Laura Calvados

Laura Calvados, 5 april 2020

Znieczulenie miejscowe

I
Światła tego miasta; Szaserów, Szucha, Grenadierów.
Bolesne kłucia, to tempo (- zaspałem, kurwa) Warszawo cichodajko pozwalasz każdemu, obiecujesz raj, znowu milczysz. Głupia czekam na telefon, zakochana nie poznaję siebie, ciebie; nikogo (nagle do mnie dociera: gra wstępna minęła)
 
II
Głuche telefony: Praga sraga, Wola niewola, czarne Bielany, tłuste Włochy, cholerne Bródno. Stoję na środku.
- Rondo Wiatraczna ma twarz Czesława Romana Gołębiowskiego, pijanego arystokraty o łapach niedźwiedzia, który wie jak zabić. Czesław Gołębiowski, lat 66, emerytowany kierownik budowy instruuje mnie jak zabić, a także uświadamia mi: Warszawo - walisz prosto w mój słoneczny splot mało szczęśliwych wydarzeń. Wiesz jak zabić wiesz jak udusić
(wiem, że wiesz)

 
III
Odchodzę tak jak się odchodzi od kogoś kto zdradził;
(trochę jeszcze czuję tego gówna w sobie, tej jednostronnej miłości
niezbyt platonicznej walki na noże, nożyki do obierania ziemniaków)
 
Zamurowane okna i pustostany, wszystkie te obietnice:
gruz.
 
Pozwól jeszcze zdradzę Ci tajemnicę, o której powszechnie milczą gazety codzienne tygodniki opinii miesięczniki kwartalniki roczniki, księgi jakubowe i księgi piastowskie, a nawet stary i nowy testament: jesteś brzydka jak Berlin głupia jak Moskwa
próżna jak Paryż. Pusta jak twoje kościoły, śmierdząca jak place, nadęta jak teatry i tania jak bary mleczne.
Przepełniona jak lombardy burdele kasyna. Wiecznie głodna
jak ja.

IV
(Wpływ dożylnego podania lidokainy na dolegliwości bólowe i przebieg pooperacyjny u chorych poddanych operacjom brzusznym
jest żaden).
 


number of comments: 3 | rating: 9 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 8 march 2020

Odpowiedz

Czy da się nauczyć innego ciała nosząc ubrania, które do niego należą? 
(ciała ptaków wieszczą spełnienie życzenia)

1. Ramiona.

Czy da się zapomnieć innego ciała nie dotykając go przez wiele dni, a potem znowu dotknąć i jeszcze raz zapomnieć i tak w nieskończoność? 


Boję się pod niebem takim jak to, że więcej nie zobaczę tych wszystkich części, za które dałabym się zabić,
że coś mnie tobie odbierze


number of comments: 3 | rating: 6 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 1 march 2017

Wierszyk dla mistrza świata w toprocku

- Dla W.M., kiedy jeszcze żył

 
 
Naprawdę moglibyśmy tak stać tutaj nago paląc wszystkie
te papierosy nikt nie zwraca uwagi na takich, chociaż nie wiem
- mój śmiech może mógłby kogoś obudzić (kiedy tak patrzysz z góry
coś we mnie kruszeje nagle, że odchodzę nie czekając na żadne zegary
ani zmiany czasu);
mówię coraz ciszej oddycham, a
 
wszystkie te oczekiwania są do siebie podobne jak kiedy wiem
że przechodząc nie odwrócisz się więcej tylko przez moment
marszczysz brwi jak gdybyś mnie nie znał, i
 
na chwilę jeszcze zatrzymaj to wszystko, mówisz – nie
będę teraz umierał, ani ty; zostań tam gdzie jesteś
na chwilę jeszcze zmruż oczy, poczekaj na
prawdę i tu nie chodzi tylko o prokreację
kiedy naśmiewasz się z mojego imienia śladów
na policzku ja chciałabym żebyś raz dał się namalować
bez papierosa bez ruchu, - a teraz powinnam już iść,

 
robi się wcześnie.





(wiosną, 2013) 


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 29 august 2016

Sign*

 
 
Twoje ciało; moje -
układ scalony 
 


number of comments: 3 | rating: 1 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 18 december 2015

Obiekty ruchome, dalekie trajektorie

 
Niezaspokojone potrzeby snu 
uwagi miłości 
 
pandemiczne ciepło wydzielane na drodze szybkiego
spalania w wieku 33 lat; elementarne procesy 
życiowe, wyrzuty substancji do których
nie przykładam ręki; dni kiedy mnie
nie potrzebujesz zakreślam na czerwono
 
pole maków rozrasta się 
z miesiąca na miesiąc

-
makowe mleko jak twoje nasienie
skleja ze sobą wszystko
 


number of comments: 11 | rating: 6 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 23 january 2015

Wiersz dla Lisicy

 
 
                                                                    - dla L. M.




Wiem gdzie byłaś; zawsze po ciałach znalezionych ptaków,
po piórach. Znam drogi na których się omijamy;
ścieżki wyszywane drobnym ściegiem
wysadzane koralami ptasich oczu.
 
 
Dziecino biała jak mleko czarna jak mleko miedziana jak resztka krwi,
Dziecino biała jak resztka światła. Ptasia mamo lisia kołysko wieżo z kości słoniowej wieżo dawidowa,
Dziecino o srebrzystych palcach. Ptasia zgubo wiem gdzie byłaś; zawsze
po zszytych ciałach ptaków pewnych ściegach doskonałej grubości
-
 
Lżejsza o całą krew patrzę ci teraz prosto w oczy i po raz pierwszy wiem,
że kiedy przenosisz nas wszystkich martwych na miejsce
to nadal czasem jeszcze się rumienisz.


number of comments: 16 | rating: 14 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 15 january 2015

saraj (post mortem)

 
Saraj, żmijo
odcinam rękę którą kąsasz
upuszczam krwi, którą zakażasz
 
 
mięso, które psujesz
 
 
dziecko które zniszczyło
dziecko które zniszczono
 
oglądam ciebie teraz całą ze szkła
błękitną pełną żyłek
obce nieruchome zwierzę obdarte ze skóry;
jakbyśmy nigdy nie leżały w jednym łóżku
nie ssały jednej matki
 
 


 
opalizująca skóro;
studnio naszego cierpienia


number of comments: 7 | rating: 11 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 23 december 2014

nie masz ze sobą nic wspólnego*

teraz to ja bałabym się ciebie spotkać nawet gdybys pozwoliła dotknąć
tych włosów zgaszonych jak gryczany miód twardej niemieckiej twarzy
dziewczynki kruchutkiej dłoni pianistki bez słuchu




był czas, że wierzyłam w ciebie zmyśloną;
odkąd zmieniłam pościel wiem, że nie istniejesz













*trawestacja, za FK. 


number of comments: 6 | rating: 8 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 25 september 2014

Wnyki

 
Matki zakładają wnyki żeby dzieciom lżej było 
wrócić do gniazda znaleźć drogę zaznać bezpiecznego 
snu pożywnego mięsa tłustego matczynego ciepła
 
Dzieci ściągają wnyki, wtedy matki płaczą głośno
krzyczą rzucają się na podłogi
złorzeczą
 
dzieci podnoszą pocieszają matki o twarzach zlanych potem
matki zakładają wnyki żeby dzieciom ciężej było
wyjść z gniazda 
 
matki intubują dzieci 
matki przeszczepiają 
serca


number of comments: 5 | rating: 11 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 10 september 2014

Krótka ballada o szyciu

Zaszywanie ciała pełnego albo pustego albo zaszywanie życia zaszywanie śmierci
to zależy. Zaszywanie różowego zaszywanie błękitnego. Nici przejrzyste nici czarne
to zależy. Zaszywanie ciepłego  zaszywanie zimnego prucie
prucie szwów
poprawianie ściegów.
-
Wdzięczna praca dłoni. Ciało wdzięczne dłoniom. Ciało niewdzięcznie
to zależy.


Ciało pionowe poziome w skos. W skurcz rozkurcz w dech wydech
to zależy. Ciało cierpliwe popędliwe obojętne. Ciało o numerze pod numerem o nazwisku pod nazwiskiem
to zależy.
 
Ciało pod ziemią nad ziemią; ciało w ziemi. Zaszywanie po kolei zaszywanie nie po kolei na miejscu nie na miejscu


-
 
Chodź, chodź
dotknij blizny.


number of comments: 7 | rating: 10 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 1 september 2014

śava°

asana martwe ciało. martwe ciało. asana. ciało
ciało

ciało


jaki ma sens krew wędrująca bez początku i końca, zanim nie wyjdzie poza obieg (krew zlewa się przelewa się w nieskończoność ciała).

jaki jest początek krwi. jaki jest koniec krwi. jaki jest początek ciała. jaki jest koniec ciała.

krew nie ma początku nie ma końca nie ma środka. 

jakie jest martwe ciało. jakie jest
ciało


(martwe ciało
może trwać
w nieskończoność)
 


number of comments: 53 | rating: 9 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 24 january 2014

Wiersz dla Białej

Mięso kiedy równo odchodzi od psa to jest czas, żeby się przyjrzeć kogo się kochało, jak też karmiono mnie
i czym. W gładkiej sierści można zatopić palce, kły i łzy (najczęściej wszystko na raz, bo w trójcy jednaki jest sens). I cierpienie; że też masz ochotę jeszcze o tym rozmawiać w pojedynczych listach, które nie pachną atramentem w czasie kiedy wszyscy zapomnieli posługiwać się dłonią do czego innego jeszcze, niż do bicia.
 
Nagraj lęk na taśmę, jak skowyczysz; pokażesz synowi, kiedy dorośnie.
Córka już sama wie dobrze, jak to jest.
 
We śnie rysuję połamanymi kredkami, żebyś wiedziała jak bardzo cię kocham, na długość i na szerokość ramion, i na wysokość na jaką wspinam się na koślawych palcach, żeby patrzeć za okno jak przycinasz jabłonie na noc. Zbierasz potem wszystkie owoce spod drzewa, a ja rozciągam w palcach srebrzyste pierścionki twoich włosów, wyplątując pojedyncze liście, które opadły na białe kolana, zmarznięte od poprzednich zim.
 
 
Mięso kiedy nierówno odchodzi od psa to już nie jest czas, żeby się namyślać, ani płakać;  czyli, że za późno.
W zmierzwionej sierści nie szukaj niczego; nie dźwigaj ciała, nie odwracaj pyska do światła, żeby ogrzać.
Kiedy skończysz - raźno otrzep dłonie z ziemi i wróć do domu, jak wczoraj; będę czekać w drzwiach z koszem pełnym owoców i srebrnych wstążek.


number of comments: 3 | rating: 9 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 24 june 2013

Votum. Poemat dla Saraj

 
VOTUM
POEMAT DLA SARAJ
Votum (Saraj nie wróci)
I
 
 
Święta Teresa od Dzieciątka Jezus nie sprawi, że okaleczona siostra wróci do domu, uzna swoją winę; na powrót ucałuje pierścień matki i płaszcz ojca. Ogolą jej głowę: miedziane druty opadną pod drewniany stołek. Chaim zamiecie wszystkie włosy niespiesznie zachowując jeszcze wbrew zakazowi jeden mały pukiel z głowy siostry (na potem, jak powie) - może się jeszcze przydać, kiedy będziemy próbowali znów ją przywołać.
 
