Laura Calvados

Laura Calvados, 10 january 2013

Wiersz dla Łagodnego

kiedy twoje ciało bezwiedne przechadza się
w cieniu Cergowej z szuflady matczynego biurka
wyciągam dla ciebie komplet kluczy, teraz
otwieraj kolejne drzwi
-
Otwieraj, Łagodny.
Patrz na daty, przyglądaj się. Pamięci.
Tablicy.
 
Przypomnij sobie, tamto lato na kolanach
Złotej. – Doskonale pamiętam, gdy sięgając do prapoczątków
dzieliłem się na czworo*.
 
Cicho. - Teraz słuchaj. Teraz będą inne cienie,
całkiem jeszcze nieostygłe; poprzecinane
wskroś, na głównej ulicy Heidelbergu.
 
Już wiesz – mówi matka. Zamknij szufladę.
Teraz zabiorę wszystkie klucze.
Stąpaj rozważnie.
 
Pod górą rozpływają się naraz wszystkie ścieżki
Zawsze już powrót wydaje się
niemożliwy





* fraza pochodzi z wiersza Jana Belcika "Lekcja" 


number of comments: 27 | rating: 29 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 25 january 2013

Głodny kawałek dla Kazubka

Kiedyś znów przyjdzie wiosna i nie będzie już śmierci, ani Krakowa; podziemnych przejść w tunelach nieoświetlonych miast. Nie będzie tęsknoty śniegu zmarzniętych dłoni lisich kołnierzy wilgotnych Sportów z pomiętej paczki.
 
Kiedyś znów będzie wiosna i młodzi chłopcy na Krakowskim Przedmieściu i stare dziwki na Żoliborzu.
 
 
Wódka znów będzie czysta i silna jak odwilż ’56. Czołgi  znów będą jeździć, rodzice będą nas płodzić – na przemian: wyże i niże. Ciągle
 
na hakach będzie kiełbasa, na półkach ocet i nylonowe szaliki dla samotnych mężatek. Nie będzie czekania w kolejkach, nie będzie tańczenia w SPATiF-ie, tylko musi przyjść wiosna, mieć przydział na życie, radio tranzystorowe i nową powieść Kundery. Wcześniej
 
przyjdzie grudzień; stanie się nic. Generał o 19.30 wystąpi w odznakach i okularach. Ciemność w zbiorczych paczkach będzie na wagę; import z Zachodu na Wschód.
 
Nie będzie ludzi spadających ze schodów, znikających bez słowa i dokumentów
 
*
Wreszcie
obiecali nam, że kiedyś znów przyjdzie wiosna i nie będzie już śmierci, ani Krakowa więcej.
 
 
a Niemki znów będą piękne


number of comments: 92 | rating: 30 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 30 november 2011

[„To jest czas matek…” IV]

Moje kobaltowe dziecko mnie nie poznaje;
nożem obieram kamienie, którymi wypycham
kieszeń. Kamienie na zimę spadają z drzew można
je jeść bez obierania z ust wychodzi robak.
Robaki mieszkają w kamieniach dlatego kamienie
gniją; znowu jest noc
 
Moje kobaltowe dziecko krzyczy przez sen
jego imię; zamykam szczelnie okna z kieszeni
wyciągam kamienie, wykładam na talerz
 kikutem dłoni karmię obcego psa
 
Za godzinę znowu jestem biała teraz skończona; psy
są oswojone, zima mija znowu kamienie rosną na
drzewach, kwitną - jest nowy czas już jestem głodna
blizna na moim brzuchu rośnie do światła
podwójna
 
Moje kobaltowe dziecko rozpruwa kieszenie


number of comments: 13 | rating: 23 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 6 december 2012

Trajektorie

Przychodzenie do miejsc.
Przychodzenie miejsc.
Poszukiwanie.
Odnajdywanie. Odchodzenie 
do miejsc. Odchodzenie.



Powracanie.
Po
wracanie.



Pamięć.


number of comments: 10 | rating: 23 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 22 may 2012

Kassidim. Wiersz ostatni dla Saszy Jakuszyna

I
kiedy zmarli wstają z grobów płoną
domy, które wybudowali; giną
zwierzęta, które przynieśli; kobiety 
milkną, tracą słuch; piersi  
wysychają źródła Eufratu

II
matki noszą wodę w kamiennych stągwiach
zmarli przychodzą po matki uspokajają
czarne twarze poją mlekiem (matki
nie ustają w płaczu)

III
cierpliwe zwierzęta wracają na dźwięk
twojego głosu Adonai utulić matki
zmarłych (matki
nie ustają w płaczu) 

IV
kiedy zmarli wstają z grobu kamienne
stągwie pękają milion lat potem matki
wchodzą do źródła; kiedy zwietrzałe ciało
usypane z popiołu roznosi wiatr znad Morza
Czerwonego
-
twoje spierzchnięte wargi pełne soli całuje
wąż 


number of comments: 20 | rating: 23 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 5 december 2011

Ponieważ nigdy dorosła

Wiersz dla Joanny Fligiel


Znowu mam pięć lat nie znam głosu mojej mamy tylko mam psa który jest duży pozwala się targać za uszy w nocy zawsze sikam do łóżka (na korytarzu ciągle stoją duchy; pilnują wejścia do łazienki; jest ciemno). W ogrodzie zakopałam wróbla w grobie miał malutką trumnę  blaszane pudełko na cukierki od niani (w nocy przez okno w starej łazience podglądam jej małe piersi)

Dlatego:
a) nigdy więcej nie dostaję cukierków,
b) nie pamiętam gdzie pochowałam wróbla, a
c) pies nie ma uszu.


number of comments: 9 | rating: 21 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 28 november 2011

Rex Iudaeorum*

wyrastasz z mojego ciała na
przestrzał ciemny kyrie eleison
matko mario z magdali kobieto
ostatnia godzino. Z moich ran
ułożysz swoje drugie imię kim ty
naprawdę jesteś drzewo chrystusowe
nie mogę cię unieść
 
nie mogę wykorzenić


number of comments: 11 | rating: 20 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 23 december 2012

Votum (Saraj nie wróci) V

Klucze do domu leżą pod kamieniem przy drzwiach
żeby Saraj, kiedy wróci – mogła wejść.
Od roku nie zmienia się nic. Nikt nie pyta
na głos, tylko wstydliwie na uboczu
 
czasem
 
matka, ani ojciec nie płacze. Nikt nie płacze po Saraj.
 
(Saraj nienawidziła domu. Nie kochała nikogo).
 
Saraj wie wszystko o cierniu. Rozumie wszystko
w naszym języku. Cierń jest podzielony  między cztery osoby tak, 
że każdy ma swoją część i ona wystarcza.
 
Saraj ma inny cierń. Niepodzielony. Nie nazywa go
jeszcze, tylko ja widzę, że rośnie jak nigdy
dotąd. Silny, odżywiony we krwi, której nie znam.
 
Ślady po Saraj znikają. Nie ma wejść, ani drobnych rąk
na poręczy. Brakło nam czasu na wszystko na wszystko ja
wiem, że ty wiesz;
 
trzymam wszystkie twoje włosy schowane
na inny czas na inne miejsce
 
nigdy w pociągu.
Ty wiesz.
 
 
Chaim także więcej nie pyta, jest tylko zgoda na wszystko;
ciemna, milcząca.


number of comments: 11 | rating: 19 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 12 january 2011

na ptaki nie ma innego sposobu

lalka wypadła z okna

na ptaki nie ma innego sposobu
nauczyć je latać jak tylko
wyrzucić z gniazda

jeszcze sprawdź czy to ma sens ja nie 
podpiszę niczego nie wyjdę nie zmusisz 
mnie dokądkolwiek wyślesz to dziecko 
ono zawróci i znajdzie

ciebie już nic nie ratuje ja też mam powykręcane
ręce jak to drzewo niebieskie oczy wszystkie
zwrócone w jedną stronę wschód nie jest
jedynym kierunkiem wschód jest jedynym
kierunkiem nie umiem przywrócić oddechu którego
raz już zabrakło ciało jest niebieskie na powrót zatknięte
na pałąk ręce poruszają palcami

ja teraz zasadzę drzewo a ty patrz jak wyrasta
mi z piersi korzeń

będzie nosić twoje imię


number of comments: 13 | rating: 18 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 24 november 2012

Iss a Snedronningen

I
 
 
Królowa nic, tylko siedzi i czesze swoje złote włosy.
 
Mówią, że wróci zimą. Że wróci przed Świętami. Że jak właśnie spadnie z niej całkiem ten wielki śnieg. Za miesiąc, to znaczy, myślę i zawiązuję supełki na rogu sukienki, żeby pamiętać.
*
Kaj tylko przekazuje listy Królowej. Na adres w Heidelbergu; mówi, że wszystkie dochodzą, ale ja wiem, że Królowa nie czyta. Tylko czesze swoje złote włosy. I ogląda się w ciemnym lustrze.
 
Noszę wodę do pieca w małych rączkach; metalowe wiadro przecina skórę. Niania opatruje mi ranę. Niania boi się Królowej, mówi, żeby nie patrzeć za okno ani w lustro, żeby nie płakać więcej, bo Kaj już nie wróci. Niania nie wie gdzie on jest. Skulonymi palcami szybko żegna się trzy razy. Skórę ma słoną.
 
Królowa pisze w liście, że wróci, kiedy wróci i żeby nie być głupią i o nic już  nie pytać. Tylko czekać cicho. Jest strasznie zajęta i nikt nie może tam wchodzić, tylko musimy czekać, choć wiem, że nie na mnie czeka i ja nigdy nie wejdę.
 
Wróbel w mojej kieszeni niecierpliwie kręci główką. - Jeszcze nic, mówię, wsypując w ciemność garść suchej jarzębiny.
 
Sanie są pełne lisich skór. Zimą Królowa wróci i będzie mnie całować po białych plecach i zamarzniętym czole. Teraz, kiedy wysyłam jeszcze te kolejne listy to Kaj mówi, że Królowa nie wierzy ale nigdy nie odwraca twarzy. Czegoś bardzo się boi. 
 
Oczy masz wąskie jak szparki; zaciśnięte usta, malinowa kreska na ćwierć palca.
 
Królowa obiecała, że w końcu się spotkamy. Kaj patrzy za okno w stronę ciemnej ścieżki.
 
 
Wróbel wyfruwa z kieszeni. Nie będę więcej patrzeć w tę stronę. Nie mam cię czym karmić. Więcej nie pamiętam twoich białych oczu ani jakie masz zimne ręce. Złote włosy wielkie jak wschodzący księżyc zasłaniają mi rozsypane
wszystko.
 
 
Uwielbiam twoje lodowate pocałunki. Iskry jak łzy skapują mi wtedy po ramionach.


number of comments: 22 | rating: 18 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 8 january 2011

Wyjdź. Wróć. Wróć.

Po pierwsze
 
ciało jest kamień rzucony
w otwarte usta ziemi
nieruchomo rośnie korzeniem
w górę bez światła
 
i jeszcze te ręce bezradne pałąki
boczne odrosty serca uczulone 
na sól i krew z niezawinionej
rany
 -
a teraz
dokądkolwiek odwrócić
nie ma jak wyjść
się
jest ciągłym czekaniem na późnym
zegarze zawczasu


number of comments: 15 | rating: 18 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 24 january 2013

Argente

zwierzęta przechodzą przez bramy skute lodem
skulone, o sierści pełnej kruchego srebra
atłasowe oczy wystają za progiem ciemności
na długość rozbłysku, na milimetr snu;
na cierpliwe zamknięcie wieka


zwierzęta nie noszą imion, dlatego

jest czas, żeby to widzieć i nie płakać po nich.
Skóry goją się, srebro ciemnieje sierść
schnie na ogniu 


srebro ciemnieje
srebro ciemnieje
na oczach moich ślepych zwierząt.


number of comments: 15 | rating: 18 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 4 december 2011

Fuga grudniowa (Fall/ Winter. Midseason Death - Salesman)

Chwała Panu na wysokościach dziewiątego
piętra w niebie i na ziemi i na wieki wieków

na boso (zdejmuję buty, białe dłonie zsuwają się
do brzegu)
 
I
Wszystkie te Boże Narodzenia kiedy się
nie urodziłeś; Alleluja kiedy nie
zmartwychwstałeś
 
teraz jest najzimniej kiedy wiem, że już
nie przyjdziesz i nie cofnę ręki; wszystko
za późno nie powiesz – odpuszczam tobie,
idź
 
Chwała Panu na wysokościach (mieli zamykać
włazy studzienki) chciałeś ze mną rozmawiać
wiem na pewno - słyszałam co dzień twój
głos o każdej godzinie; teraz kiedy tu
jestem to ciebie nie ma. Udręczona sina
na wysokim wietrze chwieję się; nie pamiętam
czy komuś mówiłam - nie wołajcie za mną już
nigdy
 
teraz kiedy tu jestem chwała Panu
na wysokościach wszystkie te Boże
Narodzenia kiedy się nie urodziłeś
 

II
Tak przyspieszone ciało według
mojej proporcji spada do Ciebie
bardzo krótko dokładnie
raz


number of comments: 12 | rating: 17 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 4 august 2012

Votum (Saraj nie wróci) III

 
 
Saraj cała jest lękiem.
 
Miedziane druty na jej głowie drżą. Oczy bezpańskie psy porzucone ledwie, jeszcze śpią pod bramą; nie wejdą już nigdy.
Do domu wnosili nas wszystkich pojedynczo. Wywożenie było wspólne. Na jednym drewnianym wózku przeciążonym od ciał wszystkich sióstr (ciało Chaima wyniesiono osobno, był zupełnie taki niepodobny).
 
Saraj oszalała ze strachu.
 
Miedziane druty wypadły jednej nocy jak porażone gromem. Ciała spadały kolejno, wózek złamał się pod nami wreszcie, aż mężczyzna ukląkł z wysiłku wynosząc nas wszystkie na rękach, znowu pojedynczo. Patrzyłam jak Saraj zakrywa usta ręką tak, że nie było widać wcale twarzy, jakby miała tylko puste miejsce po wszystkim.
 
Saraj zabrała matkę.
 
Nikt nie wymienił imienia, nie padło ani słowo. Zamknięto pokój i tak drzwi zostały jeszcze wyważone; okna bez szyb. Dym gryzł mnie w oczy, choć widziałam tylko przez jedną powiekę. Zdjęto nam buty.
 
Saraj nie nosiła butów.
 
Ciała opadły na dno. Dół zasypano wapnem więc miałam znowu jeszcze bardziej białe usta. Śmiałyśmy się – małe dziewczynki - do swoich białych ust. Chaim leżał nieruchomo, jakby spał bardzo znowu zmęczony. Matki nie widziałam już nigdy.
 
Saraj z łysą głową nie wyglądała jak mała dziewczynka.
 
 
Nie tylko my byliśmy w dole, także inne małe dziewczynki podobne trochę do nas. Niektóre poznałam, choć miały zamknięte oczy i nie uśmiechały się. Wtedy już wiedziałam, że Chaim nie śpi; nie jest zmęczony. Z nosa, na białe wapno twarzy ciekła krew. Nie widziałam jego rąk, tylko inne, zupełnie obce, ciemne ręce jak zasypują nasz dół całkiem nagle robi się ciemno wtedy zaczęłam płakać, Saraj złapała mnie za ramię.
 
Na wszystko jeszcze raz opadły liście.


number of comments: 5 | rating: 17 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 7 february 2011

na końcu ciemności zawołasz moje imię

a jeśli zapomnę twoje imię
i pójdę do piachu jak zwierzę
czas stanie w miejscu galaktyka
zatrzyma się na ułamek światła
-
 
weź mnie za kark zabierz
do siebie gdziekolwiek przywiąż
zamknij posiadaj
-
 
chcę tylko wiedzieć, że jesteś
zawsze mogę usłyszeć; na końcu
ciemności zawołasz moje imię


number of comments: 9 | rating: 16 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 22 july 2012

Votum (Saraj nie wróci)

I

Święta Teresa od Dzieciątka Jezus nie sprawi, że okaleczona siostra wróci do domu, uzna swoją winę; na powrót ucałuje pierścień matki i płaszcz ojca. Ogolą jej głowę: miedziane druty opadną pod drewniany stołek. Chaim zamiecie wszystkie włosy niespiesznie zachowując jeszcze wbrew zakazowi jeden mały pukiel z głowy siostry (na potem jak powie) - może sie jeszcze przydać, kiedy będziemy próbowali znów ją przywołać.

