Wojciech Jacek Pelc, 25 november 2012
zdarza się między nami azja – afryka
tak tłumaczymy zerwane dni zgubione
połączenia łatwiej jest przecież podzielić punkt
niż szukać miejsc w których jesteśmy
nierozerwalni
ale wystarczy słowo (lub kilka) głos
i sączę się między twoimi piegami
(ścieżką przez połać aż do zgłębień)
chwytając wyobraźnię oddaję dłoniom
to co znajome
potem zrywam z ciebie ubranie układam je
w wiersze
Kunów - sierpień 2010
Wojciech Jacek Pelc, 27 july 2012
daj szczyptę
na oko
do smaku
i nie spieprz obiadu
Żuławka Sztumska - luty 2009
Wojciech Jacek Pelc, 15 december 2012
najpierw obrzygałaś mi deskę rozdzielczą,
fotel i wycieraczkę. bujałaś się przy tym
jak sprężynowy piesek zza szyb auta przed nami.
szyb, od których odbijało się słońce.
trzymałem cie wtedy za kołnierz.
bełkotałaś coś, chyba... wojtuś, przepraszam.
myłem twoje włosy i pomyślałem;
przez tyle lat tego nie robiłem. to bardzo intymne
myć twoje włosy, może nawet bardziej, niż włożyć ci język
między uda. poczułem giętkość i zrobiłem
z ciebie embriona. tak! urodzisz się jutro. a teraz ja
jestem matką, bo właśnie zrozumiałem
radość z przewijania skupkanego niemowlaka.
posłałem. słońce wdarło się do naszej sypialni,
piekło. znów próbowałaś bełkotać; prz... prz-prasz cię... i
obrzygałaś nasze małżeńskie. pomyślałem, że to był błąd,
zbyt mocno tobą trząsłem. ze starego materaca
zrobiłem łóżko w łazience. tak się urodzisz. z miską i ścierką
poszedłem do samochodu, a słońce już zaczynało się mościć.
czerwone, w widełkach wieżyczek kościoła.
Żuławka Sztumska - listopad 2010
Wojciech Jacek Pelc, 24 november 2012
rozmawiamy. coś o prowizjach, procentach
i czuję jak rozchylasz przede mną
przestrzenie. od dekoltu po włosy wszystko
chce mówić, a oczy podróżują,
są jak niebieski wojażer - bez mapy,
kompasu. siedzimy tak
po obu stronach biurka, a na nim
zadrukowane papiery. to koniec przestrzeni.
ale już będę pamiętał, nawet tę najmniejszą,
między szminką, a szminką, gdzie teraz mieścisz
tylko ołówek.
Janów Lubelski - lipiec 2010
Wojciech Jacek Pelc, 29 january 2016
kochać się w wierszach to znaczy ukrywać
uczucia w zwyczajnych wyrazach
to nie zapominać
każdej minuty gestu i przemilczenia
albo napisać twoje imię na śniegu i wierzyć
że przetrwa tam do kolejnej zimy
*
stoisz na wietrze na zmrożonych deskach
sopockiego molo na tle czerwonego półokręgu
z wrysowaną weń latarnią
w ciut za ciasnym płaszczu na głowie masz beret
trochę szara niewyraźna konturowo
jesteś prawie sama
fala bije o kamienny podwał jak krew w żyłach
doprowadza sól pod nasze stopy
całość skrzypi jakby już za chwilę miała runąć
i zatonąć wraz z latami które tutaj przynieśliśmy
skóra szczypie pod oczami
szron przyjmuje twoje imię
dziś koniecznie chcesz zobaczyć morze
nie chuchać na zimne i bujać się
w skali od dwojga po skąpane w ciszy miasto
zrównać z jutrem wszystkie niewiadome
i rozwiązać nad gorąca kawą
*
ja jestem kamieniem z górnej partii klifu
tak on wciąż wypada
Kowalewo Pomorskie - styczeń 2015
Wojciech Jacek Pelc, 13 september 2012
było jeszcze ciemno, kiedy nauczyłem się czytać.
wtedy ktoś napisał słowo, które powiedziało,
i popłynęła krew.
nie pamiętam dlaczego opatrunek leżał nietknięty,
a ja byłem wpatrzony w czerwone krople,
jak kapią.
kap. kap. plaster załatwiłby sprawę,
ale miałem długopis. dłubałem.
kreśliłem wyrazy.
Żuławka Sztumska - sierpień 2009
Wojciech Jacek Pelc, 29 october 2013
czytaj mnie bardzo powoli jakbyś
spieszyła się do kraju w którym czas nie zakwita
dopóki nie dotkniemy go razem wyobraźnią
tam - specjalnie dla ciebie - poukrywałem miejsca
i stare zeszyty w nich rozpisałem wszystko na akty
na sceny. i tak
nakazałem lampie samotność drzwiom wyznaczyłem
role strażników w odpowiednim momencie krzesła
mają ruszyć z kopyta a wieszak będzie trwał na posterunku
czy wiesz że kołdra sama z siebie potrafi
odegrać monodram albo jeszcze lepiej pantomimę
w teatrze jednego spektaklu nie liczy przy tym na poklask
nawet na akceptację chce tylko być reżyserowana przez ciebie
więc proszę czytaj mnie bardzo uważnie i nie słuchaj
podpowiedzi złych suflerów a swoje pomysły
na kolejną premierę zapisuj leniwą czcionką w didaskaliach
Zamość - marzec 2013
Wojciech Jacek Pelc, 15 august 2012
może się zdarzyć, popłynie łza.
jestem już w takim wieku,
że może się tak zdarzyć.
mogę też poczuć zapach kurzu spod kół wozów
na polnej drodze, w kwietniu.
przeczytać historię twarzy ogorzałej
pracą i alkoholem.
małe dziewczynki mogą włożyć na moją głowę
wianek z żółtych mleczy, wyplatany za dnia,
a żaby, swoim głosem przekonać do miłości,
niezagłuszaną nocą.
mogę zobaczyć radość bosych stóp
po burzy, na łące.
gotowość worków po nawozach
do wypychania słomą.
kolce dzikich jeżyn mogą pozbawić mnie
niewielkiej ilości krwi i sporo czasu,
a zimna woda ze studni, ugasić pragnienie,
być pretekstem dla całkiem zmysłowej znajomości.
jestem jeszcze w takim wieku,
że teoretycznie
wszystko to może się ponownie wydarzyć.
w praktyce
spada jedynie łza,
bo może się też tak zdarzyć, że czerwone cegły
rodzinnego domu przemknęły za szybą
po raz ostatni.
Żuławka Sztumska - maj 2009
Wojciech Jacek Pelc, 2 april 2013
powroty marnotrawne w takich warunkach są mroźne,
szczególnie, gdy już nikt nie pamięta syna,
a dom, który za chwilę ma stać się rodzinnym
wychował naszych morderców.
w centrali miejsca mają po kilka nazw
i rozpuszczone korzenie. tożsamość co roku
wzbogaca jesienną ściółkę, wpływa do rzek,
jest wiekowo podpiwniczona.
lecz tutaj z każdej dziury wyłazi historia
i patrzy na nas dość krzywo. dlatego
nie liczymy czasu od dat, tylko od miejsc
niesprawiedliwych i do kolejnych powrotów.
Żuławka Sztumska - czerwiec 2012
Wojciech Jacek Pelc, 24 august 2012
nie wiedzieć czemu nie wiedzieć gdzie
poukrywano wszystkie moje wonne dni
dawne dni kusząc w przerwach projekcją
jak reklamą w której macierzanka na palcu
pepegi na nogach a ciepła piana pod nosem
z saganka prosto od graniastej
nie wiedzieć kiedy nie wiedzieć jak
pozamieniano zapachy w szybkie skojarzenia
płytkie metafory zwykłej codzienności
dla której biedronka to już nie chrząszcz
adidas stał się chorobą a do garnka wrzucamy w sieci
łaciata - tekturowy stwór
nie wiedzieć kto i po co zrobił mi ten żart
i gdzie jest ten który się teraz z niego śmieje
tak czuję lepiej nie wiedzieć
Stalewo - maj 2009
Wojciech Jacek Pelc, 4 july 2013
a w niebie puste miejsce
rezerwuje mi Bóg
pokazuje palcem skrzydła
których nigdy nie założę
ty cholerny Biały Draniu
wiesz jak to dla mnie daleko?!
wiem - odpowiada poprawiając
żółtą aureolę marzeń
wiem chłopczyku że dałem ci
wolną przestrzeń i nóż
abyś zostawiał w niej ślady
wiem że bardzo mało widzisz
kiedy zasłaniasz się trumną
Nisko - październik 2012
Wojciech Jacek Pelc, 25 august 2012
podawaj mnie, chcę ściekać startym cukrem z ust
po brodzie na niespaloną obietnicę przyszłych
wypieszczeń. zaplątany w złote runo odcisnę się
gorącym śladem i zapachem malin. dreszczem
faluj wręcz, jak widok tajemnicy stanika,
kiedy opada i kulistą miękkością
podwaja rozkosze. stwardniałym drżeniem
rozbudź dla warg niezaspokojenie. proszę
zwiąż, niczym szypułka gdy wydaje na świat
soczyste owoce. podgryzane rozpuszczą
w płatkach nasiona, otworzą wszelkie granice
i zatańczą jak wiatr z drzewem, by w burzy skonać.
a kiedy zaczniesz opadać, szeroko, szelestem,
zapragnę usłyszeć w dotyku najzwyklejsze
jestem.
Stare Bojanowo - maj 2009
Wojciech Jacek Pelc, 11 august 2012
malujesz obrazy z dala od westchnień estetów.
nie ma na nich łąk, motyli,
wszechobecnego zapachu kwiatów, słońca.
w pejzażach umieszczasz
krew, mocz i spermę. wyraźny jest brak perspektywy.
blejtramy leżą nieużywane,
a niezagruntowane płótno rozwieszasz niedbale
między spróchniałymi sztalugami.
wieczorami, kiedy bywasz zmęczona,
biorę starą szmatę i wycieram wszystkie ścieki
z twojej trudnej wyobraźni.
a potem się kochamy.
kochamy się też przedtem,
ponieważ nasza miłość jest niezwykle romantyczna.
Żuławka Sztumska - kwiecień 2009
Wojciech Jacek Pelc, 6 august 2012
Zygmunt zaciekle walczy otwieraczem do konserw,
aluminiowa puszka napoczęta już z boku.
Szybko otworzył sobie cztery rany na torsie.
"Ach, Zygmuncie, oszczędziłbyś nam tego widoku!"
Ale on nie przestanie, tak sardynki pokochał.
Serce drży, bo jedną z nich chce dziś pojąć za żonę.
Tym bardziej nie jest w stanie pozwolić, ani trochę,
by sardynki leżały tak bezdusznie ścieśnione.
Krew pomieszana wszędzie z sosem z pomidorów,
lecz tryumf niewątpliwy, wykonane zadanie,
(chociaż pod koniec trochę pozbawił go humoru
napis na kluczu: "Lekkie i szybkie otwieranie.")
