19 czerwca 2023
Proro
Przechodził sobie ziombel w żółtej kamizelce - znaczy się drogowiec. Może zasuwa walcem do asfaltu. Raźno kołysał ramionami wśród osiedlowych drzew, żyta i kaczeńców porastających trawnik. Z pewnością wierzył w istnienie, było to po nim widać, był najzupełniej żywy. Jego zmęczone, muskularne ciało zdawało się śpiewać pieśń życia A ja? Cóż właściwie mam do roboty? Odziedziczywszy marynarską musztrę, widząc seledyny i żółcie, które nie występują w przyrodzie, pisząc głupoty, czując się jak ranione zwierzę? Mam pewne przemyślenia z tym związane, ale one pozostają domeną haseł mojego podręcznego kajetu, w którym spisuję drogowskazy dla samego siebie językiem szaradowym. Może po prostu powinienem pisać, skoro nic innego mi nie zostało, a ostatnie pół roku użalałem się na brak wenty. Po prawdzie, od pewnego czasu, nie pamiętam już, od jak dawna, myślę przede wszystkim o religii. Jestem najzupełniej w świecie fanatykiem. Wyobrażam sobie, że przygotowuję się do jakiejś prorockiej misji, i nie mogę się doczekać, kiedy tylko ona się rozpocznie. To materia niezwykle delikatna i nieoszlifowane myśli nie nadają się do zapisania w trybie pliku tekstowego. Jakiś czas temu wystawiałem się na straszliwe próby, ryzykując zdrowie psychiczne, by zyskać wytrzymałość godną starotestamentowych szaleńców. Nawet mi się to udało, do pewnego stopnia pokochałem ból, uznałem, że można z nim żyć, może nawet życie z bólem jest lepsze niż bez niego. Nie znam już jego źródeł, ale to nic, bo tak kocham się w tym bólu i każdym jęknięciu ścięgien. Staram się przy tym nie wpakować w perwersję, o co nie tak trudno. Pragnę stać się lwem, drapieżnikiem, robotnikiem, królem, wojownikiem. Tymczasem znoszę miażdżenie iluś ton egzystencji spadającej na mnie każdego ranka, pakującej mnie w niewysłowioną i tragiczną nudę, z której dobywa się ponury ton rozpaczy i jakiegoś hiperbolicznego zamartwiania się o los poszerzającego się wszechświata. Wyobrażam sobie wojnę na Marsie i różne równie idiotyczne rzeczy tego typu. Każdy szelest dochodzi do mnie i wybrzmiewa po tysiąckroć, każda rzecz która dotrze do moich zmysłów jest rozkładana na czynniki pierwsze, i szukam dla niej odniesień w malarstwie, teatrze i muzyce. W ten sposób powstaje jakaś niepokaźna jeszcze i nieco pokraczna, ale obiecująca mieszanina dla sztuki przyszłości. Idę zapalić.
Życie jeszcze się nie rozpoczęło. Są wyraźne szarpnięcia, ale zdaje się, że coś jeszcze pozostało do wykonania na obecnym etapie budowy. Podróżowałem, kłamałem, wygłupiałem sie i piłem, byłem szaleńcem, robiłem to i co innego, z pewnością kochałem, co z resztą wrzuciło mnie w katastrofę która boli do dziś - choć to nic, skoro tak kocham ból - ale życie jest dopiero przede mną. Nie wiem, jakie, trudno mi je sobie wyobrazić, ale pragnę pieśni głębokiej, może nie koniecznie czystej, ale mocnej i cudownej, może krwawej, może sączącej jad, może dodekafonicznej i takiej, w której obecne są akordy zgnilizny albo i przerażenia, cóż powiedzieć, śpiew mojego strzaskanego serca, które usiłuję złożyć na powrót jako naczynie na świętą treść, jako pompę szalonego Słowa, którym chciałbym podpalić świat - bez względu na wszelkie bariery. Ale rozpisałem się, o swoich namiętnościach, o moim głodzie i tęsknocie, tymczasem muszę przyszykować się na jeszcze jakiś czas wewnętrznych, jałowych huraganów, ale może to właśnie jest droga do celu, droga, po której powstanie godna tego miana sztuka. A przecież moją rolą, być może, jest poruszenie zaledwie kilku kamyków, a cóż mogę dać lepszego niż własne serce, w którym prowadzę tak daleko idące wykopaliska, że aż trafiam na jakiś heideggerowski absurd, na jakieś złoża wulkaniczne, ślepe, ekstremofilne jaszczury, monstrualnych rozmiarów krety o krwiożerczych szponach, koty zjadające ciała martwych właścicieli, upiory i co tam chcecie. Może więc życie już jest, może to, co już jest, to życie, a moja tęsknota nigdy nie będzie miała zostać spełniona, będę tylko płakał i wył po nocach, zadając sobie ból, który tak kocham?
A więc czekać. Wiernie trwać przy teraźniejszości, jaka by ona nie była. Choć przecież zarówno przeszłość jak i przyszłość są obecne w teraźniejszości. Myślę, że przeszłość i przyszłość ma naturę emocjonalną. Mogę wyobrażać sobie przyszłość i do pewnego stopnia już w niej się znajduję, przynajmniej haj jest taki, jakbym podpalał świat. Jakąż siłę mają marzenia i jak śmieszny się czuję, gdy ich spełnienie oddala się. Ale przecież to nie ja tym kieruję, ja mogę tylko wykonywać rozkazy które brzmią wieloznacznie, przecież nie mam żadnych podstaw, żadnego fundamentu, prócz mojej piersi, nie wiem nic, nic nie rozumiem, zapadam się coraz głębiej w jakąś dziwaczną otchłań, w której lemury zawodzą swoje niemalże potępieńcze pieśni, a wokół bawią się dzieci zamieszkałe na wyspie skarbów - cóż za grafomania! Ale tak, trwać przy teraźniejszości, cokolwiek to oznacza, bo jak napisałem, może oznaczać wiele. Zawierzyłem wezwaniom z najgłebszych części mojej istoty, choć nie wiem, do czego one mnie wzywają, wiem tylko, że do rzeczywistości niedostępnej nam na codzień, rzeczywistości, która objawia się w snach albo w chwilach upojenia, rzeczywistości przelewającej się pełni i czarodziejskiego ognia, który zawiera w sobie całą historię Wszechświata, począwszy od najdalszej gwiazdy, począwszy od kolapsu, począwszy od komet i meteorów po najsubetelniejsze drgnienia duszy, ku wiekuistej nudzie przez którą przebija pozakosmiczne światło, dostępnej w malarstwie Vermeera albo Breughla, po nadludzki wysilek uwagi Bacha podczas komponowania swoich kantat. Jakże to beznadziejne i śmieszne, to co piszę, fakt, że ja to piszę, ten zachwyt który nigdy nie osiąga swego, beznadziejne pragnienie gigantyczności, może dlatego skazuję siebie na męki, bo wierzę, że przez ofiarę z własnej krwi jestem zdolny coś osiągnąć.
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga
21 listopada 2024
4. KONTAKT Z RZECZYWISTOŚCIĄBelamonte/Senograsta
20 listopada 2024
FIANÇAILLES D'AUTOMNEsam53
20 listopada 2024
2011wiesiek
20 listopada 2024
3. Uogólniłbym pojęcieBelamonte/Senograsta
20 listopada 2024
Mówią o nich - anachronizmMarek Gajowniczek
19 listopada 2024
Bielszy odcień bieliMarek Gajowniczek
19 listopada 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.