Deadbat, 23 september 2014
Mały zbiegany człowieczek
wszedł do sklepu po wodę
Ręce pełne monet
Podłoga pełna monet
- co pan ma takie ręce dziurawe?
zażartowała uśmiechnięta ślicznie ekspedientka
- Obydwie - odpowiedział Jezus i uśmiechnął łagodnie
pragnąc poczuciem humoru skryć zażenowanie
Deadbat, 29 may 2014
Opadam z sił
Patrząc na twoją śmierć
Na krew wypływającą z twych ust
Fiolkę trucizny toczącą się z Twojej dłoni
Wszystko jak w teatrze aż nie chce się wierzyć
Ukochana
każde słowo
każdy oddech
przybliża czas naszego rozstania
Dlatego przy tobie boję się oddychać
jakby to była moja wina
Boję się mówić
Strachliwie trzymam twoją rękę
Udaję pewność aby się ukryć
w krzakach rajskiego ogrodu
Lecz patrzę w Twoje oczy
i wiem że to na nic
Czy jest jeszcze sens
Czy mogę potrzymać cię za rękę
Nacieszyć Tobą ten raz ostatni
Co mnie pocieszy gdy odejdziesz na zawsze
Co rozweseli moje serce tak zamknięte
W twojej klatce piersiowej
Moje oczy tak zapatrzone
W Twoje oczy
Co zastąpi oddech który przecież
już nauczyłem się z Tobą dzielić
Myśli którymi raczyliśmy się niczym truskawkami
karmiąc nawzajem głód o którym nie mieliśmy pojęcia
Z przerażeniem myślę o głodzie
który wkrótce nadejdzie
Ciężar dzielony na pół zdawał nam się ważką
Lecz oto uderzył
Znów uderzy z pełną siłą
jak mam mu się oprzeć
skoro Ciebie nie zdołałem ocalić
Gdzie moja tarcza
wobec tego świata
Mój miecz wobec całej jego głupoty
Całego okrucieństwa i zła
Żadna rozpacz żal czy smutek
nie wyrażą tego co teraz rozdziera moją duszę
na strzępy
Ty skarbem moim
Ty moim sercem
Ty moimi oczami
Ty moim oddechem
Ty moim chlebem i wodą
Ty moją siłą i pewnością
Moim orężem
Moim życiem
Spójrz
Moje straże nie upilnowały mych granic
Nasze królestwa stały się jednym
I moje zginie jeśli Twojemu trwać nie będzie dane
Jak mam Ciebie oddać
Niewiadomemu bogu
Nieznanej otchłani
Szeolowi
Już prędzej sam rzucę się za Tobą
W jego mroczną przepaść
...
Zostać sam
bez zabezpieczeń
bez osłony przed światem
To przez Ciebie
rosły mi skrzydła
dziś to kamienie młyńskie na mojej szyi
a kipiel otwiera się pode mną
i wrze
I tylko myślę wciąż
Czy to była prawdziwa miłość
Oto dlaczego płaczę
Deadbat, 26 may 2014
Wstałem
Jeszcze mi się to zdarza
jak oddychanie
jak chodzenie za potrzebą
jak nerwowość i stres
jak pośpiech
jak bycie wstrząsanym
torsjami sprzecznych emocji
radości rozpaczy
jak każdy
To co mnie wyróżnia
śmiech w pustym grobowcu
(gniew stąd aż do granic
rozkosz i ból na dnie)
Obskurny szary
betonowy posąg
nagi
Dziś
ktoś słowa pozbawił jakichkolwiek znaczeń
posłuchaj to moje bezwolne gdakanie
ktoś zabił całą niedojrzałą wiarę
sam w cieniu nóż trzyma wciąż przy moim gardle
kiedy ja jak derwisz wciąż szaleńczo tańczę
do pierwszego zachwiania potknięcia upadku
zanim to się stanie
spójrz
jak wiele może się jeszcze zdarzyć
(Tutaj gdzie Bóg menueta wciąż tańczy
z Szatanem)
zegar
bije
Tak wiem
nie powinienem tak
czuć
Tak wiem
nie powinienem tak
myśleć
...
zastanawiać widząc kolejną na pustyni studnię
czy jest choćby mętna kałuża na dnie
Lecz to może jedyna forma życia
jaka mi dziś pozostaje
Deadbat, 25 may 2014
Porzuciwszy zamek
rozerwał swoje szaty
pobiegł na spotkanie
przed bogów ołtarze
rozorawszy czoło
pchnął je w popioły
wszystkich swoich ofiar
widząc w sobie ich twarze
patrzył na zorze poranne
Płonąc myśli pożogą
pędził wprost ku ziemi
pragnąc całym sobą
radości jej ciszy i chłodu
spadał lecz wiatr go nie zgasił
ten pęd go rozpalał więc płonął
usta skamlały skargi
niewysłuchane przez nikogo
Wizje niegdyś ukochane
czas dawno roztrzaskał o prawdę
(jak małe dziecko wiary on niegdyś o żalu skałę)
Teraz wyzbywa się marzeń
Twarz swoją zamienia w kamień
(dusza umarła przedwcześnie
w ciemnym wilgotnym lochu
leży i gnije na dnie)
Ach ileż cierpienia
każda chwila najmniejsza
Jak czosnkiem natarty kołek
w krawej ranie umieszcza
Nie wierzył już w nic
I niczym stało się trwanie
Świat już nie jest światem
Czas już nie jest czasem
Umarło wszelkie działanie
Każde zrozumienie kłamstwem
Czekanie już jest tylko trwaniem
Płacz płacz suchy i rozpacz
Rozpacz pozostaje
Deadbat, 23 may 2014
Z Nic w nic
Z ciemności w otchłanie
Z pieczar mózgu pieczarki
ot tak
na śniadanie
Wdycham przemijanie
Kiedyś powód każdy był dobry
choć nie znał przyczyny
A katechizm i powołanie
wybijała mi siostra
miarowo linijką na ręce
i najadłem się wstydu
Jak daleko odszedłem Boże
od Ciebie
od czystości błękitnego lodowca
od prostoty i mocy atomowej syntezy
wewnątrz ostatniego słońca
Kiedy mijam przystanek
kiedy widzę jak nocny stróż patrzy na zegarek
jakby próbował oczami przyśpieszyć własne przemijanie
odczuwam cień radości że przecież jeszcze nie umarłem
Przecież jeszcze żyję
choćby złudzeniami
choćby powolnym ko...
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0016absynt
24 november 2024
0015absynt
24 november 2024
2411wiesiek
23 november 2024
0012absynt
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek