Ponczillo

Ponczillo, 7 october 2011

Ohm. Warszawa.

Obserwujmy ten moment,
gdy jej nagie ciało
przemieni się w miedziany drut.

Po umieszczeniu gwoździa do trumny
w kontakcie elektrycznym,
rozbłysną światłem końcówki stóp.
Palce jej.
My poczujemy na sobie ciepło.
Jej.
Smród palonych włosów.
Jej.

Swoją energią mogłaby obdzielić
małe miasteczko wielkości Warszawy.

Napięcie Warszawy,
natężenie Warszawy.


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 3 october 2011

Żółć

To, że ciągle żyjemy,
zawdzięczamy matematyce, statystyce.
Rachunkowi prawdopodobieństwa,
że nie zachorujemy na raka
czy nie wpadniemy pod przejeżdżający samochód.
Taki szybki, czerwony. Gorzki.

Ten sam asfalt po którym poruszają się
potencjalni kaci,
może stać się rwącą rzeką.
Rzeką pokroju Amazonki,
z pływającymi wygłodniałymi anakondami.
Takimi szybkimi, w deseniach roztopionego bitumu.
Gorzkimi.

Uliczne krawężniki zapraszają serdecznie
do pontonów z gorzkiej gumy,
do pontonów ratunkowych.

Znajdujące się w nich,
a pochodzące z płuc,
powietrze pod wpływem wysokiej temperatury
spłonie w jednosekundowej eksplozji.
W atmosferze pozostanie goryczka.
Huk!
Szok?
Smak, po ...

Meandry smoły i wijących anakond
zaprowadzą bezpośrednio do
klonowo – dębowo – akacjowo - lipowego parku,
królestwa srających na biało
i gruchających rozkosznie ptaszków.
Jeden z nich, ten bez obrączki,
gruchnie jedno zdanie-klucz:

Wszystko co metabolizuje zabija,
tylko gołębie żyją bez żółci.


number of comments: 11 | rating: 9 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 29 september 2011

Fusy

Wywróżyć z fusów
ostatnią podróż i wypadek.
Wyhamować odpowiedź zgodną
z utrzymanym rytmem bijącego
serca,
w ostatnich sekundach.
Niełatwo miałaś kochana
pijąc gorzką herbatę
ułożyć sflaczałe ścinki listków
w czytelny piktogram
dla mnie,
kochanego przez ciebie herbatnika,
roztrzaskanego o twardą podłogę
w naszej małej wspólnej kuchni.
Kochanie, nie umyłaś filiżanki,
fusy.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 28 september 2011

Ludzie i myszy

Jestem mysim treserem.
Rozgryzam myszy.
Mysim treserem jestem, mysim.

Mysz numer jeden.
Skubała zębami miotłę pod którą się ukryła.
Obserwowałem mysie myśli.
Wrodzone reakcje obronne, strach,
zjadanie ręki, która żywi.
Zanotowałem.

Mysz numer dwa.
Zabłądziła w prostym labiryncie.
Nie pomogły odchody,
ślady pazurków na styropianowych ścinkach, gubiona sierść
ani wabik przy wyjściu.
Obserwowałem mysie myśli.
Strach i panika,
próba konstruktywnego myślenia,
ograniczona motoryka małego mózgu.
Zanotowałem.

Mysz numer trzy.
Przy wyjściu z łamigłówki umieściłem mysz i okruchy chleba,
które prowadziły do wnętrza labiryntu.
Nie wybrała wolności.
Obserwowałem mysie myśli.
Niezdecydowanie, głód wrażeń,
instynkt łowcy, hierarchia wartości nastawiona na "mieć".
Stałem się mysim Mojżeszem,
rozstąpiło się morze.
Brak reakcji.
Zanotowałem.

Jestem mysim treserem, mysim.
Wszędzie myszy,
nie wiem gdzie podziali się ludzie,
pełnowymiarowi.


number of comments: 21 | rating: 7 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 22 september 2011

Podróż za jeden uśmiech chomika.

Wydźwiękiem spleśniałej muzyki
pobudzam leniwe radio.
Słuchajcie nostalgicznego śpiewu syren,
a umrzecie w objęciach żon
pewnego niedzielnego słonecznego poranka.

Mijam te bałaganiarskie kawiarenki,
dobrze je znam. Oswojone małpy, zajebista kelnerka,
mała czarna, gruby złoty z bąbelkami,
kufle, szklanki, filiżanki,
mikrodawki cukru, niedomyte łyżeczki.
Hiena nie umyła.
Hiena żyje w brudzie.
Andżela jest hieną.

Poznaję wasze smutne twarze,
kapelusze w jodełkę.
Drogie panie w tanich futrach,
skanuję oczami wasze błyszczące jak psie jaja usta,
wysyłam do mózgu i komasuję w pamięć
wielkości pchły.

W zoologicznym przy rondzie chomikują chomiki,
kopią się rybki, żyrafy mieszkają w kalendarzu.
Kto ma sierść niech ucieka na środek ronda.
Twórzcie tam okręgi,
biegajcie dookoła. Jeśli zauważy was Bóg,
wyśle na ratunek UFO.
Nie lękajcie się domowe króliki, przegryzę kraty.
Nie spadnie mi przez to korona gdyż
przykręciłem ją do głowy śrubami.

Dotarłem do celu,
który nosił znamiona początku wędrówki.
Zatoczyłem koło,
czyli.


number of comments: 5 | rating: 5 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 20 september 2011

Edyta

W poniedziałek wstałem rano.
Umyłem twarz i zęby. Pojechałem do pracy.
Pracowałem.
Wróciłem z pracy i pomieszkiwałem.
Umyłem zęby, spoconą fałdę pod brzuchem i spocone pachy.
Poszedłem spać.

We wtorek wstałem rano.
Umyłem twarz i zęby. Pojechałem do pracy.
Pracowałem.
Wróciłem z pracy i pomieszkiwałem.
Umyłem zęby, spoconą fałdę pod brzuchem i spocone pachy.
Kochałem się z żoną. Poszedłem spać.

W środę wstałem rano.
Umyłem twarz i zęby. Pojechałem do pracy.
Poznałem Edytę. Próbowałem pracować.
Kiedy Edyta sięgnęła po segregator,
na białej bluzce odcięły się dwa ciemne pola.
To, że spociła się pod pachami, zbliżyło nas do siebie.
Wróciłem z pracy i pomieszkiwałem myśląc o Edycie.
Umyłem zęby, spoconą fałdę pod brzuchem i spocone pachy.
Poszedłem spać myśląc o Edycie.

W czwartek wstałem rano.
Umyłem twarz i zęby. Pojechałem do pracy.
Przywitałem się z Edytą. Próbowałem pracować.
Pożegnałem się z Edytą.
Wróciłem z pracy i pomieszkiwałem.
Umyłem zęby, spoconą fałdę pod brzuchem i spocone pachy.
Kochałem się z żoną. Może z Edytą?
Poszedłem spać.

W piątek wstałem rano.
Umyłem twarz i zęby. Pojechałem do pracy.
Przywitałem się z Edytą. Próbowałem pracować.
Pożegnałem się z Edytą.
Wróciłem z pracy i pomieszkiwałem.
Umyłem zęby, spoconą fałdę pod brzuchem i spocone pachy.
Obejrzałem "Zapach kobiety" z Pacino.
Poszedłem spać.

W sobotę wstałem później.
Pracowałem fizycznie na podwórku myśląc o Edycie.

W niedzielę odpoczywałem podobnie jak Bóg,
tyle że On stworzył świat, a ja poznałem Edytę.


number of comments: 8 | rating: 9 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 16 september 2011

Alamaaids. Elementarz śmiertelnie chorej

Ala ma kota,
kot ma AIDS.

Przyjaciel pogrzebany w pustym pudełku po butach
był tematem pobocznym na obrazie,
który namalowała Ala po raz ostatni
przed wyjazdem do hispicjum
dla niezwykłych śmiertelników.
Przyjaciel nieuwzględniony w sztuce
i wymazany mokrą szmatą z obrazu
przestaje być przyjacielem,
przestaje być.
Skoro kota nie stwierdzono,
co ma Ala?


number of comments: 16 | rating: 10 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 15 september 2011

Ja i moje zęby

Teraz trzymamy się razem,
spajają nas korzenie i zdrowe dziąsła.
Nie wiem czy są osadzone na tyle silnie,
żeby nie można było ich zjeść.
Nie miałem okazji sprawdzić,
przeszkadza język, który
podkładam gdy gryzę.
 
