9 września 2013

otchłanie/wiersz sprzed lat/

ty masz moje oddanie - ja twoje otchłanie
stworzone z masek o dwunastu twarzach,
a każda z nich wymaga czuwania
abyś własnej szyi sznurem nie zagrażał.

Stróż Anioł pieprzony – mówisz do mnie "czule"
nim palcem nieserdecznym ściągniesz skórę z twarzy.
wielkienicwielkienic  piłuje ci korę,
diabeł z flaszki czaszkę czystą wódą praży.

apetyt szturcha cnotkę z dupiastej prowincji,
by "cudnym manowcom" oddała swe „usta” 
tak egzystencjalnie charcząco  dosadnie,
aby śmierć nie stała się za smutna, zbyt pusta.


liczba komentarzy: 255 | punkty: 39 |  więcej 

alt art,  

ależ..

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Chyba jeden z pierwszych rymowanek, Lechonia i Bursę wtedy naprzemiennie czytałam i miałam kolegę alkoholika, który pięknie pisał, ale już nie żyje. To było na prowincji. Wszyscy starali się mu pomagać, ale i tak na nic się to zdało.

zgłoś |

Wieśniak M,  

chyba jeszcze Stachurę tam poczytywałaś:)))

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

No właśnie Cudnym manowcą, cudzysłów trza dodać :)

zgłoś |

Hania,  

trzeba:)

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

No właśnie Haniu dodałam... Ach te cudne manowce. Pamiętam jak Chodakowska jeździła po szkołach z "Mszą wędrującego" Stachury. Ale to wtedy było dla mnie przeżycie:)

zgłoś |

Hania,  

Uwielbiam mszę w wykonaniu Chodakowskiej...:)

zgłoś |

Hania,  

I piosenki Steda w wykonaniu Czyżykiewicza:)

zgłoś |

issa,  

Heh. Te pokręcone miłości. Do życia, siebie, innych. Co zresztą chyba najczęściej na jedno wychodzi ;) Przypomniały mi się "Zaloty Żelaznego karła" Wojciecha Manna. Moment, znajdę.

zgłoś |

issa,  

"Żelazny karzeł imieniem Wasyl postanowił zrobił niespodziankę Drewnianej Rusałce. Kochał się w niej od dawna, ale przepełniony był nieśmiałością i wszystkie oznaki uczucia, jakie jej przekazywał, były dotąd anonimowe. A to wysłał jej miseczkę pogniecionych grzybów, ale nie rozszyfrowała, że to właśnie on na nie upadł. Innym razem podrzucił jej pod norkę własnoręcznie wykonany z szyszek plan Szklarskiej Poręby, ale nie skojarzyła tego daru z jego podróżami. A znowuż jesienią wysłał jej [...] szkielecik chomika Michała, który w kościanej łapce trzymał maleńką karteczkę z napisem "From Wasyl with love". Ale Rusałka nie umiała czytać i ugotowała sobie na Michale bulion". [W. Mann, Zaloty Żelaznego karła w: Kroniki wariata z kraju i ze świata]

zgłoś |

issa,  

*zrobić niespodziankę. sorry. mam dziś takidzień jakiś snujecki

zgłoś |

issa,  

p.s. no ale można też i tak ;) pozdrawiam http://www.youtube.com/watch?v=31AxHeYEDxc

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Nie mogą coś dzisiaj tego otworzyć. Komp się zacina, jakby się jąkał. Chyba protestuje, że znów przy nim siedzę, a on chciałby odpocząć. Ale dziękuję Issa i odpozdrawiam. Spróbuję jutro. Chyba nie siedzi tam jakiś zwierz tym razem z bombą zegarową :). kolejnym prezentem od Żelaznego Karła dla Drewnianej Rusałki, by jej pokazać chociażby, że zegar tyka :).

zgłoś |

issa,  

O, masz. Zaręczam, że to jest bezpieczne: wariant alternatywny: Norah Jones i jej "Broken". Lubię tę piosenkę :) Bardzo możliwe, że ją znasz . Tyle, że w clipie, który zalinkowałam, ilustruje ją chłopiec z wiolonczelą na plecach, taki trochę gawroszowaty

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Znam tę piosenkę i bardzo lubię Norę Jones. Dzięki wielkie.

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Issa dzięki, że przyszłaś, akurat "Zalotów Żelaznego Karła" nie znam :), ale mam za to fart do samych uzależnionych. Nawet gdy jadę tramwajem to zawsze ktoś pod wpływem się przyczepi. Muszę już iść i obiad gotować... Przepraszam. Później przeczytam :)

zgłoś |

issa,  

jasne :) real jest najpierw

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Dzięki Issa. Tak to bywa jak się żelazo w analfabetce z drewna zakocha i niestosownymi prezencikami obdarowuje :). Wyjść z tego może jedynie zupa z trupa :) Pozdrawiam serdecznie.

zgłoś |

jeśli tylko,  

Hmm, te "zaloty.." trzeba odszukać i się doczytać :) dzięki :)

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Jeślinko już same nazwy Drewniana Rusałka i Żelazny Karzeł są przezabawne :)

zgłoś |

jeśli tylko,  

Lubię Manna i jego styl, aż się dziwię, ze mnie misło ;)

zgłoś |

issa,  

jeśli lubisz, to do "Kronik..." wprowadza odyseja od słów: "Historia kontaktów Wydawnictwa z Autorem tej książki jest długa i bolesna - czego najdotkliwiej doświadczył Naczelny Znaku, Jerzy lllg, a o czym najdobitniej zaświadczą przytoczone niżej fragmenty listów, maili i SMS-ów obu niejednokrotnie wyczerpanych szamotaniną partnerów". Heh, to dość zabawna korespondencja :)

zgłoś |

jeśli tylko,  

lekko pisze, a gdzieś zapada :) ma fajną precyzję..

zgłoś |

issa,  

:) yhm, angielski nieco humor

zgłoś |

Jerzy Woliński,  

każdy z nas miał swoje pierwowzory, niestety pierwszy notesik zaginął:)

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Jurku, szkoda, że notesik zaginął. Może dobrze przetrzeb wszystkie szuflady!

zgłoś |

jeśli tylko,  

notesik.. ja miałam na kartkach i marginesach :)

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

I tak dobrze, bo wielu na serwetkach w knajpie pisało:)

zgłoś |

issa,  

P.s. Tak się teraz zastanawiam, ile romansowy Żelazny karzeł może mieć wspólnego z puentą: "egzystencjalnie, charcząco, dosadnie, / aby śmierć nie stała się za smutna, zbyt pusta". Przecież, jeżeli potraktować Wasyla mniej surowo, można równie dobrze powiedzieć, że całym sercem kochał, jak umiał ;) ech.

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

I raz romansowemu może się zdarzyć, że tak egzystencjalnie, charcząco dosadnie, ale tylko raz :)

zgłoś |

issa,  

tylko raz! ;)

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Dobrze, że aż raz! Ja znam takich co są u schyłku życia, a smaku miłości nie zaznali wcale. Takiej jedności ciała i ducha, niemalże pierwotnej, co jakby z trzewi wypływa, że aż boli, gdy obiekt znika. Takiej na granicy szaleństwa. :) Ale może bredzę. Nie wiem. Ja nic nie wiem. Im starsza tym głupsza. A może szalona?

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Zresztą jest tyle definicji miłości ile jej zabarwień. Ania Janko pisała ostatnio, że krąży między nami i szuka kochanków, jakby była przybyszem z kosmosu. Inni, że jest w nas, jeszcze inni, że trzeba mieć do niej skłonność czyli talent /on był stały tylko one się zmieniały :)/, lub/ i z tym najczęściej się spotykam/ jest wyłącznie naszą projekcją itd. Niemniej jak się pojawia to jest w nas i naokoło nas. Wciąż niedefiniowalna i tak zindywidualizowana, że nie daje się zamknąć w ramach. Niby wiadomo czym jest , ale dla każdego znaczy co innego. Dla niektórych nawet staje się czymś niepożądanym, zakłócającym spokój choćby dla Emila Ciorana. Dla innych jest światłem, lotem, sensem wszechrzeczy itd...Temat rzeka ale taki o którym pewnie warto rozmawiać, a może nawet jedyny:)

zgłoś |

issa,  

:) Po pierwsze, zdaje się, że napisałaś nocą wiersz. Moment, zaraz będzie można się mu przyjrzeć

zgłoś |

issa,  

Ja znam takich co są u schyłku życia, / a smaku miłości nie zaznali wcale. / Takiej jedności ciała i ducha, / niemalże pierwotnej, / co jakby z trzewi wypływa, / że aż boli, / gdy obiekt znika. // Takiej / na granicy szaleństwa. // Ale może bredzę. / Nie wiem. Ja nic nie wiem. / Im starsza tym głupsza. / A może szalona?

zgłoś |

issa,  

Ano. Ja tam nie wiem. Ale dla siebie przeczytałam na głos. I gra. Wzrusza. Bez żadnych specjalnie na tę okazję sprowadzanych lirycznych gadżetów - mnie wzrusza. Płynie. Kołysze się. Tarmosi mnie. Szamocze się i autentyzuje, uwiarygodnia to, co niektórzy gotowi nazwać jedynie mrzonkami

zgłoś |

issa,  

Po drugie, faktycznie temat-rzeka, ale mnie woda zawsze kusi, heh. Tak morza, jak rzeki. Dlatego wrócę, ale, jako i zwykle, w sprzyjającym czasie, bo trzeba mi czasu, żeby pomyśleć, co zrobić, żeby się tutaj w tej rzece nie utopić. Do później zatem, wierszu Małgorzaty, "Stróżu-Aniele pieprzony" :d

