Ludwik Perney

Ludwik Perney, 25 lutego 2011

Ez 3:15

                                   Przybyłem do zesłańców, do Tell-Abib,
                                   osiedlonych nad rzeką Kebar i wśród słupów
                                   pozostawałem przez siedem dni.
 
 
Nie pamiętam stylu, w jakim było wykonane biurko
i lampka – jej włącznik idealnie pasował do dłoni.
Zajmowałem lokal w zachodniej stronie wieżowca
– dni kończyły się wszystkimi odcieniami czerwieni.
 
Ceniłem funkcjonalność i prostotę; koncepcje
okrągłe i mocne jak modernistyczne biurowce.
Moim głosem przemawiał bóg – byłem posłańcem,
a słowa przestrogą, obietnicą, objawieniem.
 
Któregoś dnia obudziłem się pod zwałami pyłu
i gruzu – chcę wierzyć, że to limbus. Ciekawi mnie,
czyja krew zakrzepła na moich czterech twarzach,
jak zaszło słońce siedemdziesiątego siódmego dnia.


liczba komentarzy: 8 | punkty: 9 | szczegóły

Ludwik Perney

Ludwik Perney, 7 grudnia 2011

Che Guevara zaciąga się dymem

                       Bądźmy realistami, żądajmy tego, co niemożliwe.
                                                                          Che Guevara

Szczupły mężczyzna o twarzy studenta
komentuje zdjęcia z wycieczki do Nepalu
– chłopcy oczyszczają rzekę Bogmati,
wyławiają kawałki niedopalonego drewna.

Po chwili parafrazuje Che Guevarę
– Bądźmy realistami, spełniajmy marzenia,
które są nierealne.

Dopala się ciało nasączone olejkami,
z kłębu dymu wypływa łódka.

Camal zanurza rękę w brudnej wodzie,
wyjmuje spore polano, chlapie Raja
i śmieje się. Nieźle dzisiaj zarobią!

„Nie możemy pozostać obojętni na to,
co się dzieje w najdalszych zakątkach świata”
krzyczy Che Guevara,

ale mijam podróżnika,
zostawię go w przekonaniu,
że chłopcy czyścili rzekę.


liczba komentarzy: 9 | punkty: 8 | szczegóły

Ludwik Perney

Ludwik Perney, 16 stycznia 2012

Drugi piątek stycznia 2012

1.
Piątek zaczął się od kałuży krwi
rozlanej pod drzwiami hurtowni na Podwalu 
– chwilę czekaliśmy razem: ja trochę krócej,
krew dłużej.  Nie zamieniliśmy ani słowa,

choć pamiętam najbardziej uniwersalne zdanie 
– trzymam je na wypadek musu konwersacji
w windach, czy kolejce (jak tutaj): „Różnie bywa” 

– z takim orężem zachowam się społecznie
 w każdej sytuacji. Zagiąć mnie można
jedynie pytając „która jest godzina”,

ale to pytanie, nawet zadawane bełkotem, 
poznam po charakterystycznej intonacji.

2.
Odwiedziłem ojca, zjedliśmy śniadanie
i zastanawialiśmy się 
czy można włożyć sobie lufę pistoletu do ust
i nie trafić w głowę.

3.
Dzwoni Edyta, wścieka się. Jej klient nie przyszedł
na umówione spotkanie, w dodatku nie odbiera telefonu.
 – jestem bezsilna – mówi – Marek, 
przywaliłbyś mu, gdybyś go teraz spotkał?

4.
Można.

5.
Dzwoni Edyta, mówi, że nie uwierzę:
klient odezwał się w końcu. Okradziono go,
a wcześniej oczywiście pobito – piątek
zaczął się od kałuży krwi na Podwalu.
 


liczba komentarzy: 1 | punkty: 8 | szczegóły

Ludwik Perney

Ludwik Perney, 2 sierpnia 2011

Szczęście

Stoję obok zafrasowanego ogrodnika, patrzymy
na sadzonki sosny czarnej – kilkanaście drzewek
w czarnych doniczkach.
 
Słucham o przędziorku, ochojniku i grzybach,
ogrodnik tłumaczy działanie oprysku – gęsta masa
zakleja jaja pasożytów i dusi.
 
