smokjerzy | |
PROFIL O autorze Przyjaciele (18) Poezja (378) Proza (17) Fotografia (127) Pocztówka poetycka (3) Dziennik (84) |
smokjerzy, 1 kwietnia 2019
z twarzą na uśmiechu
wchodzę do sklepu z modlitwami
a tam haki pustki
w świątobliwym rozdziawieniu
gęby sprzedawczyka
smokjerzy, 10 października 2018
bez pamięci o początku
blisko coraz głośniejszego końca
w kurczącym się kokonie z powietrza
ostatni wysiłek palców
by zjednoczyć się w pięść
i poszukać drzwi
albo zębów
smokjerzy, 5 maja 2018
Z jasnego snu
wysyłam wiersz
posłańcem mym
wiosenny deszcz
kropelki słów
dla smutnych ust
Na ścieżkach szyb
wypłakać chcę
modlitwy tekst
nieśmiałą prośbę
o najpiękniejszy uśmiech twój
Przytulę go
całować będę
zostanie ze mną
zawsze
wszędzie
na dobry dzień
i lek na cień
wilgotnych ust
błyszczących słońc
najcudowniejszy uśmiech twój
Ja wiem
zachłanny wiersz
zbyt wiele chce
zbyt blisko
w twoim uśmiechu
cała ty
lecz dać ci pragnę
dużo więcej
aniżeli wszystko
lotne skrzydła
sny
ciągle niewysłane
Z jasnego snu
wysłałem wiersz
posłaniec mój
wiosenny deszcz
na ścieżkach szyb
wymodlił tekst
spełnionej prośby
o najpiękniejszy uśmiech twój
smokjerzy, 21 lipca 2021
na pierwszej stronie dnia
rozsiada się cisza i dzwoni na mszę
dla wiernych słów
poeta otwiera oczy - wszystko staje się jasne
w sensie rzecz jasna dosłownym
język ucieka przed wrzątkiem
parują wiersze
smokjerzy, 22 maja 2020
kilka złudzeń
a w tle
świat który boli
to tam
gdzie rosną
wieczne życia cmentarzy
i toczą się wojny
o kurz
smokjerzy, 22 kwietnia 2019
mój dziadek
przedwojenny urzędnik pocztowy
dumny posiadacz pruskich wąsów mnóstwa córek
kilku skrzętnie skrywanych tajemnic
a także niemal boskiego autorytetu
w sprawach wagi wyjątkowej
takich na przykład
jak upychanie wybranych fragmentów pisma świętego
w pamięć komórkową ciała
tudzież prawidłowe naklejanie znaczka
w celu uszczęśliwienia koperty
( pod groźbą dożywotniego pozbawienia praw do deseru )
zwykł mawiać przy niedzielnym stole
nawet pies jak je to nie szczeka
tak oto
nauczyłem się ruszać szczęką
milcząc
na każdy temat
smokjerzy, 17 czerwca 2019
moja pamięć
spuszczona z łańcucha
głodna suka
we wściekłej pogoni za miską
pełną obłędu
aż do wrzasku pustki
szlifuję zęby
o zęby
co możesz znaleźć
prócz odgryzionego języka
wracaj
świetlane nic
wciąż
otwarte na oścież
smokjerzy, 18 czerwca 2019
działasz mi na zmysły
wyszeptał
w stronę psiej kupy
która ciasno przylgnęła
do jego
skąpo odzianej
stopy
smokjerzy, 9 maja 2019
a i owszem
również
własny pogrzeb można
rozłożyć na raty
we wszystkich dołkach które
kiedyś nawiedzałem
rozsypują się
szkielety zagłodzonych sekund
smokjerzy, 8 maja 2019
gdziekolwiek idę
odchodzę
dokądkolwiek odchodzę
na końcu zawsze jest powód
by dalej iść
już nie chcę
nawet obłęd kiedyś się męczy
ślady buntują
a cel traci wiarę w siebie i znika
jakby go nigdy nie było