I gdy już po obrączki chciał biec do jubilera,
zajrzał do puszki i... szok! Jego miłość jest w biedzie.
Zaklął zatem siarczyście: "Niech to jasna cholera!"
W przetwórni zamienili wszystkie sardynki
na śledzie.
Żuławka Sztumska - kwiecień 2009
Wojciech Jacek Pelc, 18 july 2012
odjazd! nagle krzyknęło i rozpierzchło się migoczącym
światłem. jak w tunelach. naturalny szczenięcy
odruch: gonić, ugryźć jak najwięcej.
obstalowane różowe szyby można było tylko butem,
albo zza, jeśli wybór, to zawsze przeciw.
wódka z czekoladą czy cebula - decydował los.
jego zrządzeniem kloszard kolegą i lód na głowę.
najsilniej kusiło niepolizane, więc kaleczyliśmy języki,
a w ustach: naprzód! darliśmy każdą białą flagę.
tylko czasem dzwon na wieży oznajmiał czyjś kres.
teraz myślę: niepotrzebnie. cholera, niepotrzebnie.
ale wtedy - kask na głowę. przytrzymać myśli.
na chwilę. przepustnica otwierała się zawsze na full.
kochałem, to jednak nie miało znaczenia
i tak sypiałem z adrenaliną.
dziś nadal kocham, tylko konserwanty
psują smak i wątrobę.
Żuławka Sztumska - styczeń 2009
Wojciech Jacek Pelc, 11 october 2012
jeszcze nie umarłem i życiem wciąż grzeszę,
kiedy kursem zwrotnym odpływam nad ranem, jak pirat
ze skarbem ledwie pogłaskanym i mapą
na skórze. zapisany w tobie.
dwa słońca już zaszły, jak złote
precjoza z zatopionych jaskiń, lecz drogę pamiętam.
wyznaczam ją sobie Holandii wiatrami
i falą od morza. pulsujesz w tętnicach,
z uporem, bezgłośnie, bo chcesz abym płynął stąd
w raf okolice, by nikt nie wyłowił nas
z wód sargassowych, kiedy będziesz krzyczeć.
powrócę, tym echem: moja
obietnica.
Żuławka Sztumska - październik 2009
Wojciech Jacek Pelc, 23 october 2012
gdybym był tobą, znałbym wszystkie odcienie,
który do którego i na jakie okazje.
znosiłbym długie tortury dla odlotowych
balejaży i aby nikt nie zauważał tego
czego nie chcę.
mógłbym godzinami przymierzać się w tipsy,
krynoliny, cyrkonie, okładać ogórkami.
spotykać z drugą, by porozmawiać o trzeciej,
a o wpół do czwartej zasiadać
do tasiemca. od lat tego samego.
i martwiłbym się, mocno martwił
na widok rozdwojonych końcówek.
gdybym był tobą.
ale nie jestem
i dlatego najnormalniej w świecie wkurzam się,
kiedy kolejny raz nasi
nie strzelają gola.
Żuławka Sztumska - grudzień 2009
Wojciech Jacek Pelc, 17 july 2012
mocno szarpała za struny, zostawiając
nierówności na palcach i rozstrojony
instrument. z pasją. potem gładziła.
nie raz krzywym spojrzeniem próbowała
wydusić łzę. nieskutecznie, wtedy wychodził
oblany egzamin do szkoły aktorskiej.
w czasie świąt, szminką, lub tuszem do rzęs
rysowała optymistyczne obrazki, by w końcu
zwijać je w kulki. celem był kosz.
miała też taki dar - potrafiła zawisać.
niejednokrotnie, na drugi dzień,
nad okolicą przechodziła potężna burza.
i wciąż cierpiała, razem ze swoimi towarzyszkami,
które zmieniała jednym przyciskiem,
co około godzinę, z przerwą.
tylko noc nie była pozorem. właściwie nie
istniała. prawdę przykrywała snem.
Stalewo - styczeń 2009
Wojciech Jacek Pelc, 9 august 2012
a mężczyzna podejdzie do okien do wnętrz
kwiaty zaschnięte na kość zrosi zielenią
zapuka do powiek uniesie przeczyta ich treść
zwiąże silnym zapachem otuli niedzielą
a kobieta odważnie naga stanie w drzwiach
pozwoli dłoniom wypuścić na wiatr sekrety
jak dziecku bajkowo opowie zabije strach
spłonie wieczornym ogniem wyruszy naprzeciw
a wspólnie zbudują z czterech złożony kąt
i czajnik i stół i koty kurzu za szafą
świadectwo w kołysce codzienną radość i trud
i pewność że już bez siebie żyć nie potrafią
Żuławka Sztumska - kwiecień 2009
Wojciech Jacek Pelc, 14 august 2012
mali chłopcy wychodzą z domu ubrani w dżinsy,
adidasy, zimową porą w kurtce. zawsze z czapką
bejsbolówką na głowie, najczęściej szybkim krokiem.
mali chłopcy mocno trzymają w dłoniach
nic, potężną broń, która pozwala walczyć
o wszystko. brakuje tu jakichkolwiek barier.
chłopcom nie przeszkadza życie, nie przeszkadza
też śmierć. po prostu o nich nie myślą.
szybkie auta i pistolety są z nimi od zawsze.
w ich duszach codziennie wzrastają żądze,
bo posiadanie dóbr dodaje prestiżu,
wzmacnia pozycję i przyciąga kobietę.
zdarza się jednak, że przed wyjściem
zapomną dać buzi mamie. nadrobią to,
zaraz po powrocie z przedszkola.
Żuławka Sztumska - kwiecień 2009
Wojciech Jacek Pelc, 28 july 2012
najlepsze banany rosną na plantacji w Kostaryce.
Juan zrywa je codziennie i wkłada do tekturowych skrzyń.
Unia kocha żółte z zielonymi końcówkami
i o słusznych rozmiarach, więc świeża partia
przepływa ocean dojrzewając pod pokładem.
w jesienny poranek, na placu w Paryżu
u znajomego sprzedawcy, Suzanne kupi całą ich kiść.
uwielbia zapach pieczonych kasztanów i kształtne
banany w dłoniach. już dawno postanowiła,
że zostanie wegetarianką, zamieszka samotnie.
wieczorem, Juan wspólnie z rodziną, usmażą banany
odrzucone.
Żuławka Sztumska - luty 2009
Wojciech Jacek Pelc, 3 december 2012
pisze wiersze. tworzy krótkich towarzyszy
w szarych marynarkach, by być kwiatem, ale częściej
rani miękkie aksamity. budzi miasto
jakby chciała zaokrąglić wszystkie kanty ulic
i rozciągnąć się na twarzach ich mieszkańców.
kiedyś będzie im pożywką, ich biomasą,
ale dzisiaj rodzi nigdy, tak wyraźne
jak krew boga, jak zbyt szybko wybujałe
pąki bzu. jutro zgrzeszy, by dostojnie
i z powagą móc się wstydzić płacząc
w lustro, w którym jeszcze nie dostrzeże
swego piękna, i że ono zmatowieje
bez jej pokręconych dróg.
Żuławka Sztumska - wrzesień 2010
Wojciech Jacek Pelc, 3 january 2013
jest poniedziałek i jest zima. nocą
przyszedł nowy śnieg. teraz się puszy
jeszcze nie sprasowany podeszwami turystów.
najpiękniej robi to między murem, a zamkiem
wysokim, tam prawie widać jak cisza
wyłania się zza zakrętu i ciemnej
czerwieni. na średnim czterej krzyżowi
bracia odpoczywają od fleszy.
komnaty pozamykano. chcę dzwonić,
dzielić się kilkusetletnim milczeniem,
lecz najpierw wracam do ciszy.
pragnę zobaczyć jak wychodzi i stawia
pierwszy krok.
Głogów - styczeń 2011
Wojciech Jacek Pelc, 26 june 2013
Jan Rak (1924 – 2012) nauczyciel matematyki
w szkole podstawowej w Zwierznie
pan Rak, matematyk, był profesorem
starej daty. teraz takich nie sieją.
najpierw budził strach, potem szacunek.
drewnianą linijką odmierzał centymetry,
czasem tylko nasze dłonie i wtedy
uszy nachodziły purpurą.
kochał liczby, te całe i te po przecinku,
wiedział jak się między nimi nie zagubić,
nawet zaprzyjaźnić. często powtarzał:
matematyka i tęga głowa – zabawa gotowa.
był królem anegdot i śmiesznych powiedzonek,
więc po szkole chodziły wawelskie smoki,
bałwany z marchewkowym rozumem, panienki z maku.
nie pamiętam, by ktoś się kiedyś obraził.
nie zapomnę też szczerego gniewu
na widok orła na ziemi,
czystego patriotyzmu, przywiązania
do barw, słów i symboli.
*
spotkałem go jeszcze w szpitalu.
poczciwy staruszek o słabowitym wzroku
sumował mi swoje bolączki, potęgował
jaskrą. pomyślałem – to jednak prawda
że liczby nigdy nie kłamią. a pan Rak,
matematyk, nadal pięknie potrafił opowiadać,
jak wcześniej, o algebraicznych tematach,
albo o końcu ułamka,
gdy licznik dogonił wartość pod kreską.
Żuławka Sztumska – wrzesień 2012
Wojciech Jacek Pelc, 19 december 2016
...oraz że ci nie odpuszczę
aż do śmierci
Renice - wrzesień 2016
Wojciech Jacek Pelc, 14 october 2012
babci
opowiadała nam o rybach z Bzury, bombach
na podwórku, marszu kobiet przy odbezpieczonych
Schmeisserach i dobrym Niemcu,
który przyniósł leki kiedy zachorowała matka.
o bolszewikach. o tym jak na dzień dobry wyrżnęli
wszystkie kury, a potem zmuszali do kołchoźnictwa.
nieskutecznie, choć w gospodarstwie została tylko
jedna krowa.
a kiedy rozumiałem jeszcze mniej mówiła o Bogu.
podobno mieszkał na obrazie i czasem schodził,
krył się za kredensem. bałem się Go
tam spotkać. jeszcze bardziej bałem się szklanych
baniek, bo jak można tak panować nad ogniem?
*
dziś nie wiem w którym momencie zakrzywił się
czas, ale wiem, że z wiekiem bliżej mu do dzieciństwa.
i wiem, że znów usiądziemy razem, wysłucham jak Helenka
recytuje przedwojenne wiersze, opowiem
co wydarzyło się wczoraj.
