Andrzej Talarek, 29 may 2011
Zaryczy z bólu ranny łoś,
Kto żyw przemierza knieje,
Ktoś nie śpi, żeby spać mógł ktoś
To są zwyczajne dzieje.
Miłość przydrożna jak upiór ma włosy
puszki red bólu ustawione w trawie
gra w nich chichocząc wiatr obcymi słowy
być albo nie być od zgrozy zachowaj
któryś jest ślepy a widzisz jej mękę
zrzucona łatwa zdobycz z więzów ciała
wybita ciosem zawistnego losu
ze szlachetności w morzu cichej nędzy
„ścierpi pogardę i zniewagę świata
krzywdy ciemięzcy obelgi dumnego
lekceważonej miłości męczarnie
odwłokę prawa butę władz i owe
upokorzenia które nieustannie
cichej zasługi stają się udziałem”
być albo nie być zbyt wielkie pytanie
na małe życie które nożem przetnie
alfons lubiący pohamletyzować
albo rozbije na dwoje jak głowę
pijany klient zło z góry wiadome
to jak uciekać kiedy jest za dobro
rozwaga która czyni nas tchórzami
pęta co ranka wyśnionym marzeniem
o życiu lekkim jak kuchenny garnek
z gazet dla kobiet które znacznie droższe
nie muszą pytać dawać odpowiedzi
szpetna Offelio nimfo rozjechana
legionem opon mokra krwista plamo
w krzyki asfaltu wtopiona jak żaba
umrzeć czy zasnąć śnić jest niebezpiecznie
za grzechy innych ktoś musi zapłacić
las ponad śpiesznym do miłości płatnej
tłumem kołysze w swym wnętrzu tragedię
bólu bez wycia najwyżej w poduszkę
kiedy usypia gdy inni usnęli
na łonach kobiet żon swoich kochanek
mając zwyczajną Offelii tragedię
Andrzej Talarek, 29 may 2011
“The fate of all mankind
is in the hands of fools”
Pamięci Tomka
Beksińskiego
Nie jestem pierwszym
z tysięcy którzy wątpili w sens pisania liryki
stojąc na krawężniku na moment przed
przetacza się po nas kolejny wiek dożyliśmy
może więcej nadziei na parapecie okien dla ptaków
mieliśmy więcej ziaren mogących skiełkować
biblijnie wydać plon czekaliśmy wśród nadziei ja
dożyliśmy biorąc słowa nowe za swoje
wypełnialiśmy ramy znaczeniami a rubryki danymi
starając się zobaczyć sens w niewytłumaczonym
kiedy okazało się że zalano nas gównem pustosłowia
zasypano piramidą reklamowych śmieci gwałcących
nasze uszy i oczy zaczęliśmy tracić kierunki
przywłaszczyciele władzy kasta mandarynów
posiadacze prawie wszystkiego prócz okruchów dla gawiedzi
za murami politycznej poprawności pławią się w mleku i szampanie
kopulując na jej oczach gwałcąc hotelowe pokojówki
bezkarnie kłamiąc o prawach człowieka dla siebie
w telewizyjnych porankach dla tych którzy chcieliby
jak oni podupczyć bezkarnie ich wyborcy nowego
wieku usamochodowiona tłuszcza pseudodemokracji
totalny grill gawiedzi bezrefleksyjnej jak asfalt
który jedynie ogniem można przekształcić w lawę
bezmyślność milionów internetowych małp serfujących
w poszukiwaniu równych sobie zadowolonych
„nie ma już rozrywek ani sensu życia”
chyba że sensem jest poszukiwanie rozrywki
„moda przyprawia o dreszcz grozy i obrzydzenia
gwoździe w nosie” u Szymborskiej w Schyłku wieku
marudzenie starej babci która nie rozumie czasu nagród nobla
serwowane na deser maluczkim
„opowieści z krypty przestały być zabawne (..)”
choć gawiedź rechoce pod dyktando klakierów nie rozumiejąc
„że żyjąc w trupiarni trudno być równie radosnym
jak Ziutek Słoneczko na plakacie pt: "Poranek naszej ojczyzny”
co pozostaje którym procesów myślowych
nie pożarł do reszty gazetowy bełkot
„spójrzmy (…) wstecz i wspomnijmy to
dla czego warto było żyć” i spróbujmy zmieniać
wróćmy do tego co było
jeśli to jeszcze możliwe
do prawd zawsze oczywistych
gdy nie wszyscy i wszędzie mają rację
bo wtedy nie ma jej żadna małpa
bo jeśli nie
„to nie pozostaje nic innego jak odwrócić się plecami (…)
i niczym Panurg odejść pierdnąwszy z wielkim wzburzeniem”
This is the end, beautiful friend
Cytaty użyte w wierszu pochodzą z pożegnalnego listu Tomka Beksińskiego, i chociaż czasem użyte są w nieco innych kontekście, niż to zrobił Autor, to wierzę, że ich Autor mi to wybaczy, spoglądając na moje pisanie z Nieba, bo przyświeca mi idea, którą pewnie poparłby.
Andrzej Talarek, 18 october 2010
nie krzyczeli ukrzyżuj go
bo już był ukrzyżowany i milczał
krzyczeli wybieramy Barabasza
a było ich pięć tysięcy
wzmocnionymi szaleństwem głosami
krzyczeli wypuść nam Barabasza
pośród śmiechów i drwin z tego który nie mówił
milczał namiestnik ziem nad bluźnierstwem
na kamieniu wypisał hołd dla mieszkańców tiberieum
kazał zawiesić chyłkiem
a tłum wciąż krzyczał wybieramy Barabasza
nie lubił trudnych decyzji przyzwyczajony do spokoju
jednak zbrodnia uszczuplenia godności ludu
wrogość wobec namiestnika pretendowanie do władzy
wzniecanie buntu były dowodami przeciwko
był za
wypuścił im Barabasza
zaśmierdziało
więc umył dłonie
krew już była
więc krwi nie było
ale czy dzieci nasze mogą spać spokojnie
kamień który po nim pozostał
ma numer katalogowy AE 1963, 00104
jego wymiary to 82 cm x 65 cm
jest to jedyne znalezisko archeologiczne wzmiankujące
namiestnika.
Andrzej Talarek, 11 august 2010
wyjechałem od siebie zwykłego
urzędnika codziennych przeznaczeń
i od życia sprawdzalnego w lustrze
wyjechałem aby móc zobaczyć
świat bez cienia codziennego życia
myśli moich u innych odbicia
kiedy nie są tak jak echo puste
bym odnalazł w nich siebie samego
uciekając od chorób kłopotów
nagle wszedłem w gabinety cieni
gdzie wyjmują zęby czarne kruche
gdzie daremnie czekać że się zmieni
czas na lżejszy kiedy zegar stary
ciąży bardziej niż nowe zegary
zapaść w ziemię jest najczęstszym ruchem
a czas kreśli ciężkie łzy pierrotów
wyjechałem od siebie na urlop
poza lustrem zgubić miałem żale
w świecie jasnym śnię sny czarnych kotów
Jabberwocka ni Alicji wcale
nie spotkałem a królik uparcie
zgagą wraca jak niedobre żarcie
i czas wracać do dawnych kłopotów
co czekają jak tłumy penelop
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0016absynt
24 november 2024
0015absynt
24 november 2024
2411wiesiek
23 november 2024
0012absynt
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek