10 lutego 2024
Co ma byt - (Uwaga, Heavy)
Co ma byt?
I
Co ma byt? Czy byt
Ma wszystko, na co
Popatrzysz? Można
Więc wpatrywać się
W gwóźdź w ścianie
Tak długo, aż stanie
Się skupieniem ca-
Łego świata? To sa-
Mo można powie-
Dzieć o wszystkim
Innym. Jest coś ra-
Dykalnie nieistotnego
W akcie percepcji.
Coś cienkiego jak
Źdźłbo trawy; śmierć.
Prócz tego wokół pływają
Gówna.
II
Chcę żyć. Życie jest
Tym czemu poświę-
Cam uwagę. Tryska-
Ją muszki owocówki
Nad pomarańczami.
Podoba mi się tak u-
Mierać, w ckliwej me-
Lancholii korzeni tego
Porzuconego świata.
Z kratek wentylacyjnych
Wydobywa się czad któ-
Ry działa jak narkotyk;
Gdy w kuchni albo łazie-
Nce przenosisz się na
Chwilę w nieznane, wszelkie
Ściany stają się przezroczyste
Jak eter i dobiega cię tylko
Głęboki i drgający tembr
Ziemskich, kosmicznych
Milczeń.
III
Życie jest abstrakcją. Powołujemy je do istnienia za pomocą kory mózgowej.
IV
(Akt percepcji podszyty jest śmiercią z racji tego, iż są zasadniczo dwie główne interpretacje, które mogą się przenikać, ale i wykluczać. Jest to narracja heroiczna i robacza. W zależności od punktu widzenia zmienia się całość naszej egzystencji. Czy to możliwe, by cała egzystencja zawarta była w percepcji? Pozostaje, nawet niewysłowione, pytanie, z którego bije czarowny zapach rozkładu - jaka jest prawda? I czy warto jej szukać, jeśli prawda to śmierć? Z samego faktu, iż nie wiemy, czy prawdą jest śmierć - że wiemy, iż prawdą może być śmierć - wynika jakieś monstrualne tąpnięcie na dnie jestestwa.)
(Jeśli człowiek jest powstałym z przypadku agregatem przetwarzającym energię, nawet to rzuca cień światła na to, czym jest życie: jest przetwarzaniem energii. Uczucie, myśl, są energią. W takim wypadku nie można uznać śmierci za prawdę, a zaledwie za stan układu. Prawda w tym momencie dotyczy opisu zjawiska życia, albo też jako wartość jest atraktorem wyzwalającym potężne wyładowania w sferze psychiki, przynajmniej u niektórych temperamentów. Nie znamy celu naszego istnienia jako organizmów, być może sami musimy go sobie nadawać, jednak z racji konstrukcji czujemy się lepiej w związku z przepływem energii danej jakości niż innej, np. podczas działania, które wydaje się być spektakularnym. Być może dla czegoś w stylu homeostazy potrzebny jest przepływ zarówno w biegunie pozytywnym, jak i negatywnym. To ostatnie z resztą wydaje się w jakiś sposób uwzględnione w doktrynach bądź metaforach reinkarnacji lub zmartwychwstania.)
V
(Życie jest w akcie percepcji - w nim jest los i osobowość, gust, tzw. wartości - szczególnie te najwyższe. Jest to życie w pełni ludzkie, na które zdobywamy się tylko od czasu do czasu. To coś podobnego jak prześwit u Heideggera - percepcja utrzymuje przez pewien czas kilka odrębnych jakości, wyjętych ze sfery uczuciowej, intelektualnej i wolicjonalnej - i spaja je w jedno. Być może w jakiś pół-świadomy sposób nasze mózgi nieustannie prowadzą nad nimi operacje dialektyczne, z czego bierze się to, iż za każdym razem szczytowy stan percepcji różni się w określony sposób. Tak czy inaczej jest to abstrakcją, ekstraktem złożonych na nasze bytowanie semantyk. Z racji wysokich kosztów osiągania tego stanu i stosunkowo niskiej częstotliwości ich następowania, być może szczególnie w dzisiejszych warunkach [możemy wyobrazić sobie, iż XIX w. był w tym względzie bardziej życzliwy], trudno powiedzieć, czy mają one jakąś szczególną wartość.)