Zamość - październik 2009
Wojciech Jacek Pelc, 13 april 2013
rodzą się w wyobraźni
umierają nieczytane
Lubaczów - sierpień 2012
Wojciech Jacek Pelc, 7 february 2016
Anna poświęca się i wybiera syna
zapewnia mu najlepsze szkoły
znajduje kandydatki godne jego boku
oraz posadę na carskim urzędzie
w domu jest ochmistrzynią
w ogrodzie pierwszym ogrodnikiem
przed światem udaje żonę
przed sobą kobietę
nie płacze nocami nie wspomina
nie czyta romansów i nie chce
być ich bohaterką
z całych sił nie pamięta
koniecznie nigdzie nie wyjeżdża
szerokim łukiem omija dworce
umiera we własnym łóżku
Żuławka Sztumska - luty 2015
Wojciech Jacek Pelc, 1 november 2012
maj. chciało być romantycznie. zmierzch, kurz,
nawet warkot silników na dworcu pekaes
też chciał. w autobusach odjeżdżały dziewczyny.
roześmiane, rozbrykane, nasze iskrzące dziewczyny.
ale żadna moja. potajemnie bolało dlatego nie wiem
skąd przyszła. włosy miała długie, nogi miała
długie, rzęsy, szpilki i paznokcie. spódnica -
nie pamiętam. długi był też wybieg
elbląskiego dworca, a z każdym jej krokiem
echo potęgowało pewność: słuchała
tych samych zespołów, czytała Lema
i Zajdla, kochała poezję i koty, jesienne wypady
nad morze. miała abstrakcyjne poczucie
humoru. a gdyby wybieg był dłuższy
zostałaby jeszcze cudowną matką trójki urwisów,
codziennie, z uśmiechem, wyprawiającą je do szkoły,
wyrozumiałą żoną. super kochanką była już
od pierwszego odgłosu obcasów.
kiedy mijała moją ławkę wyeksponowałem
plecak z naszywką Pink Floyd. więcej
jej nie spotkałem.
Wieruszów - marzec 2010
Wojciech Jacek Pelc, 9 january 2013
jest wiatr co targa włosy i plącze
myśli, jak artysta zostawia w nieładzie.
jest uśmiech – zaproszenie, powiedziałbyś; pierwszy
przebiśnieg, perlisty, miękki, sielski i błogi.
jest dziewczyna, która już dorosła
i staje się młodszą, gra z powietrzem, lekko, słowoczule.
są palce pod koronką, wzorki, lustrzane odbicia,
ramiona, które nie boją się powiedzieć: moje.
jest pewność i niepewność, granica z pergaminu,
a przed nią wyboiste drogi. jest kobieta...
i już zauważasz, gdzie kończy się spódnica,
zaczynają nogi.
Żuławka Sztumska - marzec 2011
Wojciech Jacek Pelc, 14 august 2013
nigdy nie mówiłaś jak znikają słowa
tam za horyzontem gdzie czerń jest przyswajalna
łatwo wchodzi pod paznokcie gdzie
giną wolne ptaki
szyja zna już dotyk martwej skóry
świat w twoich zdaniach zawsze miał
płaskie brzegi nie spadało się w niepamięć
nie szło nad urwisko
za postępy płaciliśmy wszystkim dobrze znaną
wymienialną walutą promień można było mnożyć
rosłem w przeświadczeniu że ziarno zrodzi kłos
krzywda znajdzie kratę
Żuławka Sztumska - listopad 2012
Wojciech Jacek Pelc, 12 october 2012
więc twierdzisz, że potrafisz błyszczeć,
jak z gitarą, albo w krzywych wierzbach
nad rowami, czy też z rękawicą Dasajewa.
twoje są już państwa, miasta i imiona.
a tu poszły w górę horyzonty, słowa biegną
jakby szybciej i już nie zdejmują czapki,
gdy przechodzą obok krzyża. znowu leżysz
w kurzu, lecz jak dawniej, jak wśród krowich
placków i kretowisk niezachwiany stwierdzisz,
że potrafisz błyszczeć.
Żuławka Sztumska - październik 2009
Wojciech Jacek Pelc, 12 november 2012
zawsze współczułem krajom z brakiem dostępu
do morza ponieważ to tak jakby nie móc w pełni oddychać
dożylnie dozować kakao skoro wiadomo
że najważniejszy jest efekt otwartych rąk
nad porcelitowym kubkiem
i wcale nie chodzi o plażę piasek bursztyn
czy mewy a o ten stan gdy stojąc na brzegu
dotykam nieskończoności potem odwracam się
i nadal jestem u siebie
Żuławka Sztumska - maj 2010
Wojciech Jacek Pelc, 29 november 2012
teraz mieszka tu spokój, choć jeśli się wsłuchasz
dojdzie cię cichy szmer. to książki na półkach
wymieniają się spostrzeżeniami, romansem, przygodą.
szafa przebiera niemodne ubrania, układa
kapelusze. nocna lampka zapala się na wspomnienie
pikantnych szczegółów, a bielizna w komodzie
flirtuje ze sobą. okno wypatruje jego powrotów,
kwiaty oprócz wody oczekują jej dłoni. żaglówka
w butelce, ta znad telewizora, wciąż opływa jeziora,
na pierwszych mazurskich wakacjach.
ława jak co dzień przygotowuje miejsce dla popołudniowej
herbaty, fotele chcą się przytulić podłokietnikami.
jeszcze raz, stary, miękki koc rozpoczyna opowieść,
znaną baśń, o cieple ukrytym w zimnych wieczorach.
tylko drzwi skrzypią złowrogo.
za chwilę oni wpadną tu z wrzaskiem, z intencją
rozpadu. hałasem podzielą się na pół.
cisza zostanie niczyja.
Żuławka Sztumska - sierpień 2010
Wojciech Jacek Pelc, 12 august 2013
ten wiersz poświęcony jest tej
której mógłbym poświęcić całe życie
jak to zwykłaś mawiać podłe życie
ponieważ najpierw każe nam wybierać
a dopiero po czasie przydaje rozumu
chociaż ja tak krytycznie go nie oceniam
nawet dziękuję za te kilka chwil
domniemanie szczęścia i iluzję
krainy płynącej seksem harmonią poglądów
przecież nie wiemy jakby się potoczyło
złożone zbyt wcześnie na młodzieńczym haju
czy nie byłabyś teraz w stanie permanentnego odwyku
a ja rdzawym trumiennym gwoździem
mówisz że mam tylko jedno podejście
bo wokół pająki elektroniczne ptaki
a każda niewykorzystana szansa
jest jak zmarnowany rok pachnie żółtymi różami
dlatego poświęcam ci choć cząstkę siebie
i ten kaleki wiersz który i tak
nazwany zostanie zwyczajną prozą
jednak ja wolę nie mieszać literatury z miłością
tej drugiej nie umiem tworzyć tak łatwo
Zamość - listopad 2012
Wojciech Jacek Pelc, 13 october 2012
zechcemy tańczyć. ty - w czerwonej sukience,
ja - założę dłonie za biodra i poprowadzę cię
w góry. czas stężeje, słowa zawisną jak dym
z papierosa, a powietrze przytuli
i oderwie nam stopy od podłóg.
z początku nieśmiałe, przyspieszy,
zetrze wszystkie krople potu – na proch.
zostaną tylko ślady po wewnętrznej stronie
wyobraźni, skąd dochodzić będzie pomruk
wczesnych, majowych burz.
Opoczno - październik 2009
Wojciech Jacek Pelc, 2 august 2012
żona już śpi źle się poczuła
ośmiogodzinny dostarczyciel stresu
popsuł drukarkę
(tusz z rzęs zostawiła w łazience)
chłopaki składają ludzika zabawkę
wyobraźnia wokół tętni żywym srebrem
i chcą abyśmy robili to razem
(tuż pod rzęskami miga niedorosły świat)
pies w przedpokoju trąca nosem
merda łypie kładzie łeb
na moim kolanie
(jutro maksiu jutro)
dziś już się nie pobawimy
więc idę do łóżka
(kładę głowę obok twoich snów)
śpię dobrze
ranek tuż tuż
Wojciech Jacek Pelc, 24 august 2013
to będzie wiersz o drogach których już dawno nie ma
albo zdarzają się niezwykle rzadko
o ich nieregularnych brzegach popękanej strukturze
o pracy jaką wykonały maszyny rolnicze i bydło
aby je uformować także o wydeptaniu i butach w kałuży
ten wiersz opowie o miejscach do których te drogi prowadzą
oraz o miejscach które tam tylko były
o pobliskich rowach z mętną wodą
w której żadna niecnota nie jest w stanie się ukryć
o krzakach nad nimi które niczego/nikogo już nie maskują
w tym wierszu wszystko będzie podane na tacy
nie ujrzysz nawet cienia drugiego dna
nikt nie zaczai się za zakrętem i równiutko
wers po wersie niczego nie będzie przemycał
a już po wierszu będziesz mógł się przejść
jak po drodze na której jeszcze nigdy nie byłeś
albo po drodze do której nie miałeś dostępu
albo zwyczajnie jej nie pamiętasz
Żuławka Sztumska - listopad 2012
Wojciech Jacek Pelc, 7 august 2012
idioci zakwitają zawsze w pełni
biorąc światło odbite za słoneczne
w klapach noszą szybkostrzelne długopisy
i słowa umazane czarnym atramentem
zdanie zwykle zaczynają kropką
budowę od dymu z komina
a kiedy urodzi im się myśl
na chrzcie nadają jej imię "Racja"
jak nikt są niewidzialni
i słyszą "tylko jeden raz"
teraz już wiem jak niewiele potrzeba
by przeklinać noc
kiedy tak bez ostrzeżenia rozbłysło słońce
Piła - kwiecień 2009
Wojciech Jacek Pelc, 30 september 2012
słowo szkoła brzmiało jak dziesięciomiesięczny wyrok
bez prawa do widzeń. a ty błyszczałaś jeszcze
nieodkryta, czarnogładka.
mokre trampki nie schły nocą, kiedy pływaliśmy
w chmielówce pierwszy raz nago, by od świtu,
z ptasim piórem na żyłce i leszczyną w dłoni
(glisty przypełzały same), szastać poczuciem dorosłości
wypuszczanym z dymem. butelki koniecznie
brązowe, z zielonych nie piłaś. ustępowałem.
wklejeni w leśną polanę smakowaliśmy brak
odpowiedzialności: jabłka pożyczane, chleb ze smalcem
i namiot – wiecznie zgrzytający zamek. zdarte karty,
kiedy padało.
byłem blisko, ty, jak najdalej od swoich.
i choć dotrzymałaś: wrócę, na pewno, to już tylko
szorstkobiała. ale tamto lato zakończyłem
w tobie.
Żuławka Sztumska - wrzesień 2009
Wojciech Jacek Pelc, 5 december 2013
wracaliśmy z pasterki.
nie było śniegu, za to trzymał siarczysty mróz,
jak Otto von Bismarck stawiał otoczenie
na baczność. kuliliśmy się.
to wtedy Anna powiedziała,
że życie należy chwytać za wszystkie rogi
i choć przez chwilę poleżeć w każdym jego kącie.
ach! jak ja kochałem ją za te słowa.
te, wszystkie poprzednie i każde,
które dopiery miały nastąpić.
nazajutrz narodził się Chrystus i spadł
śnieg. chociaż mróz nadal zakuwał
w białe kajdany najmniejsze oznaki egzystencji,
otwarci wybiegliśmy na świat, przebudzeni
jakąś nieodgadnioną siłą odbitych iskier.
tylko Anna zamknęła się w pokoju.
pewnie leży teraz w jednym ze swoich kątów.
pomyślałem i zapomniałem, że jeszcze wczoraj
nie rzucaliśmy planów na trzeci wymiar,
nie uznawaliśmy przyszłości dalszej niż świt.
