27 sierpnia 2014
kiedy boję się prawdy
wyruszam przed siebie w siebie dal
pisząc pod liściem platanu
wiersz obrzydliwie rozebrany
godzinami we dwoje zmienionymi w pióra
jak człowiek bez skrzydeł bawiący się niebem
świtem porę dnia ubieram
w twoje dżinsy wytarte od myśli
grzesznych bardziej niż nagie noce
siedzę przy barze
ulotny zapachem milczenia
zapiskami z dna szklaneczki whiski
samemu sobie
próbując wytłumaczyć bieg zdarzeń
skutki uboczne to śmietnik w sercu
zatem przepraszam
w imieniu wszystkich pomyłek
że zapaskudzam rytm który tańczy chichocząc
z uczuć zbyt długo zaklętych
są takie dni że uciekam
półwariat zwichnięty do czasu
kiedy niczego nie będzie już żal
16 listopada 2024
listopadowe zakochaniesam53
16 listopada 2024
na wiekiYaro
16 listopada 2024
1611wiesiek
16 listopada 2024
Brzoskwiniowevioletta
16 listopada 2024
Katastroficzny dramat...dobrosław77
15 listopada 2024
Bez zapowiedzisam53
15 listopada 2024
1511wiesiek
15 listopada 2024
Wielki BratJaga
15 listopada 2024
Słodziakudoremi
14 listopada 2024
KaterinYaro