Ponczillo

Ponczillo, 7 october 2011

Ohm. Warszawa.

Obserwujmy ten moment,
gdy jej nagie ciało
przemieni się w miedziany drut.

Po umieszczeniu gwoździa do trumny
w kontakcie elektrycznym,
rozbłysną światłem końcówki stóp.
Palce jej.
My poczujemy na sobie ciepło.
Jej.
Smród palonych włosów.
Jej.

Swoją energią mogłaby obdzielić
małe miasteczko wielkości Warszawy.

Napięcie Warszawy,
natężenie Warszawy.


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 3 october 2011

Żółć

To, że ciągle żyjemy,
zawdzięczamy matematyce, statystyce.
Rachunkowi prawdopodobieństwa,
że nie zachorujemy na raka
czy nie wpadniemy pod przejeżdżający samochód.
Taki szybki, czerwony. Gorzki.

Ten sam asfalt po którym poruszają się
potencjalni kaci,
może stać się rwącą rzeką.
Rzeką pokroju Amazonki,
z pływającymi wygłodniałymi anakondami.
Takimi szybkimi, w deseniach roztopionego bitumu.
Gorzkimi.

Uliczne krawężniki zapraszają serdecznie
do pontonów z gorzkiej gumy,
do pontonów ratunkowych.

Znajdujące się w nich,
a pochodzące z płuc,
powietrze pod wpływem wysokiej temperatury
spłonie w jednosekundowej eksplozji.
W atmosferze pozostanie goryczka.
Huk!
Szok?
Smak, po ...

Meandry smoły i wijących anakond
zaprowadzą bezpośrednio do
klonowo – dębowo – akacjowo - lipowego parku,
królestwa srających na biało
i gruchających rozkosznie ptaszków.
Jeden z nich, ten bez obrączki,
gruchnie jedno zdanie-klucz:

Wszystko co metabolizuje zabija,
tylko gołębie żyją bez żółci.


number of comments: 11 | rating: 9 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 29 september 2011

Fusy

Wywróżyć z fusów
ostatnią podróż i wypadek.
Wyhamować odpowiedź zgodną
z utrzymanym rytmem bijącego
serca,
w ostatnich sekundach.
Niełatwo miałaś kochana
pijąc gorzką herbatę
ułożyć sflaczałe ścinki listków
w czytelny piktogram
dla mnie,
kochanego przez ciebie herbatnika,
roztrzaskanego o twardą podłogę
w naszej małej wspólnej kuchni.
Kochanie, nie umyłaś filiżanki,
fusy.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 28 september 2011

Ludzie i myszy

Jestem mysim treserem.
Rozgryzam myszy.
Mysim treserem jestem, mysim.

Mysz numer jeden.
Skubała zębami miotłę pod którą się ukryła.
Obserwowałem mysie myśli.
Wrodzone reakcje obronne, strach,
zjadanie ręki, która żywi.
Zanotowałem.

Mysz numer dwa.
Zabłądziła w prostym labiryncie.
Nie pomogły odchody,
ślady pazurków na styropianowych ścinkach, gubiona sierść
ani wabik przy wyjściu.
Obserwowałem mysie myśli.
Strach i panika,
próba konstruktywnego myślenia,
ograniczona motoryka małego mózgu.
Zanotowałem.

Mysz numer trzy.
Przy wyjściu z łamigłówki umieściłem mysz i okruchy chleba,
które prowadziły do wnętrza labiryntu.
Nie wybrała wolności.
Obserwowałem mysie myśli.
Niezdecydowanie, głód wrażeń,
instynkt łowcy, hierarchia wartości nastawiona na "mieć".
Stałem się mysim Mojżeszem,
rozstąpiło się morze.
Brak reakcji.
Zanotowałem.

Jestem mysim treserem, mysim.
Wszędzie myszy,
nie wiem gdzie podziali się ludzie,
pełnowymiarowi.


number of comments: 21 | rating: 7 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 22 september 2011

Podróż za jeden uśmiech chomika.

Wydźwiękiem spleśniałej muzyki
pobudzam leniwe radio.
Słuchajcie nostalgicznego śpiewu syren,
a umrzecie w objęciach żon
pewnego niedzielnego słonecznego poranka.

Mijam te bałaganiarskie kawiarenki,
dobrze je znam. Oswojone małpy, zajebista kelnerka,
mała czarna, gruby złoty z bąbelkami,
kufle, szklanki, filiżanki,
mikrodawki cukru, niedomyte łyżeczki.
Hiena nie umyła.
Hiena żyje w brudzie.
Andżela jest hieną.

Poznaję wasze smutne twarze,
kapelusze w jodełkę.
Drogie panie w tanich futrach,
skanuję oczami wasze błyszczące jak psie jaja usta,
wysyłam do mózgu i komasuję w pamięć
wielkości pchły.

W zoologicznym przy rondzie chomikują chomiki,
kopią się rybki, żyrafy mieszkają w kalendarzu.
Kto ma sierść niech ucieka na środek ronda.
Twórzcie tam okręgi,
biegajcie dookoła. Jeśli zauważy was Bóg,
wyśle na ratunek UFO.
Nie lękajcie się domowe króliki, przegryzę kraty.
Nie spadnie mi przez to korona gdyż
przykręciłem ją do głowy śrubami.

Dotarłem do celu,
który nosił znamiona początku wędrówki.
Zatoczyłem koło,
czyli.


number of comments: 5 | rating: 5 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 20 september 2011

Edyta

W poniedziałek wstałem rano.
Umyłem twarz i zęby. Pojechałem do pracy.
Pracowałem.
Wróciłem z pracy i pomieszkiwałem.
Umyłem zęby, spoconą fałdę pod brzuchem i spocone pachy.
Poszedłem spać.

We wtorek wstałem rano.
Umyłem twarz i zęby. Pojechałem do pracy.
Pracowałem.
Wróciłem z pracy i pomieszkiwałem.
Umyłem zęby, spoconą fałdę pod brzuchem i spocone pachy.
Kochałem się z żoną. Poszedłem spać.

W środę wstałem rano.
Umyłem twarz i zęby. Pojechałem do pracy.
Poznałem Edytę. Próbowałem pracować.
Kiedy Edyta sięgnęła po segregator,
na białej bluzce odcięły się dwa ciemne pola.
To, że spociła się pod pachami, zbliżyło nas do siebie.
Wróciłem z pracy i pomieszkiwałem myśląc o Edycie.
Umyłem zęby, spoconą fałdę pod brzuchem i spocone pachy.
Poszedłem spać myśląc o Edycie.

W czwartek wstałem rano.
Umyłem twarz i zęby. Pojechałem do pracy.
Przywitałem się z Edytą. Próbowałem pracować.
Pożegnałem się z Edytą.
Wróciłem z pracy i pomieszkiwałem.
Umyłem zęby, spoconą fałdę pod brzuchem i spocone pachy.
Kochałem się z żoną. Może z Edytą?
Poszedłem spać.

W piątek wstałem rano.
Umyłem twarz i zęby. Pojechałem do pracy.
Przywitałem się z Edytą. Próbowałem pracować.
Pożegnałem się z Edytą.
Wróciłem z pracy i pomieszkiwałem.
Umyłem zęby, spoconą fałdę pod brzuchem i spocone pachy.
Obejrzałem "Zapach kobiety" z Pacino.
Poszedłem spać.

W sobotę wstałem później.
Pracowałem fizycznie na podwórku myśląc o Edycie.

W niedzielę odpoczywałem podobnie jak Bóg,
tyle że On stworzył świat, a ja poznałem Edytę.


number of comments: 8 | rating: 9 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 16 september 2011

Alamaaids. Elementarz śmiertelnie chorej

Ala ma kota,
kot ma AIDS.

Przyjaciel pogrzebany w pustym pudełku po butach
był tematem pobocznym na obrazie,
który namalowała Ala po raz ostatni
przed wyjazdem do hispicjum
dla niezwykłych śmiertelników.
Przyjaciel nieuwzględniony w sztuce
i wymazany mokrą szmatą z obrazu
przestaje być przyjacielem,
przestaje być.
Skoro kota nie stwierdzono,
co ma Ala?


number of comments: 16 | rating: 10 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 15 september 2011

Ja i moje zęby

Teraz trzymamy się razem,
spajają nas korzenie i zdrowe dziąsła.
Nie wiem czy są osadzone na tyle silnie,
żeby nie można było ich zjeść.
Nie miałem okazji sprawdzić,
przeszkadza język, który
podkładam gdy gryzę.
 
To sprawia, że jeszcze bardziej
chciałbym je skruszyć
i popić pucharem zwycięstwa,
zakończyć laurowym deserem.
 
Nie boję się ich utraty.
Wiem, że odda je mój Bóg.
On jest tysiącem mechanicznych nanopajączków.
Kiedy zamknę oczy z nieprzytomności,
nanoroboty odbudują kły krok po kroku
zalewając fundament korzenia
kostniwem i miazgą,
wykują zębinę, pokryją szkliwem,
zaleczą czarne dziury.
Oczyszczenie. Trucizna. Wypełnienie.
Mam w zębach truciznę.
Trucizna wypełnia czarne dziury.
Trucizna. Oczyszczenie. Wypełnienie.


number of comments: 13 | rating: 6 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 14 september 2011

Gdybyśmy wciąż rymowali

"Gdybam gdyby to nie było na niby
Gdyby, gdyby to nie było na niby
Gdyby świat cały
Obrósł w niebieskie migdały
Gdyby Magik był doskonały
Gdyby podziały gdzieś się podziały
Gdyby ryby głos też miały
Kaktusy na dłoniach by wyrastały
Gdyby po Ziemi stąpały ideały
Biały byłby czarny
A czarny biały
Indywidualnie na życzenie upały
Wciąż smakowały te same specjały
Minerały każdej skały
Szlachetne jak kryształy
A wszystkie kabały
To tylko kawały
Gdyby czyn był godny chwały
 
...Gdyby wrony nie krakały
Gdyby kozy nie skakały
Gdyby tak psy nie gryzły
Koty nie drapały
A komary nie wkurwiały
Gdyby dyskojeby tak się nie rzucały
Gdyby równiejsze z równymi równać chciały
 
...Gdyby u mnie na oknie stały
Kwiaty paproci i niebieskie migdały
Gdyby ich cechy się uzupełniały
 
...Gdyby cudowne sny się sprawdzały
...Gdyby problemy zmieniały się w banały
Gdyby z wszystkich treści morały wypływały
Gdyby partnerki partnerów swych kochały
Gdyby oczy nie płakały
A usta się wciąż śmiały
Gdyby powracały piękne chwile
I trwały
Gdyby lepsze czasy nastały
 
...Gdyby gazy nie wybuchały
A pożary nie wyniszczały
Gdyby wody nie zalewały
Kataklizmy nie istniały
Gdyby bratnie dusze się wspierały
I sobie ufały
Gdyby rymy tylko na wolno powstawały
Gdyby farby nie zaciekały
I na murze nie matowiały
Gdyby wielkie nominały
Każdą kieszeń oblężały
Na plakatach by widniały
Pfk inicjały
No a konfesjonały
By innowierców pochłaniały
 
Gdyby wszelkie bariery pozanikały
Gdyby żadne serduszka nie pękały
Gdyby kary winnych spotykały
Gdyby każdy był wyrozumiały"
 
               Magik, Fokus, Rahim
                        *Paktofonika*
 
Świat "gdyby" zamknąłem
w pustym słoiku po miodzie,
żeruję nad nim jak pszczoła
ale nigdy mnie nie zaspokoi.
 
Zanim wypowiem "gdyby"
pomyślę czy nie zgrzeszyłem sam
przeciwko sobie
kierując sprawy na niewłaściwy tor.
 
Codziennie, począwszy od poranka
życie "gdyby" zamykam w dyby,
co by było gdybyśmy wciąż rymowali "gdyby".


number of comments: 10 | rating: 7 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 13 september 2011

Zdrowaś Maryjo

Zdrowaś Maryjo?
Łaski pełna?

Czasami jednak się zastanawiam,
wątpię.
Nie wiem czy zobaczę Cię w matrixie,
tak jak kiedyś na proporczykach
w PKS-ach relacji Łódź-Gdańsk.
W niebieskim dużym fiacie dziadka.
Gdy po mieście pielgrzymował
święty obraz, a ja
zamknąłem powieki
wieczorem po duszącym kadzidle
Twojej wszechobecności.

Chciałbym wspiąć się
i przytulić do Ciebie
gdy dotykasz nagimi stopami
globu ziemi.
Mogłaś wtedy pomóc
trzymając za ogon zdeptanego węża,
symbol szatana,
wspiąłbym się po nim do Ciebie
i dotknął gorejącego miłością
trójwymiarowego serca.

Mogłaś nią obdarować,
mnie sługę.
Pan z Tobą.


number of comments: 11 | rating: 6 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 12 september 2011

Zły Roman

Pod podłogą mieszka zło.
Ma na imię Roman.
Miewa się dobrze.

Pod podłogą mieszka Roman,
wcielenie zła.
Doskonały przykład głowy rodziny
-twardego faceta któremu
"kobita nie będzie rządziła".

Roman ma też syna i córkę.
Ona ma fajne nogi
i ładnie się ubiera
na co dzień.
On jest jeszcze ministrantem.
Ciekawi mnie, więc patrzę
jak wychodzą rano do szkoły
i wracają do domu wieczorem
na film jednego aktora.
Wierzę, że szukają byle jakiego zajęcia
żeby nie siedzieć w domu.
Widywano ich w parku,
w kafejce lub na automatach,
na placu przed pomnikiem,
na górce przy topolach,
na boisku przy torze,
"Pod Papugami".
Zawsze razem i tylko we dwoje.

Żona Romka kupiła święty spokój
za skazujący wyrok więzienia
i rodzinę zastępczą dla dzieci.
Sprawiedliwość po stronie słabych.

Teraz,
w trzeciej alei za pomnikiem - krzyżem
spoczywa zło.
Ma na imię Roman.
Miewa się źle.
Pewnie mu głupio,
że został pokonany przez "kobitę".

Na śmierdzącym śmietniku
zza niebieskiego worka
wygląda Roman
ze ślubnego zdjęcia w ramce.


number of comments: 11 | rating: 9 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 9 september 2011

Ostatni raz

Sumienie bywa gładkie
jak świeżo cyklinowany parkiet,
tylko gdy w powietrzu za dużo wilgoci
odkleja się klepka piąta
na prawo od zimnego latem kaloryfera
dwa kroki od zapchanego zimą barku,
w którym rządzi spiritus kaktus
czyli tequila.

Zaprzysięgam, że piłem po raz ostatni
z policjantami
ze strażakami
z murarzami pijałem najczęściej
z artystami nigdy.
Może z wyjątkiem Chopina.
Był tak mały, że siadał na stole.
Artyści mają coś z murarzy,
murarze są artystami?
Cóż,
czym żyjesz za to pijesz.
Ważniejsza jest magia słów
czy słowa magiczne?

Pewnie to wina środowiska,
zepsutej przez burzę komunii świętej,
zwietrzałej oranżady bez kapsli,
konsekwencji szkolnych wagarów,
może.
Obawiam się skutków bezstresowej nietrzeźwości
ale bardziej negatywnych następstw
bezstresowego wychowania w trzeźwości.

Ostatni raz
zlizuję z kciuka cytrynę,
przegryzam sól
dziewięć
dziewięć
jedenaście.


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 9 september 2011

Kupidyn się spuścił

Kiedy doszedłem zaczął padać deszcz.
To Kupidyn się spuścił
podglądając nas.
Kraśniał.
Kraśnieliśmy.

Na zimnej szybie
połączył nasze zdyszane oddechy
i swoje szczytowanie.
Po ostatnim pocałunku
zakreślę na niej znak
przebitego strzałą serca.


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 8 september 2011

Róża

Róże przy rurze oplatają ją,
chciałbym je zerwać
ale nie ma szans.
Zabiję w sobie strach,
rozbudzę odwagę
lecz zamiary wobec Ciebie
tylko róży zdradzę.

Róża przy rurze, oplata ją
podaruję nowe życie
odcinając ją.

Róża przy murze rzeźbi tynk,
na czarno-białej fotografii
przed ścianą
ty.

Róża przy murze nadaje ton,
zrobię z niej smyczek
wyginając ją.
Zagram na skrzypcach płynne legato
rozpalę staccato
rozmażę spiccato.

Naga róża u twych drzwi rumieni się,
jeśli na mnie czekasz
otwórz je.

Róża w kałuży zadeptałem ją,
mnie nie przepraszaj,
zaopiekuj się nią.


number of comments: 31 | rating: 8 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 7 september 2011

Aż tyle tylko

Wydobyć
kupić
przywieźć
spalić
rozsypać popiół,
tyle z węgla.

Zostawić ślad na papierze
kupić
sprzedać
uśmiechać się głupio
zarobić
wydać
dostać garb, skoliozę,
tyle z roboty.

Założyć
pochodzić
zdjąć
wyprać
znaleźć "dychę" zgwałconą
zapiąć rozporek,
tyle ze znoszonych spodni.

Narodzić się
zjeść
wydalić
„pośmierdzieć”
napisać
pogadać
pobrykać
pokochać
dać życie
zbudować dom albo przystawkę
wyspać się
umrzeć,
tyle z życia.


number of comments: 11 | rating: 9 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 6 september 2011

Gliniany Dziadek

Ulepiono mnie z mokrej gliny.
Płacząc tracę czerwoną wilgoć,
żyły zmieniają się w strużki piachu,
kamienieje serce.
Przy lekkim wietrze ił zasypuje oczy,
zapycha uszy. Sypko
stałem się ślepy i głuchy,
umarłbym na suchoty
jak ta złamana brzózka w moim ogrodzie,
która na jedną noc
straciła kontakt z korzeniami.

Uratował nas Kochany Gliniany Dziadek
radząc wyprostować i otulić cienki pień
kilkucentymetrową warstwą mokrej gliny,
owinąć wszystko nikomu niepotrzebnym
skrawkiem bawełnianej szmatki.

Dziś brzoza przerasta wysokość dachów,
Kochany Gliniany Dziadek miesza się z gliną.
Staram się nasiąkać minerałami.


number of comments: 16 | rating: 9 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 5 september 2011

Lubię

Lubię to!
chociaż nie mam konta na fejzbuku
moje roczniki zbierały naklejki z kukuruku

w dobie zbieractwa obcych tożsamości
wciąż na nowo odkrywam
moje kochanie jak wtedy wafelki
kukuruku
czasami wkurwiasz
powtarzasz tą samą naklejkę
po raz piąty
za szóstym cieszysz nowością

takiej słodkiej ciebie jeszcze nie miałem

lubię to
gdy zanurzasz schłodzone winogrona
w gorącej czekoladzie
żeberka mandarynek
serca truskawki
nagie talarki banana
mini wafelki przekładańce
upaćkane czekoladą palce
oblizuję od tyłu
przez twoje prawe ramię

budzimy się
z posmakiem śladów czekolady
w kącikach ust
na powiekach i policzkach
szyi
brzuchu biodrach
łonie

nisko
niżej
jeszcze raz.


number of comments: 16 | rating: 12 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 2 september 2011

Fuckin' Santa Chudy Grubas

Po pierwsze wchodził przez drzwi
nie przez komin jak kłamali

po drugie wyrwał nóżkę plastikowej lalce
po czym wypił z niej setkę Gorbatschowa
chudy grubas
alkoholik z watą pod zasmarkanym nosem

po trzecie puścił bąka w czerwoną satynową poduszeczkę świąteczną
„ups”
twierdząc że to tłumik
chudy grubas
"Cicha noc"
śmierdzący wieczór
wigilijny terror

po czwarte nie pierdolta że był prawdziwy
bo ciotka Teresa tylko wygląda jak chłop
od pasa w górę
chudy grubas
SantaTrans

po piąte dziesiąte dwudzieste dziewiąte
i przedostatnie
mama prosiła żebym nie bluźnił w świątecznych życzeniach
w formie wierszy
bo nie po to się uczyłem
żebym chodził w podartych spodniach i skarpetkach
i że dzieci nie mogą sobie poczytać wierszydeł
albowiem zakładając
bluzgać nauczą się już w przedszkolu
od niegrzecznych dzieci
synków i córek udawanych świętych

po czterdzieste pierwsze
nie Mikuś ale
pumeks czyni cuda

basta.


number of comments: 13 | rating: 9 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 1 september 2011

Anons w gazecie o głupim tytule

Chętnie poznam
czystą zadbaną ale nie wydmuchaną
bez przesady
sam jestem czysty zadbany
dmuchałem tylko zdrowe arystokratki
w teatralnych foyer po wstępnych grach erotykach  
poniżej osiemnastu nastolatki
przytulcie tatę bądźcie grzeczne
pozostańcie w domach
lub jak mówił Kwaśniewski „…nie idźcie tą drogą.”
ostatnio i tak słabo mi płacą
but i am solidny uczciwy uczuciowy und romantisch
znam języki ognia w kilku odmianach
więc często zieję na widok wzmianki o pożarze w kamienicy
w wolnych chwilach „paletuję niezpaletowane” palety drewnianych kolorów
naprawiam taborety
połamane grubym dupskiem fałszującego pianisty
nie jestem typem onanisty
wolę żywe mięso bez potliwego naskórka
ręce są od tułowia i ramion
nigdy
nie porządkuję biurka gdyż męczy mnie skuwanie ubitego pięściami śniegu

w celu bliższej znajomości
w znajomości bliższej celu
bliższej znajomości w 

celu zakochania zadzwoń i przemów do mojego czynnego ucha
nie odpowiadam na parafialne sms-y
choć
ogólnie bywam boski
zapytaj mojego brata
-Jezusa.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 31 august 2011

Szumi, nie szumi

Rewelacja stary
hektary odłogów i skoszonych lasów sprzedają się znakomicie
chociaż
pomimo
"nie sprzedawej na razie,
zimia zawsze w cenie"
mawiał wujek ze strony mamy ciotecznego brata szwagra teść

on zimi nie sprzedał
umarł na polu z zębami w zimi
nie spalili
pochowali go w zimi

zostawił popyt na zimię
jak na sanki zimą
co z jego zakorzenionej mądrości
skoro starego drzewa się nie przesadza
tylko wycina

może być żal
długich gwoździ wbitych w pień służących dzieciakom jako drabinka
bezdomnych wiewiórek
głodnych dzięciołów
mrówek, pszczółek, os, szerszeni w koronie
kieszeni pustych bez żołędzi
nieodczuwalnego braku tlenu w atmosferze
żal
tej grubej spękanej kory
głębokich na pół palca zmarszczek

zmarszczki są oznaką zużycia
a wyrastającym z nosa włosem wkraczamy w dojrzałość
pełną odpowiedzialność za podjęte decyzje
bez względu na to jakie głupie by nie były

teraz jedźmy na tartak
poniekąd cmentarzysko starych i chorych
zbudujemy domek na drzewie
bez drzewa
pniem na trocinach.


number of comments: 3 | rating: 6 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 31 august 2011

Pamięć fotograficzna

Portretował niczym Lawrence
siedzącą na brzegu szpitalnego łóżka
Królową Następną,
lekarz prorokował
zbliżającą się abdykacje.
 
Wpatrzona w tył obsadzonej sztalugi
bawiła się różańcem
jak z najlepszym i jedynym przyjacielem.
Porządkowała paciorki swojej pamięci
jeden po drugim,
łańcuszkiem szczęścia.
 
Choćby nie wiadomo jak obco
wyglądał malarz na oddziale interna
i tak reszta sali miała ten cały cyrk
głęboko w wolnym zakamarku ciała
obok tego zajętego cewnikiem.
Rodzinne albumy oglądają
chronologicznie,
śpiąc.
 
Lepiej zaprosić fotografa,
uporałby się ze sztuką utrwalania
ostatnich dni
w chwili odsłonięcia migawki.
Błysk flesza na dwie sekundy rozświetliłby
ten smutny pokój.
 
Gdyby tak reszta sali mogła, chciała mówić
i pozować.
Wolałaby oglądać zdjęcia.
W przeciwieństwie do płótna
papier fotograficzny jest śliski,
bardziej gładki
i szybciej spływają po nim łzy.
Po chwili znikają bez śladu.


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 29 august 2011

Weselny klimat czyli 30 stopni w cieniu, kundle spod remizy gryzą się o cień

"Weselny klimat - tak się zaczyna,
jest biały welon, a w nim dziewczyna.
Strumienie wódki i trochę wina,
zarżnięta świnia
i ten tłusty bit."

To Ada Krawczyk śpiewała z płyty
w przerwie na flaki
prawa stopa sama w sobie
zaczęła tupać zostawiając piętę
przy podłodze dla równowagi z lewą

i nie szło nad nią zapanować
w ten cholerny upał
na zewnątrz wyły psy

a dałbym głowę z jabłkiem w zębach
że zostałem jednym z wielu
cichych zdrajców "antydiscopolowych"
zakochanych w piosence
która na samochodowym odtwarzaczu
obok "Pidżama Porno"
karmić będzie
mój muzyczny smak

chyba jednak ciut wypaczony

jeśli znowu mnie zaskoczy
wypadnie z głośnika
ten tłusty bit
złapię go i zjem
przed wyjącym psem.


number of comments: 2 | rating: 1 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 26 august 2011

Ktokolwiek widział ten wie

Kochanie gdzie jesteś!

nie nienawidzimy się już trzeci tydzień
wiemy
lubiłaś spacery nad torami
zastygać woskiem na wiadukcie
wiemy
teraz ciebie tam nie ma
gdzieś stoisz
odpoczywasz

broń Boże nie wchodź na tory
możesz stracić głowę dla maszynisty
jak to zrobiłaś dla tego artysty
z sąsiedniego osiedla

nie umieraj nam z miłości

wiemy
musisz wrócić
przecież
nie zamknęłaś na kluczyk tej ręcznie rzeźbionej
komody z twoimi skarbami w środku.


number of comments: 7 | rating: 8 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 26 august 2011

non - profit

Z małą pomocą
równie małych półdzikich futerkowych
co to wpieprzają suche siano i ziarno
zrozumiałem międzyplanetarną filozofię
nienapompowanej dętki i krzywych „śprych”
w rowerze mojej najbliższej lokatorki - po rodzinie

ona sama twierdzi że też nigdy ich nie lubiła
i dawno już spała jak w krótkich momentach
mąż zdobywał posłane łóżko z gracją Godzilli demolującej Tokio

lubiłem oglądać ten rytuał
między innymi dlatego i z przyzwyczajenia
pozwoliłem szarakom oddychać
choć jak na jawie śniłem
jak podpalam sianko w pyskach
z pretensjonalnym wyrazem - twarzy?
po ich wystygnięciu karmiłem osmolone gęby
spaghetti z moich żył w sosie pomidorowym z oliwkami
a żadna z much nie była w stanie dogonić zajączków
puszczanych lusterkiem na ścianie

dzisiaj nie wiem dlaczego tamtej zimy
podeszwy kleiły się do asfaltu przy plus dwóch
a Godzilla przestał je karmić w grudniu
ja natomiast
chętnie umrę w miesiącu letnim
będzie lepiej dla robaków i ponurych grabarzy
nie będą musieli kuć kilofem
zamarzniętej ziemi.


number of comments: 4 | rating: 0 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 25 august 2011

Black&White

Czarne jest białe
białe jest czarne
białe jest białe
czarne jest z krwi i kiszek
martwych stworzeń boskich
uznawane za padlinę
którą żywi się polska biedota
ma tylko swoje pięć minut
na weselnym wiejskim stole

jedynie prawdziwi patrioci czują się zawiedzeni
że po śmierci Prezydenta
najpopularniejszą w Polsce parą bliźniąt
stali się bracia Mroczek.


number of comments: 2 | rating: 1 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 24 august 2011

Zgwałcone pióro

Zgwałcone nic nie napisze
brutalnie zerżnięte analnie
gniewa się i droczy
wygiętą stalówką pokaże ci "fuck"
potrząśnij nerwowo
śliskimi wybroczynami niebieskiego spazmu
pokryje palce tuszem
możesz nimi wymalować na twarzy
barwy wojenne
powieki i policzki
na kurewsko
liryczna szmato.


number of comments: 5 | rating: 2 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 23 august 2011

Obiecałaś

Drewniane szydełko
oplatane w roztańczonych palcach
ochrzczone ikoną miłości
jeżeli zdążę
przykleję je do szarego tła
zamknę w srebrnej ramce
powieszę nad marmurowym kominkiem
grzejącym długie mroźne zimy
w grudniowe wieczory
dziergałaś nim sweter w jodełkę
nadal przytula do ciebie choć
dziurawy pod pachą znoszony z wdzięczności
kochania
wybrakowany bynajmniej nie z niedbałości wykonania
słabej włóczki
raczej od zdejmowania przed snem
od zakładania rankiem

obiecałaś nie naprawiać
niech umiera ze starości
obiecałaś nie płakać
nad złamanym szydełkiem.


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 22 august 2011

Moje stopy nie są moje

Przysięgam
one żyją własnym życiem
same prowadzą z kościoła
do gwarnego baru
rosół pozostaje nie przyprawiony
pusty czysty półmisek
czeka do osiemnastej
ksiądz pobłogosławił mnie o trzynastej
wtedy to pękła suma

kiedy wrócę
wyślę polecony do Świętego Piotrka
z gorącą prośbą płynącą ze szczerej modlitwy:

wykręćcie nie moje stopy w kierunku południowym
przeciwnie do ruchu wskazówek
w tył
wtedy na pewno trafię z powrotem
z knajpy do Boga.


number of comments: 7 | rating: 5 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 18 august 2011

Krótko

Można wyruchać kogoś "bez mydła"
ktoś wyrucha cię z pieniędzy
zostaniesz wyruchany grając w karty
jeżeli jesteś złodziejem możesz wyruchać policje

Rosjanie Niemcy i Amerykanie to najwięksi jebacy
wyruchali Polskę z gazociągiem
ci ostatni z wizami
ZUS będzie nas ruchał namiętnie i z pasją
do samej emerytury
nawet gaz łupkowy próbował nas wyruchać
mamy więc prawo czuć się ruchanymi
w perspektywie długofalowej

fakt faktem
w porównaniu z innymi
TO ruchanie trwa bardzo krótko.


number of comments: 9 | rating: 4 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 18 august 2011

Gruby fuj nazwał mnie chrajerem

Przygasał jak świeca
którą stawialiśmy z babcią na parapecie
obok figurki Matki Boskiej w czasie burzy
po każdym ciosie
robił się mniejszy
by w końcu stać się robakiem
którego można zgnieść i opluć
płomień świecy dygotał od przeciągu
nieszczelnego drewnianego okna
on truchlał i drętwiał
od początku przegrywał
z własną fizjologią neurologią
apetytem na podroby
po ostatnim gongu
z tornistra wyleciały wszystkie kredki
a poszło o głupią bułkę z pasztetem
czerwone twarze porównałbym
do rozgrzanego mięśnia sercowego.


number of comments: 9 | rating: 5 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 17 august 2011

Niedoczekanie

mimowolnie wyczekuję resztek oddania
ze spojrzenia zbitego psa
pozostać nagim i niezauważonym?
po wytarciu czystych butów
próbuję zniknąć, zostawić w korytarzu
zapach porannej toalety
z mojej szyi
ty doganiasz kilometry
nerwowym telefonem, odciskami papilarnymi
klawiatury na moim spoconym karku
dotykasz na odległość za zwykłe
przepraszam


number of comments: 3 | rating: 3 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 17 august 2011

Koń polski

A znacie to, jak:

Wchodzi koń bo baru i siada przy ladzie
zakładając nogę na nogę.
W prawym przednim kopycie tkwi papieros,
barman go przypala, koń się zaciąga
dmucha facetowi w twarz po czym
zamawia piwo z sokiem plus frytki z ketchupem.
Bufetowy wachluje dłonią dym sprzed nosa i się dziwi:
 - Nie wiedziałem, że konie piją piwo i lubią frytki.
 - Ja też. Odrzekł. Ale mam dość ciągania pługa,
   żarcia suchego siana i picia wody ze studni.
   Marzę by zrobić coś szalonego, spontanicznego
   coś czego nikt nie spodziewałby się po koniu.
W tym samym czasie przed barem
pojawia się jakiś gość, krzyczący:
 - Siwy do auta! Jedziemy!
Zwierzak gasząc papierosa dopił ostatni łyk piwa
i pożalił się kompanowi:
 - Lecę, stary od rana pijany łazi,
   a ja znowu za kierowcę robię.

Barman przeżuwając świtek siana stwierdził;
 - Strajki włożyć między bajki,
   koń od roboty jak od spijania "mamroty".


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 16 august 2011

Czarne kotyliony

Uformowane sklejane hurtowo
zamówione na sobotni wieczór
to wesele spłodził szatan

swój uformowałem skleiłem
detalicznie w pojedynkę sam
w piątkowy wieczór
tą bibułę dał mi szatan

gdy po północy puściły zaczepy
a kotyliony uderzyły w parkiet
poczułem
te agrafki przypiął szatan

jednym z nich przyozdobiono
białą suknie pani młodej
tą uszył sam Bóg

przypadkiem na dnie popielniczki
w przedsionku piekła odgrzebałem wizytówkę
- Paweł Szatan -
organizacja wesel, imprez okolicznościowych.


number of comments: 6 | rating: 4 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 12 august 2011

Antygrawitacja, znikam w papierosowym dymie

Nocą zielone światła przybliżały małomówne fasady
w dzielnicy wielkookich kabaretek
papuzich peruk z kanekalonu
smugą językiem
w oczy szczypał dym z szarego Westa
pojawiły się łzy pechowo
akurat zatrzymałem auto przy jednej z wielu
wolnych ze łzami w oczach
wzbudziłem w niej litość
może pogardę, wewnętrzny pusty śmiech
nieśmiałość krokową wilgoć miętowym oddechem
z wyrzeźbionych papierosem ust opluło mnie pytanie
czy chciałbym zniknąć i
skosztować życia w słonecznej Kalifornii
wylecieć jutrzejszym porannym rejsem
zostawić w rynsztoku kamień z serca
oddać dziurawe spodnie dom i samochód
przytulić i zabrać tylko jedną rzecz
bez walizki bez żalu
w jutowym worku,
chętnie na zawsze
oderwałbym ciało od ziemi
powstrzymuje strach przed lataniem.


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 11 august 2011

in memorial: John Holmes. Wersja mini

leżąc naga w łóżku zapytałaś mnie
    -co ja na to-
gdybyś powiększyła swoje piersi
odparłem bez zastanowienia
że musiałbym też sobie coś powiększyć
i składać to coś na pół przed schowaniem w gacie
jest mnóstwo sposobów na powiększanie
"części niesfornych"
pełno reklam na skrzynce
w sumie
od zawsze
marzyłem o aktorstwie
i mógłbym grać w filmach pokroju Johna Holmesa
nie było aktorki
która nie chciała
nie było aktora
który odmówił zaszczytu
pracy z Johnem w latach jego świetności
zatykał usta sceptycznym kobietom
zawstydzał kolegów z branży
kunszt aktorski mierzony w dziesiątkach centymetrów

gdyby tylko mój filmowy talent
stał się porównywalny wielkością z talentem Johna
m u s i a ł a b y ś powiększyć swoje cycki

póki co
pozostańmy nadzy w wersji mini


number of comments: 10 | rating: 8 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 10 august 2011

Miłość od pierwszego kieliszka

Całuję szklane usta
są zimne bez życia
smakują nie konieczne dobrze
jakbym tego chciał żeby
rozchylały nogi same
po miesiącach ostrego treningu
jednak
one ciągle się zmieniają
na bieżąco świeże szybko znikają z metalowego stołu
gdzie zostawiają odcisk naskórka
cięższą część zapachu
i nigdy nie byłem pewien czy
są wystarczająco zimne by
zaryzykować cudowne przebudzenie
i otrzymać rozgrzeszenie
na nic nie liczę
przejmuję ich chłód czując zastygnięte
sine wargi
bezwstydnie patrzę na zamknięte powieki
degradując się do stopnia potępionego pachołka
odchylam głowę w tył żeby utrwalić niepamięć
lecz nie rozważam odwrotu ucieczki
są bezbronne więc nie odmówią
nie powiedzą też "kocham"
kieliszki nie mówią.


number of comments: 8 | rating: 4 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 9 august 2011

Kill Cat vol.1. Złodziej misek

Wyliniały obcy „sierściuch”
wyjada mojemu z miski
sika na drzwi
i do butów

jego właściciela,
jeśli takowy istnieje,
nie znam ale chętnie poznam
skoro
mózg człowieka jest większy od mózgu kota
powinien mieć nad zwierzakiem kontrolę

gdybym ja
po kolacji u sąsiadów
nasikał do zlewozmywaka w kuchni
albo kosza na śmieci
na pewno nie byliby zachwyceni

na domiar złego
rankiem na schodach
znajduję kłęby kłaków
czyli futrzaki walczą o miskę
czyli mój kot kuleje

martwię się o niego,
nie rozumie, kiedy
tłumaczę jak należy się bronić,
że powinien zastosować dźwignię tylnymi łapami
gdy przeciwnik prowadzi do parteru,
gryźć i nie panikować czując krew na kłach

ale jak humanitarnie pozbyć się tamtego intruza?
jak ocalić drzwi, buty
własnego kota
bez rozlewu krwi
ażebym czyste sumienie
miał
miau.


number of comments: 20 | rating: 7 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 8 august 2011

Frytki z ketchupem, raz

"Żył lat trzydzieści dwa
Zginął śmiercią tragiczną"

winno być
dwadzieścia trzy

kamieniarz był wypity
przepraszał, poprawi po niedzieli
posraniec rutyniarz

nieświadomie zabawił się w Boga
prezentując dziewięć lat życia więcej
na jedną sekundę
wskrzesił cmentarny optymizm
dał impuls wyobraźni
co by było gdyby

przy poprawnym, na wpół pękniętym,
kamiennym sercu
uśmiechała się w myślach matka
dwudziestotrzylatka.


number of comments: 7 | rating: 10 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 5 august 2011

Operacja na otwartym oku przez odbyt

Muzyka z głośnika
próbuję się nie zakochać
a banda oszołomów z mojego miasta
wytyka mnie palcami

to pośrednio dzięki nim
straciłem dla niej lewe oko
bezpośrednio
przez pogmatwane długie rzęsy
one nakłoniły mnie do grzechu
zboczenia z bezpiecznej ścieżki
na niepewny skrót życiowo-myślowy
skazany na szkorbut
próbowałem wyjąć oko scyzorykiem
aby ocalić pozostałe członki ciała
i resztę starego
przygasłego nieco uczucia, na przekór
choć nie planowałem szukać
znalazłem jej zapach
w bukiecie innych
niemniej pięknych i dużo brzydszych

nie mówię prawdy i szukam dalej
zdrowym okiem pół biedy
co z tego że,
wszystkie kłamstwa wychodzą bokiem
a brudy tyłem.


number of comments: 5 | rating: 9 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 4 august 2011

Od kuchni do sypialni

Od kiedy nosze kolorowe podkoszulki
zastanawiam się co bywa miarą miłości

mierzyć ją codziennością
wyprasowanymi ciuchami
zmywanymi garami bez pomocy automatu
myciem kibla
obcinaniem zawiniętych paznokci
ścieraniem pięt gdy przeszkadza brzuch
rzeką przekleństw na wysokie rachunki
przyniesioną do łóżka aspiryną
świątecznymi upominkami
zjadanymi razem śniadaniami, obiadokolacjami
cichymi dniami
samotniami tęsknotami
głuchymi przeciągami od kuchni do sypialni

czy mierzyć miłość na pocałunki
orgazmy
albo lizanym francuzem
długością, grubością, głębokością
wielkością biustu
ilością urodzonych dzieci

nie wiem
kiedyś odpowiem.


number of comments: 6 | rating: 5 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 3 august 2011

W ślepej kuchni cioci Ady

W ślepej kuchni cioci Ady
talerzyki zdobią ściany,
łowickie
akcenty napawają optymizmem
tłem dla gościa na niedzielny rosół.

W ślepej kuchni cioci Ady
pająk wisi żyrandolem,
kot między wąsem liże nos
z zapachem ciocinej naftaliny.

W ślepej kuchni cioci Ady
niedopita półlitrówka
dominantą na makiecie stołu
góruje nad rondelkiem z kaszą kuskus,
popielnicą pełną filtrów
ze śladami szminki.

W ślepej kuchni cioci Ady
wieczór umarł na drewnianej podłodze,
odliczanie
na karteczkach z numerami poszlak,
gdzie z numerem jeden najważniejszy
strupiały nóż kuchenny
z odciskami palców
przyjaciela domu.


number of comments: 4 | rating: 3 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 2 august 2011

Żyjemy zbyt szybko

a na starość zgnuśniejemy
stracimy wszystkie zęby
będziemy jedli tylko rozgotowany kalafior
zaciągniemy dolną wargę na nos
pokryjemy się popiołem z węglowego pieca
przejdziemy dymem z klinkierowego komina,
popuszczonym moczem
czas wyryje na twarzy mapę życia
wątroba wspomni alkohol
kręgosłup - żonę niesioną przez próg
oczy - wypłakane łzy
usta - rozdane pocałunki
zawodna pamięć - wakacje w Augustowie
i "Beatę z Albatrosa"
język wypowie mimowolnie:
 "kurwa, jak tam było pięknie"

wspomnienie młodości przyniosą
utulone w ramionach wnuki.


number of comments: 16 | rating: 7 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 1 august 2011

Jeden z wielu. Zapamiętany

Kolejny w spisie z ulicy listopadowej
na drewnianym poddaszu dużej kamienicy

leżąc nieruchomo na tapczanie przyznał,
że pije denaturat
a na pytania odpowie za niego kolega
też alkoholik
tyle że różowiutki
nie wiedziałem, że „denaturczycy” mają skórę koloru szarego
a w mieszkaniu pełnym niedojedzonego żarcia
pustych butelek
fizjologicznego smrodu i przenikliwego zapaszku dętki
może być tak mało much
pewnie nie lubią wysterylizowanego alkoholem powietrza

na pewno był nieogolony i posikany
ale nie pamiętam w jakim stanie pozostał jego wystający język

dane spisałem z odnalezionego po około pół godzinie
dowodu osobistego

imiona rodziców: Kazimierz Stanisława
kolor oczu: niebieskie

jakieś dwa lata po spisie
widywałem faceta na mieście
chodził powolnym, kowbojskim krokiem
zawsze sam
wtedy jeszcze żył i właśnie tym mnie zaskakiwał.


number of comments: 22 | rating: 8 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 29 july 2011

C.entralny I.nstytut P.rac A.bstrakcyjnych

Po koszmarze ubiegłej nocy mam uraz

Centralny
Instytut
Prac
Abstrakcyjnych

w skrócie CIPA

przyśnił się po zanurkowaniu
w nową, wyprasowaną pościel z kory
oscylował w obrębie portu Karlskrona
lecz nie dogoniłem promu jadąc na desce sedesowej
pod prąd - popłynąłem wpław
kiedy Instytut przywitał mnie
wywiniętą boczną wargą
zasalutowałem, pokazał owrzodziały jęzor
więc oddałem honory, tupiąc
przydepnąłem zagubione zaproszenie
do CIPA,
której wnętrza zdobiły żylaste freski,
a półnagie obrazy uzupełniały ociekające wodą
różowe ściany łącząc je z podłogą
tworzyły zakorzenione wąwozy bez wyjścia
na cholernie zarośnięty chwastem dziedziniec,
za moimi placami,
pośrodku którego stróżował Jorgen
ze stopami opartymi na beznogim stole
wpatrywał oczy w czarno-biały film
o III wojnie plemnikowej

wychodząc z CIPA
nie myślałem o rychłym powrocie
tej nocy zasnąłem po raz drugi.


number of comments: 7 | rating: 3 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 28 july 2011

Tyłek w spandexie

Wiatr przywiał nad Bałtyk
plagę ziemniaczano - frytkowej stonki
w postaci wszelkiej maści
turystów, kuracjuszy

nadbałtycka stonka,
jak każdy żywy organizm,
pozostawia po sobie odchody
tutaj w postaci plastików po piwie,
niezliczonej ilości petów na plaży,
zużytych kondomów,
śmieci na mieście
oraz oburzenia za drogi kibel -
"dwa zyle to skandal"
dlatego leją na wydmach
na stopy w klapkach

jedynie urlopowicze bogatsi
świecą dupami w spandexie
na hotelowym basenie
przy drink-barze z bambusa


number of comments: 15 | rating: 2 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 28 july 2011

K.O.