VI
(Mój los jest ściśle związany z historią. Argumentem za tym jest, iż z moim pochodzeniem w XIX. wieku byłbym w lepszym wypadku chłopem żyjącym z jakąś porcją metafizycznego zadowolenia wśród legend i cyklów przydrody, w gorszym, pracowałbym wydziedziczony z człowieczeństwa na taśmie w fabryce śrub. Zaś w dobie internetowych księgarni i wysoko wyspecjalizowanych usług kurierskich, mogę być nawet filozofem i poetą. So random.)
VII
(Poszukiwanie Absolutu, ale takiego, który zaspokoi absolutnie wszystkie nasze pragnienia. To zależy od świadomości. Europejczyk może posiadać wystarczająco szeroki wachlarz domagających się spełnienia tęsknot. Chce, by do Wieczności przeszła zarówno historia, jak i on sam, a także piękno, które dostrzega wokół siebie i które tworzy. Chce, żeby do Wieczności przeszły jego mniej lub bardziej poważne miłości. Chce, by do Wieczności przeszła fizyzka kwantowa i niektóre elementy z Freuda - dzięki niemu jego natura jest bowiem bardziej wysublimowana, niż do tej pory, choć chce mieć też ludzką twarz i własny los - w tej Wieczności. Chciałby tam znaleźć również ulubioną muzykę i najważniejsze lektury. No i jeszcze sam Absolut. W tym wypadku oczekiwania buddysty albo braminicznego hindusa są bardzo skromne i proste, wystarczy mu poczucie niczym nieuwarunkowanej wolności.)
VIII
(Rozdarcie to coś, co uczę się praktykować. Nie praktykować w tym sensie, iż rozdzierać własne krwawiące do żywego mięsa rany - po cóż. Nie należy też robić tego tylko po to, by sobie coś udowodnić. Chodzi raczej o praktykę zgodności myśli i rzeczywistości. Jeśli rzeczywistość jest taka, iż człowiek nie wie, gdzie góra, a gdzie dół, a jednocześnie doświadcza głębokiego przeczucia czegoś z Wysoka - nie może przecież udawać, że istnieje tylko jedno albo drugie. Jaki jest tego cel? Jak sobie wyobrażam - dojrzewanie, dojrzewanie poprzez wzięcie na siebie własnego losu. Uświadomienie sobie całej palety tego, czym się w ostatnich latach było - tam są pewne wskazówki na temat tego, czym jesteśmy, choć jest też wiele wyolbrzymień, zniekształcających zimny ogląd. Ten zimny ogląd możliwy jest tylko od czasu do czasu, i dochodzi tu kolejne pytanie - czy ten ogląd jest wart więcej, niż moje tkwienie w obsesji? Jeśli prawdą życia jest i obsesja, i równowaga, które jest prawdą "bardziej"? Lepię siebie z własnego losu, nie będąc pewnym, na której gałęzi obecnie się znajduję - czy na którymś z konarow, czy zaledwie na jakimś jednodniowym listku. Z perspektywy bezpośredniego doświadczenia i to i tamto jest równie realne. Pozostaje nam mieć nadzieję, że to do czegoś prowadzi - skoro przyjmujemy na siebie wyzwania filozofów. A jeśli ich nie przyjmujemy, to znaczy, ża cała sprawa i tak nie jest dla nas ważna. Tacy nie potrzebują praktykować rozdarcia.)