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Ano nic na siłę Issa. Mnie woda też kusi. Gdy byłam mała to stawałam nad brzegiem rzeki Łeby i wpatrywałam się w jej nurt. Ciągnęło mnie, żeby wskoczyć choć do dziś nie nauczyłam się pływać. Może i z miłością jest podobnie?

zgłoś |

issa,  

Hm. Tak zaczynam sobie myśleć, że nasze spotkanie pod Twoim wierszem żadnym jest przypadkiem. Zresztą, im jestem starsza, tym mniej chce mi się wierzyć w "przypadki", niezależnie od tego, czy "przypadek" miałby być jakąś "prawdą" czy nie. No i poza tym łączy nas Twoje "im Im starsza tym głupsza". Mam wrażenie, że im jestem starsza, tym mniej wiem. Wiesz, ja z kolei nauczyłam się pływać w bardzo wczesnym dzieciństwie - moja matka kochała morze. jak wariatka :d

zgłoś |

issa,  

Tyle że ja, kiedy jeszcze mieszkałam nad morzem, tak zapamiętywałam się w pływaniu, że płynęłam, płynęłam i zapominałam, że mam ciało i imię, heh. I tak, pewnego razu, usłyszałam: "o, kur.., syrena! w sieci mi wpadniesz! w sieci mi wpadniesz!". i to był wprawdzie żart, ale podszyty prawdziwie tęgim strachem: obudził mnie rybak z pokładu kutra, który wypłynął na łowisko, heh.

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Piękna opowieść Issa. Mnie zawsze ciągnęło do wody , ale się jej bałam, chyba jestem życiowym tchórzem :). Mam w sobie wciąż tyle lęków, że można nimi pewnie obdzielić kilka osób, wolę jednak nie obdzielać :).Myślę, że się biorą z wychowania z jakiejś nadwrażliwości i nie wiadomo z czego jeszcze. Ostatnio Hellingera nawet śledzę, by sobie pomóc. Dlatego podziwiam silne osobowości. Mam przyjaciółkę Dorotę. Kiedyś pracowała w Wyborczej, fajna z niej baba, twarda a zarazem bardzo wrażliwa. Nie daje sobie w przysłowiową kaszę dmuchać. Ty mi ją trochę przypominasz. Ona - dziewczyna ze wsi mazurskiej, bardzo inteligentna i czująca.. Aktualnie jest znów w Moskwie i znów chodzi śladami Bułhakowa, bo to jej ulubiona powieść, którą zna niemalże na pamięć. Jeździ też do Petersburga i stawia świeczki na grobie Dostojewskiego. Ode mnie i od niej. Zawsze dwie, bo my się kochamy w Braciach Karamazow.Uwielbiam ją za te wszystkie "wariactwa". . Ps. Myślę że na necie spotykamy dokładnie takie same osoby jak w realu, a w przypadki nigdy nie wierzyłam.

zgłoś |

doremi,  

otchłanie i dziwne oddanie :))

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Wszystko jest dziwne Fasolko. Pamiętam jak przychodziła do mnie pewna roczna dziewczynka i po wejściu do łazienki dziwiła się, że na świecie jest wszystko nawet mydło.

zgłoś |

doremi,  

bardzo ładnie to ujęłaś Małgoś, tak bezpardonowo i dosadnie :))

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Mnie się to też wtedy bardzo spodobało, a poza tym komputer tak mi się zacina, że nie mogę prawie pisać.

zgłoś |

doremi,  

i takie maleństwo...

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Acha! Fasolko. Przeczytałam u Janusza, bo tam akurat wczoraj mnie pognało, że Twoja siostra też ballady śpiewa i że jakąś dołączysz:). Jejku nie mogę się doczekać:)

zgłoś |

doremi,  

dzisiaj jpodpięłam :))

zgłoś |

doremi,  

miło :))

zgłoś |

.,  

ładny rym wewnętrzny było przyjemnością zapoznać się ze wcześniejszą twórczością :)

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Marcelu ja cokolwiek napiszę, to po czasie mi to nie leży. . Czasem myślę, że jesteśmy jak zaczarowane ołówki, jedne wybrakowane, niektóre wręcz doskonałe itd. Łapiemy w locie słowa, przepuszczamy przez siebie...a z efektów pewnie rzadko jesteśmy zadowoleni. Przynajmniej ja. Bo mam świadomość istnienia dwóch tysięcy lat kultury europejskiej, jej ogromu, bogactwa i potęgi, ale sam moment , gdy coś tam łapie, nawet gdy potem w "ręce "nie zostaje nic... jest dość przyjemny.:)

zgłoś |

.,  

Szymborska pisał że wiersze są krajobrazami chwili - to że się zmienia świadomość to dobrze - można by powiedzieć że rozwija się, bo czytając po jakimś czasie tą samą książkę widzimy coś innego ale to wcale nie znaczy że to co pisaliśmy było złe po prostu byłą chwilą, krajobrazem dlatego niektórzy nie zmieniają swoich wierszy nie pracują nad nimi. :) dobrego

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Zmieniać raczej nie zmieniam, ale mnie zwykle żenuje to, co wcześniej napisałam, dlatego staram się nie czytać siebie, wolę innych :) Po czasie już tylko same błędy widzę. I wstydzę się własnych wypocin, że taka czasem nieudolna ze mnie fajtłapa.

zgłoś |

supełek.z.mgnień,  

''Po czasie już tylko same błędy widzę. I wstydzę się własnych wypocin, że taka czasem nieudolna ze mnie fajtłapa.'' - mam dokładnie tak samo. a wiersz, na tak.

zgłoś |

Ania Ostrowska,  

i ja też tak mam :) a z wiersza zapamiętam chyba najbardziej początek, który mnie kopnął jak prądem :) "Ty masz moje oddanie, ja twoje otchłanie/ stworzone z masek o dwunastu twarzach". Tak

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Mój ojciec też tak ma...Patrzy na obraz i zawsze jest nie taki:) jak jego zdaniem powinien być... Ale u Ciebie Envy, to takie wszystko... jak u czarodziejki jakiej:) Oniryczne, a jednocześnie prawdziwe :) , a te barany to mnie urzekły.

zgłoś |

jeśli tylko,  

Małgosiu, autor porównuje działo z wizją i bywa, że ma z tym problem. Odbiorca widzi dzieło same w takiej urodzie, jaką ma - i pierwotna wizja nie przeszkadza mu w akceptacji :)

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Jeślinko wiem, ale z ojcem jest jeszcze inny problem on większość swoich prac zamalowuje, nawet jak się rodzinie podobają. Twierdzi, że my się nie znamy. Ptaka tego z mojej galerii też... przeznaczył na odstrzał. Ledwo go uratowałam :)

zgłoś |

jeśli tylko,  

Oj, to niby prawo autora, ale..ale.. dobrze, że uratowałaś

zgłoś |

Leszek Lisiecki,  

Myślę, że to nie za bardzo zdrowe do swojej wczesniejszej twórczości i tu akurat zgadzam się z Marcelem. Zatrzymujemy chwile, nastroje, uczucia tak jak potrafimy w danym momencie i chyba to jest najważniejsze. Praca nad warsztatem jest bardzo istotna i rozija ale tylko patrząc wstecz wiemy jak się rozwijamy

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Może masz rację Leszku... Gorzej jednak jak odkryjemy, że się uwsteczniamy? Choć nie wiem w czym gorzej i dla kogo gorzej? To tak jak w taoizmie nigdy nie wiadomo co z czego wyniknie. Z pozornie niedobrych rzeczy wynikają czasem dobre i na odwrót. Na przykład ktoś wygrywa w totka, nazywają go szczęściarzem, a on kupuje samochód i traci w nim życie, a bardzo chciał jeszcze żyć :)

zgłoś |

Leszek Lisiecki,  

chyba zbyt drastyczny przykład ale rozumiem intencje :) o uwstecznianiu się nie może być mowy - ten rozwój widać a to co powstało wczesniej jest równie cenne jak stara fotografia. nie każda jest udana ale po latach wzrusza :))

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Leszku kochany jesteś. Stare fotografie rzeczywiście wzruszają... ale głównie fotografie :)

zgłoś |

Bazyliszek,  

moze sprzed lat, ale mi, i co pwiesz teraz:)))))))

zgłoś |

doremi,  

miło, że Cię "mam" Małgoś :)))

zgłoś |

Veronica chamaedrys L,  

...Ty masz cząstkę Niego, a On?...On Ciebie całą...tam w niebieskiej tancbudzie...