Żuławka Sztumska - marzec 2013
Wojciech Jacek Pelc, 31 march 2013
składa się z kanapy, foteli o wygodnych
oparciach, ławy, wymiennego obrusa i gazety
z dobrze opracowanym programem. inne przedmioty
spełniają rolę dekoracyjno-maskującą.
cyklicznie pojawiają się obowiązkowe posiłki, kawa,
ciasto rabarbarowe, oraz przekąski typu:
chipsy, krakersy, paluszki.
władzę w swoich rękach skupia ojciec. rzadko się z nią rozstaje,
gdyż rodzi to gwałtowne konflikty. najczęściej
na linii zstępni - drugi pilot (matka).
do starć dochodzi w kanałach, a punkty
zwrotne tych bitew to zazwyczaj reklamy.
w przedszybiu nie słyszy się rozmów, obowiązuje
hasłowość, na przykład: tyle programów,
a nic ciekawego, albo; święta, święta i po świętach.
oraz odzewy; o wpół do czwartej, na drugim,
nie widziałem/łam.
pole między przedszybiem, a obiektem skupiającym
jest martwe, osoba na nim - bez ostrzeżenia
ostrzeliwana. telezombii są zbrojni i dobrze
wyprani. wszystko co żywe staje się płaskie.
Żuławka Sztumska - maj 2012
Wojciech Jacek Pelc, 20 january 2015
ulica jest letnia drzewa przy niej zielone
dołem przebiega życie jakby nie chciało
utracić biletów wykupionych last minute
nadmiaru bagaży
kobieta bez pleców przewieszona przez balustradę
jak ręcznik w narożniku nokautowanego boksera
mierzy wzrokiem odległość
od desek pełnych odwagi do rogu z poniżeniem
z nosa kapie jej krew spada między przechodniów
zwiastuje białą kredę na przytulnym asfalcie
od dawna już nie nadąża nie wyczekuje
rumaków gołębich piór na skroniach
na scenę wkracza jej facet mocno chwyta za rękę
wymierza trzeźwe spojrzenie
i z cienkich ust kobiety wypływa mleko
a z piersi niteczka
za chwilę wyjdą stąd
razem
wleją się w ulice jak dopływy
jak strumienie grawitacyjnych kłamstw
mężczyzna wytrze butem
kropelki krwi na asfalcie
Żuławka Sztumska - styczeń 2014
Wojciech Jacek Pelc, 10 october 2013
nosisz tam ziemię i ból
po stracie siostry, nieskonsumowaną miłość,
przyjaźń ciężką jak kłoda,
niedokończone szkoły, nastoletnie ambicje, plany
na drugą, tę mniej głupią czterdziestkę.
robisz też miejsce dla dzieci,
chociaż one prawie dorosły
(a może właśnie dlatego), na świadomość,
że wkrótce będziesz drapał w czyimś imieniu
i wciąż nie odpuszczasz tych jedynych,
własnych, najbardziej swoich.
receptory opuszek zapisują terabajty życia
(czyszczenie jest właściwie tylko złudzeniem).
utwardzasz je solą, by jeszcze
bardziej nie zapominać.
bo jeśli ktoś, kiedyś zapyta:
gdzie jest ten cały twój świat?
pokażesz mu dłonie i bez wahania odpowiesz:
właśnie tutaj - pod paznokciami.
Żuławka Sztumska - luty 2013
Wojciech Jacek Pelc, 16 january 2016
nie znoszę poezji
która jest zbyt mądra
która udowadnia mi
że wciąż siedzę w suterenie
ja chciałbym dać się porwać
prądom powietrznym
jak ptak który nie macha skrzydłami
który nie wykonuje tej cholernie żmudnej pracy
nie odbija się od mas
i czasem mam pretensje
do tych wszystkich popaprańców
do tych pokręconych głów
że emocje
musze podpierać encyklopedią
wiem wiem
to nie jest ich wina
(tutaj z całych sił bije się w nieskończone szkoły) ale
ja tez chciałbym czasem
być zrozumianym
Żuławka Sztumska - listopad 2014
Wojciech Jacek Pelc, 26 april 2015
Władimirowi Władimirowiczowi P.
Nie umiem mówić o wojnie. Nigdy jej nie przeżyłem.
Znam ją tylko z wyrywkowych opowiadań
starszych ludzi, książek, czy filmów typu:
„Stawka większa niż życie”, „Czterej pancerni i pies”
Pamiętam, że w tych filmach prawie nigdy
nie było widać krwi. Ludzie umierali zatrzymując się
nagle, wykonywali teatralny gest, a potem
osuwali na ziemię (czasami głównemu bohaterowi
ciekła z ust ciemna strużka).
W ten sam sposób umieraliśmy na podwórku.
Z tym czasem łączą mnie jeszcze gadżety znalezione
w dzieciństwie: niemiecki hełm z dziurą po kuli,
szczątki karabinu maszynowego, miska ze swastyką,
którą mama używała jako miarkę na paszę dla kur
i dwa pociski niedużego kalibru wykopane w ogródku.
Wojna to było straszne zło – tak mówili
rodzice i ci starsi ludzie, którzy ją przeżyli.
Ale zazwyczaj mówili tylko ogólniki. Nie precyzowali,
czym to zło się objawiało i jak można było
się jemu przeciwstawiać. Nie okazywali
przy tym wielkich emocji, nie ronili łez.
W ogóle mało mówili. Może dlatego, że to wielkie zło
próbowali przezwyciężyć mniejszym?!
*
Nie umiem mówić o wojnie,
prawie nikt z mojego pokolenia nie potrafi,
lecz wciąż widzę jak rodzą się ludzie
obdarzeni darem jej wywoływania.
Żuławka Sztumska - kwiecień 2014
Wojciech Jacek Pelc, 19 january 2013
Wychodzą solo lub małymi grupkami
trzymają się pod rękę śmieją
Za sobą mają kosmetyczkę godziny
w secondhandzie lustro i czas
Wydają się niczego nie zauważać
Zatem najpierw widzimy panny piękne i smukłe
Są pojedyncze posągowe wszystko
w nich jest proste długie jakby nieskończone
przez co wydają się milsze ciału
Te zgrupowane filuterne pojawiają się później
jak Marilyn Monroe kręcą włosami tyłkami językiem
i zrazu zyskują opinię plastra na duszę
W tym czasie mężczyźni podwijają rękawy koszul witają
mocnym uściskiem dłoni udają obojętność Schodzą się
wokół aut Za chwilę niektórym
zapiszczą opony – znak że jeszcze nie znaleźli
*
Jest maj/czerwiec upalne południe
to tutaj najważniejsza pora dnia tygodnia i roku
Szerokim asfaltem ciągnie się targ
Sprzedają lilie kolce niedzielny rosół
Żuławka Sztumska - maj 2011
Wojciech Jacek Pelc, 26 january 2013
lubię, kiedy jesteś nieobecna wzrokiem,
wbita w poduszkę, anielską niecierpliwość.
twoje włosy – mazaje zakręcone pędzlem
na płótnie, jak podkład pod spodziewane dzieło.
nie cierpię, choć wciąż więcej pożądam
czego mało, lecz teraz nie ma to żadnego znaczenia;
być grzechem i kochać najniezwyczajniej,
leżeć przy tobie z ciężkim oddechem.
mówisz nie używając pryzmatów,
bez noża na gardle, czy pustki w portfelu,
zbyt długo mnie w tobie nie było,
bierz swoje chłopaku, bez końca, tu wszystko pasuje.
zmęczeni, spoceni, zechcemy to później opisać:
kotek, potrafisz! przecież jesteś poetą.
i rosną pewności, zacieśniam się wokół.
mimo przestrzeni wiem: nigdy nie będziesz
daleko.
Żuławka Sztumska - czerwiec 2011
Wojciech Jacek Pelc, 28 may 2014
są jeszcze schody i miejsca
położone wyżej
nieopłakane pokoje
które nie widziały naszego zdziwienia
są autobusy
to do nich kiedyś wsiądziemy
i spóźnimy się na jakieś spotkanie
na swoją życiową szansę
a potem będziemy gonili
aż zabraknie tchu aż zabraknie
logiki
są jeszcze poręcze
Żuławka Sztumska - maj 2013
Wojciech Jacek Pelc, 31 january 2013
Maćkowi
życie nie zakłada z góry, że istnieje
puenta. zawsze biegnie wprost
do interpunkcji, ale może się też przerwać
pośrodku zdania, wcale nie z hukiem,
przytupem, czy też w fajerwerkach. ot, po prostu
cichnie, kładzie na poboczu drogi lub flaczeje
jak koło, gdy przebita dętka.
było sobie życie i nastała śmierć.
może będzie wiersz.
czy to już jest puenta?
Żuławka Sztumska - lipiec 2011
Wojciech Jacek Pelc, 30 november 2012
przyjaciel z portalu z poezją to ktoś
kto przychodzi pod nasze wiersze
i mówi druga i trzecia okey
czwarta jest świetna ale pierwszą
spierdoliłeś robi to nawet w dniu
naszego zachwytu nad jego tekstem
i choć głęboko wierzymy
że tym razem jest w błędzie
odnosimy się do niego z szacunkiem
nazajutrz powiemy mój przyjacielu
dziękuje że byłeś w błędzie bo dzięki temu ja
pozbyłem się czwartej a pierwszą dałem
na koniec
Żuławka Sztumska - sierpień 2010
Wojciech Jacek Pelc, 10 march 2013
przepraszam, że byłem ciężki, gdy się obudziłaś,
nie sfrunąłem z nieba jak gwiazdka wprost
na twoje chcenie, za brak zwierzęcości
i zgubione tropy, za zamarudzenie.
przepraszam też za słowa, których nie ubrałem
dostatecznie ciepło jak na tę porę roku,
i za długość fali, że ją odebrałaś, bliskość,
która nie przyrosła, za stoicki spokój.
jesteś koniczyną, moim czwartym listkiem,
gwiazdą scenariuszy napisanych w trakcie
naszych długich rozstań i prywatną Matą Hari,
więc wybacz mi wiersz, fakt że musiał powstać.
Łańcut - styczeń 2012
Wojciech Jacek Pelc, 3 september 2012
na plaży, wśród turystów, budek z piwem
i kiełbaskami, rozpalony słońcem, nagi.
w bezmasce na twarzy.
rozłożyłem szeroko ramiona
i palce maksymalnie w kierunkach.
patrzcie! oto ja, kompletny i od środka.
z odkrytą tajemnicą. dla was.
(euforia kilku sekund oczekiwania na achy)
pierwszy był kot. zrobił kupę,
łapką przysypał nieczystości
i usłyszałem płacz dziecka
z tęsknoty za lodem. następni:
bananowa skórka w towarzystwie
dwóch niedopałków i kurwa!
od czego, psia mać, są tojtoje!
przecierając okulary staruszka
zapytała czy nie widziałem Henryka.
szaszłyki skwierczały.
