drachma | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (4) Forum (1) Książki (2) Poezja (353) Fotografia (6) Grafika (99) Wideo wiersz (12) |
drachma, 22 czerwca 2014
Odpoczywam w hotelu o obłym kształcie na czterdziestym piętrze
i patrzę z centrum na park wodny przy którym rosną palmy
migocze morze Jawajskie
wieże mieszkalne są masztami żaglowców bramą do dziesięciu
największych portów
Tu wszyscy mają piękne uzębienie jaskrawą biel uśmiechu
taką z broszur Świadków Jehowy
przedstawiających raj widziany również przez teleskop Lucyfera
w obserwatorium Watykańskim
drachma, 15 maja 2014
Po Centrum handlowym przy Miles Road pozostał smutek
i puste miejsca parkingowe
rozwiały się radosne wspomnienia z dzieciństwa
odszedł gwar bezpowrotnie wraz za latami siedemdziesiątymi
gdy trwał czas prosperity
Byliśmy tu wszyscy i oglądaliśmy Truman Show
w miejscu na kształt Las Vegas kwitło życie towarzyskie
pośród marmurowych kolumn alabastrów płytek lastriko
fontanny sufitów futurystycznych ramp i zwrotnic
schodów ruchomych z biegiem czasu wyłączonych
aby oszczędzać energię elektryczną
Na hipodromie trwał epicki parkour i kalistenika kto pierwszy
ten lepszy nazajutrz po Święcie Dziękczynienia
do największych obniżek cen zapisanych czarną czcionką
przedkładaj zysk nad stratę
Światła mimo to nadal gasły kolejno we wszystkich
zamkniętych witrynach sklepowych za jednym dotknięciem
kostki domina
drachma, 11 maja 2014
Wyciągać portfel i lecieć do sklepu po nowe jabłka
zostać fanboyem Apple'a
poślubić ukochanego srebrnego MacBooka
amelinowe unibody
Przeglądać treści dla dorosłych
z młodymi pięknymi porno-aktorkami
poobcować
Dać się uwieść bariście pójść na kawę z rodziną
patchworkową
do modnego miejsca kawiarni Charlotte
na placu Zbawiciela
W ciuchach z second-handu
poudawać bezdomnego jak przystało na hipstera
oczytanego w jakiejś piździe
najlepiej homo z równie przystrzyżoną brodą
w rajbanach na twarzy
w pobożnym garniturze z paczką Lucky Strike'ów
drachma, 10 maja 2014
Nie poślę z odsieczą Michała Archanioła
który płakał łzami o zapachu mirry na wyspie Rodos
Pozwolę na chwile zachłysnąć się mocą niegodziwym
tym co dają posłuch złemu duchowi
i tego dnia zaćmi się dzień a księżyc przemieni
w krew
Gdy już przestaną żąć przyprawi ich to o ból głowy
i będą chcieli zejść z moich oczu
Ukryć się lub jakby nigdy nic dalej żyć śniąc
o symfonii nowym porządku i szatach imperium
bizantyjskim na miarę skrojonym
drachma, 13 kwietnia 2014
Ma faim, Anne, Anne, Fuis sur ton âne.
Na ulicy Kościuszki koło domu im. św. Ojca Pio
widnieje baner reklamowy
na którym nomen omen napisano Paradyż
czyli etymologicznie Raj
dla bezdomnych to miejsce utracone
pomyślałem żaden prorok nie jest mile widziany
w swojej ojczyźnie
właśnie stąd wyruszę do Paryża
niegdysiejszej stolicy artystów miasta świateł
Pod kasztanami -
przejdę przez pokój doświadczania świata
przed podróżą poczytasz mi coś
poczęstujesz szklanką ciepłej herbaty
na tej wyspie światłowodów co oazą spokoju
i wyciszenia
w otoczeniu kolorowych ryb pływających
wśród raf koralowych
w hipnotycznie żywych zbliżeniach
spod Raja Ampat Papui Zachodniej Indonezji
koło kanapy i palmy
gdzie bulgocąca dorycka kolumna wodna
i ptak Tukan wylatuje z obrazu
A pod sufitem kula obrotowa daje wrażenie
ogromnej przestrzeni
przypominając Gorączkę sobotniej nocy
drachma, 11 kwietnia 2014
należy narysować białą kredą okrąg
lub coś na jego kształt
tak aby można było prosiaczkami pstrykać
w kierunku świnki "matki"
nie bacząc na to czy są czyste lub nieczyste
najpierw umarła twoja matka później siostra
a na końcu ty
obudzisz się gdzieś na ulicy
nie zaś w Bergen-Belsen
które jest na skraju sielskiego miasteczka
nie doczeka się pięknych majowych dni
bo przecież to dopiero marzec
w połowie kwietnia Alfred Hitchcock przedstawi
pole z tysiącami zastygłych w bezruchu manekinów
a pod drzewami będą ci którzy przeżyli
siedzieć grupkami na trawie jak na pikniku
skończy się noc i będzie można włożyć ubrania
prosto z Londynu od Harrodsa
by znowu poczuć się ludźmi
a potem żelazna kurtyna zabezpieczająca widownię
przed pożarem opadnie taka w głowie zapadka
buldożery przykryją ziemią doły
z tym co może być aby wycieczki autokarowe
co dnia ocierające się o to miejsce
podążając do Heide Parku nie dostawały absmaku
że brat bratu
drachma, 29 stycznia 2014
Pomyślałem
że przyjdzie taki dzień że wszystko pozapominam
po haloperidolu na górce radecznickiej
u stóp pierwszego patrona chorych psychicznie
świętego Antoniego
przywołanego z obrazu El Greca
Z ust zamiast słów będzie leciała mi ślina
wypadnie wszystko z rąk nawet rylec
którym linoryty wydłubywałem w linoleum
wierząc naiwnie że te foremki linie kształty krój
to moje ocalenie czekałem na uznanie
jak Camille Claudel wytwarzająca
w końcowej fazie lampy i popielniczki małe figurki
jej życie również było naznaczone
czekaniem
Chodzić zacznę jak robot
zapomnę jak się nazywam przestanę pamiętać
jaką mamy porę roku za oknem
jaki dzień w grze w skojarzenia chory szpak
co wypadł bo w gnieździe nie krzyczał
wystarczająco głośno o swoje
Zostaną tylko tiki oczne
świadczące że wtenczas jeszcze żyłem
zrobią badanie dna oka by zobaczyć czy mogło
dojść do zmian neurologicznych
Wyimaginowani przyjaciele
dotkliwie gryzą po rękach więc nigdy nie będę
odcinał kuponów z tego co zwie się sztuką
umrę bez rutyny
Pomieszały mi się cudze słowa czasy postacie
zapisane w księdze
pozostanę w listku w zapachu w łopianie –
przyziemne badyle zapomną
że kiedykolwiek pośród nich byłem
drachma, 29 stycznia 2014
jeszcze pamiętam
był ostatnim wolnym kowbojem outsiderem
ukazanym na tle dzikiej przyrody
w koszuli w kratę niebieskich dżinsach z twarzą ogorzałą
w kolorze skórzanego siodła
i białym kapeluszu na głowie a na szyi bandanie
wyglądał jak twardziel jadąc na wierzchowcu
pędził bydło przez tysiące akrów prerii
by odpłynąć wraz z dymem surowym męskim stylem życia
podszytym nostalgią za latami pięćdziesiątymi
gdy prawdziwych kowbojów już prawie nie było
na ulicach królowały cadillaki spełniał się american dream
jak w płucach nowotwór
drachma, 26 stycznia 2014
Dżentelmeni na ulicach Brazzaville
słuchają rytmów Papy Wemby
króla afrykańskiej rumby
przyglądają się mieszkającym po drugiej stronie
braciom z Kinszasy
którzy podobnie jak oni przemierzają ulicę
przemieszczają się pomiędzy
faktyczną biedą a fikcją luksusu
Lśnią dachy z przerdzewiałej blachy falistej
biedota w sandałach Ho Chi Minha
wyciętych ze zużytych opon samochodowych
Trzeba na co dzień nieodświętnie
pachnieć wodą toaletową Yves Saint Laurent
spacerować w szykownych tweedowych
garniturach w różu i fiolecie
z deseniem asymetrycznej kratki
w eleganckich butach wykwintnych koszulach
kwiecistym krawacie kapeluszu i laską
nieodpalonym cygarem Montecristo
lub Partagas w ręce
W barze Błękitna dłoń
jednym tchem mówić o Haute Couture
stylu Pierre Cardin – Dior – Prada – Versace
o czym pisano w żurnalach
mieć w małym palcu nie nosić podróbek
żadnej znanej odzieżowej marki
jedynie oryginały pierwszego sortu
by nie popaść w bluźnierstwo tracąc radość
życia
Alias Filut a może Prometeusz
ja o posmaku spełnienia
Ubranie to wehikuł do świata który odszedł
i został tylko posmak
Następnie nastał czas
skodyfikowanych wartości formułujących
nowego obywatela
czas rzeczy dozwolonych
w ekspresji indywidualnej i tych zabronionych
pod groźbą kary
za przypominanie okresu kolonialnego
przez Trickstera
on to zrobił się przed lustrem na bóstwo
i okupił tę rzecz głodem
Widok wprowadza mnie w dobry nastrój
jego obywatelskie nieposłuszeństwo
niezłomna postawa i wiara w to że powinien
iść pod prąd by odzyskać
swoją nieujarzmioną przez okoliczności
tożsamość
drachma, 25 stycznia 2014
Jarkowi Kuźniarowi
Jesteś prawie jak diament
co miarą wszechrzeczy
z tą różnicą że owo Prawie robi wielką różnicę
w blokach programowych
od A do Zet z przerwą na reklamę
Jako dobra imitacja szkiełko na wysoki połysk
bez inkluzji na pierwszy rzut oka
nie do odróżnienia Cyrkonia
pośredniczysz między tym co wysokie a niskie
sam Konfucjusz nie dopatrzyłby się w tobie
najmniejszej skazy
„Zło dobrem zwyciężasz”
głowa wołowa zbawiona jak fiks gdy słucha
objawionego ćwierkania
ponad kilkadziesiąt tysięcy czyta twoje tweety
Wsłuchuje się w głos establishmentu
Jarek Polskę zbaw –
prawicowa wywłoka wyrzyguje jad
ale możesz mu co najwyżej obciągnąć druta
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
25 listopada 2024
Pod skrzydłamiJaga
25 listopada 2024
Widzenie wielu poetówdoremi
25 listopada 2024
refleksjasam53
25 listopada 2024
AniołyBelamonte/Senograsta
25 listopada 2024
Wróciłem do domu, MamoArsis
24 listopada 2024
Nie ma lekko...Marek Gajowniczek
24 listopada 2024
0018absynt
24 listopada 2024
0017absynt
24 listopada 2024
0016absynt
24 listopada 2024
0015absynt