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Ech Veroniś, coraz więcej osób z mego otocznia wybiera te niebieskie tancbudy... Tłoczno tam dużo bardziej niż tu...

zgłoś |

Veronica chamaedrys L,  

....to i dobrze cieplej nam kiedyś tam będzie, Małgoś...:)))

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

No właśnie Veroniś:) Za smutno i za pusto to tam raczej nie będzie:)

zgłoś |

Veronica chamaedrys L,  

...no i to ma sens...:)))

zgłoś |

kamyczek (Chinita),  

"Apetyt szturcha cnotkę z dupiastej prowincji, by "cudnym manowcom" oddała swe „usta” tak egzystencjalnie, charcząco, dosadnie, aby śmierć nie stała się za smutna, zbyt pusta" - Niebieska tancbuda zapełnia się w szybkim tempie... przedwczoraj odszedł kolega z ławy szkolnej, a miał jeszcze tyle planów - śmierć, jaka by nie była, zawsze przychodzi nie w porę. Pozdrawiam, Małgosiu.

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Kamyczku! Pewnie i nie w porę ta śmierć przychodzi, a gdy podaje rękę to zwykle nogę podstawia. Choć też bywa wybawieniem dla tych cierpiących latami na nowotwory i inne równie okrutne schorzenia... Pewnie w swej naturze zbyt przewrotna jest i niesprawiedliwa. Zapomina o tych, co się o nią modlą miesiącami, a zdarza się, że dotyka tych, co tak bardzo chcą żyć... Smutne to wszystko jakieś. Szczególnie w przypadku osób, które jeszcze chciały tyle zdziałać, miały tyle planów i marzeń.

zgłoś |

Jaro,  

Mnie się bardzo podoba , bo ja takie po prostu lubię:)

zgłoś |

Jaro,  

Pojechane otchłanie:)

zgłoś |

issa,  

I tutaj, czyli w Otchłanie sprzed lat ;), obiecałam wrócić. I teraz przyszłam jedynie po to, by powiedzieć, że pamiętam o tym, i zapowiedzieć, co się tutaj ostatecznie, po namyśle, odezwało przy mnie.

zgłoś |

issa,  

I będzie później. Zostaną tu fragmenty jednego z rozdziałów "Szkiców z filozofii miłości" Bogdana Trochy. Pojawią się w innym dobrym później, kiedy pomyślę, co wynotować z eseju o miłości u trubadurów i truwerów. Zatem, do później, hm, Edek i Małgorzata ;)

zgłoś |

issa,  

Okej, i tutaj mogę już wrócić, skoro wiem, z czym chcę przyjść.

zgłoś |

issa,  

(wybór cytatów jest - zgodnie z zapowiedzią - z książki, o kt. wyżej)

zgłoś |

issa,  

"Kim jest ta, której miłość ku kochającemu zmienia obraz świata? [...] Jawi się ona jako wynik rozmaitych wewnętrznych operacji jakie zachodzą w umyśle kochającego.

zgłoś |

issa,  

Najczęściej a może raczej jako pierwsza pojawia się piękna płowowłosa, gibka i rumiana. Kwintesencja piękna estetycznego, piękna aktualizującego się w ciele. Zwiewność, lekkość, [...] archetyp dziewczęcości, będącej samą radością życia, odradzającego się, niosącego zapowiedź owoców istnienia i radującego się samym istnieniem.

zgłoś |

issa,  

Napotkanie płowowłosej jest jak napotkanie korowodu Dionizosa, [...], zniewala i w tym zniewoleniu wskazuje wolność, która jest wolnością na wskroś dionizyjską.

zgłoś |

issa,  

Kolejna figura zostaje zarysowana przez Damę. [...] piękno fizyczne zostaje ubogacone w finezję manier i głębię ducha. Mamy tu do czynienia z klasyczną idealizacją. [...] Pułapka estetyczna, jaką jest manifestujące się tu piękno, które przyciąga i zniewala, jest usprawiedliwiana wymiarem, dla którego cielesność jest tylko nośnikiem sensu. Piękno ducha zawarte w pięknym ciele ciągle jednak dane jest do z-do-bycia i współ-bycia, bardziej angażuje w praktykę niż daje do myślenia. Aby dało do myślenia musi wymykać się pragmatyce u-życia.

zgłoś |

issa,  

Jako ostatnią odnajdujemy postać dalekiej Ukochanej. [...] Dystans fizyczny i duchowy jest w tym wypadku tak olbrzymi, że nadaje mu się znaczenie dystansu mistycznego. [...] Figura Kochanej zakreśla specyficzne koło od zadurzenia się Życiem, przez jego afirmację ku zanurzeniu się w nim".

zgłoś |

issa,  

[szkice są edytorsko chyba nieco, hm, niedopatrzone, dlatego nie wiem, czy interpunkcja, momentami nieco zwichrowana, jest autorską decyzją, czy przeoczeniem wydawcy; jednak, tak czy inaczej, postąpiłam, jak nakazuje praktyka cytowania: oryginału się samowolnie nie zmienia]

zgłoś |

issa,  

Pozdrowienie Agnieszki dla Ciebie / dla Was :)

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Isso-Agnieszko albo Agnieszko z doliny Issy, również pozdrawiamy. Dziękuję też za przesłane obszernego i ciekawego fragmentu eseju o miłości u trubadurów i truwerów i myślę, że gdy to się czyta ciurkiem wszystko zdaje się być znacznie prostsze, bo pewnie i jest to proste . Tymczasem wielopokoleniowe drążenie tak obszernego tematu przypomina pracę w kopalni diamentów . Tyle teorii, wierszy, rozprawek, esejów , opowiadań, powieści powstało, że trudno to wszystko ogarnąć, a jeszcze dochodzą własne przemyślenia na bazie wychowania czy doświadczeń i bądź tu człowieku mądry. Życia nie starczyłoby na samą analizę...Wybierając zaś sobie z tej jakby nie było kuszącej materii to, co nam w danym momencie pasuje, traci się pewnie obiektywizm. Dla przykładu kilka miesięcy temu, będąc w dość kiepskiej kondycji psychicznej przeczytałam książkę Masłowskiej „Kochanie zabiłam nasze koty” i jedno zdanie utkwiło mi kością w gardle. Chodziło o pewnego profesora uniwersytetu w Bengson, który dowodził, że miłość nie istnieje, zaś to co za nią zwykliśmy uważać, to niedorzeczna nadzieja, że drugi człowiek jest w stanie uwolnić nas od samych siebie, inkorporować, wchłonąć, zwolnić od uciążliwego obowiązku bycia nami. Gdy to czytałam, jak taśma filmowa przed oczami wyświetliły mi się migawki z życia i stwierdziłam, że facet może mieć rację. Po głębszej analizie byłam już jak dziecko, które nic nie wie, poza tym, że nie podobają mu się słowa profesora, choć ich nie neguje, a nawet wyczuwa w nich podskórnie- prawdę. Do dziś to zdanie dziwnie stoi mi w gardle i nie mogą go przełknąć ani zwrócić. Stoi tak sobie.. i czeka.

zgłoś |

issa,  

No tak. "[Farah] Szarpnęła taflę okna i obserwowała, jak papieros, paląc się jeszcze, leci w pełną świateł i pędzących taksówek wielkomiejską noc. Wirując, spada w dół, w dół, dół, razem z jej złudzeniami, uczuciami i wszystkim. Jak maleńka płonąca baletnica. Jak odłamek stłuczonej przez chuliganów betlejemskiej gwiazdki". Wrócę jeszcze tu :)

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

:) Jak maleńka płonąca baletnica. Jak odłamek stłuczonej przez chuliganów betlejemskiej gwiazdki - Jak to się ładnie się Dorotce "skomponowało":) a Tobie Agnieszko z doliny Issy wkomponowało:) Niezwykłe z Was dziewczyny:)

zgłoś |

issa,  

i z Ciebie, i z Ciebie, Małgosiu, niezwykłe wychodzą dziewczyny ;) (bo jedną i tą samą dziewczyną tak ciągle i zawsze być trudno / może nawet niemożliwie/ tak jedną / i nudno / więc jest ich tyle przynajmniej, ilu ludzi spotkają / bo spotkanie - czyż łudzi? ;) pozdrawiam do później, M. :)

zgłoś |

issa,  

Zatem, będziemy sobie niebawem chodzić, ufnie albo nie, drogą, jaką mi pokazałaś, to znaczy, podążę za Tobą.

zgłoś |

issa,  

Wokół kości, jaka może, jak widać, utkwić w gardle.

zgłoś |

issa,  

Zaraz będzie w całości. Moment. Znajdę ją.

zgłoś |

issa,  

A właściwie to znalazłam całe kostnieisko chyba. Czy może kostuchowisko. A może co jeszcze innego. Pożyjemy, zobaczymy.

zgłoś |

issa,  

"Przyjaźń czy miłość jeszcze tylko to wszystko pogarsza, daje ci złudzenia. Myślisz, że z kimś jesteś blisko, a potem spotykasz go przypadkiem w sklepie, mówisz mu "jadę nad ocean", a on się w ogóle z tobą nie cieszy. Nie cieszy się twoim szczęściem! Kochasz się z kimś i myślisz już, że będzie tobą razem z tobą, że zlepicie się i będziecie tak na zawsze, głowa w głowę, serce w serce, że w wielkim ognisku miłości spalisz tę samotność, ten cały tłuszcz życia, druzgocącą ohydę własnego istnienia! A tymczasem: on tylko wstaje i idzie do łazienki się wysikać, a ty leżysz i patrzysz na zwały cellulitisu, które niegdyś były twoimi udami".

zgłoś |

issa,  

"[Jo] Nie miała czasu kupić sobie nowych soczewek, żeby chociaż zobaczyć, co właściwie robi!".

