11 maja 2014
kilometry też są zielone
nagle skończyło się lato
na odludziu nie jestem człowiekiem
w powietrzu rysy
diabeł z anioła
absurdy nad ranem bolą najmocniej
nienaturalnie brakuje spotkań
a księżyc zapragnął koniec kropka
kilka kraterów wyrytych mimo woli
niczym tragedia w mlecznym barze
dalej zima w pełni poranka
po drodze do nieba jestem na wpół
przytomny jak dziecko łapiące motyle
byleby szeptać kolejny raz
potem anatomicznie
w obłoku niewiele zostanie
błękitu szukam w kolorze białym
jak twoja skóra napięta w deja vu
czasem masz podlejszą wyobraźnię
z tysięcy snów wybierasz czterolistną
przemierzasz szczęście wiosną bez tytułu
zdzierając mile w kolorze trawy
idąc tym tropem pełen nadziei
jesienią jestem jak tytuł
7 grudnia 2025
wiesiek
7 grudnia 2025
Eva T.
7 grudnia 2025
smokjerzy
6 grudnia 2025
AS
6 grudnia 2025
wiesiek
6 grudnia 2025
violetta
6 grudnia 2025
dobrosław77
5 grudnia 2025
sam53
5 grudnia 2025
wiesiek
5 grudnia 2025
sam53