Kadyny - lipiec 2009
Wojciech Jacek Pelc, 20 october 2012
na pewnym pogrzebie woda spływa
brudnymi strużkami w pozostawiony
ślad. trajektorie spadających grudek
rażą nieskoordynowaniem. liść
długo wybiera ofiarę na której osiądzie
i przyklei się awersem na znak
spokoju. pani poprawia napisy, a pan
patrzy w dół. jednak nie
wszystko jest pewne. ciemność skryła się
pod wiekiem, a światłość wiekuista.
Piątnica - listopad 2009
Wojciech Jacek Pelc, 3 august 2015
nie ma czegoś takiego jak kobieca czy męska logika
ta przecież jest bezpłciowa i zakłada że
te same dane poddane tym samym działaniom
zawsze doprowadzą do tego samego celu
ale rozmawiałem ostatnio z kilkoma kobietami
i doszedłem do wniosku
że gdy w równanie wkrada się czynnik emocjonalny
wynik śmiało można brać w nawias
(czasem nawet bardzo szeroki)
poczucie władzy nad zdarzeniami
bywa wtedy wymierne a liczby cokolwiek urojone
zyskują wartość bezwzględną
Żuławka Sztumska - sierpień 2014
Wojciech Jacek Pelc, 21 august 2013
zazwyczaj zaczynają od kuchni
określają godzinę ostatniego posiłku
więcej owoców i warzyw alkohol
już nie na co dzień
potem rzucają się na pokój
na szafki ubrania papiery
nakładają limity na kompa
i telewizję (jak zawsze zyskują
książki i dzieci) a wszystko
w kontekście rodziny
sypialni też nie ominą
lecz tutaj nie będę pogłębiał tematu
na zewnątrz - a jakże
chociaż niekoniecznie od ręki
to jednak w określonej kolejności
praca znajomi i reszta
dość szybko odchodzą
Bydgoszcz - listopad 2012
Wojciech Jacek Pelc, 7 april 2013
w pierwszym wierszu (i tak do dwudziestego)
wciskamy skrzydła anioła
w tysięcznym (bo już nam się nudzi)
skrzydła trzeba połamać […] a niech upada
„droga poe...tuf” - Anna Maria Wierzchucka
pisząc pierwsze wiersze szanowni autorzy
tak bardzo chcą pokazać się światu
że nie zauważają iż ten
ma ich na najniższej półce w najtańszym
z supermarketów
niektórym to nie przeszkadza ale niektórzy
po uświadomieniu sobie lokalizacji
przybierają ostrzejsze barwy
lub całkiem się ich pozbywają kształtują
krągłości wyginają kanty i strasznie się wiercą
wszystko po to by być dostrzeżonym
i przeniesionym choć półeczkę wyżej
łatwiej dostępni w końcu wpadają
do koszyka jakiegoś przypadkowego wydawcy
gdzie z kilkoma sobie podobnymi
czyli całkowicie odmiennymi
przemierzają sklepowe przestrzenie
jako „ci” „wybrańcy”
w kolejce do kasy nawet najtwardszych dopada
gorączka co nam przyniesie wielki świat
ile będziemy kosztować
kiedy pojedziemy do Sztokholmu...
którą przerywa dopiero kasjerka z tępym
wzrokiem i laserowym czytnikiem
na taki widok nie pozostaje im zrobić
nic innego jak tylko wydobyć z siebie
wysokie pip
Lubaczów - czerwiec 2012
Wojciech Jacek Pelc, 11 january 2013
(nie bójmy się, przecież nas nie uGryzie)
dżdży wieczór, siąpi zaoknie. całe
płaty ciebie spadają z fotela na podłogę.
spadają z pluskiem i nic nieprzynoszącą ciszą
popluszcza. w ramach sięgasz po maczek
z półeczki (ten poszarpany z prawej) i czytasz.
czytasz i czujesz jak wwierca się małymi,
szybkimi ząbkami, dobiera
do wewnątrz, na ostro, skalpelem
ślizga po cienkiej błonce żył, perforuje i już
po chwili sączy się krew, sączy się limfa.
kości dygocą i są niepoliczalne.
rozchodzą się jak stare sparciałe
małżeństwo. oczy biegają, uszy zamknięto
na cztery. ty truchcisz.
coś się tu dzieje, coś... trochę
to trwało, lecz zrozumiałeś: coś się
tudzieje!
nie szukasz pomocy, nie wiesz, że można.
i dobrze, gdyż nagle: zamarte.
wszystko zaMartę. masz ład i porządek, plus
pole do intercośtam. wbiegasz na nie. (a)tak,
a jednak, ugryzła cię!
ugryzła cię jedna z głów
Poezji Współczesnej.
Piątnica - kwiecień 2011
Wojciech Jacek Pelc, 28 april 2013
nie mam nic, przeciwko małym, chińskim rączkom
w szwach piłek, bluzach, butach i innych artykułach
nie pierwszej potrzeby, przymusowym adresom
bojowników o słowo, handlarzom cudzych córek,
militarnym wychowawcom z armii bożego oporu.
nie mam też nic, przeciwko czarnym niewolnikom
wygrzebującym spod paznokci diamenty i złoto,
braciom mniejszym z masowych hodowli, pokarmowym
rurkom zamiast przewodów, bagażom pełnym
pająków, jaszczurek, niedźwiadków i śmierci.
owszem, okazjonalnie ścisnę w garści święte
oburzenie, albo zatrzymam kilka sekund
by zastanowić się nad światem, obdarzę niewinnych
współczuciem, które poniesie powietrze (bo więcej waży),
nawet podniosę głos, położę swoją pogardę
na sumieniach złych stroicieli, ale naprawdę,
to nie mam nic, więc kupię wszystko.
całe życie.
Kępno - sierpień 2012
Wojciech Jacek Pelc, 31 march 2016
krzyczała że już nie chce na niego patrzeć
że zmarnował jej tyle lat życia
że tak naprawdę to nigdy nie kochał
i jaka ja byłam głupia
on tylko wariatka wariatka
tymczasem klimatyzator pracował
na pełnych obrotach kelnerka podawała
na tacach soki sałatki
w okienku z napisem zwrot naczyń dziękujemy
piętrzyły się talerze filiżanki po kawie
z telewizora płynęły wiadomości
o kolejnym kryzysie rządowym
autobusy dowoziły turystów
i jeszcze ciekawość szybko spuściła oczy
oparła się na drewnianych ławach
odbijała w szybach
ukryła
w najnowszych modelach smartfonów
Ostróda - czerwiec 2015
Wojciech Jacek Pelc, 18 april 2016
zniknąć. nie być. zaginąć.
rozpłynąć się, w mgłę przeistoczyć.
niczym japoński kamikadze - uderzyć
i tyle. i niech nikt już nie zapyta nawet,
nie zapisze, nie zaznaczy korytarzy.
ani dróg, które w ciemnościach
giną nieskończenie.
rozlecieć się.
Madagaskar, Malediwy, wyspa Guam.
wszędzie tam, gdzie nawet palcem
nie trafisz, gdzie diabeł mówi,
a aniołowie nie dolatują,
gdzie mieszają się z duchami demony.
na wszystkie cztery strony.
świata.
jak pacierz. skończyć się i do głowy
poducha. za drzwiami kostucha.
pobłogosław Panie. i amen.
Rogoźno - grudzień 2015
Wojciech Jacek Pelc, 28 january 2013
pamiętam to jak dźwięk z wież katedry
Notre Dame, codzienny dotyk paryskich portali.
jakbyśmy trzymali za klamkę drzwi Europy.
śmialiśmy się, tłumacząc niemieckim turystom
zakręty slawistyki, różnice między Danzigiem,
a Gdańskiem, dlaczego nie jesteś Jugosłowianką.
udawałaś dla mnie prostytutkę z Pigalaka
i obojętność, ja, że się przy tobie nie ubogacam.
piliśmy najtańsze wina, kradliśmy pocztówki.
pozbyłem się ostatnich franków, bo chciałaś skosztować
pieczonych kasztanów, gdy nagle wszystko się zatrzymało
na schodach Montmartre'u. potem złapała nas
muzyka i świętość ścian białej bazyliki.
kto kogo za dłoń? nie pamiętam.
nie wiem, dlaczego tamtej jesieni miasto
nie urodziło, nie zapisałem twojego imienia,
lecz za to mój Paryż ma teraz pociągłą twarz,
gotyckie rysy, zielony spokój w spojrzeniu.
środkiem płynie blondynka. Sekwana.
Żuławka Sztumska - lipiec 2011
Wojciech Jacek Pelc, 19 march 2015
Akceptuj bliźniego swego jak siebie samego.
Nie wchodź na drogę nietolerancji.
Pozwól działać własnemu sumieniu i niczym
nieskrepowanej woli.
Nie daj się porwać w szpony agresji,
nie kieruj się ślepą niewiedzą i nienawiścią.
Zawsze patrz, gdzie leżą granice
wolności.
I obyś nigdy nie poczuł jak to jest
być zamkniętym w więzieniu bez krat,
samotnym wśród ludzi, wyśmianym
czy odrzuconym.
Bo sens cierpienia nie w tym się zawiera
by człowiek człowiekowi je zadawał.
Dlatego w tych prostych słowach,
to proste przesłanie zostawiam wam,
byście się wzajemnie rozumieli.
Żuławka Sztumska - marzec 2014
Wojciech Jacek Pelc, 11 november 2012
nie ma poezji w widoku szczytów,
ośnieżonych, lśniących, oglądanych z doliny.
nie ma jej na łące, wśród stad
motyli i w pojedynczej biedronce.
nie schowała się między kartami
starodruków, nie skrada za nami
w wieczornych cieniach, nie tańczy na wietrze
z firankami, nie leży na bruku.
jest nieobecna na skraju ciszy
i dla odmiany w hałasie nut
także jej nie spotkamy. nie szukaj w szeptach,
dotyku, leniwym czasie. w rzeczach,
zdarzeniach, tam gdzie mieszkamy,
w pojęciu „miłość” i w samym fakcie,
że się kochamy. nie ma poezji bez twojej zgody.
zaklęta jest w tobie. czarodziej - człowiek.
Piątnica - maj 2010
Wojciech Jacek Pelc, 17 march 2013
leżę w hotelu. leżę po meczu polska - portugalia,
w łóżku w sandomierzu. jestem po piwach,
dwóch i po remisie, który podobno mnie
zadowala. lecz najbardziej brakuje mi ciebie.
kołdra parzy od spodu i chciałaby
fruwać, chciałaby dwójki nago i w różnych
pozycjach. byłem wcześniej w knajpie na rynku,
zjadłem kotlet paryski. kotlet paryski
w knajpie na rynku w sandomierzu, bez ciebie
smakuje jak remis z którego mam się ucieszyć.
a przecież tyle brakuje; tutaj, teraz, piwa i portugalii
na kolanach. no i kołdra wciąż wyje do twojej skóry.
Sandomierz - luty 2012
Wojciech Jacek Pelc, 29 october 2014
niedomyty, przechlany, wałęsający się
między knajpianymi stolikami.
otoczony wianuszkiem tanich dziwek
chłonie życie od spodu.
pisze tylko nocami
przy lichym świetle,
w oparach
i towarzystwie siedemnastu niedopałków.
gdzie ja się szlajam?!
spotkałem już setki współczesnych poetów
lecz żaden tak nie wyglądał.