Saraj wywieziono, żeby nigdy nie wróciła. Zapomniała języka, którym mówi. Więc wtedy właśnie, ona nie wróci. Matka ani ojciec nie płacze.  Nikt nie płacze po Saraj. Tylko jest cierń, wielki jak stare drzewo z Ogrodu Synaj.
 
Cierń jest podzielony między cztery osoby tak, że każdy ma swoją część i ona wystarcza. 
Saraj nic nie wie o cierniu.  Albo też wie,
ale udaje, że nie rozumie już nic
w naszym języku.



 
Votum (Saraj nie wróci)
II
 
 
Saraj cała jest lękiem.
 
Miedziane druty na jej głowie drżą. Oczy, bezpańskie psy porzucone ledwie, jeszcze śpią pod bramą; nie wejdą już nigdy.
Do domu wnosili nas wszystkich pojedynczo. Wywożenie było wspólne. Na jednym drewnianym wózku przeciążonym od ciał wszystkich sióstr (ciało Chaima wyniesiono osobno, był zupełnie taki niepodobny).
 
Saraj oszalała ze strachu.
 
Miedziane druty wypadły jednej nocy jak porażone gromem. Ciała spadały kolejno, wózek złamał się pod nami wreszcie, aż mężczyzna ukląkł z wysiłku wynosząc nas wszystkie 
na rękach, znowu pojedynczo. Patrzyłam jak Saraj zakrywa usta ręką tak, że nie było widać wcale twarzy, jakby miała tylko puste miejsce po wszystkim.
 
Saraj zabrała matkę.
 
Nikt nie wymienił imienia, nie padło ani słowo. Zamknięto pokój i tak drzwi zostały jeszcze wyważone; okna bez szyb. Dym gryzł mnie w oczy, choć widziałam tylko przez jedną powiekę. Zdjęto nam buty.
 
Saraj nie nosiła butów.
 
Ciała opadły na dno. Dół zasypano wapnem więc miałam znowu jeszcze bardziej białe usta. Śmiałyśmy się – małe dziewczynki –  do swoich białych ust. Chaim leżał nieruchomo, jakby spał bardzo znowu zmęczony. Matki nie widziałam już nigdy.
 
Saraj z łysą głową nie wyglądała jak mała dziewczynka.
 
Nie tylko my byliśmy w dole, także inne małe dziewczynki podobne trochę do nas. Niektóre poznałam, choć miały zamknięte oczy i nie uśmiechały się. Wtedy już wiedziałam, że Chaim nie śpi; nie jest zmęczony. Z nosa, na białe wapno twarzy ciekła krew. Nie widziałam jego rąk, tylko inne, zupełnie obce, ciemne ręce jak zasypują nasz dół całkiem nagle robi się ciemno wtedy zaczęłam płakać, Saraj złapała mnie za ramię.
 
Na wszystko jeszcze raz opadły liście.
 
 
Votum (Saraj nie wróci)
III
 
Saraj nie żyje.
 
Po raz pierwszy zabito ją w pociągu. Także ja nie zdążyłam jej powiedzieć, że wyjeżdżam na Ałtaj; już raczej nigdy się nie zobaczymy.
Wzięłam w dłonie jej nieruchomą głowę: długo myślałam jaka jest do mnie niepodobna.
-
Saraj nigdy nie była podobna do nikogo. Najpóźniej ze wszystkich nauczyła się mówić. 
Nie ogoliła głowy. Nie modliła się.
Uciekła.
 
Matka ani ojciec nie płakali. Saraj nienawidziła domu. Nie kochała nikogo. Z jednym palcem obciętym za nieposłuszeństwo zawsze tylko milczała.
-
 
Saraj nie żyje.
 
Po raz drugi zabito ją w mieście. Saraj zawsze bała się miasta. Chodziła tylko jedną ulicą, po lewej wzdłuż muru. Na drodze Saraj stanął mężczyzna. Wysoki.
Saraj uklękła. Nie wstała.
Matka ani ojciec nie płacze. Nikt nie płacze po Saraj.
Ciernie wyciągam z palców co dzień rano.
Krew ma kolor dojrzałych malin.




 
Votum (Saraj nie wróci)
IV
 
Ślady po Saraj znikają
Pamięć po Saraj znika. Głos
z ni
ka
twarz znika uda ust
a
miedziane włosy lalki.
 
Krochmalona chusteczka, kołnierzyk. Papierośnica. Buty. Klucze do domu.
Klucze do domu.
 
TĘSKNI Ę ZA TOBĄ (ocenzurowano)
 
 
 

Votum (Saraj nie wróci)
V
 
 
 
Klucze do domu leżą pod kamieniem przy drzwiach
żeby Saraj, kiedy wróci – mogła wejść.
Od roku nie zmienia się nic. Nikt nie pyta
na głos, tylko wstydliwie na uboczu
 
czasem
 
matka, ani ojciec nie płacze. Nikt nie płacze po Saraj.
(Saraj nienawidziła domu. Nie kochała nikogo).
 
Saraj wie wszystko o cierniu. Rozumie wszystko
w naszym języku. Cierń jest podzielony między cztery osoby 
tak, że każdy ma swoją część i ona wystarcza.
 
Saraj ma inny cierń. Niepodzielony. Nie nazywa go
jeszcze, tylko ja widzę, że rośnie jak nigdy dotąd.
Silny, odżywiony we krwi, której nie znam.
 
Ślady po Saraj znikają. Nie ma wejść, ani drobnych rąk
na poręczy. Brakło nam czasu na wszystko na wszystko 
ja wiem, że ty wiesz;
 
trzymam wszystkie twoje włosy schowane
na inny czas, na inne miejsce
 
nigdy w pociągu.
Ty wiesz.
 
Chaim także więcej nie pyta, jest tylko zgoda na wszystko;
ciemna, milcząca.
 
 
 
 
 
 
Votum (Saraj nie wróci)
VI
 
 
Saraj ma usta z kamienia; wąskie i zaciśnięte. Jej miłość jest gorzka, dlatego nie możemy jej jeść. Jej miłość jest gorzka, dlatego marnuje się;
ciemnieje.
 
Kamienne usta Saraj nie wymawiają już naszych imion, tylko przekleństwa. Saraj wpatruje się w wodę tak, że szkło jej oczu odbija każdą, najmniejszą nawet ciemność.
 
Saraj gdy myśli o śmierci nigdy jej nie nazywa, zbyt mocno się boi.
Mówi o niej:
cynkowa butelka, kloszowa sukienka, biała kamelia.
 
W kamiennych ustach jest wejście do ciemnego brzucha, na jego dnie leżą zmęczone węże.
Saraj krzyczy z bólu, kiedy widzi nas we śnie.
Węże z jej brzucha budzą się, wychodzą
--
Nagle - nasze usta pełne są cudzej krwi, która zasycha na jej białych ramionach
 
 
 
 
Votum (Saraj nie wróci)
VII
 
 
Łagodne oczy Saraj kamienie na białej gładkiej pustyni przychylne obcym nieprzychylne swoim z krwi znienawidzonym 
  
ciało które wydało Saraj nie ma nic na swoją, ani jej obronę. 
Chmury wiszące nisko, nad ustami ciągną ponad ramiona, 
  
teraz będzie czas.
Saraj jesteś kamieniem w moim pustym ogrodzie 
  
podlewanie twoich korzeni zawsze kończy się 
płaczem
 
pożarem
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
VIII
 
 
 
Będą patrzeć na tą, którą przebili i boleć nad nią, jak się boleje nad jedynakiem, i płakać będą, jak się płacze nad pierworodnym. W owym dniu będzie wielki płacz w Dolinie Cedron, podobny do płaczu w Hadad-Rimmon na równinie Megiddo[1].
                                      



                               [1] Trawestacja za Księgą Zachariasza, 12:11


number of comments: 2 | rating: 1 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 30 april 2013

Votum (Saraj nie wróci) VII

Łagodne oczy Saraj
kamienie na białej gładkiej pustyni
 
przychylne obcym  nieprzychylne
swoim z krwi znienawidzonym
 
ciało które wydało Saraj nie ma nic
na swoją, ani jej obronę.
 
Chmury wiszące nisko, nad ustami ciągną ponad ramiona,
 
teraz będzie czas. Saraj jesteś kamieniem
w moim pustym ogrodzie
 
 
podlewanie twoich korzeni zawsze kończy się
płaczem pożarem


number of comments: 6 | rating: 7 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 30 march 2013

Votum (Saraj nie wróci) VI

Saraj ma usta z kamienia, wąskie i zaciśnięte. Jej miłość jest gorzka, dlatego nie możemy jej jeść. Jej miłość jest gorzka, dlatego marnuje się; ciemnieje.

Kamienne usta Saraj nie wymawiają już naszych imion, tylko przekleństwa. Saraj wpatruje się w wodę tak, że szkło jej oczu odbija każdą, najmniejszą nawet ciemność.

Saraj gdy myśli o śmierci nigdy jej nie nazywa, zbyt mocno się boi. Mówi o niej: cynkowa butelka, kloszowa sukienka, biała kamelia.

W kamiennych ustach jest wejście do ciemnego brzucha, na jego dnie leżą zmęczone węże.

Saraj krzyczy z bólu, kiedy widzi nas we śnie. Węże z jej brzucha budzą się, wychodzą


--



Nagle - nasze usta pełne są cudzej krwi, która zasycha na jej białych ramionach 


number of comments: 11 | rating: 15 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 25 january 2013

Głodny kawałek dla Kazubka

Kiedyś znów przyjdzie wiosna i nie będzie już śmierci, ani Krakowa; podziemnych przejść w tunelach nieoświetlonych miast. Nie będzie tęsknoty śniegu zmarzniętych dłoni lisich kołnierzy wilgotnych Sportów z pomiętej paczki.
 
Kiedyś znów będzie wiosna i młodzi chłopcy na Krakowskim Przedmieściu i stare dziwki na Żoliborzu.
 
 
Wódka znów będzie czysta i silna jak odwilż ’56. Czołgi  znów będą jeździć, rodzice będą nas płodzić – na przemian: wyże i niże. Ciągle
 
na hakach będzie kiełbasa, na półkach ocet i nylonowe szaliki dla samotnych mężatek. Nie będzie czekania w kolejkach, nie będzie tańczenia w SPATiF-ie, tylko musi przyjść wiosna, mieć przydział na życie, radio tranzystorowe i nową powieść Kundery. Wcześniej
 
przyjdzie grudzień; stanie się nic. Generał o 19.30 wystąpi w odznakach i okularach. Ciemność w zbiorczych paczkach będzie na wagę; import z Zachodu na Wschód.
 
