepłe kolory
lecz ich spokój jak echo tonie w lesie zamętu
utworzonym z bezmyślnie ustawionych symboli
kiedy słuszna uwaga trafia w pustkę i zazdrość
a technika picassa jest symbolem precyzji
to autentyzm opinii tworzy krzywe zwierciadło
a złośliwość podkreśla przenikanie szarzyzny
upór dusi humanizm sławiąc śmieszność autora
lecz nie można zawołać że król całkiem jest nagi
gdy pochlebców gromada pustym szkłem wznosi toast
a z pamfletu wypełza przezłoszczenia się tragizm
choć niecelne są razy pokładane w rutynie
a krytyczne uwagi mają urok fejk niusa
wciąż deptane jak zero są odmienne opinie
a rzeczowość właściwie już nikogo nie wzrusza
dodatek111, 30 march 2018
zimą wciąż śniłem kwitnące róże
błyskiem szkarłatu w mokrej zieleni
żywione rosą wśród ciepłych złudzeń
grające w słońcu brzęczeniem trzmieli
śniąc wielobarwność w szarym kontekście
zmyślałem nazwy dla bieli śniegu
tonącym wizjom w mroźnym odmęcie
dawałem szansę na drugim brzegu
odchodząc z chłodu w wyśnione lato
widziałem życia w zgasłych tęsknotach
chodząc po łące pełnej metafor
siałem dmuchawce bezsennych rozstań
zbudzone barwy traciły sytość
gdy ranek zwodził niczym loteria
niedobór lata powtarzał symptom
pozostawania dłużnikiem śnienia
dodatek111, 27 march 2018
zgubiony akord marzenia dźwięczy w tłuczonym talerzu
kiedy drożdżowe wariacje rosną taktami schumanna
perfekcja każdego tonu śpiewa zapachem obrzędu
chwila nachalnie się łasi najdłuższym biciem zegara
kominek ciepłym spojrzeniem łaskocze blask porcelany
pasterka wciąż kocha chłopca od stu lat patrząc mu w oczy
nocna muzyka przynosi jakieś pamiątki z otchłani
chopin snujący się w kuchni pogłębia jeszcze niedosyt
sen lekko walcem się tuli patrząc szkarłatem z kieliszka
nie mając ciągle pomysłu na kolor budzenia świtu
świeżość wypieków pąsowi blade zmęczenie policzka
księżyc w sonacie dogrywa nocne sobotnie postscriptum
dodatek111, 23 march 2018
szkielet gałęzi martwych jabłoni
czeka w bezruchu pokornej wiary
zmierzch szumem wiatru szepcze adonis
świt nad ich losem szronem się żali
choć tli się ciepło nie wraca życie
zbyt nisko jeszcze wspina się słońce
luty przegląda bezbarwne klisze
szkicując wiosnę gubi proporcje
sarkofag z lodu ma ciężkie wieko
kute zdobieniem opadłych liści
nocą ich suchy przyziemny trzepot
mówi słowami martwej inskrypcji
lecz afrodyta nie persefona
pierwsza zwycięstwa zyska przywilej
gdy tylko pęknie lodowa zbroja
a pod jabłonią zakwitnie miłek
dodatek111, 22 march 2018
wydrapana paznokciem na przydrożnym kamieniu
rysą śladem a czasem tylko luką w pamięci
idealnie bezkształtna kiedy lepił ją demiurg
poszarpana kłamstwami niby szmata na strzępy
a gdy ranek dosypia pustkę nocy bezdennej
uśmiechnięta naiwnie mruży oczy zalotnie
bez patosu od ręki zapisana w przysiędze
błyszczy jaśniej niż promień załamany w klejnocie
matowymi lustrami śni się czasem w koszmarach
gdy oszuści sprzedają hurtem tanie podróbki
i choć zawsze jest ważna to czasami jak balast
a niekiedy potrzebne są z niej tylko połówki
w prostych słowach rozmowy czasem barwą w obrazie
świtem kiedy szarością opowiada szczegóły
ktoś ją siłą przynosił nieraz poszło na szable
zawsze była ofiarą głupiej butnej cenzury
dodatek111, 16 february 2018
samotność ulic płynie w noce
przebite srebrem gwiezdnej ciszy
odarte mrokiem z ludnych wizyt
świecą oknami jak przezroczem
wyblakłe dniami o świtaniu
sycą fioletem szarość cieni
by nie dać swiatłu szans na remis
ścielą się plonem ludzkich łanów
bruk tuli ściany cudzym blaskiem
wijąc się miedzy przechodniami
w podwórza wnosi zgiełk bramami
lekko skrzywiony złym zapachem
już się nie łudzi że za rogiem