To sprawia, że jeszcze bardziej
chciałbym je skruszyć
i popić pucharem zwycięstwa,
zakończyć laurowym deserem.
 
Nie boję się ich utraty.
Wiem, że odda je mój Bóg.
On jest tysiącem mechanicznych nanopajączków.
Kiedy zamknę oczy z nieprzytomności,
nanoroboty odbudują kły krok po kroku
zalewając fundament korzenia
kostniwem i miazgą,
wykują zębinę, pokryją szkliwem,
zaleczą czarne dziury.
Oczyszczenie. Trucizna. Wypełnienie.
Mam w zębach truciznę.
Trucizna wypełnia czarne dziury.
Trucizna. Oczyszczenie. Wypełnienie.


number of comments: 13 | rating: 6 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 14 september 2011

Gdybyśmy wciąż rymowali

"Gdybam gdyby to nie było na niby
Gdyby, gdyby to nie było na niby
Gdyby świat cały
Obrósł w niebieskie migdały
Gdyby Magik był doskonały
Gdyby podziały gdzieś się podziały
Gdyby ryby głos też miały
Kaktusy na dłoniach by wyrastały
Gdyby po Ziemi stąpały ideały
Biały byłby czarny
A czarny biały
Indywidualnie na życzenie upały
Wciąż smakowały te same specjały
Minerały każdej skały
Szlachetne jak kryształy
A wszystkie kabały
To tylko kawały
Gdyby czyn był godny chwały
 
...Gdyby wrony nie krakały
Gdyby kozy nie skakały
Gdyby tak psy nie gryzły
Koty nie drapały
A komary nie wkurwiały
Gdyby dyskojeby tak się nie rzucały
Gdyby równiejsze z równymi równać chciały
 
...Gdyby u mnie na oknie stały
Kwiaty paproci i niebieskie migdały
Gdyby ich cechy się uzupełniały
 
...Gdyby cudowne sny się sprawdzały
...Gdyby problemy zmieniały się w banały
Gdyby z wszystkich treści morały wypływały
Gdyby partnerki partnerów swych kochały
Gdyby oczy nie płakały
A usta się wciąż śmiały
Gdyby powracały piękne chwile
I trwały
Gdyby lepsze czasy nastały
 
...Gdyby gazy nie wybuchały
A pożary nie wyniszczały
Gdyby wody nie zalewały
Kataklizmy nie istniały
Gdyby bratnie dusze się wspierały
I sobie ufały
Gdyby rymy tylko na wolno powstawały
Gdyby farby nie zaciekały
I na murze nie matowiały
Gdyby wielkie nominały
Każdą kieszeń oblężały
Na plakatach by widniały
Pfk inicjały
No a konfesjonały
By innowierców pochłaniały
 
Gdyby wszelkie bariery pozanikały
Gdyby żadne serduszka nie pękały
Gdyby kary winnych spotykały
Gdyby każdy był wyrozumiały"
 
               Magik, Fokus, Rahim
                        *Paktofonika*
 
Świat "gdyby" zamknąłem
w pustym słoiku po miodzie,
żeruję nad nim jak pszczoła
ale nigdy mnie nie zaspokoi.
 
Zanim wypowiem "gdyby"
pomyślę czy nie zgrzeszyłem sam
przeciwko sobie
kierując sprawy na niewłaściwy tor.
 
Codziennie, począwszy od poranka
życie "gdyby" zamykam w dyby,
co by było gdybyśmy wciąż rymowali "gdyby".


number of comments: 10 | rating: 7 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 13 september 2011

Zdrowaś Maryjo

Zdrowaś Maryjo?
Łaski pełna?

Czasami jednak się zastanawiam,
wątpię.
Nie wiem czy zobaczę Cię w matrixie,
tak jak kiedyś na proporczykach
w PKS-ach relacji Łódź-Gdańsk.
W niebieskim dużym fiacie dziadka.
Gdy po mieście pielgrzymował
święty obraz, a ja
zamknąłem powieki
wieczorem po duszącym kadzidle
Twojej wszechobecności.