Nie będzie ludzi spadających ze schodów, znikających bez słowa i dokumentów
 
*
Wreszcie
obiecali nam, że kiedyś znów przyjdzie wiosna i nie będzie już śmierci, ani Krakowa więcej.
 
 
a Niemki znów będą piękne


number of comments: 92 | rating: 30 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 24 january 2013

Argente

zwierzęta przechodzą przez bramy skute lodem
skulone, o sierści pełnej kruchego srebra
atłasowe oczy wystają za progiem ciemności
na długość rozbłysku, na milimetr snu;
na cierpliwe zamknięcie wieka


zwierzęta nie noszą imion, dlatego

jest czas, żeby to widzieć i nie płakać po nich.
Skóry goją się, srebro ciemnieje sierść
schnie na ogniu 


srebro ciemnieje
srebro ciemnieje
na oczach moich ślepych zwierząt.


number of comments: 15 | rating: 18 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 24 january 2013

["To jest czas matek... V"]

Lodowata ze strachu o ciebie odgryzam sobie głowę potem
płaczę tak, że w końcu na zawsze już stajesz się błękitny
skuty lodem, lutowy chłopiec bez ojca ani
matki
 
 
Kobaltowe dziecko siwieje mi w ramionach;
przejrzyste żyły dłoni służą do otulania zamykania
zatrzaskiwania drzwi nad głową, kiedy są
sny.
 
 
Lodowata ze strachu o ciebie rzucam się na łóżko
wtedy wszystko jeszcze jest zimą; moje ciało nie służy więcej
niczemu. Mówią - nie mogłam ciebie urodzić całego, tylko
po kawałku. Wreszcie
 
 
kiedy zmarznięty stoisz w ogrodzie przysiadają na tobie
sikorki, wydłubują słoninę odwracasz się do mnie jeszcze
raz, a potem wszystkie ptaki na zawsze
odlatują i wtedy właśnie zaczynają się
 
niebo i wszystkie te
ciepłe kraje


number of comments: 7 | rating: 13 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 10 january 2013

Wiersz dla Łagodnego

kiedy twoje ciało bezwiedne przechadza się
w cieniu Cergowej z szuflady matczynego biurka
wyciągam dla ciebie komplet kluczy, teraz
otwieraj kolejne drzwi
-
Otwieraj, Łagodny.
Patrz na daty, przyglądaj się. Pamięci.
Tablicy.
 
Przypomnij sobie, tamto lato na kolanach
Złotej. – Doskonale pamiętam, gdy sięgając do prapoczątków
dzieliłem się na czworo*.
 
Cicho. - Teraz słuchaj. Teraz będą inne cienie,
całkiem jeszcze nieostygłe; poprzecinane
wskroś, na głównej ulicy Heidelbergu.
 
Już wiesz – mówi matka. Zamknij szufladę.
Teraz zabiorę wszystkie klucze.
Stąpaj rozważnie.
 
Pod górą rozpływają się naraz wszystkie ścieżki
Zawsze już powrót wydaje się
niemożliwy





* fraza pochodzi z wiersza Jana Belcika "Lekcja" 


number of comments: 27 | rating: 29 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 23 december 2012

Votum (Saraj nie wróci) V

Klucze do domu leżą pod kamieniem przy drzwiach
żeby Saraj, kiedy wróci – mogła wejść.
Od roku nie zmienia się nic. Nikt nie pyta
na głos, tylko wstydliwie na uboczu
 
czasem
 
matka, ani ojciec nie płacze. Nikt nie płacze po Saraj.
 
(Saraj nienawidziła domu. Nie kochała nikogo).
 
Saraj wie wszystko o cierniu. Rozumie wszystko
w naszym języku. Cierń jest podzielony  między cztery osoby tak, 
że każdy ma swoją część i ona wystarcza.
 
Saraj ma inny cierń. Niepodzielony. Nie nazywa go
jeszcze, tylko ja widzę, że rośnie jak nigdy
dotąd. Silny, odżywiony we krwi, której nie znam.
 
Ślady po Saraj znikają. Nie ma wejść, ani drobnych rąk
na poręczy. Brakło nam czasu na wszystko na wszystko ja
wiem, że ty wiesz;
 
trzymam wszystkie twoje włosy schowane
na inny czas na inne miejsce
 
nigdy w pociągu.
Ty wiesz.
 
 
Chaim także więcej nie pyta, jest tylko zgoda na wszystko;
ciemna, milcząca.


number of comments: 11 | rating: 19 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 9 december 2012

Votum (Saraj nie wróci) IV

Ślady po Saraj znikają.
Pamięć po Saraj znika. Głos
znika twarz znika uda usta
miedziane włosy lalki.

Krochmalona chusteczka,
kołnierzyk. Papierośnica.
Buty.




Klucze do domu. Klucze do domu. Klucze
do domu.



II

Tęsknię za tobą






http://youtu.be/nUDhwAphm_0


number of comments: 9 | rating: 16 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 6 december 2012

Trajektorie

Przychodzenie do miejsc.
Przychodzenie miejsc.
Poszukiwanie.
Odnajdywanie. Odchodzenie 
do miejsc. Odchodzenie.



Powracanie.
Po
wracanie.



Pamięć.


number of comments: 10 | rating: 23 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 24 november 2012

Iss a Snedronningen

I
 
 
Królowa nic, tylko siedzi i czesze swoje złote włosy.
 
Mówią, że wróci zimą. Że wróci przed Świętami. Że jak właśnie spadnie z niej całkiem ten wielki śnieg. Za miesiąc, to znaczy, myślę i zawiązuję supełki na rogu sukienki, żeby pamiętać.
*
Kaj tylko przekazuje listy Królowej. Na adres w Heidelbergu; mówi, że wszystkie dochodzą, ale ja wiem, że Królowa nie czyta. Tylko czesze swoje złote włosy. I ogląda się w ciemnym lustrze.
 
Noszę wodę do pieca w małych rączkach; metalowe wiadro przecina skórę. Niania opatruje mi ranę. Niania boi się Królowej, mówi, żeby nie patrzeć za okno ani w lustro, żeby nie płakać więcej, bo Kaj już nie wróci. Niania nie wie gdzie on jest. Skulonymi palcami szybko żegna się trzy razy. Skórę ma słoną.
 
Królowa pisze w liście, że wróci, kiedy wróci i żeby nie być głupią i o nic już  nie pytać. Tylko czekać cicho. Jest strasznie zajęta i nikt nie może tam wchodzić, tylko musimy czekać, choć wiem, że nie na mnie czeka i ja nigdy nie wejdę.
 
Wróbel w mojej kieszeni niecierpliwie kręci główką. - Jeszcze nic, mówię, wsypując w ciemność garść suchej jarzębiny.
 
Sanie są pełne lisich skór. Zimą Królowa wróci i będzie mnie całować po białych plecach i zamarzniętym czole. Teraz, kiedy wysyłam jeszcze te kolejne listy to Kaj mówi, że Królowa nie wierzy ale nigdy nie odwraca twarzy. Czegoś bardzo się boi. 
 
Oczy masz wąskie jak szparki; zaciśnięte usta, malinowa kreska na ćwierć palca.
 
Królowa obiecała, że w końcu się spotkamy. Kaj patrzy za okno w stronę ciemnej ścieżki.
 
 
Wróbel wyfruwa z kieszeni. Nie będę więcej patrzeć w tę stronę. Nie mam cię czym karmić. Więcej nie pamiętam twoich białych oczu ani jakie masz zimne ręce. Złote włosy wielkie jak wschodzący księżyc zasłaniają mi rozsypane
wszystko.
 
 
Uwielbiam twoje lodowate pocałunki. Iskry jak łzy skapują mi wtedy po ramionach.


number of comments: 22 | rating: 18 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 12 november 2012

22, 59–62

- zaparłem się Ciebie
z rozpaczy drzewo
nie chce mnie
przyjąć 


number of comments: 2 | rating: 7 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 14 october 2012

Tryptyk wrześniowy. 1939


  
Tego dnia kiedy Niemcy palili Żydów przed twoim domem twoja druga żona była jeszcze małą dziewczynką chowającą się w stodole na dźwięk spadających bomb. Dawno już nie nosiłeś tefilin, a twoja druga wnuczka, Saraj miała się właśnie urodzić - 
za pięćdziesiąt jeden lat. 
  
Tego dnia kiedy Niemcy palili Żydów przed twoim domem był wrzesień jabłonie w twoim ogrodzie na wzór boskiego - uginały się pod brzemieniem poznania dobra i zła. Pozostało ci trzydzieści pięć lat życia do mroźnej zimy ’76. 
  
Tego dnia kiedy Niemcy palili Żydów przed twoim domem twój nowy Iradam błyszczał do słońca; walizki zatrzymane na granicy nie wróciły nigdy ażurowa serweta prezent dla narzeczonej skądinąd też nigdy nie wróconej spłowiała tylko nieco 
na Majdanku


number of comments: 10 | rating: 13 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 4 august 2012

Votum (Saraj nie wróci) III

 
 
Saraj cała jest lękiem.
 
Miedziane druty na jej głowie drżą. Oczy bezpańskie psy porzucone ledwie, jeszcze śpią pod bramą; nie wejdą już nigdy.
Do domu wnosili nas wszystkich pojedynczo. Wywożenie było wspólne. Na jednym drewnianym wózku przeciążonym od ciał wszystkich sióstr (ciało Chaima wyniesiono osobno, był zupełnie taki niepodobny).
 
Saraj oszalała ze strachu.
 
Miedziane druty wypadły jednej nocy jak porażone gromem. Ciała spadały kolejno, wózek złamał się pod nami wreszcie, aż mężczyzna ukląkł z wysiłku wynosząc nas wszystkie na rękach, znowu pojedynczo. Patrzyłam jak Saraj zakrywa usta ręką tak, że nie było widać wcale twarzy, jakby miała tylko puste miejsce po wszystkim.
 
Saraj zabrała matkę.
 
Nikt nie wymienił imienia, nie padło ani słowo. Zamknięto pokój i tak drzwi zostały jeszcze wyważone; okna bez szyb. Dym gryzł mnie w oczy, choć widziałam tylko przez jedną powiekę. Zdjęto nam buty.
 
Saraj nie nosiła butów.
 
Ciała opadły na dno. Dół zasypano wapnem więc miałam znowu jeszcze bardziej białe usta. Śmiałyśmy się – małe dziewczynki - do swoich białych ust. Chaim leżał nieruchomo, jakby spał bardzo znowu zmęczony. Matki nie widziałam już nigdy.
 
Saraj z łysą głową nie wyglądała jak mała dziewczynka.
 
 
Nie tylko my byliśmy w dole, także inne małe dziewczynki podobne trochę do nas. Niektóre poznałam, choć miały zamknięte oczy i nie uśmiechały się. Wtedy już wiedziałam, że Chaim nie śpi; nie jest zmęczony. Z nosa, na białe wapno twarzy ciekła krew. Nie widziałam jego rąk, tylko inne, zupełnie obce, ciemne ręce jak zasypują nasz dół całkiem nagle robi się ciemno wtedy zaczęłam płakać, Saraj złapała mnie za ramię.
 
Na wszystko jeszcze raz opadły liście.


number of comments: 5 | rating: 17 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 25 july 2012

Votum (Saraj nie wróci) II

Saraj nie żyje.

IV

Po raz pierwszy zabito ją w pociągu. Także ja nie zdążyłam jej powiedzieć, że wyjeżdżam na Ałtaj; już raczej nigdy się nie zobaczymy.
Wzięłam w dłonie jej nieruchomą głowę: długo myślałam jaka jest do mnie niepodobna.
-
Saraj nigdy nie była podobna do nikogo. Najpóźniej ze wszystkich nauczyła się mówić. Nie ogoliła głowy. Nie modliła się.
Uciekła.
 