zwolniłem
mimo to
doganiam wczoraj
zostawiając daleko w tyle
wszystkie jutra
gdy zderzą się koniec z początkiem
może wreszcie
odpocznę
smokjerzy, 3 maja 2019
wybiegam przed czucie
sporządzam spis ran
sonduję
głębokość najstarszych
perspektywiczność najmłodszych
obiektywne tak i obiektywne nie
walczą ze sobą na zęby pazury
argumenty
tak krwawi żarliwiej niż nie
nie krzyczy głośniej niż tak
to czeka na wyrok
spokojnie
zapada sen
odkładam się w czasie
smokjerzy, 24 maja 2019
dźwięk
naszpikowany oczami
wszystkie obrazy płyną w naszą stronę
spowici cieniem słów
które z takim trudem karmiliśmy
oddzielamy pocałunki od ust
ślady od stóp
dotyk obdzieramy ze skóry
ból niesprawiedliwie dzielimy na pół
łączy nas odległość
nie
do
pokonania
martwa sekunda
smokjerzy, 18 kwietnia 2019
wzgórze
pasemka świtu nad łąkami
dwa wyrzeźbione w słońcu żurawie
cztery strony ciszy
ty
ja
i mój sen że nie śnię
smokjerzy, 9 maja 2019
"Gdyby było małe pomyślałabym - Jarek, ale jeśli wielkie, to chyba Kosmos..." *
to nie wina kota
że jego prezes jest tak mały
to wina prezesa
że jego kot tak wielki
*
Komentarz bosonogiej do mojego wiersza pt. koszmar
smokjerzy, 4 czerwca 2019
szukałem wiersza
wszędzie
nawet z otwartą gębą
stanąłem przed lustrem
(nic nie wylazło
prócz kilku kurew)
słowa jakby się pod ziemię zapadły
a przecież nie jestem cholernym górnikiem
by kopać aż tak głęboko
w wannie z premedytacją
zasnąłem
czasem śni mi się ryba
ze smugą świecących słów
zamiast ogona
tym razem bukowski leżał
pijany pod stołem
bełkocząc żebym stąd wypierdalał
bo to jest jego sen
jego podłoga
i że ma dość dziwek
które kradną prywatne wiersze
w drodze z łazienki do kuchni
spotkałem ciemność
i psa
o smaku desek
lub gwiazd w zależności od siły upadku
to właśnie wtedy
wiersz stanął przede mną
świeżutki
jak pierwsza dziewczyna
jak wiosenna truskawka
i już chciałem zapisać
złapać za mordę uwięzić
gdy znów ten przeklęty bukowski
wyskoczył znikąd
wyrwał mi pióro z ręki
i na nim odleciał
rechocząc obleśnie
w kolejny pijacki sen
już wiem
że nieuchwytny dla mnie
smokjerzy, 26 kwietnia 2020
to jak
puścić z dymem
stary las
w którym posadziłem
każde drzewo
aleksander wahał się przez chwilę
potem
wrzucił do kominka
zabazgrany
poplamiony zeszyt
kartki pochłaniała czerń
słowa próbowały się wydostać
(milcząc)
z dawna wydrążoną ścieżką
spłynął spodziewany żal
ogień żarł i żarł
aż zdechł
smokjerzy, 2 lipca 2019
białą laską
szturcham piękno
później piszę długi wiersz
który kwiaty miłość i zachody
zmienia w mydło gwoździe
albo smród
dałbyś sobie spokój
mawia zniesmaczony pies
przewodnik o imieniu absurd
jesteś pustym workiem
pełnym słów
zamiast gderać
prowadź
odpowiadam
smokjerzy, 8 lipca 2019
nieletni ( gorący )
pocałunek ziemniaka w mundurku
wzniecił entuzjastyczny pożar wśród moich zębów
kąsałem namiętnie język uciekał z polskiego w francuski