IX
(Kiedy jesteś szczęśliwy, zapominasz o bólu. Najważniejsze jest tu słowo - "zapominasz". Nie jesteś w stanie pomyśleć bólu. Nie chodzi tu o ból mój, twój czy czyiś, chodzi o sam ból. A jednak on nadejdzie, taki czy inny. Samo to jest dobitnym argumentem na jakąś skokowość świadomości. Mogłeś cierpieć przez kilka lat i nagle ozdrowieć - bólu już nie ma, jest szczęście. W tym wypadku działa czysta fizjologia, odbicie energii psychicznej w przeciwnym kierunku, celem homeostazy. Kiedy cierpiałeś, twój organizm szykował się do śmierci. Kiedy ból minął, twój organizm szukuje się do działania. Nie czas na melancholię, na tęsknoty, na żal. Nadchodzi moc. Świadczy to za mechanicznością podstawowych, jeszcze zwierzęcych albo nawet roślinnych warstw naszej psychiki. Ale przecież ból przyjdzie, a wtedy szczęście będzie dla ciebie tak samo niewyobrażalne. Choć, w obiektywnym rozrachunku, zaznajesz jednego i drugiego. Ale twoja świadomość jest przygotowana tylko do skoków pomiędzy jednym a drugim. Czasem - co ważne - jeszcze do refleksji, do stanów lirycznych, do stanów konfesyjnych, do stanów osobowych - uświadomienia sobie i przyjęcia własnego losu. Unosisz się wtedy w dziedzinę metafizyczną, dostrzegasz siebie, świat, a przede wszystkim - los, rzeźbienie losu w twojej duszy, przez co również w duszach innych. To chwile, ale i one nie są czyste od tego, cośmy ostatnio przeżywali. Jeśli będzie tam radość, będzie naznaczona bólem, będzie krucha i piękna, równie świetlista co ciemna, równie wzniosła co głęboka. To jest stan, kiedy jest się zdolnym do największej abstrakcji. A jednak świadomość jest ograniczona, a także on sam ginie wśród kolejnych, choćby podobnych, które pojawią się za jakiś czas i tych, które już były. Osiągasz szczyt człowieczeństwa, ale za każdym razem wchodzisz nań od innej strony. Jakimi doświadczeniami trzeba to poprzedzić, by być człowiekiem najczęściej? I kim w takim razie na prawdę jesteś?)
X
Szczęście przeżywa się najprawdziwiej, gdy jesteśmy świadomi jego kruchości.
XI
(Nie wiemy, dlaczego rodzi się w człowieku pragnienie sprawiedliwości - być może dlatego, iż sam zaznał niesprawiedliwości. Wówczas zaczyna on sprawiedliwość cenić, jako coś, czego sam był pozbawiony. Jeśli ktoś zaznał niesprawiedliwości, lecz nie potrafi tego nazwać, będzie czuł dojmujący brak, ale nie będzie pragnąć sprawiedliwości. Dlatego też pojęcie sprawiedliwości jest szeroko definiowane, by ten, który zaznał braku, a zaznał go każdy, wiedział, w jaki sposób ukierunkować swoje pragnienie. Nie będę tutaj wnikać w te subtelne rozróżnienia, pozostanę przy starodawnym stwierdzeniu, iż sprawiedliwość polega na oddawaniu każdemu tego, co jemu należne. Interesuje mnie przede wszystkim to, jak ja sam, z moimi ograniczonymi możliwościami, mogę to wprowadzić w czyn. Jakkolwiek by nie było, nie da się rozłączyć sprawiedliwości od losu. Czy los jest czymś, na co ktoś zasłużył? Dla uznających istnienie Opatrzności - w jakiś sposób tak, choć wobec wyjątkowej niesprawiedliwości coś w nas się buntuje, niekiedy wręcz przeciw niebiosom. Pojęcie losu jednak jest dwuznaczne - bowiem to ograniczenia nas stwarzają. W tym sensie, jeśli uznamy, iż sprawiedliwym jest, by ci, którzy istnieją, istnieli dalej, możemy również uznać, iż sprawiedliwym jest, by doznawali takiego właśnie losu - ponieważ dzięki niemu zmierzają ku większej pełni własnego istnienia, mianowicie ku zindywidualizowaniu własnej istoty. Można powiedzieć, iż istnienie jest sprawiedliwe w tym sensie, iż każdy tak czy inaczej staje się - istniejąc - samym sobą. To dowartościowanie samego istnienia jako matrycy jednostkowości, a także dowartościowanie tej ostatniej. Trzeba przyznać, to wymiar niezwykle mistyczny. Uznajemy więc, iż zarówno istnienie jest wartością ze względu na to, iż pozwala mi być samym sobą, jak i fakt, iż bycie samym sobą jest czymś wartościowym. Każdy pragnie istnieć i zachować swą tożsamość. Czym w takim wypadku będzie sprawiedliwość? Będzie to być może na samym początku oddawanie szacunku każdemu istniejącemu, a więc uwikłanemu w los i stawanie się. Można to robić na różne sposoby, od najprostszych choć wcale nie mniej znaczących dla ludzkiej duszy.)