Oleisty oprysk jest droższy od zwykłego, efektowne
wyobrażenie śmierci kosztuje. Ogrodnik wciąż mówi,
a ja myślę o ruchu dłoni brudnej od ziemi
 
– rolnik przeniósł larwę z rozbitej bryły na trawę.
Sens naszych istnień orientuje się na szczęście
robaków, które pożywią się ciałem.

http://perney.pl/audio/2011/08/meal-worm-morio.jpg


liczba komentarzy: 30 | punkty: 8 | szczegóły

Ludwik Perney

Ludwik Perney, 27 lutego 2011

Lam 2:13

                Jak cię obrazić? Z czym porównać? Córo Jeruzalem!
                Z czym cię porównać, by cię upokorzyć? Dziewico,
                Córo Syjonu, gdyż zagłada twoja wielka jak morze. 
 
Słucham i przemawiam w imieniu tego, kto słucha
i przemawia w imieniu tych, którzy mówią, których
zagłusza tango śmiejące się z Eduardo Bianco.
 
Czy w rytm muzyki granej przez żywą orkiestrę
łatwiej jest mi kopać? Wstawać w czarny dzień,
wstawać w biały dzień, by napić się mleka?
 
Słucham i kopię w powietrzu – w ziemi zbyt ciasno
– nie kopie się lepiej, chmury są czarne jak mleko,
gdy skończę, zagram w orkiestrze, gdy skończę,
 
odrosną gałęzie świerków, które podniecają ogień,
by popiół twoich włosów Sulamit* zakopał.
 
 
 
 
*fragment „Fugi śmierci”
Paula Celana (tłum, S.J. Lec)


liczba komentarzy: 11 | punkty: 8 | szczegóły

Ludwik Perney

Ludwik Perney, 24 czerwca 2011

Cheese, umieramy!

Przewróciło się Życie Pi i odsłoniło Czyste czyny,
zaległa cisza podobna do tej sprzed burzy 
– burzą było uderzenie Życia w parapet. 

Przewracałem się z prawego ramienia 
na brzuch, z brzucha na lewe ramię,
później zerkałem na księżyc i słuchałem
jak łamie cię w kościach – umówmy się, 
wszystko wieszczyło ten zwrot.

Życie przewrócone do góry życiorysem,
Wiedemann zdążył pożegnać się z koszulą,
zaczyna siąpić deszcz. 

Pamiętasz, pocieszałem cię, że ból 
kiedyś się skończy. Pytałaś kiedy,
ale przecież nie mogliśmy poznać
dnia ani godziny.

Każda kropla jak procent odmówionej modlitwy,
przychylność bogów kokietowanych przez Pi. 
Nie lękajmy się, gdziekolwiek leży koszula Adama, 
jej brudny kołnierzyk jest w fazie namaczania.


liczba komentarzy: 13 | punkty: 8 | szczegóły

Ludwik Perney

Ludwik Perney, 24 lipca 2011

Trzy epitafia na jednym grobie

Uwierzę w epitafium, którego prostota
i niebanalna treść czynią zmarłego zacnym
– wystarczy żyć zgodnie ze wzorem.
 
Treść popłynie do czytających niczym woda
z podziemnych skał – uderzy perspektywą
podaną chłodno i orzeźwiająco.
 
Pozbędę się niepokoju, męczących decyzji:
jak wypełniać czas, którym bogom się kłaniać,
z czego składać ofiary; będę żył w pewności.
 
Z tą chwilą znów się narodzę,
zostanę żywym pomnikiem starego życia,
pożegnam je i podsumuję słowami:
 
Spoczywa tu mężczyzna, który nie tylko poznał
sens istnienia, ale również go zaprojektował.
Ty, który czytasz epitafium, uważaj:
 
prawda połykana z należytym dystansem
ukoi, nadmierna zachłanność ściśnie gardło,
przypomni dziecinny ból zmrożonej skroni.
 
Jeśli nowe epitafium uznam za niedoskonałe,
pochowam moją drugą martwą połówkę
obok pierwszej i narodzę się po raz trzeci
 
Nie obowiązują mnie prawa szklanki,
w naszej kulturze trzy połówki to niewiele.


liczba komentarzy: 18 | punkty: 7 | szczegóły

Ludwik Perney

Ludwik Perney, 20 marca 2011

Est 1:22

                                bo jestem panem w domu swoim
                                i robię i mówię co mi się podoba.
 