od czasu do czasu hacząc o zakazaną gramatykę
za oknem tłum rozmodlonych fanów
jedynie słusznej przynależności wypluwał z siebie
ortodoksyjno-okazyjną wyliczankę
nad tłumem wymachując pałami i rosząc rozgorączkowane głowy
patriotycznym moczem
unosiły się łyse anioły ze znakami pomyślności
wytatuowanymi na czołach i tym podobnych
napięcie rosło właśnie kolejny ziemniak wyskakiwał
z seksownego mundurka
( drocząc się z rozbrykanymi palcami )
gdy pierwsze kamienie naruszyły błonę dziewiczą
okien mojego domu
ubierać sutanny - wrzasnąłem
i sam przyodziałem się w ową czarną dostojność
tak oto ja i ziemniaki stanęliśmy bezbronni
przed tłumem
rozejść się to nasi
donośny głos wydobywał się jakby spod ziemi
z jękiem lekkiego zawodu
tłum przemienił kamienie w złoto
a sam sflaczał
smokjerzy, 29 października 2019
nic
specjalnego
szarość
o smaku kurzu
z nieszczelnej klepsydry
kilka blizn
w kalendarzu
uśmiech
rozpięty na krzyżu
to wszystko
smokjerzy, 9 marca 2020
do głowy
włamał mi się wariat
poszedłem więc na komisariat
usłyszałem-
niech pan nas nie straszy
dzisiaj nie zaginął żaden z naszych
i zawieźli mnie do psychiatryka
a tam-
w głowie ma pan polityka
żeby pozbyć się paskudy z głowy
rady szukaj pan
w monopolowym
posłuchałem
szukam do tej pory
w głowie rozszalały się wybory
i przetrwała jedna myśl fatalna
że choroba
jest nieuleczalna
smokjerzy, 30 października 2019
zgasło światło
w wierszu
przyczajone słowo kot
szykuje się do skoku w ciemność
drżą nerwowo
elektryczne wąsy
smokjerzy, 6 grudnia 2019
przysiądzie
oczywiście na parapecie
vis-à-vis ściany
i mnie
zaczeka
aż w gorącej kawie
czubkiem języka poszukam progu
tolerancji bólu
wtedy odleci
na ptaku
który
wyskoczy z ust
smokjerzy, 1 lipca 2019
zerwany z krtani języka ust
pędzi na oślep we wszystkich możliwych kierunkach
wielogłowym wężem okazał się
upleciony ze słów szubieniczny sznur
jakże niewiele ich łączy
kilka efemerycznych idei
zanikająca pamięć
równolegle zmarnotrawiony czas
a jednak wciąż wokół siebie krążą
mimochodem kreując kształt wspólnego obłędu
w neutralnej przestrzeni rodzi się
teoretyczny płacz hipotetycznego wiersza
smokjerzy, 18 listopada 2019
ten uśmiech
przyczajony
do skoku gotowy
nigdzie
już nie odleci
smokjerzy, 12 listopada 2019
Siedzą naprzeciwko siebie - on, już prawie pusty,
i on, zmaterializowany strach. Sprośny jęzor światła
deformuje twarze. Meandrują stróżki cieni. Ale
to nieobecność jest prawdziwa. Wchodzi przez otwarte rany.
Krzyczy. Milknie. Rośnie nic. Wyskakuję z tego snu.
O spójność walczą strzępy dnia. Obok stóp dwie gwiazdy
głoszą miłość, której nie rozumiem. Odnajduję blizny
w miejscu rozstań. Tam się ich wyrzekłem. Sączy się
niechciana pamięć. W lustrze klucz. Użyć go, to umrzeć
z bólu. Przedtem zjem śniadanie. I napiszę list. Do psa,
do blizn, do nieobecności. Strach był wymyślony. Chyba.