Matka ani ojciec nie płakali. Saraj nienawidziła domu. Nie kochała nikogo. Z jednym palcem obciętym za nieposłuszeństwo zawsze tylko milczała.
-

Saraj nie żyje.

V

Po raz drugi zabito ją w mieście. Saraj zawsze bała się miasta. Chodziła tylko jedną ulicą, po lewej wzdłuż muru. Na drodze Saraj stanął mężczyzna. Wysoki.
Saraj uklękła. Nie wstała.

Matka ani ojciec nie płacze. Nikt nie płacze po Saraj.
Ciernie wyciągam z palców co dzień rano. Krew ma kolor dojrzałych malin.


number of comments: 3 | rating: 12 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 22 july 2012

Votum (Saraj nie wróci)

I

Święta Teresa od Dzieciątka Jezus nie sprawi, że okaleczona siostra wróci do domu, uzna swoją winę; na powrót ucałuje pierścień matki i płaszcz ojca. Ogolą jej głowę: miedziane druty opadną pod drewniany stołek. Chaim zamiecie wszystkie włosy niespiesznie zachowując jeszcze wbrew zakazowi jeden mały pukiel z głowy siostry (na potem jak powie) - może sie jeszcze przydać, kiedy będziemy próbowali znów ją przywołać.

II

Saraj wywieziono, żeby nigdy nie wróciła. Zapomniała jezyka, którym mówi. Więc wtedy właśnie, ona nie wróci.
Matka ani ojciec nie płacze. Nikt nie płacze po Saraj. Tylko jest cierń, wielki jak stare drzewo z ogrodu Synaj.


III

Cierń jest podzielony między cztery osoby tak, że każdy ma swoją część i ona wystarcza. Saraj nic nie wie o cierniu.
Albo też wie, ale udaje, że nie rozumie już nic w naszym języku.


number of comments: 12 | rating: 16 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 21 july 2012

Mathesius II

Chciałabym wejść do twojego pokoju jeszcze raz, ale nie mogę. 
Ręce czarne od jagód, zaciśnięte noszę w kieszeni. Wiem, że czekasz na mnie przy stole, ale matka nie pozwala ruszyć drzwi. Nienawidzę jej za to; co dzień mówię pacierz do świętego Józefa, żeby umarła. Nie mogę wejść do twojego pokoju, więc stoję pod twoimi oknami i myślę, czy mnie tam znajdziesz. Jestem taka płaska i mała, że mnie prawie nie widać, więc chyba i ty mnie nie widzisz - myślę sobie wreszcie, dlatego zmarznięta i zła wreszcie odchodzę. 

Matka waruje klucz dzień i noc tak, że chyba już stał się częścią jej tłustego, wstrętnego ciała. Wydaje się, że nie ma szans; chyba nigdy już cię nie zobaczę. Dlaczego nie możesz po prostu wyjść do mnie? Przecież wszyscy podobno to robią. Ona nie odpuści, bo wie, że tam jesteś dokładnie właśnie i dlatego nikomu nie da wejść, tylko sama ciągle tam siedzi, że niby tylko ona ma prawo bo mówi, że cię urodziła przecież. Nienawidzę jej za to, ale już nie modlę się, żeby umarła. Myslę tylko o tym, żeby cię spotkać.


Jutro minie trzy lata. 


number of comments: 1 | rating: 13 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 22 may 2012

Kassidim. Wiersz ostatni dla Saszy Jakuszyna

I
kiedy zmarli wstają z grobów płoną
domy, które wybudowali; giną
zwierzęta, które przynieśli; kobiety 
milkną, tracą słuch; piersi  
wysychają źródła Eufratu

II
matki noszą wodę w kamiennych stągwiach
zmarli przychodzą po matki uspokajają
czarne twarze poją mlekiem (matki
nie ustają w płaczu)

III
cierpliwe zwierzęta wracają na dźwięk
twojego głosu Adonai utulić matki
zmarłych (matki
nie ustają w płaczu) 

IV
kiedy zmarli wstają z grobu kamienne
stągwie pękają milion lat potem matki
wchodzą do źródła; kiedy zwietrzałe ciało
usypane z popiołu roznosi wiatr znad Morza
Czerwonego
-
twoje spierzchnięte wargi pełne soli całuje
wąż 


number of comments: 20 | rating: 23 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 5 december 2011

Ponieważ nigdy dorosła

Wiersz dla Joanny Fligiel


Znowu mam pięć lat nie znam głosu mojej mamy tylko mam psa który jest duży pozwala się targać za uszy w nocy zawsze sikam do łóżka (na korytarzu ciągle stoją duchy; pilnują wejścia do łazienki; jest ciemno). W ogrodzie zakopałam wróbla w grobie miał malutką trumnę  blaszane pudełko na cukierki od niani (w nocy przez okno w starej łazience podglądam jej małe piersi)

Dlatego:
a) nigdy więcej nie dostaję cukierków,
b) nie pamiętam gdzie pochowałam wróbla, a
c) pies nie ma uszu.


number of comments: 9 | rating: 21 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 4 december 2011

Fuga grudniowa (Fall/ Winter. Midseason Death - Salesman)

Chwała Panu na wysokościach dziewiątego
piętra w niebie i na ziemi i na wieki wieków

na boso (zdejmuję buty, białe dłonie zsuwają się
do brzegu)
 
I
Wszystkie te Boże Narodzenia kiedy się
nie urodziłeś; Alleluja kiedy nie
zmartwychwstałeś
 
teraz jest najzimniej kiedy wiem, że już
nie przyjdziesz i nie cofnę ręki; wszystko
za późno nie powiesz – odpuszczam tobie,
idź
 
Chwała Panu na wysokościach (mieli zamykać
włazy studzienki) chciałeś ze mną rozmawiać
wiem na pewno - słyszałam co dzień twój
głos o każdej godzinie; teraz kiedy tu
jestem to ciebie nie ma. Udręczona sina
na wysokim wietrze chwieję się; nie pamiętam
czy komuś mówiłam - nie wołajcie za mną już
nigdy
 
teraz kiedy tu jestem chwała Panu
na wysokościach wszystkie te Boże
Narodzenia kiedy się nie urodziłeś
 

II
Tak przyspieszone ciało według
mojej proporcji spada do Ciebie
bardzo krótko dokładnie
raz


number of comments: 12 | rating: 17 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 30 november 2011

[„To jest czas matek…” IV]

Moje kobaltowe dziecko mnie nie poznaje;
nożem obieram kamienie, którymi wypycham
kieszeń. Kamienie na zimę spadają z drzew można
je jeść bez obierania z ust wychodzi robak.
Robaki mieszkają w kamieniach dlatego kamienie
gniją; znowu jest noc
 
Moje kobaltowe dziecko krzyczy przez sen
jego imię; zamykam szczelnie okna z kieszeni
wyciągam kamienie, wykładam na talerz
 kikutem dłoni karmię obcego psa
 
Za godzinę znowu jestem biała teraz skończona; psy
są oswojone, zima mija znowu kamienie rosną na
drzewach, kwitną - jest nowy czas już jestem głodna
blizna na moim brzuchu rośnie do światła
podwójna
 
Moje kobaltowe dziecko rozpruwa kieszenie


number of comments: 13 | rating: 23 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 28 november 2011

Rex Iudaeorum*

wyrastasz z mojego ciała na
przestrzał ciemny kyrie eleison
matko mario z magdali kobieto
ostatnia godzino. Z moich ran
ułożysz swoje drugie imię kim ty
naprawdę jesteś drzewo chrystusowe
nie mogę cię unieść
 
nie mogę wykorzenić


number of comments: 11 | rating: 20 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 1 november 2011

Madonna bez dzieciątka

                             Anioły, które siedziały u głowy były milczące

 
Wiem, że już więcej się nie spotkamy jestem
bardzo zmęczona, w końcu siwa - ileż można
czekać. Z twoich zdjęć nieprzerwanie wynika
nieporządek dla mnie wprowadzasz tyle przecinków
i błędnych sformułowań (podobno ludzie przeze mnie
chorują, zwłaszcza kobiety pod pięćdziesiątkę. Wydzielam
toksyczne związki, przełykam rtęć)
 
odwiedzanie zmarłych jest tylko trochę różne jak
odwiedzanie żyjących; kiedy idziesz do żywego nie
wypada żeby leżał
 
- Masz rację nie przyznawaj się do mnie nawet teraz
nie jestem do ciebie podobna wszystko mam inne
Tylko umrzemy tak samo w odstępie dwudziestu
dwóch lat, ale wiesz
 
nie położą mnie obok; nawet po śmierci będziemy
ciągle się kłócić Francuzi tak śmiesznie to nazywają
u nas bywa poważniej nawet śmiertelnie
poważnie, kiedy się tak leży a potem każdy to wspomni 
że niebieskie zasłony źle się kojarzą i ze śmiercią
właśnie, a ciepło jest jak trumna stoi w beżowym to
jakby milej się wspomina przecież wiesz, no
nie bądź taka daj się choć raz w życiu pocałować
mamo


number of comments: 1 | rating: 11 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 23 october 2011

Listy do Toronto

Domyśliłam się, że nie żyjesz choć nic mi nie powiedziałaś.
Poznałam po ruchu warg; jeszcze po oczach mniej ruchomych.
Jest teraz samo ciało tylko sine i nic już jakby ostatecznie –
nieużyteczne. Śmierć jest wszędzie naraz:
powolna niestrudzona w chłonnej
ciemności łóżka.
 
- Czekałam na list siedem lat w końcu musiałam wyjechać.
Drzwi zastałam puste zamknięte;
bez nazwiska.
 
Myślę, czy dłonie nadal masz zimne i włosy dłuższe dwa razy niż przed wywiezieniem. Czy tam tobie jest teraz lepiej? (w moim śnie nadal jak dziecko chodzisz naga). Czy tamci noszą ciebie dziewczynko w ramionach, ojcowie o smukłych dłoniach i zielonych oczach?
 
Skad ja wiem, że ty tam jesteś
Skąd ja wiem, że ty tam nie jesteś
 


Listy przecież idą,
przychodzą, a potem
wracają


number of comments: 7 | rating: 11 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 5 october 2011

Śmierć naszła Olgę w kąpieli

I
Zawsze mówię nie lej tyle wody ale ty głupia nie chcesz słuchać, no to masz. Zawsze zazdrościłam ci tych cholernych długich włosów, którymi mogłaś się podcierać (mogłabym cię nimi udusić gdybyś tylko przysiadła na chwilę). Z końskiej twarzy wystawały wiecznie wydęte wargi; sam seks - mawiali – nigdy jeszcze nie widziałem tak zmysłowych ust. Ten wie, co mówi: rucha znajome mamuśki trzy razy dziennie do czasu; potem z nagła zmienia obyczaj.
Stoisz taka wypięta jakbyś chciała, żeby ci sam obiektyw ktoś wsadził i ustawił ostrość centralnie, w punkt. Mogę dołożyć coś od siebie, należałoby ci się, tego jestem pewna. Musiałaś być zawsze pierwsza z każdym, a ja zawsze mówię nie lej tyle wody. Żeby cię tak szlag trafił kochanie, no idź już, idź już, spiesz się dziecko;
 
II
Po chodniku maszerują ciemne kikuty. To jest październik. Zmierzch wcześniej zapada.
Lubię ci zmieniać imiona.