Żuławka Sztumska - październik 2013
Wojciech Jacek Pelc, 28 march 2013
nie mamy wpływu na zbyt grube decyzje
krążące gdzieś ponad płaskimi chmurami
nasz świat to trzecie części i lewe orgazmy
tuż po wyjściu z wanny ze świeżym umysłem
czasami ktoś o tym napisze w najbardziej
środkowej szpalcie lub poda jako ciekawostkę
przed Sierockim w Teleexpresie
lecz nawet na sekundę nie zmienimy prędkości
rozpędzonej kuli nie wspominając o jej wstrzymywaniu
choć nosimy się twardo to jesteśmy plastyczni
zdani na manualne zdolności naszych lepicieli
dla których - co tu dużo kryć - wciąż występujemy
w trzeciej osobie liczby bardzo mnogiej
Żuławka Sztumska - maj 2012
Wojciech Jacek Pelc, 16 december 2012
czekam. autobusy mijają mnie
brudnoczerwone, rozdają bluzgi mniej uważnym,
przykładają hamulce do miejskiej ciszy.
… więc teraz się zdecyduje. tu, na Hetmańskiej.
bo jeśli nie nadjedziesz... jest; może luty,
początek marca i od sylwestra
nam nie wychodzi. od pierwszego pocałunku
w inne kwadraty składamy usta.
na różne sposoby wiążemy słowa.
twoja twarz potrafi rozniecić wizje, ja
jestem niby-lekarstwem na spalone skoroszyty,
lecz nie budujemy według tych samych planów.
wychodzi wieża Babel na dwa języki. ostatni -
ciebie nie ma. odchodzę lżejszy o nienarodzenie.
kiedyś opowiesz mi o następnym przystanku,
na którym znów stworzyłaś najmniejszą społeczność -
oczekujących.
Elbląg - listopad 2010
Wojciech Jacek Pelc, 28 november 2012
dziewczyna jest blondynką, o długich,
błękitnie sfalowanych włosach. chłopak -
kotem. a morze jak folijka po opakowaniach
czekoladowych ciasteczek – milczy. kruszy się
czas. jest wpół do końca. to dobry początek;
przy pierwszym przypływie będą się mniej
widzieć, bardziej czuć. wymienią doświadczenia,
nakarmią smakiem i zapomną,
które z nich przyniosło kraciasty koc,
obrastający w piasek. na pozór
spokojna tafla pokaże im zmarszczki,
skuli się, zadrży, zadzwoni.
pobudka.
Kunów - sierpień 2010
Wojciech Jacek Pelc, 17 february 2013
Uroda barów jest nieskończona
jak uroda kobiet – Rafał Wojaczek
kilka kobiet na krzesłach
siedzą bujają czasem
podchodzi do nich mężczyzna
zbiera to co powiedzą
kobiety mówią ciałem
i tym co na siebie włożyły
słowa między nimi są murem
ostrożne jak awangarda
potem mężczyzna wraca
oddaje pokłady i
nieistotne
jest cisza on się rozmnaża
kocha każdą
osobno
Malbork - wrzesień 2011
Wojciech Jacek Pelc, 28 december 2012
mam niepewnych kilometrów całe tysiące,
kościół, spod którego zabierałem cię z rana,
wzrok a'la bolognese, w nim obawę
czy mi smakuje. głaskane policzki na śpiąco.
mam trzy krótkie noce i dwa wieczory,
Złote Tarasy od spodu, stadion Europy za oknem.
znam wyrazy twarzy, gdy jesteś już wyżej,
konstelacje piegów na twoim ciele.
zapisałem litery, których dotykałaś palcami
myśląc o mnie, i te nasze plany
niespełnione, trochę bzdurne: park, domek, jezioro.
setki listów, których nigdy nie przytulę.
mam myśli – od ciebie, aż gęste,
pustkę, gdy budzisz się sama (tak chcę
właśnie wiedzieć) i mokre poranki. wciąż
zbieram pamiątki po tobie. i tęsknię.
Tomaszów Mazowiecki - grudzień 2010
Wojciech Jacek Pelc, 5 november 2014
chłopaki z mojej ulicy mają twarze
jak stare cytryny, przepijają hektolitry złomu,
rozkwitają rdzą. śmieją się rzadko,
ale jeśli to zawsze pełnymi haustami.
chłopaki z mojej ulicy chodzą cały rok
w tych samych marynarkach. w bocznych kieszeniach
ukrywają szczęścia i szanują najdrobniejsze
nominały, jak starzy żniwiarze podniosą każdy kłos.
chłopaki z mojej ulicy nigdy nie odczuwają zimna,
nie odczuwają gorąca, reagują jedynie na dotyk;
chłodny, gładki, smukły i szklany. budzą się równo
z odbiciem kapsla, a zasypiają na sucho.
chłopaki z mojej ulicy najbardziej ze wszystkiego
na świecie nie lubią patrzeć na dno,
kiedy z ogniskującej trzeźwość soczewki wyziera
okrutna prawda, że nic nie daje się już wycisnąć.
innej prawdy o dnie, chłopaki z mojej ulicy,
nie poznają.
Żuławka Sztumska - listopad 2013
Wojciech Jacek Pelc, 21 november 2012
wiersze o miłości bywają banalne
tak sentymentalne że budzą politowanie
i rodzi się grymas na widok
czerwonego serduszka w dłoniach
umieją też być obrazoburcze
cierpią rzucają się na kolana jak Rejtan
i rozrywając ciało na poły ukazują wnętrze
tętniące ociekające pełne poodrywanych żył
ach... czegoż to one nie potrafią zrobić
z autorem
i kiedy tak o tym myślę Mój Wiersz
przychodzi z tostami pyta
czy wolę twarożek czy rybną konserwę
Żuławka Sztumska - lipiec 2010
Wojciech Jacek Pelc, 15 december 2012
mijamy. mijamy siebie, w sobie, wbrew, dawniej
nie prosząc o bezustanność chwil – teraz chwytamy je
niczym powietrze, którego wkrótce zabraknie. bo jest
w nas strach przed skończonością. już dziękujemy.
obdarci z przyjaciół idziemy dalej, ubożsi
o krew, o możliwości nowych rozwiązań,
gdy wczorajsze echo spotyka się z próżnią.
za to bogatsi o słowa wypowiedziane nie w porę.
pogodzeni z porannym dobranoc pamięcią
smarujemy powszedni chleb i z każdym
odejściem stajemy się krótsi, jak grudniowe dni przed
wigilią. lecz mimo to znów będziemy chcieli startować.
a oni? oni, gdy spadną zbudzą z drzemki Boga,
więc ich pozbiera jak jabłka spod drzew
zbyt wczesną jesienią. ułoży w koszyku, zabierze
do siebie i powie: to teraz u mnie się zarumienią.
Żuławka Sztumska - listopad 2010
Wojciech Jacek Pelc, 14 december 2012
jesienią, przy drodze do twoich
rodziców, drzewa szeroko rozstawiają
palce, jakby chciały powiedzieć:
popatrzcie, jak łatwo nam się zestarzeć.
mama zrobi rosół i oka wyjdą
w nim żółte, a tata opowie historię ostatniej
choroby. w dużym pokoju światło
zapali się samo i wieczór
wzejdzie śmiechem ich wnuków.
nazajutrz, pewnie pójdziemy na spacer,
wzdłuż drogi, która
pobiegnie do twoich rodziców.
Przezmark - październik 2010
Wojciech Jacek Pelc, 24 october 2012
myślałem że potrafię się oprzeć
że wszystko już ustalone
i wyczyszczone zostały sumienia
ale ty tak mocno pachniesz spełnieniem
w twoich słowach drży orgazm
a na widok dłoni naskórek
opierasz głowę o moje zapewnienia
nakarmiłem cię wzrokiem zostawiłem w tobie
ustalamy dni że kiedyś zapłonie ogień
lecz teraz muszę już iść
na szczęście nic
nie jest oparte
na racjonalnych podstawach
Warszawa - grudzień 2009
Wojciech Jacek Pelc, 21 january 2013
nie wiem co leży co stoi
czy wszystko czy tylko mi
czy leżąc i myśląc coś stanie
o czym myśląc
na przykład: tam na półce leży książka
w książce stoją słowa które
mi nie leżą
więc książka mi leży czy nie
a może nie mi
minie trochę czasu i nic
nie ustanie?
polegać – też nie chcę
usta nie mówią myśli nie płyną
i nie ustawiają się
zatem leżę i stoję zarazem
chyba popłynąłem
Opoczno - czerwiec 2011
Wojciech Jacek Pelc, 27 october 2012
tatuś Andrzejka jest homofobem
nie kocha także (częsta symbioza)
żydów murzynów innych odmieńców
Andrzejek wzrastał w głębokiej wierze
że kiedyś ich wszystkich spałuje
mamusi wcale to nie przeszkadza
czasem pomyśli można inaczej?!
twardo buduje ich wspólne szczęście
jak kiedyś dziadzia skórzanym pasem
tu głowa tu szyja tam posłuszeństwo
dziś Andrzej wkracza w dorosłe życie
z poczuciem konstrukcja się zawaliła
nie mówi rodzicom o nocach z Krzysztofem
przeraża go słowo miłość
Piła - styczeń 2010
Wojciech Jacek Pelc, 24 march 2013
tak szybko stawaliśmy się europejczykami
wystarczył tydzień
by Honecker Ceaucescu wydali się śmieszni
na skwerach wyrastały Manhatany
zaczęliśmy rozmawiać o seksie
czekolada banany rozbierane pisemka
commodore u kumpla na chacie i pierwsza toyota
wszystko śpiewało o podróży
w nieznane w życie
jak jawna przygoda Piotrusia Pana
lecz wtedy Ola zaszyła się w ciążę
Jackowi zabrakło pieniędzy na bursę
chodniki nadal były zarzygane
a Europa odgradzała się szybą
Waryński wystarczał ledwie na kibel
zamiast poczucia że coś się zaczyna
nadchodził koniec określonej epoki
na bliskim froncie solidarności z narodem
zwierzęta z naszego zoo podkładały już miny
pod pierwszą krajową wojnę na górze
Poddębice - kwiecień 2012
Wojciech Jacek Pelc, 16 january 2013
1. Birkenau
choć wieje wiatr i w pamięci
na zawsze pozostanie ogrom
traw miarowo pochylanych w jednym kierunku,
to pole wydaje się martwym.
pomysł był szybki i prosty;
skoro już przejeżdżam warto zobaczyć,
dotknąć, potem pochwalić się:
należę do grona tych, co się pochylili.
po powrocie do auta nie umiem nic
powiedzieć.
odjeżdżam.
2. Stutthof
„nie zaleca się zwiedzania obozu dzieciom
poniżej trzynastego roku życia.”
krótka narada. nie!
nie wchodzimy, młodszy ma osiem, za wcześnie.
to może być zbyt szokujące,
abstrakcyjne,
mija się z celem.
do prawdy trzeba dorosnąć,
choć ja nadal nie potrafię uwierzyć.