XII
(Czym jest dobro? Zdaje się, iż tym, co zaspokaja pragnienie. Im pragnienie jest wznioślejsze, tym dobro jest wyższe - w taki sposób to postrzegamy. Jak ocenić wzniosłość pragnienia? Na początek zdaje się, iż sankcjonuje je cywilizacja, ale następnie możemy zastanowić się, czy nie budzi się ono z naszego człowieczeństwa. W tym sensie powinniśmy pomyśleć, czym jest człowieczeństwo, iż wydaje takie a nie inne pragnienie. Wydaje się, iż najbardziej fundamentalnym ludzkim pragnieniem jest to, by coś znaczyć. Nie chodzi tu o pozycję społeczną - zdaje się, że można mieć pozycję i nie znaczyć nic, choć nie jest to bynajmniej koniecznością. Chodzi o to, by znaczyć coś jako ja, tym, kim się jest, ze swoim losem i indywidualną naturą, kształtowaną przez tysiące różnego stopnia wpływów. Mieć poczucie, że moje życie coś znaczy - to bodaj jest fundamentalnym pragnieniem człowieka. Tym samym dobrym jest to, co to pragnienie zaspokaja. Ale możemy zapytać: skąd wiemy, czy nasze zaspokojenie sięga rzeczywistości? Czy moje szczęście nie jest sztucznym rajem? Okazuje się więc, iż kolejnym pragnieniem człowieka jest wierność prawdzie. Dla człowieka, który pragnie gwarancji sensu swojego istnienia od Absolutu - świadomość tego, iż Absolut może być martwy jak materia - bo to materia może być Absolutem, to możliwe - powoduje w nim głębokie pęknięcie. Samo poszukiwanie Absolutu zapewnia mu już jakieś poczucie szczęścia, choć przecież jednocześnie jest w pełni świadom, iż może to być niczym innym jak bajką. Ale o czym świadczy to, iż człowiek szuka potwierdzenia swojego istnienia w Absolucie? To, zdaje się, błąd logiczny, bo Absolutem jest to, dzięki czemu człowiek znajduje to potwierdzenie. Może to być jego indywidualny Absolut. Tak czy inaczej ta refleksja odpowiada nam na pytanie, czym jest dobro - otóż dobro godne tego miana to Absolut. A więc czy to człowiek tworzy Absolut, wyciągając go z siebie jak Bóg wyciągnął żebro Adama, by dać mu przyjaźń, radość i pomoc w codziennych zadaniach? Nareszcie sama materia, choć nie można przecież przed nią "tańczyć ani modlić się" jest godna miana Absolutu. Budzi uczucia jak Absolut, mimo tego, że w jej świetle nasze życie nie ma sensu. W światopoglądzie materialistycznym materia jest wszechobecna, rozciąga się miliardy lat świetlnych od naszej planety, podporządkowana jest zachwycającym i zimnym prawom matematyki, wciąż nas zaskakuje, a prócz tego milczy tak samo, jak Bóg. Ludzkie życie przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie przy jej ogromie, a jednak napawa zarówno grozą, jak i zachwytem, egzystencja zaś nabiera tego, czego, zdaje się, potrzebujemy dla psychicznego zdrowia - a więc znamion tragedii, z której śmierć - zupełnie jak w religii - jest wyzwoleniem.)
21 grudnia 2024
2112wiesiek
21 grudnia 2024
Wesołych ŚwiątJaga
21 grudnia 2024
Rośliny z nasieniem i bezdobrosław77
21 grudnia 2024
NEOMisiek
21 grudnia 2024
Mgła pojmowaniaBelamonte/Senograsta
20 grudnia 2024
Na świętavioletta
20 grudnia 2024
Zamiast ibupromudoremi
20 grudnia 2024
jeszcze jeszczesam53
20 grudnia 2024
2012wiesiek
20 grudnia 2024
Pastorałka trochę kulawajeśli tylko