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 18 september 2011

Trzy siostry sypiają z braćmi Karamazow znowu
idzie jesień z punktu kontrolnego na wysokości ust
wylatuje jaskółka mówisz – czekaj,
to jeszcze nie czas


number of comments: 10 | rating: 12 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 16 august 2011

F44.3



Siedzę taka czysta jak zmarła z białych warg wylatuje
ćma złożona we dwoje, klaszczę w dłonie naraz
 
przychodzi pies klęka na jedno kolano z kieszeni wyciąga
obrazek w jadeitowej oprawie błyszczy fałszywe złoto
 
intonuje -
 
Domine clamavi ad te, exaudi me:  intende voci meæ, cum
clamavero ad te.



 
*
 
Pies znika.
 
Siedzę taka czysta jak zmarła (kiedy mnie kopiesz jestem
jeszcze mniejsza: ćmy przelatują nade mną nie widząc
białych warg, więc wchodzą do pokoju kolejno jak dzieci na
obrazach van Eycka; siadają unoszą sukienki), klaszczę w dłonie
naraz
 
przychodzi pies klęka na jedno kolano z kieszeni wyciąga
pierścionek w jadeitowej oprawie błyszczy fałszywe złoto 

intonuje -
 
Dirigatur oratio mea sicut incensum in conspectu tuo: elevatio manuum mearum sacrificium vespertinum.
 
Siedzę taka czysta jak zmarła w białych wargach odbija się
fałszywe złoto na moim palcu; suknia szeleści jak ziemia pies
całuje mnie w lewy policzek do ogrodu wchodzą żołnierze,
ćmy wstają opuszczają sukienki, klaszczę w dłonie 
naraz
 
Pies i wszystko znika.


number of comments: 13 | rating: 10 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 11 august 2011

bet

- myślę o kamieniach, odpowiada dziecko. Chcę zobaczyć tylko
czy rzeka leży teraz na plecach czy na brzuchu


number of comments: 1 | rating: 6 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 28 july 2011

Poronna

Kyrie elejson, Chryste elejson,
Kyrie usłysz  mnie, Kyrie wysłuchaj mnie,
Ojcze z nieba, Boże zmiłuj się nade mną,
chroń mnie przed matką,
nie pozwól mi się urodzić


number of comments: 8 | rating: 6 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 18 july 2011

possibility*

Istnieje możliwość wysokiego nieba.
 
Wszystkie te ptaki pozostają w niej
niezderzone


number of comments: 10 | rating: 10 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 3 july 2011

imperfectum

Krew starzeje się z biegiem światła.
 

ileż można powiedzieć rodząc się
piętnaście lat po śmierci


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 27 june 2011

jeszcze nie ostygłeś w ziemi

Jeszcze nie ostygłeś w ziemi już byłam siwa i o piędź mniejsza jakby moje ciało zmalało właśnie o ciebie. Niewiele, ale ostatecznie i nieodwracalnie zabrali cię obracam pierścionek na wspak na zimnym palcu; policzki stają się sine jak nikiel i rtęć. W twoim pokoju od lat w oknach wiszą białe prześcieradła, matka zszywa firanki nieprzeźroczyste jak beton, żeby to wszystko wyglądało dobrze kiedy wrócisz, mówi.
W każdym mijanym oknie stoisz podwójny - już musisz iść - mówię, - nie możesz tu zostać ktoś cię zobaczy; ludzie zaczynają gadać, wiesz, to nie da mi spokoju. Proszę, musisz już iść!
W końcu odsuwasz się od ostatniego okna odgarniasz włosy na ramiona, wychodzisz obrażony – rzeczywiście już późno, uściskaj wszystkich, zapomniałem
 
 
-


szyba jest czysta
nietknięta


number of comments: 8 | rating: 10 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 20 june 2011

Najpierw

jeszcze jest czas, potem czasu nie ma jest tylko serce jak pusty bukłak zawieszony na oparciu krzesła. Jest gazeta, w którą niczego nie da się zawinąć; nie ma rąk, które by zawijały ciszę. Nie potrzeba takiej obecności, która na chwilę tylko zapełni ten pokój
-
 
jeszcze cięższą zostawi nieobecność.


number of comments: 8 | rating: 13 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 19 june 2011

małe ciała

Sczerniała ciężka jak księżyc katedra powoduje przypływ i odpływ/T. Tranströmer



Ciemność jest jednaka po obu stronach domu;
przez wybite okna wchodzą komety

siadają w nogach łóżka


number of comments: 9 | rating: 8 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 19 june 2011

viaticum

mam nadzieję synu, że to nie ja
będę Ciebie grzebać


number of comments: 8 | rating: 5 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 1 june 2011

[ Sąsiadka spod trzynastki śpi w perłach ]

                                                                   dla Saszki



Sąsiadka spod trzynastki śpi w perłach zawsze gotowa umierać pięknie ubrana nad łóżkiem zdjęcie ślubne: sierpień ’44. Warszawa. Czas stoi w miejscu,
 
sąsiadka spod trzynastki przegląda się w oknie jest przezroczysta Tadzio nie wrócił potem wiadomość w ’46 sprzączka od paska wróciła książeczka do nabożeństwa wojskowa chorągiew i sól,
 
sąsiadka spod trzynastki śpi w perłach zawsze gotowa umierać pięknie ubrana jak wtedy dwudziestoletnia czas stanął w miejscu
w oczach sąsiadki białych jak perły odbija się Praga,
Mokotów


number of comments: 15 | rating: 13 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 1 june 2011

Na potem

zostaną jeszcze zapisane marginesy i trochę starej krwi na prześcieradle niewyzbierane z podłogi szkło za szafą złamane okulary + 1.75, znaleziony na chodniku różaniec metalowy krzyż obcięte paznokcie stępiony ołówek pusta torebka nie wiadomo, po kim.
To będzie jakby tylko na chwilę wyjść z domu niczego nie ruszaj powiem – niczego nie ruszę odpowiesz, poczekam niczego nie dotknę niedługo się zobaczymy. Widzisz, rozbite szkło nikomu nie wbije się w stopę


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 1 june 2011

1 czerwca. Shoah

wiesz mamo że jak odwrócić Gwiazdę to nadal będzie gwiazda?
odpruj mi gwiazdę
będę dzieckiem dla niepoznaki


number of comments: 13 | rating: 14 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 14 may 2011

Z gier i zabaw dziecięcych I. Trafiony - powieszony

tyle lat wietrzę ten pokój a w powietrzu dalej jest twoja śmierć. kołyszesz się na wysokości moich oczu tak, że mogę uścisnąć cię za ciepłą rękę; znów oboje mamy po siedem lat. Tak jak wtedy jest maj; na czole została mi blizna po ukąszeniu ospy, dopiero co zaszła rana. Wtedy to wszystko nie ważne tylko nowe szklane kulki co wrzucasz je do wszystkich dołków naraz krzyczysz: trafiony powieszony! Zawsze zabierasz najwięcej
odchodzę obrażona z pustymi kieszeniami


naraz to wszystko nieważne jesteśmy tu teraz we dwoje - ja muszę napisać: tak to ty/ nie to nie ty. Wyglądasz na zmęczonego i że śpisz chyba, ale rozpoznaję po wybitym palcu, że to jednak ty.  Naraz to wszystko nieważne tylko stare szklane kulki, co trzymam je w kieszeniach patrzę spod przymkniętych powiek naraz szepczę: trafiony powieszony. Zabieram wszystkie
odchodzę obrażona z pełnymi kieszeniami


znów oboje mamy po siedem lat. strzelamy do wróbli z procy


number of comments: 19 | rating: 9 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 4 may 2011

Diapozytyw

do mojego ciała wchodzi się tylko
w postaci światła. warunkiem jest
przechodząc dobrze się
załamać
 
weź mnie za szkło uważaj
na brzegu
styk(s)u
-
nie skalecz się
nic nie zobaczysz


number of comments: 7 | rating: 10 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 4 may 2011

Ostatni rok

każdej kolejnej nocy spodziewałam się
telefonu o twojej śmierci teraz
nagle
klęczysz u moich stóp słyszę jak
drżą ci powieki powiedz jak to
jest
-
żartuję,
nie spodziewałeś się chyba przecież.
a teraz ja będę czekać i znowu znowu
znowu wszystko
tak samo tylko
odwrotnie


number of comments: 8 | rating: 7 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 30 march 2011

[znów śnią mi się wszystkie zęby ...]

tego dnia niespodziewanie twoja twarz jest nagła oczy przesuwają się wstecz kiedy patrzę na twoją siwiejącą w moich rękach głowę znów śnią mi się wszystkie zęby wypadające z pustego domu po rękach chodzą tylko robaczki świętojańskie a twoje ciało jest jeziorem o pogodnym dnie - a twoje ciało jest jeziorem z którego wyrastają dziewczynki o warkoczach na przemian jasno zielonych z twoich oczu ostatecznie wystaje już zupełna cisza; wtedy gaśnie lampa obraz spada ze ściany na dnie szafy nie słychać już więcej
nic


number of comments: 10 | rating: 2 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 30 march 2011

włosy przerosły wszystko

brzozy już przerosły twój dom w którym siedem lat nie mieszkasz choć z twoich okien wygląda światło moje czarne dziecko moje siwe
dziecko nie wiem czy wrócisz minęło tyle lat brzozy już przerosły twój dom teraz i ty nie rzucasz cienia nie zajmujesz zbyt wiele miejsca nie ma już czasu zajmować miejsca nie ma już czasu brzozy jak siwe włosy przerosły
wszystko


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 25 march 2011

Mathesius~`

                                                             


I
wszystkie te maje to była twoja śmierć prowadzona
za rękę na poddasze w samo południe choć już
zmierzchało powoli
 
 
II
ten dom nigdy nie będzie pusty każda belka
poddasza ma twoje imię i jeszcze czarne włosy
na węźle pomiędzy ścianą a ręką nienawykłą do
pisania od lewej do prawej naszego
czasu


number of comments: 10 | rating: 8 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 10 march 2011

columbarium

 
po raz pierwszy w życiu mogę cię zmieścić w dłoni,
a nawet w popielniku


number of comments: 33 | rating: 11 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 25 february 2011

canto - 1942

- Bóg się rodzi, moc truchleje…
- Jude, raus!!