zupełnie inne są ulice
bo prosta droga wciąż jest mitem
a odór niesie każdy powiew
gdy dzień załatwi wszystkie sprawy
szarość zagłuszy zwiewny przepych
a z zakamarków wyjdą grzechy
by znaleźć w mroku nocny azyl
samotność niczym okręt - widmo
żeglować będzie ulicami
po lśniących falach którym granit
wmówił bezwzględny bruku syndrom
dodatek111, 8 february 2018
Kilka wierszy już tylko pozostało do wiosny
strofy śmieją się kiedy słońce gładzi litery
nawet mały przecinek chyba bardziej jest prosty
gdy oddziela uśmiechem zieleń trawy od bieli
wiatr ma kwiaty na myśli kiedy pisze z południa
i rymując ze słońcem odnajduje synonim
chłód pilnuje by jeszcze w określeniach mieć umiar
a w twierdzeniu o cieple dać cudzysłów lub domysł
czasowniki jak pąki rozkwitają w marzeniach
grzeją świecą i cieszą kiedy wyżej jest słońce
przymiotniki kiełkują niczym wiosny zarzewia
małe słabe i kruche zanim staną się forte
dodatek111, 3 february 2018
wlokąc za sobą puste sztandary różowych cieni
szukają blasku w odbitej myśli pustej przestrzeni
cyniczna szarość wczesnego świtu nic nie rozumie
kiedy przynosi dni pełne żalu chwaląc się bólem
tępe pokoje gubią kolory gwiaździstych tapet
śnią godzinami strojąc się w tezy brudnym zapachem
lubieżnie płaskie skąpane w świetle pogańskiej orgii
piją blask niczym krew życiodajną z źródeł niczyich
gdy się upoją błyszczącym jadem rozpustnych zasad
szargając kredo esencją bytu w sennych obrazach
oddają patos za porcję mięsa czy szklankę wódki
w słowach brak prawdy a myśli mają status kreskówki
dodatek111, 31 january 2018
ciągle jest styczeń i nocą mrozy
szronem wpatrują się w lustra szyb
a smutny luty niczym pasożyt
czeka by z marzeń ogryzać byt
wiosna nas woła zapachem wiatru
rankiem przynosi jaśniejsze sny
szuka aktorów już do teatru
chociaż premiera za wiele dni
gdy zima śniegiem znów zadrwi z wiosny
a na kałużach rozścieli lód
do boju ruszą żółte pierwiosnki
i to nie będzie daremny trud
bo zanimn wiosna ukwieci łąki
najpierw zawita do naszych dusz
ogrzeje myśli a wszystkie troski
wyśle za góry i siedem mórz
dodatek111, 27 january 2018
znów styczeń zmierzchem przynosi smutek
dusząc marzenia szarością biedy
luty wciąż czeka patrząc z wyrzutem
jak ludzie biorą wiosnę na kredyt
śnieg zamalował zieleń na polach
odtrąca słońce jak ogon muchę
ciągle od mrozu nie ma odwołań
chociaż stopniały na sól fundusze
gdy niecierpliwi podnosząc głowy
demonstracyjnie zdejmują czapki
uszy im natrze kaprys pogody
by unikali z zimą utarczki
zatem wytrwajmy dzielnie do marca
tuląc jak skarby radosne myśli
a oczekując ciepła posłańca
nie zapomnijmy jak jest kapryśny
dodatek111, 5 january 2018
bezbarwny dzień styczniowy zbudzony brudnym świtem
szuka resztek kolorów w zaspanym słabym słońcu
w polu bieleją kości zabitej ciepłem zimy
lecz nocą szron niezmiennie próbuje zgładzić zieleń
czasami lepkie błoto skrzy się w blasku księżyca
gdy mróz nieśmiało szuka ofiary tuż przy gruncie
jednakże traci śmiałość jak tylko zalśni ranek
malując szadź na trawie siostrami letniej tęczy
ściana gładzona blaskiem uśmiecha się do cienia
patrząc odważnie w oczy najbliższej Ziemi gwiazdy
kolejny dzień zimowy ma problem z tożsamością
wstydząc się chyba trochę swojej szarej nagości
dodatek111, 13 december 2017
sztuka bez granic bywa bezcenna
nie można zamknąć jej w definicji
zbyt duża wartość nie jest naganna
udaje mądrą nie mając racji
dla snobów bywa bardzo łaskawa
bo właśnie oni dyktują modę
dla nich jest ładna albo ciekawa
na pustym płótnie widzą urodę
Manzoni zamknął ją w puszkach z blachy
sprzedał jak czyste błyszczące złoto