zgłoś |

issa,  

"Czytany przez Joannę kontrowersyjny artykuł dotyczył akurat immanentnej życiu ludzkiemu na Ziemi samotności. Autor, profesor uniwersytetu w Bengson, dowodził, że nie istnieje miłość, zaś to, co za nią zwykliśmy uważać, to jedynie niedorzeczna nadzieja, że druga jednostka jest w stanie uwolnić nas od samych siebie, inkorporować nas, wchłonąć, zwolnić z uciążliwego obowiązku bycia nami".

zgłoś |

issa,  

"Oczywiście nic takiego nie ma prawa się zdarzyć — głosił artykuł. — Jesteśmy sami do końca, nic nie pomogą ani alkohol, ani narkotyki, ani sprawdzanie, co tam na Facebooku, ani genitalia. Tak, nawet te ostatnie, podobne trochę jakby do potworów, stworzone jakoby właśnie do uprawiania miłości, do transcendentnych aktów łączenia się dwóch w jedno, służą do wszystkiego, tylko nie do tego. Któż uprawia miłość po to, żeby zjednoczyć się, złączyć z drugim, zespolić w duchową i fizyczną jedność?".

zgłoś |

issa,  

Okej. To niech sobie teraz te kości rzucone poleżą. I poczekają trochę na jeszcze inny czas.

zgłoś |

issa,  

Do innego dobrego później, Małgosiu (i E.) :)

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Agnieszko z Doliny Issy, bardzo lubię ten fragment książki i chyba najbardziej utkwił mi w pamięci, a to dlatego, że czuję zupełnie podobnie, bo doświadczam podobnie:) Właśnie teraz patrzę się na zwały... celuloidu, a raczej zdjęć przytarganych z piwnicy i już nawet siebie na nich nie rozpoznaję:) Nie moja gęba, nie moje emocje, choć tak bardzo moje:)

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Issa obejrzałam galę z wręczenia Nike. Niepojęte są tego typu nagrody, bo zdaje mi się, że trudno nawet porównywać różne style pisania w tak odmiennych gatunkach literackich, a co dopiero wyłonić zwycięzcę. Jeśli jednak już coś takiego Wyborcza wymyśliła bardzo uradował mnie fakt, że wygrała moja faworyta Joanna Bator. Niestety kotów Masłowskiej /skoro tu o nich mowa/ zabrakło nawet w pierwszej dwudziestce, choć według mnie to perełka. Taka bez epickiego rozmachu, ale w swym skondensowaniu doskonała.

zgłoś |

issa,  

O, dziękuję pięknie za info :) Porozglądam się jutro rano po wiadomościach o Nike. (P.s. Od dawna nie oglądam TV, heh). Łagodnej nocy, M. :)

zgłoś |

xyz,  

piękny kawał wierszydła !!! szczerze gratuluję weny :)

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

To stary kawałek... choć może kiedyś znów coś mnie najdzie:)

zgłoś |

xyz,  

niech nachodzi, ale nie straszy ;)

zgłoś |

issa,  

Tu też obiecałam, że wrócę, zatem i tu czas kończyć, co zaczęłam. Moment, tylko sobie kawy zaparzę. I zaraz będę.

zgłoś |

issa,  

Tym, co wyznaczy mi resztę drogi, jest Twój dla niej drogowskaz, Małgosia i E. Czyli, słowa z jednego z Twoich komentarzy pod wierszem. O, to zostało wybrane przeze mnie na drogowskaz:

zgłoś |

issa,  

"[...] i jedno zdanie utkwiło mi kością w gardle. Chodziło o pewnego profesora uniwersytetu w Bengson, który dowodził, że miłość nie istnieje, zaś to co za nią zwykliśmy uważać, to niedorzeczna nadzieja, że drugi człowiek jest w stanie uwolnić nas od samych siebie, inkorporować, wchłonąć, zwolnić od uciążliwego obowiązku bycia nami. Gdy to czytałam, jak taśma filmowa przed oczami wyświetliły mi się migawki z życia i stwierdziłam, że facet może mieć rację. Po głębszej analizie byłam już jak dziecko, które nic nie wie, poza tym, że nie podobają mu się słowa profesora, choć ich nie neguje, a nawet wyczuwa w nich podskórnie- prawdę. Do dziś to zdanie dziwnie stoi mi w gardle i nie mogą go przełknąć ani zwrócić. Stoi tak sobie.. i czeka".

zgłoś |

issa,  

Może, zanim pójdziemy (jeśli zechcesz razem, rzecz jasna) lub pójdę (jeśli zechcesz czegoś innego od razem), warto doświetlić nieco chociaż moje pryzmaty w tej drodze, lustra z niej. Może będzie mogła stawać się ta droga, jaką podążę za Tobą, M., chociaż trochę bardziej otwarta, jeżeli powiem, że to, co opisujesz, znam. Czyli, innymi słowy, mogę się, kiedy tutaj Ciebie słucham, obyć bez jakiegoś "muszeniawyobrażaniasobie" czy co tam jeszcze. Byłam w przestrzeniach, o jakich opowiadasz. Sama. Tam byłam.

zgłoś |

issa,  

(wrócę, kiedy wrócę, żeby iść dalej)

zgłoś |

Darek i Mania,  

o przeoczyłem text ale super słownictwo\\ apetyt szturcha cnotkę z dupiastej prowincji, by "cudnym manowcom" oddała swe „usta”\\

zgłoś |

issa,  

I zanim wrócę, to jeszcze zawrócę :d I nawet powiem, dokąd zawrócę i po co akurat tutaj tam, a nie w jakieś gdzie indziej i kiedy indziej. (czy Ty podążasz za mną, M. i E. czy zgubiłaś drogę w moich nazbyt pokręconych meandrach? :)

zgłoś |

issa,  

Wydaje się czasami, że Ludzie Zachodu niesamowicie umiłowali, na śmierć i życie, linearność. I wbity w nią, w tę prostą drogę - postęp. Oczywisty, a jakże. Bo co nieprostego może niby być w linearnej drodze postępu, która jest w dodatku prosta?

zgłoś |

issa,  

Tak odwiecznie żyje ta miłość, odkąd się urodziła była, i zaczęła przemieniać postacie własne i istot, jakie obejmowała, że aż w końcu można miewać wrażenie, że z oczu ludzi "muszą" i "powinny" tak samo rodzić się, rosnąć i coraz bardziej wystawać te "linie postępu". "Muszą" i "powinny" wydłużać się jak bezgałęźne drzewa, jak pale, jak oszczepy bez końca, w nieskończoność. Jak kije, które rosną, kiedy są podlewanymi przedłużeniami źrenic.

zgłoś |

issa,  

Należy nimi przebijać świat. Przebijać się przez świat. Czymkolwiek czy kimkolwiek by był lub nie był.

zgłoś |

issa,  

Ja chyba myślę najczęściej obrazami, zatem i to, o czym teraz mówię, staje się, kiedy staje się wyobrażone, dla mnie niczym różnym tak naprawdę od "rzeczywistego świata": słowa w przekładzie na żywą mową przeobrażają się dla mnie w świat, który widzę, słyszę, czuję, który wącham, smakuję.

zgłoś |

issa,  

Jest w ruchu i żyje tak samo "prawdziwie", jak ten uważany za niewyobrażony.

zgłoś |

issa,  

Jeżeli spróbujesz zrobić to samo, M. i E., a wydaje się, że to dla Ciebie raczej żadna jakaś kosmiczna trudność, i przyzwolisz na to, by obraz zaczął żyć i dojrzewać, jak chce, tworzyć z siebie swobodnie dalsze żywe obrazy, to właściwie mogę zamilknąć o tym, jak zaczyna się dziać życie, kiedy ktoś je widzi jako intensywnie fundamentalną "drogę postępu", od której "nie ma odwrotu". Czy w podobnych tamtym hasłach.

zgłoś |

issa,  

(i tu znowu się zatrzymamy na trochę. a ja wrócę, kiedy wrócę. najlepszego dla Ciebie, M. i E. i może jednak, jeśli możesz, chcesz, potrafisz, warto pomruczeć: wścieknę się, o tak, wścieknę się z mojej rozpaczy :)

zgłoś |

issa,  

Niech i tutaj zatem, tak jak dziś w nocy u Bazyliszka, zostanie jako Opiekun Przestrzeni - Smok. Ostatni Smok. http://www.youtube.com/watch?v=WrX9UARV2CU

zgłoś |

issa,  

(kic :)

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Agnieszko z doliny Issy tyle się napisałam i wcięło. Przyjdę później, bo teraz muszę lecieć, choć wiem jak to fajnie niczego nie musieć:). Pozdrawiam serdecznie i dzięki za odwiedziny. Przeczytałam i wszystko do mnie dotarło, a przynajmniej tak mi się wydaje. Przybywaj kiedy chcesz i z czymkolwiek chcesz, jesteś zawsze mile widziana, a Twoje komenty mają w sobie tyle Twego ducha i ekspresji, że zwyczajnie lubię je czytać. Nigdy nie są nudne:)

zgłoś |

issa,  

dziękuję, Małgosiu, dobrze wiedzieć, że mogę czuć się u Ciebie jak przyzwoity żywioł ;) - taka świadomość ożywia mi myśl i wyobraźnię. do później zatem :)

zgłoś |

issa,  

Kiedy linearność doczekała się postaci widzialnej dla umysłu, jak najnaturalniej mogła być w poczęciu, narodzinach, dojrzewaniu i starzeniu się - obietnicą sensu, i mogła spełniać obietnicę; wydaje się, że i materia, i idee, kiedy w niej zanurzone, rozwijają się i zanikają zgodnie z naturalnymi rytmami świata.