- - -

- Matko, nie teraz.


number of comments: 19 | rating: 9 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 24 february 2011

dzieci nie powinny*

od nagłej a niespodziewanej śmierci
wybaw nas Panie minął rok. Śnieg pada mi do ust
jak wtedy dzieci nie powinny zostawać same
w ciemnych pokojach na posłaniach
bez snu


number of comments: 12 | rating: 9 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 7 february 2011

na końcu ciemności zawołasz moje imię

a jeśli zapomnę twoje imię
i pójdę do piachu jak zwierzę
czas stanie w miejscu galaktyka
zatrzyma się na ułamek światła
-
 
weź mnie za kark zabierz
do siebie gdziekolwiek przywiąż
zamknij posiadaj
-
 
chcę tylko wiedzieć, że jesteś
zawsze mogę usłyszeć; na końcu
ciemności zawołasz moje imię


number of comments: 9 | rating: 16 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 2 february 2011

n i e m a n a h a c z a

niemanahacza
nie manahacza
nie ma na ha cza
nie ma co cze kać
niemaco czekać

(jest cerkiew Leszczyny,
Gorlice jak nigdy widome
i zimne)

nawet Stasiuk jest.
siwy.


tylko ciebie nie ma
i Le Madame


number of comments: 9 | rating: 3 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 31 january 2011

do diabła z Robertem Roburem

I
Nie wiem dlaczego zostawiłeś mnie samą ze wszystkim.
w tym twoim cwanym wzroku było
tyle groźby, a zostawiłeś tylko dwa ślady
prawy i lewy
łysy łeb z Hebronu

złamany ząb

pasek też
złamany
kark


(czarnobiałe fotografie zawsze są
czarne)

II
Jednak teraz już wiem. Szybko
i głupio załatwiłeś sobie kwit
na nieśmiertelność


number of comments: 2 | rating: 6 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 12 january 2011

na ptaki nie ma innego sposobu

lalka wypadła z okna

na ptaki nie ma innego sposobu
nauczyć je latać jak tylko
wyrzucić z gniazda

jeszcze sprawdź czy to ma sens ja nie 
podpiszę niczego nie wyjdę nie zmusisz 
mnie dokądkolwiek wyślesz to dziecko 
ono zawróci i znajdzie

ciebie już nic nie ratuje ja też mam powykręcane
ręce jak to drzewo niebieskie oczy wszystkie
zwrócone w jedną stronę wschód nie jest
jedynym kierunkiem wschód jest jedynym
kierunkiem nie umiem przywrócić oddechu którego
raz już zabrakło ciało jest niebieskie na powrót zatknięte
na pałąk ręce poruszają palcami

ja teraz zasadzę drzewo a ty patrz jak wyrasta
mi z piersi korzeń

będzie nosić twoje imię


number of comments: 13 | rating: 18 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 8 january 2011

Wyjdź. Wróć. Wróć.

Po pierwsze
 
ciało jest kamień rzucony
w otwarte usta ziemi
nieruchomo rośnie korzeniem
w górę bez światła
 
i jeszcze te ręce bezradne pałąki
boczne odrosty serca uczulone 
na sól i krew z niezawinionej
rany
 -
a teraz
dokądkolwiek odwrócić
nie ma jak wyjść
się
jest ciągłym czekaniem na późnym
zegarze zawczasu


number of comments: 15 | rating: 18 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 2 january 2011

Tryptyk Jeruzalem. 1910

I
ALEF


jest krzyż jak matka
Alef moja krew i otwarte usta
jak twoje tchnienie Madre
nie znasz już prawdziwego imienia a
przenosisz moje ciało piąty rok
bez słowa bez
wiednie
teraz jestem w bramie ale zabrano mi
ślad zapis jest niejasny Bóg stworzył
dzień pierwszy nagle zakrył
wszystko


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 13 december 2010

Z listów do Petrarki

Proszę,
chroń mnie. Jestem ostatnim dzieckiem
nie mam nikogo. Jokasta nie żyje ale
i nad nami zawisł zły cień
 
Ojciec wypluł mnie z płuc zanim wydałam
pierwszy krzyk. Spójrz, mam oczy Lajosa
jego krew w sobie i na rękach. Nie umiem tego pogodzić;
Terezjasz się mylił
 
Lete zabrała swoje włosy z tego co wypadło
uplotłam koronę. Nie zdejmę jej; nie przeżyję
jeśli pamięć wróci
 
Kochany,
trzeba ci wiedzieć, Kommodus nie jest synem
Marka Aureliusza. Gwałtowna krew wojownika
w ciele matki wydała czarny owoc przeklęta
morwa upadła na ziemię, teraz spływa posoką
 
Proszę,
bądź dobry nie wymyślaj mnie więcej
nie pamiętam swoich imion widzę tylko
oczy zwierzęcia ciało obwieszone złotem
klękasz przede mną ja znowu mam tylko dać
znak. Nie mogę decydować o kolejnej twojej
śmierci dłużej ukrywać ciała oddaj mi
wszystko
 
 
 
Proszę,
chroń mnie jestem ostatnim dzieckiem.
Kommodus nie jest synem Marka Aureliusza.


number of comments: 9 | rating: 12 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 9 december 2010

Gewura

I
 
moja matka Adela Bauer przetłumaczyła
całego Marka Aureliusza kiedy nie miałem
jeszcze oczu ani płci. Rozstali się krótko po
rozwiązaniu na rzecz Cycerona i Kwintyliana
 
nie miałem się z kim bawić stare kobiety bały się
małych oczu dziecka czarne żydowskie kamienie
mówiły – wrzucając mnie do studni z zasznurowanymi
ustami
 
mieszkałem w dwóch domach jednocześnie
ojciec był maleńkim ptakiem przysiadał na framudze
okna w każdy sabat nastroszony i czarnooki
malował kobiety i psy na uprzęży
 
II
 
mój pociąg nie nadjeżdżał do czasu tamtej
nocy nikt nie celował mi w skroń ani
wstydliwie w tył małej głowy stare kobiety już nie
bały się małych oczu  dziecka nieszczęsne żydowskie
kamienie mówiły  - szeptem chowając mnie między piersi
w szafach na bieliznę w podłodze
 
 
III
 
moja matka Adela Bauer przetłumaczyła
całego Marka Aureliusza kiedy ja nie miałem już 
oczu ani płci a piersi kobiet studnia i podłoga były
niedostatecznie płaskie


number of comments: 6 | rating: 4 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 4 november 2010

Drezno – Kijów. Podróż I



 
                   Waldemarowi Wolańczykowi powszechnie zwanemu Lawiną
 
 
 
Nadano mi imię po zmarłym za
późno - nie zmartwychwstał, a ja
dostałem jeszcze jeden cień.  Od
tej pory wszędzie chodziliśmy we
dwóch wszystkie okna wychodziły
na Wschód wszystkie pociągi jeździły
przez Charków w uszach do nocy
dzwoniło mi nieme „h”.
 
Jeszcze nikomu tego nie
powiedziałeś ale ty już nigdzie się nie
spieszysz teraz tylko modlisz się na kolanach
bardziej niż kiedykolwiek stojąc w
drzwiach zamkniętej Połtawy. Teraz ja
mówię twoje ciało porusza się w takt
pakowanych walizek równomiernie rozłożone serce
nagle nie dopina się zamek
pęka
 
Ostatni raz wracamy tamtędy w grudniową
noc jest prawie nazajutrz tylko godziny brakuje
zdążysz zobaczyć jeszcze raz wszystko trzymam
zepsuty zamek w rekach wysypujesz się z
walizki nie mam paszportu wiz odznaczeń
śnieg pada mi na usta na powieki ciężki czas
walizek bez dna ludzi bez zamków pociągów bez
torów


number of comments: 2 | rating: 6 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 2 november 2010

głowa dziecka leży na dnie morza

- Gabrieli Siemińskiej





głowa mojego dziecka leży na dnie morza gładka
błyszcząca przestrzeń kamienia oszlifowane
ciało
osesek
 
matka przygląda się oszlifowanemu kamieniowi
odnajduje własne rysy – ma twoje usta
wgłębienie z karbonu albo
permu, jest taki niepodobny
do ojca – on nie ma ojca ma nazwisko, ale
jest z ciała powietrza, nie zaprzeczysz
 
przecież dzieci jak kamienie biorą się 
z głowy z morza albo ust Pytii
 
nieforemne gładko szlifowane płody całe sznury
dzieci – pereł, samorodny węgiel pod wodą
 
dziecko ma usta pełne kamieni głowę i
matkę na dnie morza
Martwego


number of comments: 3 | rating: 7 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 2 november 2010

za trzy dni urodzisz

za trzy dni po dwunastu godzinach urodzisz
martwe dziecko z twojego brzucha wyrasta
trumna wyściełasz ją pod powiekami piersi
jak nieważne anioły leżą skulone po bokach ołtarza
twoich bioder

-


teraz ty już to wszystko wiesz


number of comments: 3 | rating: 8 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 26 october 2010

bezterminowo

nie wiem po co mówisz o śmierci wybierasz
kolor jaki ma mieć; jej wysokość i czas. nie wiem
po co zabierasz te wszystkie niepotrzebne przedmioty
torebki pierścionki paszporty pastę do zębów i nowy
biustonosz.
nie wiem co jest za oknem teraz nie umiem już nawet
podejść ale ty niczego się nie domyślasz a ja
naprawdę wyjeżdżam wreszcie wydobędę jedyną walizkę
spod łóżka nie wrócę więcej obcy ludzie kupią ten pokój,
starą zasłonę o zapachu wszystkich papierosów świata
 
- uważaj; teraz podam ci lustro ustawne i proste bez zniekształcenia chrome dłonie przejrzą się w powietrzu
jak w czasie
 
nikt nie wie, że wyjeżdżam; są nowe pończochy rachunek
za gaz ostatni list polecony na stole zostawiam
twoje pieniądze wszystko z kieszeni ty
zaraz wrócisz nie miniemy się w drzwiach ja
teraz
naprawdę
wyjeżdżam

-
 
dostałam wizę dwadzieścia pięć lat temu
bezterminowo


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 21 october 2010

w głowie Owidiusza

któregoś dnia obudzi się ciało białe i głuchonieme
bez pojęcia rozejrzy się po obcym pokoju
będzie grudzień znów ciemne
popołudnie
 
ciało zdejmie z wieszaka nazwisko wycharczy
życzenia noworoczne uściśnie nogę od stołu
klamkę puste krzesło (będą się tulić jak
dzieci wznosić toasty)
 
dogmat i pismo straci korzenie Owidiusz
nie będzie przeklęty a Kant nazbyt kategoryczny;
Teleskop Hubble’a spadnie tej samej nocy
w miejsce gwiazdy kiedy ciało pomyśli
życzenie
 
kilka nocy później ślepe ciało wyjedzie
w stronę morza zwięzłe gardło już nie odtworzy
żadnej melodii a zmęczona krew
zwolni ostatecznie niepotrzebne
skreślić


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 12 october 2010

Interakcje

przepity sen miesza się z żółcią
w regularnych stężeniach bólu
zwykła mieszanka rozsądnie
przedawkowany głód dziecka którym
ja jestem niedoskonałym jeszcze
nieukształtowanym
płodem jej zimnego łona.


number of comments: 4 | rating: 7 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 12 october 2010

Do Sylvii Plath



 
 
zgadnij dlaczego nie toleruję twojego
mazgajstwa Pani Łazarz kupcząca
zapałkami i własnym ciałem kto mi Ciebie
pokazał naprzeciw Nerudy (tak ten komunista 
nieźle pisał też mazgaj
podobno)
 
zgadnij dlaczego on
to zrobił ze mną dlaczego 
niektórzy ludzie odchodząc
nie mają już nic do
stracenia
 
- - -
(epilog)
 
zgaduję dlaczego Twoja głowa
w piekarniku; no chyba nie po to żeby upiec
ciasto
 -  a może to już taki
sposób mają uduchowieni
intelektualiści ?