Sztutowo - maj 2011
Wojciech Jacek Pelc, 18 december 2012
jesteśmy. i jak gdyby nic się nie zmieniło,
wciąż ta sama walka o terytoria. przypływy,
odpływy, przypływy i odwrót, przekazywanie
kamieni. na stycznej nieustanny ruch.
dojrzałość przywiozła tu płuca, ci we dwoje
dla siebie są sami, a młodość ściga się
z psem i wszystko wypełnione jest jodem. w tym my;
trochę zagubieni, trochę na siłę, wypracowani.
dzieciaki budują kanały, stawiają
tamy, znajdują dla wody najlepszą z dróg.
znów szukamy siebie na piasku. spójrz:
kolejna fala zmywa nasze ślady.
Żuławka Sztumska - grudzień 2010
Wojciech Jacek Pelc, 5 april 2013
Kiedy oglądam filmy dokumentalne
z czasów drugiej wojny światowej
najbardziej interesują mnie twarze
Często mam wrażenie że operator filmuje wszystko
jak leci bez wyraźnego planu i scenariusza
z samej satysfakcji posiadania kamery
i intensywnie pączkującej historii
Ot właśnie przechodzi przed nim grupa
świeżo pojmanych jeńców albo uchodźcy
z jakiegoś ogarniętego działaniami miasteczka
lub jadąc niezidentyfikowanym dla widza pojazdem
chwyta obiektywem tłumnie przetaczający się obraz
Co wtedy myślą czego się spodziewają
po blaszanym szemrzącym pudełku
ci wszyscy żołnierze ze złożonymi rękoma
na karku szlochające stare kobiety z chustami na głowach
wąsaci mężczyźni pod beretami i z całym majdanem
czy też dzieciaki w krótkich porciętach
z główkami przechylonymi jak ciekawskie wróbelki
Z jakiego kontekstu zostali wycięci
*
Te wszystkie filmy są nieme
ale przecież każda twarz coś mówi
więc jak wybrany spadkobierca sumuję emocje
Najwięcej mówią twarze zabitych
Żuławka Sztumska - czerwiec 2012
Wojciech Jacek Pelc, 16 november 2012
trzynastego lipca pewnie było ciepło,
tak jak dziś śpiewały ptaki i kwitło Podlasie.
drzewa, które tu wyrosły to już tylko dzieci.
no... może to skręcone jednak coś pamięta.
trzynastego lipca wystrzeliło echo,
głuchy odgłos piachu, zgrzyt blokady zamka.
... więc raczej padało, mgłą snuł się poranek,
a łąki jak teraz przesiąkały wodą.
w sumie
to jest do sprawdzenia jak w czterdziestym trzecim
wyglądało lato (patrz: książę internet).
czy dobrze rodziło czy pachniało klęską.
jestem za to pewien, że te wredne mrówki
z tą samą niewiedzą - tak jak teraz w moje -
wchodziły do butów niemieckich żołnierzy.
czemu tu przyjeżdżam? do końca to nie wiem.
może chcę uwierzyć, może zapamiętać?
(sześć dni życia starczy aby wydać wyrok?)
mam tylko nadzieję, że się nie gniewają,
gdy sobie posiedzę czasem z nimi w ciszy.
pięćdziesięcioro dwoje z Laskowca i Zawad.
Napisany 11 czerwca 2010 w lesie na Łysej Górze przy pomniku ofiar wymordowanych przez tak zwane „Komando Muellera” 13 lipca 1943 roku w rewanżu za napad polskich partyzantów na obiekt żandarmerii w Zawadach. Wśród pomordowanych były również kobiety i dzieci. Najmłodsze miało 6 dni.
Wojciech Jacek Pelc, 7 january 2013
pije dziś drugi raz (z synem się należy,
z nami nie odmawia). skośnieją mu oczy,
zmarszczki krągleją jak arabskie litery.
najwięcej Żydów to było w Kazanowie,
co drugi dom. jakiem rodzony scyzoryk!
wspomina chlewik i świnki-blondynki.
Scyzorykowa polewa; niby pijemy razem,
lecz ona, w ściśniętych wargach trzyma tajemnicę
kolejnej butelki. zna ją tez córka.
kieliszki przechylają nie unosząc wzroku.
za chwilę, kolejny raz się dowiem
jakim porządnym człowiekiem był dziadek.
ty Wojtuś też jesteś, a żonkę masz – ho ho!
co bym był młodszy. ale swoją kocham!
ojjj! jak ja ją kocham. no mamcia polewaj, polewaj!
jutro Stary Scyzoryk zapomni. przywita się
z Matką Boską przed drzwiami obórki
i podziękuje. teraz ma osiemdziesiąt lat, niewiele
wódki do wypicia i żonę, co odmierza czasem.
Stalewo - luty 2011
Wojciech Jacek Pelc, 11 november 2012
niemiecka frau wychodzi z siebie na widok
rozrzuconych ubrań męża, braku ordnungu.
nazywa go zachlaną świnią - w drzwiach o czwartej
nad ranem. uprzykrza duperelami i jest smutna
z powodu zapomnień, niewykorzystanych dat.
prasując koszule, ogląda w porannej telewizji
chłopców spod sztancy, ich śniadą cerę
i swoje marzenia o tym, jak potrafią kochać.
wtedy palce wędrują niżej,
a wstyd z każdym razem maleje.
są chwile, kiedy dostaje kwiaty i kilka szybkich,
ciepłych słów. kolekcjonuje je jak znaczki,
by potem przeglądać, wracać;
do sukienki w poziomkach, dumnie odskakujących
guzików, dłoni gorących jak iberyjskie plaże.
nawet teraz, już po, potrafi ruchem oczu
objąć jego twarz. uśmiechać się nimi
(nikt tego nie zobaczy) i przymykając je kłaść się
na ramieniu najwspanialszego mężczyzny świata.
szepnąć: ich liebe dich
nie słyszy - zasnął.
Żuławka Sztumska - maj 2010
Wojciech Jacek Pelc, 6 may 2013
pamiętaj. ubieraj się wyłącznie w eleganckich
butikach, podjeżdżaj pod nie - krwistoczerwonym
kabrioletem. nogi kończ szpilkami
z najnowszej kolekcji i niech nikt nigdy nie zobaczy cię
bez makijażu. do łóżka chodź z fluidem, pomadką
i tuszem. twoje włosy muszą pachnieć egzotyką,
a skóra, skąpana w oliwkach i słońcu,
nie może wyjść poza stan niemowlęcy.
paznokcie przyzwyczajaj do kosztownych marek,
na cienkich przegubach noś spore ilości metali
szlachetnych. jedz w ekskluzywnych restauracjach
i pij męską krew. spermę dokładnie z siebie wypłukuj.
aha! to nieprawda, że męża musisz zjeść
zaraz po ślubie. konsumuj powoli, za to dużo,
dużo wcześniej zaczynaj.
Płońsk - sierpień 2012
Wojciech Jacek Pelc, 18 may 2013
jesienny dworzec kolejowy o piątej nad ranem
lśnił światłem betonowych schronów, dźwięczał
głuchym odgłosem szyn, a brudy pokrywał kurz,
ale nam to nie przeszkadzało. w podziemnym przejściu
całowałem cię jak oszalały.
budziłem ptaki, uczyłem je śpiewać.
moje ręce wyrastały z ciebie jak wiosna
wyrasta z ziemi. byłaś czystą ziemią
na tle kremowej glazury z szarymi fugami
(ech... tej także nigdy nie zapomnę),
soczysta i obiecana, gotowa pod zasiew.
brodaty rybak powiedział byśmy sobie nie przeszkadzali
dopóki możemy i nam wydawało się, że możemy
tak do końca świata, a potem na wieczność.
*
przyszło do mnie, z jednostki „W” o numerze
jak odkrycie Ameryki. dwa metry kwadratowe
zbiorowej prywatności, toaleta wyznaczana w czasie
i miejsce w szyku ku chwale ojczyzny. zacieranie
imienia. i tylko listy od ciebie przypominały smaki,
zapachy, życie. listy, które nagle się urwały.
to właśnie wtedy zapadła się wieczność, a ja leżałem
na dwóch metrach zwęglonej ziemi.
Żuławka Sztumska - wrzesień 2012
Wojciech Jacek Pelc, 27 september 2013
to były czasy! jeździłeś do stolic
wybudowanych na wolnym powietrzu, do Tennessee,
kruszyłeś maski z wapienia i atramentu.
twoje wiersze jak nietoperze
nie musiały nikogo uchwycić, stopy
nie zostawiały śladów w marmurze.
i tak lekko, bez żadnego wysiłku, bez włożonej
pracy i wyciskanej siódemki
płynąłeś zawsze do wyznaczonego.
sam, sobie...
jakby po niewidzialnych szynach,
a tramwaj, który nigdy nie został nazwany
zatrzymywał się
tylko na twoim przystanku. na pożądanie.
Żuławka Sztumska - styczeń 2013
Wojciech Jacek Pelc, 6 october 2013
od kiedy Oprah Winfrey w swoim talk show
opisała magiczną moc jagód acai
rosnących dziko w niedostępnych zakątkach amazońskiej puszczy,
rodzinie Brego żyje się lepiej.
ilość witamin, mikroelementów oraz przeciwutleniaczy
zawartych w owocach składających się praktycznie
z samej pestki obleczonej skórką powoduje, że przemysł
spożywczy i kosmetyczny pierwszego świata
wysyła wciąż więcej zamówień.
praca przy zbiorach jest niebezpieczna
i wymaga dużej sprawności fizycznej.
tę zbieracze zawdzięczają acai.
sprawność duchową zapewnia mit o legendarnej księżniczce,
która poświęciła nowo narodzoną córkę,
by przebłagać bogów podczas wielkiego głodu.
(Iacę znaleziono później z pękniętym sercem
pod palmą, na której rosły energetyczne owoce.)
*
dziś amazońscy Indianie nie muszą zabijać dzieci,
aby zaspokoić swoje pragnienia, dlatego rodzina Brego
mówi: obrigado - bywalcom cywilizowanych dyskotek,
klientom sklepów z kosmetykami. mówi to
z pełnym brzuchem i bez żadnej zmarszczki na twarzy.
Żuławka Sztumska – styczeń 2013
Wojciech Jacek Pelc, 22 january 2016
promocja na deski do prasowania
przyciągnęła około jedenaście procent
klientów więcej niż w analogicznym
okresie roku poprzedniego
sprzedaż żywych choinek w donicach
które nadają się do przesadzenia w grunt
wzrosła ponad dwukrotnie
może mieć to związek z niezwykle wysokimi
temperaturami tej zimy lub
proekologicznym nastawieniem społeczeństwa
dwa dni obfitych opadów śniegu
sprawiły że z magazynów zniknęły
prawie wszystkie łopaty do odśnieżania
kasjerka z drugiej zmiany
zrobiła utarg większy o tysiąc
siedemset czterdzieści trzy złote
i osiemdziesiąt osiem groszy
od wykazanej sprzedaży
cała zmiana została pozbawiona premii
ostatnio zakupiona partia zabawek
„Maryja z dzieciątkiem w żłobku”
okazała się wadliwa
po wypełnieniu zabawki wodą
Jezusek nie moczy pieluszki
Żuławka Sztumska - styczeń 2015
Wojciech Jacek Pelc, 19 august 2012
zamykasz powieki kiedy otwieramy nasz czas.
niewiele; miliony ciepłych drgań, gęsich piór, materia.
a papilarni włóczędzy zapisują ścieżki,
miejsca odlotów.
obrazy rzeczywistości znikają w tle.
przesuwanie granic kończy się bez perspektyw. wciąż
mało. zachłannie gryziemy chwilę i słowo, uparcie
trzymając delikatną nić. ostatnią.
i jeszcze: tylko nie patrz mi w oczy.