Trudno powiedzieć - kocham,
kiedy brak odwagi
by nie zostać życiową pierdołą
czekając na okruchy współczucia
a szczerząc kły przed samym sobą, patrzeć
w rutynowo niedomyte lustro
późnymi wieczorami
małą miarką odliczać zmarnowane okazje
bycia świadkiem prostowania naturalnych loków

przyjemne uczucie - to spotkanie po latach,
gdy po zamknięciu albumu wiotczeją mięśnie
nadal w bezruchu
uparcie ugniatana i nudna historia osobistej porażki
opowiadana bez poklasku

życie nadzieją męczy, więc
kiedyś na pewno
otworzę serce na północną ulicę
i będzie to więcej niż zauroczenie


number of comments: 7 | rating: 2 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 15 july 2011

Rewers

Ślimak winniczek jest bez smaku
jedzony na surowo bez muszelki
łaskocze język
czułki zostają między zębami
odbija się wodą ze stawu
czuć na podniebieniu historie
„przepełzanych” trawników, murów

a gdyby zadziałał rewers
zjadłbym winniczka bez muszelki
ugotowanego na wolnym ogniu
przesmażonego z odrobiną cebulki i czosnku
goździkami, imbirem i białym winem
koniecznie z liściem laurowym
pewnie byłaby dokładka

ten sam ślimak smakuje inaczej,
więc nie ważne co zjem - liczy się dobry przepis
rewers nie istnieje


number of comments: 5 | rating: 2 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 15 july 2011

Po omacku

Sowie oczy wyznaczają drogę
ciepły deszcz zmywa z dębowych liści kurz
i groźne dla tyłka robactwo
młode akacje dają kamuflaż,
namiastkę łazienkowej intymności

kocham przyrodę,
pomaga gdy w długiej trasie nie napotykam
przydrożnego kibla
a jelita błagają o litość


number of comments: 5 | rating: 5 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 14 july 2011

Betonowe pluszaki

Przeklęte domowe skrzaty
przeszkadzają w piciu wódki
ciągle zasmarkane, głodne
skupiają się na byciu sobą
są jak kulawe łabędzie
piękne ale ślamazarne
w przykrótkich gaciach
biegają boso brudnymi chodnikami
matki ulicy, bywa jak
nocami chłoną wilgoć piwnicy
dniami upał drewnianego poddasza
przechodzony fetor klatki schodowej

dojrzałe
tworzą mistrzowskie duety
niezapomniane tercety
przebojowe kwartety
łobuzerskie kwintety
półnagie sekstety
podwórkowe „sekscesy”
alkoholowe solówki

wcześniej
w tekturowych pudełkach
gromadziły chorobliwe pamiątki krótkiego dzieciństwa
zużyte zapalniczki, zerwane medaliki
wieczorami przytulały betonowe pluszaki, metalowe lale
sporadycznie za pożyczone
lizały pomarańczowe wodne lody


number of comments: 6 | rating: 2 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 13 july 2011

Kolorowe malowane domki

Kolorowe malowane wiejskie domki
plakatówką na siatkówce oka
zmazuje powieka
znasz ten widok, wspomnisz obrazek

nostalgie polskiej wsi degraduje globalizacja
krowy i świnie wylegują się na talerzach
miast na łąkach i chlewikach

sołtys porzucił tryb życia powsinogi
tera zasysa pornosy z netu
ogląda bez żony
ją pociąga nowy listonosz na chińskim skuterze
młody, dla niej całkiem w cipkę

w kraju robaczywej wiśni
poniemieckiej motoryzacji i pijanych traktorzystów
windy są dla emerytów
schody dla glazurników
stare rury dla hydraulików
nowe laski dla northwalkinczyków
nizinnych narciarzy

jeżeli jesteś chłopem rasowym
uważaj idąc rankiem doić krowy
na asfaltowej drodze skosi cię
syn sąsiadów swoim nowym wypasionym
na rzepaku cabrio


number of comments: 25 | rating: 6 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 12 july 2011

Chruściele

Ex mnie nie opuszcza
kaleczy zdjęcia, po urazie
ego toczy się nieustannie bokiem
po skurwiałym pagórku, dlatego
w niemiłości posadziła czerwone róże
pod oknami skradzionej mi sypialni

wiersze noszą świerszcze
listy listonosze
bociany dzieci, czarne kruki je zabierają
jak wtedy przy marmurowym stole
poemacie wyrytym na kształt serca
przytulonej przestało być zimno

nie wiem, nie chcę
nie zrozumie genetycznej przyczyny pustego przewijaka
wolę deszczowe lato
od srogiej zimy huśtanej
płaczliwymi sesjami fleszy ze wspólnych wakacji
archiwizacji bawełnianych pamiątek w zaszyfrowanej szafie

wracają niepotrzebnie, spalę albumy
zostawię tylko jedno twoje zdjęcie -
to w koszulce z "falling mockingbirds"


number of comments: 8 | rating: 4 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 11 july 2011

Wońtrupka

Mija dziesięć lat posługi
w miejscowej kostnicy,
miejsce magiczne,
jubileusz na koncie Hadesu

czasami słychać stukot
w miedzianych tunelach
bez końca
czasami przez lewe ramię coś podpowie
 - "nieznany" piszemy razem

tutaj serca zszyte na okrętkę
żyły płynące strychniną
tysiącgramowe mózgi
otwarte oczy
przenikliwa wyimaginowana wońtrupka

metafizycznie
mimowolnie jestem bliżej Boga,
ale każdy posiłek fałszuje scenariusz ostatniej wieczerzy
raz w tygodniu
catering serwuje danie z wątróbki
jej gorzki posmaczek zabijam półsłodką miętówką


number of comments: 7 | rating: 7 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 8 july 2011

Przerywniki

Kochamy się tylko w deszczowe wtorki
pląsając w takt wspólnych poranków
wieczorami wieszamy razem pranie
nucimy dzieciom kołysanki

    śnij mała wróżko
    muśnij różdżką łóżko
    zamknij nas w mydlanych bańkach
    rozkochaj misie w lalkach
    zaczaruj dziecka świat
    będzie słodko spać

kochamy się tylko w deszczowe wtorki
arytmii argentyńskiego wina
przeniewierstwo - pewnik twojej seksualności, ja też
nie lubię roboty w delegacji


number of comments: 5 | rating: 5 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 7 july 2011

Wariat optymistyczny

Po złym przyjdzie dobre
 - mawiała babcia
pieprzysz kobieto
 - ripostował dziadek

stawiam na babcię bo nadal jest optymistką
dziadek nie żyje

gdy jest ci zimno pomyśl o Kajmanach
zbieraj kapsle znaczki
hoduj rybki lub inne psy koty
szynszyle z syndromem ADHD

śmiej się w twarz komornikom
urywaj łby negatywnym markerom
przeczekaj burzę i podziwiaj tęczę
oszczędzaj tylko na wakacje
złap życie za jaja

przetrwasz


number of comments: 17 | rating: 9 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 6 july 2011

Czasy azbestu i krówek

Dachów krytych eternitem
pozostało niewiele
kończą cichaczem wyrzucone do lasu
wolimy autonomie z blachy, ceramicznej dachówki
to podobno mniej szkodliwe
więc dlaczego umieramy młodo?

cukierki z wódką
skrupulatnie wydzielane nam przez rodziców
smakowały dorosłością
dla nas były krówki
i niewinny necking po omacku
za stodołą z azbestu
teraz cukierki
są w półlitrowych flaszkach

poczekamy, a logo fajek na paczce
przykryją prawdziwe nekrologi
zdjęcia trupów
mój wybór, moje płuca
w radiu do dzisiaj grają "Enigmę"

na zielonej wyspie
żyje się uroczo
nie brakuje szynki ani pomarańczy
w kolejce czekamy tylko do jedynego kibla
na zatłoczonej plaży

zawsze może być gorzej
kiedyś z rozrzewnieniem wspomnimy
dzisiejszy burdel, chaos
polityczny nieład


number of comments: 7 | rating: 5 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 5 july 2011

Silka

Rechotała do motka surowej nitki
skakała z biurka na sofę
z tematu na temat
z panteonu narodowych bohaterów
na listę płac kopidołków

iskrzyła intelektem
w opozycji do głupiej
głupoty podpartej bagażem
małoważnych faktów
w temacie własnych dzieci
zblazowanego męża

lubiła opalać kostki w cieniu własnej altany
podobno w tym czasie przeleciał ją samolot do usa

jej, mniejsza o kolor włosów, głowa
eksportowała do opuchniętych uszu:
marchewkowy soczek jednodniowy
sardynki ze śliwką
osiem kilo dziennie
robota była rutynową wizytą w ulu pełnym pszczół

za pięćdziesiątym drugim podejściem
zdała egzamin na wózki
inwalidzkie


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 4 july 2011

Jezus Chytrus

Wewnętrzne strony dłoni
przybrały kolor czerwieni
kiedyś zgniją i odpadną
dwa metry pod horyzontem
szpieguję codziennie rano
przez zakratowane okienko
wielkości moich stóp,
które jako pierwsze opuszczą te mury

Jezus Chytrus lepkie ma rączki
odebrał to, co rzekomo podarował
pozostawił mortadelę o smaku tektury,
kawę zbożową i pajdę suchego chleba
wącham egzystencje pasiaków
szukam zapachu kwitnącej akacji

chore myśli dają złudzenie wolności
więc od złego świata odgradzam się
grubym flanelowym kocem
o samotności w kratkę

Na sobotnich spacerach
w płytkiej studni pod pochmurnym niebem
na szali rzutu monetą
stawiam wiarę i wyrzeczenie

zostaje na Twoim


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 1 july 2011

Wenerycznie o Krzysiu

Pewien lokalnie znany filozof weneryczny
dajmy na to - Krzysztof z Warszawy,
próbował sforsować na mnie swoją płynną teorię
o wyższości półgodzinnej kąpieli
nad orzeźwiającym dziesięciominutowym prysznicem

osobiście wolę zmyć brudy minionego dnia
niż moczyć się we własnym pocie, moczu i tym drugim,
gościnnie spermie
suma sumarum i tak wszystko pójdzie w ręcznik

przegrałem przegłosowany ale
uważaj Krzysiu,
nie wygrasz ze mną w bierki
z Parkinsonem w dłoniach


number of comments: 5 | rating: 5 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 1 july 2011