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 28 september 2010

[od czasu kiedy śmierć okrzepła w twoich oczach...]

od czasu kiedy widzieliśmy się
po raz ostatni śmierć okrzepła
w twoich oczach. nie pytaj mnie czy wtedy
jest cierpienie, ja nie wiem. chciałabym
tylko zobaczyć dotknąć twoje ręce być może
w tym jest jakaś prośba
 
od czasu kiedy śmierć okrzepła w twoich
oczach widzimy się po raz ostatni. nie pytaj
mnie dlaczego ja wiem, że to światło pod powieką
to wtedy, ani
skąd wiem.
-
teraz kiedy widzimy się wreszcie po raz ostatni wiem
i nie wiem jednocześnie; nie mogę już dotknąć
twoich rąk wygląda na to, że właśnie w tej
chwili jest ostatni moment: Jego imię brak lustra
którędykolwiek
ostatnia
bezpowrotność


number of comments: 4 | rating: 6 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 24 september 2010

[kobieta kiedy rozpacza rodzi siwe dziecko...]

kobieta kiedy rozpacza rodzi
siwe dziecko. Rozpacz matki przyrasta cicho
do głowy dziecka i tak rośnie bez słowa
po centymetr miesięcznie

białe plamy rozpaczy na głowie dziecka są jak
wyspy w sercu matki z której wyszło. Korzenie wrastają
głęboko.

korzenie są nie do wyrwania
głowa dziecka jest nie do wyrwania
białe plamy są nie do wyrwania

kiedy matka wydziera korzenie białe
plamy na głowie dziecka świecą światłem
jak od zapałki tylko jeszcze zimniej (wtedy
jest znowu zima) -
rozpacz zapałki siwa głowa dziecka i
matka już całkiem bez korzeni stoi
naga


number of comments: 3 | rating: 8 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 22 september 2010

Hodowla

Samotność jest
cwana suka ile kagańców
założysz tyle pogryzień
do kości

ile przy nodze chodzi
tyle skóry podartej

ile mięsa żywego
tyle krwi po tobie

ile łańcucha kupisz
tyle do łóżka 
przywiążesz

Samotność jest
wierna suka im dalej
wywieziona
tym szybciej
wraca.


number of comments: 9 | rating: 9 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 17 september 2010

nie wyrasta z niej żadna mała śmierć

Mija ostatni rok. Zima; stoję na straży zielonych okien krew cofa się światło w obiegu ma czuły wzrok róży. Masz tylko tyle lat ile paluszków nigdy nie byłam dla ciebie dobra umiałam zakładać szwy na rozbitą głowę czyścić ubłocone buty wypłukiwać
sól z ran i drzazgi z
ust
 
-
dziecko
przychodzi z rozpaloną głową szklane
oko lali ścina się mętnieje

w mojej głowie masz znowu tylko białe oczy jak ślepe
raki niczego nie ma pod twoją skórą nie wyrasta
z niej żadna mała śmierć.


number of comments: 6 | rating: 2 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 5 september 2010

Wracaj, Bebenin...

Aleh, dzieci już śpią wróć
cicho klucz gdzie zawsze odłożyłam dla
ciebie kilka stron zajrzysz pozaznaczane
uważaj wszystko tu przecież takie niepewne
jeszcze nie wiadomo kiedy przyślą nowy paszport
wczoraj nie zadzwoniłam wiedziałam słuchają
mają nas boje się przecież pamiętasz boje się
boję się Aleh wróć cicho boję się klucz dzieci
wszystko takie niepewne jeszcze tylko kilka dni
już piątek dzwonił Mikołaj czekają na ciebie
wszyscy pytają ja czekam proszę uważaj
jeszcze tylko dwa
dni przecież wiesz ja
czekam
 
czekam, no
proszę
 


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 27 august 2010

teratoma

milczenie jest proste jak narosła pośpiesznie
tkanka nieodwirowane nie
oznaczone cierpienie 
 
 
- o popatrz, jak pięknie 
widać z kontrastem!


number of comments: 11 | rating: 5 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 22 august 2010

Na urodziny Herty Müller

ty z tym twoim szwabskim sercątkiem ciemna
królowo nie nosisz już paska ale za to
klucz on jest na czas i poza czasem nie jesteś
z drewna a mieszkasz w nastroszonym parku
pod wielką czarną morwą matka nadal cierpi
na krzyżu a babka z pamięci śpiewa ci ciemne
pieśni do snu
 
na początku było was dwie najpierw byłaś
jasna kruche dziecko boi się śmierci ale zjada coraz
więcej zielonych śliwek ojciec nie widzi już nie
żyje więc możesz próbować jeść śmierć matka płacze
nieustannie szyje potem wychodzi przez pole  
 
ostatnie cztery lata ubrania rosną
w szafie jak paznokcie i włosy zmarłego
jeszcze jakiś czas podlewa je strach
nie kwitną tylko niebieskie czasem
zielone nagle brunatnieją
 
listy jeżdżą pociągami niebo jest
jak zeszyt jeszcze puste nie
zapisane
 
z walizki wystają twoje włosy pozostałe
ciemne ciało Teresy mówi do ciebie
we śnie chodź, no chodź psie Pjele
zjesz żołnierzyka


number of comments: 5 | rating: 4 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 15 august 2010

ostatnia kolacja

Wczoraj 
o 8 rano czasu lokalnego
w niepokojącej bliskości stołecznej Moskwy
(na złość Petersburgowi)
zaspana ćma wpadła mi
we włosy
podczas gdy myślałam
o
Diane
Nemerov


number of comments: 9 | rating: 5 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 15 august 2010

errata

nie ma mojego światła
dla ciebie

wyczerpała się mowa
ciepło

wyczerpał się
chaos orzeczenia


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 12 august 2010

[Jej dom zawsze zamknięty...]

Jej dom zawsze zamknięty
dla mnie, od kluczy
snów i  brzęku porcelanowych
filiżanek zdarta politura
ciszy
 
Mojej matki kroki równe
miarowe kiedy sprawdza
oddechy swoich dzieci;
smutne pukle na
czołach zimnych córek
 
 
I nigdy jak ona
podobne – spokojnie
zrośnięte twarzami do siebie
sypiamy


number of comments: 13 | rating: 12 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 12 august 2010

Contra vim Mortis

tej nocy
spojrzałem śmierci w oczy

-

każdej poprzedniej
brała mnie od tyłu


number of comments: 5 | rating: 13 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 10 august 2010

[leżę na smyczy...]





leżę na smyczy
zimna suka;
koślawy
owoc Wielkiej Miłości.


number of comments: 6 | rating: 9 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 10 august 2010

[„To jest czas matek…” II]

 
moje dziecko jest szklane przejrzyste
podlewam je cicho na palcach podchodzę
do łóżeczka niebieska matka
 
moje kobaltowe dziecko jest zimne oczy ma
nieruchome tylko lalka porusza paluszkami
przewraca kryształowe powieki na
plastikowej szyi
 
to jest mój kobaltowy czas w dłoni
zaciskam ślad po pępowinie serce mam
przeszczepione zmieniłam nazwisko
moje szklane dziecko rozrywa mi brzuch
 


number of comments: 6 | rating: 10 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 25 july 2010

wyjdź

Wyszedłeś.
Dobrze.

- Wyjdź. Sama
posprzątam
po nas
jakieś walizki tyle planów
kiedyś zabrałeś
wtedy kiedy
 
Wyszedłeś.
Dobrze.

-Wyjdź, proszę.
Wyjdź, jak się wychodzi po męsku
uroczo arogancko
szybko.
-
 
Mężczyźni zawsze
robią to
szybko


number of comments: 5 | rating: 11 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 22 july 2010

Prawidłowości



 
 
moich matek podwójna ilość;
próg bólu obniżony nienaturalnie
ułożone płody
napięta błona ciszy

omocznia
owodnia
 
ośmiertnia.


number of comments: 3 | rating: 6 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 22 july 2010

[„To jest czas matek…” I]



 
widzę za szybą oczy
mojego dziecka;
zimny kobalt
 
sen, z którego powstało
spopielił się na mojej głowie
ale odpuszczenia nie było
(z win niepopełnionych najbardziej
żal mi odciętej pępowiny)
 
widzę za szybą oczy
mojego dziecka;
porcelanowa główka nachyla się
w moją stronę
 
widzę za szybą oczy
mojego dziecka;
ostatnie gwiazdy z północnego nieba
 
widzę siebie za szybą
kobaltowych oczu;
moje dziecko jest jasne
rzęsy ma długie, czasem zamyka
powieki
 
teraz już tylko tyle mogę;
tuż po zachodzie
w przejrzystej witrynie tulę cię
na dobranoc


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 20 july 2010

[Moskwa was pożre]

 


 
 
bez czułości w ramionach
Moskwa was pożre
 
bez mgnienia powieki
Moskwa was pożre
 
bez jednego podpisu
Moskwa was pożre
 
bez żadnej potrzeby
Moskwa was pożre
 
bez konsekwencji
Moskwa was pożre
 
bez cienia protestu
Moskwa was pożre
 
bez mojej wiedzy
Moskwa was pożre, a
ja wiedziałam, wiedziałam
wiedziałam, że
kiedyś, że
kiedyś będą was znowu
wywozić na
pakach
 
- że
Moskwa was pożre
Moskwa was pożre
Moskwa was po
żre
 


number of comments: 6 | rating: 5 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 18 july 2010

patrzę za ciebie

 
 
patrzę za ciebie przez twoje
oczy nie ma tutaj nikogo przy tym
stole muszą wystarczyć twoje ręce
zapamiętane oparte o brzeg
jak kiedyś; ale 
dokładnie nie wiem 
kto mi ciebie zabrał kto wziął
wszystko spakował wepchnął ci w dłoń
kilka banknotów bilet i
zaświadczenie.
 
Wyszedłeś; było jasne że
ostatni raz, nigdy potem nie robiłam ci
kawy nie odpalałam
papierosa.
 
Było jasne i
ostateczne a 
dziecko spało w moich ramionach. Telefon
nie zadzwonił więcej.
 


number of comments: 6 | rating: 8 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 17 july 2010

ja, córka



 
Nie muszę czekać na niczyją
odpowiedź. Ja,
bękarcia córka Kaliope, z ojca
wielodzietnego –
obłędu, który jest niewypłacalny,
(przez to sama  wprawną lewą ręką
dawkuję
ojcowską czułość)
 
nie muszę czekać;
Ja wyznaczam granice władam czasem ilością
krwi w żyłach opadem krwinek długością
nocy, ja
 
jestem bóg chrystus szatan
alef i mem
ja, córka posłuszna
ciemnowłosa nie
marnotrawna
płodna o białym
ciele zimnych
oczach aryjskich
dziwek
oddechu żydówki
wypędzonej
z Reichstagu dałam sobie zwiastować
nowy porządek świata
i upadek
muru oraz komunizmu
konieczność zmiany nazwiska
grupy krwi a także przynależność
do nowej Europy (do której tak, ale
tylko z naszymi umarłymi)
 
ja, sprzedana Wandalom odbita przez
Wizygotów wracam na krótko przed
końcem złożyć hołd oraz oddać
pierwszą noc a także
zapędzić się w
jeszcze kilka nieregularnych
wojen na osi czasu który naraz cofnę i
 
 
stanie się
cisza
ciało i pierworodne
słowo.


number of comments: 4 | rating: 6 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 17 july 2010

*[Już długo nie zostanę...]