zgłoś |

issa,  

Myśl, że warto w jakikolwiek sposób i dla jakiegokolwiek celu separować definitywnie "materialne" od "duchowego", jest ode mnie Tu-i-Teraz chyba dalej jeszcze niż bardzo daleko.

zgłoś |

issa,  

Zatem, Linearność dodała światu to, co dodać miała, a wśród jej czynów, zdaje się, było również wybudowanie świątyni z ołtarzem dla bóstwa Im Dalej Tym Lepiej:

zgłoś |

issa,  

to, co było, na pewno "musi" być "gorsze" od tego, co "będzie", a świat ma przed sobą jedną, jedynie słuszną dla światłego rozumu, drogę - "naprzód!".

zgłoś |

issa,  

A ponieważ przód jest u Linearności z natury "lepszy", należy się koniecznie, bezdyskusyjnie koniecznie!, wyzbywać tyłu :d Tego wymaga rozum. A to rozum czyni człowieka.

zgłoś |

issa,  

I jak to z kultem odwiecznie bywa: świątyń przybywało, a wraz z nimi wiernych Bogu Im Dalej Tym Lepiej i niedowiarków wobec wyznania wiary.

zgłoś |

issa,  

Czyż nie może fascynować fakt, że idea, której podstawy dał racjonalizm, zaowocowała tak nieuchronnie i identycznie przejawami religijności (razem z powtarzalnymi matrycami ludzkiej materializacji metafizyki) - jak owocuje nimi irracjonalność: rozum tak samo pragnął ubóstwiania, jak go potrzebowały uczucia, abstrakt z jego niematerialnością tak samo pożądał miłości, jak tęskniło do niej ciało?

zgłoś |

issa,  

"apetyt szturcha cnotkę z dupiastej prowincji, / by "cudnym manowcom" oddała swe „usta” / tak egzystencjalnie charcząco dosadnie, / aby śmierć nie stała się za smutna, zbyt pusta."?

zgłoś |

issa,  

I teraz znów na trochę rozbiję obozowisko dla milczenia. Bo, wiesz, zdaje się, że Twoja kość w gardle, Małgosia, jest tym, co pozwoli mi, być może, spostrzec ostrzej, więc i nazwać trafniej, więc i wyraźniej uświadomić sobie moją własną drogę, jaką wcześniej przyjmowałam jednak bardziej intuicyjnie niż z założeń celu.

zgłoś |

issa,  

I dlatego nie widzę ani jednego z realnym sensem powodu dla pośpiechu :)

zgłoś |

issa,  

Dziś Opiekunem Przestrzeni będzie to: http://www.youtube.com/watch?v=FZNqs0YgWkM

zgłoś |

issa,  

(to link, który kiedyś w Dzienniku zostawił Jaro:) Pozdrowienie Agnieszki dla Ciebie i E., Małgosia. I do innego dobrego później :)

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Agnieszko z doliny Issy dzięki za piękny link z muzyką. Idę teraz na długi spacer, by przemyśleć wiele spraw, między innymi też tych, o których Ty tu piszesz. Tyle spostrzegawczości i uważności na drugiego człowieka i na to co robi jest w Twoich słowach i pomiędzy nimi, że czasem potrzebuję chwili na zastanowienie i dojście do ładu ze sobą. Na razie wiem tylko jedno, że dużo dało mi spotkanie z Tobą, czytanie tego co piszesz i Twoich komentarzy. Nawet nie masz pojęcia jak dużo:) Pozdrawiam serdecznie. zgłoś |

zgłoś |

Damian Paradoks,  

wiersz zaciekawił ... bardziej jeszcze rozmowa pod nim. Wiele wątków - lotność słowa. Gdy wspomniałaś o Masłowskiej to się załamałem. Jej Nike uważałem za mylny wyraz odświeżania zasiedziałych umysłów komisji Nike fenomenem "Masłowska". Po 50 stronach jej czytania padłem. Popisy grafomanki która wie czym tętni ulica. Też ulica mnie wychowała. Zdania (dla mnie) pustką napełnione i nie byłem w stanie się wczepić. Czytać ją zacząłem dlatego, że bliska mi osoba, której podarowałem Masłowską, padła na twarz po dziesięciu stronach. Ty w niej coś zobaczyłaś. Nie wiem, co komisja w niej zauważyła. Może komisja była znużona aktualną twórczością pisarską w kraju a może po prostu stali się niedopasowani do tego co jest. Twój wiersz ma wiele z buntu i wymowy młodości. Zawsze zastanawiam się w jakim stopniu wulgaryzmy zdobią tekst. Gdzie kończy się piękno a zaczyna popis. W Twoim odczuwam wyważenie.

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Damian nie znam Masłowskiej wcześniejszej, "Pawia królowej" tylko przewertowałam, zaś "Wojnę polsko-ruską" znam z kina, czyli bardziej z tego pewnie, co młody Żuławski z nią zrobił. Natomiast czytałam kiedyś jej felietony w "Przekroju" i całkiem przyjemnie się je śledziło. Książkę zaś "Kochanie zabiłam nasze koty" przeczytałam do końca i byłam pod wrażeniem, świeżości, spostrzegawczości, języka... Według mnie jest proporcjonalna, wyważona i napisana dojrzale. Może kapitału Nike wcześniej dostrzegła zalążek tego czegoś, co moim zdaniem idzie w dobrym kierunku. Nie wiem. Nie jestem krytykiem, piszę tylko to, co czuję.

zgłoś |

Damian Paradoks,  

pozwolą mi Twe słowa poddać ponownej próbie, Masłowską. Ale to musi odczekać. Pewnego dystansu muszę nabrać, Małgosiu, bo strasznie negatywną mam o niej opinię. Chodzi o jej pisanie ... Nowości nie znam ale może jak poddam się próbie to tym kotom (przynajmniej 10 stron). Nie lubię stylów pod "sensacje" ani bestsellerów bo zaciągają kiczem. I bardzo, bardzo dziękuję za Twą uwagę :)

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Damian opinie są różne, mnie akurat koty przypadły do gustu, ale to jest tylko subiektywne odczucie. Dla mojej przyjaciółki jedyny sprawiedliwy werdykt kapituły Nike, to jest Myśliwski "Traktat o łuskaniu fasoli" i wcześniejszy Myśliwski. A Nagrody jakby nie było zawsze budzą sporo kontrowersji :) Najgorzej chyba jednak jak pisarze zaczynają pisać pod nagrody:)

zgłoś |

Damian Paradoks,  

Małgosiu, czytałem cztery lata temu 'Traktat ...' Myśliwskiego. Do dziś jestem pod jego wpływem. Dlatego sięgnąłem do starszego 'Kamień na kamieniu' , który czego grzecznie w kolejce na półce. Efekt nagradzania jest nam wpajany od dzieciństwa. Nie ma jak na razie innego systemu. Nawet na Trumlu jest albo pojawiają się owcze wniebowzięcia labo katastroficzne nagany. Te sentymenty ... ;) Masłowską tę ohydną sprzedano mi jako arcydzieło współczesnej literatury polskiej w Salon du Livre w Palais de Versailles w Paryżu. Nie zapytałem się wtedy czy sami czytali ;)

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Kiedyś tak ładnie Marcel Proust powiedział, że są książki, które potrafią zmienić przyszłość duszy i na pewno jedną z nich jest Traktat. Są też filmy które, wywracają nasze życie "do góry nogami" w sensie pozytywnym dla nas, czy rozmowy długie i szczere do bólu, które wrastają w nas na zawsze itd. I to są właśnie te najfajniejsze chwile w całym kwadransie życia.

zgłoś |

Damian Paradoks,  

Małgosiu, czytałaś z pewnością Marcel Proust. Ja nie i nie wiem czy się zabiorę ze względu no grubość jego traktatu. Limitem założonym przeze mnie jest nie więcej niż 500 stron. Więcej mnie 'więzi'. Książka Louis-Ferdinand Céline 'Podróż do kresu nocy' miała dokładnie 500 stron a czytała mi się jak wierszyk Tuwima. Znawcy mówią że to jest proza poetyzująca. Kobiety nie lubią Céline. Nie wiem czy Ty również i to jest bez znaczenia. Mówimy po prostu o książkach które nas zmieniają :). Szykuje się na Proust'a ale to nie na pojutrze :)