smokjerzy, 4 lipca 2019
po zważeniu się zrozumiałem
jak ciężka jest codzienność moich kapci
nawet nie biorąc pod uwagę
złośliwości kota lucka w którą wdepnąłem
z samego rana całkiem bosą stopą
przechodzimy na dietę
lucek ja i wena
zarośnięta tkanką tłuszczową
ekspansywnej głupoty
dla kapci płatny urlop w egzotycznej szafie
smokjerzy, 8 stycznia 2020
przybijany do życia
kolejnym oddechem
wydalam z siebie
nie do końca
strawione sekundy
smokjerzy, 16 lipca 2021
w stalowej masce nieba
niknący zarys twojej twarzy
po drugiej stronie lodu
smokjerzy, 8 listopada 2019
marchewka jak hinduski swami
uwikłany w wypłowiałe mantry
nóż się ślini również w garnku rewo
lucja no więc nie napiszę dzisiaj wiersza
zrobię zupę potem kopnę piątek w du
szę będzie miło sympatycznie
i do rymu trochę dymu na sobotę
zapowiada się cudowny dzień o smaku
wędzonego trupa albo prousta
prosto z odgrzewanej półki
smokjerzy, 4 listopada 2019
ta spóźniona mucha
po suchej stronie kropli deszczu
ten błotnisty skrawek nieba
szarpany przez świerkowe palce
ten człowiek który drapie się
po moich bliznach
tak mogłaby wyglądać samotność
na pamięciowym portrecie
sporządzonym przez lustro
jednak lustra odleciały
wszystkie
smokjerzy, 22 października 2019
nieruchoma jak on
gdy próbował okłamać ból
teraz rozsypuje się na tysiąc
mięsożernych sekund
ktoś podpalił świt
wrzeszcząc płoną liście
okno widzi wszystko
w obrębie zaognionych ran
po ważniejszej stronie szyby
wątły oddech wymarzył sobie
papierowe skrzydła
i myśląc że leci
spada
smokjerzy, 16 czerwca 2019
oczy są moje
powoli unosząca się ręka moja
nos po którym chodzi mucha mój
lecz myśl by ją zabić
jakby tylko częściowo moja
bo słychać w niej echo wołania wszystkich nosów
które poprzedzały tę chwilę i ten nos
już czas opuścić schemat zdecydował aleksander
następnie łagodną perswazją
skłonił muchę do odlotu
w mniej zdeterminowaną przyszłość
a także błyskawicznie
zamknął okno
by nie być zmuszonym do ponownej bitwy
z sumą nie swoich doświadczeń
smokjerzy, 24 marca 2020
tuż
przed końcem
nie wiem
(końcem czego)
nasuwa się
nic
nie oglądając
na nic
bezczelnie i prowokacyjnie wobec całej reszty
która udaje że jej nie ma
choć jest
sądząc z objętości całkiem całkiem
a nawet natrętnie jest
tylko trudno dopasować słowo
na smutną myśl przychodzi
gówno
głodne gówno
żżerające samo siebie
zmieniające siebie w siebie
i mnie we mnie
co nie byłoby aż takie złe
gdyby koniec nie wdepnął w historię
bez początku
amen
smokjerzy, 21 czerwca 2019
moja sąsiadka
helena
schorowana staruszka
której pomagałem ostatnio
kupować lodówkę
poskarżyła się
wiesz
wcale najgorsze nie jest to
że ledwie na nogach się trzymam
że każdy ruch boli
jak ząb wyrywany bez znieczulenia
wcale nie chore serce
postępująca ślepota ani coraz gorszy słuch
wcale nie świadomość
że będzie już tylko gorzej gorzej
gorzej
pierdolona samotność
pierdolone usta
których nie ma do kogo otworzyć
to jest najgorsze
jaki banał helenko
gdybym napisał o tym wiersz
sam siebie bym wyśmiał
a jednak
twój głos gdy to mówiłaś
twoje oczy i