Woda spenetrowała pęknięcia i w nich zamarzła,
farba na płaskorzeźbie nagrobka też się łuszczy,
a przecież niedługo stanę przed Panem – pragnę
zapachu olejku mirrowego. Nasączajcie skórę,
niech lśni każdego dnia przez sześć miesięcy.
 
Słyszę jak krzywią się felgi. Opony wzbijają kurz,
litery epitafium wyblakły, schną nagrobne kwiaty.
Przez sześć miesięcy wcierajcie we mnie balsam
i wonne kosmetyki – usiądę z Panem przy stole,
rozlejemy palinkę, zagram na gitarze i opowiem
 
o radości jaką potrafi dać życie: o wyśmienitych
podrobach, pięknych kobietach, które mi uległy,
najgorętszych nocach – jeśli mnie upomni usmażę 
mamałygę taci şi-nghite*. Wspomnę o dziurach
w drodze na cmentarz – poproszę o gorący asfalt.
 

http://perney.pl/wp-content/uploads/2011/03/51_rumunia_wesoly_cmentarz.jpg
 
*nazwa potrawy rumuńskiej – dosłownie "zamknij się i połknij"


liczba komentarzy: 23 | punkty: 7 | szczegóły

Ludwik Perney

Ludwik Perney, 3 stycznia 2013

Inochodem po schodach

Przez tę bramę nie mogła przechodzić służba. Przechodzę
i dosiada mnie pogarda. Wbija pięty między żebra
– nie pozwala zgadnąć kto kim gardził, kto kim gardzi.
 
Słyszałeś jak skrzypiały schody? Zadzwoniłem, ktoś otworzy,
spojrzy na mnie i zapyta po co przyszedłem, a pogarda wierzga
jakbym to ja jej dosiadł. Kto kim gardził, kto kim gardzi?
 
Słyszę kroki za drzwiami, ale nikt nie otwiera. – Słyszę cię
– myślę. – Widzę cię – myśli ktoś za szkiełkiem judasza.
Pięta przeskakuje między żebrami. Kto kim gardził, kto kim gardzi?
 
Schodzę po skrzypiących stopniach, zbliżam się do bramy.
Pogarda zostaje za dębową framugą. Odchodzę i gardzę nią,
bo nie zdołała mnie ponieść. Gardzę sobą, że mnie dosiadła.


liczba komentarzy: 1 | punkty: 7 | szczegóły

Ludwik Perney

Ludwik Perney, 21 września 2011

Siedem ciosów na klatkę

Zdaje się, wczoraj przekonywałem rozmówcę,
że Azjaci produkują nie tylko tanio ale i dobrze, 
a dziś skośnooki facet z drugiego końca świata
pisze do mnie, że wie jak wydłużyć mojego chuja.
 
Azjaci, czytałem o akcji protestacyjnej w Indiach
– chcecie mniejszych rozmiarów prezerwatyw,
bo standardowe zsuwają się podczas igraszek,
plączą się i potrafią zepsuć najlepszą zabawę.

Czy wasz list jest objawem męskiej solidarności,
czy zwykłego pragmatyzmu, jesteście w błędzie.
Nie raz patrząc na ciosy zadawane z szybkością
filmowych klatek, trapiłem się nad waszą krzywdą

skrywaną pod przesadnie luźnymi uniformami.
Nawet mnisi z Szaolin nie potrafili jej przeskoczyć
– tyle o solidarności, a co do pragmatyzmu, sorry,
nic nie zamówię, więc, bracia we płci, chuj z tym!


liczba komentarzy: 15 | punkty: 7 | szczegóły


  10 - 30 - 100  




Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


kontakt z redakcją






Zgłoś nadużycie

W pierwszej kolejności proszę rozważyć możliwość zablokowania konkretnego użytkownika za pomocą ikony ,
szczególnie w przypadku subiektywnej oceny sytuacji. Blokada dotyczyć będzie jedynie komentarzy pod własnymi pracami.
Globalne zgłoszenie uwzględniane będzie jedynie w przypadku oczywistego naruszenia regulaminu lub prawa,
o czym będzie decydowała administracja, bez konieczności informowania o swojej decyzji.

Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1