dziełem rozsławił ojczyste Włochy
nie on z pewnością był tu idiotą
dodatek111, 5 december 2017
w zimie najbardziej żal mi gołębi
choć to flejtuchy i wszystko brudzą
siedzą skulone pogoda ziębi
tak im jest smutno że się nie nudzą
żal mi też kotów kiedy próbują
przejść suchą łapą mokre podwórze
kiedy się zmoczą pewnie żałują
kotek niechętnie w błocie się babrze
przykro jest patrzeć na ryby w stawie
gdy wystygają prawie do zera
mądrze zrobiły za to żurawie
im w ciepłych krajach kwitnie kariera
najbardziej jednak żal mi jest siebie
gdy muszę wstawać po ciemku rano
jest tyle smutku w mojej osobie
od czasu gdy mi słońce zabrano
dodatek111, 4 december 2017
odeszła już jesień nikt jej nie żałował
a liściom kolory przykrył biały śnieg
mróz wszystko pozmieniał biały wiersz zrymował
zaszklił okno stawu w stróżce wstrzymał bieg
na rynnie koronki zaplótł sopelkami
śliską taflę drogi nocą pięknie skrzy
bałwan zaskoczony razem z drogowcami
zima nie ma gustu wszystko śniegiem pstrzy
w jednolitej bieli brakuje odcieni
wczesnym popołudniem świeci wielki wóz
świerki się nie bały zachować zieleni
grudzień w gwiezdne noce skrycie ostrzy mróz
dodatek111, 3 december 2017
gdy martwe fale słońcem maluje ciepły wiatr
a sztorm nie musnął nawet pokładu starej łajby
nie trzeba kalendarza ani bezdusznych dat
niech w koło szumi woda czasowi urlop dajmy
ref.
w szklance odbija się krzyż południa
szanty zapisze na wantach sól
kucharz znów poda rum do śniadania
smak kaszki z mlekiem będzie nam psuł
horyzont tworzy ściany wiatr wolność znów nam dał
maszt chociaż głośno trzeszczy nigdy nas nie zawiedzie
żagiel kocha się w bryzie choć czasem tuli szkwał
miecznik zerwał się z haka nie chciał być na obiedzie
nocą gwiazdy za nas śnią bo nikt nie może spać
słońce wzejdzie ale ląd nie wie kiedy wracamy
pewne że jeszcze nieraz od dziobu będzie wiać
my jednak w pięknym stylu halsem sztorm pokonamy
dodatek111, 30 november 2017
ledwie widoczne strzępy dalekich dziwnych wspomnień
niby innego życia wyblakłe przewidzenia
obrazy niewyraźne widziane po raz pierwszy
zdarzenia które można uznać za urojenia
lecz jawią się szczegóły czasem aż zbyt wyraźne
na tle rozmytych zjawisk idących jakby bokiem
słyszalna jest muzyka walc lekko pary niesie
z najlepszych domów panny pod matek czujnym okiem
stojąc z szampanem w dłoni słyszę rozmowę o mnie
chodzi o pojedynek jutro tuż przed świtaniem
odbędzie się na szpady rzekomo ja wybrałem
krew pierwsza nie wystarczy ktoś się pożegna z życiem
tkwiąc w tym niezwykłym stanie patrzę na siebie z boku
nie wiem tylko czy w porę wróci właściwe życie
to sen wspomnienie mary czy może jakieś żarty
poczekam pewnie wszystko wyjaśni się o świcie
chód nocy trzeźwi zrazu tak umysł jak i ciało
jesteśmy już na miejscu tamtego nie ma jeszcze
spóźni się może stchórzy lecz jakiś powóz w dali
z zimna a nie ze strachu mym ciałem trzęsą dreszcze
wysiedli sekundanci jest mój przeciwnik z nimi
w oczach ma czarne dziury złość kapie z jego twarzy
ja już gotowy stoję spokojny nieruchomy
zimowy świt szarością spogląda na szermierzy
sam sobie broń wybrałem lecz nie wiem czy właściwie
czuję jednak że szpada dobrze mi w dłoni leży
sekundant mnie z uśmiechem po plecach poklepuje
jesteś najlepszy wygrasz każdy w to tutaj wierzy
on pierwszy atakuje z łatwością go paruję
jest pewność w moich ruchach lecz ja go nie chcę zabić
któryś już atak na mnie powietrze tylko rani
dlaczego chce do licha ze wszystkich sił mnie zgubić
gdy się odsłonił pchnąłem celując w prawe ramię
krew biel koszuli szybko czerwienią ożywiła
gdy po raz drugi trafiam on pada na kolana
jednak wiem że i teraz klinga tylko raniła