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Damian jeśli nie czytałeś Prousta, możesz spróbować bo warto, lecz żeby przebrnąć przez 7 tomów "W poszukiwaniu straconego czasu" trzeba mieć dużo czasu. Książką najlepiej delektować się w skupieniu i to zimą, bo lato nie sprzyja tego typu powieściom. Szybko dałam porwać się autorowi w świat arystokracji i mieszczaństwa, pełen wspomnień, obserwacji, miłostek, rozmów ze służącymi, choć do czytania zabierałam się niczym glista do jeża. Zaczęłam od wstępu Boya, a po roku dopiero skusiłam się na lekturę i nie żałuję. Postacie poddane są dogłębnej psychoanalizie, powieść jest precyzyjnie napisana, a zdania długie i wielowarstwowe moim zdaniem nie utrudniają odbioru. Akcji nie ma i wszystko toczy się powolnym rytmem, jak lubię. Znajomy, który zna się na rzeczy uważa jednak, że do Marcela trzeba sięgać w oryginale, bo tłumaczenia nie są dobre. Nie znam francuskiego, więc dla mnie to zwykła niemożność i się nie wypowiadam. Co zaś się tyczy Celine, nie czytałam jego powieści, choć noszę się z zamiarem, bo na nim ponoć wzorował się Henry Miller.

zgłoś |

Damian Paradoks,  

Małgosiu, mówisz zgodnie z tym co czytałem o Marcelu Proust. Sporo się o nim pisze i zachęca do czytania. Dla mnie zima jest zbyt krótką by jego zacząć i skończyć przed wiosną ;). Sam Marcel zmarł z wyczerpania pisząc swoje tomy :) . Chyba wyjadę na Tytana (księżyc Saturna) gdzie zima trwa dłużej. Zachęcasz do czytania i tak właśnie lubię. Dojrzewam do tego i nie od razu - jak śpiewał Marek Grechuta ;) . Tłumaczenia mają swe niedociągnięcia. Są tłumacze którzy "żyją" a autorami by oddać myśl,styl i specyfikę. Rzadko z resztą czytam tłumaczenia. Oczywiście japońskiego nie znam :) i waham się zanim wezmę haiku do ręki.

zgłoś |

issa,  

("Traktat o łuskaniu fasoli" to jedna z moich najukochańszych powieści:)

zgłoś |

issa,  

Nie obejmiemy przecież w żadnej sensownie rzetelnej całości, tu-i-teraz, w kawiarence Pod Otchłaniami Wiersza sprzed Lat, tego prymatu Linearności z rozumem, który tak sobie świątynnie tężał, aż do rigor mortis może.

zgłoś |

issa,  

I aż do prymatu trupa, którego nikt nie chce zakopać.

zgłoś |

issa,  

Prymatu. Od pełnego dumy dawnego greckiego dziecka-starca, poprzez duszę poddaną wychowawczej dyscyplinie przez Akwinatę, poprzez renesans dziecka, które w rokoku i baroku zaczęło się fiokować, stroić - trochę jak dzieciak, który przebiera się za dorosłego, chodzi w szpilkach matki, przyprawia sobie wąsy, by stawać się ojcem.

zgłoś |

issa,  

Prymatu. Poprzez burze dojrzewania w oświeceniu, poprzez dorastanie, indywidualizację - uleganie jej szaleństwu i wyzwalanie się z niego w romantyzmie, poprzez stopniowe dziecinnienie w pozytywizmie, kiedy to coraz częściej rozum stawał się tyranem-staruszkiem, którego rozum opuszcza, tak że popada z najwyższej pogody, w najwyższe pomieszanie, poprzez stopniowe umieranie rozumu, bądź to nagiej duszy, bądź to w krzyku, bądź w kacetach czy gdzie indziej jeszcze.

zgłoś |

issa,  

Wydaje się, że tu-i-teraz, w kawiarence Pod Otchłaniami Wiersza Sprzed Lat, na akademizmy ani czas, ani miejsce.

zgłoś |

issa,  

Ale za to, być może, właśnie tu i teraz, jest czas i miejsce na poezję.

zgłoś |

issa,  

Zatem, z Linearnością i Rozumem rozstaniemy się tak:

zgłoś |

issa,  

Stróż Anioł pieprzony – mówisz do mnie "czule" / nim palcem nieserdecznym ściągniesz skórę z twarzy. / wielkienicwielkienic piłuje ci korę, / diabeł z flaszki czaszkę czystą wódą praży.

zgłoś |

issa,  

I, w innym dobrym później, możemy iść dalej, i zająć się innymi sprawami. Zostawię Opiekuna Przestrzeni. Będzie czekał, aż znowu wrócę, jako i zwykle, czyli kiedy wrócę. Będzie nim to, co dziś rozprzestrzenia się i we mnie

zgłoś |

issa,  

http://www.youtube.com/watch?v=4aBPF6qVjac

zgłoś |

issa,  

Do później, Małgosia. i E.

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Agnieszko z doliny Issy dzięki za ponowne odwiedziny:)

zgłoś |

issa,  

Nic to. Czas wrócić i tutaj, żebyśmy się nie stały w końcu jak żółwica Morla, która już nawet nie pamięta, co pamięta.

zgłoś |

issa,  

Cała ta droga, aż do dziś, miała, zdaje się, raz po raz zbliżać do pytania o Logos i Mythos, i w ślad za nimi, o Rozum i Uczucia. A jaśniej jeszcze - o ich wzajemność.

zgłoś |

issa,  

Wiersz układa się tak podatnie dla opisanego gruntu.

zgłoś |

issa,  

Geologicznie. Warstwicami. W triadę:

zgłoś |

issa,  

po pierwsze, jako szkic dla ziemi-historii dwojga, realności w związku mężczyzny i kobiety; dziali się rzeczywiście, mieli ciała;

zgłoś |

issa,  

po drugie, jako podręczny, intuicyjny zarys dla ziemi-dziejów dla pary pojęć: łączą się w nim Logos i Mythos, a Linearność, linijka po linijce, przez trzy światy-strofki: powstawanie, dojrzewanie, zanikanie, odprowadza je do Śmierci;

zgłoś |

issa,  

po trzecie: w ten sposób staje się emocjonalnym konspektem-ziemią dla jednego pojęcia. Abstraktu, który widzialnie może żyć jedynie poprzez ciało. Dla Miłości.

zgłoś |

issa,  

Przeszłyśmy lirykę od końca do początku: cofałyśmy się w to, co w malowniczości egzaltacji nazywa się otchłaniami czasu, a co tekst ścina - do otchłani.

zgłoś |

issa,  

Dostała, najbliżej nas-tutaj, w Otchłaniach Wiersza Sprzed Lat, siedlisko trzecia strofka. Ma je, w dalszej przeszłości, i druga. Zatem, jak łatwo policzyć, zostaje upatrzenie miejsca dla pierwszej. Od której wszystko się zaczyna.

zgłoś |

issa,  

W przeświadczeniach ludzi, gdy je ucieleśniać w najduszniej niezmiennym ciele - mężczyźnie przypisuje się Rozum-Logos, racjonalność, skłonność do abstrakcji, spekulacji; kobiecie - Mythos, irracjonalność, usposobienie do operowania na materii, uczucia, wiarę.

zgłoś |

issa,  

Stąd pochodzą pojęcia męskości i kobiecości. Ich postaciowanie jednak niekoniecznie przecież wymaga odpowiedniości w mężczyźnie i kobiecie.

zgłoś |

issa,  

Ale oczekuje się jednak zjednania męskiego i kobiecego, tak naprawdę bez względu na orientacje seksu - w połączeniu zasady męskiej i żeńskiej domyśla się przecież pełni niejedna religia i filozofia. Linearna i nie.

zgłoś |

issa,  

Ale, żeby ta pełnia się zdarzyła między ludźmi, najpierw domaga się stworzenia z niej całości w pojedynczym wnętrzu - gdy przyglądać się chociażby losom Animusa i Animy.

zgłoś |

issa,  

Co tym może powiedzieć Początek:

zgłoś |

issa,  

ty masz moje oddanie - ja twoje otchłanie stworzone z masek o dwunastu twarzach, a każda z nich wymaga czuwania abyś własnej szyi sznurem nie zagrażał.

zgłoś |

issa,  

Wygląda raczej na próbę rozdzielenia, niż połączenia.

zgłoś |

issa,  

(dalej trochę później)

zgłoś |

issa,  

Geo-logiczność na Ziemi Początku postaciuje przeczucia przeciwstawień.

zgłoś |

issa,  

Pierwsze jest całością - jasną w oddaniu jak słońce, jak dzień, odkrytą jak twarz. Drugie - układanką w Dwunastu Tarczach, twarzach-osłonach dla nocy. Jakby w ciemności, w ukryciu szykowało buzie - księżycowi. Tak by pozwalającą się zauważyć i nazwać, znaczącą całość, Rok Dwunastu Masek, mógł rodzić jedynie czas.

zgłoś |

issa,  

Pierwsze zatem - jest jak bezczas, czy a-czas i otwarcie na czas, drugie - jak mijanie, jak zamknięcie na bezczas czy a-czas. Pierwsze - ma spoistość archetypów, drugie - zaczyna się wielokrotnić jak mity - przemiany w ikonach, dzięki którym uwidzialniają się archetypy.

zgłoś |

issa,  

Pierwsze - próbuje pielęgnować w nieskończoność maskę i jej zawierzyć, drugie - zadurzyło się w masce, w której skończoność nie wierzy.

zgłoś |

issa,  

Ani jedno, ani drugie nie darzy nieskończoności wiarą w jej sens taki, jaki widać w Tu-i-Teraz.

zgłoś |

issa,  

W postaciach, w jakich te nieskończoności, jedna dla drugiej, się przejawiają, muszą / powinny być inne niż są. Dopiero wtedy "zasłużyłyby" może na to, żeby się z nimi zgodzić.