II

Saraj wywieziono, żeby nigdy nie wróciła. Zapomniała jezyka, którym mówi. Więc wtedy właśnie, ona nie wróci.
Matka ani ojciec nie płacze. Nikt nie płacze po Saraj. Tylko jest cierń, wielki jak stare drzewo z ogrodu Synaj.


III

Cierń jest podzielony między cztery osoby tak, że każdy ma swoją część i ona wystarcza. Saraj nic nie wie o cierniu.
Albo też wie, ale udaje, że nie rozumie już nic w naszym języku.


number of comments: 12 | rating: 16 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 9 december 2012

Votum (Saraj nie wróci) IV

Ślady po Saraj znikają.
Pamięć po Saraj znika. Głos
znika twarz znika uda usta
miedziane włosy lalki.

Krochmalona chusteczka,
kołnierzyk. Papierośnica.
Buty.




Klucze do domu. Klucze do domu. Klucze
do domu.



II

Tęsknię za tobą






http://youtu.be/nUDhwAphm_0


number of comments: 9 | rating: 16 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 30 march 2013

Votum (Saraj nie wróci) VI

Saraj ma usta z kamienia, wąskie i zaciśnięte. Jej miłość jest gorzka, dlatego nie możemy jej jeść. Jej miłość jest gorzka, dlatego marnuje się; ciemnieje.

Kamienne usta Saraj nie wymawiają już naszych imion, tylko przekleństwa. Saraj wpatruje się w wodę tak, że szkło jej oczu odbija każdą, najmniejszą nawet ciemność.

Saraj gdy myśli o śmierci nigdy jej nie nazywa, zbyt mocno się boi. Mówi o niej: cynkowa butelka, kloszowa sukienka, biała kamelia.

W kamiennych ustach jest wejście do ciemnego brzucha, na jego dnie leżą zmęczone węże.

Saraj krzyczy z bólu, kiedy widzi nas we śnie. Węże z jej brzucha budzą się, wychodzą


--



Nagle - nasze usta pełne są cudzej krwi, która zasycha na jej białych ramionach 


number of comments: 11 | rating: 15 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 1 june 2011

1 czerwca. Shoah

wiesz mamo że jak odwrócić Gwiazdę to nadal będzie gwiazda?
odpruj mi gwiazdę
będę dzieckiem dla niepoznaki


number of comments: 13 | rating: 14 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 13 july 2010

[Mówię do twoich ślepych oczu…]





 
I
 
Mówię do Twoich ślepych oczu.
Słuchaj. Chcesz, żebym jadła Ci
z ręki, ale
kiedy przychodzi pora karmienia
odwracasz się do mnie
plecami.

Noszę za sobą wszystkie swoje i
twoje brudne znoszone
niecierpiące zwłoki
myśli.

Na oknach wiecznie kurz; Światło
przechodzi przez ściany, ale
zawsze mylę kierunki
zawsze
mylę wszystko
jak mogłam nie pomylić
Ciebie
-
?
 
Na stole wyprostowana
siadam; przedkładam Ci dokumenty moje
źrenice do podpisu.
Nie patrzysz. Bez słowa
stawiasz parafkę.
-

 
zabieram dokumenty
znikam


II
 
 
Nadal stoisz w drzwiach.
We mnie. Stoisz mi w gardle
w poprzek
stoisz jakoś cicho;
potem zawsze jest cicho. mi tobie
we mnie w tobie
-
 
A jednak;

na stole wciąż leży
nóż w jasnej oprawie
twoich oczu.


number of comments: 16 | rating: 14 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 23 january 2015

Wiersz dla Lisicy

 
 
                                                                    - dla L. M.