podchodzę by mu pomóc i dłoń ufnie wyciągam
nagle czuję chłód stali jak w ciało moje wchodzi
krew ciepła po mnie spływa oczy już nic nie widzą
zasypiam ale nie wiem czy inny świat mnie zbudzi
dodatek111, 24 november 2017
gdy późną jesienią w jamie przy kominku
smok z szewczykiem pili domową nalewkę
bo woleli własną zamiast iść do szynku
by płacić dukatem za wodnistą zlewkę
ktoś o czarnym sercu oraz złych zamiarach
brzydki nawet we śnie nie lubiący bajek
knuł przeciw smokowi w nie najlepszych celach
a do tego jeszcze pomagał mu wujek
pisał więc donosy wuj mu je powielał
że smok je owieczki straszy małe dzieci
porywa księżniczki z Wisły wodę wylał
jak szewc dużo pije a na rynku śmieci
wszyscy więc mieszczanie chociaż z wyjątkami
mając na uwadze że lubili smoka
bardzo się przejęli tymi donosami
chcieli by publicznie wybatożyć ćwoka
zły gdy się dowiedział w mysią dziurę schował
wujkowi zaś kazał uciec za granicę
wszystko niby dobrze ale jeszcze morał
ten smokowi pisze najgorszą stronicę
uciekały lata przemijały wieki
odeszli świadkowie smok wyjechał z kraju
pozostały jednak z donosami teki
smoka oczerniając baju baju baju
dodatek111, 23 november 2017
to nie takie proste łzy nie zmienią życia
łatwiej niż otworzyć jest zatrzasnąć drzwi
zaczynasz rozumieć wiesz już że jest sposób
jednak właśnie teraz los bezczelnie drwi
szczery żal to mało kiedy czas już minął
drogi nie wracają gdzie rozeszły się
ręce zamiast leczyć rozszarpują rany
nie błysną uśmiechy pozostanie gniew
najtrudniej zatrzymać najlepsze pamiątki
tak bardzo daleko oddalił się świt
odleciały myśli unosząc marzenia
jeśli się zatrzymasz nie dogonisz ich
dodatek111, 21 november 2017
jak dzień zduszony mrokiem mało
tonacją różni się od nocy
gdy świt przychodzi w chłodnym żalu
zamieniać dźwięki w martwą ciszę
jak wiele pustki mieści kłamstwo
choć tylu mądrym ludziom sluży
a prawda w koszty uwikłana
łatwo poddaje się bierności
czy strach odnajdzie ślady marzeń
gdy muszą ukryć się w amnezji
obdarte z wszystkich ciepłych tonów
mogące wierzyć tylko w siebie
Czy pamięć która chowa obraz
już niepotrzebnych starych wspomnień
potrafi dojrzeć błękit nieba
przez gorycz która cieni duszę
dodatek111, 18 november 2017
ścięte kwiaty w wazonie szybko umierają
gubiąc płatki pamięci ciepłych jasnych dni
morskie fale na plaży ciągle usuwają
odciśnięte na piasku ślady dobrych chwil
życie znowu powtórzy wiekowy rękopis
w pustym gnieździe zamieszka wędrujący ptak
powieli z genotypu egzystencji przepis
wytyczając na nowo już przetarty szlak
zapisując jedynie surowe streszczenia
czas wydmucha z pamięci zaległy tam kurz
pozostawi na przyszłość cudowne rojenia
wmawiając krzywy obraz oswojonych burz
dodatek111, 17 november 2017
ukryte w leśnym gąszczu czekają matki głodne
do siebie przytulone wierzą że z łupem wróci
puszyste łobuziaki zabawne nieporadne
nie wiedzą co je czeka co spokój ich zakłóci
chcą bawić się chcą psocić uganiać za muchami
figlować pusty brzuszek nigdy im nie przeszkadza
głód zawsze wielki mają bo przecież są wilkami
ich matka silna groźna po własnych drogach chadza
szczęk stali skowyt bólu cisza i tylko jeden strzał
bez ruchu w trawie kona szczeniąt swych nie zobaczy
kłusownik czy myśliwy do czorta z tym jak go zwał
już zwłoki zakrwawione po leśnej ścieżce włóczy
choć żyła wilczym prawem z natury niepokorna
szlachetna w swym instynkcie watasze ciągle wierna
wyklęta rzadko syta jednak do końca wolna
wiedziała ze w tej walce przyszłość jest zawsze marna
wilk żyje wilczym prawem umierać musi ludzkim
na ścieżce pozostawi krwi ślad przegranej bitwy
bo musi płacić za to że chce pozostać dzikim