przede wszystkim
twoje potem milczenie
sprawiły
że nagle poczułem to piekło
jak swoje
i już rozumiem
dlaczego tak bardzo nalegasz
bym pomógł ci również jutro
dobrze helenko
kupimy
ten niepotrzebny telewizor
choć przecież
stary wciąż działa
a ty nawet własne dłonie
dostrzegasz
już tylko w zarysie
smokjerzy, 22 kwietnia 2020
blatem stołu
zawładnęła pani analogia
pusty talerz - czysta kartka
rodzącemu się pytaniu
nie odpowiem
niech rozstrzyga
kompetentny głód
smokjerzy, 1 marca 2020
zapisuj sny nim uciekną
mówi do mnie siostra (psychoterapeutka)
która sama robi tak od lat
to bez sensu myślę
przecież jeszcze się nie obudziłem
smokjerzy, 16 kwietnia 2019
nikt nie wie jak daleko
podróżują sny wrośniętego w łóżko
pasterza czterech ścian
smokjerzy, 1 lutego 2019
złodziejka oszustka i wariatka
ale nie potrafię tego uzasadnić
ani udowodnić
smokjerzy, 14 lipca 2018
znieważany przez ptaki
wiatr
bezpańskie psy
wbity w polny grób
wygraża niebu drewniany krzyż
w człowieczy los odziany
konający
strach na wróble
smokjerzy, 18 sierpnia 2018
sierpień
noc
pustynia w oczach
szukając snu
wciąż nie mogę doliczyć się
ostatniego ziarnka piasku
czas zwątpił w siebie
smokjerzy, 2 stycznia 2018
Wędruję łąkami mgielne sny mnie niosą
bosymi stopami błogosławię rosę
Oddechem bezgłośnym - że i myśl nie słyszy -
wspinam się do światła po drabinie z ciszy
Jak rzeką powolną pieśnią w sobie płynę
ziarna dźwięku blasku mielę w ludzkim młynie
I słowo się budzi modlitwa najszczersza
Wpisuję to słowo do boskiego wiersza
wiecznym piórem z ptaka na kartce błękitu
W darowanym śnie nie znajduję już świtu
Przed rozstajnym krzyżem strach na wróble klęczy
ze słonecznej studni wylewa się tęcza
Coś we mnie zawala się krzyczy i kruszy
Na oścież otwarty spragniony dzban duszy -
aż kwiaty się zbiegły i piją wraz ze mną
Otwieram oczy - słońce - umyka ciemność
smokjerzy, 26 listopada 2017
jeszcze nie wystygł
język ojczysty
a już po raz drugi
się w niej zagubił
smokjerzy, 20 listopada 2018
tego dnia
żaden chłopiec nie bawił się w wojnę
ku zgrozie ciężarnych chmur deszcz padał pod górę
a wiatr wiał z roztargnieniem jakby na przekór sobie
stary listonosz dokładnie przeszukał zniszczoną torbę
lecz nie odnalazł śladu człowieka
gałąź przydrożnej jabłoni musiała sprostać ciężarowi
nie swojej rozpaczy
na mgnienie z błota wyskoczyło słońce
opluwając wszystko kłamstwem i obojętnością
z koron drzew opadła rdza
wprost na wiecznie głodne złomowiska i cmentarze
kwiaty pochowały głowy w piasku
"a pani cóż nie chce tych róż"
jak zbyt często używana szmata
nadzieja poszarzała
łatwa poezja rozkraczyła się na kolorowych okładkach burdelu
rozkrakały się słowiki niezaspokojonych świątyń
"sprzedaj mnie wiatrowi
chcę z wiatrem lecieć w świat"
bezlitosna brzytwa ucięła palce
nieodwołalnie tonącemu
czołg wjechał do sklepu z porcelaną strzelając
martwymi słoniami
czas rozpadł się na tysiąc witraży
aż w końcu utkwił w bezsenności gwiazd
"pani mi mówi niemożliwe pani mi mówi że to żart"
jasność rzygała treścią nocy