zgłoś |

issa,  

Światło stara się czuwać nad cieniem: "Co nie ma cienia, istnieć nie ma siły". Chce się więc światło zaopiekować własną siłą: dla cienia to znaczy - zawładnąć.

zgłoś |

issa,  

(i znowu - kic na trochę)

zgłoś |

issa,  

Trudność może polegać na tym, że Cień niczego sobie nie wymyśla: wysiłki w przejęciu to wcale nie "muszą" być jakoś koniecznie i jedynie słodkie drżenia życia w Animie. Wzruszyć i przejąć ciało-ziemię może, bez żadnego cudowania, równie dobrze oznaczać wstrząs, trzęsienie ziemi. Rewolucję. Śmierć. Ruinę. I zagarnięcie.

zgłoś |

issa,  

Zagarnięcie ruiny. Heh.

zgłoś |

issa,  

Pierwsze, Oddanie, uosobi Wyprawę po Maski. Gdy one spadną od troskliwości, staną się, górnie i chmurnie, jak pożądane trofea w walce życia ze śmiercią. Drugie - zostanie pokonane. I zmuszone do nazywania przegranej - zwycięstwem.

zgłoś |

issa,  

Oddanie chyba nie wygląda aż tak cudownie, kiedy Maski uważa za zło.

zgłoś |

issa,  

I Maski chyba nie wyglądają aż tak znowu cudownie, kiedy Oddanie uważają za ciało-pokój z zabawkami.

zgłoś |

issa,  

Czemu Drugie nie może chlać bez wiary Pierwszego, że Drugie przestanie? Czemu Pierwsze nie może dać wiary, że chlanie to też Oddanie?

zgłoś |

issa,  

Czemu Pierwsze zgadza się na utożsamianie Maski z Twarzą, a Drugie - zgadza się na utożsamienie Twarzy z Maską?

zgłoś |

issa,  

Natomiast ani dla Pierwszego, ani dla Drugiego tak Maska jak i Twarz nie mogą stać się tożsamym, ale dopiero w trzeciej z możliwości: obie tak samo ostatecznie stają się prostu jednymi z nieskończenie licznych Zasłon dla tego, co trwa. Za zasłoną. Za tkanką.

zgłoś |

issa,  

Tak poprzez przygody Twarzy i Masek, jak i pomimo nich. Trwa i wydaje się mniej więcej tak czułe jak ostatni drań.

zgłoś |

issa,  

Czemu, po co, dla czego i dla kogo - tak Twarz, jak Maska, "musiałyby" być inne niż stają się w Tu-i-Teraz? Możliwe, że nie ma ani jednego rzeczywistego powodu, by cokolwiek musiały. No chyba, że się je rozdziela i zmusza do walki.

zgłoś |

issa,  

I tak, po długiej drodze, możemy wrócić wreszcie do kości w gardle:

zgłoś |

issa,  

"Czytany przez Joannę kontrowersyjny artykuł dotyczył akurat immanentnej życiu ludzkiemu na Ziemi samotności. Autor, profesor uniwersytetu w Bengson, dowodził, że nie istnieje miłość, zaś to, co za nią zwykliśmy uważać, to jedynie niedorzeczna nadzieja, że druga jednostka jest w stanie uwolnić nas od samych siebie, inkorporować nas, wchłonąć, zwolnić z uciążliwego obowiązku bycia nami".

zgłoś |

issa,  

"Oczywiście nic takiego nie ma prawa się zdarzyć — głosił artykuł. — Jesteśmy sami do końca, nic nie pomogą ani alkohol, ani narkotyki, ani sprawdzanie, co tam na Facebooku, ani genitalia. Tak, nawet te ostatnie, podobne trochę jakby do potworów, stworzone jakoby właśnie do uprawiania miłości, do transcendentnych aktów łączenia się dwóch w jedno, służą do wszystkiego, tylko nie do tego. Któż uprawia miłość po to, żeby zjednoczyć się, złączyć z drugim, zespolić w duchową i fizyczną jedność?".

zgłoś |

issa,  

Można sobie wyobrazić (chociaż, rzecz jasna lub niejasna, jak kto woli, nie ma żadnego przymusu), że kiedy tutaj mówi się o "miłości" i kiedy się myśli, że się o niej właśnie mówi, to wcale nie o niej się mówi.

zgłoś |

issa,  

Otóż, można sobie wyobrazić, że Autor, profesor uniwersytetu w Bengson, dowodził jedynie, że to, co zwykliśmy uważać za miłość, jest w istocie walką. I jej przynależy niedorzeczna nadzieja, że druga jednostka jest w stanie uwolnić nas od samych siebie, inkorporować nas, wchłonąć, zwolnić z uciążliwego obowiązku bycia nami.

zgłoś |

issa,  

I to właśnie wtedy gdy walkę bierze się za miłość, gdy się myśli, że czuje się miłość, podczas gdy tak naprawdę czuje się wolę walki - nie pomogą ani alkohol, ani narkotyki, ani sprawdzanie, co tam na Facebooku, ani genitalia. Tak, nawet te ostatnie, podobne trochę jakby do potworów, stworzone jakoby właśnie do uprawiania miłości, do transcendentnych aktów łączenia się dwóch w jedno, służą do wszystkiego, tylko nie do tego. Któż uprawia miłość po to, żeby zjednoczyć się, złączyć z drugim, zespolić w duchową i fizyczną jedność.

zgłoś |

issa,  

Inkorporacja jest tam, gdzie walka. Ale tam nie ma miłości. Tam, gdzie nie ma walki, jest miłość. Ale i nie ma inkorporacji.

zgłoś |

issa,  

Ale też i tam, gdzie nie ma inkorporacji, nieszczęśnie nadużywane, wulgaryzowane na wszystkie możliwe sposoby "bycie sobą" - nie ma w sobie niczego z ponurej uciążliwości.

zgłoś |

issa,  

A wtedy i następny cytat z przemyślnej Masłowskiej zaczyna się rozsypywać:

zgłoś |

issa,  

"Przyjaźń czy miłość jeszcze tylko to wszystko pogarsza, daje ci złudzenia. Myślisz, że z kimś jesteś blisko, a potem spotykasz go przypadkiem w sklepie, mówisz mu "jadę nad ocean", a on się w ogóle z tobą nie cieszy. Nie cieszy się twoim szczęściem! Kochasz się z kimś i myślisz już, że będzie tobą razem z tobą, że zlepicie się i będziecie tak na zawsze, głowa w głowę, serce w serce, że w wielkim ognisku miłości spalisz tę samotność, ten cały tłuszcz życia, druzgocącą ohydę własnego istnienia! A tymczasem: on tylko wstaje i idzie do łazienki się wysikać, a ty leżysz i patrzysz na zwały cellulitisu, które niegdyś były twoimi udami".

zgłoś |

issa,  

Bo tam, gdzie znika konieczność wiary, że walka to miłość, i na odwrót, tam znika też "ohyda", z którą trzeba walczyć przez inkorporację.

zgłoś |

issa,  

Możliwe więc, że Autor z Bengson jedynie zgubił się w walce o dowodzenie i dowody w miłości. Bo jej dowody na nic. I powiedział tylko, że immanentna samotność jest walką o to, żeby miłości nie było.

zgłoś |

hossa,  

Hm:) Ciekawa byłam, tak sobie tutaj kukając, dokąd dojdziesz. "Immanentna samotność jest walką o to, żeby miłości nie było" . Ale po co walczyć, żeby jej nie było, kiedy wydaje się, że ona bywa dla wielu, a może wszystkich, pragnieniem?

zgłoś |

issa,  

Ale po co walczyć, żeby jej nie było, kiedy wydaje się, że ona bywa dla wielu, a może wszystkich, pragnieniem?

zgłoś |

issa,  

ano, to pytanie, którego sama bym trafniej nie potrafiła ułożyć ;)

zgłoś |

hossa,  

abonobo jeśli potraktujemy miłość jako wewnętrzny stan odczuwania/czucia/ (czy jeszcze jakoś inaczej i brakuje mi słowa), który bywa stanem przyjemnym jak diabli;d to raczej chcemy w nim być jak najdłużej.

zgłoś |

hossa,  

i dopóki sami jesteśmy w tym stanie odczuwania miłości czyli błogim stanie czucia ( jeżu, jak to brzmi) to jest nam dobrze, czyli jeszcze inaczej: jesteśmy w stanie znieczulenia na " całe zło świata" uff

zgłoś |

issa,  

:) jasne, że można potraktować miłość jako Stan Przyjemny. hm. teraz tak sobie spojrzałam na Stan Przyjemny. Czy przy takim potraktowaniu miłość nie zaczyna wyglądać trochę jak Stan Wyjątkowy ;)?

zgłoś |

hossa,  

albo Stan Zjednoczony;)

zgłoś |

issa,  

Wiesz, znam kogoś, kto daje mi niezłe przygody, z których wracam ze skarbami. Dają się skoncentrować w jednym skarbie: w stopniowym rozumieniu, czym może stawać się akceptacja rzeczywista, a nie ta deklarowana. I co może robić ze mną, kiedy ja próbuję się z nią stawać.

zgłoś |

hossa,  

o miłości to można i można bez końca:) taka jej uroda, i na dodatek miłość to ona;) heh, a autor z Bengson był mężczyzną, może dlatego potrzebował dowodów? W przypadku cytatu z Masłowskiej ( świetny jest) to zastanowiło mnie jedno. Mianowicie czy można kochać kogoś nie kochając siebie?