Osobowość mnoga

Wykładnia szaleństwa zamyka się zamiennie
w dwóch słowach

"choroba psychiczna"
"depresja maniakalna"
"depresja poporodowa"

ostatni stopień upodlenia następuje
w niepamięci wstecznej
nasikaniu do własnego łóżka, stojąc

niepamięć następcza
zafunduje psikusa w stylu
"kurwa, znowu posmarowała kromkę gównem zamiast masłem"

z pochyloną głową
wzrokiem wbitym w zielone fugi na czerwonych płytkach
dostrzeżesz powtarzalność wzoru
wszystkiemu winni są oni
pieprzone zachodnie koncerny farmaceutyczne

powoli, boleśnie, spektakularnie
zabije cię kawał gąbczastego mięcha tkwiący w głowie
nie fajki, wóda, rak

na deser
od zmarłej dwa lata temu ciotki dostaniesz
nóż i przecięte nadgarstki


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 30 june 2011

Raissa

Deptała brukowany chodnik
nad wyraz seksownie
mózg wyłączył obraz i fonię
została tylko ona
pewnie miała na imię Raissa

dla mnie była Raissą

lato nie chytrzyło słońca, aż chciało się żyć
lekko pagórkowaty tyłek przyciągał dotyk
delikatna szyja tysiąc pocałunków
wystarczyłoby do śmierci

krótką jednoczęściową sukienką targał wiatr
w tle fatamorgany
z bolerkiem w czerwone maki
bez niej wyglądałaby inaczej, choć
i tak wszystkie ciołki w korku
gapiły się w prawo

moi rywale
choćby tutaj i teraz
pod siedzeniem wożę magnum 44

chwila trwała wieczność
minął krótki rozdział mojego życia
dostałem zielone

gudbaj majloff


number of comments: 9 | rating: 6 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 29 june 2011

Butelkowa pogoda

W deszczowy czerwcowy dzień
ciepłe piwo smakuje jak siki
ja natomiast raczyłem się zimnym bo znam Heńka

barman - Heniek nosi kolczyk w lewym uchu
i śpiewa babskie piosenki

"sail away, sail away, sail away... "

Do gołej lady zleciały się cztery orły temidy
w tym trzech po piwo
czwarty pewnie woli (w) kakao

na pewno wkurwią Henia - barmana
bo proszą o zimne piwo w dniu zepsutej chłodziarki

białe kołnierzyki szybko się brudzą
łatwo przyjmują plamy po krwi
i na pewno nie powinny razem pić wódki

mało elastyczny ze mnie gość
lecz prostuję kolana
wtapiam się w kontrowersję

płyniemy szaloną łajbą
biegnę do kibla
po drugim tulipanie
a trzecim bronku

strasznie chce się lać


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 22 june 2011

Choroba

W przytulnej sali przy pani w białym kilcie
układał się do snu
mówił o rodzinie
podlanych kwiatkach
nakarmionym obietnicami psie
zapytał też o godzinę

z perspektywy kata
ciężko z nim przeżywać
amputację nogi

dla nich rutyna
dla niego
najsłodsza choroba świata

c'est la vie


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 22 june 2011

Karolina

Wyrafinowana sztuka kochania

pochłania dużo utartych słów i pękniętych prezerwatyw

setkę "kocham cię"

tysiąc "już!"

popieść moje ego a osiągnę pościelową idyllę


i pomyśleć że przed siedemdziesiątym

kobiety z naszej wsi dawały za ćwiartkę pszenżyta


na własne pocieszenie podążam myślami

za świętą krucjatą moich niedoszłych potomków


kłamiesz,

wiem że w luksusowym apartamencie

czeka na ciebie murzyn z dwudziestocentymetrowym siusiakiem

(w zwisie!)


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 21 june 2011

Groźby karalne

Mówiłem Misi sto razy kilka

-nie kładź główki do wirówki bo jej się ukręci


Misia nie posłuchała

a lala bez główki została


ostrzegałem też Żółwika

-nie wybieraj kwiatu ziemi bo się nie zakorzeni


Żółwik też nie posłuchał

i brzydkich słów się nasłuchał


Morał z tego taki,

Kiedy tata grzecznie prosi

olewają go "pędraki"


number of comments: 2 | rating: 1 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 21 june 2011

Las




Ten las ukrywa tajemnice
 
 
Przeważnie zabłąkany grzybiarz znajduje siną kukiełkę
 
jak smukła zwisa z gałęzi
 
 
Wiatr niesie w pola zapach trupa, czują go lisy,
 
a dzięcioł wystukuje pierwszy nekrolog
 
 
Nawet pioruny omijają te drzewa
 
by oni mogli wisieć, a ty kontemplować martwą naturę
 
 
Czytaj - śmierć.


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 17 june 2011

Łatwy wybór

Nie ma krzyża, jest tylko symbol


Jeśli nie wierzysz

W papierowe symbole

Zbesztaj matkę i ojca

Zabij sąsiada bo jest głupi

Puszczaj się z kim popadnie

Kradnij i sprzedawaj

Kłam i matacz

Jak starczy sił

Nasikaj na ołtarz na Sumie


Można wierzyć żeby nie zwariować


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 17 june 2011

Pragnienie

O prawdziwej miłości wiem niewiele

dzięki spóźnionym zegarkom

krokom w bok i wstecz


Bez śliny

zatarłbym usta do krwi - chciałbym tak

jak wtedy po przespanym wieczorze

o czwartej nad ranem

po niechcianej ciąży


Nasze orgazmy dopiero raczkują

a świństewka fikają w powijakach

w niemocy śmiałości

rozsądek zżera chciejstwo


gdyby nie ta przeklęta przysięga...


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 16 june 2011

Korona

Z jednego kolca kropla krwi
Z całej korony morze krwi

Okalany cierniem na skroniach
Monarcha krwawi

Ty tylko bijesz się w pierś

Krzyżem skonany bo,
Ciężko oddychać gdy martwy przełyk
Zalew czerwieni spod żeber wylewa
Zaorane wargi zalane cierpkim octem
Dziurawe dłonie złożą się w Amen
Przebite stopy nie dotkną już ziemi

Na zgasłej twarzy łzy drążą koryta
To jego matka płacze,
Nie my!

Monolog do ściany - aż puchną kolana
Litania obietnic - sam sobie nie wierzysz
On umarł lecz nadal cię słucha

Ty tylko bijesz się w pierś.


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 16 june 2011

Wesele

Ach! Jak cierpko, łykam tran
Gdy dotykam rygla bram

Ryzykuję i nie wracam
Wchodzę i w myślach zwracam

Tanie wdzianka z kocich futer
Grube wąsy w żurze toną
Złotych monet przepastny kufer
W tłustych misach dziki płoną

Syntetyczny uśmiech gdy król prawi
Brudy życia na platynowej tacy
Tylko Królowa dobrze się bawi

Blade dziecie strawy szuka
To jej zgredy - kapelmistrze
Dają kiszkom marsza grać

Przesłomiane kapelusze
Gną się od nadmiaru bzdur
Brednie płyną rzeką słów
Zacierają czysty przekaz

Kielichy w górę!
Będzie mowa
Za Nas wszystkich tu obecnych
Reszta niech się schowa zgoła

Cierpkie wino drażni przełyk
Hieny patrzą spode łba
Resztki dumy na podłodze
Ja się gniewam i wychodzę.


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 14 june 2011

Kurtyzana

Plugawa Porno - Kama Sutra na miejscu dla matki z dzieckiem

miksujemy nasze usta, sprzęgamy uda

sprzęgamy zwrotnie

wzajemne obrzydzenie


słyszymy jak głupio płynie w nas krew


Mokra włoszka

a na finiszu w kapturze

liczymy drobne wyrzuty sumienia

rzucone w leśną ściółkę


To nasz jedyny i największy wspólny sekret,

amnezja twoim najlepszym przyjacielem

i nie pogadamy o tym przy kawie - to kosztuje.


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 13 june 2011

Przestrzeń

Pusty korytarz i nieme echo

wciąż czekam

kiedy przetniesz mi drogę

jak to bywało gdyś żył


Prawdziwe świadectwo Twej wiary

to Ty sam

a raczej Twój duch

Z kulami u nóg i sztyletem w boku


Żałuję, tęsknie i czuję ból

lecz pomóc nie mogłem

nie chciałem ? Ty nie chciałeś !


W potoku wylanych słów zabrakło tych najważniejszych

I w porę wypowiedzianych


Nie okryję Cię płaszczem gdy pada deszcz

nie pomogę Ci w niczym

W czym czułbym się spełnionym


I choć śmierci pragnąłeś

teraz zrozumiałem - kłamałeś

ty jej po prostu się bałeś


Czas leczy rany a wspomnienia je rozdrapują

miłość do Ciebie działa jak sól


Tyle wspólnych poranków i wieczorów

Tyle ścieżek w łące wydeptanych

Tyle rocznic i okazji by świętować

A dalej nie ma nic.


number of comments: 2 | rating: 0 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 8 june 2011

Na marginesie życia

Pozbierali żula

Widziałem go za witrażowym oknem radiowozu

Otwierał wino zębami

Albo rozbił szyjkę o krawężnik

Nie dziwię się że żona go zdradza

Skoro smyra życie piórkiem po nosie

I kicha siarczyście we własne koryto

By oddychać zbutwiałym powietrzem

Wymieszanym z krwią własnego dzieciaka

Który to dostał w morde od życia

Za ojca pijaka - przyszłego kolegi od flachy


Po krętej drodze

I tak tutaj wróci

By wpisać się w smutny krajobraz

Szarej ulicy.