Chciałbym wspiąć się
i przytulić do Ciebie
gdy dotykasz nagimi stopami
globu ziemi.
Mogłaś wtedy pomóc
trzymając za ogon zdeptanego węża,
symbol szatana,
wspiąłbym się po nim do Ciebie
i dotknął gorejącego miłością
trójwymiarowego serca.

Mogłaś nią obdarować,
mnie sługę.
Pan z Tobą.


number of comments: 11 | rating: 6 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 12 september 2011

Zły Roman

Pod podłogą mieszka zło.
Ma na imię Roman.
Miewa się dobrze.

Pod podłogą mieszka Roman,
wcielenie zła.
Doskonały przykład głowy rodziny
-twardego faceta któremu
"kobita nie będzie rządziła".

Roman ma też syna i córkę.
Ona ma fajne nogi
i ładnie się ubiera
na co dzień.
On jest jeszcze ministrantem.
Ciekawi mnie, więc patrzę
jak wychodzą rano do szkoły
i wracają do domu wieczorem
na film jednego aktora.
Wierzę, że szukają byle jakiego zajęcia
żeby nie siedzieć w domu.
Widywano ich w parku,
w kafejce lub na automatach,
na placu przed pomnikiem,
na górce przy topolach,
na boisku przy torze,
"Pod Papugami".
Zawsze razem i tylko we dwoje.

Żona Romka kupiła święty spokój
za skazujący wyrok więzienia
i rodzinę zastępczą dla dzieci.
Sprawiedliwość po stronie słabych.

Teraz,
w trzeciej alei za pomnikiem - krzyżem
spoczywa zło.
Ma na imię Roman.
Miewa się źle.
Pewnie mu głupio,
że został pokonany przez "kobitę".

Na śmierdzącym śmietniku
zza niebieskiego worka
wygląda Roman
ze ślubnego zdjęcia w ramce.


number of comments: 11 | rating: 9 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 9 september 2011

Ostatni raz

Sumienie bywa gładkie
jak świeżo cyklinowany parkiet,
tylko gdy w powietrzu za dużo wilgoci
odkleja się klepka piąta
na prawo od zimnego latem kaloryfera
dwa kroki od zapchanego zimą barku,
w którym rządzi spiritus kaktus
czyli tequila.

Zaprzysięgam, że piłem po raz ostatni
z policjantami
ze strażakami
z murarzami pijałem najczęściej
z artystami nigdy.
Może z wyjątkiem Chopina.
Był tak mały, że siadał na stole.
Artyści mają coś z murarzy,
murarze są artystami?
Cóż,
czym żyjesz za to pijesz.
Ważniejsza jest magia słów
czy słowa magiczne?

Pewnie to wina środowiska,
zepsutej przez burzę komunii świętej,
zwietrzałej oranżady bez kapsli,
konsekwencji szkolnych wagarów,
może.
Obawiam się skutków bezstresowej nietrzeźwości
ale bardziej negatywnych następstw
bezstresowego wychowania w trzeźwości.

Ostatni raz
zlizuję z kciuka cytrynę,
przegryzam sól
dziewięć
dziewięć
jedenaście.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 9 september 2011

Kupidyn się spuścił

Kiedy doszedłem zaczął padać deszcz.
To Kupidyn się spuścił
podglądając nas.
Kraśniał.
Kraśnieliśmy.

Na zimnej szybie
połączył nasze zdyszane oddechy
i swoje szczytowanie.
Po ostatnim pocałunku
zakreślę na niej znak
przebitego strzałą serca.


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 8 september 2011

Róża

Róże przy rurze oplatają ją,
chciałbym je zerwać
ale nie ma szans.
Zabiję w sobie strach,
rozbudzę odwagę
lecz zamiary wobec Ciebie
tylko róży zdradzę.

Róża przy rurze, oplata ją
podaruję nowe życie
odcinając ją.

Róża przy murze rzeźbi tynk,
na czarno-białej fotografii
przed ścianą
ty.

Róża przy murze nadaje ton,
zrobię z niej smyczek
wyginając ją.
Zagram na skrzypcach płynne legato
rozpalę staccato
rozmażę spiccato.

Naga róża u twych drzwi rumieni się,
jeśli na mnie czekasz
otwórz je.

Róża w kałuży zadeptałem ją,
mnie nie przepraszaj,
zaopiekuj się nią.


number of comments: 31 | rating: 8 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 7 september 2011

Aż tyle tylko

Wydobyć
kupić
przywieźć
spalić
rozsypać popiół,
tyle z węgla.