zgłoś |

issa,  

Czasami w tym cyklu przygodowym zaczynam sobie myśleć, że łatwość, gładkość mówienia "dobrze, że jesteś" oznacza prędzej stan nie-miłości niż miłości.

zgłoś |

hossa,  

Akceptacja rzeczywista iss:) heh, ile z siebie trzeba oddać i ile z siebie zapomnieć, aby akceptować rzeczywiście, do cna i dalej?

zgłoś |

issa,  

"Mianowicie czy można kochać kogoś nie kochając siebie?". Ano. Kto wie, czy nie tak samo istnieją pytania o stany, które mało kto bezpośrednio połączy z miłością.

zgłoś |

issa,  

Na przykład: czy można nienawidzić kogoś, nie nienawidząc siebie? Czy można być obojętnym wobec drugiego, nie będąc obojętnym najpierw wobec siebie? Czy można dać spokój drugiemu, nie dając go najpierw sobie? Itp., itd. I czy w ogóle można dać komuś coś, czego samemu się nie ma, nie miało?

zgłoś |

hossa,  

rozumiem, znam, samo : "dobrze, że jesteś" wydaje się bardzo dużo i bardzo mało, chciałoby się powiedzieć ; I Ty dobrze, że jesteś. Albo: jak jesteś dla mnie?

zgłoś |

issa,  

"Akceptacja rzeczywista iss:) heh, ile z siebie trzeba oddać i ile z siebie zapomnieć, aby akceptować rzeczywiście, do cna i dalej?". Nie wiem

zgłoś |

hossa,  

Ano. W jaki sposób kochać, kiedy nie zaznało się nigdy miłości od kogoś wcześniej, itede itede, ale to byłoby straszne. Przekreślałaby się teza, że można się miłości nauczyć.

zgłoś |

issa,  

"dobrze, że jesteś" wydaje się bardzo dużo i bardzo mało". yhm. dobrze, że jesteś, jakim byś nie był - brzmi mniej słodko.

zgłoś |

issa,  

heh, hoss. bo może miłości rzeczywiście nie można się nauczyć?

zgłoś |

issa,  

tyle że nie dlatego że ona jest jedynie wtedy, gdy się jej nauczymy. być może dlatego że ona jest niezależnie od tego, czy ktoś chce ją nauczać, jak ma, "musi", "powinna" być, bo pono, jeżeli jest inaczej niż jak "musi" czy "powinna", to jej nie ma?

zgłoś |

hossa,  

abonobo trochę się to wyklucza. To znaczy jeśli kocham siebie to potrafię pokochać kogoś, ale jeśli tak zupełnie zrezygnuję z siebie, żeby zaakceptować rzeczywiście, to w którymś momencie zacznie mnie ta rezygnacja boleć. I wtedy przestaje się kochać siebie. A tym samym wypala się kochanie drugiej osoby.

zgłoś |

hossa,  

"Nauczyć" to może złe słowo, może "pojąć" ?

zgłoś |

issa,  

hoss, skąd pomysł, że akceptacja rzeczywista wymaga całkowitej rezygnacji z siebie samego :)? to właśnie byłaby jedna z postaci inkorporacji. a ja sobie nie jako kaprys wcześniej uznałam, że inkorporacja jest tam, gdzie nie ma miłości :d

zgłoś |

hossa,  

skąd pomysł? abonobo usiłuje sobie wyobrazić właśnie jak akceptuję rzeczywiście ;d no przeca stąd;d

zgłoś |

issa,  

z mojego punktu widzenia rzeczywista akceptacja jest jedynie rzeczywistym, a nie życzeniowym, pobożnym - przyzwoleniem na to, aby ktoś mógł być / stawać się tak, jak jest, staje się rzeczywiście. A nie tak, jak wg kogoś drugiego "musi" lub "powinien" być :) Gdzie tu miejsce na rezygnację i z czego - to zaciekawiające pytanie. Bo raczej nie z siebie

zgłoś |

issa,  

hahah, hoss, hoss, Ty :) no dobra, raczej tego nie rozwiążemy tu-i-teraz-już. zatem, kicam :) dobrze, że jesteś :d

zgłoś |

hossa,  

aaa to ja byłam z drugiej strony, usiłowałam wyobrazić sobie jak akceptuję rzeczywiście, że według kogoś "powinnam" albo "muszę" . Tak mnie poniosła ta akceptacja rzeczywista, że gotowa przez moment byłam zaakceptować "choć co" ;d

zgłoś |

hossa,  

i Ty i Ty, dobrze, że jesteś:d

zgłoś |

issa,  

:d (i może tak właśnie między innymi różnicowałyśmy teraz walkę i miłość ;)? kto wie, kto wie) kic do później

zgłoś |

hossa,  

(miłość nie jest walką, co to to nie) hej iss do później

zgłoś |

gabrysia cabaj,  

wiersz smutny, takim smutkiem bardzo kobiecym

zgłoś |

hossa,  

tak, świetnie napisany

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Dziewczyny kochane! Wyście tu niemal traktat o miłości napisały pewnie lepszy od Ibn Arabiego:) Byłam i jestem dziś tak zaganiana, że nawet nie miałam kiedy przeczytać , a teraz padam, że na oczy nie widzę, więc wrócę w stosownym momencie. Cieszę się bardzo z wizyt i z tego, że pod tym skromnym wierszem tak inspirujące rozmowy powstają. Pozdrawiam serdecznie i wrócę, jak tylko dojdę do siebie:)

zgłoś |

issa,  

:) też zaraz idę, bo padam na nos. dobranoc, M. (i E.)

zgłoś |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Dziewczyny moje miłe, owszem postrzegam podobnie, że miłość nie ma nic wspólnego z walką tak samo pewnie jak i z zabawą, choć przed Chrystusem tak właśnie ją zwano. To coś czego nie można dookreślić, a tym bardziej wsadzić w ramy. Zgadzam się z Hossą, że gdy jest w tym swoim przednim wydaniu, to lepszego stanu nie sposób doświadczyć /chyba, że są to haha Stany Zjednoczone/ ale wiąże się z nią też często udręka dla osób, które nie doznały wzajemności lub nie wierzą w jej ciągłość, bo albo się sparzyły, albo same nie potrafią budować wzajemnych relacji, by jak najdłużej trwało to czego w głębi siebie pragną. Dochodzą do tego liczne błędy wychowawcze , przestrogi starszych, wzorce religijne z cierpieniem na krzyżu włącznie, gdzie za miłość płaciło się najwyższą cenę. „Przez kogo zaznałeś szczęścia, przez tego zaznasz nieszczęścia”- powtarzał na przykład E.Cioran. Więc mimo, że powinna kojarzyć się raczej ze światłem, przyjemnością, czy dobrem jak zwał, jest też obwarowana negatywnymi emocjami z naszych projekcji, że przysłania czasem widzenie istoty jej piękna zakładając, że jej istota jest piękna, cokolwiek to znaczy. Zdaje się też, że ona jak wiele innych uczuć jest bardzo indywidualna i cały problem polega na tym, żeby tak się dobrać, aby te nasze odczucia były przynajmniej tożsame. Generalnie wolę podobieństwa, choć bywa różnie, bo reguł nie ma. Do tego dochodzą różne stany psychiczne i uwarunkowania, polegające na tym, jak my sami chcemy ją postrzegać, bo w różnych okresach życia widzimy ją inaczej. Czasem przez pryzmat cierpienia, gdy do głosu dochodzą niedobre emocje, a czasem właśnie jako radość i przyjemność itp. Zdaje się jednak, że ona nie jest ani dobrem, ani złem, ani radością czy cierpieniem tylko tym czym na różnych etapach staje się dla nas. A może sama sobie pisze scenariusze, że nawet związek przyczynowo-skutkowy wydaje się być brednią wyssaną z palca, albo my piszemy scenariusze dla niej???? A może trzeba mieć do niej skłonność, talent bo bez tego ani rusz???Ostatnio czuję się w tej materii jak dziecko we mgle, które szuka drogi do domu i wciąż błądzi , więc może wymyślam głupoty??? A nasz profesor? Pomyślałam, że napisał tak ponieważ tak czuł, więc starał się tylko dowieść tego, co czuje. Tyle widocznie prawd ile ludzi, a uniwersalne są nie dla każdego, a może nawet dla nikogo. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia.

zgłoś |

issa,  

"Zdaje się jednak, że ona nie jest ani dobrem, ani złem, ani radością czy cierpieniem tylko tym czym na różnych etapach staje się dla nas". Do tego miejsca u Ciebie chyba mi teraz najbliżej. Pozdrawiam, M. (i E.)

zgłoś |




Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


kontakt z redakcją






Zgłoś nadużycie

W pierwszej kolejności proszę rozważyć możliwość zablokowania konkretnego użytkownika za pomocą ikony ,
szczególnie w przypadku subiektywnej oceny sytuacji. Blokada dotyczyć będzie jedynie komentarzy pod własnymi pracami.
Globalne zgłoszenie uwzględniane będzie jedynie w przypadku oczywistego naruszenia regulaminu lub prawa,
o czym będzie decydowała administracja, bez konieczności informowania o swojej decyzji.

Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1