Wiem gdzie byłaś; zawsze po ciałach znalezionych ptaków,
po piórach. Znam drogi na których się omijamy;
ścieżki wyszywane drobnym ściegiem
wysadzane koralami ptasich oczu.
 
 
Dziecino biała jak mleko czarna jak mleko miedziana jak resztka krwi,
Dziecino biała jak resztka światła. Ptasia mamo lisia kołysko wieżo z kości słoniowej wieżo dawidowa,
Dziecino o srebrzystych palcach. Ptasia zgubo wiem gdzie byłaś; zawsze
po zszytych ciałach ptaków pewnych ściegach doskonałej grubości
-
 
Lżejsza o całą krew patrzę ci teraz prosto w oczy i po raz pierwszy wiem,
że kiedy przenosisz nas wszystkich martwych na miejsce
to nadal czasem jeszcze się rumienisz.


number of comments: 16 | rating: 14 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 14 october 2012

Tryptyk wrześniowy. 1939


  
Tego dnia kiedy Niemcy palili Żydów przed twoim domem twoja druga żona była jeszcze małą dziewczynką chowającą się w stodole na dźwięk spadających bomb. Dawno już nie nosiłeś tefilin, a twoja druga wnuczka, Saraj miała się właśnie urodzić - 
za pięćdziesiąt jeden lat. 
  
Tego dnia kiedy Niemcy palili Żydów przed twoim domem był wrzesień jabłonie w twoim ogrodzie na wzór boskiego - uginały się pod brzemieniem poznania dobra i zła. Pozostało ci trzydzieści pięć lat życia do mroźnej zimy ’76. 
  
Tego dnia kiedy Niemcy palili Żydów przed twoim domem twój nowy Iradam błyszczał do słońca; walizki zatrzymane na granicy nie wróciły nigdy ażurowa serweta prezent dla narzeczonej skądinąd też nigdy nie wróconej spłowiała tylko nieco 
na Majdanku


number of comments: 10 | rating: 13 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 1 june 2011

[ Sąsiadka spod trzynastki śpi w perłach ]

                                                                   dla Saszki



Sąsiadka spod trzynastki śpi w perłach zawsze gotowa umierać pięknie ubrana nad łóżkiem zdjęcie ślubne: sierpień ’44. Warszawa. Czas stoi w miejscu,
 
sąsiadka spod trzynastki przegląda się w oknie jest przezroczysta Tadzio nie wrócił potem wiadomość w ’46 sprzączka od paska wróciła książeczka do nabożeństwa wojskowa chorągiew i sól,
 
sąsiadka spod trzynastki śpi w perłach zawsze gotowa umierać pięknie ubrana jak wtedy dwudziestoletnia czas stanął w miejscu
w oczach sąsiadki białych jak perły odbija się Praga,
Mokotów


number of comments: 15 | rating: 13 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 24 january 2013

["To jest czas matek... V"]

Lodowata ze strachu o ciebie odgryzam sobie głowę potem
płaczę tak, że w końcu na zawsze już stajesz się błękitny
skuty lodem, lutowy chłopiec bez ojca ani
matki
 
 
Kobaltowe dziecko siwieje mi w ramionach;
przejrzyste żyły dłoni służą do otulania zamykania
zatrzaskiwania drzwi nad głową, kiedy są
sny.
 
 
Lodowata ze strachu o ciebie rzucam się na łóżko
wtedy wszystko jeszcze jest zimą; moje ciało nie służy więcej
niczemu. Mówią - nie mogłam ciebie urodzić całego, tylko
po kawałku. Wreszcie
 
 
kiedy zmarznięty stoisz w ogrodzie przysiadają na tobie
sikorki, wydłubują słoninę odwracasz się do mnie jeszcze
raz, a potem wszystkie ptaki na zawsze
odlatują i wtedy właśnie zaczynają się
 
niebo i wszystkie te
ciepłe kraje


number of comments: 7 | rating: 13 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 20 june 2011