Zostawić ślad na papierze
kupić
sprzedać
uśmiechać się głupio
zarobić
wydać
dostać garb, skoliozę,
tyle z roboty.

Założyć
pochodzić
zdjąć
wyprać
znaleźć "dychę" zgwałconą
zapiąć rozporek,
tyle ze znoszonych spodni.

Narodzić się
zjeść
wydalić
„pośmierdzieć”
napisać
pogadać
pobrykać
pokochać
dać życie
zbudować dom albo przystawkę
wyspać się
umrzeć,
tyle z życia.


number of comments: 11 | rating: 9 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 6 september 2011

Gliniany Dziadek

Ulepiono mnie z mokrej gliny.
Płacząc tracę czerwoną wilgoć,
żyły zmieniają się w strużki piachu,
kamienieje serce.
Przy lekkim wietrze ił zasypuje oczy,
zapycha uszy. Sypko
stałem się ślepy i głuchy,
umarłbym na suchoty
jak ta złamana brzózka w moim ogrodzie,
która na jedną noc
straciła kontakt z korzeniami.

Uratował nas Kochany Gliniany Dziadek
radząc wyprostować i otulić cienki pień
kilkucentymetrową warstwą mokrej gliny,
owinąć wszystko nikomu niepotrzebnym
skrawkiem bawełnianej szmatki.

Dziś brzoza przerasta wysokość dachów,
Kochany Gliniany Dziadek miesza się z gliną.
Staram się nasiąkać minerałami.


number of comments: 16 | rating: 9 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 5 september 2011

Lubię

Lubię to!
chociaż nie mam konta na fejzbuku
moje roczniki zbierały naklejki z kukuruku

w dobie zbieractwa obcych tożsamości
wciąż na nowo odkrywam
moje kochanie jak wtedy wafelki
kukuruku
czasami wkurwiasz
powtarzasz tą samą naklejkę
po raz piąty
za szóstym cieszysz nowością

takiej słodkiej ciebie jeszcze nie miałem

lubię to
gdy zanurzasz schłodzone winogrona
w gorącej czekoladzie
żeberka mandarynek
serca truskawki
nagie talarki banana
mini wafelki przekładańce
upaćkane czekoladą palce
oblizuję od tyłu
przez twoje prawe ramię

budzimy się
z posmakiem śladów czekolady
w kącikach ust
na powiekach i policzkach
szyi
brzuchu biodrach
łonie

nisko
niżej
jeszcze raz.


number of comments: 16 | rating: 12 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 2 september 2011

Fuckin' Santa Chudy Grubas

Po pierwsze wchodził przez drzwi
nie przez komin jak kłamali

po drugie wyrwał nóżkę plastikowej lalce
po czym wypił z niej setkę Gorbatschowa
chudy grubas
alkoholik z watą pod zasmarkanym nosem

po trzecie puścił bąka w czerwoną satynową poduszeczkę świąteczną
„ups”
twierdząc że to tłumik
chudy grubas
"Cicha noc"
śmierdzący wieczór
wigilijny terror

po czwarte nie pierdolta że był prawdziwy
bo ciotka Teresa tylko wygląda jak chłop
od pasa w górę
chudy grubas
SantaTrans

po piąte dziesiąte dwudzieste dziewiąte
i przedostatnie
mama prosiła żebym nie bluźnił w świątecznych życzeniach
w formie wierszy
bo nie po to się uczyłem
żebym chodził w podartych spodniach i skarpetkach
i że dzieci nie mogą sobie poczytać wierszydeł
albowiem zakładając
bluzgać nauczą się już w przedszkolu
od niegrzecznych dzieci
synków i córek udawanych świętych

po czterdzieste pierwsze
nie Mikuś ale
pumeks czyni cuda

basta.


number of comments: 13 | rating: 9 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 1 september 2011

Anons w gazecie o głupim tytule

Chętnie poznam
czystą zadbaną ale nie wydmuchaną
bez przesady
sam jestem czysty zadbany
dmuchałem tylko zdrowe arystokratki
w teatralnych foyer po wstępnych grach erotykach  
poniżej osiemnastu nastolatki
przytulcie tatę bądźcie grzeczne
pozostańcie w domach
lub jak mówił Kwaśniewski „…nie idźcie tą drogą.”
ostatnio i tak słabo mi płacą
but i am solidny uczciwy uczuciowy und romantisch
znam języki ognia w kilku odmianach
więc często zieję na widok wzmianki o pożarze w kamienicy
w wolnych chwilach „paletuję niezpaletowane” palety drewnianych kolorów
naprawiam taborety
połamane grubym dupskiem fałszującego pianisty
nie jestem typem onanisty
wolę żywe mięso bez potliwego naskórka
ręce są od tułowia i ramion
nigdy
nie porządkuję biurka gdyż męczy mnie skuwanie ubitego pięściami śniegu

w celu bliższej znajomości
w znajomości bliższej celu
bliższej znajomości w 

celu zakochania zadzwoń i przemów do mojego czynnego ucha
nie odpowiadam na parafialne sms-y
choć
ogólnie bywam boski
zapytaj mojego brata
-Jezusa.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 31 august 2011

Szumi, nie szumi

Rewelacja stary
hektary odłogów i skoszonych lasów sprzedają się znakomicie
chociaż
pomimo
"nie sprzedawej na razie,
zimia zawsze w cenie"
mawiał wujek ze strony mamy ciotecznego brata szwagra teść

on zimi nie sprzedał
umarł na polu z zębami w zimi
nie spalili
pochowali go w zimi

zostawił popyt na zimię
jak na sanki zimą
co z jego zakorzenionej mądrości
skoro starego drzewa się nie przesadza
tylko wycina

może być żal
długich gwoździ wbitych w pień służących dzieciakom jako drabinka
bezdomnych wiewiórek
głodnych dzięciołów
mrówek, pszczółek, os, szerszeni w koronie
kieszeni pustych bez żołędzi
nieodczuwalnego braku tlenu w atmosferze
żal
tej grubej spękanej kory
głębokich na pół palca zmarszczek

zmarszczki są oznaką zużycia
a wyrastającym z nosa włosem wkraczamy w dojrzałość
pełną odpowiedzialność za podjęte decyzje
bez względu na to jakie głupie by nie były

teraz jedźmy na tartak
poniekąd cmentarzysko starych i chorych
zbudujemy domek na drzewie
bez drzewa
pniem na trocinach.


number of comments: 3 | rating: 6 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 31 august 2011

Pamięć fotograficzna

Portretował niczym Lawrence
siedzącą na brzegu szpitalnego łóżka
Królową Następną,
lekarz prorokował
zbliżającą się abdykacje.
 
Wpatrzona w tył obsadzonej sztalugi
bawiła się różańcem
jak z najlepszym i jedynym przyjacielem.
Porządkowała paciorki swojej pamięci
jeden po drugim,
łańcuszkiem szczęścia.
 
Choćby nie wiadomo jak obco
wyglądał malarz na oddziale interna
i tak reszta sali miała ten cały cyrk
głęboko w wolnym zakamarku ciała
obok tego zajętego cewnikiem.
Rodzinne albumy oglądają
chronologicznie,
śpiąc.
 
Lepiej zaprosić fotografa,
uporałby się ze sztuką utrwalania
ostatnich dni
w chwili odsłonięcia migawki.
Błysk flesza na dwie sekundy rozświetliłby
ten smutny pokój.
 
Gdyby tak reszta sali mogła, chciała mówić
i pozować.
Wolałaby oglądać zdjęcia.
W przeciwieństwie do płótna
papier fotograficzny jest śliski,
bardziej gładki
i szybciej spływają po nim łzy.
Po chwili znikają bez śladu.


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 29 august 2011

Weselny klimat czyli 30 stopni w cieniu, kundle spod remizy gryzą się o cień

"Weselny klimat - tak się zaczyna,
jest biały welon, a w nim dziewczyna.
Strumienie wódki i trochę wina,
zarżnięta świnia
i ten tłusty bit."

To Ada Krawczyk śpiewała z płyty
w przerwie na flaki
prawa stopa sama w sobie
zaczęła tupać zostawiając piętę
przy podłodze dla równowagi z lewą

i nie szło nad nią zapanować
w ten cholerny upał
na zewnątrz wyły psy

a dałbym głowę z jabłkiem w zębach
że zostałem jednym z wielu
cichych zdrajców "antydiscopolowych"
zakochanych w piosence
która na samochodowym odtwarzaczu
obok "Pidżama Porno"
karmić będzie
mój muzyczny smak

chyba jednak ciut wypaczony

jeśli znowu mnie zaskoczy
wypadnie z głośnika
ten tłusty bit
złapię go i zjem
przed wyjącym psem.


number of comments: 2 | rating: 1 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 26 august 2011

Ktokolwiek widział ten wie

Kochanie gdzie jesteś!

nie nienawidzimy się już trzeci tydzień
wiemy
lubiłaś spacery nad torami
zastygać woskiem na wiadukcie
wiemy
teraz ciebie tam nie ma
gdzieś stoisz
odpoczywasz

broń Boże nie wchodź na tory
możesz stracić głowę dla maszynisty
jak to zrobiłaś dla tego artysty
z sąsiedniego osiedla

nie umieraj nam z miłości

wiemy
musisz wrócić
przecież
nie zamknęłaś na kluczyk tej ręcznie rzeźbionej
komody z twoimi skarbami w środku.


number of comments: 7 | rating: 8 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 26 august 2011

non - profit

Z małą pomocą
równie małych półdzikich futerkowych
co to wpieprzają suche siano i ziarno
zrozumiałem międzyplanetarną filozofię
nienapompowanej dętki i krzywych „śprych”
w rowerze mojej najbliższej lokatorki - po rodzinie

ona sama twierdzi że też nigdy ich nie lubiła
i dawno już spała jak w krótkich momentach
mąż zdobywał posłane łóżko z gracją Godzilli demolującej Tokio

lubiłem oglądać ten rytuał
między innymi dlatego i z przyzwyczajenia
pozwoliłem szarakom oddychać
choć jak na jawie śniłem
jak podpalam sianko w pyskach
z pretensjonalnym wyrazem - twarzy?
po ich wystygnięciu karmiłem osmolone gęby
spaghetti z moich żył w sosie pomidorowym z oliwkami
a żadna z much nie była w stanie dogonić zajączków
puszczanych lusterkiem na ścianie

dzisiaj nie wiem dlaczego tamtej zimy
podeszwy kleiły się do asfaltu przy plus dwóch
a Godzilla przestał je karmić w grudniu
ja natomiast
chętnie umrę w miesiącu letnim
będzie lepiej dla robaków i ponurych grabarzy
nie będą musieli kuć kilofem
zamarzniętej ziemi.


number of comments: 4 | rating: 0 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 25 august 2011

Black&White

Czarne jest białe
białe jest czarne
białe jest białe
czarne jest z krwi i kiszek
martwych stworzeń boskich
uznawane za padlinę
którą żywi się polska biedota
ma tylko swoje pięć minut
na weselnym wiejskim stole

jedynie prawdziwi patrioci czują się zawiedzeni
że po śmierci Prezydenta
najpopularniejszą w Polsce parą bliźniąt
stali się bracia Mroczek.


number of comments: 2 | rating: 1 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 24 august 2011

Zgwałcone pióro

Zgwałcone nic nie napisze
brutalnie zerżnięte analnie
gniewa się i droczy
wygiętą stalówką pokaże ci "fuck"
potrząśnij nerwowo
śliskimi wybroczynami niebieskiego spazmu
pokryje palce tuszem
możesz nimi wymalować na twarzy
barwy wojenne
powieki i policzki
na kurewsko
liryczna szmato.


number of comments: 5 | rating: 2 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 23 august 2011

Obiecałaś

Drewniane szydełko
oplatane w roztańczonych palcach
ochrzczone ikoną miłości
jeżeli zdążę
przykleję je do szarego tła
zamknę w srebrnej ramce
powieszę nad marmurowym kominkiem
grzejącym długie mroźne zimy
w grudniowe wieczory
dziergałaś nim sweter w jodełkę
nadal przytula do ciebie choć
dziurawy pod pachą znoszony z wdzięczności
kochania
wybrakowany bynajmniej nie z niedbałości wykonania
słabej włóczki
raczej od zdejmowania przed snem
od zakładania rankiem

obiecałaś nie naprawiać
niech umiera ze starości
obiecałaś nie płakać
nad złamanym szydełkiem.