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 8 june 2011

Kule

Zbyt szybko. Ja płaczę, ty pewnie też

Biegiem przez życie

Z trwogą do Boga

Pracą po chleb

Miłością do Niej i złością też

Z garścią suchego siana od tak i z obowiązku też

Kulejąc po śmierć


A gdybym ja w chwili wolnej od złego nałogu

Przechodził obok

I usłyszał jak odchodzisz


Zbyt szybko


Biegiem do Boga

Z trwogą po śmierć

Ja tęsknię i płaczę, Ty pewnie też


number of comments: 2 | rating: 0 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 7 june 2011

Bena

Witaj ukochana mamo.
Dlaczego znowu płaczesz?
Czyż nie obiecałaś inaczej,
Że będziesz silną i nigdy więcej,
Nie posmakujesz łez - bynajmniej nie z mego powodu,
Choć czasami też..

Kocham Cię piękniejszą częscią mojego smutnego serca,
Bo nigdy do końca mnie nie poznasz,
Najchętniej przytulam Cię jednak w myślach,
I tylko w twojej obecności udaję twardziela,
Który nie chce i nie musi do matki się tulić,
choć bardzo ją kocha - cóż począć..

Łzy,

Ilekroć dręczysz mnie przesadną troską,
Wiem i wybaczam po stokroć,
To silniejsze od ciebie,
Bo dałaś mi życie,
Słodko - gorzkie,
Które będziesz pielęgnować do końca istnienia,
Mojego lub Twojego.

Z ogrodu kwiatów kłujących nas koców - zmartwień i smutków,
Przesyłam Ci kosz czerwonosoczystych róż
Wraz z pocztówką z najdłuższej podróży - mojego życia,
A na niej kropelką łzy,
I Twoim ulubionym zdjęciem na odwrocie.

Podpisałem ją: Dla Kochanej Mamy


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 7 june 2011

Tata

Pierwszy krzyk jej, drugi jego


Ostatni trzeci - mój - tam głęboko w środku

Tylko ja o nim wiem.


Pierwszy wcale nie najważniejszy

Przed nim ten najważniejszy - jej

Chociaż nienaturalny - nie mniej bolesny dla niej.



Sfora papierowych męczenników w wyścigu duchowych sierot.

Wygrywają wszyscy.



Wezbrana woda musi przerwac tamę,


A słona powódź zalac usta

Tak spragnione twoich - spękanych grymasem.


To już,

Początek długiej drogi, bez przystanków,


Koniec spaceru we dwoje,


Kocham was wszystkich - narazie troje.


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 2 june 2011

Biało-czerwona

Piękna za dnia, seksowna nocą

Kocham patrzeć

Jak zrzucasz jesienne wdzianko

I naga nakrywasz się białą pierzyną

Wybudzasz mnie ze snu

Gdy rozkwitasz przaśnym rankiem

I biegniesz boso

Po malowanej wiosną łące

Prosto w moim kierunku


By dać mi w pysk

Na oprzytomnienie

Na pamięć

Tam gdzie się rodziłeś - tam twoja ojczyzna

Tam gdzie umarłeś - tam twój grób


Piękna w naturze

W środku zgniła i zatruta

Biedna i jakby wybrakowana

Jakby owładnęła nią choroba

Albo ktoś bardzo skrzywdził


Poszarpana kłami nienawiści

Bezbronna ofiara, ojczyzna.


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 2 june 2011

Afgańskie dzieci modlą się na leżąco

Afgańskie dzieci modlą się na leżąco,
Bo nie mają nóg,
Zabrał je Bóg,
Pstrykając palcami, od tak - lekceważąco.

Nie pierwszy i nie ostatni raz,
Słychać ją - eksplozję ukrytej w piachu złości,
Na prostej drodze do nieosiągalnej wolności.

To zapach śmierci w powietrzu spowalnia wojny czas.

Feralny poranek w kurzu i złowieszczy fetor,
Wschodzące słońce obdarte z resztek swojej piękności,
W sądną godzinę kości zostaną obdarte do nagości.

Zycie już nigdy nie wróci na swój dawny tor.

I choćby nawet Wszechmogący Bóg,
Nie zabierał dzieciom nóg...

I choćby wszystkie modlitwy świata,
Mogły wskrzeszać umarłych i naprawiać ból,
Pierwszy przyjdzie fałszywy król,
By złamać berło na głowie naszego świata,
A na surowe kikuty sypać sól.


number of comments: 0 | rating: 0 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 30 may 2011

Rozwód czyli rozstanie po latach

Ona i On poszli na zywioł,
Bez zdania racji,
Bez zbędnych formalności,
Postanowili na razie się rozstać.

On kocha dwie,
Ona jednego,
I tylko jego.

Po latach świętej wspólnoty,
Po chwilach waśni i zazdrości,
W większości jednak czułości,
Zatopili skrzynie swojej miłości.

Wieloletnia nuda i rutyna,
Rozdarły kolejne serca,
Które kiedyś biły w jednej piersi...

Czemu On szuka szczęścia w obcej pościeli,
Pewnie nigdy się nie dowiemy,
Czemu Ona nie walczy o Niego ?

I choć Zdrajca przyznaje otwarcie,
Że kocha Zdradzoną,
I tak nie zmniejsza bólu rozstania.

Życie wcale nie jest piękne,
Życie to dziwka z nieprawego łoża,
Która znika po doznaniach rozkoszy.

Trudniej żyć w świadomości i bólu,
Łatwiej umrzeć w niewiedzy i fałszywej miłości,
Śmierć Jego byłaby gorsza od zdrady.


number of comments: 3 | rating: 1 | detail

Ponczillo

Ponczillo, 30 may 2011

Lepa

Ratujcie ten świat,
Wy - poeci.

Pieprzony ubogi nasz świat,
Powoli zanika,
W głuszy i tandecie,
Dnia powszedniego.

Mało ważnych faktów,
Za dużo bajek bez morałów,
Od nadmiaru obalonych mitów,
Wiara w człowieka - instytucję,
Skrapla się jak para na szybie,
Możesz dotknąć i jej posmakować,
Ale po czasie i tak zniknie niezauważona.

Odeszli mosiężni królowie,
Obecnie rządzi plastikowa Królowa,
Na tronie z kolorowych żelków,
Berłem zdobionym kaczymi piórkami,
Wbija w ziemię nową flagę Polski,
Landrynkowo - różową.

Idąc za głosem rozsądku,
Niszczcie fałszywe flagi,
Odważcie się i zróbcie pierwszy krok,
Ratując ten świat,
Wy - poeci.


number of comments: 2 | rating: 0 | detail


10 - 30 - 100



Other poems: Ohm. Warszawa., Żółć, Fusy, Ludzie i myszy, Podróż za jeden uśmiech chomika., Edyta, Alamaaids. Elementarz śmiertelnie chorej, Ja i moje zęby, Gdybyśmy wciąż rymowali, Zdrowaś Maryjo, Zły Roman, Ostatni raz, Kupidyn się spuścił, Róża, Aż tyle tylko, Gliniany Dziadek, Lubię, Fuckin' Santa Chudy Grubas, Anons w gazecie o głupim tytule, Szumi, nie szumi, Pamięć fotograficzna, Weselny klimat czyli 30 stopni w cieniu, kundle spod remizy gryzą się o cień, Ktokolwiek widział ten wie, non - profit, Black&White, Zgwałcone pióro, Obiecałaś, Moje stopy nie są moje, Krótko, Gruby fuj nazwał mnie chrajerem, Niedoczekanie, Koń polski, Czarne kotyliony, Antygrawitacja, znikam w papierosowym dymie, in memorial: John Holmes. Wersja mini, Miłość od pierwszego kieliszka, Kill Cat vol.1. Złodziej misek, Frytki z ketchupem, raz, Operacja na otwartym oku przez odbyt, Od kuchni do sypialni, W ślepej kuchni cioci Ady, Żyjemy zbyt szybko, Jeden z wielu. Zapamiętany, C.entralny I.nstytut P.rac A.bstrakcyjnych, Tyłek w spandexie, K.O., Rewers, Po omacku, Betonowe pluszaki, Kolorowe malowane domki, Chruściele, Wońtrupka, Przerywniki, Wariat optymistyczny, Czasy azbestu i krówek, Silka, Jezus Chytrus, Wenerycznie o Krzysiu, Osobowość mnoga, Raissa, Butelkowa pogoda, Choroba, Karolina, Groźby karalne, Las, Łatwy wybór, Pragnienie, Korona, Wesele, Kurtyzana, Przestrzeń, Na marginesie życia, Kule, Bena, Tata, Biało-czerwona, Afgańskie dzieci modlą się na leżąco, Rozwód czyli rozstanie po latach, Lepa,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1