choć może to oznaczać ze pozostanie martwym
dodatek111, 10 november 2017
gdy barwy zabierasz do ognia dolewasz
argument tu nie ma znaczenia
jest złość nie ma faktów za uśmiech sto batów
tak słowa jak cisza bez brzmienia
ni sensu ni przyczyn rozmowa jest niczym
ból głowy już lepszy od tego
znów w żart chcę obrócić bo po co się kłócić
lecz ty się odwracasz od niego
nic więcej nie powiem nie stanę w obronie
ambicji złożonej w ofierze
już wszystko mi jedno bezmyślność to sedno
zaczynam mieć braki w kulturze
ty nagle przepraszasz lecz zlości nie cofasz
chcesz zręcznie odwrócić powody
podchodzisz całujesz już szczerze żałujesz
wyciągasz dwie ręce do zgody
wiem świetnie co powiesz w spokojnej rozmowie
obrywam choć nie mam tu winy
tak dobrze się znamy tak długo kochamy
te zgrzyty nie mają przyczyny
wróciła pogoda bez żalu po szkodach
przepraszasz łagodnym uśmiechem
ja burzę mam w głowie zamknąłem się w sobie
już nie wiem co moim jest grzechem
dodatek111, 8 november 2017
słońce ogrzało resztką czerwieni
chłodną jesienność słotnej szarości
mglista tęsknota kroczy polami
zabiera radość nic nie przynosi
jeż z głową w liściach cichutko fuczy
żali się pewnie na lichą dietę
pamięta przecież wrześniowe uczty
wie jaka skąpa jest późna jesień
trudno jej jednak robić wyrzuty
gdy zima w polu obóz rozbija
harcowny oddział z lodu wykuty
już szyk bojowy szronem rozwija
w ogrodzie jeszcze gdzieniegdzie sprzeciw
ostatni okrzyk czerwienią róże
ciemiernik mężnie bielą zakwiecił
on będzie walczył z zimą najdłużej
heroizm jednak dużo nie zdziała
mądrość natury da im zwycięstwo
w pamięci nasion wiosenna chwała
w korzeni sprycie tkwi całe męstwo
dodatek111, 3 november 2017
waleczny Leonidasie mogłeś zali odgadnąć
że polska husaria twój wyczyn termopilski przyćmi
czyś myślał że kiedyś czterystu, prawda, wybranych
przeciw czterdziestu tysiącom w polu walczyć stanie
nigdyś nie widział szarżującej w łopocie husarii
możeś i marzył o jeździe co zawsze każdego pokona
choć prawda ze w polu nie mogli skrzydeł rozwinąć
zza wozów i chałup gromili tysiące Tatarów
bez koni i lanc, bez w zdrowym rozsądku szans dawanych
za Boga, macierz i żołd po stokroć virtuti mieli
zżyci z victorią choć w tę i diabeł uwierzyć nie może
patrzyli słabo na plecy pobitych Tatarów
do dziś w obwodzie tarnowskim kamienny obelisk stoi
co król Sobieski postawić zwycięzcom nakazał
by przypominał miejsce wielkiego heroizmu
często nazywane polskimi Termopilami
o królu Sparty ty jednak wiesz że toTermopile
raczej winny być nazywane greckim Hodowem
dodatek111, 2 november 2017
ciemnozielony bluszcz odbija pamięć płomyka
gasnącą gdzieś w zakłopotanym pędzie istnienia
spróchniały krzyż wspierany siłą wiekowej lipy
lakonicznie streszcza doczesną drogę człowieka
suche liście tkają złoty całun zapomnienia
ukrywając smutek tego co po grobach zostaje
cisza deklamuje kamiennymi odbiciami
kruche niczym ludzkie życie gasnące wspomnienia
dodatek111, 31 october 2017
Jak ptak opuszcza gniazdo gdy w pióra zmieni się puch
wolnością uwiedziony nigdy już nie powróci
Jak krzyk milknie zanim w dali ktoś go usłyszy
a echo w ciszy głosu nie utrwali odbiciem
Tak myśli spłoszone jak tylko idea się narodzi
na zawsze pozostawią nienapisany wiersz
Schowany w przeczuciach brany tylko na wiarę
widziany jak z ziemi ciemna strona księżyca
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
1405wiesiek
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
1305wiesiek
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga
10 may 2024
Tangerines SingSatish Verma
9 may 2024
0905wiesiek
8 may 2024
0805wiesiek