gubiły się motyle w samobójczym pędzie do wariackich przeczuć
tego dnia żaden chłopiec nie bawił się w wojnę
ponieważ deszcz padał pod górę
"gdzieś w nas błyszczą gwiazdy poezji
gdzieś w nas idą ludzie niezłomni"
po drugiej stronie zatrzaśniętych powiek
głupia mucha
zaznacza rzeczywistość nosa
tłukąc łbem o nierzeczywistość drzwi
oczy ogrodnika zaczynają widzieć
listonosz bez trudu odnajduje list
i wyrusza w dobrze sobie znaną drogę
jabłonie z miłością znoszą ciężar jabłek
nic nie wiedząc o rozpaczy
słonie przynoszą szczęście a czołgi
to skutek uboczny nie istniejących wojen
w które bawią się chłopcy
kwiaty z dumą noszą głowy
drzewa
to tylko zwykłe drzewa
i już
a słowiki uzdrawiają nawet głuchych
boże dobry boże jaki piękny ich śpiew
jaki piękny
uporządkowany świat
tylko skąd wciąż niepokój
w obciętych uszach rudych słoneczników
smokjerzy, 11 grudnia 2018
czknięcie kropki
która połknęła wiersz
usiłujący zrobić ze mnie poetę
smokjerzy, 19 marca 2019
pewnego razu
w marcową środę albo czwartkowy czerwiec
aleksander poczuł się gotowy na wszystko
także na sporządzenie rzetelnego rachunku sumienia
z okresu od początku pamięci
do teraz
uczciwie pododawał noce do dni
zdarzenia do zdarzeń
nie pomijając nawet takich szczegółów
jak pierwsze polowanie na muchy
czy radość na sprowokowany widok majtek pani przedszkolanki
która w tysiąc dziewięćset którymś usiadła na podstawione i zbyt małe
krzesło z nadłamaną nogą
liczył w poprzek i wzdłuż z góry w dół i odwrotnie
od tyłu od środka na ukos w nawiasie i bez
mimo to
wynik dodawania wychodził zawsze ten sam
człowiek ujemny
co z początku aleksandra bardzo zmartwiło
lecz nie na długo
bo nagle mocno walnął się w czoło głęboko odetchnął
i palcem w powietrzu napisał
zero byłoby gorsze
po czym z nową energią zajął się gromadzeniem
wartości ujemnych i dodatnich
w bliskim sąsiedztwie zdeterminowanej butelki
smokjerzy, 19 sierpnia 2018
leżąc w trawie
mały budda śmieje się
do pustki w brzuchu
zawsze pełnej
smokjerzy, 29 marca 2020
napisałem list
do siebie
ale go nie wyślę
gdzieś
zapodział mi się
adres
smokjerzy, 15 października 2019
dupa
to słowo
jako jedyne
przetrwało na pustyni języka
i ledwie żywe
upomina się właśnie
o prawo wstępu do wiersza
smokjerzy, 20 marca 2020
odciski łap
na betonowej ścieżce
skok
starszy od nóg
spuszczam
pamięć ze smyczy
zawodzi
zbiegają się
wymyślone końce
smokjerzy, 18 marca 2020
uwięzione
na kartce w kratkę
udają
że to najlepsze
co mogło je spotkać
smokjerzy, 7 grudnia 2018
jestem sobą
a ty
zwrócił się aleksander do szklanki
o statusie w połowie nierozstrzygniętym
lub odwrotnie
i nie czekając na odpowiedź
rozstrzygnął
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
28 maja 2024
w traumieYaro
28 maja 2024
2805wiesiek
28 maja 2024
Szalone dniMarek Gajowniczek
27 maja 2024
tak mało trzeba nam...sam53
27 maja 2024
Stąd do wiecznościJaga
27 maja 2024
Niejasność podążaniaArsis
26 maja 2024
Noc bez świtu, zmierzchSztelak Marcin
26 maja 2024
Serce serc 2024Misiek
25 maja 2024
W kotle burzyMarek Gajowniczek
25 maja 2024
Nieuniknionevioletta