Najpierw

jeszcze jest czas, potem czasu nie ma jest tylko serce jak pusty bukłak zawieszony na oparciu krzesła. Jest gazeta, w którą niczego nie da się zawinąć; nie ma rąk, które by zawijały ciszę. Nie potrzeba takiej obecności, która na chwilę tylko zapełni ten pokój
-
 
jeszcze cięższą zostawi nieobecność.


number of comments: 8 | rating: 13 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 12 august 2010

Contra vim Mortis

tej nocy
spojrzałem śmierci w oczy

-

każdej poprzedniej
brała mnie od tyłu


number of comments: 5 | rating: 13 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 21 july 2012

Mathesius II

Chciałabym wejść do twojego pokoju jeszcze raz, ale nie mogę. 
Ręce czarne od jagód, zaciśnięte noszę w kieszeni. Wiem, że czekasz na mnie przy stole, ale matka nie pozwala ruszyć drzwi. Nienawidzę jej za to; co dzień mówię pacierz do świętego Józefa, żeby umarła. Nie mogę wejść do twojego pokoju, więc stoję pod twoimi oknami i myślę, czy mnie tam znajdziesz. Jestem taka płaska i mała, że mnie prawie nie widać, więc chyba i ty mnie nie widzisz - myślę sobie wreszcie, dlatego zmarznięta i zła wreszcie odchodzę. 

Matka waruje klucz dzień i noc tak, że chyba już stał się częścią jej tłustego, wstrętnego ciała. Wydaje się, że nie ma szans; chyba nigdy już cię nie zobaczę. Dlaczego nie możesz po prostu wyjść do mnie? Przecież wszyscy podobno to robią. Ona nie odpuści, bo wie, że tam jesteś dokładnie właśnie i dlatego nikomu nie da wejść, tylko sama ciągle tam siedzi, że niby tylko ona ma prawo bo mówi, że cię urodziła przecież. Nienawidzę jej za to, ale już nie modlę się, żeby umarła. Myslę tylko o tym, żeby cię spotkać.


Jutro minie trzy lata. 


number of comments: 1 | rating: 13 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 12 august 2010

[Jej dom zawsze zamknięty...]

Jej dom zawsze zamknięty
dla mnie, od kluczy
snów i  brzęku porcelanowych
filiżanek zdarta politura
ciszy
 
Mojej matki kroki równe
miarowe kiedy sprawdza
oddechy swoich dzieci;
smutne pukle na
czołach zimnych córek
 
 
I nigdy jak ona
podobne – spokojnie
zrośnięte twarzami do siebie
sypiamy


number of comments: 13 | rating: 12 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 25 july 2012

Votum (Saraj nie wróci) II

Saraj nie żyje.

IV

Po raz pierwszy zabito ją w pociągu. Także ja nie zdążyłam jej powiedzieć, że wyjeżdżam na Ałtaj; już raczej nigdy się nie zobaczymy.
Wzięłam w dłonie jej nieruchomą głowę: długo myślałam jaka jest do mnie niepodobna.
-
Saraj nigdy nie była podobna do nikogo. Najpóźniej ze wszystkich nauczyła się mówić. Nie ogoliła głowy. Nie modliła się.
Uciekła.
 
Matka ani ojciec nie płakali. Saraj nienawidziła domu. Nie kochała nikogo. Z jednym palcem obciętym za nieposłuszeństwo zawsze tylko milczała.
-

Saraj nie żyje.

V

Po raz drugi zabito ją w mieście. Saraj zawsze bała się miasta. Chodziła tylko jedną ulicą, po lewej wzdłuż muru. Na drodze Saraj stanął mężczyzna. Wysoki.
Saraj uklękła. Nie wstała.

Matka ani ojciec nie płacze. Nikt nie płacze po Saraj.
Ciernie wyciągam z palców co dzień rano. Krew ma kolor dojrzałych malin.


number of comments: 3 | rating: 12 | detail

Laura Calvados

Laura Calvados, 23 october 2011

Listy do Toronto

Domyśliłam się, że nie żyjesz choć nic mi nie powiedziałaś.
Poznałam po ruchu warg; jeszcze po oczach mniej ruchomych.
Jest teraz samo ciało tylko sine i nic już jakby ostatecznie –
nieużyteczne. Śmierć jest wszędzie naraz:
powolna niestrudzona w chłonnej
ciemności łóżka.
 