Już długonie zostanę z tobą nie pytaj
dlaczego. Musiałam powyrzucać
wszystkie lustra a teraz nie wiem nawet
jak wyglądam.
Nie wiem, nie wiem kochanie, to wszystko
źle wygląda. Włosy wyłażą mi
garściami a w telewizji jak zwykle nic
ciekawego. I na obiad znowu to samo.
Znów się garbię; ja się zawsze garbiłam a ty
całe życie prostowałeś mi plecy.  Z tego
wyszło dwoje dzieci, trochę długów, kilka
niezałatwionych spraw. Teraz
kiedy idę znowu tą samą pustą ulicą przeglądam się
w lustrach sklepów; łysa z postawionym kołnierzem
czerwonymi paznokciami. Wtedy spotykam znowu ciebie
nie zmienionego i patrzę tymi rzęsami ciemnymi
i pada śnieg,
i

ja wiem, że
zostały mi tylko rzęsy.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 16 july 2010

***

„ A jednak donikąd…”
 
 
Z pierwszego snu
wyszłam cała jasna
jak krew utleniona i

żywa
 
Z drugiej nocy
wyciągnięty mój
ból; ciało blade i
rozpołowione.
Łysieję na myśl o
 
trzeciej nocy; nie
było już
krwi
białej ani
czerwonej, nie
naświetlano mnie
nie podawano mi
tlenu
cynku arsenu
 
Czwarty sen miał
zastąpić
oddech pod kluczem
tętna;
zapomniałeś  mnie zamknąć
i wszyscy wyszli
 
-
 
Z moich pustych żył dziewczynki robią sobie
skakanki


number of comments: 4 | rating: 6 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 15 july 2010

optyka

nie patrz tak na mnie
nie bronię się nigdy
się nie broniłam. Idę posłusznie z rękami
nad głową albo w ogóle nie mam
rąk. Idę do kąta, tak to ten, przecież
pamiętasz jak tańczyliśmy a potem, no właśnie
ten kąt. I znowu tu jesteś ze mną popatrz
jaki ten świat mały no nie smuć się głuptasku,
nie wstydź. No, dalej, ruszaj, przecież
nie widzisz moich oczu. No dalej,  strzelaj, to przecież tylko
tył głowy.


number of comments: 9 | rating: 10 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 15 july 2010

[Interwał. 6 lat]

(Pamięci A.G. i jasnowłosego dziecka)
 





 
Ja wiem dlaczego to
zrobiłaś, (krucha replika
ciepłej kobiecej dłoni przytula dziecko odkręca
gaz).
 
Ciągle bawiłaś się śmiercią a ona
twoimi włosami, Judyto
Anastazjo.
 
Wiem także
dlaczego ona tak cicho na paluszkach poszła za tobą,
dlaczego musiała.
Wiem jeszcze dlaczego on
nie rozumiał wtedy a teraz
ja mam pełny ogląd. Widzę cię żywą
znowu. Jak wtedy czarnowłosą i
drobną. Jej skulone
ciałko na twoich kolanach, jasne włosy
i dwie świeczki na torcie.
 
Oficjalnie
tamtego popołudnia była już wiosna;
każdy zapytany wyrzucał sobie
że cię nie zaprosił
nie
przeprosił nie
był
nie wyleczył nie
kochał nie odwiedzał  nie
przygarnął.
 
Sama przecież wybrałaś
jej łóżko
jej zabawne głupie kokardy grzebienie
podwiązki. Jej męża lustro czerwone draperie
których nienawidziłaś. Jeśli czytałaś jej
dzienniki rękopisy albumy,
jej fotografie
zaciągnięte starym prześcieradłem
-
jeśli czytałaś wiedziałaś.
Musiałaś wiedzieć –
 
on zagryzał was
wszystkie powoli
metodycznie
niedźwiedź o twarzy szczupaka wężowym języku
syn czarownic z rodu Farrar.


number of comments: 5 | rating: 6 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 15 july 2010

Raport z pamięci, albo do towarzyszy krytyków

Żadna z moich suk ani ja sama moja
matka córka ani siostra rodzona nie chodziła
przy waszej nodze towarzyszu nigdy
nie donosiła niczego tobie
w tobie ani w dobrej
wierze żadna nie leżała
przy łóżku
towarzysza krytyka ani nie notowała skrupulatnie ilości
wypróżnień wyróżnień wypłat
wy-
siłku co do którego wiadomo, że i tak
spełzł na niczym. Bo
to nie godzi się lampą w oczy bez
wysiłku na drewnianym stołku bez
świadków albo i przy świadkach łamać
paznokcie zęby opór dobre
zwyczaje towarzyszu to nie
ja tak to
ja
odmówiłam obiecałam
obiecałam i uciekłam zwyczajnie tak
jak się ucieka wychodzi
wychodzi i nie wraca więcej potem są listy
nie podpisane nie oznaczone nigdy
miejscem pieczęcią takie z których
jasno wynika: nie szukaj mnie nigdy nie wiem do
nikąd nie i
nie.
*
Nigdy
nie byłam koloru białego ani czerwonego ani nawet
na równi. Byłam tylko szara, usta miałam czerwone i
szpilki z Peweksu rozmiar za małe była wtedy
krew jeszcze nie na dłoniach na stopach już
przedwczesna nie
miesięczna
nie
stałam w kolejce a potem już tylko
stałam on dłonie miał zimne oczy zimne i
moje skronie sino czerwone jak tamte
usta i
buty. Był sześćdziesiąty ósmy miałam
zaniki pamięci było jak wtedy maj a potem
czerwiec czerw-
ony jak skroń buty i moja
miesięczna krew. Trochę
brunatny.
-


number of comments: 7 | rating: 7 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 13 july 2010

[Mówię do twoich ślepych oczu…]





 
I
 
Mówię do Twoich ślepych oczu.
Słuchaj. Chcesz, żebym jadła Ci
z ręki, ale
kiedy przychodzi pora karmienia
odwracasz się do mnie
plecami.

Noszę za sobą wszystkie swoje i
twoje brudne znoszone
niecierpiące zwłoki
myśli.

Na oknach wiecznie kurz; Światło
przechodzi przez ściany, ale
zawsze mylę kierunki
zawsze
mylę wszystko
jak mogłam nie pomylić
Ciebie
-
?
 
Na stole wyprostowana
siadam; przedkładam Ci dokumenty moje
źrenice do podpisu.
Nie patrzysz. Bez słowa
stawiasz parafkę.
-

 
zabieram dokumenty
znikam


II
 
 
Nadal stoisz w drzwiach.
We mnie. Stoisz mi w gardle
w poprzek
stoisz jakoś cicho;
potem zawsze jest cicho. mi tobie
we mnie w tobie
-
 
A jednak;

na stole wciąż leży
nóż w jasnej oprawie
twoich oczu.


number of comments: 16 | rating: 14 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 13 july 2010

[Tiferet ]*

I
Nie starcza mi czułości na was
dwoje. Jedno musi
odejść zawiesić na swojej szyi
nowy numer czekać po prostu
czekać. Kiedyś może, kiedy miałam
jeszcze oba serca po równo bijące -
tak,
a potem ktoś zadzwonił nagle przyszedł
zabrał mnie. Podobno oczekujących na
czułość jest niepoliczenie wiele a więc po co
po co Ci dwa serca w czterech obiegach Drzewa
matko pierwsza kobieto bramo Sefirot
II

Anioł z pierwszego kręgu miał jasność na
twarzy i kitlu, pełną zgodność tkankową i
ciepłą twarz. Położył mi palec powyżej ust nagle
zasnęłam.
Nigdy potem nie byłam po prawej stronie i
nic mi już nie zostało. Teraz ja jestem równoległa jedno
biegunowa, prawa część nocy niebieskiej po środku Ogrodu;
nie rozpoznaję swojego odbicia ani twarzy Boga muszę
wybierać z jednym sercem niepomieszczonym w lewej
piersi nie starczy mi czułości na was dwoje jedno
musi odejść; nie mogę
wybierać nie mogę
wybierać

-

J a   t e r a z   jestem czysta nie
naruszona światłość jego Sefer
Belima**.











*(Piękno, hebr. תיפארת) – szósta Sefira w kabalistycznym Drzewie Życia, dominium Piękna.
** Sefer Belima - obszar nieskończoności, Absolutu


number of comments: 7 | rating: 5 | detail


10 - 30 - 100  



Other poems: Znieczulenie miejscowe, Odpowiedz, Wierszyk dla mistrza świata w toprocku, Sign*, Obiekty ruchome, dalekie trajektorie, Wiersz dla Lisicy, saraj (post mortem), nie masz ze sobą nic wspólnego*, Wnyki, Krótka ballada o szyciu, śava°, Wiersz dla Białej, Votum. Poemat dla Saraj, Votum (Saraj nie wróci) VII, Votum (Saraj nie wróci) VI, Głodny kawałek dla Kazubka, Argente, ["To jest czas matek... V"], Wiersz dla Łagodnego, Votum (Saraj nie wróci) V, Votum (Saraj nie wróci) IV, Trajektorie, Iss a Snedronningen, 22, 59–62, Tryptyk wrześniowy. 1939, Votum (Saraj nie wróci) III, Votum (Saraj nie wróci) II, Votum (Saraj nie wróci), Mathesius II, Kassidim. Wiersz ostatni dla Saszy Jakuszyna, Ponieważ nigdy dorosła, Fuga grudniowa (Fall/ Winter. Midseason Death - Salesman), [„To jest czas matek…” IV], Rex Iudaeorum*, Madonna bez dzieciątka, Listy do Toronto, Śmierć naszła Olgę w kąpieli, , F44.3, bet, Poronna, possibility*, imperfectum, jeszcze nie ostygłeś w ziemi, Najpierw, małe ciała, viaticum, [ Sąsiadka spod trzynastki śpi w perłach ], Na potem, 1 czerwca. Shoah, Z gier i zabaw dziecięcych I. Trafiony - powieszony, Diapozytyw, Ostatni rok, [znów śnią mi się wszystkie zęby ...], włosy przerosły wszystko, Mathesius~`, columbarium, canto - 1942, dzieci nie powinny*, na końcu ciemności zawołasz moje imię, n i e m a n a h a c z a, do diabła z Robertem Roburem, na ptaki nie ma innego sposobu, Wyjdź. Wróć. Wróć., Tryptyk Jeruzalem. 1910, Z listów do Petrarki, Gewura, Drezno – Kijów. Podróż I, głowa dziecka leży na dnie morza, za trzy dni urodzisz, bezterminowo, w głowie Owidiusza, Interakcje, Do Sylvii Plath, [od czasu kiedy śmierć okrzepła w twoich oczach...], [kobieta kiedy rozpacza rodzi siwe dziecko...], Hodowla, nie wyrasta z niej żadna mała śmierć, Wracaj, Bebenin..., teratoma, Na urodziny Herty Müller, ostatnia kolacja, errata, [Jej dom zawsze zamknięty...], Contra vim Mortis, [leżę na smyczy...], [„To jest czas matek…” II], wyjdź, Prawidłowości, [„To jest czas matek…” I], [Moskwa was pożre], patrzę za ciebie, ja, córka, *[Już długo nie zostanę...], ***, optyka, [Interwał. 6 lat], Raport z pamięci, albo do towarzyszy krytyków, [Mówię do twoich ślepych oczu…], [Tiferet ]*, [śmierć w Chanel, albo Madame Leukemia], całość/ ciągłość, ***,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1