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 22 august 2011

Moje stopy nie są moje

Przysięgam
one żyją własnym życiem
same prowadzą z kościoła
do gwarnego baru
rosół pozostaje nie przyprawiony
pusty czysty półmisek
czeka do osiemnastej
ksiądz pobłogosławił mnie o trzynastej
wtedy to pękła suma

kiedy wrócę
wyślę polecony do Świętego Piotrka
z gorącą prośbą płynącą ze szczerej modlitwy:

wykręćcie nie moje stopy w kierunku południowym
przeciwnie do ruchu wskazówek
w tył
wtedy na pewno trafię z powrotem
z knajpy do Boga.


number of comments: 7 | rating: 5 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 18 august 2011

Krótko

Można wyruchać kogoś "bez mydła"
ktoś wyrucha cię z pieniędzy
zostaniesz wyruchany grając w karty
jeżeli jesteś złodziejem możesz wyruchać policje

Rosjanie Niemcy i Amerykanie to najwięksi jebacy
wyruchali Polskę z gazociągiem
ci ostatni z wizami
ZUS będzie nas ruchał namiętnie i z pasją
do samej emerytury
nawet gaz łupkowy próbował nas wyruchać
mamy więc prawo czuć się ruchanymi
w perspektywie długofalowej

fakt faktem
w porównaniu z innymi
TO ruchanie trwa bardzo krótko.


number of comments: 9 | rating: 4 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 18 august 2011

Gruby fuj nazwał mnie chrajerem

Przygasał jak świeca
którą stawialiśmy z babcią na parapecie
obok figurki Matki Boskiej w czasie burzy
po każdym ciosie
robił się mniejszy
by w końcu stać się robakiem
którego można zgnieść i opluć
płomień świecy dygotał od przeciągu
nieszczelnego drewnianego okna
on truchlał i drętwiał
od początku przegrywał
z własną fizjologią neurologią
apetytem na podroby
po ostatnim gongu
z tornistra wyleciały wszystkie kredki
a poszło o głupią bułkę z pasztetem
czerwone twarze porównałbym
do rozgrzanego mięśnia sercowego.


number of comments: 9 | rating: 5 | detail


10 - 30 - 100  



Other poems: Ohm. Warszawa., Żółć, Fusy, Ludzie i myszy, Podróż za jeden uśmiech chomika., Edyta, Alamaaids. Elementarz śmiertelnie chorej, Ja i moje zęby, Gdybyśmy wciąż rymowali, Zdrowaś Maryjo, Zły Roman, Ostatni raz, Kupidyn się spuścił, Róża, Aż tyle tylko, Gliniany Dziadek, Lubię, Fuckin' Santa Chudy Grubas, Anons w gazecie o głupim tytule, Szumi, nie szumi, Pamięć fotograficzna, Weselny klimat czyli 30 stopni w cieniu, kundle spod remizy gryzą się o cień, Ktokolwiek widział ten wie, non - profit, Black&White, Zgwałcone pióro, Obiecałaś, Moje stopy nie są moje, Krótko, Gruby fuj nazwał mnie chrajerem, Niedoczekanie, Koń polski, Czarne kotyliony, Antygrawitacja, znikam w papierosowym dymie, in memorial: John Holmes. Wersja mini, Miłość od pierwszego kieliszka, Kill Cat vol.1. Złodziej misek, Frytki z ketchupem, raz, Operacja na otwartym oku przez odbyt, Od kuchni do sypialni, W ślepej kuchni cioci Ady, Żyjemy zbyt szybko, Jeden z wielu. Zapamiętany, C.entralny I.nstytut P.rac A.bstrakcyjnych, Tyłek w spandexie, K.O., Rewers, Po omacku, Betonowe pluszaki, Kolorowe malowane domki, Chruściele, Wońtrupka, Przerywniki, Wariat optymistyczny, Czasy azbestu i krówek, Silka, Jezus Chytrus, Wenerycznie o Krzysiu, Osobowość mnoga, Raissa, Butelkowa pogoda, Choroba, Karolina, Groźby karalne, Las, Łatwy wybór, Pragnienie, Korona, Wesele, Kurtyzana, Przestrzeń, Na marginesie życia, Kule, Bena, Tata, Biało-czerwona, Afgańskie dzieci modlą się na leżąco, Rozwód czyli rozstanie po latach, Lepa,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1