- Czekałam na list siedem lat w końcu musiałam wyjechać.
Drzwi zastałam puste zamknięte;
bez nazwiska.
 
Myślę, czy dłonie nadal masz zimne i włosy dłuższe dwa razy niż przed wywiezieniem. Czy tam tobie jest teraz lepiej? (w moim śnie nadal jak dziecko chodzisz naga). Czy tamci noszą ciebie dziewczynko w ramionach, ojcowie o smukłych dłoniach i zielonych oczach?
 
Skad ja wiem, że ty tam jesteś
Skąd ja wiem, że ty tam nie jesteś
 


Listy przecież idą,
przychodzą, a potem
wracają


number of comments: 7 | rating: 11 | detail


10 - 30 - 100  



Other poems: Znieczulenie miejscowe, Odpowiedz, Wierszyk dla mistrza świata w toprocku, Sign*, Obiekty ruchome, dalekie trajektorie, Wiersz dla Lisicy, saraj (post mortem), nie masz ze sobą nic wspólnego*, Wnyki, Krótka ballada o szyciu, śava°, Wiersz dla Białej, Votum. Poemat dla Saraj, Votum (Saraj nie wróci) VII, Votum (Saraj nie wróci) VI, Głodny kawałek dla Kazubka, Argente, ["To jest czas matek... V"], Wiersz dla Łagodnego, Votum (Saraj nie wróci) V, Votum (Saraj nie wróci) IV, Trajektorie, Iss a Snedronningen, 22, 59–62, Tryptyk wrześniowy. 1939, Votum (Saraj nie wróci) III, Votum (Saraj nie wróci) II, Votum (Saraj nie wróci), Mathesius II, Kassidim. Wiersz ostatni dla Saszy Jakuszyna, Ponieważ nigdy dorosła, Fuga grudniowa (Fall/ Winter. Midseason Death - Salesman), [„To jest czas matek…” IV], Rex Iudaeorum*, Madonna bez dzieciątka, Listy do Toronto, Śmierć naszła Olgę w kąpieli, , F44.3, bet, Poronna, possibility*, imperfectum, jeszcze nie ostygłeś w ziemi, Najpierw, małe ciała, viaticum, [ Sąsiadka spod trzynastki śpi w perłach ], Na potem, 1 czerwca. Shoah, Z gier i zabaw dziecięcych I. Trafiony - powieszony, Diapozytyw, Ostatni rok, [znów śnią mi się wszystkie zęby ...], włosy przerosły wszystko, Mathesius~`, columbarium, canto - 1942, dzieci nie powinny*, na końcu ciemności zawołasz moje imię, n i e m a n a h a c z a, do diabła z Robertem Roburem, na ptaki nie ma innego sposobu, Wyjdź. Wróć. Wróć., Tryptyk Jeruzalem. 1910, Z listów do Petrarki, Gewura, Drezno – Kijów. Podróż I, głowa dziecka leży na dnie morza, za trzy dni urodzisz, bezterminowo, w głowie Owidiusza, Interakcje, Do Sylvii Plath, [od czasu kiedy śmierć okrzepła w twoich oczach...], [kobieta kiedy rozpacza rodzi siwe dziecko...], Hodowla, nie wyrasta z niej żadna mała śmierć, Wracaj, Bebenin..., teratoma, Na urodziny Herty Müller, ostatnia kolacja, errata, [Jej dom zawsze zamknięty...], Contra vim Mortis, [leżę na smyczy...], [„To jest czas matek…” II], wyjdź, Prawidłowości, [„To jest czas matek…” I], [Moskwa was pożre], patrzę za ciebie, ja, córka, *[Już długo nie zostanę...], ***, optyka, [Interwał. 6 lat], Raport z pamięci, albo do towarzyszy krytyków, [Mówię do twoich ślepych oczu…], [Tiferet ]*, [śmierć w Chanel, albo Madame Leukemia], całość/ ciągłość, ***,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1