13 january 2016
Równonoc
Kiedy wróciłam, a było to raptem u schyłku zimy,
myłaś już okna, obrazy, talerz z widokiem na Tiergarten
i zegar po ciotce (w soboty zawsze budził mnie zapach
szarego mydła, ruch w sieni i skrzypienie drzwi).
Tamtego dnia, na klepisku pełnym pierza i negatywów
kurzych łap, stanął kredens – stary, ciut pokraczny, przyciężki.
Nadchodziło ocieplenie i płowieć zaczęły fotografie,
listy pisane kredką, duchy i koty prężące się do słońca
nieco jeszcze ospale, łagodnie i z rozrzewnieniem;
w ogrodzie zaś kopczyki liści wyznaczały te miejsca,
nad którymi wiosna pochyli się jak matka nad dzieckiem
by dotknąć rozpalonego w chorobie czoła.
Nazajutrz spomiędzy ptasich kostek, żeber pieskich
i sarnich (ta sarenka chodziła przy nodze niby pies)
wykiełkowały cicho pamięci: pęknięty kafel, karafka,
dwa fenigi, guzik. Nie było odwrotu, deszcz padał
przez tydzień, bez przerwy, na kolana, ręce i powieki,
kiedy po raz pierwszy stawałam przed kimś zupełnie naga.
Czas zatoczył koło; przystroiłaś więc ganek i pokoje,
skąd na kolejne ćwierć wieku, jeden po drugim
wymknęli się stróże – postaci z zaśniedziałych luster.
16 august 2025
wiesiek
16 august 2025
wiesiek
15 august 2025
wiesiek
14 august 2025
wiesiek
14 august 2025
absynt
14 august 2025
absynt
14 august 2025
absynt
14 august 2025
absynt
13 august 2025
wiesiek
13 august 2025
absynt