Tomaszów Mazowiecki - maj 2009
Wojciech Jacek Pelc, 2 april 2014
stoisz na balkonie i ronisz łzy
pod tobą przejeżdża kolejny Romeo
wkłada cię w ramki wciska w schemat
w miłości najważniejsze jest to co na wierzchu
jeszcze przez chwilę się z tym nie pogodzisz
będziesz zrywać obicia skórzanych foteli
ale łzy przecież kiedyś obeschną a pustka
zaboli bardziej niż zdrada rodziców
Żuławka Sztumska - kwiecień 2013
Wojciech Jacek Pelc, 21 april 2014
oboje będziemy unikali życia
miejsc gdzie rodzą sie kontakty
i roszą nasze ciała jak robi to woda
kiedy stoimy obok fontanny
ty zamkniesz swoje ego w wysokiej wieży
będziesz cierpieć i wypatrywać
białego konia bez jeźdźca założysz stalowe
rozwiązania i okucia z gotowych formułek
skostniejesz
ja stanę na warcie niewypowiedzianych
słów które scementują nas jeszcze bardziej
osadzą w ceglanych piwnicach i stęchliźnie
wyuczonych zobowiązań będę jeździł
po twoich kościołach aż do zgryźliwych tonów
niczym zbyt szybki tramwaj nad ranem
nawzajem przestaniemy się uczyć przyzwyczajeni
do razów założymy pokutne stroje
a dłoń nie zrozumie już bólu
podawanego jak wieczorny posiłek
Żuławka Sztumska - kwiecień 2013
Wojciech Jacek Pelc, 19 may 2014
mężczyzna nie wybiera łatwych zdobyczy
nie poluje w kapciach i ściśle określonych godzinach
zawsze jest gotowy czujny wrażliwy
na znaki zapachy sygnały głosowe
nigdy nie posiada do końca nie tnie
głównej aorty wie że przyjemność daje się mnożyć
dlatego nie zwraca uwagi na meble
liczą się żywy stan i możliwości przestrzenne
dla niego kobieta to dżungla w której
liany pnącza i deszcz tworzą wciąż nowe połączenia
w której natura co chwilę rodzi nieoczekiwane
szybko wycofa się z piasków
ponieważ mężczyzna jest jak nóż
potrzebuje przy sobie mieć kamień
na którym będzie się ostrzył
Żuławka Sztumska - maj 2013
Wojciech Jacek Pelc, 10 april 2016
jeśli właśnie nie chcę zjeść z tobą śniadania
albo wybieram ligę mistrzów zamiast rozmowy
idę spać choć mógłbym nie pójść
lub idę na kawę a ciebie tam nie ma
to wcale nie znaczy że już cię nie kocham
jeśli nie odezwałem się przez czas
o którym można powiedzieć zbyt długi
albo robię to w sposób nie dość gorący
jeśli ty odzywasz się w sposób którego nie znoszę
lub właśnie niechcący dotknęłaś mojego ego
to wcale nie znaczy że już cię nie kocham
jeśli patrzę z podziwem na inną kobietę
lub doceniam estetykę jej stroju
jeśli bawi mnie to co przed chwilą powiedziała
i właśnie tym razem nie mam ochoty się z tobą kochać
to wcale nie znaczy że już cię nie kocham
...miłość głupia jest bo nie słucha rozumu
...miłość ciężka jest bo zabierze każdą emocję
...miłość trudna jest bo nie wiadomo jak ją rozwiązać
lecz to także nie znaczy że już cię nie kocham
Zygry - listopad 2015
Wojciech Jacek Pelc, 21 july 2012
kupiłem dziś najnowszy tomik.
ha! może nawet się domyślacie.
tak - pani od nobla.
dwadzieścia dziewięć złotych.
bez namysłu wyjąłem z portfela
niebieski banknot i położyłem go
na kolorową podkładkę z reklamą.
pełno teraz takich.
pan, wydając resztę powiedział,
że mam szczęście, bo właśnie przyszły
i jestem pierwszy. na koniec dodał:
może ozdobną torebkę?
niepotrzebne były nawet dwie minuty
wciśnięte między zrzuceniem towaru,
a kupnem kefiru w spożywczaku.
wszystko odbyło się szybko
i w nie swojej księgarni.
potem, już w aucie
trzymając niebieską książeczkę w dłoniach
przypomniało mi się jak w nastoletnie wakacje
sprawdzałem przez szyby, czy jeszcze jest.
to było szczęście! do mojej księgarni rzucili
"Władcę Pierścieni" J.R.R. Tolkiena
tylko mi wciąż brakowało pieniędzy, wiec zbierałem je
ile sił i wydeptując codzienną ścieżkę
powtarzałem: żeby nie wykupili, żeby nie wykupili.
udało się. nie wykupili.
musiałem tylko jeszcze załatwić taśmę klejącą
bo przecież dawniej klej był z serii tych:
cośtampodobnych.
ostatnio, w innej książce, przeczytałem,
że kosmos nadal się rozszerza.
choć akurat tutaj - tak mówią -
nic się nie zmienia.
Chełm - styczeń 2009
Wojciech Jacek Pelc, 13 july 2015
Przebacz. Byłem strategiem jak wielu tych co przemykają się
nocą koło ludzkich budowli – Czesław Miłosz
w dniu w którym nastąpi koniec historii
papież ogłosi ostateczną listę żywych świętych
politolodzy i wszelcy znawcy ludzkiej natury
będą dociekać przyczyn nagłego krachu a dygnitarze
przekonywać nas że to nie była ich wina
krzyk pierwszych stron gazet przekroczy
dopuszczalne dla zdrowia poziomy hałasu
na światło jak wygłodniałe insekty wypełzną
nienapisane scenariusze niewyreżyserowane spektakle
duże sieci handlowe ogłoszą totalną wyprzedaż
mali przedsiębiorcy podliczą straty
każdy zamknie się w ścianach budowanych przez lata
i nie wpuści do środka najmniejszych drobinek nadziei
a my - kaprysem jakiegoś większego Boga
wtłoczeni w tę masę i sponiewierani
niczym ziarenka piasku między stopami graczy
podczas przypadkowego meczu na Copacabanie -
i tak odnajdziemy tylko nam znane słowa
otulimy je lekką ironią brakiem patosu
wybaczymy sobie kolejne okresy sarkazmu
zasłyszanych cytatów niedopowiedzeń i ciszy
i jak gdyby nigdy nic dopiszemy następne rozdziały
przecież żaden naukowiec nie wyjaśni nam
skąd tu się wzięły te wszystkie wiązania
nie wyjaśni tego też siwy staruszek
który jak co dzień wejdzie między pomidory
więc szepnę do ciebie tak by każdy usłyszał
a ty mi odpowiesz tak by słychać było wszędzie
żadnego końca naszej historii nie będzie
żadnego końca naszej historii nie będzie
Białystok - czerwiec 2014
Wojciech Jacek Pelc, 5 june 2014
zima to stada wron na szpitalnym dziedzińcu,
matka, która ciągnie dziecko za zbyt małą rączkę,
przez podwójne okno pokazuje ojcu; zobacz
jaki duży, to przemoczone buty i fastfoodowe
żarcie, czekanie na te cholerne autobusy.
to eksplozja wieczornej tęsknicy, kiedy
niczym śledczy pies rozpoznajesz zapachy,
łapiesz w nozdrza przyszłość i nie liczysz ofiar.
widzisz jakie to nieszczęście posiadać hormony,
budzić się nazajutrz z wykończonym wczoraj?
tylko w swoim łóżku może to wykrzyczysz, że już wszystko
było, że na giełdzie passa i nie rodzą w niebie
semantycznych ludzi. tam się nie odchodzi,
tam gniazduje ptak, który obrósł w pióra
z zasad. nigdy nie odleci, bo któż by ich dotrzymał.
Przytoczna – czerwiec 2013
Wojciech Jacek Pelc, 15 september 2012
mówiłaś: poranna mgła to ciepło
oddawane nocnemu niebu.
z grymasem i zaciśniętą wargą nawlekałaś
robaki. ambicja zastępowała obrzydzenie,
a piwo i papierosy rdzawą codzienność. dom
to gnój. nie wrócę. zobaczą, że ryby potrafią być
uparte. kamień w wodę - bez celu, ale wyraźnie przeciwko.
grałem swoje, nieważne motywy, kiedy pierwszy raz
na horyzoncie. a potem źdźbła między zębami
i marzenia splecione na karku: życie to nie sen
rybaka, ale nam się uda, zobaczysz. wyszłaś w białej
sukience.
miał dobrze prosperujące gospodarstwo
i stawy.
Żuławka Sztumska - sierpień 2009
Wojciech Jacek Pelc, 13 june 2013
Ma dusza jest wrażliwa, a serce bardzo pojemne,
więc pozwól moja luba, że cię swym ramieniem obejmę
i poprowadzę w światy, gdzie wszystko jest natchnione.
Tam nasze delikatne pragnienia będą wnet spełnione.
Pod kołdrą z jasnych gwiazd ułożymy swe ciała spokojne,
a wokół zalegnie cisza, ład i totalne bezwojnie.
Cykady dadzą koncert grając na trawach, powojach i kwiatach,
subtelny śpiew łąki będzie nas i nasze zmysły oplatał.
Skąpana w płatkach róży wyszepczesz dla mnie miłe słowo,
a ja odpowiem uśmiechem, zabawie cię rozmową.
I tak upojeni majem, srebrzystym blaskiem księżyca,
po kres naszych dni będziemy leżeć i się sobą zachwycać.
A jeśli kiedykolwiek błysną nad nami wampirze zęby krytyka,
który to, z cieknącą śliną, zacznie nam zewsząd banał wytykać,
nie martw się moja miła, wiem co zrobić i tak właśnie uczynię:
skuję mu mordę i powiem: spierdalaj skurwysynie.
Żuławka Sztumska - wrzesień 2012
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
6 may 2024
Taking RevengeSatish Verma
5 may 2024
0505wiesiek
5 may 2024
N2absynt
5 may 2024
Poetic JusticeSatish Verma
4 may 2024
N1absynt
4 may 2024
Izerska rzekakalik
4 may 2024
0405wiesiek
4 may 2024
Suffering Was RightSatish Verma
3 may 2024
M1absynt
3 may 2024
0305wiesiek